Kilka dni temu dostałam taką wiadomość:

„Pani Agnieszko od kilku dni czytam Pani blog. Dzisiaj o mantrach. Wspomniane jest też o „Sekrecie”. Czytałam książkę, oglądałam film i nie wierzę w to wszystko tak do końca. Gdy byłam na etapie czytania książki i opowiadałam o niej znajomym, to ktoś mi powiedział, że gdyby to było takie proste to te osoby, które wypowiadają się w książce (gdyby sekret był prawdą), to by wygrały w Lotto i zajmowały się swoją pasją i żyły spokojnie. Pani w swojej książce opisuje, że w swoim życiu chciała zrezygnować z pracy w telewizji i w końcu to Pani zrobiła – ale bała się Pani ze względu na finanse. Dlaczego Pani nie skorzysta z tego (jeśli sekret jest prawdą), gdyby to było takie proste? I wtedy na spokojnie mogła by Pani zająć się samorozwojem. Mantry, medytacja zmienią nasze życie. Śpiewam mantry codziennie. Przez trzy miesiące nie opuściłam nawet jednego dnia i nic szczególnego nie wydarza się w moim życiu. Nie wiem kto odpisuje na Pani blogu, jakie to cuda w życiu tych kobiet się dzieją. Pozdrawiam.”

Kochana, droga, poszukująca Małgosiu… 🙂

Kontrola naszego umysłu i naszej energii to najtrudniejsza ze sztuk. Wymaga codziennej, systematycznej pracy, zaangażowania i cierpliwości. To nie jest proste, ponieważ wymaga od nas wyjścia poza nasze racjonale myślenie, oparte wyłącznie na pięciu zmysłach. Wymaga od nas całkowitego przeprogramowania umysłu, systemu wierzeń i przekonań, sposobu myślenia. A to nie dzieje się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To jest długotrwały proces, który wymaga pełni naszej świadomości, uważności i zaangażowania. Ale warto się postarać 🙂

Moje ulubione motto, którego autorem jest Erich Fromm brzmi:

„Szczęście nie jest dziełem przypadku, ani darem bogów. Szczęście to jest coś, co każdy musi wypracować dla samego siebie”.

Powtarzam je wielokrotnie. Bardzo ważne, a nawet kluczowe jest tu słowo WYPRACOWAĆ. „Sekret” jest prawdą. Dzieje się niezależnie od tego, czy o tym wiemy, czy nie; czy w to wierzymy, czy też nie.

Nieustannie programujemy i tworzymy coś w naszym życiu. Nie zawsze to, co tworzymy, dobrze nam służy. Tworzenie tego, co dla nas dobre i pozytywne wymaga od nas całkowitego przeprogramowania naszej reaktywnej, narzekającej, obwiniającej, marudnej, użalającej się nad sobą, zazdrosnej, zawistnej, wiecznie niezadowolonej, nieusatysfakcjonowanej i pełnej pretensji do świata – naszej ułomniej ludzkiej natury. 🙂 A to jest wielka sztuka. To jest alchemia przemieniania ciemności w światło. Celowe tworzenie w naszym życiu dobra wymaga od nas wewnętrznej pracy, zaangażowania, cierpliwości, uwagi i niezłomniej wytrwałości. 🙂

To ciekawe, że ludzie po odmówieniu modlitwy (która trwa kilka minut) lub po odśpiewaniu mantry (która trwa około 11 minut) spodziewają się cudu. Ludzkiej istocie wydaje się, że zrobiła coś tak wielkiego, że się tak bardzo poświęciła… Stwórca we własnej osobie powinien zstąpić z niebios i obdarzyć tę hojną istotę pełnią zdrowia, bogactwa, szczęścia i wszelkiej pomyślności. Za tych 11 minut zaangażowania pragnie otrzymać wszystko… 🙂

A ile wart jest nasz czas?

Ile czasu spędza przeciętny człowiek na oglądaniu telewizji? Na czytaniu plotek? Na obgadywaniu innych ludzi?

