Z „Pracą” Byron Katie zetknęłam się wiele lat temu, kiedy przechodziłam intensywny proces osobistej transformacji. Napisał mi o niej mój brat, który mieszka w Kanadzie. Ten kraj jest pełen „nowej myśli” oraz wszelkich alternatywnych form samorozwoju, które wnoszą do życia człowieka więcej dobra, spokoju i radości. Dzieje się to w duchu emocjonalnej wolności, pozbawionej mentalnych barier i ograniczeń. Dlatego tak wiele osób może doświadczać pozytywnych przemian, których tak bardzo potrzebuje nasza ludzkość. 🙂
„Praca” Byron Katie trafiła również do Polski, ale nie stała się tak głośna, jak w innych miejscach świata – a szkoda, bo ta szalenie prosta metoda, którą możemy o każdej porze przeprowadzić w swoim domu. Potrafi zmienić życie o 180 stopni! 🙂
Kim jest Byron Katie?
To kobieta, taka jak każda z nas, bardzo wrażliwa, przejmująca się wszystkim, co ją w życiu spotyka. Mama trójki dzieci. Rozwiodła się, a później ponownie weszła w kolejny związek. Nie przyniósł jej radości, podobnie jak rola mamy, ani fakt, że dobrze radziła sobie z zarabianiem pieniędzy. Przeżywała wewnętrzny ból i cierpienie, które było tak głębokie, że doprowadziło ją do ciężkiej depresji, która trwała 8-10 lat. Dwa ostatnie lata były istnym koszmarem – Katie (tak ją wszyscy nazywają) z silną agorafobią, lękiem przed ludźmi, przez dwa lata nie wychodziła z łóżka, miała myśli samobójcze. W ostatniej fazie tego procesu samo-destrukcji czuła się tak nic nie warta, że w swoim pojęciu nie zasługiwała nawet na to, aby spać na łóżku. Spała na podłodze, na strychu….
Wyglądało na to, że sytuacja jest beznadziejna, tymczasem… Katie doznała olśnienia. Poważnie. Zrozumiała nagle, że wszystko, co dzieje się w jej głowie nie jest prawdą, ale wytworem jej umysłu. Wiara w nasze myśli/przekonania doprowadza nas, ludzi, do obłędu. Niektórych w mniejszym, innych w większym stopniu. Katie została cudownie uleczona – nagle i kompletnie. Nie tylko przestała cierpieć, ale stała się osobą przepełnioną radością, szczęściem i promieniującą porażającą miłością.
Tym co rozumiała dzieli się z ludźmi. Napisała książkę pt.: „The Work” ( „Kochaj co masz! Cztery pytania, które zmienią życie”), która stała się światowym bestsellerem. Byron weszła do ścisłej, światowej czołówki współczesnych „lekarzy dusz”, obok Eckharta Tolle czy Deepaka Chopry. Mój brat twierdzi, że jej „The Work” to najważniejsza książka w jego życiu, oraz koncepcja, która dokonuje natychmiastowej transformacji. A ponieważ jest to „praca”, trzeba ją przepracować. 🙂
Dlaczego dzisiaj o tym piszę?
Ponieważ bardzo mnie poruszył komentarz na moim blogu:
„Droga Pani Agnieszko! Od lat zmagam się ze sobą, raz jest lepiej, raz gorzej. Teraz – jest gorzej. Nie mam na nic siły, najchętniej schowałabym się w jakiś kąt i tak przeczekała aż COŚ się zmieni. Co? Tego dokładnie nie wiem. Wiem natomiast, że wszystko jest we mnie. Czasami czuję jak przepełnia mnie miłość, wdzięczność a czasami (tak jak teraz) niepokój, strach, nieufność i żal. Złość też. Na wszystko, na wszystkich, na samą siebie. Boję się o przyszłość, zmagam się z przeszłością. Czuję, że „zaduszam” tym swojego męża, że go oplatam i nie daję swobodnie żyć. Boje się, że będzie miał mnie dość, że przestanie mnie kochać… a swoim zachowaniem robię wszystko, żeby tak się właśnie stało. Chodzę na terapię. Od niedawna… może to coś zmieni… Staram się wprowadzać w życie wszystkie Pani zmiany – codziennie rano ćwiczę z Panią jogę, wykonuję Rytuały Tybetańskie i Oddechy Oczyszczające. Dużo czytam. CO jeszcze mogę zrobić? Czuje się jakbym wpadła w głęboki rów bez szans na wyjście z niego. I w sumie pewnie nawet nie miałabym sił się z niego wydostać gdyby ktoś podał mi drabinę…”
Mnóstwo bólu i cierpienia jest w tym liście. Znam ten ból. I wiem, że jest zupełnie niepotrzebny. Niszczący. Nigdy nic dobrego z takiego sposobu myślenia nie wyniknie. Rozmyślanie o tym, co było, oraz rozważanie tego, co może się wydarzyć, to trwanie w miejscu, którego nie ma, które nie istnieje. Ponieważ nie istnieje ani przeszłość, ani przyszłość. Istnieje tylko TU i TERAZ.
A w TERAZ wszystko jest dobrze. W TERAZ nie ma cierpienia.
Cierpienie jest zawsze wtedy, gdy myślimy o tym, co będzie jeśli… Wchodzenie w takie myślenie jest powolnym umieraniem za życia. Jest trwaniem w halucynacji. To przynosi cierpienie oraz trudny do wyobrażenia i do udźwignięcia ból. Czas się z tego koszmarnego snu obudzić i docenić dary, jakie mamy TU i TERAZ!
Byron pisze: „To nie problem sprawia, że cierpisz, lecz twój sposób myślenia o nim.” To jest jedno z jej fundamentalnych odkryć (było przed nią wielu innych, również Budda). Odkrycie to nazwała „przebudzeniem do rzeczywistości.”
Pisze również o tym, że cierpimy zawsze wtedy, gdy nie zgadzamy się na rzeczywistość. Rzeczy są takie, jakie są. One po prostu są. Ani dobre, ani złe. To nasz umysł je interpretuje – przeważnie niestety negatywnie. Tak my, ludzie, jesteśmy skonstruowani. Ale mam dobrą wiadomość – można to zmienić! Bardzo pomocna w tym przebudzeniu jest właśnie „Praca”, a więc cztery pytania, które mogą zmienić Twoje życie. Są bardzo proste:
Rozważ swój problem/ swoje przekonanie/ swoją bolesną myśl, zadając sobie pytania:
-
Czy to prawda? (tak czy nie?)
-
Czy masz absolutną pewność, że to prawda? (tak czy nie?)
-
Jak reagujesz, jak się czujesz gdy wierzysz, że ta myśl jest prawdziwa? Czy ta myśl wnosi do twojego życia spokój czy stres?
-
Jak byś się czuła bez tej myśli?
Dokładny formularz pracy znajdziesz tutaj http://thework.com/sites/thework/polski/downloads/facilitation_guide_polski_A4.pdf
Gdy tylko pojawi się jakaś głupia/ destrukcyjna/ niosąca cierpienie myśl w mojej głowie, od razu zadaję sobie pytanie: czy to prawda? Czy masz absolutną pewność, że to prawa? A jak byś się czuła bez tej myśli? Świetnie! Więc odpuść tę myśli i się uwolnij!
To jest naprawdę bardzo proste. Oczywiście na początkowym procesie transformacji trzeba wiele tematów bardzo głęboko przepracować. Jest to stopniowy proces. Gdy je oczyszczamy, uwalniamy krok za krokiem, zaczyna w naszych głowach i sercach wszystko się przejaśniać.
Pojawia się spokój, wdzięczność i radość. Wolność.
Zapraszam Was do „Pracy” http://thework.com/sites/thework/polski/
Z miłością!
Agnieszka
Genialne w swej prostocie. Uwielbiam czytać Pani bloga, dzięki Pani wprowadziłam do swojego życia wiele pozytywnych zmian. Życzę dużo zdrówka i wytrwałości w dzieleniu sie z nami tą bezcenną wiedzą;-)
Pozdrowienia z Białegostoku.
Bardzo dziękuję i również przesyłam ciepłe pozdrowienia! 🙂
Witam Pani Agnieszko,
Czytam Pani bloga od niedawna i cieszę się, że na niego trafiłam. Bardzo pozytywna energia bije od tego, co Pani piszę. Spokój i harmonia połączony z mądrością.
Pozdrawiam,
Gosia
Ogromnie dziękuję! 🙂
Przesyłam ciepło pozdrowienia! 🙂
Kochana Pani Agnieszko!
Bardzo dziękuję za ten wpis i wszystkie inne. Ten dzisiejszy pojawił się w najbardziej potrzebującym momencie. Chyba Wszechświat zaczyna mi pomagać, kiedy sama postanowiłam w końcu sobie pomóc:). Jestem Pani niezmiernie wdzięczna za wsparcie i pomoc oraz Pani wiarę i świadectwo, że się uda. Nie jest łatwo – wylałam już tyle łez, mam nadzieję, że w celu oczyszczenia:). Wyłączyć czy przeprogramować umysł nie jest łatwo, szczególnie wrażliwym osobom, ale Pani jest przykładem, że można to zrobić i to daje nadzieję, że innym też się uda! Bardzo chcę w to wierzyć!
Przesyłam Pani i wszystkim czytelniczkom dużo miłości!!!
Kochana Kasiu, tak, ja jestem dowodem na to, że się uda! 🙂 Krok za krokiem, kolejna nowa świadomość za kolejnym odkryciem 🙂 Stopniowo.
Życie ma dla Ciebie wiele darów do odkrycia.
A Wszechświat Cię wspiera! 🙂
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Droga Agnieszko.
Od dawna chętnie zaglądam na Twojego bloga. Staram się wdrażać w swoje życie wiele zawartych w nim rad i wskazówek m.in. dotyczących żywienia. Dziś przyszedł czas na głębsze przeanalizowanie powyższego tekstu. Bo po raz kolejny moje myśli zaczynają ciągnąć mnie w dół… Od kilku lat staramy się z mężem o upragnione dziecko. Lata intensywnego leczenia, gdyż po mojej stronie występują problemy autoimmunologiczne. Gdy wydawało się że sytuacja jest w miarę opanowana jak grom z jasnego nieba spadły na nas złe wyniki badań męża, u którego do tej pory wszystko było w porządku. Muszę (musimy) przygotować się do kolejnej walki o cud rodzicielstwa. Tylko skąd czerpać siły i nadzieję skoro to wszystko tyle trwa i nie ma pewności czy ostatecznie się uda?
Siły możemy czerpać tylko z jednego Źródła – jest nim Bóg 🙂 Tylko tam jest siła, wszelka mądrość i spokój.
Ja zaszłam w ciążę, kiedy z mężem odpuściliśmy napięcia i zawierzyliśmy, że wszystko, co nas spotyka jest takie, jakie powinno być.
Nie modliłam się o mój scenariusz na szczęście, ale o to, bym dobrze zrozumiała wszelkie lekcje, które dostaję od życia.
Ponieważ choroba nie jest karą, ale mocną wskazówką, że trzeba w sobie coś przepracować na poziomie serca, podświadomości, emocji.
Polecam nową książkę Louis Hay pt. „Możesz uzdrowić swoje ciało. Łącząc medycynę, afirmacje i intuicję”.
Może tam będą jakieś wskazówki.
Na wszystko jest czas. Musimy dobrze sie przygotować, każda sytuacja i trudność jest okazja do rozwoju. Proszę z tego korzystać!
Trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam! 🙂
Asiu, od kilku dni myślę o Twoim wpisie. Być może dlatego, że dokładnie dwa lata temu moja bratowa zaszła w ciążę i od samego początku ta ciąża „nie miała szans” – jak twierdzili lekarze. Mój brat, który bardzo pragnął mieć dziecko i bardzo na nie czekał poprosił mnie o modlitwę, bo słynę w rodzinie i wśród znajomych z tego, że każdemu umiem wszystko wymodlić:) Zaczęłam szukać świętego od ciąż i dzieci nienarodzonych, by z modlitwą trafić do „odpowiedniej” osoby i tak trafiłam na św. Dominika i pasek św. Dominika. O pasku możesz przeczytać tutaj: http://www.grodek.mniszki.dominikanie.pl/dominik/dominik_pasek.html
Jako że byłam akurat w Krakowie poszłam do sióstr po pasek i przywiozłam go mojej bratowej. Oczywiście cały czas się za nią modliłam. Dziecko urodziło się jako wcześniak i było tak malutkie (wielkości dłoni), że lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. A jednak przeżyła, jest cała i zdrowa, wspaniale się rozwija, nie choruje… Asiu, pomodlę się za Ciebie i choć być może teraz to brzmi dla Ciebie dziwnie ja WIEM, że będziesz w ciąży. Czasami coś po prostu wiem, nie wiem skąd i gdy tylko przeczytałam Twój wpis wiedziałam, że muszę napisać kilka słów do Ciebie i napisać Ci, że BĘDZIESZ w ciąży. Może to zabrzmi nieprawdopodobnie, ale mam czasami przeczucia co do różnych sytuacji i zdarzeń i tak jest tym razem – czuję, że będziesz w ciąży w grudniu, nie wiem, czy to będzie początek, środek czy koniec ciąży, ale z całą pewnością będziesz w ciąży. Ufaj i módl się, a ja pomodlę się za Ciebie:).
Pani Agnieszko, w trudnym dla mnie okresie zimowym trafiłam na Pani stronę i dzięki Pani wpisom przetrwałam zimę, zmieniłam się i nadal zmieniam, malutkimi kroczkami 🙂 Dziękuję 🙂
…………… do Justyny:
ja też od wielu lat jak Asia staram się o dzidziusia, czy i u mnie wyczuwasz, że się uda? 🙂
Asiu2 mam coś w rodzaju rozbudowanej intuicji, daru, przeczucia – nie wiem jak to nazwać. Czasami po prostu coś wiem i nie wiem skąd, tak było zawsze. Wie o tym rodzina i przyjaciele, ale nie wychodzę z tym za bardzo na zewnątrz i nie chwalę się tym. Ludzie różnie reagują na takie rzeczy, a ja też czuję, że nie mam prawa ingerować w czyjeś życie, mówić mu co się w nim wydarzy, zwłaszcza że nie wiem jak potoczy się czyjaś przyszłość – to tylko „przeczucia”. W przypadku Asi był to bardzo silny impuls i czułam, że muszę jej napisać to co napisałam. Nie mam tak, że patrzę na kogoś i wiem co będzie, te „wizje/przeczucia” czasami po prostu się pojawiają, zwykle w najmniej spodziewanych momentach. Nie wiem jak będzie z Tobą, ale bardzo chętnie się za Ciebie pomodlę. Wierzę w siłę modlitwy i wierzę, że modlitwa ukierunkowana, modlitwa za kogoś ma dużą siłę oddziaływania. Co do Twoich macierzyńskich planów i co do planów ludzi w ogóle to usłyszałam kiedyś, że gdy coś nam się nie udaje, to znaczy, że Bóg się nami opiekuje. Myślę, że jest w tym głęboki sens, bo gdy o czymś marzymy i czegoś bardzo pragniemy, i chcemy by wydarzyło się jak najszybciej to zakładamy, że gdy tak się stanie – będzie wspaniale, a my będziemy szczęśliwi. A może właśnie gdyby nasze marzenie spełniło się akurat w tym czasie wcale nie byłoby tak wspaniale, może okupione byłoby bólem i cierpieniem, może przyniosłoby z sobą coś, czego nie bylibyśmy w stanie udźwignąć i dlatego „dziś” czy „jutro” nie jest najlepszym czasem. Może dlatego, że Bóg się nami opiekuje najlepszym czasem na nasze marzenie jest na przykład „za miesiąc” czy „za rok”. Życie zawsze wie co robi – trzeba mu zaufać:)
dzięki Justynko 🙂
a wiesz, że też miałam takie myśli… że nie bez powodu nie zaszłam jeszcze w ciążę… czekam już 7 lat więc jeszcze trochę mogę poczekać… ale wierzę, że się doczekam 🙂
dziękuję za modlitwę, też staram się regularnie prosić o ten cud
pozdrawiam Cię i panią pani Agnieszko również (znów potrzebuję trochę pozytywnej energii , dziękuję )
🙂
Justynko ale ja i tak głęboko wierzę w to , że będę mamą i wszystko będzie dobrze- pisząc tak w skrócie 🙂 takie mam wewnętrzne przekonanie , że nic złego mnie ani memu przyszłemu dziecku się nie stanie,
pozdrawiam cieplutko
Ciebie i natchnienie-panią Agnieszkę
Justynko, dopiero dziś, po tylu miesiącach odczytalam Twoją wiadomość do mnie. Przywiodl mnie tu impuls. Chciałam przypomnieć sobie co odpisała mi Agnieszka i trafiłam na Twój wpis. Bardzo mnie poruszył, od razu się rozplakalam. Po prostu od razu uwierzyłam w to co napisałaś. Wierzę, że w życiu nic nie dzieje się przypadkiem. Tak miało się stać żebym dopiero teraz odczytala Twoją wiadomość. W czasie dla mnie bardzo trudnym, ale i pełnym nadziei na lepsze jutro. Bardzo Ci dziękuję za tę wiadomość i za modlitwę. Jeżeli możesz i chcesz proszę odezwij się do mnie na maila giovanna8310@gmail.com
Extra !
Dziękuję pani Agnieszko 🙂
Pozdrawiam ciepło. Żaneta 🙂
🙂
Właśnie o to chodzi. Kiedyś byłam bardzo zakompleksioną i wystraszoną młodą kobietą. Potem urodziłam dziecko i przestałam się bać. Odrzuciłam wszystkie lęki ze strachu, że przeniosę je na syna… Teraz jestem spełniona, szczęśliwa, realizuję marzenia, podejmuję odważne decyzje. Taka nowa ja. A wystarczało przestać zatruwać umysł wyimaginowanymi lękami. 🙂
Dokładnie tak 🙂
I znów strzał w dziesiątkę z tematem!:)
Ja też przejęłam się tym komentarzem.
Trudno się żyje, kiedy życie jest pełne zakrętów. Ale po wielu latach pracy nad sobą wiem, że to tylko od nas zależy, co zrobimy z tymi zakrętami i jak się do nich odniesiemy. Bo WSZYSTKO JEST W GŁOWIE. To nasze myślenie steruje naszym życiem. To ono wpływa na nasze działania. Nie rodzimy się z umiejętnością radzenia sobie z problemami. Każdego dnia walczymy o szczęście, właśnie pracując nad swoimi słabościami, lękami. Ważne jest, aby ta praca (choć ciężka) przerodziła się w ekscytującą przygodę:) Ta praca zaczyna się od refleksji i rozmowy ze sobą. A rozmowa to słowa, którymi zwracamy się do siebie. A SŁOWO „jest wielkim mocarzem, który (…) wywołuje rzeczy na miarę boską. Zdolne jest bowiem i strach uśmierzyć, i troskę odsunąć, radość wzbudzić i współczucie pomnożyć” [Gorgiasz].
Świetnie, Agnieszko, że zdradzasz różne triki radzenia sobie z negatywnymi myślami. To tak pomaga:) Jesteś cudowną nauczycielką życia:)
Jak świetnie, że znalazłam miejsce, w którym mogę się troszkę wypisać, a przy tym poznać tak wspaniałe osoby!:)
Bardzo dziękujemy za te słowa!
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Kochana Ty nasza!!!! Dziekuje,jejciu jakk mi skrzydla rosna,ze to wszystko da sie naprawic!!! Ze te nasze kobiece strachy mozemy sobie same przepedzic.Tez mnie ten czyjs komentarz zlapal ze serce i tez o nim myslalam… Pani Agnieszko,ja zawsze w ciezszych sytuacjach mysle o Pani i tak mi sie lekko wtedy robi i caly strach mija.!! Jest Pani tak daleko a czuje bliskosc.Dziekuje to mi bardzo pomaga.pozdrawiam cieplo.
Dziękuję!!!! 🙂 Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko. Tyle piękna, mądrości i ciepła w każdym Pani słowie. Tyle spokoju i ukojenia dla nas, bombardowanych codziennie tragediami, kryzysami, agresywną polityką, ale też kultem ciała, bycia przebojowym, modnym. A Pani pokazuje inną drogę myślenia. Pokazuje jak ważne jest to, co dookoła nas, co w nas. Żeby być dobrym dla siebie. I tak samo dla innych. Żeby wyłączyć telewizor. Żeby zacząć słuchać siebie. Żeby dbać o siebie i zdrowo żyć. Że nie ma niczego złego w byciu zadbanym, ale żeby tak samo zadbać o wnętrze. I dziękując Pani za to, czym się Pani tu z nami dzieli proszę o więcej. 🙂 to bardzo budujące, że są tacy piękni ludzie jak Pani.
Cudowne słowa, cudowne energia – bardzo dziękuję!!!! 🙂
Wspaniale, że mogę się tym dzielić, że jest to potrzebne, słyszane, przyjmowane.
Dziękuję! 🙂
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszkao.. jest Pani tak mocno emanujaca dobra energia osoba, ze zapiera dech w piersi.. Niech zawsze wszystko co najpiekniejsze przydarza sie Pani i Pani rodzinie… niesamowite ilu osobom pomaga Pani swoimi wpisami i dzieleniem sie szczesciem jakie Pani w sobie SAMA wypracowala.. cos pieknego 🙂
Pozdrawiam naprawde cieplo xxx
BARDZO dziękuję i bardzo dziękujemy! Na pewna się przyda!!!! 🙂
Przesyłamy ciepłe pozdrowienia! 🙂
Droga Pani Agnieszko!
Aż trudno opisać w kilku zdaniach wdzięczność…Zawsze byłam niespokojnym duchem, ciągle było mi wszystkiego mało, stale gdzieś biegłam, albo bardziej uciekałam. Oglądałam się za siebie a przeszłość mnie goniła. Dzień przed narodzinami mojej córki postanowiłam coś zmienić, zerwać z przeszłością by móc cieszyć się prawdziwym szczęściem. Tak tez zrobiłam. Stałam się taka inna, ale ta inność bardzo mi przypadła do gustu 🙂 Poczułam spokój i niesamowitą siłę. Chciałam to pielęgnować przede wszystkim dla siebie by dać mojej Zosi jeszcze więcej miłości…A dziś kiedy kończy się dzień pełen emocji, zmartwień i rozterek naprowadza mnie Pani na właściwy tor i znów znajduję w sobie siłę i spokój. DZIĘKUJĘ! <3
I dziękuję, że jest Pani Aniołem dla tylu wspaniałych kobiet!
Z pozdrowieniami
Dziękuję z całego serca!!!! 🙂 Ciepło pozdrawiam!!!!! 🙂
Dziękuję z całego serca za każde słowo 🙂
Jest Pani kobietą inspirującą. Ja jestem młodą poszukiwaczką, mam 18 lat i właśnie przechodzę najgorszy jak dotąd okres w życiu, pisząc to mam na myśli sytuacje zewnętrzne, ja natomiast przechodzę fantastyczną przemianę. Czuję jak dorastam, doświadczam, staje się silniejsza, spokojniejsza i bardziej wdzięczna.
Życzę dalszych sukcesów i zdrowia zarówno fizycznego jak i tego duchowego.
Bardzo dziękuję młoda kobieto! 🙂 Wspaniale, że tak wcześnie zaczęłaś świadome życie! To będzie procentować!!!!
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko jak zwykle tekst pobudzający do myślenia i bardzo optymistyczny. Mam do Pani pytanie: czy jest szansa na zorganizowanie przez Panią spotkania autorskiego w Szczecinie? Serdecznie zapraszamy do tego pięknego miasta, w którym nie brak Pani fanek….
