Z całą pewnością prawdziwy sukces to kochająca się, zdrowa rodzina i poczucie wewnętrznej harmonii, spójności, sensu i zgody ze światem. Bardzo ważne w tym jest realizowanie własnego powołania, misji z jaką przyszliśmy na ten świat. Podążanie ze głosem swojego serca zwykle nie jest łatwe i wymaga nie tylko odwagi i hartu ducha, ale również mnóstwa samodyscypliny, pokonania swoich leków, słabości i wad.
Czy istnieje idealna recepta na to, jak odnieść sukces? Nauczyciele rozwoju osobistego podkreślają, że możemy i powinniśmy uczyć się do ludzi, którym się udało. Skoro oni potrafili tego dokonać, to my również możemy :).
Postanowiłam zebrać kilka kluczowych nawyków, o których często opowiadają ludzie sukcesu (z różnych dziedzin). Watro pamiętać zdanie genialnego Erica Fromma, które stało się moim życiowym mottem:
„Szczęście nie jest działem przypadku, ani darem bogów.
Szczęście to jest coś, co każdy musi wypracować dla samego siebie”.
Nie możemy czekać, aż nasze marzenia w cudowny sposób same się spełnią – największą radość sprawiają nam wtedy, gdy sami na nie zapracujemy, pokonując po drodze swoje wady, ograniczenia, słabości, i wychodząc po za strefę komfortu, o czym pisałam w tym wpisie.
Każdy z nas ma swoją legendę, powołanie i misję, z którą przyszedł na ten świat, a także wyjątkowe dary i unikalne talenty. Co może nam pomóc je wykorzystać? Jakimi zasadami i codziennymi nawykami kierowali się ludzie, którzy mieli odwagę i siłę, by podążyć za własną legendą i odnieśli sukces?
1. Podążanie za własnym sercem.
Zapewne znasz już to ćwiczenie: „wyobraź sobie, że to jest ostatni dzień twojego życia”. Co w tym ostatnim dniu jest najważniejsze? Czemu warto się poświęcić? Pytanie to każdego ranka zadawał sobie Steve Jobs: „gdyby dzisiaj był ostatni dzień mojego życia, to co chciałbym zrobić, jak mógłbym go wykorzystać?”
Dlaczego to pytanie było dla niego takie ważne? Ponieważ pozbawiało go lęku. Wobec ostateczności pozostaje już tylko słuchanie głosu swojego serca. W pędzącym świecie pełnym opinii, informacji i ocen łatwo się zagubić. Słuchanie swojego serca pomaga jasno określić priorytety. Co jest naprawdę ważne, a czym nie warto zawracać sobie głowy. Uświadamia nam, że nie możemy marnować cennego czasu. A przede wszystkim uwalnia nas od zewnętrznych oczekiwań, dumy/ego i strachu. W obliczu śmierci to wszystko jest bez znaczenia i liczy się tylko nasza wewnętrzna Prawda. Jeśli ktoś kiedykolwiek miał poczucie, że stracił już wszystko, wtedy przestawał się bać. Cóż można jeszcze stracić? Już nic. Wtedy zaczyna się wielka przemiana, podążanie za swoją legendą, wewnętrznym powołaniem i życiową misją. Każdy z nas ją ma. Jesteśmy tutaj nie bez powodu. Podążanie za głosem serca wymaga jednak determinacji i odwagi.
2. Codzienne czytanie.
W języku angielskim jest takie powiedzenie: „Leaders are readers”. Jest to gra słów, która oznacza „liderzy są czytelnikami”. To ważne. Najmądrzejsi, najbardziej wpływowi ludzie świata podkreślają wagę czytania, które ich rozwija. Poszerza nie tylko wiedzę, ale również horyzonty myślowe. Jednym z takich mistrzów czytania jest Waren Buffett, jeden z największych na świecie inwestorów giełdowych, przedsiębiorca i filantrop. Nazywany „Mędrcem z Omaha”, znany jest z wierności zasadom inwestowania w wartość (value investing) oraz oszczędności i skromności w życiu osobistym, pomimo posiadanej fortuny. Słynie również ze swojej filantropii (zamierza przekazać 99 procent swojego majątku na cele charytatywne). Od samego początku swojej kariery stosuje zasady z książki Benjamina Grahama „Inteligentny inwestor”. Nie odstąpił od nich nigdy w całej swej karierze, która trwa już ponad 50 lat.
Pytany o klucz do swojego sukcesu Buffet twierdzi, że jest nim m.in. codzienne czytanie. Z książek dowiedział się jak osiągnąć sukces. Twierdzi, że około 80% jego dziennej aktywności zajmuje właśnie czytanie. Wiedzę porównuje do inwestowania – uważa, że czytanie jest to najlepiej zainwestowany czas. Jego zdaniem przynosi największe dywidendy i odsetki. Podobno potrafi przeczytać nawet 500 stron dziennie… Uważa, że dzięki temu myśli bardzo szeroko, co pozwala mu na osiąganie wielkich sukcesów.