Ile zarabia przeciętny człowiek w ciągu godziny? Kilkanaście, kilkadziesiąt złotych? Jaka jest wartość tych 11 minut?…

Stwórca nie potrzebuje naszych mantr, ani nawet naszych modlitw. Nie potrzebuje wielkich świątyń, ani ofiar. Posiada wszystko, cały wszechświat. Jest wielki, potężny i wszechmocny.  Pragnie jedynie naszej bezinteresownej miłości. Naszego szczerego, dobrego serca. Byśmy byli dla siebie wzajemnie dobrzy.

Modlitwy i mantry są narzędziami DLA NAS, aby podnieść nasze wibracje, aby oczyścić nasze serca, aby uspokoić nasze umysły. I ważniejsza od tych kilku czy kilkunastu minut naszej modlitwy, mantry czy medytacji jest to, co człowiek robi przez pozostałe 24 godziny w ciągu doby. Na czym koncentruje swoją uwagę? Jaką energię wysyła w świat? O czym myśli? Czego słucha? Co mówi? Jak reaguje na pojawiające się codziennie wyzwania (bo przecież każdy je ma)? W tym właśnie zawarty jest ten słynny „sekret”. Przyciągamy do siebie to, na czym koncentrujemy naszą uwagę. To, co jest zgodne z naszą energią, którą wysyłamy do świata. „To co dajemy, to dostajemy”. Twórzmy więc mądrze, rozsądnie i świadomie. Oto cały sekret. Niby tak banalnie proste, a w praktyce przecież… tak trudne… 🙂

Sama modlitwa czy mantra nie uczyni cudu. To, co z całą pewnością zrobi, to podniesie nasze wibracje na wyższy poziom i pomoże nam w naszej codziennej pracy nad sobą, w tworzeniu bardziej optymistycznych i czystych myśli. Pomoże – ale nie zastąpi naszej pracy i wyboru naszych reakcji na określone zdarzenia w ciągu całego dnia. Wiem o czym piszę, ponieważ sama doskonale znam ten trud i znam upadki. Ale musimy się podnosić i próbować dalej, aż do skutku. To jest jak z jazdą na rowerze – trzeba wiele razy upaść i poocierać sobie kolana, aby wreszcie jazda zaczęła sprawiać nam przyjemność! 🙂

 „Człowiek może rozwinąć swoją doskonałość, lecz bez jego starań ona sama nie uczynić go doskonalszym” – pisał Konfucjusz.

W naszej przygodzie życia nie chodzi o to, aby szybko się wzbogacić, a potem mieć luksus na spokojny rozwój osobisty. To tak nie działa. Nasz rozwój osobisty powstaje w konfrontacji z naszymi codziennymi wyzwaniami, z naszym codziennym życiem.

Badania wykazują, że osoby, które nagle się wzbogaciły (wygrały w Lotto), w ciągu najdalej dwóch lat tracą całą wygraną. Wracają do finansowego punktu wyjścia, a po drodze często tracą rodzinę, przyjaciół, pracę oraz … sens i radość życia.

Czy możemy się rozwijać leżąc luksusowo na plaży pod palmami? Z pewnością tak. Ale szybszą i mocniejszą drogą jest konfrontacja z naszym życiem – z naszą rodziną, pracą, z szefem, z rachunkami, chorobami, z codziennymi, nieprzewidywalnymi okolicznościami, w które obfituje nasze życie… Jak z tym wszystkim sobie poradzić i zachować w sobie spokój, siłę, wiarę i radość życia – oto największa ze sztuk. 🙂

W naszym dobrym życiu, w naszym rozwoju nie chodzi o to, aby dostać dużo pieniędzy „za nic”, ale chodzi o to, by zarabiać pieniądze robiąc to, co kochamy, aby w pełni wykorzystać nasze talenty i wykorzystać je w dobrym celu – dla dobra innych ludzi. Chodzi o to, aby naszą pracą wnosić do świata coś cennego, dobrego, wartościowego. Żadne pieniądze nie są w stanie zastąpić mi szczęścia osób, które dzięki mojej pracy zmieniają swoje życie, rozkwitają, zdrowieją, tracą zbędne kilogramy i zaczynają zupełnie nową drogę zawodową, która … wnosi do świata jeszcze więcej dobra. To są dla mnie prawdziwe wartości.