Bardzo dziękuję! 🙂 Nie potrafię nawet opisać, jak bardzo brakuje mi czasu! 🙂 To znaczy mam go tyle samo co inni ludzie 24h na dobę, ale mnóstwo zadań 🙂
Robię coś, co na pewno będzie dla Was bardzo inspirujące i pomocne – a później zacznę podróżować.
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Agnieszko jestes piekna kobieta o pieknym wnetrzu z ktorej bije milosc I jakas dziwna promienna moc ? Odkilku m-cy czytam twojego bloga I jestem pod wrazeniem twojego wnetrza I podejscia do zycia ☺️ Ludzie czesto oceniaja innych po „okladce” nie patrzac co znajduje sie w srodku . Mam pytanie czy myslalas kiedys aby na pisac ksiazke w ktorej zawarte by Byly te Wszystkie tematy co na twoim blogu o szczesciu , jak sie odnnslesc w tym swiecie , o medytacji , o cwiczeniach, o nas kobietach , marzeniach itp takie twoje pezemyslenia -porady ? Super by bylo miec to wszystko w takiej pieknie oprawionej zdjeciami I twoimi przemysleniami ksiazce ? blog jest super fajnie sie czyta , ale Uwielbiam zapach ksiazek I czytac je niz wlepiac oczy w monitor , fajnie jest wieczorem w lozku pocztac cos pieknego I madrego z kartek papieru to taka Magia ? ? pozdrawiam cieplo zyczac tobie I twojej rodzinie duzo zdrowka szczescia I milosci ?
Mam wielką nadzieję, że to marzenie (również moje) wkrótce się spełni! 🙂
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Witam Pani Agnieszko,piszę do Pani z radością gdyż mnie to właśnie Pani uratowała od czarnych myśli i nastawienia na NiE .Mam 39 lat i sporo operacji poważnych za sobą, wszystkie moje myśli skupiały się na tym co jeszcze złego się wydarzy i jak silny ból jeszcze wytrzymam.Nie przynosiło mi radości nic,że mam cudowną rodzinę, dom, zwierzęta….Ja kiedyś pełna życia,uśmiechu ,pocieszycielka innych nie umiałam poradzić sobie ze sobą. Aż dostałam w prezencie od siostry Pani książkę.Czytałam ją i nie wierzyłam że proste słowa napisane z takim zaangażowaniem, ciepłem przepełnione miłością zrobia na mnie takie wrażenie.Dziś jestem posiadaczką wszystkich Pani książek i są dla mnie lekiem na całe zło.Zawsze mam je pod ręką i pobieram z nich pozytywna energię.Pozdrawiam bardzo serdecznie i zyczę wszystkiego co najlepsze.
Dziękuję z całego serca! To jest właśnie spełnienie moich marzeń!
Przytulam i ciepło pozdrawiam! 🙂
Czy ta książka jest dostępna w Polsce?
Oczywiście, tytuł jest w tekście „Kochaj co masz! Cztery pytania, które zmienią twoje życie”
Polecam! 🙂
Pani Agnieszko!
Nie umiem w slowach wyrazic mieszanki wdzięczności oraz wzruszenia która klebi się we mnie od wczoraj po przeczytaniu Pani wpisu. Dziękuje,najbardziej jak potrafię! Będę stosować się do porad zawartych „Pracy”, wiem ze MUSZE sobie z tym wszystkim poradzić. Obecnie czytam „Biegnąca z wilkami”, zaznaczam ważne dla mnie wersy i czuje ze slowa te trafiają do tej części mnie która jest slaba, bezbronna i zamknięta w sobie. Bardzo intensywnie pracuje nad wybaczeniem. Wybaczeniem sobie, innym. Niestety czuje ze nie jestem jeszcze na to gotowa.
Jeszcze raz bardzo bardzo Pani dziękuje. Jest Pani dla mnie wzorem szczęśliwej, spelnionej kobiety.
Pozdrawia serdecznie ,
Gabrysia
Przebaczenie to proces, bardzo trudny, ale bardzo potrzebny. Wiąże się z cierpieniem i bólem, ale daje niesamowitą wolność!
Więc proszę nie rezygnować!
Trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam! 🙂
Witam Pani Agnieszko
Czy zna Pani zioło o nazwie Ashwagandha? Zastanawiam się czy można stosować podczas karmienia piersią. Jak długo utrzymuje sie w organiźmie. Stosuje ashwagandhe i odstawiłam 3 mczne dziecko od piersi nad czym strasznie ubolewam. Ostatnia kapsulke biore o 20stej wiec zastanawiam sie czy chociaz rano moglabym karmic mala ( tzn. przed 8 ma poniewaz o 8mej biore 2 tabletki, potem 14 i 20sta) .
z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam
Magdalena
Oczywiście Ashwagandhę znam, ale nie wiem, czy można ją stosować podczas karmienia piersią. Nie jestem pewna, czy prowadzono takie badania, ponieważ zioła są pod tym kontem słabo przebadane (to są ogromne koszt finansowe, a za natura nie stoi bogaty koncern farmaceutyczny, który to opłaci), więc dla zasady zabrania się niemal wszystkiego co naturlane dla kobiet w ciąży i matek karmiących. Muszę poszperać w moich książkach i dam znać jakie na ten temat mają zdanie lekarze ajurwedy.
Ciepło pozdrawiam! 🙂
dziękuję Pani Agnieszko, bardzo byłabym wdzieczna za informacje dotyczaca Ashwaghandy!!! Tak bardzo chciałabym karmic… Pozdrawiam :):):)
Byłam w podobnym stanie jak ta pani, która napisała list. Uważam, że zanim człowiek może zastosować różne metody typu tu i teraz, powinien przepracować zaległe emocje z przeszłości. U mnie bez terapii tego typu próby bycia tu i teraz nic nie dały, sprawiały tylko że czułam się jeszcze bardziej jak wariatka: no dobra, tu i teraz wszystko jest dobrze, nawet świetnie w moim życiu. Więc czemu się boję, czemu się smucę? Tylko się na siebie zloscilam, że nowe umiem docenić. A mnie po prostu bolała przeszłość ktorej nie dopuściła do siebie, odcięlam emocjonalnie. Według mnie taka metoda jest dobra gdy już się człowiek upora z przeszłością i rozumie własne emocje, wtedy pomaga poradzić sobie z zamartwianiem się o przyszłość. Pani z listu – proszę się nie poddawać z terapią i dać sobie kilka miesięcy żeby zobaczyć pierwsze efekty. U mnie po dwóch latach terapii wszystko się zmieniło, ale wymagało to dużo ciężkiej, regularnej pracy i dużo odwagi żeby na prawdę poczuć dawne emocje, których nie chciałam czuć, oczyścić stare rany i dać im się zagoić.
Zgadzam się w zupełności, ale ta metoda właśnie pomaga poradzić sobie z przeszłością – proszę się w nią zagłębić i o tym poczytać 🙂
Ja w moim poście nie napiszę wszystkiego – nie ma takiej możliwości. Mogę tylko to wskazać i zachęcić do dalszej podróży, do poszukiwań.
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Droga Pani Agnieszko! Dziękuję za piękny wywiad z Panią w „Urodzie życia” – rozświetlił mój dzień! Chciałabym ponowić moją gorącą prośbę o artykuł dotyczący cudownego okresu, jakim w życiu kobiety jest ciąża. Jestem w czwartym miesiącu mojej pierwszej, długo wyczekiwanej ciąży. Bardzo sobie cenię Pani doświadczenie i mądrość życiową, dlatego wszelkie podpowiedzi, jak w tym okresie radzić sobie z emocjami, jak ćwiczyć, pielęgnować ciało, jakie książki czytać,żeby pogłębić swój rozwój itp. byłyby niezwykle cenne! Wiem, że śpiewała Pani w tym czasie mantrę Ra ma da sa i ja też staram się to robić. W jaki jeszcze sposób mogłabym pomóc sobie i maluszkowi? Pozdrawiam Panią z całego serca!
Dziękuję bardzo za ciepłe słowa! 🙂
Dobrze, postaram się taki tekst napisać.
Ciepło pozdrawiam i życzę Wam zdrowia, spokoju i szczęścia 🙂
Witajcie
Myślę, że życie jest wspaniałą przygodą, ale żeby to mieć, czy zrozumieć trzeba po prostu być wolnym od strachu. Jeżeli ktoś jest tak smutny i pogrążony w beznadziei, to jakże musi być bezradny w swoim myśleniu i samotny, łatwo jest mówić i radzić ale jednak to trzeba czasu aby tak naprawdę móc cieszyć się chwilą,życiem…Każda z nas ma nieraz lepsze czy gorsze chwile, jednak na nasze samopoczucie ma wpływ pogoda, ludzie, jak również klimat, którym się otaczamy…Myślę, że nieraz w swoim życiu trzeba zmienić otoczenie, klimat…i wiem jedno największą energią w życiu jest Miłość..Jestem szczęśliwa, bardzo, ale mimo wszystko przeżywam chwile smutku i takiego poczucia tęsknoty, braku…czego- nie wiem, i dla mnie to jest dziwne,że ciągle czegoś mi brak, i tak nieśmiało sobie myślę. czy to brak mi Boga czy tego miejsca, do którego wszyscy tęsknimy…Świat jest tak konsumpcyjny, zbyt szybki, pełen hałasu i ludzi, to czym karmi nas tv, radio..to szaleństwo, brak Magii w naszym życiu, zapominamy że świat jest fascynujący, piękny, że jesteśmy częścią, malutkim trybikiem w tym wszechświecie…..może jak byśmy zdawali sprawę z tego jak jesteśmy Ważni,( powinno się tego uczyć w szkole!)jak powinniśmy żyć w poszanowaniu dla wszystkich istot, organizmów, jak jesteśmy zależni od siebie…eh rozpisałam się….brakuję mi takich rozmów…
Ale cóż czas wracać do rzeczywistości… w końcu jestem w pracy….
Pozdrawiam Was wszystkie i Ciebie Agnieszko, duuużo Miłości….
…. bo Świat będzie piękniejszy…i ludzie pogodniejsi….tak na marginesie -przydałaby się epidemia Miłości na świecie…!!!!
Ha ha ha! To prawda! 🙂 Ale każda pozytywna osoba zaraża otoczenia swoją energią i miłością, więc działajmy! Dobrego dnia!
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Kochana Agnieszko! Przeczytałam ostatnio Twój post na temat mantry RA MA DA SA ale podeszłam do niego dość sceptycznie. Jestem w ciąży i przebudziłam się dzisiaj po strasznym śnie o 5 rano . Próbowałam się uspokoić i wymazać z głowy złe obrazy jednak nic mi nie pomagało. Wtedy nie wiem sama czemu trzymając ręce na brzuszku zaczęłam śpiewać powyższą mantrę. Nie dość,że poczułam ogarniający mnie spokój i szczęście to na dodatek mój dzidziuś zaczął robić tak mocne fikołki i był tak energiczny jak nigdy do tej pory! 🙂 To było tak wspaniałe uczucie że postanowiłam się nim z Tobą podzielić i podziękować – gdyby nie Ty to nawet bym nie wiedziała ,że takie coś jak mantra istnieje i nigdy nie doznałabym czegoś tak cudownego.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję! Bardzo się cieszę!!!! Ta mantra bardzo mi pomogła w czasie ciąży z lekami, wahaniami nastrojów, które są wpisane w nasza burzę hormonalną.
A przecież wiemy, jak ważne dla maleństwa jest nasze poczucie spokoju i radości, nasz pozytywny stan emocjonalny – dziecko to WSZYSTKO czuje.