3. Wczesne wstawanie.
Czytając biografie najwybitniejszych ludzi świata nie sposób nie zauważyć, że niemal wszyscy byli lub są „rannymi ptaszkami”. Wielu ludzi sukcesu podkreśla, że jest to jedna z głównych zasad, które należy wprowadzić w życie, aby osiągnąć swoje cele (o wczesnym wstawaniu pisałam tutaj). Stare powiedzenie mówi „kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje”. Swojemu szczęściu trzeba pomóc, a w zasadzie zapracować sobie na nie. 🙂 Poranne wstawanie jest więc codziennym nawykiem tych, którzy są skuteczni w swoich działaniach i donoszą sukcesy.
Podobną zasadą kierował się min. Winston Churchill. Mawiał nawet, że wczesne wstawanie jest trampoliną do sukcesu. Do godziny 11:00 podejmował wszystkie najważniejsze decyzje.
Pani Agnieszko,
Z przyjemnością czytam Pani bloga. Każdy Pani wpis jest mądry i pełen harmonii. Inspiruje mnie Pani do pracy nad sobą. Gratuluje!
Pozdrawiam serdecznie
Jola
Dziękuj serdecznie i ja również ciepło pozdrawiam! 🙂
Najbardziej pasuje do mnie to stwierdzenie „Naszym celem i powołaniem, naszą misją życiową jako kobiet może być praca zawodowa, ale może nią być również dobre wychowanie dzieci. Przekazanie im cennych wartości, wiary, wpojenie w nie pięknych cech – to piękne zadanie. Wysłanie w świat wspaniałych, wartościowych i szczęśliwych ludzi to wspaniałe powołanie. A prowadzenie domu może stać się dziełem sztuki :).” Zrezygnowałam z pracy na etacie, aby poświęcić czas rodzinie i sobie. pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ten wpis…
Monika, a co będzie kiedy wychowasz dzieci??
Nie neguję Twojej postawy bo sama teraz tak funkcjonuje,
ale ostatnio uderzyły we mnie jak tsunami dwie historie i naprawde nie wiem co dalej….
Jedna blisko u mnie w rodzinie, kobieta,która poświęciła życie dzieciom i rodzinnemu interesowi, dziś jest 50+ i pracuje fizycznie……bez wchodzenia w szczegóły – mąż ją zostawił,klasycznie dla młodszej, dzieci wyfruneły w świat – wykształcone, zadbane….. A ona dziś – sfrustrowana,smutna…ja nie za bardzo wiem jak z nią rozmawiać,jak w końcu odbierze telefon,nie wiem gdzie szukać dla niej rozwiązania.
Druga historia – kobieta, świetnie wykształcona, z doktoratem, wykładała na uczelni,zrezygnowała z kariery dla prowadzenia domu,bo mąż prowadził prywatny biznes, spedziła w nim 20lat, urodziła 3 dzieci…
Biznes męża splajtował a on w wyniku tego rozchorował się, nie było wyjścia, Kobieta musiała pójść do jakiejkolwiek pracy, sprząta dziś w bogatej dzielnicy. Dzieci również wyfruneły w świat, nie rozumieją dlaczego mama zrobiła się upierdliwa i zgaszona….
No i ??
Smutne te historie. Jestem zdania, że każdy sam odpowiada za swoje wybory życiowe, nawet jeśli te kobiety czują się wypalone, niepotrzebne i opuszczone to nie bez celu wydarzyły się te, a nie inne wydarzenia w ich życiu. Każda z nas przeżywa swoje własne życiowe turbulencje, z których powinnyśmy wyciągać lekcje – nieważne, czy mamy 30 czy 50 lat, nigdy nie jest za późno na zmianę oraz na odniesienie sukcesu. Problem w tym, że boimy się ryzykować, bo w naszych domach rodzinnych nam, małym dziewczynkom, od pokoleń wmawia się, że na coś jesteśmy za słabe, lub „dziewczynkom nie wypada”.
