W tych niepewnych czasach, w których przyszło nam żyć, każdy z nas doświadcza uczuć, które nie należą do przyjemnych: lęk, niepokój, złość, gniew, zagubienie, niepewność, rozdrażnienie, a czasem zazdrość. W ogromie codziennych zająć i obowiązków często brakuje nam czasu i przestrzeni, żeby naprawdę odpocząć. A jeśli mamy wolną chwilę czasem ten wypoczynek zaburza… nasz własny umysł. Podczas zawirowań życia istnieje jednak pewne magiczne lekarstwo, którym jest właśnie medytacja, o której więcej pisałam już kiedyś w tym poście. Jej wpływ na ludzki organizm przez ostatnie lata został bardzo dokładnie zbadany naukowo. Stwierdzono, że wpływ medytacji na ludzki organizm (fizyczny i emocjonalny/ psychiczny) jest niesamowity, wymierny i zbawienny.
Współcześni naukowcy, oraz coraz większa ilość lekarzy na świecie, medytację nazywają lekarstwem XXI wieku. Jest to lekarstwo bardzo skuteczne, bez skutków ubocznych, bezpłatne, proste, dostępne zawsze i dla każdego. Siadasz, zamykasz oczy i oddychasz. Wtedy zaczyna się ta niezwykła podróż…
Istnieje ogromna ilość odmian i rodzajów medytacji, ale ja chciałam dzisiaj podzielić się z Wami praktyką bardzo prostą, bardzo skuteczną, który wnosi uczucie spokoju podczas zawirowań naszego życia. Medytacja Spokojnego Serca w krótkim czasie przynosi to, za czym mnóstwo osób najbardziej tęskni i o czym marzy – spokój serca. To w nim ukryta jest błogość, wypoczynek i świadomość. Słodycz życia. Jedyne, co jest nam potrzebne to decyzja, a później konsekwencja, aby do tego magicznego miejsca mocy, które jest ukryte wewnątrz nas, wracać każdego dnia.
Medytacja spokojnego serca
To jedna z moich ukochanych medytacji: prosta, piękna, przeznaczona dla każdego, również dla początkujących.
Zawiera w sobie prostą mudrę (odpowiednie ułożenie dłoni) oraz prosty sposób oddychania.
Jeśli wykonywanie jej na początku sprawi Ci trudność, to nie przejmuj się tylko konsekwentnie praktykuj, a wkrótce poczujesz, jak wszystko płynie.
Wielu osobom wydaj się, że podczas medytacji trzeba NIE MYŚLEĆ. Oczywiście nie jest to możliwe, dlatego wiele osób po pierwszych nieudanych próbach „niemyślenia” poddaje się. Nasz umysł nieustannie coś myśli – taka jest natura umysłu. Podczas praktyki medytacji ważne jest, aby nie przywiązywać się do tych myśli, ale pozwolić im odpłynąć, odejść. Nie zatrzymujemy się na tych myślach, ale pozwalamy, aby odpłynęły, tak jak obłoki. Stajemy się obserwatorami, którzy nie angażują się emocjonalnie w te myśli. Za każdym razem koncentrujemy się na oddechu. Zawsze wracamy do oddechu. Taka praktyka uczy dystansu, który jest tak bardzo potrzebny w naszym codziennym życiu.
Jest początek jesieni – to idealny czas, aby się oczyścić, wzmocnić i rozpocząć codzienną praktykę medytacji. Jej wpływ na nasze życie jest subtelny i z pewnością bardzo pozytywny. Tylko wtedy, gdy mamy spokojne serce, podejmujemy w życiu decyzje zgodne z naszą duszą, powołaniem i najwyższym dobrem.
Ta medytacja budzi dobre połączenie z naszym centrum, z naszą dobrą, łagodną siłą. To ona pomaga w spokojny, rzeczowy sposób rozwiązać problemy i konflikty. Gdy mam spokojne serce, pojawiają się rozwiązania i odpowiedzi, do których jeszcze przed chwilą nie było dostępu. Na poziomie fizycznym medytacja ta wzmacnia serce i płuca.
Jeśli masz w życiu jakiś problem, nie wiesz jaką decyzję podjąć, w która stronę pójść – to na chwile odłóż ten problem, usiądź w ciszy i wykonaj te medytację (3 do 15 minut). Dopiero potem wróć do swojego problemu i posłuchaj, co podpowiada Ci Twoje własne serce…
Możesz to odnieść nie tylko do spraw prywatnych, ale również zawodowych. Przecież nasza praca to często relacje z ludźmi i na pewno bardzo ważna część naszego życia. Coraz więcej osób wprowadza praktyki medytacji do swojego życia zawodowego, dzięki czemu wzbogaca je i nadaje mu zupełnie inny wymiar. Na początku wydaje się to wręcz niemożliwe, ale z czasem przychodzi zupełnie inna świadomość. Inna jakość życia 🙂
Polecam tę praktykę jako 40 dniowy, codzienny cykl. Możesz założyć sobie specjalny zeszyt medytacji, w którym opiszesz swoje doświadczenia, dzień po dniu. To będzie niezwykła podróż do samej siebie. 🙂
Jak to wykonać?
- Usiądź w łatwej pozycji, tak zwanej „easy pose”. Nogi „po turecku” – ja w tej pozycji nie krzyżuję nóg, ale układam je przed sobą na podłodze. Jeśli siedzenie w takiej pozycji sprawia Ci trudność, to usiądź na poduszce lub na krześle, ale ważne jest aby kręgosłup był całkowicie w linii prostej. To bardzo ważne. Oznacza to, że klatka piersiowa nie jest wygięta ani do przodu ani do tyłu, lecz pozostaje w linii prostej. Podbródek jest lekko opuszczony do dołu aby cały kręgosłup wraz z czaszką pozostał w linii prostej (nie unosimy głowy do góry!).
- Osobom początkującym siedzenie w takiej pozycji na początku sprawie wiele problemów. Nogi drętwieją, ciało sztywnieje. To mija. Cały organizm musi mieć chwilę czasu, aby przyzwyczaić się do nowości, zaakceptować ją i odnaleźć w niej komfort. Z biegiem czasu w takiej pozycji możemy siedzieć przez długi czas czując się bardzo dobrze. Jest to proces – warto dać sobie szansę i czas. 🙂 Gdy nogi drętwieją, można je wyprostować i masować (oczywiście nie podczas medytacji, ale po niej).
- Oczy zamknij lub pozostaw w 1/10 otwarte (oczy przymknięte).
- Połóż lewą dłoń na środku klatki piersiowej.
- Zegnij prawą ręką w łokciu i ułóż palce w Gyan Mudra – kciuk oraz palec wskazujący łączymy ze sobą opuszkami palców, tworząc z nich kółko. Tak jak na obrazku.
- Pozostałe palce całkowicie prostujemy i łączymy ze sobą.
Oto nasza pozycja:
Oddech:
- Oddychamy tylko przez nos. Weź głęboki wdech i zatrzymaj oddech tak długo, jak możesz czując się komfortowo.
- Następnie, wydychaj powietrze (również przez nos) powoli, do końca i wstrzymaj na tak długo, jak możesz, czując się komfortowo.
- Kontynuuj takie powolne wdechy i wydechy z zatrzymaniem pomiędzy nimi.
- Umysł koncentruj na oddechu. Gdy pojawiają się myśli, pozwól im odpłynąć i wróć do obserwacji oddechu.
- Pozostań w takiej medytacji od 3 do 15 minut. Jeśli jesteś osobą początkującą, to zacznij właśnie od 3 minut i stopniowo wydłużaj czas trwania medytacji.
- Docelowo medytację tę można przedłużyć w wersji zaawansowanej do 31 minut – jako praktykę koncentracji i odmładzania. Jednak do 31 minut dochodzimy powoli i stopniowo, krok po kroku 🙂
Uwaga: Nie należy wstrzymywać wdechów lub wydechów w sposób forsowny, który daje poczucie dyskomfortu. To powinna być przyjemna, płynna praktyka. Być może na początku wyda się to trochę trudne, ale wystarczy przez chwilę poeksperymentować, aby wyczuć odpowiednie tempo i właściwy rytm oddechów. łatwiej jest wstrzymać oddech po wdechu (gdy jesteśmy pełni powietrza), niż po wydechu – dlatego na początku praktyki nie przedłużaj tego czasu, ale wstrzykuj oddech spokojnie, dosłownie na chwile. Z czasem, gdy poczujesz się komfortowo, możesz ten czas wydłużyć 🙂
Jak to działa?