Dlatego każda mama powinna robić wszystko co w jej mocy, aby podczas ciąży pracować nad sobą, aby się rozwijać – bo nie robi tego już tylko dla siebie, ale jeszcze dla kogoś – dla najważniejszej i najbardziej bezbronnej osoby w życiu 🙂
Przytulam Was ciepło! 🙂
Dlaczego tak wszystko komplikujemy i dlaczego te rozwiązania są takie proste. Z niedowierzaniem przyjmuje się te proste rozwiązania. W moim otoczeniu jest kilka osób, które borykają się z depresją. Ja się depresji bardzo boję choć nie doświadczyłam jej, miałam swoje wzloty i upadki ale nie poddałam się. Pół roku temu w pewnym „magicznym” miejscu w Polsce na weekendzie z rodziną i znajomymi przeszłam zatrucie pokarmowe, po prostu coś okropnego ale dla mnie był to początek zmian. To „zatrucie” to był początek, zmiana sposobu odżywiania, joga, oczyszczanie. Trafiłam na tego bloga i przepadłam bo postanowiłam pogłębić swoją wiedzę i najpierw o odżywianiu a później przyszła pora na inne sfery mojego życia….. i wtedy się zaczęło, nie wiem czy wypierałam pewne myśli i emocje ale byłam zszokowana odkryciami i do tej pory nie wiem jak tą moją wiedzę usystematyzować i co robić dalej. Choruję od dwunastu lat na SLE autoimmunologiczną chorobę i do tej pory dobrze sobie radziłam ze wszystkim, dopóki nie przeczytałam, że Toczeń to jest ” Rezygnacja. Lepiej umrzeć, niż stanąć w obronie swojego ja. Złość i karanie siebie.”
I to mnie pogrążyło i nie wiem co mam o tym myśleć, zatrzymałam się w tym punkcie.
Pozdrawiam
Ja też nie wiem, ale wiem, że jeśli szukamy, to odpowiedzi przychodzą. Czasem wprost, a czasem metaforycznie. Czasem przychodzą w postaci snów.
Ale przychodzą.
Tak wiele czytałam, słyszałam i widziałam – o potędze umysłu, o sile pozytywnego myślenia, o cudach, które działa.
Więc zawsze i pomimo wszystko trzeba myśleć pozytywnie, z siła, z wiarą.
Trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam! 🙂
Wspaniały kolejny wpis – dziekuje
Czy komuś udało się trafić na książkę ? szukam juz prawie od godziny i bezskutecznie , może ktoś podpowie gdzie kupić !!!
Kupuje i czytam mnóstwo książek poleconych przez ciebie Agnieszko:) i uczę się , pracuje cały czas pracuje tak mocno , że czasami jestem już bardzo zmęczona , ale jak przez tyle lat zaniedywałam siebie to teraz chce to nadrobić i uratować siebie 🙂 ,
efekty mojej pracy powoli zaczynam dostrzegać ,ale wiem , że przedemną jeszcze długa droga , tymbardziej , że warunki mam do tego dodatkowo utrudnione przez chorobę ,i czasami w gorszych momentach niestety troche się znowu cofam , ale na szczęście jesteś taką moją dobrą ( wróżką) 🙂 ,przypominajką , która podaje swoją dłoń , która jest mi jeszcze potrzebna , moim celem jednak jest to abym nie musiała liczyć na wsparcie innych bo chce mieć świadomość, że wsparcie, siłe mam w sobie .
Fajnie , że wraz z tobą jest tu mnóstwo mądrych , wspaniałych i silnych kobiet , które , podobnie jak i ty pomagają tym którzy tej pomocy potrzebują , fajnie byłoby się z takimi osobami spotykać osobiście.
A teraz czekam na info dot książki 🙂 !
Książkę kupiłam wiele lat temu, nie wiem czy nadal jest w sprzedaży. Ale podałam link do strony „TheWork” – jest w języku polskim i można z tego korzystać!
Czasem w tek drodze trzeba odpoczywać, pójść na spacer, albo popatrzeć w chmury. Oczyszczać głowę i umysł z myśli. Mieć w sobie przestrzeń 🙂
Bardzo ciepło pozdrawiam!!!! 🙂
a ja mysle ze szykuje sie nam kolejna wspaniala ksiazka P.Agnieszki;)
Mam nadzieję… 🙂
Pani Agnieszko,
już od jakiegoś dłuższego czasu próbuje zmieniać swoje życie na lepsze. Czytałam dość dużo książek na ten temat, próbowałam zmienić swoje życie, ale brakowało mi takiego swojego przewodnika po tej wędrówce. I co się stało?……. odnalazłam Pani bloga:) Pisze Pani w tak fajny i prosty sposób, że trafia to do serca, motywuje. Od kiedy czytam Pani teksty moje życie się zmienia. Może jest jeszcze wiele do zmienienia, ale widzę ogromny postęp:) Nie ma dnia abym tu nie zajrzała na bloga;) I zawsze czekam z niecierpliwością na nowe wskazówki w Pani tekstach:) To Pani teksty spowodowały, że znów powracam do Boga, którego gdzieś kiedyś zostawiłam i uznałam, że nie jest chyba mi za bardzo potrzebny. To dzięki Pani miewam w oczach łzy szczęścia bo zaczynam być szczęśliwą w duszy:) Dziękuje. Ten blog to miejsce ukojenia, nabrania właściwej perspektywy do świata. I co jeszcze niesamowite… w dzisiejszych czasach, kiedy to często człowiek człowiekowi wilkiem jest tu tyle wspaniałych ludzi, którzy myślą podobnie i dla których dusza, serce, miłość jest niezmiernie ważna.
Pozdrawiam
Proszę nie przestawać pisać.
Bardzo dziękuję 🙂 Dzięki taki słowom wiem, że to co robię jest ważne i potrzebne! 🙂
Dziękuję i przesyłam ciepłe pozdrowienia!!! 🙂
Pani Agnieszko,
uwielbiam czytać Pani wpisy. Nawet kupiłem sobie książkę którą Pani kiedyś zachwalała…
Mam taki temat, który chodzi za mną- czasami chodzi, czasami odpuszcza, ale potem wraca – i który w jakiś sposób nawiązuje do tego wpisu tutaj.
Jakiś czas temu spotykaliśmy się w grupie przyjaciół. Byliśmy zgraną paczką. Któregoś dnia mój znajomy poprosił mnie o pewną opinię – mieliśmy się spotkać, obgadać, ale wykazałem się nadgorliwością i wysłałem mu ją mailem. No i szkoda, że mailem, bo tego nie można cofnąć. Ze słów się można wycofać, że nie chciałem powiedzieć, że miałem wtedy zły dzień. Ale mail jest napisany. I podpisany. To była właśnie ta moja prawda. Byłem jej absolutnie pewien. Mój przyjaciel niby ją przyjął, ale nasze spotkania stały się coraz rzadsze i rzadsze… Aż w końcu. nasza przyjaźń się wypaliła. Byłem pewien, że stało się tak przez moją bezpośredniość. Myślałem, że oczekiwał prawdy… i że nie umiał jej przyjąć. Żyłem w przekonaniu, że to ja jestem ten mądrzejszy, bo tyle mu w tym liście nagadałem, tłumaczyłem… Niedawno coś mnie tknęło i wróciłem do tego listu. Ha! Czas tam dużo pozmieniał. „Mądrość” moich argumentów całkowicie stamtąd wyparowała. Cierpkie sformułowania. Z perspektywy banalne. Przyznam się, że trochę mi za to wszystko wstyd – za te słowa i ta nieprzyjemne poczucie winy, że tym mailem rozbiłem naszą całą paczkę. Sześć osób – czterech facetów i dwie dziewczyny. Chciałem dobrze, a głupio wyszło. Teraz wiem, że nie mówi się prawdy o dziewczynie przyjaciela, i nawet jeśli on się o to prosi. A może się mówi? Z perspektywy czasu – wtedy napisałem o niej głupoty. Cały czas mi to siedzi z tyłu głowy. Swędzi. Czy po tak długim czasie powinienem się do niego odezwać? Rozwaliłem przyjaźń. I jest mi wstyd. I nie umiem przeskoczyć tego wstyda. Cholera, kiedy mówić tę naszą prawdę, a kiedy nie…?
Olafie, tak, odezwij się, przeproś, albo powiedz to co tutaj napisałeś.
To ważne, żeby nie siedziało to w Tobie, poczucie winy, wstyd i żal.
Mój syn kiedyś jako dziecko powiedział coś bardzo przykrego koledze. Ale nie takie dziecięco niewazne. Ważne, niepotrzebne, dotykające. Jest to w nim od lat, dziś jest dorosłym mężczyzną, kontakt z kolegą sporadyczny, ale jest. I ciągle o tym myśli i dojrzewa do przeprosin. Mam nadzieję, że tak się stanie.
Cóż, nie jest to łatwe. Życie uczy nas, kiedy lepiej jest mówić, a kiedy zachować milczenie 🙂
Jeśli ta sprawa tak męczy, to moim zdaniem powinieneś do niego się odezwać. Nie wiadomo jak będzie jego reakcja, czy można to naprawić, ale jeśli się z nim nie spotkasz i szczerze nie porozmawiasz, to będziesz żałował przez całe życie. Bo „częściej w życiu żałujemy tego, czego nie zrobiliśmy, niż tego co zrobiliśmy”. A jeśli to był prawdziwy przyjaciel, to wierzę, że zrozumie. Przecież każdy z nas popełnia błędy 🙂
Życzę powodzenia i ciepło pozdrawiam! 🙂
Dziękuję za wszystkie słowa, które pomogły mi odbić się od samego siebie.
Chyba łatwiej byłoby mi skoczyć na bungee, niż napisać TEGO meila…
Trochę minęło czasu od tej całej sprawy – i emocje przeszły wszystkim.
Byłem wprost zaskoczony, jak wszystko się zmieniło i b. się cieszę że sie odezwałem – zrobiliśmy wspólnie – z wszystkimi długą konwersację na fejsbuku.
Wszyscy byli mega-zdziwieni – nikt się nie spodziewał, że po takim czasie zainicjuję całą sprawę,
no i wspierali mnie, a ja czułem, jak wszsytko ze mnie spływa, znika, wypłukuje sie i że ja sam rosnę 🙂
Spotkanie w przestrzeni serca…
Jakie to trudne. Nie? Nie… Tak!
LOVE 🙂
Pani Agnieszko jest Pani Aniołem,nie wiem jak to Pani zrobiła ale ten dzisiejszy wpis to jak światełko w moim cholernie mrocznym życiu.Dzien za dniem tonę w beznadziei czuję ze nawet zyc mi sie nie chce,bo i po co skoro nie ma nawet tej nadzieji.A jednak jest…bo nie jestem jedna która czuje ból istnienia,bo jest ktoś kto to pokonał,bo wieżę iż przyjdzie dzien i znów poczuje siłę by walczyc o swoje szczescie.Dziekuje za te słowa,za nadzieję i za to ze chociaż nie znam Pani osobiście jest mi Pani tak bliska jak przyjaciółka.
Dziękuję! 🙂 Każdy z nas przechodzi swoje mroki, ale właśnie po to, aby je pokonać, nauczyć się siebie, dokonać przemiany i uleczyć wszystko to, co potrzebuje uleczenia.
Trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam! 🙂
Przyznam, że nie spotkałam się jeszcze z tą autorką 🙂 Ale metoda wygląda na prostą i skuteczną, na pewno będę pamiętać o tych 4 pytaniach!
Pani Agnieszko mam jeszcze prośbę, czy mogłaby Pani zrobić wpis pielęgnacji włosów i makijażu. Ulubione produkty, marki. Jestem bardzo tego ciekawa, bo ciągle szukam nowych, dobrych jakościowo i zdrowych kosmetyków 🙂
Gorące pozdrowienia!