Myślę, że najważniejsza w życiu kobiety jest wiara w siebie i odwaga, by podjąć się ryzyka. Kobiety, o których piszesz, mimo, że nie znam ich – wydają mi się bardzo silne, bo już samym sukcesem jest to, że stworzyły rodzinę, wychowały dzieci, a teraz powinny znaleźć w sobie siłę i dostać uznanie od bliskich, by skończyć z myśleniem, że „poświęciły się dla innych”, a zacząć postrzegać swoje dotychczasowe życie jako ogromny sukces, motywując się przy tym do dalszego działania!
no i ??? rozumiem, że to źle, że tak się wkręciły w dom; gdyby pracowały, to byłoby lepiej? nie sądzę, zapewne od lat siedzi w nich bunt i niezadowolenie z obranej drogi; frustracja rodzi się u każdego kto jest niezadowolony z życia…. a emeryci?, idąc na emeryturę bardzo często popadają w odrętwienie, pomimo rodziny wokół, sprawnego męża, żony; nie w tym tkwi problem, że ktoś stwarza świat tylko w domu, problemem jest to, że nie jest to jego pomysł na życie.
Trochę zastanawiałam się czy Ci coś odpisać,bo niemalże codziennie zastanawiam sie czy reagować na podobne komentarze pod moim adresem. Wiele lat pracowalam robiąc tzw. karierę naukową,gdy w końcu odważyłam się pomyslec o dziecku ludzie,których mialam za przyjaciół przywlaszczyli sobie wyniki mojej pracy i opublikowali je jako swoje. Takich przykladow moglabym podawać wiele, ale tez wiele kobiet z różnych banzy codziennie spotyka sie z niesprawiedliwoscia, krzywdą. Chce tylko powiedzieć,ze kiedyś rozmyślanie o tym niszczyloby mnie tygodniami. A dzisiaj wiem,że musze sie zdystansować i szukać rozwiązania.Ale tego i wielu innych rzeczy nauczylam przy moim dziecku, dzieki mojemu dziecku.Nie pracuje juz trzy lata,ale nie z powodu nadopiekuńczości czy lenistwa. Nigdy wcześniej nie zrobilam tak wiele dla siebie,bo jestem zdania,że nie mozna wychowywać dziecka nie pracując nad sobą,nie robiąc porządku w swojej głowie.Nie wychowuje dziecka dla siebie ,ale dla świata, chce zeby kiedyś wyfrunelo wolne i szczesliwe.Moze te kobiety powinny na nowo poszukac swojej drogi i znowu „podążać za swoim sercem” Ja chwil spędzonych z moim dzieciom nie zamienię nawet na Nobla
A to do Agi – naszym najgorszym doradcą jest strach. To, co przydarzyło się innym ludziom, wcale nie musi przytrafić się nam 🙂
Ja również bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Jeśli spełniła się w życiu, tzn. wychowała dobrze dzieci, to ta praca zawodowa taka a nie inna nie ma dla niej znaczenia. Są w życiu priorytety. Jeśli poświęciła swoją karierę na siłę, by wychować dzieci, choć tego nie „czuła”, to mogła być skonsternowana. I nie można rozpatrywać żadnej historii tak jak ją usłyszeliśmy, bo z każdą historią się coś wiąże – jakieś przeżycia, uczucia, myśli, których my nie znamy. Myślę, że NAJWAŻNIEJSZE TO ROBIĆ TAK, ŻEBY ZA 10 LAT TEGO NIE ŻAŁOWAĆ 🙂
Pani Agnieszko , jak zaufac sobie, swojemu sercu? I pamietac o tym. Czasem trudno jest byc wytrwalym.. Piekny wpis, a jak Pani zaczynala na drodze do swojego prawdziwego ja? Mi czasem trudno w tym swiecie gdzie wszystko tak szybko mija. Jest poniedzialek juz zaraz bedzie weekend itd. Trudno sercu, duszy nadazyc:) bardzo lubie Pani bloga:) bije z niego czysta energia .
Ja na początku zrobiłam sobie bilans – co mi kradnie czas, gdzie mi ucieka, z czego mogę zrezygnować, żeby mieć chociaż chwilę dla siebie. Np. zupełnie przestałam oglądać telewizję, tylko raz na jakiś czas film, który jest wart zobaczenia (wbrew pozorom bardzo mało jest takich filmów). Nie tracić czasu i energii na ocenianie innych ludzi, na mówienie lub rozmyślanie o nich, na zamartwianie się itd. oraz na inne aktywności, które kradną mój czas i energię. Zaczęłam bardzo wcześnie wstawać (4:30 lub 5:00) rano, żeby przez chwilę przynajmniej pobyć ze sobą, żeby w całym hałasie i chaosie świata móc w ogóle usłyszeć swoje serce. Mieć czas na modlitwę – to takie ważne! Bardzo mi pomagało i pomaga poranne pisanie (pisałam o tym na blogu). Wystarczy zaledwie 10 minut. Jeśli naprawdę się chce, to zamiast narzekać i stawiać się w pozycji ofiary, można się zorganizować – pomimo opieki nad dziećmi, prowadzeniem domu, pracy zawodowej i opieki nad rodzicami. Ja mam mnóstwo obowiązków, ale nie tracę cennego czasu i energii tam, gdzie nie muszę. Cenię każą chwilę. Świadomość i samodyscyplina 🙂
Pozdrawiam ciepło i życzę wielu pozytywnych wrażeń.
