Ale to też wymaga prowadzenia stylu życia zgodnego z zegarem biologicznym. Do tego dojedziemy za kilka tygodni, ponieważ będę o tym wszystkim pisała krok po kroku. Tym czasem jednak będziemy robić wszystko co w naszej mocy, by przemiana materii był prawidłowa.

W tym właśnie miejscu bardzo przestrzegam przed nałogowym piciem herbatek przyśpieszających trawienie. To nie jest metoda. W taką pułapkę wpada cała masa osób na diecie. Gdy pojawi się moment słabości, swoje kulinarne szaleństwo popijają herbatką przyspieszającą trawienie licząc na to, że to pomoże. Niestety na dłuższą metę używanie takich naparów rozleniwia układ pokarmowy. I wtedy naprawdę zaczynają się duże problemy. Raz na jakiś czas owszem, można takiej herbatki użyć, ale nie regularnie. To nie jest sposób na odchudzanie.

Sezam (W)
Twoim celem jest sprawny przewód i układ pokarmowy. Musi Ci służyć jeszcze przez długie lata, a Ty musisz cieszyć się nie tylko szczupła sylwetką, ale również zdrowiem i dobrym samopoczuciem. To jest Twój cel – długofalowe efekty. Dlatego najważniejsze jest, by wprowadzić do swojej diety jak najwięcej produktów, które w naturalny i zdrowy sposób poprawiają trawienie. Wszystko to, co zawiera błonnik: płatki owsiane, otręby owsiane, inulina, siemię lniane, warzywa (świeże, pieczone, gotowane i kiszone), owoce itd. Świetnie regulują trawienie jabłka (najlepiej ze skórką) oraz owoce egzotyczne takie jak np. kiwi, ananasy, grapefruity. No i oczywiście suszone śliwki (wystarczy najwyżej 2-3 dziennie).

Jeśli ktoś będzie Cię straszył wysoką kalorycznością wyżej wymienionych produktów to pamiętaj, że nie sama ilość kalorii jest ważna, ale zawartość odżywcza oraz funkcja, jaką pożywienie spełnia w naszym organizmie. Produkty, które zawierają dużo błonnika działają na przewód pokarmowy jak szczotka, która wymiata wszystko to, co niepotrzebne. Ta „szczotka” może mieć nawet więcej kalorii, nie szkodzi. Najważniejsze jest, że usunie z Twojego organizmu to, co niepotrzebne, a Ty dzięki temu schudniesz. Dla Ciebie liczy się długotrwały efekt. Odchudzasz się nie na chwilę, ale na zawsze. Bez błonnika nie uda Ci się to.

Po trzecie: zrezygnowałam z niezdrowych słodyczy.

Zabierając się do walki o moją wymarzoną wagę postanowiłam zrezygnować ze wszelkich niepotrzebnych słodkości. Jadłam i jadam tylko to, co jest dla mojego organizmu ważne, cenne i zdrowe. Taka jest zasada. Cóż, podczas ciąży mój organizm zdążył przyzwyczaić się do cukru, musiałam więc zrobić drastyczne cięcie. Nie miałam jednak zamiaru całkowicie zrezygnować ze słodkiego smaku, ponieważ doskonale wiem, że na dłuższą metę to się nie sprawdza. Nie miałam nierealnych założeń, gdyż zbyt drastyczne ograniczenia oznaczają fiasko diety. Trzeba być realistą, a jednocześnie się nie dręczyć…

Dlatego pozostawiłam:

  • 1 łyżeczkę naturalnego miodu dziennie
  • lub 1 łyżeczkę melasy z buraków (zawiera dużo żelaza) dziennie, np. do owsianki
  • 2-3 łyżeczki ksylitolu (zawiera wapń) dziennie np. do kawy

Stawia niestety mi nie smakuje. Ale jeśli Ty ją lubisz, to jak najbardziej godna jest polecenia. Wszelkie sztuczne słodziki są bardzo niezdrowe i już dawno je odstawiłam. Tobie również radzę to zrobić.

Słodycze zastąpiłam suszonymi owocami: śliwkami (zawierają mnóstwo antyoksydantów i genialnie poprawiają trawienie) oraz suszonymi morelami (zawierają mnóstwo żelaza), najlepiej bez siarki. Wystarczą 3-4 sztuki dziennie. Mając ochotę na coś słodkiego koniecznie trzeba mieć jakieś zdrowe alternatywy słodyczy. Nie oszukujmy się – będą Ci potrzebne.

Radzę pozbyć się z szafek i szuflad wszystkich słodyczy. Poważnie. Oddaj je albo wyrzuć do kosza na śmieci i zastąp świeżymi lub suszonymi owocami. Jesteś na odwyku, więc musisz pozbyć się tego, co może cię skusić w chwili słabości. O wszelkich słodzonych napojach, sztucznie barwionych itd. w ogóle nawet nie wspominam, ponieważ oczywiste jest, że po prostu nie można takich rzeczy pić.

Wyeliminowałam ze swojej diety wszystkie słodycze za wyjątkiem kawałka domowej roboty ciasta, raz w tygodniu (sobota lub niedziela). Trzeba żyć i cieszyć się życiem. Zebrałam przepisy na ciasta w miarę lekkie i zdrowe, z dużą ilością owoców (dzielę się nimi w „Smaku miłości”).

Jeśli miałam ochotę na przegryzkę lub przekąskę, zawsze miałam w domu chlebek ryżowy i wafle ryżowe. Były mi potrzebne w momencie odstawienia słodyczy i przekąsek, ponieważ nabawiłam się już odruchu sięgania po coś smacznego. Pomogły mi w okresie przejściowym.

Po czwarte: uważałam na…

1. Nabiał
Pomimo tego, że karmiłam moją Córeczkę piersią całkowicie odstawiałam mleko krowie i wszelkie produkty z mleka krowiego. Moja Helenka miała bóle brzuszka, niespokojnie spała, płakała i coś ją bardzo męczyło. Wreszcie usłyszałam radę, bym z mojej diety całkowicie wyeliminowała nie tylko krowie mleko, ale również sery i wszelki nabiał z niego wykonany. Tak też uczyniłam i okazało się, że problemy Helenki natychmiast ustąpiły. Jak ręką odjął. Niesamowite. Jadałam tylko kozie sery i jogurty z koziego mleka. Zapotrzebowanie na wapń uzupełniałam również lekko uprażonymi pestkami sezamu, które dodawałam do posiłków (są pyszne).

2. Tłuszcze
Do przyrządzania posiłków używałam czasem niewielkich ilości masła klarowanego. Nadal używałam też niewielkiej ilości oliwy z oliwek (1 łyżka dziennie). Wprowadziłam natomiast wysokolignanowy olej lniany tłoczony na zimno (1-2 łyżki dziennie). Podczas żadnej diety nie należy całkowicie wyeliminować tłuszczy, ponieważ jest to nie tylko bardzo niezdrowe, ale również utrudnia chudnięcie.