Postaram się 🙂
Ciepło pozdrawiam 🙂
Kochana Agnieszko, moja pokrewna Duszo:-) Od wielu miesięcy czytam wszystkie Twoje wpisy, refleksje, porady, myśli, napisane przez Ciebie książki:-) Żałuję bardzo, że nie dane mi jest posiadanie takiej przyjaciółki w rzeczywistości, ale Twoja rzeczywistość, Twoje istnienie są realne, zatem chcę Ci podziękować , że jesteś:-) Kroczysz gdzieś obok, wspierając mnie mentalnie w intensywnym procesie mojej osobistej transformacji. „Siamo tutti pellegrini” – wszyscy jesteśmy pielgrzymami…wszyscy idziemy własnymi drogami, ale te nasze drogi wielokrotnie przecinają się, tworząc niejako wspólne mianowniki. Chciałabym Ci tak wiele napisać o sobie, opowiedzieć o drogach złych i dobrych, o ciężkiej pracy nad sobą, którą wykonuję każdego dnia, ale tak osobiste sprawy domagają się innej przestrzeni. Przestrzeni rozmowy, osobistego listu, wiadomości mailowej. Bo jak zmieścić to wszystko, co w duszy, umyśle, emocjach w małym polu przeznaczonym na pozostawienie komentarza:-) Agnieszko, bardzo dziękuję Ci za przesłanie w Twoim nowym wpisie. Wszystko to już wiem, rozumiem na poziomie umysłu, ale wciąż żyję w świecie własnych myślowych halucynacji. Jestem dojrzałą i piękną kobietą. Wykształconą, wrażliwą, oryginalną, nietuzinkową, posiadającą wspaniałą rodzinę, a wciąż trzymam za rękę, jak najlepszą przyjaciółkę, czarne myśli, które zawiązują kolejne supełki na mojej osobowości. I nie tylko na osobowości, bo także i w ciele. Od kilku miesięcy pracuję ze swoim fizjoterapeutą nad rozluźnieniem napiętych do bólu mięśni. W trakcie tej pracy uwalniają się również powoli wszystkie moje zablokowane uczucia, a zwłaszcza te, które schowałam najgłębiej. By nie bolały ponownie. Przeszłam wiele osobistych terapii, ale wciąż jestem w drodze:-) Wiele by pisać:-) Na razie piszę w pamiętnikach sama do siebie, ale chyba jest w moim życiu ten moment, że potrzebuję rozmowy i kontaktu z innymi kobietami. Kobieca energia jest bardzo silna i bardzo twórcza:-) Czytam u Ciebie Agnieszko wiele interesujących komentarzy od wielu fantastycznych i bardzo wrażliwych kobiet. Czasami mam wrażenie, że piszą o mnie samej:-) Przyszedł mi do głowy taki pomysł, że może jest tu jakaś inna pokrewna dusza, która również poszukuje przyjaciółki. Nie do narzekania, ale do dawania sobie wsparcia, nadziei, światła. Agnieszko, jesteś wspaniałą kobietą i wiele razy mi pomogłaś wyprostować ścieżki, nie wiedząc o tym:-) Dziękuję!:-) Anna Mikołajczyk, ankomiko@gmail.com
Aniu kochana! 🙂 Bardzo dziękujemy za ten list! 🙂 Ta droga ja sama wiesz nie jest łatwa, nie jest szybka, ale jest to najważniejsza praca naszego życia. Każdy z nas własnie po to pojawił się na tej Planecie, aby dokonać osobistej transformacji. Jesteś już w tym procesie, a to jest bardzo, bardzo dużo!
Trzymam za Ciebie kciuki i jestem pewna, że odnajdziesz to, czego szukasz! 🙂
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!!! 🙂
Agnieszko:-) Dziękuję:-) Masz rację. Jestem w procesie i to jest najważniejsze. Pozwolisz, że zacytuję w tym miejscu pewne zdanie z mojej ukochanej książki Rachel Reiland „Uratuj mnie” – „….(…)…cuda się zdarzają…miłość potrafi uleczyć rany i że ludzie obdarzeni odwagą i wytrwałością mogą liczyć na zwycięstwo…”
Z sympatią i jak zawsze z podziękowaniem, że jesteś…Ania:-)
Anno, cudownie to napisałaś. Ja nie potrafię tak pięknie…
Rzeczywiście mnóstwo tu wspaniałych, wrażliwych kobiet.
Odnajduję tu moją wrażliwość i normalność.
pozdrawiam Cię :))
Aniu:-) Dziękuję za ciepłe słowa:-) Uwielbiam pisać od dzieciństwa i mam to do dzisiaj:-) Pisanie było i jest pewną formą własnej „terapii”. To „pisana” przestrzeń dla bardzo wrażliwej duszy:-)
Masz rację Aniu, blog Agnieszki, to spokojna i bezpieczna przystań dla wielu wspaniałych i wrażliwych kobiet. To miejsce, w którym można obnażyć wiele emocji i poczuć się całkowicie zrozumianą. To bardzo ważne, przynajmniej dla mnie:-)
Ja także Cię pozdrawiam i jeśli chcesz, to zapraszam do kontaktu mailowego. Adres podałam we wcześniejszym komentarzu do Agnieszki 🙂 Ania:-)
Piękny wpis, ja również zmagam się z negatywnym myśleniem mimo tego, że mam naprawdę fajne życie. Doskonale Cię rozumiem i życzę pozytywnej energii 🙂
Do tej czytelniczki, która napisała cytowany list: Kochana, nie wiem czy to, co napiszę, pomoże Ci, ale chcę się podzielić czymś, co niedawno odkryłam. Miałam dokładnie to samo co Ty, przez ponad 20 lat. Raz lepiej, raz gorzej. Nie mogłam zrozumieć co jest ze mną nie tak bo na powierzchni w moim życiu wszystko było w porządku – szczęśliwe dzieciństwo, świetna praca, ludzie mnie lubili. Ale pod powierzchnią ciągle czułam że coś jest nie tak, tylko nie wiedziałam, co. Miałam nawracające stany lękowe, depresyjne, symptomy nerwicy, kołatanie serca. Zawsze się wszystkim przejmowałam bardziej niż inni, źle się czułam na imprezach i dużych spotkaniach towarzyskich. Nie umiałam być asertywna, mówić „nie” bez poczucia winy, i ciągle czułam że nie jestem wystarczająco dobra, że nie umiem sobie radzić z życiem tak dobrze jak inni. Byłam zawsze bardzo krytyczna wobec siebie. Czułam presję by być dla wszystkich miła, by nikogo nie zawieść, by nikt nie pomyślał, że jestem nieuczynna, nieuprzejma czy samolubna. I kilka dni temu trafiłam na Youtube na filmiki amerykańskiej terapeutki Lisy A. Romano, która specjalizuje się w terapii osób wychowywanych przez rodziców z tzw. narcystycznym zaburzeniem osobowości. Wcześniej nie słyszałam nigdy o tym zaburzeniu. Jest to dla mnie jeszcze ciągle szok, bo zawsze byłam przekonana że mam świetne relacje z rodzicami, że oni są wspaniałymi ludźmi i że byłam bardzo szczęśliwym dzieckiem. W domu rodzinnym nie było nigdy alkoholu ani żadnej fizycznej przemocy, a rodzice zawsze dbali o to by mi niczego (materialnie) nie brakowało. Niestety wszystko wskazuje na to że moja mama może mieć to zaburzenie. Po raz pierwszy w życiu, po tylu latach bezowocnych prób znalezienia odpowiedzi na pytanie co ze mną jest „nie tak”, mam wrażenie że chyba dotarłam do czegoś co może mi pomóc. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę odnalezienia odpowiedzi na dręczące Cie pytania. PS. Filmiki są po angielsku, jeśli chciałabyś pomocy z tłumaczeniem to daj znać. Trzymam za Ciebie kciuki!
Dokładnie tak to jest – często nie potrafimy dogrzebać się do przyczyny swojego bólu i cierpienia, ponieważ nasz umysł nakłada na to maski „normalności”. Najtrudniej jest zdiagnozować problemy z dzieciństwa…
Dziękujemy za namiar na nową terapeutkę – być może pomoże większej ilości osób! 🙂
Ciepło pozdrawiamy! 🙂
To co nas spotyka to lekcje , które musimy odrobić … i tak jak piszesz i to czego ja się w życiu trzymam to niepielęgnowanie w sobie złych emocji, uczuć , napięć , które nie prowadzą do niczego dobrego dla nas. Każdy dzień zaczynam od przyjemnej analizy tego co w mi w życiu wyszło, co wczoraj mi się udało, ile szczęścia dostałam od napotkanych ludzi, ile uśmiechów rozdałam … Miałam różne okresy w swoim życiu, było ciężko… dziś patrząc z perspektywy czasu i dojrzałości widzę, że problemy które wydawały mi się końcem świata to nic w porównaniu z tym jak wiele pięknych chwil przeżyłam i przeżywam. Dobre myśli i pogoda ducha dziś mnie wzmacnia najbardziej:) uśmiecham nie tylko do życia ale przede wszystkim do siebie, bo to ja kreuje swoje życie, a z uśmiechem nie tylko jest ludziom do twarzy, ten grymas twarzy świadczy też o sercu wypełnionym miłością 🙂
Pięknego wieczoru , z miłością !
Aga
Dziękujemy 🙂 Wdzięczność – to prawdziwie magiczny klucz do szczęścia 🙂
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Dziś walentynki! A ja tęsknie- tęsknie już cztery miesiące- równe cztery miesiące! Ciągle słyszę jego głos,, Kocham cię najbardziej na świecie” . Nigdy nie świętowaliśmy walentynek , bo walentynki mieliśmy na co dzień. Ta MIŁOŚĆ zawsze dawała mi siłę. Trudno jest mi się pozbierać ! Wiem ,że prawdy o których Pani pisze, dają mi nadzieję- nadzieję ,że życie się nie skończyło , że mam coś do zrobienia. Daje mi Pani wskazówki- mam nadzieję , że uda mi się za nimi podążyć. Dziękuję Iwona
Z cała pewnością masz kochana coś ważnego do zrobienia…
Przytulam mocno! 🙂
Witaj Agnieszko!
Mam ogromna prosbe gdybys mogla napisac jaka Joga jest najlepsza dla poczatkujacych I czym kierowac sie szukajac dobrego nauczyciela.
Mieszkam w Londynie wiec nie mam problemu ze znalezieniem klas Jogi ,ale po prostu nie wiem
czego szukac.
Bloga uwielbiam,czesto traktuje jako ukojenie….ciagle czytam I wracam…
Pozdrawiam bardzo serdecznie.,,
Wiesz co, zanim ja cokolwiek zrobię, zawsze modlę się o przewodnictwo. Poważnie. I to działa cuda. Pomyśli sobie, jaka osobę być chciała spotkać, czego pragniesz doświadczyć podczas swojej praktyki, podróży rozwoju. Poproś o przewodnictwo i prowadzenie. Każdy z nas ma swojego Anioła Stróża, który tylko czeka, abyśmy Mu pozwolili działać.
Odkąd ja postępuje w ten sposób dzieję się niesamowite, magiczne rzeczy. Oczywiście pytaj ludzi, rozmawiaj, rozglądaj się, i słuchaj swojego serca, swojej intuicji.
Miej swoje „czułki” gotowe do odbioru 🙂
Gdy uczeń jest gotowy, pojawi się nauczyciel 🙂
Trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam! 🙂
Witam!
Niedawno odkryłam Twój blog. Cały czas o nim myślę. Wciągnął nie bez reszty. Zamierzam zmienić swój wygląd zewnętrzny i wewnętrzny. Jak wiele trzeba przejść aby to osiągnąć. Wiele osób nie wierzy we mnie i chce im udowodnić, że nie jestem taka beznadziejna jak sądzą. Jakiś czas temu krótko stosowałam dietę niełączenia. Udało mi się trochę schudnąć. Zamierzam do niej wrócić na stałe. Nie mogę sobie pozwolić na ćwiczenia, ale na przygotowanie zdrowych posiłków muszę znaleźć czas. Zamówiłam „Smaki szczęścia”. Czekam i startuję. Mam nadzieję, że osiągnę swój wymarzony cel. Chcę osiągnąć również spokój wewnętrzny. Czytając Twojego bloga wiem, że nie jest to łatwe, ale z Tobą być może mi się uda. Jestem pełna optymizmu. Mam nadzieje, że dam radę. Napełniasz mnie spokojem. Kiedy tak siedzę i czytam tekst po tekście czuję się jakbym była u Ciebie na dobrej herbatce a Ty mówisz mi jak żyć aby osiągnąć harmonię i szczęście. Wiem wiem, że wymaga to wieloletniej pracy ale jest to właśnie moim marzeniem. A Ty mówisz, że trzeba marzyć. Będę marzyć i pichcić razem z Tobą, bo już się mnie nie pozbędziesz. Życzę szczęścia i natchnienia. Pozdrawiam.