Jeśli wyruszymy w tę podróż, to cały wszechświat nas w tym wspiera! 🙂
Pani Agnieszko,
Gratuluje mądrości i erudycji. Tekst brzmi niczym manifest dla Kobiet. Bardzo dziękuje za inspirację i czekam na kolejne.
Serdeczności,
Łucja
Dziękuję serdecznie! Nadal mam jednak poczucie, że nic nie wiem i ciągle się uczę. Ale to chyba dobrze! 🙂
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, mam nadzieję, że Pani blog zostanie blogiem roku. Tyle ciepła, mądrości i inspiracji do tego żeby się chciało w jednym miejscu. Jestem mamą trójki dzieci, z których najmłodsze ma zaledwie rok. Ze starszymi dziećmi spędzałam dużo czasu w domu, nie pracowałam zawodowo. To jakimi są cudnymi dziećmi to właśnie efekt pracy, którą starałam się wykonywać jak najlepiej. Przy trzecim dziecku zatęskniłam za pracą zawodową i mąż został na urlopie tacierzyńskim. Jestem naprawdę szczęśliwa gdy wracam do domu, choć bywają chwile, że tęsknie za rutyną dnia wyznaczoną godzinami snu dzidziusia :-). Serdeczności.
Przechodzimy w życiu różne etapy – tak jak w naturze pory roku. Czasem wydajemy owoce, dbamy o nie, czasem wycofujemy się z aktywności świata… Dobrze jest z tym płynąć i słuchać siebie. I cudownie jest mieć w tym jeszcze wsparcie partnera.
Bardzo ciepło pozdrawiam Panią i całą rodzinę! 🙂
Pani Agnieszko wspaniały, wspierający wpis. Wierzę, że rozbudzi wiele serc do: wiary w siebie, działania, rozwoju i radości.
Ja ostatnio przeczytałam, że cel jest skutkiem ubocznym rozwoju oraz wewnętrznej radości – ładnie, prawda?
Ze swojej strony chciałabym dodać, aby nie utożsamiać się z opiniami innych ludzi i nie bać się bezgranicznie zaufać światu. Wypróbowałam to na sobie i naprawdę – WARTO!
PS. W piecu rośnie chlebek joginów z Pani książki. Cudnie pachnie 🙂
Serdeczności
Ewa
Też mi się podoba o tym celu!
Bezgraniczna wiara, wiara wbrew logice , zaufanie- to jest wielka, niesamowita siała sprawcza!
Genialne uczucie! Wolność i radość. Można, a nawet trzeba nad tym pracować. Warto!
Dziękuję i pozdrawiam bardzo ciepło! 🙂
Pani Agnieszko
Czytając wpis pierwsze co rzuciło mi się w oczy, że ci geniusze ( co również nie umknęło Pani uwadze:-)) to mężczyzni. Ich budzi o 4.00 budzik nie dzieci, tworzą do jednastej a nie przewijają, karmią, odrabiają lekcje itd, itd. Można im pozazdrościć albo nam pogratulować, że mając to wszystko na głowie jeszcze mamy ochotę i siłę dbać o siebie, tworzyć, pracować nad sobą. Aż miło pomyśleć ile by było Wielkich Kobiet gdyby za nimi stali tacy mądrzy mężczyźni….
Pani jest dla mnie, i nie minę się z prawdą, jeśli napiszę, że jeszcze dla wielu innych kobiet doskonałym przykładem, że można, że trzeba, że nie można się usprawiedliwiać, bo dzieci, bo dom , bo praca….
I pomimo tego, że nie raz nie mam siły, chce spać przez tydzień, a nie pracować nad sobą dziękuje Pani za ten wpis,
Bo on mnie motywuje, pokazuje, że jesteśmy silniejsze i mądrzejsze, bardziej wytrwałe, dzielniejsze od naszych cudownych połówek, że mamy w sobie potencjał, a miłość i szacunek do samych siebie pomoże go nam wykorzystać.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam
Joanna
Ja również bardzo serdecznie dziękuje!
Pozytywne nastawianie sprawia, że możemy góry przenosić. Daje siłę i moc!
