Kilka dni temu dostałam taką wiadomość:
„Pani Agnieszko od kilku dni czytam Pani blog. Dzisiaj o mantrach. Wspomniane jest też o „Sekrecie”. Czytałam książkę, oglądałam film i nie wierzę w to wszystko tak do końca. Gdy byłam na etapie czytania książki i opowiadałam o niej znajomym, to ktoś mi powiedział, że gdyby to było takie proste to te osoby, które wypowiadają się w książce (gdyby sekret był prawdą), to by wygrały w Lotto i zajmowały się swoją pasją i żyły spokojnie. Pani w swojej książce opisuje, że w swoim życiu chciała zrezygnować z pracy w telewizji i w końcu to Pani zrobiła – ale bała się Pani ze względu na finanse. Dlaczego Pani nie skorzysta z tego (jeśli sekret jest prawdą), gdyby to było takie proste? I wtedy na spokojnie mogła by Pani zająć się samorozwojem. Mantry, medytacja zmienią nasze życie. Śpiewam mantry codziennie. Przez trzy miesiące nie opuściłam nawet jednego dnia i nic szczególnego nie wydarza się w moim życiu. Nie wiem kto odpisuje na Pani blogu, jakie to cuda w życiu tych kobiet się dzieją. Pozdrawiam.”
Kochana, droga, poszukująca Małgosiu… 🙂
Kontrola naszego umysłu i naszej energii to najtrudniejsza ze sztuk. Wymaga codziennej, systematycznej pracy, zaangażowania i cierpliwości. To nie jest proste, ponieważ wymaga od nas wyjścia poza nasze racjonale myślenie, oparte wyłącznie na pięciu zmysłach. Wymaga od nas całkowitego przeprogramowania umysłu, systemu wierzeń i przekonań, sposobu myślenia. A to nie dzieje się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To jest długotrwały proces, który wymaga pełni naszej świadomości, uważności i zaangażowania. Ale warto się postarać 🙂
Moje ulubione motto, którego autorem jest Erich Fromm brzmi:
„Szczęście nie jest dziełem przypadku, ani darem bogów. Szczęście to jest coś, co każdy musi wypracować dla samego siebie”.
Powtarzam je wielokrotnie. Bardzo ważne, a nawet kluczowe jest tu słowo WYPRACOWAĆ. „Sekret” jest prawdą. Dzieje się niezależnie od tego, czy o tym wiemy, czy nie; czy w to wierzymy, czy też nie.
Nieustannie programujemy i tworzymy coś w naszym życiu. Nie zawsze to, co tworzymy, dobrze nam służy. Tworzenie tego, co dla nas dobre i pozytywne wymaga od nas całkowitego przeprogramowania naszej reaktywnej, narzekającej, obwiniającej, marudnej, użalającej się nad sobą, zazdrosnej, zawistnej, wiecznie niezadowolonej, nieusatysfakcjonowanej i pełnej pretensji do świata – naszej ułomniej ludzkiej natury. 🙂 A to jest wielka sztuka. To jest alchemia przemieniania ciemności w światło. Celowe tworzenie w naszym życiu dobra wymaga od nas wewnętrznej pracy, zaangażowania, cierpliwości, uwagi i niezłomniej wytrwałości. 🙂
To ciekawe, że ludzie po odmówieniu modlitwy (która trwa kilka minut) lub po odśpiewaniu mantry (która trwa około 11 minut) spodziewają się cudu. Ludzkiej istocie wydaje się, że zrobiła coś tak wielkiego, że się tak bardzo poświęciła… Stwórca we własnej osobie powinien zstąpić z niebios i obdarzyć tę hojną istotę pełnią zdrowia, bogactwa, szczęścia i wszelkiej pomyślności. Za tych 11 minut zaangażowania pragnie otrzymać wszystko… 🙂
A ile wart jest nasz czas?
Ile czasu spędza przeciętny człowiek na oglądaniu telewizji? Na czytaniu plotek? Na obgadywaniu innych ludzi?