Pięknie! Od tych marzeń i wewnętrznych decyzji zaczyna się przemiana naszego życia.
Mocno trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam! 🙂
Bazaardzo dziekuje za podpowiedz,;☺️
Udalo mi sie dostac dzis „urode” ,pochlonelam wywiad z Toba ,zrobilam buraczki z cieciorka…pycha
Bardzo poruszyl mine felieton Stanislawy Celinskiej…..jakby mowila do mnie….dobrze ze mamy tak madre kobiety!,,,
Pozdrawiam wszystkich I zycze wtyrwalosci I usmiechu,!
Dziekuje Agnieszko za wszystko czym nas „karmisz” smakuje ,wybornie.?
BAAARDZO dziękuję i przesyłam ciepłe pozdrowienia! 🙂
Gdy przeczytałam ten wpis poczułam się jakbym czytała o sobie sprzed kilku lat. Próbowałam wtedy wielu sposobów żeby poczuć się lepiej ale jeśli pomagały to na krótko. Powodowały że przez kilka tygodni trwałam w pewnego rodzaju euforii, by następnie popaść w jeszcze głębszy dół niż ten z którego próbowałam się wydostać. W końcu, na skraju wyczerpania trafiłam na terapię psychodynamiczną. Na początku nic się nie zmieniało. Przez półtora roku tylko płakałam i wyrzucałam z siebie wszystkie bóle. A moja terapeutka słuchała tego cierpliwie i z pełną akceptacją. Potem pomalutku wszystko zaczęło się zmieniać. Nie na zewnątrz, ale we mnie. Potrzebowałam tej akceptacji żeby wyjść ze stanu wiecznie głodnego, niekochanego dziecka. Po 4 latach zaczęłam żyć samodzielnie i dopiero od tego momentu mogłam w pełni zacząć korzystać z tego co niesie tu i teraz. Teraz spokojnie biorę to czego potrzebuję z mądrości innych ludzi, w tym też Pani Agnieszki. Korzystam z wielu jej rad publikowanych na blogu i w książkach. Nawet gdy zdarzy się gorszy dzień wiem co to oznacza, wiem co z tym zrobić. Najlepsze jest to, że na zewnątrz mnie niewiele się zmieniło, ten sam mąż, dzieci, praca. Ale dużo zmieniło się we mnie. Pracowałam na to długo i ciężko ale efekt jest duży i trwały. Tak więc jeśli czuje Pani że niektóre techniki nie dają efektu, to może znak, że trzeba coś przepracować na dużo głębszym, nieświadomym poziomie? Życzę wytrwałości w terapii.
Wszystko musimy przepracować na wielu poziomach. I bardzo, bardzo głęboko, do samych korzeni.
Powierzchownie to jest jak upudrowanie problemów – nie działa.
Człowiek jest istota bardzo złożoną 🙂 To piękne.
Bardzo dziękujemy! Ciepło pozdrawiam! 🙂
Dla dzieci: „Tygrysku, czy to prawda?”
Ha ha ha! Cudne! 🙂
Witam, Pani Agnieszko niedawno czytałam w Urodzie wywiad z Panią. Chciałabym się dowiedzieć jak mam zmienić swoje podejście do życie podobnie jak Pani kiedyś ja cały czas się zamartwiam tym co będzie, co się stanie u dzieci ,co nie zrobione w pracy , dlaczego nie daje sobie rady z tym i owym i tak dalej i dalej….
Nieprzespane noce w głowie ciągły kocioł nie umiem się wyluzować i niby wszystko jest a ciągle coś nie tak nie mam już siły. Próbowałam mantry, którą Pani zamieściła na blogu , jogi ale ciągle w głowie tysiące problemów pomału czuje , że popadam w jakąś paranoję. Proszę o wskazówkę jak coś zmienić.
Ja jak czytam, że np. mantra spowodowała u kogoś płacz, emocje, radość, oczyszczenie, to zwyczajnie zazdroszczę 🙂
U mnie nie ma spektakularnych efektów, nie dzieje się nic od razu, nie znikają strachy, nie śmieję się radośnie.
Ale wiem też, że potrzeba czasu, może dużo, może już niewiele…
Piszesz, że próbowałaś jogi, mantr. To nie cudowna tabletka, to i wiele innych trzeba praktykować długo, zawsze.
I mieć nadzieję na zmianę.
Agnieszka dużo pisze o procesie, o czasie, o drodze. Nie stawiaj sobie celu tej drogi tylko spokojnie nią podążaj, a po drodze wąchaj kwiatki (mantry), słuchaj ptaków (joga), wystawiaj twarz do słońca (pisz pamiętnik), muśnij źdźbło trawy (dobrze się odżywiaj), uśmiechnij się do wędrowca (oddychaj). To przykłady, rób to co czujesz i na co masz ochotę, korzystając z tego co podaje tu Agnieszka.
Pozdrawiam :))
Aniu, ale wspaniale ujęłaś tę drogę! Tak metaforycznie. Wszystko pojawia się przed oczami:) Nic, tylko podążać tą drogą:) Na pewno będę miała te słowa w pamięci:)
Jak ja lubię to miejsce!:)
Pozdrowionka:)
Witam Pani Agnieszko,
trafiłam na Pani blog zupełnie przypadkiem poszukując przepisu na syrop z kwiatów czarnego bzu :-), ale ponieważ nic nie dzieje się przypadkiem wracam tutaj regularnie i czytam, rozmyślam, podziwiam Pani zdjęcia, eksperymentuję w kuchni. Bardzo Pani dziękuję za spokój, który wlewa Pani w moją duszę…
Pozdrawiam
Donia
Droga Agnieszko,
Dziś pierwszy raz zaglądnęłam na Twojego bloga i od razu trafiłam na temat bardzo mi bliski od wielu lat. Zmagam się bowiem z depresją,która czasem przyjmuje formę utajoną a czasem jest nie do wytrzymania dla mnie i moich bliskich. Wtedy wszyscy się martwią wysyłają mnie do lekarza a ja ciągle mam nadzieje, że dam sobie radę w inny sposób.Mam nadzieję , że ten który ty zaproponowałaś pomoże mi poukładać sobie pewne sprawy w głowie..Dziewczyna, którą cytowałaś mówi moimi słowami jakby czytała myśli w mojej głowie , jakby wyrywała mi mój ból i obwieszczała całemu światu.Wiele tu kobiet ,które są również wrażliwe jak ja ,czują się podobnie i podobnie sobie z tym nie radzą.Dziś znajduję się w trudnej sytuacji życiowej, ale jestem wdzięczna losowi ze tu zajrzałam bo wbrew pozorom jest mi lżej a mam nadzieje że będzie jeszcze lepiej.Od dziś będę stałą bywalczynią na Twoim blogu i muszę nadrobić zaległości .Kiedyś zaczęłam ćwiczyć jogę, ale moja grupa się rozpadła.Mieszkam w małej miejscowości i nie jest to proste, ale parę dni temu dowiedziałam się , że istnieje nowa grupa i mobilizuję siły ,aby się tam wybrać…..Pozdrawiam ciepło i tule
Dzien dobry. Dziekuje za ten wpis. Czytalam I moje mysli powedrowaly do mojej przyjaciolki, ktora tez sie boryka z tymi przezyciami. Mysle, ze I jej jak I mi ten krotki wpis sie spodoba 🙂 Pozdrawiam
Czytam każdy pani wpis, ale rzadko się udzielam. Właściwie nigdy. Postawiłam dzisiaj, że skomentuję. Chciałam po prostu napisać, że czytam i podziwiam. Chciałam napisać, że jestem i żeby pani nie przestawała.
Witam, chciałam zadać pytanie dotyczące diety, można tu? ? Dostałam dzis Pani książkę smak życia, przeglądam przepisy i chciałam zapytać o łączenie miodu (węglowodanu) z łososiem (białkiem) czy to połączenie nadal mieści sie w ramach tej diety? Pozdrawiam serdecznie z Karpacza
Pani Agnieszkp,
z gory chce przeprosic ze komentarz i pytania nie na temat ostaniego wpisu, dodatkowo na temat diety nielaczenia, a domyslam sie, ze ma Pani juz dosyc tych pytan….wiec bardzo, bardzo przepraszam
Uwazam, ze ta dieta jest naprawde swietna i ma sens
Czytam ksiaze Dr Williama Haya i jestem przy koncu….troche mnie przerazaja 3 posilki dziennie, w tym sniadanie: mleko, sok pomaranczowy i koniec… tego w jego pracy nie pojmuje
Druga rzecz pieke wlasne krakersy z siemienia lnianego i sezamu, soli i oliwy — czy moge jest je z bialkiem?
Ostatnia rzecz ide do pracy na 8-9 godzin, a nastepnie na silownie gdzie podnosze duzo ciezkich ciezarow, chce byc silniejsza i miec wieksza mase miesniowa (poza tym uwielbiam to, i mnie to odsresowuje). Najlepiej „dzwiga” mi sie gdy w ciagu dnia zjem mieso (zwlaszcza czerwone), ale staram sie z calych sil jesc go jak najmniej. Z 6-7 dni w tygodniu przeszlam na 3, ale jest mi ciezko…. czym moglabym zastapic mieso by byc podobnie silna?
Z gory Pani dziekuje
Mam pytanie chcę zamówić kosmetyki clochee.chyba gdzieś czytałam że w lutym jest Rabat z racji walentynek.czy to jeszcze aktualne.będę bardzo wdzięczna.pozdrawiam za tę CUDNE informacje
Pani Agnieszko podpisuje się pod Pani postem w 100%. Przezylam w moim zyciu sytuacje gdy emocje przejmowaly nade mna kontrole i probowaly mnie zniszczyć. Wynikalo to najpierw z przezyc związanych z trudna rodzina z której pochodze, potem z toksycznego związku w których długo trwałam. Po wyjściu z niego i wygraniu walki o przetrwanie i moje zdrowie psychiczne, a przede wszystkim dobra przyszlosc nabrałam ogromnego poczucia własnej sily, sprawczości oraz obiecałam sobie ze nie pozwole ani moim rodzicom ani nikomu innemu zniszczyć mi zycia. Zalozylam szczesliwa rodzine, mam trojke ukochanych dzieci. Niestety 2 tygodnie temu mój ojciec odebral sobie zycie. Pogrzeb oraz sprawy spadkowo-pogrzebowo-formalne spadly na mnie choć krewnych jest więcej. Podolalam i moim zdaniem zalatwilam wszystko najlepiej jak się da. Gdyby nie to ze od kilku lat cwicze blokowanie myśli które sa destrukcyjne, nie wiem a jakim miejscu bylabym teraz. Jest to metoda cudowna w swej prostocie i mega-skuteczna. Wymaga tak naprawdę akceptacji faktu ze nasz umysl, tak jak emocje, potrafi wprowadzać nas w blad i nam szkodzić, Ograniczone zaufanie do niego to wazna sprawa zwłaszcza gdy wynosimy z domu wpojone, niszczace nas przekonania na temat nas samych i swiata. Może to co teraz napisze jest przewrotne ale duza ulge przynosi mi także podziękowanie Bogu za cierpienie które mnie czasami dotyka. Nie jestem bynajmniej typem cierpiętnika ale mam głębokie przekonanie ze nic się nie marnuje w przyrodzie. Żaden bol który nas spotyka nie przepada bez echa. Uwazam ze nawet z takiego doświadczenia można a nawet trzeba wyciagnac jak najwięcej pozytywow by nas takie doświadczenia nie niszczyly a ksztaltowaly i szlifowaly. Dziekuje za Pani dobra energie i jestem bardzo wdzieczna za inspiracje i dzielenie się sobą.