Miejscem naszej prany, a wiec siły życiowej są nasze serce i płuca. Gdy kładziemy rękę na sercu, czujemy wzmocnienie i spokój. Prawa ręka jest w geście przyjmowania. Cała pozycja przywołuje wyciszenie i spokój. Na poziomie emocjonalnym, medytacja ta pomaga nam nawiązać kontakt ze sobą, ze swoim centrum spokoju i siły. W ten sposób tworzymy zdrowie dla ciała i spokój dla umysłu , jednocześnie czując nasze piękne, dobre i kochające serce…
Życzę pięknej podróży do samej siebie 🙂
Z miłością…
Więcej inspiracji i informacji na temat technik uważności, spokoju i mocy znajdziesz w moich książkach, na przykład „Twoja wewnętrzna moc – jak żyć dobrze w niespokojnych czasach”, „Dobrostan”, „Miłość. Ścieżki do wolności”, „Pełnia życia” czy „Słowa mocy”.
Dostępne są również AUDIOBOOKI moich książek oraz wyjątkowe karty afirmacyjne „Dobrostan”.
Zapraszam na moje cykliczne webinary „Moc świadomości”, które zostały docenione specjalną złotą nagrodą myVOD.
Moja najnowsza książka „Ścieżki duszy. Astrologia dla zrozumienia siebie i swoich bliskich” jest już dostępna w przedsprzedaży! ?
Dzięki Aga będę działać! Pozdrawiam!!
Trzymam kciuki 🙂
Agnieszko, a co zrobic jak ja nie moge oddychac nosem? Pewnie wyda ci sie to śmieszne ale ja mam cały czas katar izatkane uszy ijak próbuje uskuteczniac te wdechy i wydechy przez nos do oporu to koszmar swedzacych i zatkanych uszu powraca :(. W kwestii kataru probowalam juz wszystkiego (nawet wizyt u naturopaty) i ciagle go mam.
Brzmi zachęcająco 🙂 od kilku dni udaje mi się ćwiczyć powitanie słońca, to dołącze sobie ta medytację. Rzeczywiście znajduje w tym ukojenie i dobro. Nie da sue tego opisać, ale wsztstko sue zmienia, na lepsze. To jest inny wymiar życia.Do tego nauczyłam się spać 🙂 zasypiam około 21.30 i rano czuje się wspaniale, jestem wypoczeta i zawsze ! w dobrym nastroju. !
Gorące pozdrowienia i moc dobroci dla Ciebie, bo dzięki Tobie właśnie zrozumiałam jak mądra i dobra jest joga i medytacja jak w niej dużo odniesień do Boga i do 10 przykazań, co niestety każdy kapłan podważa i zabranianawet czytać, bo grzech…..ją teraz dopiero wiem że niestety kościół, kler a Bóg to nie to sama bajka….
I że samo zdrowe żywienie też nie daje zdrowia. Niezbędna jest moc z wewnątrz i spokój ducha, nasza wewnętrzną harmonia.
Czekam na każdydy nowy wpis z niecierpliwością!
A.
Bardzo dziękuję i bardzo się cieszę z tych pozytywnych zmian! 🙂
W Kościele jest mnóstwo różnych księży – niektórzy niezbyt blisko Stwórcy, ale są tez wspaniałe i mądre osoby, pełne pokory i miłości 🙂 Takich szukajmy! Pozdrawiam ciepło! 🙂
Od jutra zaczynam Pani Agnieszko! I wierze ze kiedys pojawie sie na Pani warsztatach i wezme ksiazke po autograf?
Ja również mam taka nadzieję – wszystko ma swój czas 🙂
Przed chwilą zdjęłam dłoń z serca. Pierwsze 3 minuty za mną. Tym wpisem przekonałaś mnie do spróbowania zapoznania się z medytacją. Medytacja Spokojnego Serca może okazać się lekiem, którego potrzebuję.
Czy ma się ona odbywać w ciszy, czy można dodać muzykę?
Dziękuję i pozdrawiam Ciebie w ten pełen dobrej energii wiosenny wieczór
Tak, ta medytacja jest lekiem, którego potrzebujemy 🙂
Najlepiej jest zrobić ją w ciszy. Słuchając swojego oddechu. Słuchając dźwięków swojego ciała.
Aby zbliżyć się do siebie 🙂
Pozdrawiam ciepło! 🙂
Agnieszko, jest już jesień. Dokładnie rok temu rozpoczynałam swoją podróż w głąb siebie – podróż w nieznane. Pamiętam jak wychodziłam na taras ubrana w ciepły polar, z kubkiem herbaty w ręku, zostawiając na 10 min. dzieci pod opieką męża i zanurzałam się w chwili, która trwa. Patrzyłam na blask słońca, czułam wiatr na twarzy, smakowałam herbaty i czułam jak rozgrzewa mnie i moje serce. Jeszcze nie wiedziałam, że medytuję. Ale tak bardzo ciągnęło mnie do tych moich 10 min.dla siebie, ze choćby nie wiem co – wychodziłam. Zimą chodziłam po zaśnieżonej drodze przy domu i patrzyłam na drzewa, słuchałam jak skrzypi śnieg. W ciszy. W skupieniu. Z radością w sercu i przeczuciem, że coś się zmienia. Że jeszcze nie wiem co, ale jest to dobre. Gdy zrozumiałam, że nieświadomie medytuję, chciałam zgłębić ten temat i tak znalazłam Twojego bloga. Jestem tu dokładnie od roku. Z radością czytam Twoje mądre słowa, transformuję swoje życie i dziękuję w modlitwie za to, że zostałam skierowana na drogę, którą Ty idziesz. Na ścieżkę, którą przetarłaś, wydeptałaś i torujesz innym. Czuję, że pisząc to aż drży mi z wdzięczności serce, bo patrząc wstecz na moje początki widzę, że ja też wydeptałam już kawałeczek swojej własnej ścieżki. Bardzo pomogła mi w tym codzienna, niestrudzona medytacja, która wyciszała mój umysł. Dziękuję za ten wpis i od jutra zaczynam praktykę. Całuję mocno Ciebie i wszystkie kobietki, które ,,wciągnął” Twoj wspaniały blog.
Dziękuję za ten przepiękny list – łzy wdzięczności sam płyną mi po policzkach…
Tak, taka medytacja świadomości, uważności, być w pełni w chwili obecnej, odnalezienie spokoju w sobie – dokonuje w nas przemiany. Bezcenne doświadczenie. Wyrwać się z pogoni życia i połączyć chociaż na chwilę ze sobą, ze swoją duszą, poczuć, że jesteśmy częścią czegoś większego, wspaniałego, czego umysł nie jest w stanie ogarnąć.
A później, z biegiem czasu ten spokój i uważność zaczyna przenosić się na nasze codzienne życie – na sposób w jaki gotujemy, zmywamy naczynia, prowadzimy samochód, spędzamy czas z dziećmi. Stajemy się w pełni, świadomi, obecni, naprawdę żywi 🙂
Dziękuję z całego serca i wysyłam mnóstwo dobrej energii i ten magiczny wieczór 🙂
Ja też Sylwio dziękuję za te piękne, wzruszające słowa. Oby więcej świadomych, dobrych ludzi a świat będzie jeszcze wspanialszy.
Dzień dobry , jest godzina 6,36 raz muszę wyjechać do pracy przeczytałam bardzo mądry wpis. Pisany od serca.
Planuję zapisać się na warsztaty do Pani w Listopadzie. Muszę już kończyć . Pozdrawiam z całego serca.
Renata
Cudny list – taki od serca, na szybko, spontaniczny. Dziękuję! 🙂
Ja również pozdrawiam z całego serca 🙂
Pani Agnieszko!