Ile zarabia przeciętny człowiek w ciągu godziny? Kilkanaście, kilkadziesiąt złotych? Jaka jest wartość tych 11 minut?…
Stwórca nie potrzebuje naszych mantr, ani nawet naszych modlitw. Nie potrzebuje wielkich świątyń, ani ofiar. Posiada wszystko, cały wszechświat. Jest wielki, potężny i wszechmocny. Pragnie jedynie naszej bezinteresownej miłości. Naszego szczerego, dobrego serca. Byśmy byli dla siebie wzajemnie dobrzy.
Modlitwy i mantry są narzędziami DLA NAS, aby podnieść nasze wibracje, aby oczyścić nasze serca, aby uspokoić nasze umysły. I ważniejsza od tych kilku czy kilkunastu minut naszej modlitwy, mantry czy medytacji jest to, co człowiek robi przez pozostałe 24 godziny w ciągu doby. Na czym koncentruje swoją uwagę? Jaką energię wysyła w świat? O czym myśli? Czego słucha? Co mówi? Jak reaguje na pojawiające się codziennie wyzwania (bo przecież każdy je ma)? W tym właśnie zawarty jest ten słynny „sekret”. Przyciągamy do siebie to, na czym koncentrujemy naszą uwagę. To, co jest zgodne z naszą energią, którą wysyłamy do świata. „To co dajemy, to dostajemy”. Twórzmy więc mądrze, rozsądnie i świadomie. Oto cały sekret. Niby tak banalnie proste, a w praktyce przecież… tak trudne… 🙂
Sama modlitwa czy mantra nie uczyni cudu. To, co z całą pewnością zrobi, to podniesie nasze wibracje na wyższy poziom i pomoże nam w naszej codziennej pracy nad sobą, w tworzeniu bardziej optymistycznych i czystych myśli. Pomoże – ale nie zastąpi naszej pracy i wyboru naszych reakcji na określone zdarzenia w ciągu całego dnia. Wiem o czym piszę, ponieważ sama doskonale znam ten trud i znam upadki. Ale musimy się podnosić i próbować dalej, aż do skutku. To jest jak z jazdą na rowerze – trzeba wiele razy upaść i poocierać sobie kolana, aby wreszcie jazda zaczęła sprawiać nam przyjemność! 🙂
„Człowiek może rozwinąć swoją doskonałość, lecz bez jego starań ona sama nie uczynić go doskonalszym” – pisał Konfucjusz.
W naszej przygodzie życia nie chodzi o to, aby szybko się wzbogacić, a potem mieć luksus na spokojny rozwój osobisty. To tak nie działa. Nasz rozwój osobisty powstaje w konfrontacji z naszymi codziennymi wyzwaniami, z naszym codziennym życiem.
Badania wykazują, że osoby, które nagle się wzbogaciły (wygrały w Lotto), w ciągu najdalej dwóch lat tracą całą wygraną. Wracają do finansowego punktu wyjścia, a po drodze często tracą rodzinę, przyjaciół, pracę oraz … sens i radość życia.
Czy możemy się rozwijać leżąc luksusowo na plaży pod palmami? Z pewnością tak. Ale szybszą i mocniejszą drogą jest konfrontacja z naszym życiem – z naszą rodziną, pracą, z szefem, z rachunkami, chorobami, z codziennymi, nieprzewidywalnymi okolicznościami, w które obfituje nasze życie… Jak z tym wszystkim sobie poradzić i zachować w sobie spokój, siłę, wiarę i radość życia – oto największa ze sztuk. 🙂
W naszym dobrym życiu, w naszym rozwoju nie chodzi o to, aby dostać dużo pieniędzy „za nic”, ale chodzi o to, by zarabiać pieniądze robiąc to, co kochamy, aby w pełni wykorzystać nasze talenty i wykorzystać je w dobrym celu – dla dobra innych ludzi. Chodzi o to, aby naszą pracą wnosić do świata coś cennego, dobrego, wartościowego. Żadne pieniądze nie są w stanie zastąpić mi szczęścia osób, które dzięki mojej pracy zmieniają swoje życie, rozkwitają, zdrowieją, tracą zbędne kilogramy i zaczynają zupełnie nową drogę zawodową, która … wnosi do świata jeszcze więcej dobra. To są dla mnie prawdziwe wartości.