Wiele razy upadłam i poobijałam sobie kolana, ale wreszcie nauczyłam się „jeździć” i czerpię z tego radość – i tym się dzielę. Ale każdy z nas sam musi wykonać swoją osobistą pracę, cierpliwie krok za krokiem… 🙂

Codzienne życie w świecie, w którym jest tak wiele wyzwań, to dla nas największa duchowa siłownia. Codzienne testy i sprawdziany – na ile nasza przemiana jest prawdziwa, mocna, trwała. Co jesteśmy w stanie w sobie pokonać (ego, reaktywna natura), aby wznieść się na trochę wyższy poziom? Nie stajemy się oświeconymi cudotwórcami z dnia na dzień – idziemy jak po drabinie, krok za krokiem do góry.

Kiedyś podczas jednego ze swoich wykładów Yogi Bhajan został zapytany przez ucznia:

„Cały czas podkreślasz mistrzu, jak ważna jest codzienna Sadhana (poranna praktyka / na przykład modlitwy, joga, mantry, medytacje). Czy to znaczy, że jeśli codziennie będę robił Sadhanę, to nic mi się nie stanie?”.

„Wszystko ci się stanie”. – odpowiedział Yogi Bhajan. „Stanie ci się wszystko, co ma się stać, ale ze wszystkiego wyjdziesz zwycięsko”.

I o to właśnie chodzi. W naszym rozwoju nie chodzi o to, aby uciekać od życia. Chodzi o to, aby przyjąć to życie z szeroko otwartymi ramionami. Podczas naszej systematycznej, codziennej porannej praktyki otrzymujemy siłę, do pokonania naszych życiowych wyzwań.

Dostajemy mądrość i moc, aby siebie przekształcać. Szlifować. Doskonalić.  Dostajemy siłę, aby nie uciekać od życia, ale żyć pełnią życia, pośród zdarzeń i ludzi, którzy nie zawsze są na wysokim poziomie rozwoju, a także pośród okoliczności, których nie jesteśmy w stanie kontrolować i przewidzieć. Dostajemy siłę, moc i mądrość, aby wszystkie te zdarzenia, których musimy doświadczyć nie zniszczyły nas, nie złamały nas, lecz stały się dla nas trampoliną do rozwoju i wzrostu. Bo właśnie po to są wyzwania w naszym życiu. 🙂

„Przez trzy miesiące nie opuściłam nawet jednego dnia i nic szczególnego nie wydarza się w moim życiu.”

Niedawno mój dużo młodszy znajomy otrzymał awans. Jest młodym człowiekiem po studiach, nową pracę otrzymał przed rokiem. Przez ostatnie miesiące często narzekał, że jest niedoceniany w pracy. Że inni pracują mniej i gorzej, a zarabiają lepiej. Że powinien już awansować. Że on tak się stara, a nic z tego nie wynika. Nie jest doceniany. Myślał już o zmianie pracy, a tu nagle ten awans, uznanie, pochwały, szacunek.

To szef decyduje, kiedy ktoś ma na tyle wysokie kwalifikacje, aby go awansować. Aby powierzyć bardziej odpowiedzialne zadanie. Dokładnie tak samo jest z naszym rozwojem duchowym.

„Już trzy miesiące śpiewam i nic! Nic się nie dzieje!!!”. Możemy tak się złościć, niecierpliwić i miotać, a to tylko… oddala nasz awans. Nasz Duchowy Szef w odpowiednim czasie sam zadecyduje kiedy naprawdę jesteśmy gotowi na ten awans.