To dziwne i piękne, że ten wpis pojawił się akurat w momencie, kiedy spokoju brakuje, a serce jest pełne, ale lęku i obaw co dalej. Tym bardziej czuję, że przychodzi Pani z pomocą w najlepszym momencie. Będę próbować, choć – prawdę mówiąc – mam lekkie opory… Czy praktykując medytację można słuchać muzyki? Jeśli tak, to jaką? Pozdrawiam porannie 😉
To ciekawe, już drugi raz pojawia się pytanie o muzykę 🙂
Współczesny człowiek boi się ciszy. Nasze umysły są tak bombardowane przez bodźce zewnętrzne, że w ciszy gubimy się, czujemy się niekomfortowo. A przecież tylko w ciszy możemy usłyszeć przepiękny dźwięk naszego oddechu, który niesie ukojenie i prowadzi nas do „domu” 🙂 Tylko w ciszy możemy usłyszeć dźwięki naszego ciała i połączyć z naszym centrum.
Ja również kiedyś nieustannie czegoś słuchałam – gdy zasypiałam i gdy tylko budziłam się rano, towarzyszył mi muzyka, bez której dosłownie nie umiałam żyć. Odnalezienie piękna i komfortu w ciszy to jest pewien proces. Organizm musi przyzwyczaić się do tego i przestawić na inny odbiór. Zmysły się wyostrzają.
Zaczynamy słyszeć muzykę świata, ponieważ ona jest zawsze.
Cały wszechświat to wibracja dźwięku.
Z czasem odnajdujemy w tym prawdziwe piękno 🙂
W ciszy słyszymy nasz wewnętrzny głos. Nasze prowadzenie. Naszą intuicję.
To jest naprawdę wspaniałe doświadczenie.
Nie znaczy to, że przestałam słuchać muzykę – wręcz przeciwnie. Ale teraz mam w tym równowagę.
I przede wszystkim umiem czuć się cudownie w ciszy.
Bardzo polecam tę podróż do siebie! 🙂
Pozdrawiam wieczornie! 🙂
Witam.
Pani Agnieszko, czy mogłaby Pani wyrazić swoją opinię na temat oddychania metodą Buteyko, według którego głębokie oddychanie niedotlenia organizmu i jest wręcz przyczyną chorób?
Trafiłam na Pani bloga niedawno i bardzo chciałabym spróbować medytacji, ale zwątpilam…
Dziękuję i pozdrawiam
Nie znam metody Buteyko, ale skoro nie jest to głębokie oddychanie to zapewne są to oddechy, które w jodze znamy jako „oddech ognia” – a więc oddech szybki i płytki, któy oczyszcza organizm z toksyn i dodaje energii.
W jodze praktykujemy przeróżne sposoby oddychania – w zależności od tego, co chcemy osiągnąć. Jeśli dążymy do osiągnięcia spokoju, korzystamy ze spokojnego, głębokiego oddechu. Podczas trwania medytacji „wyłączamy się”, wtedy oddech staje się płytszy, tak jak byśmy wcale nie oddychali 🙂
Z cała pewnością świadome korzystanie z oddechów, również z tych głębokich, niesie wyłącznie dobre, zdrowotne korzyści. Proszę się więc nie obawiać – to nie są domysły, ale naukowo zbadane fakty! 🙂
Powodzenia! 🙂
Agnieszko,
Jestem po pierwszej medytacji Spokojnego Serca. Było to wspaniałe uczucie. Jednak podczas medytacji włączyłam relaksacyjną muzykę i nałożyłam słuchawki, gdyż mieszkam jeszcze w bloku i nie mam tego komfortu, aby ćwiczyć/medytować w ciszy i wsłuchać się w swój oddech zamiast łupania muzyki, stukania, gadania, biegania, remontów itp. u sąsiadów 🙁 Może dlatego dostałaś wcześniejsze zapytania o medytowanie z muzyką?
Ja po przeprowadzce do bloku kilka lat temu doznałam szoku i doznaje go nadal – jacy Ci ludzie tutaj są zgorzkniali, złośliwi uprzykrzający sobie na wzajem życie. Niestety i ja zaczęłam się też taka robić, jednak zaczęłam nad tym pracować. Teraz wiem, że była to dla mnie lekcja samokontroli jeszcze przed przeprowadzką do swojego domu. Chociaż czasami nie mogę się wyciszyć i mieć uśmiech na twarzy kiedy sąsiad z góry o 5 rano zaczyna remont (najpierw krzątanie, stukanie…a później wiertarka udarowa wchodzi w grę. Kiedyś aż mało nie spadłam z krzesła jak z nienacka włączył coś w stylu młota pneumatycznego.
Pozdrawiam,
Magda
Dziękuję!
🙂
Pani Agnieszko,
Jakiś czas temu dowiedziałam się o oddychaniu metodą profesora Butejki, która najprościej mówiąc, polega na oddychaniu i wydychaniu powietrza nosem (nie ustami) i powstrzymywaniem oddechu pomiędzy, oczywiście zachowując tą komfortową sytuację by nie forsować się, jak pani to nazwała. Ja nauczyłam się łączenia medytacji chrześcijańskiej z tym oddychaniem właśnie.
Profesor Butejko leczył wiele chorób tą metodą, głownie astmę, podobno metoda leczy aż 150 chorób. A dowiedziałam się o tym i nauczyłam oddychać tą metodą w cudownym miejscu, w Tyńcu u Benedyktynów pod Krakowem. Co tym bardziej uspakaja moje serce, że nie są to żadne czary mary, ale oddychanie jest naprawdę ważne dla naszego zdrowia, jak również medytacja.
Dziękuję za prowadzenie tego dobrego blogu, z którego czerpię często 🙂
Pozdrawiam
Agnieszka 🙂
Niewiele osób zdaje sobie sprawę jak ważną częścią praktyki chrześcijańskiej jest właśnie medytacja.
Przez długie lata zapomniana, teraz na szczęście powraca 🙂
Ludzie leczą się za pomocą oddech od… tysięcy lat 🙂 Potrzeba jest tu jedynie świadomość i wyciszenie 🙂
Dziękuję serdecznie za informację o profesorze!
Przesyłam ciepłe pozdrowienia!!! 🙂
Pani Agnieszko, jest Pani niesamowita! Uwielbiam ten blog, bo dzięki niemu uczę się i odnajduję wewnętrzny spokój. Jest Pani niezwykle inspirująca.
Od wczoraj męczyła mnie pewna sytuacja, która analizowałam i wałkowałam w głowie całą noc i cały dzień. Dziś trafiłam na ten post i z niecierpliwością czekałam na powrót do domu, żeby spróbować medytacji serca. Tak jak Pani zaproponowała, po 3 minutach medytacji postanowiłam jeszcze raz przeanalizować problem…ale problemu już nie ma! Otworzyłam oczy i to co tak długo mnie męczyło już nie istnieje. Coś niesamowitego! Polecam wszystkim. 3 minuty to chwila, a ile daje spokoju.
Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa, i przede wszystkim za informację o efekcie medytacji. Przemiana, jak w nas następuje, gdy dystansujemy się do problemu to coś niesamowitego!
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Agnieszko, a ja ledwo wytrzymuję trzy minuty, jestem tak nerwowa że mam wrażenie, że zaraz wybuchne jeśli nie zadzwoni budzik oznajmiajac, że minęły te trzy minuty. Dopiero drugi dzień próbuje, może coś robię źle? Sama pozycja nie sprawia mi problemu, poza dłonią trzymaną w górze, która wydaje się nienaturalna. Taką miałam nadzieję, że medytacja pomoże, a odczuwam wręcz odwrotnie, co robić?
Proszę nie poddawać się i nie rezygnować. Na początku ze mną było dokładnie tak samo! Siedzenie w spokoju, bez ruchu, w ciszy doprowadzało mnie do szału. Miałam wrażenie, że siedzę już bardzo długo, otwierałam oczy by stwierdzić, że minęła… 1 minuta! Ja również siadałam z budzikiem i nie mogłam doczekać się kiedy miną te 3 minuty.
Ale każdego dnia uparcie siadałam, konsekwentnie, codziennie i… nagle zaczęły przychodzić zmiany. Wyłączałam się tak, że w pewnym momencie drażnił mnie ten budzik, który oznajmiał, że minęły te 3 minuty. Później było coraz lepiej 🙂
Ja miałam dosyć świata, który był we mnie. Miałam dosyć stresu i niepokoju, który wypełniał moje życie. Nie chciałam dalej tak żyć. Więc z determinacją praktykowałam, aby siebie uratować. Udało się, a ta przemiana jest naprawdę niesamowita.