Wiele razy upadłam i poobijałam sobie kolana, ale wreszcie nauczyłam się „jeździć” i czerpię z tego radość – i tym się dzielę. Ale każdy z nas sam musi wykonać swoją osobistą pracę, cierpliwie krok za krokiem… 🙂
Codzienne życie w świecie, w którym jest tak wiele wyzwań, to dla nas największa duchowa siłownia. Codzienne testy i sprawdziany – na ile nasza przemiana jest prawdziwa, mocna, trwała. Co jesteśmy w stanie w sobie pokonać (ego, reaktywna natura), aby wznieść się na trochę wyższy poziom? Nie stajemy się oświeconymi cudotwórcami z dnia na dzień – idziemy jak po drabinie, krok za krokiem do góry.
Kiedyś podczas jednego ze swoich wykładów Yogi Bhajan został zapytany przez ucznia:
„Cały czas podkreślasz mistrzu, jak ważna jest codzienna Sadhana (poranna praktyka / na przykład modlitwy, joga, mantry, medytacje). Czy to znaczy, że jeśli codziennie będę robił Sadhanę, to nic mi się nie stanie?”.
„Wszystko ci się stanie”. – odpowiedział Yogi Bhajan. „Stanie ci się wszystko, co ma się stać, ale ze wszystkiego wyjdziesz zwycięsko”.
I o to właśnie chodzi. W naszym rozwoju nie chodzi o to, aby uciekać od życia. Chodzi o to, aby przyjąć to życie z szeroko otwartymi ramionami. Podczas naszej systematycznej, codziennej porannej praktyki otrzymujemy siłę, do pokonania naszych życiowych wyzwań.
Dostajemy mądrość i moc, aby siebie przekształcać. Szlifować. Doskonalić. Dostajemy siłę, aby nie uciekać od życia, ale żyć pełnią życia, pośród zdarzeń i ludzi, którzy nie zawsze są na wysokim poziomie rozwoju, a także pośród okoliczności, których nie jesteśmy w stanie kontrolować i przewidzieć. Dostajemy siłę, moc i mądrość, aby wszystkie te zdarzenia, których musimy doświadczyć nie zniszczyły nas, nie złamały nas, lecz stały się dla nas trampoliną do rozwoju i wzrostu. Bo właśnie po to są wyzwania w naszym życiu. 🙂
„Przez trzy miesiące nie opuściłam nawet jednego dnia i nic szczególnego nie wydarza się w moim życiu.”
Niedawno mój dużo młodszy znajomy otrzymał awans. Jest młodym człowiekiem po studiach, nową pracę otrzymał przed rokiem. Przez ostatnie miesiące często narzekał, że jest niedoceniany w pracy. Że inni pracują mniej i gorzej, a zarabiają lepiej. Że powinien już awansować. Że on tak się stara, a nic z tego nie wynika. Nie jest doceniany. Myślał już o zmianie pracy, a tu nagle ten awans, uznanie, pochwały, szacunek.
To szef decyduje, kiedy ktoś ma na tyle wysokie kwalifikacje, aby go awansować. Aby powierzyć bardziej odpowiedzialne zadanie. Dokładnie tak samo jest z naszym rozwojem duchowym.
„Już trzy miesiące śpiewam i nic! Nic się nie dzieje!!!”. Możemy tak się złościć, niecierpliwić i miotać, a to tylko… oddala nasz awans. Nasz Duchowy Szef w odpowiednim czasie sam zadecyduje kiedy naprawdę jesteśmy gotowi na ten awans.
W naszym rozwoju potrzebne są dwie cechy – zaangażowanie i cierpliwość. Jednak ludzie rezygnują zwykle wtedy, gdy sukces jest już na wyciągnięcie ręki, tuż za rogiem… Bo właśnie wtedy pojawia się największy kryzys i zwątpienie. „Czy to w ogóle ma sens?…” Wygrywają ci, którzy są w stanie to przetrwać.