Pani Agnieszko, chciałam się podzielić 🙂 od kilku dni czytam książki Michaela Newtona „Wędrówka dusz”, oraz 2 części „Przeznaczenie dusz”, może Pani słyszała, jeśli nie to polecam ponieważ są fascynujące! Moje odkrywanie siebie zaczęło się od książki „Radykalne wybaczanie”, polecam ją wszystkim ludziom na świecie :))
Pozdrawiam i ślę dużo pozytywnej energii :)))
Witam Pani Agnieszko,
niestety jak się dowiedziałam nakład tej książki jest już wyczerpany i wydawnictwo nie planuje jej wznowienia a szkoda bo myślałam, że będę miała wspaniały prezent na urodziny dla mojej szwagierki, która ma podobne problemy jak Pani Katie Byron i często mi mówi, że ma dość i chciałaby się położyć i więcej nie obudzić. Staram się ją wspierać ale nie wiem jak długo wytrzyma.
Bardzo zainteresował mnie ten artykuł jako ze przechodzę trudny okres żałoby po bardzo bliskiej osobie. Trafiłam na Ekharta Tolle jakis czas temu i troche pomógł ale jak stało sie to najgorsze no to „tu i teraz ” boli tak samo jak projekcje mózgu o przeszłości i lęki o innych bliskich w przyszłości. Moze musze poczekać aż ten najtrudniejszy okres minie i dopiero te techniki zaczną działać? Nie wiem… Na razie „wałkuje” Ra Ma Da Sa ale mi średnio neutralizuje moje półkule. Jak sobie inni radzą w takich sytuacjach? Dodam ze jestem normalnie osoba bardzo pozytywna, od wielu lat praktykuje jogę i metody samorozwoju. Ale ten cios był poniżej pasa…. Pozdrawiam wszystkich, Magda
Droga Agnieszko
Drogie Dziewczyny czytające bloga ….
Droga Agnieszko jestem w stanie takiego już uzależnienia od Twojego bloga , pięknych , prostych porad i czystych wartości. Przeczytałam również ostatni nr Urody życia , gdzie jest piękny artykuł z Toba, to wszystko wydaje się w Twoim wydaniu takie proste, jakie ogromne szczęście miałaś, ze wiedzialas kiedy szukać dalej swojej drogi. Znalazłaś ta sile i chęć do pracy do zmiany. Taaaa … jestem okropna zazdrośnica 🙂 zazdroszczę ze masz ten spokój wewnętrzny , Ja jestem na etapie początkowym, zaczęłam poranna jogę. Biorę zachłannie ta energie od Ciebie i dobrze mi z tym, powoli zmieniam dietę, troszkę ra ma da suje 🙂 Tak coś czuje ze idzie to w dobrym kierunku.
Agnieszko jedna rzecz mnie nurtuje, może znajdziesz chwilkę na odpisanie tak strasznie jestem ciekawa jak sobie poukładałaś kwestie wiary . Piszesz ze Twoim szefem jest Jezus, wiara ma potęgę i daje sile. Wiem ze na pewnych ludzi działa magicznie motywuje, pcha do działania, ulepsza itd. Agnieszko Droga ja tego wcale nie kwestionuje, ja zwyczajnie tego nie czuje. Jestem typowym produktem tradycyjnego katolickiego wychowania, ale gdzieś po drodze , nie wiem kiedy i dlaczego ta wiara mi się zgubiła. Nie potrafię sobie w głowie tej wiary i religii poukładać. Na pewno wierze ze coś tam nad nami jest , siła wyższa , czy to energia jakaś mistyczna czy Bóg tego już nie potrafię zdefiniować, Wierze ze to jest , ale nie mam przekonania do niedzielnego chodzenia do kościoła i klepania tych samych formułek . Zdaje sobie sprawę ze innym ludziom to poczucie wspólnoty i modlitwy daje poczucie ogromnego sensu i spełnienia. Niestety nie idzie mi to wszystko w parze z tzw polityka kościoła. Nie potrafię rozdzielić pewnych rzeczy, odseparować sobie wiarę i postępki księży, czy nawet zwykłych ludzi, którzy jak to moja babcia mawiała modlą się pod figura a diabla maja za skora. 🙂 Agnieszko mam nadzieje ze choć trochę oddalam to co czuje i ze jesteś w stanie mnie zrozumieć. Ciężko mi z tym uwiera mnie to a nie jestem w stanie tego oswoić, a ciągle nagabywanie rodziny, kiedy wyśle dziecko do komunii nie pomaga. Czy jest to fair w stosunku do „szefa” robić coś dla zaspokojenia chcenia innych bez własnego przekonania. ???
Ostatnio siedziałam sobie sama cichutko w kościele i zazdroszczę ludziom wiary, tej mocy, bo może dzięki temu jest im łatwiej.
Moj daleki krewny jest / był księdzem i po 25 zrezygnował z kapłaństwa ( nie przez kobietę zaznaczam 🙂 ) Jest osoba z niesamowicie pięknym umysłem , nie mam okazji z nim teraz porozmawiać, jest to spowodowane jego choroba. Szkoda
Wiem kochane ze to nie kącik porad, ale jestem ciekawa waszych doświadczeń i waszego spojrzenia na ta kwestie.
Z góry dziękuje jeżeli ktoś z Was zareaguje
Pozdrawiam cieplutko i serdecznie Ci Agnieszko dziękuje za twoja mądrość i za to ze chcesz się tym dzielić
Kochana, poruszyłaś bardzo ważną kwestię, a odpisanie na ten temat to.. cała książka.
Oczywiście ja również to wszystko musiałam przejść- to, co Ty teraz przechodzisz.
Mnóstwo rozmów z Bogiem, mnóstwo listów, mnóstwo modlitw. Religia i wiara to nie jest to samo. On nie chce klepania modlitw, ale pragnie naszych czystych, kochanych serc.
Nawiązanie tego kontaktu to Twoja wewnętrzna droga – musisz przez nią przejść, ponieważ Twoja dusza nie czuje się dobrze w tym „systemie”.
Umiera, dusi się, słabnie, choruje.
Znajdź swoją drogę, drogę Twojego serca. Te poszukiwania wcale nie są łatwe. Czasem są bardzo bolesne.
Jesteś dużo mądrzejsza niż Ci się wydaje. Wiesz dużo więcej, niż Ci się wydaje. Zaufaj sobie. To też jest proces.
Idź. Słuchaj. Przyglądaj się. Czuj.
Dojdziesz do prawdziwego skarbu – do siebie. I wtedy będziesz wiedziała.
Dotrzesz tam, bo już wyruszyłaś w tę drogę.
Jestem w niej z Tobą.
Tak naprawdę wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku – do domu.
Niektórym zajmie to trochę więcej czasu. Nie oceniaj ich, ale współczuj. Dobrze wiesz, że tkwienie w tych miejscach, w których oni są, wcale nie jest miłe.
Nieświadome, reaktywne życie może być wygodna (na krótką metę), ale wcale nie jest przyjemne.
Pamiętaj, że jestem 🙂
Agnieszka
Self-coaching w czystej postaci 🙂
Dziękuje Ci Kochana Kobietko !!!
Za twój czas, zrozumienie i chęć dzielenia się.
I ściskam Cie bardzo mocno !!!
tak będę ciągle szukać odpowiedzi bo czuje ze wtedy będę mieć poczucie spokoju.
Uwiera mnie tylko to ze ciągle się miotam pomiędzy tradycja i chęcią zadowolenia kogoś, życia pod czyjeś zasady i oczekiwania, bo tak „wypada”, a moim poczuciem wolności, które mam w głowie. Ta wolność wcale nie oznacza braku pokory w stosunku do otaczających rzeczy czy traceniu hamulców w działaniu.
Dobrze mi z tym „moim Bogiem”, gdy mu dziękuje ze rano przyleciał dzięciol na śniadanie i ja sobie mogę pic kawę i go przez okno obserwować i podziwiać cudny czerwony brzuszek i cieszyć się jak dziecko jak wyjada słonecznik ze słoiczka. I wiem ze tylko siła wyższa mogla stworzyć takie cudne ptaszątko, ale czy przez to jestem gorsza bo nie odmówiłam zdrowaśki rano …. i znów wkrada się poczucie winy …
Dziękuje !!
Droga Agnieszko dam znać za jakiś czas jak mi idzie jak ta moja droga wygląda 🙂
Ta walka pomiędzy tradycją a prawdziwą Tobą to ważna część procesu 🙂 Dzięki temu będziesz silniejsza. Masz wybór. To dobrze. Bądź za to wdzięczna!
Wybierzesz dobrze. A poczucie winy można oczyścić uleczyć. Trzeba, żeby nie blokowało, żeby nie było złości. Zrozumienie pomoże 🙂
A dzięcioł to istne cudo! 🙂 To jest modlitwa 🙂
Dobrego dnia! 🙂
Zajrzałam na Pani bloga po raz pierwszy, przeczytałam zaledwie dwa artykuły i mam wrażenie, jakby pisała Pani wszystko pod moje życie 🙂 Coś mi się wydaje, że dużo Pani czytelników tak myśli 😉 Wspaniałe miejsce, czuję się tutaj jak w domu. Z każdego tekstu emanuje harmonia i miłość . Widać, ze są pisane przez dojrzałą duchowo osoba. Chętnie będę tu uciekać :)Pozdrawiam serdecznie
Pisze Pani o depresji tak, jakby to była całkowicie kwestia wyboru chorego, czy poddaje się złym myślom, czy im zaprzeczy, podniesie się , otrząśnie i będzie żył w spokoju. Tymczasem depresja kliniczna to bardzo skomplikowana choroba , nie mająca nic wspólnego z wolą chorego. To choroba związana m.in. z zaburzeniami biochemicznymi w mózgu. Jej sendo i przyczyna tkwią więc na poziomie biochemicznym a nie na poziomie dobrej lub złej woli chorego. Nie twierdzę, że przypadek Katie jest nieprawdziwy ale należy go raczej rozpatrywać w kategoriach cudu. Rozpowszechnianie teorii, że depresję można wyleczyć zadając sobie cztery pytania może być bardzo krzywdzące dla osób naprawdę chorych. Stąd właśnie biorą się mity, że depresja bierze się z nudów albo, że wystarczy „wziąć się w garść” i „przestać się mazać”.
Pozdrawiam
Pani Małgosiu, nie bagatelizuję tego tematu, zbyt dobrze jest mi znany. Właśnie dlatego moim obowiązkiem jest dzielenie się i przekazywanie dalej tego, co wiem.
Jeśli pomoże to chociaż jednej osobie, to już będzie dobrze.
Ciepło pozdrawiam i życzę cudów – widziałam je naprawdę nie jeden raz! 🙂
Pani Agnieszko, trafiłam na Pani bloga przez przypadek (choć kojarzę Pani książki, na które wciąż poluję) i jestem z tego faktu niezwykle szczęśliwa, bo wiem, że będę tu wracała.
Potrafi Pani przedstawić i dać nie tylko żywe, kolorowe i prawdziwe historie ale również promyk nadziei w każdej, nawet beznadziejnej by się wydawało sytuacji.
Chciałabym móc kiedyś pisać w podobny sposób, bo Pani zawiera w każdym swoim słowie siebie, co bardzo podziwiam bo nie zawsze jest to łatwe. Wiem, bo próbuje i wciąż mi czegoś we wszystkim brakuje 😛
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia! 🙂
Dziękuję bardzo! 🙂 To pisanie z serca jest efektem mojego autentycznego dogrzebania się do siebie.