Nasz organizm musi się przyzwyczaić. Zwłaszcza, jeśli żyjemy pod wpływem stresu. Na to nie ma lepszego lekarstwa niż medytacja. Warto więc przejść te początkowe trudności i dać sobie czas.
Z łagodnością. Proszę nie złościć się na siebie, że coś nie wychodzi. Nie krytykować siebie. Jest jak jest, odpuszczam i akceptuję siebie taką, jaką teraz jestem. Pragnę dla siebie uzdrowienia i z łagodnością i miłością daję sobie ten czas.
Początek tego procesu bywa trudny, ale obiecuję, że warto to przejść, bo efekty będą niesamowite. Zapewniam 🙂
Trzymam kciuki i proszę się nie poddawać. Zasługujemy na spokój i radość. One w nas są. Trzeba tylko przedrzeć się prze tę mgłę stresu, która nas spowija. Za nią jesteśmy my – prawdziwe, dobre i silne 🙂
Bardzo, bardzo dziękuję za odpowiedź. Podjęłam wyzwanie 40 dni tej medytacji 🙂 ten wpis pojawił się we właściwym momencie chyba, bo brak mi już pomysłu jak ruszyć z miejsca. Z niecierpliwością czekam na książkę. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
Jestem po pierwszej medytacji Pani Agnieszko. Nie jestem pewna, czy wszystko wykonałam prawidłowo, trochę kreciło mi się w głowie przy takich głębokich oddechach i chyba za bardzo koncentrowałam się czy wszystko wykonuje prawidłowo.
Bardzo się w życiu pogubilam. Muszę odnaleźć tę prawidłową dla siebie drogę. Muszę odnaleźć w sobie spokój….właściwie, to nie muszę Pani Agnieszko, ja tego bardzo mocno chcę. Mamy nów, mamy jesień, mamy Panią,Pani Agnieszko…może to jest ten moment na zmiany?
To jest absolutnie normalne, że na początku mogą pojawić się zawroty głowy. Ludzie generalnie nie potrafią oddychać.
Oddech jest płytki, krótki, pełen stresu. Jeśli nie praktykujemy medytacji, jogi lub ćwiczeń oddechowych, to po prostu nie wiemy jak oddychać i czym jest prawidłowy oddech. A oddech to podstawa naszego życia. Oddech to życie. Więc jeśli po całych długich latach nieświadomego oddychania zaczynam oddychać dobrze i głęboko – organizm jest w szoku 🙂 Musi się do tego przyzwyczaić. Ja na początku również miałam lekkie zawroty głowy. Gdy wykonywałam tzw. „oddech ognia” na początku pojawiał się hiperwentylacja. To normalne – organizm z czasem przyzwyczaił się do takiej dawki tlenu i do dotlenienia. To wspaniałe uczucie! 🙂
Mogę tu jeszcze dodać, że ja, gdy zaczynałam moją praktykę 10 lat temu paliłam papierosy, Więc ten zatruty organizm naprawdę doznawał szoku, gdy dostarczałam mu porządną dawkę czystego tlenu. Ale również dzięki temu było mi łatwiej rzucić palenie! 🙂
Mam jeszcze jedną sugestię – taki trochę paradoks: proszę być zdyscyplinowaną (to podstawa powodzenia), ale jednocześnie łagodną dla siebie. To znaczy nie forsować oddechów, nie strać się zrobić tego siłowo, ale z wyczuciem, z sercem 🙂
A ten czas i ten nów księżyca jest bardzo wyjątkowy – właśnie teraz, podczas nowi zaczyna się nowy Solariusz. Jest to astrologiczny nowy rok – nowa energia dla nas wszystkich. To jest idealny czas na nowy początek i na nowe postanowienia, na tworzenie nowej, lepszej siebie. Warto to wykorzystać! 🙂
Trzymam kciuki i pozdrawiam ciepło! 🙂
Pani Agnieszki,
ten tekst spadł mi jak z nieba:) Od dłuższego czasu przechodzimy z mężem trudny okres. Nasza firma ledwo się trzyma. Cały czas myślimy czy ratować, czy zamykać, czy jeszcze coś innego. Toniemy w długach. Ciężki i stresujacy czas. Tym bardziej, że czuje, że co nie wymyślimy to coś staje na drodze i trzeba myśleć nad czymś innym. Starałam się myśleć pozytywnie ale brak mi już sił. I właśnie pojawił się ten tekst. Dziękuję:) Może ta metydacja mnie uspokoi i może mój wewnętrzny głos podsunie mi co robić. Duchowo to też trudny dla mnie okres. Tak jakbym powoli przestawala wierzyć ze zmianą jest możliwa:( Tak szłam do przodu i nagle wciąż nasuwają się wątpliwości, podszepty, że nie warto. Boję się tych podszeptow.
Witam. Odwiedzam Pani blog już od dłuższego czasu i napotkałam tu wiele inspirujących wpisów, które pomogły mi w życiu na chwilę przystopować i na głębszą refleksję oraz wsłuchanie się w siebie…. i co niesamowite- ostatnio w moim życiu jest dość nerwowy okres, czasami złość na pewne rzezy aż we mnie wrze … a ja trochę podświadomie zaczęłam wydłużać swoje oddechy…. Po przeczytaniu tego wpisu uświadomiłam sobie, że chwila medytacji to jest coś czego mi trzeba. Pani Agnieszko dziękuję za piękną energię, która aż bije z Pani bloga.
Pani Agnieszko, bardzo Pani dziekuje za ten wpis…
Tak bardzo potrzebuje spokoju w moim sercu…Mam 38 lat, od prawie 5 lat staramy sie z mezem o dziecko. Serce nam kilka razy juz peklo . W nocy obudzilam sie z uczuciem jak to bylo „przed”, kiedy patrzylismy optymistycznie w przszlosc, mielismy pelno planow dla naszej wymarzonej rodziny, potrafilismy sie cieszyc szczesciem innych, mielismy dobry kontakt z najblizszymi ktorzy rowniez zaczynali budowac swoje rodziny, bylismy relatywnie beztroscy. Nieplodnosc nam to wszystko zabrala i w zamian dala bol, rozczarowanie i poczucie wyobcowania. Nasze nastawienie do rodziny i najblizszych zostalo przeewaluowane do tego stopnia ze mam odczucie iz nawet ewentualne narodziny dziecka nie przywroca juz dawnych relacji.
Doszlam do etapu ze zastanawiam sie dlaczego? Nie moge uwierzyc ze taki bol zostal zeslany ot tak sobie, bez powodu i modle sie zeby udalo mi sie zrozumiec jego cel. Mam nadzieje ze medytacja spokojnego serca mi w tym pomoze i ze znajde odpowiedz.
Pozdrawiam Pania i dziekuje za ten (i inne) wpis
Witam. Jak powinno się prawidłowo oddychać? Kiedyś wyczytałam, że należy zaangażować też przeponę czyli przy wdechu najpierw powiększa nam się brzuch, potem płuca a przy wydechu brzuch maleje i na końcu zmniejszają się płuca. To prawda? Czy wystarczy oddychać tylko „pełną piersią”?
Ps. Dlaczego książka będzie tak późno, strasznie się nie mogę doczekać 🙂
Witam serdecznie Pani Agnieszko 🙂
Swego czasu medytowałam i dzisiaj za sprawą Pani wpisu (za który bardzo dziękuję! <3) postanowiłam do tego powrócić. Dzisiejszą 5 minutową sesję mam już zaliczoną 🙂
Nie wiem dlaczego, ale zawsze podczas medytacji zbiera mi się na…ziewanie 😉 Co niestety skutecznie mnie dekoncentruje. Chyba nie powinno tak być, bo w końcu mózg i organizm się bardziej dotlenia. Ewentualnie mój umysł się nudzi i dlatego zaczynam ziewać. Właśnie sobie przypomniałam co mnie zniechęciło do medytacji 😉
Konieczne jest wypuszczenie powietrza nosem? Przyzwyczaiłam się wypuszczać powietrze podczas medytacji ustami. Dzisiaj złapałam się na tym, że wypuszczam powietrze ustami choć zaczęłam nosem 🙂
Pozdrawiam i życzę pięknego dnia! 🙂
Pani Agnieszko, czy kobieta ciezarna może medytować? Jestem w piątym miejscu i zastanawiam się czy nie ma przeciwwskazan. Będę wdzięczna za odpowiedz. Pozdrawiam
Dobry wieczór,
Jak zawsze czytając nowy wpis u Ciebie, uśmiecham się, wzdycham ze spokojem, że Jesteś, prowadzisz, przypominasz i budzisz. Wiele drzemie we wszystkich, ale nie wszyscy mamy tego świadomość. To wspaniałe, że Twoja Ścieżka oświecenia, tak niezwykle wpływa na innych.