„Nie wiem kto odpisuje na Pani blogu, jakie to cuda w życiu tych kobiet się dzieją”.
To są cudowne kobiety, które spróbowały już bardzo wielu dróg – które zawiodły. Są już gotowe na to, aby wziąć swoje życie w swoje ręce. Aby nie szukać szczęścia w mężczyźnie, sukcesach zawodowych, w ładnych sukienkach – ale w swoim własnym sercu.
Są gotowe, aby odważnie i z zaangażowaniem wyruszyć w inną drogę, rzadziej uczęszczaną – w drogę do samych siebie. Do swojej autentyczności. Do swojego serca.
Są w różnym wieku, wykonują różne zawody, ale łączy nas wspólna cecha – chcemy się rozwijać, stawać się lepsze, zdrowsze, bardziej szczęśliwe, bardziej wdzięczne, bardziej spokojne i przede wszystkim bardziej świadome.
Pragniemy odnaleźć autentyczne szczęście – i jesteśmy gotowe, aby je odnaleźć wewnątrz nas.
Te kobiety spotykam na moich warsztatach, spotkaniach autorskich, w listach i komentarzach. Kocham je, bo jesteśmy częścią tego samego plemienia kobiet- kobiet, które się budzą. Które chcą inaczej. Pełniej, prawdziwie, z pełną odpowiedzialnością za nasze życie.
Nie wygrałam w lotka, to prawda, ale dzięki mojej pracy powstało kilka książek, które wniosły do świata dobro, świadomość i autentycznie zmieniły życie wielu osób – i to jest moja wielka, wypracowana wygrana. Bo ja wygrałam moje życie. Pokonując moje największe lęki otworzyłam się na cud. Wykorzystuję moje dary i talenty, aby dobrze służyły innym. Moje życie wydało owoce – a to mnie czyni prawdziwie bogatą. 🙂
O przemianie i rozwoju wiele z moich kochanych kobiet możne napisać książki. I takie książki właśnie powstają! Dzięki metodom, którymi się dzielę, dziewczyny odnajdują w sobie siłę i moc do tworzenia swojego dobrego życia, realizowania swojego potencjału i marzeń. I to są wielkie, codzienne cuda. Te cuda się dzieją, dzieją się każdego dnia. Co nie znaczy, że zawsze jest gładko, różowo, pięknie i bezproblemowo. Nie jest. Na naszej drodze pojawiają się problemy i przeszkody (jak to się mówi „licho nie śpi”), ale my codziennie wychodzimy z nich zwycięsko – dokładnie tak, jak mówił Yogi Bhajan.
Droga mojego rozwoju i przemiany wcale się nie kończy. Ta droga nadal trwa i jest niesamowita! I tą moją drogą nadal dzielę się z Wami. Myślę, że niezwykle pomocna w tym procesie jest książka „Rozmaryn i róże. Podróż do samej siebie”. O czym jest tak książka?
To na pewno nie jest książka podróżnicza, chociaż dużo w niej podróży, pięknych miejsc, smaków i zapachów. Rok temu wyruszyliśmy autem na miesiąc w podróż naszych marzeń – do Włoch, na południe Francji i do Prowansji. Marzyliśmy o tej podróży od wielu już lat. Wszystko dzieje się w odpowiednim czasie… 🙂
W tej opowieści to co ziemskie i to co Boskie przeplata się ze sobą w opowieść o podróży do kobiecej duszy.
Podróży do samej siebie.
Z miłością…
Agnieszka
Okładka miękka teraz w promocyjne cenie dostępna TUTAJ
Pani Agnieszku cudownie, ze wydala Pani ksiażke. Kolejna zreszta, mam kilka i swietnie mi sie Pania czyta, napewno ta rowniez zakupie.