Pozdrawiam ciepło! 🙂
Agnieszko, mam nadzieję że wygrasz w konkursie Blog Roku 2014. Smsa już wysłałam 😉 Jak zawsze świetny, rzetelnie przygotowany tekst, dodający skrzydeł. Pójść za swoją legendą to nie takie proste. Nasze ego jest silne. Na pewno trzeba puścić wszystko to, czego się tak kurczowo trzymamy i za czym się tak mocno trzęsiemy. To sprawia, że czujemy lęk i obawę i trudno jest nam wyjść ze swojego ciepełka. Wiem coś o tym, bo przerabiam to od jakiegoś czasu 🙂 I czasem się zastanawiam, czy dopiero taki wyrok jak choroba śmiertelna zadecydować może o zmianie mojego życia? Ale to byłby przecież zupełny bezsens. I tego bym nie chciała! Dlaczego więc wciąż tak uparcie stoję w miejscu? Dzisiejszy dzień w pracy obdarł mnie z jakichkolwiek skrawków satysfakcji i pozbawił resztek sił. Wracając do domu poczułam totalną beznadzieję i głęboki smutek. A przydałby się kopniak na rozpęd 🙂 Pozdrawiam!
Są gorsze i lepsze dni. Takie jest życie. Ale nie damy się, prawda?
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, jest Pani jakimś objawieniem 🙂
Fakt że tyle osób czyta Pani bloga i korzysta z Pani rad i inspiracji świadczy o tym że jesteśmy już zmęczeni tą gonitwa za nie wiadomo czym…Ewidentnie jesteśmy wewnętrznie gdzieś spragnieni tego zajrzenia w głąb siebie, czucia świata inaczej niż do tej pory. Dlatego też to że zaczęła Pani pisać tego bloga to nie przypadek 🙂 tak miało być, jest Pani potrzebna właśnie tu w tym miejscu i w tym czasie 🙂
Ze swojej strony bardzo Pani dziękuję, że się Pani otworzyła i dzieli się tak cennymi radami, wskazówkami, a przy każdym nowym poście niesamowitą dawką energii !!!
Odkąd trafiłam na Pani bloga moje życie zaczęło się zmieniać …bo zmieniam się ja…a to wszystko dzięki Pani 🙂
Pisze Pani czasem o malowaniu, a może się Pani pochwali 🙂 sama działam też artystycznie ( maluje obrazy i ilustracje do bajek ) i strasznie jestem ciekawa Pani przekazu w tej dziedzinie 🙂 🙂 🙂
Pozdrawiam serdecznie,
Marta
Dziękuję serdecznie! 🙂
Bardzo zazdroszczę ilustracji di bajek! Marzę o tym, ale kompletnie brakuje mi czasu – przecież tworzę tego bloga, a to nie robi się samo. Muszę dokonać wyboru 🙂
Ostatnie rysuję głównie dla Helenki, robię również karty afirmacyjne, które mnie wzmacniają. Jak będę gotowa, to się nimi podzielę ze światem. W każdym razie dziękuję za dodanie mi odwagi! 🙂
Bardzo serdecznie pozdrawiam!!! 🙂
Widzę, że mój wpis poruszył „lawinę”… To dobrze, bo widać, że każdy ma własne zdanie na ten temat. Ale niestety w naszej społeczności funkcjonuje błędne przekonanie, że kobieta, która jest w domu jest skazana na niepowodzenie…(mąż, który odszedł, dziecko dorasta), no cóż, odpowiem krótko – w życiu trzeba mieć cel – ja mam, dzięki temu, że nie pracuję na etacie, poświęcam więcej czasu SOBIE, nikt nie zmuszał mnie do zrezygnowania z pracy, mam pasję, którą mogę kontynuować nawet w wieku 70 lat, więc jak dziecko wyfrunie z domu nie będę się nudzić. 🙂
Oczywiście. Najważniejsze to mieć swoją pasję, misję w życiu i iść za głosem swojego serca. Odważnie i z wiarą!
Pozdrawiam bardzo ciepło!!!!!!!! 🙂
Podążanie za własnym sercem jest i dla mnie bardzo ważne. To sprawia, że nie wpada się w chaos, rutynę, a realizuje się pragnienia i plany, które są zgodne z wewnętrznymi przekonaniami.
Jestem kobietą, która wychowała trójkę wspaniałych dziaciaków. Nie miałam dylematów, od początku wiedziałam ze rodzina jest priorytetem. Nie byłam ani za troskliwą ani zbyt cierpliwą matką. Czasami wydaje mi się, ze matka która wraca do dziecka z pracy, daje mu wiecej uwagi niż zmęczona codziennością matka na macierzyńskim. Rozwój osobisty zaczęłam gdy moje najmłodsze dziecko miało 9 lat. Okazało się, że Covey o którym usłyszałam na szkoleniu był w naszym domu od ponad 10-ciu lat. Jestem przykładem kobiety która ma teraz swoją pasję, życie zawodowe i ścieżkę rozwoju przed sobą. A kiedy poszłam do kawiarni, w ktorej mój syn jest baristą, jego koleżanka nie mogła uwierzyć, że jestem jego mamą. Wszystko, co mamy w życiu jest kwestią naszych przekonań i idących za nimi wyborów. Nigdy nie zakładałam ze mozemy byc kiepskim małżeństwem, że nasze dzieci w wieku dojrzewania staną się nieznośne, że skoro 12 lat wychowywałam dzieci to świat mnie nie chce. Trzeba tylko znaleźć środowisko, ktore bedzie wspierało rozwój naszych talentów.