Dziękuję za to, co robisz.
Shu
Witam, będę uparta i ponawiam moje pytanie. Czy wie coś Pani więcej nt techniki oddychania, jak powinno się prawidłowo oddychać? Czy należy oddychać tylko płucami czy też razem z przeponą (czyli angażujemy w oddech brzuch).
Oczywiście przeponą. Głęboki oddech aż do przepony – oddech jogina. Pisałam o oddychaniu na tym blogu specjalny tekst 🙂
Chyba spróbuje, ostatnio żyje w ciągłym stresie. Może medytacja pozwoli mi się uspokoić. Dziękuje!
Muszę wypróbować:)
Witam, na początku chciałam podziękować za pani osobę, ponieważ jest Pani dla mnie wirtualnym mistrzem (od serca wysyłam również intencję bym takiego znalazła też w świecie rzeczywistym). Mam jednak jeden problem i bardzo prosiłabym o poradę z Pani strony. Dzień zaczynam o 5.00 (wstaję do pracy) więc nie ma opcji żebym wstała jeszcze wcześniej, w domu jestem ok. 16.00 Później obiad, domowe czynności (pranie, prasowanie, sprzątanie), czasem robię coś w kuchni (np. teraz dżem z malin, mrożę pietruszkę, kiszę kapustę), zabawa z dzieckiem, kolacja i tak o 20.30 mam czas dla siebie. W związku z tym, że wstaję wcześnie rano i chcę się wyspać kładę się spać o 21.00-21.30. Tak mało czasu a tyle chciałabym zrobić! Rytuały tybetańskie, medytacja, joga, rozwijająca lektura, śpiewanie mantr, patrzenie w płomień świecy, prowadzenie dziennika itd. A jestem przekonana, że w swojej książce przekaże nam Pani jeszcze wiele cudownych narzędzi. Jak pod względem czasu poradziła sobie z tym Pani na początku i obecnie? Ile na to Pani na przeznaczała czasu? Widzę zmiany już w małych krokach ale pragnę więcej a rozumiem też, że na taką wewnętrzną zmianę potrzeba czasu i nie można tego zrobić z doskoku tylko jak ma sobie z tym poradzić kobieta w obecnych czasach mająca pracę, dom, dziecko (mąż ze względów zawodowych nie może za dużo pomagać). Pozdrawiam gorąco.
To jest bardzo trudne zadanie, aby znaleźć w tym czas dla siebie, ale jak chcemy, to się uda 🙂 Trochę za dużo tych pomysłów – nie można zrobić wszystkiego jednego dnia i w dodatku codziennie 🙂 To znaczy: albo Rytuały, albo joga. Patrzenie w płomień świecy to JEST medytacja. Podobnie jak śpiewanie mantr. Więc robimy trochę ruchu (wystarczy 10-15 minut dziennie) + medytacja około 10-11 minut. U mnie lektura pomiędzy zajęciami, w doskoku. Książka zawsze w torbie – kolejka, poczekalnia, korek, ktoś się spóźnią na spotkanie, wtedy ja korzystam z podarowanej chwili. Wyciągam książkę lub swój dziennik i mam swój czas. To ma być przyjemność, więc bez napięcia – pisanie przez 10 minut to już bardzo dużo. Czasem przeczytane zaledwie jedno lub kilka zdań z dobrej, motywującej książki może zmienić cały dzień, a nawet… życie.
Nie musimy być we wszystkim idealne 🙂
Trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam! 🙂
Witam pani Agnieszko. Powiem ,ze to jest niesamowite ze trafiłam na pani stronę:) .Od Kiedy pamiętam mam problemy ze sobą,z odnalezieniem siebie . Mam cudowna córkę, fajnego partnera, finansowo OK.Za 3 mc kończę 40 lat,a ja ciagle biegnę i żyje w szalonym pędzie który sama sobie narzucam. Spotkał mnie ostatnio zawód w przyjaźni bardzo mnie to zabolało. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca analizowałam, zreszta cały czas analizuje,ale jak tylko jest mi zle wchodzę na pani blog i czytam,czytam,czytam. Zaczęłam medytować ( 3 min) z trudem się wyciszam ale staram się. Dziękuje.Wiele od dzieciństwa przeszłam smutku,smierć mamy i wiele innych stresów ale mam nadzieje ze jestem dzięki pani na dobrej drodze.Pojawiła się pani w moim życiu właśnie teraz kiedy już byłam u kresu, daje mi pani siłę i wierze ze odnajdę spokój,siłę i radość z każdego dnia. To chyba jakiś anioł mi podpowiedział żeby trafić na pani bloga. Zdaje się ze wiem nawet jaki. Dziękuje pani Agnieszko.dobrej nocy. Proszę pisać potrzebuje tego bardzo:))
Bardzo dziękuję! Odliczam dni do premiery książki 🙂
Dziś jest 15ty dzień mojej drogi z medytacją…co dzień o szóstej rano .Nie jest tak łatwo jakby się wydawało.Począwszy od problemów z utrzymaniem prawidłowej postawy,poprzez brak cierpliwości w siedzeniu w całkowitej ciszy i spokoju,a kończąc na ogromnej gonitwie myśli przez głowę. Te myśli właśnie są najgorsze…dziś po pięciu minutach tak nagle się rozpłakałam i to był tak żałosny płacz,że nie było mowy o dalszej medytacji,a przecież nic złego wciągu tych 5 minut nie wydarzyło się. Zamiast się wyciszyć i odprężyć,to u mnie w głowie straszny chaos.Pani Agnieszko,może taka medytacja nie jest dla każdego dobra,albo ja coś robię źle? Wiem,że właśnie prowadzi Pani warsztaty i nie będzie Pani miała możliwości,by mi odpowiedzieć teraz na te pytanie….na razie nie będę rezygnować z prób medytowania. Może ten dzisiejszy płacz,to jest jakiś przełom? Może teraz już będzie tylko lepiej?Pozdrawiam Panią Pani Agnieszko całym swoim sercem.
Płacz jest dobry. Płacz nas oczyszcza. Ja również na początku często płakałam. Czasem nadal mi się do zdarza – teraz już ze wzruszenia, błogości i wdzięczności. Ale wewnętrzny ból musi się najpierw oczyścić. Nasz umysł boi się łez, płaczu, nie rozumie co my tu w ogóle robimy (podczas medytacji). Wtedy otwiera się serce. Radzę przez to przejść i iść dalej w medytacji. Po drugiej stronie jest światło 🙂 Ciepło pozdrawiam i trzymam kciuki!!! 🙂
Dziękuję Pani Agnieszko za odpowiedź:). Cały weekend myślałam o Pani i o tych wszystkich Paniach,które miały możliwość wzięcia udziału w warsztatach.
„Ja miałam dosyć świata, który był we mnie. Miałam dosyć stresu i niepokoju, który wypełniał moje życie. Nie chciałam dalej tak żyć. Więc z determinacją praktykowałam, aby siebie uratować.” O matko, tak jakbym czytała o sobie! Bardzo dziekuję za ten wpis i za bloga, który jest skarbnicą wiedzy i ukojeniem
Witam
Pani Agnieszko wlewa Pani miod w nasze serducha. Zycze Pani wszelkich Blogoslawienstw i bardzo dziekuje za to co Pani robi. Jest Pani cudownym przykladem i natchnieniem.