Myśle od jakiegos czasu o zmianie stylu zycia. ciekawi mnie troche ayjuweda i chcialabym zapytac czy polecila by mi Pani sprawdzony test na to jaka dosza sie jesti czy w ogole warto jest isc kurczowo sie trzymajac wlasnie tych dosz? Pozdrawiam
No i stało się… Kolejny mały, dla kogoś innego mało znaczący ale dla mnie cud 🙂
Dziś miałam wolne od tak żeby pozałatwiać, jakieś tam swoje sprawy. Jednak ten dzień nie był szczególnie udany. Złe emocje, lęk, miotanie się. Mogłabym zażartować, że jak nie idę do pracy to się źle czuje 🙂 Owszem jestem pracoholiczką. Tak wyszło. Tak mam. Za rok 40-stka i czuje się z tym bardzo źle. Człowiek zazwyczaj kończąc kolejną cyfrę z przodu zaczyna rozliczać się z tego co ma a czego nie ma. Nie chodzi tu o jakieś materialne dobra ani luksusy. Brak najbliższej osoby, swojej rodziny czy też takiego normalnego życia, gdzie najbliżsi uśmiechają się do siebie, obdarowują ciepłymi spojrzeniami, rozmawiają. Tego mi brakuje. A przecież wiem, że posiadam wszystkie narzędzia by nad sobą pracować, by nie cofać się, by przeć do przodu. Nie narzekać tylko żyć. Te narzędzia to właśnie Pani książki, polecone inne książki, podrzucone mantry, pokazane ćwiczenia tzw piruety zwane po chłopsku Yoga ta czy inna.
Czegoś mi brakuje ale też trzeba się przyznać, że ostatnio słuchałam czegoś spokojnego by się odstresować i ogarnąć dawno….. Tekst dobrze pasuje pod moje humorki, fochy… 🙂 Bardzo się cieszę, że zakończę ten dzień takim tekstem, podpowiedzią i prezentem od Pani na temat swojej nowej książki. W końcu wiadomo co to za kolejny cud się tworzy 🙂 a raczej już powstała i lada dzień będzie w sprzedaży…
Mogę położyć się spać z uśmiechem na ustach.
Kolejna, dalsza część z tych serii „Pełnia życia” nadchodzi 🙂
Przyda się bo drugie półrocze w moim życiu będzie ciężkie. Ale będzie dobrze, musi być.
Pokochać wreszcie siebie i być kimś prawdziwym tego właśnie chcę. I jak zasłużę to mistrz ten nad nami podniesie pióro i odhaczy i powie „zaliczone”. I posypią się prezenty. Taka prawda na wszystko trzeba sobie po prostu zapracować.
Mi do 40-tki brak jeszcze 5. Jestem zupełnie inna jak Ty… Nie jestem pracoholiczką. Mam Rodzinę (Mąż i 2 dziewuchy 10 i 4). Mam tą Najbliższą osobę, normalne zycie, swoją Rodzinę, rozmowy…Ale nie mam Pracy… Zawodowej. Wstaję, idę, robię… A czasami by mi się przydało tak być pochłoniętą pracą.
Ale podobnie odczytuję ten tekst…
Mimo różnic jesteśmy często do siebie podobne 😉
Pani Agnieszko, po raz kolejny dziekuję za wsparcie i inspirację. Usiłuję zmienić swoje nastawienie (czyli umysł i energię) od ponad roku, co jest niezwykle mozolne i trudne, ale efekty są już odczuwalne. Chyba najbardziej pomogły mi afirmacje wyświetlające się na ekranie telefonu z dźwiękiem budzika, tak aby zaczynać dzień z pozytywnym ziarenkiem w głowie, a także praktyka wdzięczności. Staram się medytować, żyć w traźniejszości, wysyłać jak najlepszą energię oraz uświadamiać sobie, gdy energia nie jest najlepsza – usiłuję dokonywać świadomych wyborów, co myślę i jak odbieram rzeczywistość. Czasami zdarzają się chwilę zniecierpliwienia i frustracji, ale jest mi teraz łatwiej je zwalczać, bo coraz więcej zdarzeń interpretuję jako wnoszące dobrą energię. Jednym z nich było nasze spotkanie w sierpniu zeszłego roku w lotniskowym busie na Okęciu, kiedy Pani leciała do Gdańska z Wrocławia, a ja (pełna frustracji i zmęczona niepowodzeniami medytacyjnymi) do Budapesztu. Nad Balatonem medytować też można:) Pozdrawiam serdecznie.