Oczywiście. Nasze myśli, nasze przekonania, nasze nawyki i to w co wierzymy tworzy naszą rzeczywistość. Mnie inspirują osoby, które do późnych lat życia cieszą się zdrowiem, radością, wspaniała pracą, która daje poczucie spełnienia i wnoszenia w życie innych ludzi czegoś pozytywnego, a także miłością.
Tacy ludzie są na świecie i to mnie inspiruje. Na takich przykładach się koncentruję.
Dziękuję za komentarz i ciepło pozdrawiam! 🙂
A propos wczesnego wstawania – przypomniała mi się ta( http://www.brainpickings.org/wp-content/uploads/2013/11/sleepproductivitywriters_1500_1.jpg) infografika pokazująca godzinę wstawania pisarza vs jego produktywność 🙂 Okazuje się, że nie miało to większego przełożenia i nawet Bukowski budzący się koło południa był ( na szczęście) nader produktywnym pisarzem 🙂
A Murakami wstaje o świcie, biega, pisze głownie rano, kończy ok 15, a później dopiero załatwia inne sprawy. Po godz. 17:00 tylko odpoczywa – przeznacza czas na hobby i przyjemności. I tak od 30 lat. Zdrowy jest. Pisze genialnie. Fajnie. To mnie inspiruje 🙂
Pozdrawiam ciepło! 🙂
Dziekuje za kwintesencje drogi do sukcesu. Ja zaczelam wierzyc, ze sukces jest mozliwy odkad odkrylam, ze zmiana jest mozliwa. Gleboka zmiana negatywnych przekonan i wzorcow wrytych w nasza podswiadomosc od dziecinstwa. Moim przelomem jest poznanie Louise Hay i jej pelna milosci nauka. Dzieki afirmacjom, wizualizacji i medytacji jestem szczesliwa. Pierwszy raz w zyciu majac 38 lat jestem szczesliwa. I wiem, ze sukces szczescie i glebokie spelnienie jest mozliwe. Dla kazdego bez wyjatku bez wzgledu na okolicznosci i przeszlosc. Serdecznie pozdrawiam!!!
Pani Agnieszko, uwielbiam Pani bloga.
Jest naprawdę mądry, inspirujący i jakże mi bliski. Cieszę się, że wchodząc tutaj otrzymuję porządną dawkę motywacji w kierunku slow life, a także tego co naturalne.
Mam pytanie, czy można gdzieś jeszcze dostać Pani książkę ,,Smak szczęścia?”
,,Smak miłości” posiadam i z chęcią przeczytałabym poprzednie pozycje, jednak nigdzie nie mogę ich znaleźć.
Pozdrawiam serdecznie!
Witam, dziękuję, że mogę tu być, zawsze gdy moja 17mies córcia idzie już spać to czytam i czytam i dużo myślę ostatnio i wiecie co?Doszłam do wniosku, że pomimo tego, że mam już prawie 37 lat to nie bardzo wiem co ze sobą począć, dużo płacze ostatnio,bo czuję pustkę, ciesze się, że wybrałam drogę bycia w domu z moją mała córcia ale czuje, że muszę coś zmienić, Uwielbiam gdy nie muszę spieszyć się do pracy,sama tego chciałam nie miałam ochoty wracać do tych ludzi do tego miejsca, które tak mnie niszczyło i nikt nie docenial mojej pracy,więc narodziny mojej córki było zbawieniem dla mnie tylko,że teraz jestem w innym momencie mojego życia i szukam mojego powołania, bo chce być szczęśliwa dla siebie dla mojego dziecka, tylko nie wiem jak odnaleźć swoje powołanie, kiedyś czułam, że żyje kiedy śpiewałam,nic takiego, śpiewam dla siebie w domu… teraz mam pustkę i nic nie czuję, mam nadzieję, że to przejściowe i uda mi się dojść do ładu ze sobą… Pozdrawiam Cię Agnieszko, gratuluję, że udało ci się odnaleźć swoje miejsce na ziemi,to ważne…
Mam podobnie. Szukam inspiracji, lubię słuchać ludzi takich jak p.Agnieszka, ale jakoś nie mogę znaleźć tego swojego miejsca. Niby wszystko jest ok, ale czuję jakiś niedosyt. Coś bym chciała zmienić, ale co? jak? no i jak znaleźć swoją pasję? Mam 36 lat i nie wiem, co tak na prawdę chciałabym robić w życiu…