Czy w trakcie medytacji moge słychać mantry ? Czy jednak powinnam sie skupić na oddechu niczym innym sobie nie przeszkadzając , choć nie czuje aby mi to w jakikolwiek sposób przeszkadzało
Można słuchać mantry lub oddechu. Warto słuchać swojego serca – ono podpowie 🙂
Pani Agnieszko jak cudownie, że trafiłam na Pani bloga!! Czasami mam wrażenie, że jak tylko na chwilę się pogubię, coś podrzuca mi pod nos jakieś dobre wskazówki, cudowne znaki… Swojego czasu nie wiedziałam nic o znakach, byłam zamknięta w jakiejś chaotycznej, dymnej rzeczywistości, w złości i pretensjach, ale gdzieś wewnętrznie czułam, że to nie ja i próbowałam się z tego wyrwać… Znajomi mówili, że się zmieniłam, że nie ma we mnie tej naturalności i światła co kiedyś… Pewnego Dnia straciłam przytomność i od tego dnia wszystko się zmieniło!! To co się ze mną działo, to co wtedy przeszłam, to jakie informacje dostałam pędząc z prędkością światła…to było cudowne!! Widziałam cały czas moje dzieci… tylko moje dzieci! Nie mówiłam o tym nikomu! Pamiętam jak mnie obudzili, byłam zła na nich… Myślałam, „Co oni ode mnie chcą, tam było tak cudownie…” Zaczęłam zgłębiać wiedzę na ten temat, czytać książki… spotykałam nagle na swojej drodze „świadomych” ludzi, którzy nie patrzyli na mnie dziwnie – oni rozumieli i dawali kolejne znaki, kolejną wiedzę. Sny , które pokazywały mi, że jeśli odnajdę spokój, dojdę do reszty… O oddechu między innymi też wiele razy słyszałam, wiele razy nogi prowadziły mnie na piękne łąki w moim mieście i tam oddychałam, obserwowałam, czułam… zaczęłam wiele rozumieć. Światło jest we mnie.. Na moim blogu, którego od roku prowadzę są inne teksty, pomieszałam to co kocham, czyli modę… i przemyślenia, sama wymyślam ubrania i przeplatam tą modę z moim osobistym postrzeganiem życia. Dostałam dużą dawkę energii od ludzi, którzy to czytają, podobno to się nazywa rozwój:) Ale ostatnio, znowu coś się wkradło i chyba dzięki Pani, właśnie to zrozumiałam! Zrozumiałam, że to należy pielęgnować cały czas!! Zwłaszcza matce dwójki dzieci… To dla nich wróciłam… Jestem im potrzebna. I wiem, że nie mogę zmarnować energii, którą ktoś, kiedyś w dużym stopniu mi oddał żeby wskazać „ważne” i uświadomić mi , że siła i wszystko inne jest we mnie. Oddech jest czymś kojącym, sprowadzającym do piękna. Warto poświęcić dla siebie trochę zegarowego czasu na medytacje 😉 Dziękuję 🙂 Będę odwiedzać :*
Pani Agnieszko, chciałabym spróbować, mam jednak problem z drożnością nosa i bez oddychania ustami czuję się „podduszona”. Brak pełnej drożności wynika z mojej choroby autoimmunologivznej … co zatem? Z przekory znając siebie pewnie i tak spróbuję, ale z tyłu głowy plącze się pytanie, czy to ma sens medytować oddychając ustami? A może może zaszkodzić? Co Pani o tym sądzi?
Witam
Ja trafiłam na Pani bloga po obejrzeniu w ostatnią niedzielę Dzień dobry TVN.
Kiedy jestem w górach medytuję tam napędzona energią ładuję moje akumulatory, które po powrocie w mig się rozładowywują. Po programie pomyślałam dlaczego by nie spróbować medytacji w domu?
Dziękuję za inspirującą podpowiedź zwłaszcza w tym momencie mojego życia myślę , że to jakiś znak
Pozdrawiam
Witam Agnieszko, zawsze Cię podziwiałam, za Twoje podejście do życia, ja w moim życiu czuję się jak w kokonie z którego nie umiem się wydostać, po śmierci mojego męża 13 lat temu jest coraz gorzej , mam cudowne wnuczęta a ja nie potrafię się nimi cieszyć, wiem że życie jest piękne , ja nie umiem wydobyć tego piękna i jest mi smutno. Proszę , poradz mi jak mam wyjść z kokonu. pozdrawiam.
Pani Agnieszko,
Napiszę tylko kilka słów… Kiedy słuchałam Panią w „Dzień Dobry TVN” to tak jakbym słyszała siebie…tak to poruszyło moje emocje, że łzy same leciały po policzkach… Bardzo się identyfikowałam z tym co Pani mówiła. Mam wspaniałego męża, cudownego synka… A jednak wiem, że nie żyję tak jak sama bym chciała… Taki wewnętrzny spokój odzyskuję podczas wyjazdów – w góry, nad morze – kiedy mogę posłuchać siebie. Wtedy żyję jakby wolniej, spokojniej… Pozdrawiam ciepło…
Witam Pani Agnieszko
Czytam Pani bloga z zachłannością od kilku tygodni…zawsze czułam, że jestem „wyrwana” z przyrody, naturalnego otoczenia. Kocham prace w moim ogrodzie, a czasem nic nierobienie w nim, tylko patrzenie jak słońce zachodzi za drzewami, wsłuchiwanie się w śpiew w ptaków, szum wiatru z kubkiem herbaty w dłoniach. Brakuje mi tego kiedy przychodzi jesień, chociaż uwielbiam tą porę roku za jej kolory, mgły, sarny błąkające się blisko domu w poszukiwaniu jedzenia i wydarzenia w moim życiu ( pierwszy pocałunek z mężem, przysięga bycia razem… ). A tu temat medytacji, oddychania, śpiewania też w ciszy, samotności. Spróbowałam wczoraj medytacji serca…3 minuty to za mało ! Stoper wyrwał mnie z wsłuchiwania się w siebie. Dzisiaj chcę więcej. Mam nadzieję że wszystko wykonałam poprawnie. Chodzę na jogę i na ćwiczenia – zdrowy kręgosłup od 2 lat, więc oddechy chyba były prawidłowe. Dzisiaj zrobię pastę z kurkumy i Złote Mleko. Mam nadzieję przekonać moich mężczyzn …..jak nie teraz to przy najbliższej infekcji ( co nie oznacza, że na nią czekam, bo nie jest mile widziana nigdy w naszym domu). Wtedy zawsze moi chłopcy oddają się w moje ręce – sok z aronii, malin, czosnek, miód, ciepła kołderka….nie było antybiotyków w naszym domu jak sięgnę pamięcią od 10, może 15 lat. W każdym razie wypróbuję profilaktycznie pastę ( lubią kurkumę :), a mleko „na sobie” jeżeli się nie skuszą. Pozdrawiam. Ps. Dzisiaj wybieram się po Pani książkę….po optymizm, wyciszenie, spokój duszy, którym chcę zarazić moich bliskich, dom, ogród…i dalej, dalej
Witam.
Właśnie rozpoczęłam przygodę z medytacjami. Mam jednak pytanie co do samego oddychania. Powinnam to robić płucami czy brzuchem? Słyszałam różne opinie, a w poście nie jest to opisane. Pozdrawiam serdecznie i dziękuje za tego bloga 😉
Prawidłowy oddech powinien docierać aż do przepony 🙂
Pani Agnieszko, uwielbiam Pani książki, i wiele wnoszą w moje życie. Ostatnio nabytą „Pełnia życia” czytałam przez Święta 🙂 Zapisałam się na jogę, śpiewam mantry – niektóre, zaczęłam medytować, ale cały czas nie do końca rozumiem i nie bardzo mogę pojąć jak można pogodzić śpiewanie niektórych mantr np. OM GUM GANAPATAYEI NAMAH i OM NAMAH SHIVAYA – gdzie ewidentnie słowami kłaniamy się przed obcym bóstwem – z wiarą w Chrystusa, w Boga , z chrześcijaństwem? Czy Pani te dwie sprawy jakoś godzi? bo według mnie tego się pogodzić nie da, jest to bałwochwalstwo i wykroczenie przeciwko 1 przykazaniu, jakby na to nie patrzeć i jakby tego nie tłumaczyć . Nie chodzi mi o wszystkie mantry, bo niektóre mają teksty uniwersalne ale o te gdzie „kłaniam się przed Geneśą czy Sziwą . . . Czytałam Pani wyjaśnienie , że to można pogodzić i wielu przypadkach się zgadzam, ale w przypadku niektórych konkretnych mantr nie ma takiej możliwości po prostu. Chciałabym poznać Pani zdanie na ten temat, bo wiem , że Pani „szefem” jest Chrystus 🙂 i że wierzy Pani w Boga. Jestem osobą otwartą na nowe i na rozwój duchowy, spotkałam mnichów spierających medytację, ale niektóre miejsca są dla mnie trudne do przeskoczenia . . . Jedyne co mi przychodzi do głowy to po prostu niektórych mantr nie śpiewać, choć chyba będzie to trudne na zajęciach z jogi . . . Jak Pani sobie to ułożyła w całość, spójną?