W naszym rozwoju potrzebne są dwie cechy – zaangażowanie i cierpliwość. Jednak ludzie rezygnują zwykle wtedy, gdy sukces jest już na wyciągnięcie ręki, tuż za rogiem… Bo właśnie wtedy pojawia się największy kryzys i zwątpienie. „Czy to w ogóle ma sens?…” Wygrywają ci, którzy są w stanie to przetrwać.

„Nie wiem kto odpisuje na Pani blogu, jakie to cuda w życiu tych kobiet się dzieją”.

To są cudowne kobiety, które spróbowały już bardzo wielu dróg – które zawiodły. Są już gotowe na to, aby wziąć swoje życie w swoje ręce. Aby nie szukać szczęścia w mężczyźnie, sukcesach zawodowych, w ładnych sukienkach – ale w swoim własnym sercu.

Są gotowe, aby odważnie i z zaangażowaniem wyruszyć w inną drogę, rzadziej uczęszczaną – w drogę do samych siebie. Do swojej autentyczności. Do swojego serca.

Są w różnym wieku, wykonują różne zawody, ale łączy nas wspólna cecha – chcemy się rozwijać, stawać się lepsze, zdrowsze, bardziej szczęśliwe, bardziej wdzięczne, bardziej spokojne i przede wszystkim bardziej świadome.

Pragniemy odnaleźć autentyczne szczęście – i jesteśmy gotowe, aby je odnaleźć wewnątrz nas.

Te kobiety spotykam na moich warsztatach, spotkaniach autorskich, w listach i komentarzach. Kocham je, bo jesteśmy częścią tego samego plemienia kobiet- kobiet, które się budzą. Które chcą inaczej. Pełniej, prawdziwie, z pełną odpowiedzialnością za nasze życie.

Nie wygrałam w lotka, to prawda, ale dzięki mojej pracy powstało kilka książek, które wniosły do świata dobro, świadomość i autentycznie zmieniły życie wielu osób – i to jest moja wielka, wypracowana wygrana. Bo ja wygrałam moje życie. Pokonując moje największe lęki otworzyłam się na cud. Wykorzystuję moje dary i talenty, aby dobrze służyły innym. Moje życie wydało owoce – a to mnie czyni prawdziwie bogatą. 🙂

O przemianie i rozwoju wiele z moich kochanych kobiet możne napisać książki. I takie książki właśnie powstają! Dzięki metodom, którymi się dzielę, dziewczyny odnajdują w sobie siłę i moc do tworzenia swojego dobrego życia, realizowania swojego potencjału i marzeń. I to są wielkie, codzienne cuda. Te cuda się dzieją, dzieją się każdego dnia. Co nie znaczy, że zawsze jest gładko, różowo, pięknie i bezproblemowo. Nie jest. Na naszej drodze pojawiają się problemy i przeszkody (jak to się mówi „licho nie śpi”), ale my codziennie wychodzimy z nich zwycięsko – dokładnie tak, jak mówił Yogi Bhajan.

Droga mojego rozwoju i przemiany wcale się nie kończy. Ta droga nadal trwa i jest niesamowita! I tą moją drogą nadal dzielę się z Wami. Myślę, że niezwykle pomocna w tym procesie jest książka „Rozmaryn i róże. Podróż do samej siebie”. O czym jest tak książka?

To na pewno nie jest książka podróżnicza, chociaż dużo w niej podróży, pięknych miejsc, smaków i zapachów. Rok temu wyruszyliśmy autem na miesiąc w podróż naszych marzeń – do Włoch, na południe Francji i do Prowansji. Marzyliśmy o tej podróży od wielu już lat. Wszystko dzieje się w odpowiednim czasie… 🙂

W tej opowieści to co ziemskie i to co Boskie przeplata się ze sobą w opowieść o podróży do kobiecej duszy.

Podróży do samej siebie.

Z miłością…

Agnieszka

Okładka miękka teraz w promocyjne cenie dostępna TUTAJ