Agnieszko, pozwol, ze napisze kilka slow do Magdaleny. Droga Magdaleno! Z calego serca zycze tobie spelnienia marzen. Przez dluzszy okres czasu chcac nie chcac mialas i masz mysli typu „nie cierpie mojej pracy”: I powtarzajac ta mysl chcac nie chcac wpisalas ta mysl w Twoja podswiadomosc: „Nie cierpie moje pracy” Jesli w przyszlosci znajdziesz nowa prace, Twoja podswiadomosc nie rozroznia nowej sytuacji, natomiast ma caly czas wpisana ta mysl „nie cierpie mojej pracy” Jesli chcesz, zeby Twoje nowe miejsce pracy dalo Ci satysfakcje i spelnienie radze Tobie bys zrobila takie cwiczenie: wybierz sobie 5 minut w czasie dnia, kiedy jestes spokojna i zrelaksowana, wybierz wygodna dla siebie pozycje, najlepiej przed lustrem powtarzaj nieustannie te slowa: ” Wykonuje prace ktora kocham, pracuje z i dla ludzi ktorych naprawde lubie i zarabiam dobre pieniadze” Zeby to cwiczenie przynioslo efekty, nalezy je robic codziennie, przez dlugi okres czasu, az do momentu kiedy te slowa stana sie czescia Ciebie i Twoje podswiadomosci. Jak tylko beda nadchodzily smutne i negatywnie mysli dotyczace Twojej starej pracy beda nadchodzily powiedz sobie: „To jest stara mysl, juz nie wybieram myslenia w ten sposob”. To male cwiczenie moze rozpoczac nowy cudowny czas w Twoim zyciu. Wszystkiego najlepszego!
Witam ponownie i bardzo chciałam podziękować Jjowicie za rady dla mnie,dziękuję i napewno skorzystam z afirmacji, to prawda, że już czas zacząć myśleć inaczej i budować inne lepsze życie.Nowe ćwiczenie da temu początek, pozdrawiam cieplutko wszystkich odwiedzających blog i Ciebie Agnieszko też 🙂
Kochany i mądry człowieku. ..dziękuję, że jesteś!:-)
WITAM.TO CO PANI OPISUJE TO JEST WSZYSTKO CO JUŻ ZNAMY,CZYTAMY,SŁYSZYMY,ALE TYLKO PANI MA COŚ W SOBIE TAKIEGO ,ŻE TO STAJE SIĘ WAŻNE.MAM 44 LATA I JEST PANI JEDYNĄ OSOBĄ ,KTÓRA SPOWODOWAŁA ŻE Z DNIA NA DZIEŃ ZMIENIŁAM SPOSÓB NA ŻYCIE……MA PANI MISJĘ ABY LUDZIE SIĘ ZMIENIALI…..
POZDRAWIAM
KASIA
Pani Agnieszko
Jest pani inspiracją,guru,natchnieniem….jest pani moją przyjaciółką od serca,bo moje serce otwierają pani wpisy.Odkąd zajrzałam do pani pierwszy raz już zawsze będę tu wracać….tak jak wiele kobiet i wielu mężczyzn którzy zaglądają do pani .Każdy z nas ma swoją historię, podobną ale nie tą samą , jest pani… teraz tak pomyślałam Ewą Chodakowską dla naszych dusz i niech tak zostanie
Pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze
Witam , żyłam wg Pani książek i bloga- mam go nawet w telefonie:) robiłam zakwas z buraków itd :)- byłam szczęśliwa z moją 7-letnią córką w naszym małym, klimatycznym mieszkaniu:) i jak grom z jasnego nieba spada na mnie spadek- osiem lat po śmierci cioci w postaci długu :(Prawo jest prawem – nie miałam z ciocią kontaktu 35 lat ale więzy krwi są – i odechciało mi sie zyc 🙁 ale na krótko na szczęście 🙂 i znowu nastawiłam zakwas , czytam Pani blog 🙂 bo przecież Bóg nie zrzuca na człowieka więcej niż jest w stanie znieść i udźwignąć- tego u Pani można się nauczyć:) Dziękuję więc:)
Nie znałam wcześniej tego bloga, cieszę się, że tu trafiłam (przez wywiad na Zielonym Zagonku).
Co do tekstu – ja pracuję nad porannym wstawaniem i wcześniejszym kładzeniem się spać. I wiem, że potrzeba mi lepszej koncentracji, lepszego radzenia sobie z rozproszeniem. Powoli zmierzam ku coraz bardziej świadomemu i szczęśliwemu życiu.