Wtedy słowa same płyną, w niesamowity sposób, a ich intencja dociera do ludzkich serc. Cieszę się, że dotarłam do tego punktu w swoim życiu, ale
przyznam szczerze, że musiałam mocno się do siebie przedzierać
Życzę powodzenia i ciepło pozdrawiam!!!! 🙂
Pani Agnieszko, niewiem czy to Pani przeczyta, ale muszę i chcę to napisać, że URATOWAŁA MNIE PANI. Byłam, a właściwie wciąż jeszcze jestem, bo wiem, że transformacja wygaga czasu, osobą, która ciągle analizowała, zastanawiała się co by było gdyby…wynika to z wielu przykrych doświadczeń jakimi były śmierć mamy na nowotwór gdy byłam 2 miesięcznym dzieckiem, poźniej przegrana walka z nowotworem taty..testy genetyczne wyszły pomyślnie, co roku robię odpowiednie badania i wszystko jest dobrze, jednak ciągle było mi mało, wpadłam w hipohondrię.. bałam się zdać sobie sprawę jak bardzo jestem szczęśliwa bo bałam się, że zaraz okaże się coś złego i wtedy będzie mi jeszcze bardziej przykro. Pomimo najpiękniejszych wydarzeń w życiu jakimi są planowanie ślubu, urządzanie mieszkania, wchodzenie w dorosłość mając u boku ukochanego mężczyznę i bliskich, moje myśli były ciągle negatywne, czułam strach, że to stracę. Dzięki Pani wpisom obudziłam się ze snu, zostawiłam przeszłość wyciągając z niej wnioski, staram się żyć tu i teraz i coraz bardziej optymistycznie patrzę w przyszłość. DZIĘKUJĘ, JEST PANI WSPANIAŁA.
Dokładnie to samo przeczytałam wczoraj w książce Daniela Amena, dzisiaj u Pani chyba sięgnę po tę książkę.
Jestem wdzieczna losu za przypadkowe natkniecie sie na Pani blog. Dziekuje bardzo za ten wpis oraz pani ksiazki, ktore tydzien temu do mnie dotarly… Zaczelam od „Smak Szczescia” oraz porannej jogi z pani dvd. Ofiarowala mi Pani nadzieje na pogodniejsza przyszlosc! Pozdrawiam serdecznie z Wroclawia…
Kochane Kobiety!
Piękne jest to, że możemy tutaj poznawać swoje problemy, udręki, wątpliwości i wspierać się nawzajem. Oczywiście wszystko to za sprawą Pani Agnieszki, która na tym blogu stworzyła źródło wielu prawd. Życiowych, opierających się na wrażliwości każdej z nas. Dziękuje serdecznie! Za to, że siedząc w domu, mając przerwę w pracy – w każdej chwili mogę na nowo odnaleźć kolorowe barwy życia. Moim zmartwieniem i czymś, co nie daje mi spokoju, jest wszechobecna choroba jaką jest nowotwór. Nie boję się o siebie. Boję się o moich rodziców, którzy są w podeszłym wieku… o wszystkiie bliskie mi osoby. Wiem, że to nie prowadzi do niczego dobrego i moje zamartwianie się kompletnie nie ma sensu, ale nie daje mi to spokoju…. Mam nadzieję, że z przyjściem wiosny bardziej optymistycznie spojrzenie na świat 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Olgo, pięcioro rodzeństwa mojego męża zmarło, w tym troje na różnego typu nowotwory. Strach o mojego męża towarzyszył mi od zawsze. Wiele mi odebrał. Ale może to dlatego zaczęłam swoje poszukiwania, dlatego też piszę dziś tutaj 🙂
Pokochałam życie, takie zwyczajne, spokojne, dobre, każdy dzień, małe rzeczy, nasze tu i teraz.
Pokochałam bardziej mojego męża.
Uczę się zdrowego gotowania, wybierania odpowiednich produktów. Gotuję naprawdę z miłością 🙂 Jesteśmy bardziej aktywni niż byliśmy jako bardzo młodzi ludzie. Codziennie spacerujemy, jeździmy na rowerze, mąż chodzi na basen. Nie obrażam się o byle co, nie ma już cichych dni.
Strach wciąż jest, czasami wciąż paraliżuje. Ale ile jest Miłości, ach ile miłości …
Pozdrawiam Cię ciepło.
Witam Pani Agnieszko! Mam 23 lata. Od ubiegłego roku pojawiły się u mnie stany lękowe z napadami paniki. Uczęszczam obecnie na terapię i niby jest jakaś poprawa, ale lęk towarzyszy mi praktycznie zawsze. Chciałabym już wyzdrowieć, ale wiem, że to długi proces. Ćwiczę razem z Panią JOGĘ i stosuję oddechy oczyszczające, które bardzo mi pomagają. Są jednak dni kiedy lęk jest tak duży, że boję się wyjść z domu, a o jeździe samochodem nie ma już mowy. Jestem załamana tym faktem, że choroba zabrała mi już tak wiele, straciłam prawie rok swojego życia. Chciałabym znaleźć pracę, tak jak to było dawniej i normalnie żyć, ale boję się. Nie mogę pozbyć się natrętnych myśli w mojej głowie i przestać analizować każdej sytuacji. Liczę na to, że metody relaksacyjne i JOGA pomogą mi wygrać walkę z lękami. Pozdrawiam Panią serdecznie :*
Mimi, mozje zycie zaczelo rozpadac sie z powodu leku kiedy tak jak Ty teraz mialam 23 lata (to bylo prawie 22 lat temu). Nie pomoglo nic, liczne roznego rodzaju terapie, nawrocenie (choc ono dalo mi Nadzieje), sport, niezliczone przeczytane ksiazki, rozmowy, yoga, medytacje, a potem tez za sprawa bloga Agnieszki mantry… Nigdy jednak sie nie poddalam i praktycznie nigdy nie przestalam szukac. I jest dokladnie tak jak zostalo napisane w Biblii – szukajcie, a znajdziecie… Nie pamietam jak to znalazlam, ale w styczniu tego roku lek znow u mnie szalal i wtedy tez natrafilam na metode oddychania dr Buteyko. Poczulam sie lepiej w ciagu doslownie dwoch – trzech dni nie robiac nic poza tym, ze oddychalam TYLKO przez nos. Po trzech tygodniach tej praktyki kupilam ksiazke, ktora wyjasnia szczegoly tej metody oddychania i daje cwiczenia oddechowe do robienia codziennie. Po miesiacu cwiczen lek stal sie gosciem w moim zyciu, a kiedy teraz czasem sie pojawia moge go kontrolowac. Musze jednak dodac, ze jestem zaledwie w polowie calej kuracji! Pierwsze efekty przychodza zaskakujaco szybko, ale, zeby przejsc na wyzszy poziom lepszego samopoczucia trzeba w to wlozyc troche wysilku… Ksiazka, o ktorej wspominam powyzej to Spokojny oddech, spokojny umysł, Patrick McKeown.
Agnieszko, dziekuje za Twoj blog, a szczegolnie za odwage podzielenia sie swoim trudnym doswiadczeniem i pokaznie, ze wszystko jest mozliwe. Podtrzymalas i umocnilas mnie w drodze. Z wdziecznoscia xxx
BARDZO dziękujemy za tę wiadomość!
Super!
Na pewno wielu osobom pomoże, a sama również bardzo chętnie tej metody spróbuję – brzmi rewelacyjnie!!!
Trzymam kciuki za wejście na wyższy poziom i bardzo ciepło pozdrawiam!!!! 🙂
Czy to prawda ? Jak byś się czuła bez tej myśli ? Dlaczego na terapiach nikt nie zadaje takich prostych pytań ? Wystarczyłoby przegadać je i zrozumieć aby zrobić wielki krok . Zadałam sobie te 4 pytania i jestem w szoku ,postaram sie o nich pamietać codziennie. Ile czasu ,ile męczarni i niemocy człowiek musi przejść aby znaleźć najbardziej proste rozwiazanie . Tyle mojej pracy nad sobą ciągle pretensje do siebie …a przecież to wszystko to Nieprawda.. Całuję mocno Agnieszko ,dziękuję za wskazówki…
Dziękuję:)
Dziękuję, za Pani pracę, za ten blog. Myślę, że wielu ratuje „życie psychiczne”.
Przez parę ostatnich dni miałam potwornego doła. W sumie nawet nie wiem czemu.
Dziś rano przypomniałam sobie, że widziałam Panią w TVN i opowiadała Pani o swojej przemianie,
książce i zupełnie spontanicznie weszłam na tą stronę. Przeczytałam fragment książki Katie Byron
„Kochaj co masz”. Wspaniały wstęp do mojej, mam nadzieję transformacji i akceptacji świata i ludzi.
Bo chyba to wszystko mnie przerosło w pewnym momencie. Faktycznie sposób w jaki myślmy może nas
doprowadzić do bardzo złego stanu duszy. Czuję, że potrzebuję takiego oczyszczenia, żeby cieszyć się z
tego co mam. I żeby tego nie stracić. Zamierzam cieszyć się zbliżającymi świętami na maksa, bo je uwielbiam
i nikt mi w tym nie przeszkodzi. Chcę w ten nowy rok wejść z zupełnie pozytywną energią i innym spojrzeniem
na życie, moje życie!!!!!!!
Jeszcze raz dziękuję i mocno pozdrawiam:))))
Pani Agnieszko,
Od ośmiu miesięcy leczę się z nowotworu. W tym trudnym dla mnie czasie, spotkałam na swojej drodze mnóstwo wspaniałych ludzi, Pani jest jednym z nich. Pierwszą ważną osobą był zakonnik Franciszkanin, który przyszedł mnie wyspowiadać przed operacją, kolejną była młoda dziewczyna, która trafiła do mojej sali w szpitalu i która wskazała mi ścieżkę do Boga. Później trafiłam do kliniki, prowadzonej przez rodzinę lekarzy Hindusów. To oni pokazali mi co to jest holistyczne leczenie, skąd wzięła się moja choroba, jak wielki wpływ na pojawienie się raka miałam ja sama ze swoim myśleniem. Kolejna osoba to Pani. Mąż na święta kupił mi dwie Pani książki, stwierdził, że jedną z nich mogę podarować przyjaciółce w prezencie. Kiedy zaczęłam je czytać już wiedziałam, że dla przyjaciółki muszę kupić nowy egzemplarz. Swoją chorobę traktuję jako dar od Boga, dar dzięki któremu odkrywam siebie na nowo, zmieniam siebie i doznaję niesamowitych rzeczy. W tych przemianach bardzo pomaga mi Pani, zaczęłam medytować, śpiewam mantry (są przecudne i nie mogę przestać ich nucić). Odkryłam w sobie nowy talent, rysuję mandale.
Pani Agnieszko, dziękuję Bogu, że Pani jest…
Witam,
z ksiazek, ktore zmieniaja zycie polecam rowniez „Guiding Principles for Life Beyond Victim Consciousness” Lynne Forrest.
Proponuje troche bardziej rozbudowana teorie, ale rowniez bardzo skutecznie pomaga w autoanalizie.
'The Work’ to taka chyba uproszczona wersja metody sokratycznej. Wlasnie jej prostota jest jej ogromnym atutem.
Pozdrawiam
Bogusia
Drogie panie!
Szukałam tej książki ale niestety nie udało mi się jej nigdzie znaleźć. Czy któraś z z Pań ma może tę książkę i chciałaby odsprzedać? Byłabym bardzo wdzięczna
Są takie sytuacje, w których to teraz jest nie do zniesienia.Mieszkam z toksyczną matką, bo nie miałam gdzie pójść z dzieckiem i prawie każdy dzień naznaczony jest większym lub mniejszym negatywem.Wdzięczna jestem losowi za zdrowe dziecko i za swoje zdrowie, ale nie wiem jak długo jeszcze podołam tej sytuacji zachowując jasny i nastawiony na działanie umysł.
Wierzę, że znajdę sposób na wyjście z tej matni, cierpliwości tylko mam mało.;(