Ja akurat mantr, które Pani wymieniła nie śpiewam.
Dla mnie sprawa jest prosta – Bóg jest tylko jeden.
Tylko jeden.
I jeśli to prawdziwie mamy w sercu, nie ma żadnych obaw przed „bałwochwalstwem”. Dla wyznawców innych religii to my możemy być „bałwochwalcami”.
To nas nie łączy – to nas dzieli. Religie nas dzielą. Nie tego pragnie dla nas Bóg.
Bóg pragnie, byśmy wszyscy się kochali.
Więc ja kocham ludzi wszystkich religii, wszystkich kolorów skóry – kocham ich tak jak Jezus uczy mnie, aby ich kochać.
Jezus nie mówił, że chrześcijanie są lepsi od innych – to właśnie tego narcyzmu religijnego i podziałów na ludzi lepszych i gorszych (ze względu na wyznanie) należy się obawiać.
Jeśli szczerze kochamy Boga, dla niego nie ma znaczenia jakim słowem Go nazywamy.
Jeśli w naszym sercu jest PRAWDZIWA wiara, to nie ma obaw – wszystko jest proste. Bóg jest jeden 🙂
Pani Agnieszko, na youtubie jest mnóstwo filmów, rozmów poświęconym jodze i negatywnej opinii na jej temat, m.in. ,że podczas ćwiczeń nieświadomie możemy otworzyć się na działanie złych duchów. To samo ostatnio usłyszałam od mojej przyjaciółki. Przeczytałam Pani ostatnią książkę „Pełnię życia” i jest rozdział poświęcony jodze. Odczytałam w niej informację,że joga nie wyrządza krzywdy nikomu to dlaczego ma być uważana za zło (nie wiem czy czegoś nie przekręciłam). Za jogę się zabrałam, gdyż od kilku lat żyje w permanentnym stresie-ma to związek z moimi problemami zdrowotnymi,a co za tym idzie problemami z zajściem w ciążę. Bardzo podobają mi się ćwiczenia oddechowe, powitanie Słońca. Ćwiczę,aby umieć radzić sobie ze stresem, złapać dystans oczywiście mając nadzieję,że uda mi się zostać matką. Przyznam szczerze, że przykro mi się zrobiło jak spotkałam się ze sprzeciwem wobec jogi. Naprawdę miałam nadzieje i nadal mam,że to jest jakaś forma terapii zwłaszcza w obliczu bolesnych problemów, na które nie mamy wpływu. Pani Agnieszko, jest Pani dla mnie inspiracją. Pełnię Życia pochłonęłam w tzw. moment. Dziękuję za Pani książkę. Teraz zamierzam przeczytać Pełnię szczęścia.
Pani Paulino, ja ze swojej strony na temat jogi napisałam wszystko co miałam do napisania zgodnie z moim sercem i prawdą.
Każdy ma prawo do własnych opinii – ale właśnie, niech będą WŁASNE. Dlaczego zamiast ufać własnemu sercu i wołaniu duszy buduje Pani obraz świata no opinii innych osób.
I czy te osoby są naprawdę dla Pani autorytetami i wzorami dobrego, szczęśliwego życia?
Setki tysięcy ludzi na świecie praktykuje obecnie jogę – czy są to osoby „nawiedzone” przez złe moce? Gwarantuję, że jest dokładnie odwrotnie.
Ja znam dziesiątki przykładów wspaniałych osób, które praktykują jogę i są dla mnie wzorem – kreatywności, zdrowia, szczęścia, harmonii czy prosperity (Sting, Donna Karen, modelka Giselle, nauczyciel jogi Iyengar.
Proszę wybierać- strach czy miłość, harmonia czy chaos. Jeśli chce Pani wyjść z cierpienia, które Pani towarzyszy, potrzebuje Pani skutecznych narzędzi – joga je posiada.
Na świecie, w krajach „cywilizowanych” jest częścią terapii uzależnień, depresji, napadów lekowych. Joga to nie izoteryka, ale nauka – doskonale zbadana, z udowodnionym działaniem.
Życie jest sztuką wyboru. Co Pani wybiera?
Serdecznie pozdrawiam 🙂
Dziękuję za odniesienie się Pani do mojego komentarza. Tak jak u Pani wyczytałam w książce joga nie wyrządza krzywdy,dlaczego ma być źle odbierana?! Ale nie powinno mnie dziwić,że …i tu już nie chcę się zapędzać w kwestie naszej wiary (jak wiadomo to jest bardzo wrażliwy temat) ,ale mam wrażenie ,że niektóre środowiska, które wydawałoby się,że mogłyby być wsparciem i opoką dla innych, są bardzo „uparte” i nietolerancyjne. Oj… chyba się zapędziłam 🙂 Wracając do tematu, owszem,jakoś nie zauważyłam,aby osoby praktykujące jogę zachowywały się irracjonalnie,ale przykro mi było kiedy spotkałam się z negatywną odezwą mojej przyjaciółki. Nie miałam ochoty dalej kontynuować z nią tego tematu. W zasadzie dzieli nas olbrzymia przepaść światopoglądowa. Na szczęście jest Pani i milion innych osób, które wysyłają pozytywną energię i są inspiracją dla innych. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Witam ? jestem pod wielkim wrażeniem Pani przemiany, aż dziwię się, że tak można . Jakiś czas temu natknęłam się na Pani blog, czytałam na temat płukania ust olejem . Od poniedziałku czytam „Pełnię życia” i aż zazdroszczę tej przemiany, ale tak pozytywnie? Ja cały czas szukam siebie, czuję, że ciągle mi czegos brakuje. Mam 34 lata , jestem w 3 letnim związku no i czegos mi w nim brakuje, mam wrażenie ze nie jesteśmy dopasowni,nie mamy tematów do rozmów i duzo by jeszcze wymieniać. Od kilku tygodni zastanawiam się nad rozstaniem, ale jakoś nie potrafię podjąć tej decyzji, chyba się boję, że zostanę sama, bo niestety swoje latka już mam. Wiem też, mój partner będzie dobrym mężem, ojcem , ale czy to wystarczy? Te myśli powoli mnie wykańczają, czytajac książkę też chccialbym zmienić swoje życie, ale nie wiem czy mam na to sile i odwagę….ehhh ciężko
Dobry Wieczór,
Od jakiegoś czasu czytam Pani bloga – w szczególności o medytacjach, mantrach, rodzajach jogi itd – i ciężko mi zacząć to wszystko praktykować. Nie mam możliwości zapisać się na zajęcia, aby ktoś pokazał, nauczył mnie medytować- oddychać, jak ćwiczyć, przede wszystkim, która joga była by na początek najbardziej odpowiednia dla mnie, ponieważ mój mąż jest o mnie bardzo zazdrosny i wszędzie i we wszystkim widzi zdradę i uważa, ze tego wszystkiego mogę nauczyć się sama w domu..dlatego tez Pani Agnieszko ośmieliłam się napisać wlasnie do Pani z prośba o pomoc w moich początkach 🙂 Od czego powinnam zacząć, czego powinnam się nauczyć itp.
Pozdrawiam serdecznie
Witam ,czy medytacje spokojnego serca można wykonywać podczas ciąży? Pozdrawiam serdecznie
Mam też pytanie , jak długo można ćwiczyć? Jedynie przez okres 40 dni, czy może być to praktyka na całe życie?