Będę tu zaglądać 🙂
Czytając to czuje jak bym słyszała własnych rodziców z przed lat
A ja poranne godziny spędzam w pracy i choć rzeczywiście dużo wtedy robię, to jest mi trochę smutno, że tej energii nie mogę wykorzystać na rozwój, naukę czy po prostu na odpoczynek – bo uwielbiam czas do południa, po tej godzinie odczuwam tylko, że dzień już się kończy.
Inna kwestia, że o ile jeszcze poranne wstawanie w letnie miesiące może być przyjemne, o tyle funkcjonowanie w porannych ciemnościach zimą jest już mniej napędzające.
Pani Agnieszko,
Jest Pani tak inteligentną i ciepłą kobietą, że przypadłam na Pani blogu. Lubię czytać posty rozszerzające moje horyzonty, ale to często nie wystarczy potrzebuje osobowości autora. Podobno każdy tekst chociażby nieświadomie zmienia. Mam nadzieję, że będzie i tak ze względu na mną.
Pozdrawiam i życzę udanego dnia.
Monika
Droga Agnieszko,
w wieku 44 lat zawaliło mi się życie. I na tym życiowym zakręcie znalazłam Ciebie. Chłonę Twoje słowa każdego dnia i możesz mi wierzyć, że to one trzymają mnie jeszcze po tej stronie. Choć jeszcze za wcześnie to wiem, że przyjdzie chwila, kiedy zacznę działać czerpiąc od Ciebie garściami to, co da mi siłę i pchnie wreszcie do przodu. Dzieki Tobie wiem, że mogę zmienić swoje życie na lepsze. Dziękuję, ze jesteś.
A ja dzisiaj o Pani pisałam na swoim blogu. Czy to przypadek? Jeśli znajdzie pani odrobinę czasu na przeczytanie http://graszkowska.blogspot.com/2016/12/pare-refleksji-w-przedostatni-dzien-roku.html
Pani książka pomogła zebrać myśli i poukładać je. Bardzo dziękuję.
Witam Pani Agnieszko.
Budzenie się świtem, ciszą jest cudowne-można pobyć spokojnie ze sobą, swoimi myślami i np. z książką. A jeśli chodzi o czytanie, o szczęście i sekret życia…Lekcja 15 Regina Brett „Jesteś cudem”. Pięknego życia Pani Agnieszko!
Dziękuję za ten artykuł :). Wczoraj wynotowałam poszczególne punkty z krótką notatką i dzisiaj rano wróciłam do nich. Pozytywnie mnie nastroiły :).
Witam Wszystkich. Mam, podobnie jak kilka moich poprzedniczek 44 lata i jestem w trakcie rozwodu. Wychowalam sama praktycznie 3 dzieci, z pasja i zaangażowaniem. Zawsze tez robilam cos zawodowo na ile mogac pracujac. Teraz uslyszalam od wciaz jeszcze meza ze nie bedzie mnie wiecej utrzymywac. Boli bardziej niz moze sie wydawac. Moze teraz nadszedl czas dla mnie na wlasne pasje, prace, szacunek do siebie i radosc. Chce byc szczęśliwa.
Ciekawy artykuł. Osobiście uważam jednak, że aby osiągnąć sukces trzeba zacząć od zmiany siebie, swoich przekonać i sposobu myślenia. Sam tak zaczynałem a wszystkiego dowiedziałem się na http://bb-mdi.pl/ gdzie pan Bill Bellens- znany mentor- prowadzi coś w rodzaju coachingu online 🙂 Potem cała reszta przychodzi już sama albo przychodzi dużo łatwiej 🙂
a ja się zastanawiam jak usłyszeć ten swój wewnętrzny głos? nie będę się rozpisywała bo nie ma tu na to miejsca ale przeszłam 3letnią terapię indywidualną, 3miesięczną grupową, czytam wiele książek o rozwoju, zmieniłam swoje myślenie o 100 stopni, powtarzam afirmację, codziennie dziękuję za wszystko co mam jak i za to co chciałabym mieć w taki sposób jakbym to już miała (magia wdzięczności) jednak to wszystko nie zmieniło mojego życia…fakt z pewnymi rzeczami/sprawami jest mi łatwiej ale moje życie nadal jest raczej szare a nie kolorowe. wiem, że nie tak powinnam mówić ale nie chodzi też o to żeby okłamywać siebie. długo zaklinałam rzeczywistość, będąc radosna,pozytywnie nastawiona, wierząc że dzięki temu odmienię swoje życie jednak mam ostatnio wrażenie, że Wszechświat/Bóg o mnie zapomina albo pokazuje, że mam zadowolić się tym co mam a na więcej nie zasługuję