Dziękuję za to , że Pani Jest ?
Dziś rozpoczne swą wędrówkę poprzez medytację.
Po raz pierwszy! Czuję, że powinnam to zrobić!
Mój wewnętrzny głos coraz bardziej się tego domaga! Umysł dosłownie mówi Po co ci to?
Wnętrze jednak nie daje za wygraną ?
Bardzo pragnę dotrzeć do Pana Jana z powodu mojego chorego syna! Skoro lekarz napisał Brak światła w przewodzie żółciowym wspólnym , to nie mam najmniejszych wątpliwości , że bioenergoterapeuta będzie właściwą drogą!
Serdecznie pozdrawiam.
Małgosia ?
Agnieszko! Bardzo dziękuję za Twoje serce, którym tak hojnie się dzielisz. Piszesz z taką miłością, że chce się chcieć.
Bardzo spodobała mi się ta medytacja. O 3 lat medytuję rano vipassanę z różnym skutkiem. Tzn. zawsze skutek jest jak się medytuje codziennie. W okresach kiedy tak robiłam czułam ogromne plusy w moim codziennym życiu. Nie mogłam się doczekać poranków. Wiem, że medytacja i joga to coś dla mnie. Jedyny czas, kiedy mogę to robić to wczesne poranki, zanim moi 3 synkowie się obudzą. Potrafię to robić do czasu jak nie zbliża się czas menstruacji. Wtedy przestaję ćwiczyć, medytować, czuję się gorzej i wstaję później. Wypadam z rytmu, rozleniwiam się. I po menstruacji już mi bardzo trudno zacząć od nowa. Ostatnio mam coraz dłuższe przerwy, na czym cierpi jakość moich dni. Widzisz, wiem o tym, a mimo tego nie potrafię się zmobilizować. Jak Ty sobie radzisz z tym czasem czy każdym czasem kiedy jesteśmy słabsi, chorzy? Mogłabyś mi coś poradzić? Traktuję to jako wyzwanie i wiem, że uda mi się to przeskoczyć, ale przeczytałam ten post i od razu pomyślałam o Tobie, że możesz mi w tym pomóc.
Pania Agnieszko ,mam 50 lat ,od dawna bylam Pania oczarowana ,na poczatku urodu a teraz madroscia ,,,od niedawna zaczelam interesowac sie rozwojem osobistym i jakikolwiek wyraz nie wpisze do wyszukiwarki ,odpowiedz jest u Agnieszki Maciag <3 .Jest Pania niesamowita osoba ,powoli bede pracowac nad soba i jestem wdzieczna za czasy w ktorych moge zyc .xxx
Pani Agnieszko,
Medytuję i ćwiczę joge już od ok. 2 miesięcy, jednocześnie od 2,5 miesiąca lecze się na depresję/lęki. Czuje, ze medytacja mi bardzo pomaga. Jednak zdarzają się dni, ze mam straszne spadki nastroju i płacze. Czy to kwestia oczyszczania się? Wierze, ze naturalny proces zdrowienia nie odbywa się nagle i ze naturalne są lepsze i gorsze momenty (tak tez uświadamia mnie moja psychoterapeutka, która stwierdziła, ze jestem jak huśtawka i pociag, które musza sie stopniowo zatrzymywać, bo to naturalna kolej rzeczy). Proszę mi powiedzieć, jak było w Pani przypadku?
Droga Agnieszko,
mam do Ciebie ogromna prośbe o podanie kontaktu do Pana Jana bioenergoterepeuty, o którym piszesz w Pełni Szczęścia.
Mam chorą mamę, która bardzo cierpi – wrzód żołądka w połączeniu z nowotworowymi zmianami.
Mama zaczęłą naturalne leczenie, obydwie czujemy jednak, że to jest spowodowane emocjami. Mocno czuję, że Pan Jan pomoże.
Będę Ci bardzo wdzięczna za kontakt.
Pozdrawiam ciepło,
Monika
Dzien dobry Agnieszko,
dziękuję za medytację. Mam chyba taki sam przełomowy moment w życiu jak Ty przed kilkoma laty.
Mam problem ze snem ( budzę się ok 4ej) i postanowiłam coś z tym zrobić no i.. jestem po pierwszych 3ech minutach:)
Mam duże problemy z radzeniem sobie ze stresem – reaguję jak gąbka.. Jakieś wskazówki jak mogę się to zmienić? Wszystko wchodzi mi w ciało co rezultuje przeróżnymi problemami od głowy przez kręgosłup do jelit. Nie wspomnę o moim rozhustaniu emocjonalnym..
Pozdrawiam Cię serdecznie i przesyłam dobrą energię:)
Ania
Witam
Czy ta medytacja jest tylko dla kobiet?
Nie, ta medytacja jest dla wszystkich! 🙂
Dzień dobry wszyskim,
dzisiaj jest za mną pierwsza próba Medytacji Spokojnego Serca. Nie jest wcale łatwo…niesamowity bol pleców , uczucie spięcia całych pleców na początku , potem uczucie galaretowatości . Dzisiaj tylko kilka minut skupienia na oddechu . Brakowało mi tchu … ale chcę i bedę probować. W zeszycie zapisałam dzień pierwszy i uczucia towarzyszące. Mam nadzięje że odnajdę spokój ktorego szukam. Chcę poczuć w sobie spokoj i siłę. Chcę odnaleźć się w tym chaosie….
Pani słowa do mnie bardzo trafiają . Dziękuję Bogu że trafiłam na pani jedną ksiązkę , ktora pokierowała mnie tutaj ☺ a książki bardzo chciałabym mieć wszystkie . I z czasem bedę miała. I jestem przekonana że nie raz bedę do nich wracać. Do tych dobrych,cudownych drogowskazów.
Pozdrawiam ?
Super! Ja zaczynam od dziś medytacje i joge 🙂 malymi kroczkami. Pani Agnieszko co poleca Pani na zdrowy kregoslup przy pracy siedzacej za biurkiem komputera ?
Zaczynam!
Witam serdecznie , jaka jest różnica między tą medytacja a świadomym oddechem ? Czy to nie jest to samo ?
Ja po tygodniu tej medytacji , zacząłem automatycznie skupiać się na oddechu i gdy przychodzily jakieś negatywne myśli to nie angażowałem się w nie , tylko nie wiem czy to o to chodzi dokładnie, czy może we wszystkie myśli ,lepiej się nie angażować ? 🙂
Pozdrawiam
Swoją przygodę z medytacją zaczęłam po przeczytaniu książki „Medytacja dla sceptyków”. Byłam sceptykiem:) Teraz, krok po kroku, idąc za wskazówkami autora, udaje mi się. Wyczytałam również, że mogę za pomocą medytacji zapobiegać stresowi. Zobaczymy 🙂
Pani Agnieszko jak bardzo się cieszę że trafiłam na Pani blog. Poza tym przeczytałam jedną z Pani książek „Pełnia życia” i jest moim drogowskazem i ogromną chęcią aby zmienić swoje życie na lepsze.
Mam pytanie odnośnie medytacji czy podczas kredytowania można słuchać jednej z mantr które Pani poleca ?
Dziękuję za wartościowy artykuł 🙂
Witam, Czy komuś udało sie dotrzeć do Pana Jana? Czy jest może jakaś szansa na otrzymanie kontaktu ?
Jestem wdzięczna,
Pozdrawiam,
Medytacja spokojnego serca… chyba znalazłam właśnie coś dla siebie. Coś ostatnio nie mogę znaleźć motywacji na medytację, a czuję w głębi siebie, że mi to pomoże. No cóż… idę spróbować jej teraz!
Spokojne serce to coś czego potrzebuję teraz najmocniej… Pozdrawiam najmocniej
Powodzenia!!! :))))
Ja od siebie polecam medytację Vipassana 🙂
koniecznie nauczaną poprze 10 dniowy kurs, np u nas w Polsce – Dhamma Pallava
5 lat temu miałem swój pierwszy kurs, od tego czasu moje życie się zmieniło i cały czas zmienia,
otworzenie się na sygnały ciała na dotąd niedostępnym poziomie 🙂
Polecam i pozdrawiam