P.S. Czy książka zostanie wydana też w formacie mobi??
Jaki piękny tekst. Oczy mi się zaszkliły. Dziękuję. Ta praca jest taka trudna. Tak łatwo się pogubić, dać się wciągnąć negatywnym wibracjom, zboczyć ze swojego szlaku. Tyle mam jeszcze do przepracowania. Proszę pisać częściej. Z Panią jest dużo łatwiej:).
W końcu wiadomość na którą czekałam – kolejna książka dostępna – DZIĘKUJĘ 🙂
Agnieszko,
jak wiesz, ja też nie wygrałam żadnych pieniędzy – ale zdarzają się cuda i dostaję dodatkowe, których się nie spodziewałam dokładnie wtedy, kiedy ich naprawdę potrzebuję. Moje życie nie jest pasmem samych radości i szczęśliwości, całkiem niedawno przechodziliśmy naprawdę trudny okres, chodziło o życie mojego 43 letniego męża (opowiadałam Ci na spotkaniu we Wrocławiu w lutym) – ale dostawaliśmy każdego dnia dawkę siły i pokoju, żeby przez to przejść, po kawałku, dzień po dniu, to jeszcze bardziej zbliżyło nas do siebie. Nie mieszkam w willi, tylko na jednym piętrze domu, w którym nasi synowie 19 i 10 lat mają wspólny pokój – bo na oddzielne zabrakło pomieszczeń. Jeździmy z mężem prawie pełnoletnimi autami :))) – ale nie skupiam się na tym czego nie mam, tylko na tym co mam! Mam wspaniałą rodzinę- cudownego męża i rewelacyjnych dwóch synów, dwa fajne auta – które bezpiecznie i bezawaryjnie transportują nas do celu, mam opiekę Aniołów, których szelest czasem mam wrażenie słyszeć…. Nie zawsze tak było. To Ty, przez swojego bloga zasiałaś ziarnko niepewności, czy to jak żyję, to to już wszystko…. narzekanie, zazdrość, obmawianie oblepiało moje szczęście, radość, pokój, miłość, które nie były w stanie się wybić…. i tak, 4 lata temu zaczęłam szukać….. Jeśli czytając „Sekret” komuś wydaje się, że to proste, to znaczy, że jeszcze nie próbował wdrożyć tego w życie :)) Dziś mogę powiedzieć, że jestem tak szczęśliwa i wdzięczna, że aż mi dech zapiera, ale po to szczęście, miłość, pokój w sercu muszę sięgać na nowo, i na nowo, każdego dnia, czasem z pozycji leżącej… bo życie przygniata, ale byle do przodu…. do góry…. Teraz wstaję 4.50 żeby zdążyć na 8 do pracy :)) bo godzinę się modlę… każdego dnia, żeby właśnie wypełnić serce pokojem i radością na kolejny dzień mojego życia, bo nie wystarczy wołać „Panie, Panie” tylko trzeba mieć w sobie pewność, że On jest i że ma dla nas najlepszy plan.
Agnieszko, moja wdzięczność do Ciebie za to co robisz, za to, że Ci się chce to robić! nie ma granic. Dziękuję Panu, że postawił mi Ciebie na mojej drodze – a z Tobą całą armię ludzi i Aniołów, a Pani Małgosi życzę, żeby znalazła w sobie siłę i chęć do szukania… do zmian… a skoro czytała „Sekret” to znaczy, że już zaczęła… 🙂
Ściskam gorąco
DGR
Danusia jesteś niesamowita??
Lucynko, jestem przekonana, że Ty też ??❤❤
Witam Agnieszko,
Długo nie pisałaś na blogu ale ten tekst to na moje zamówienie. Jestem na etapie zmian i obecnie jestem w okresie zwątpienia, ale to mi pomogło. Zwątpienie i zniecierpliwienie powoduje, że ogarnia nas złość i frustracja, że nie ma tych spektakularnych efektów ale już wiem, że nie musi ich być, bo mimo wszystko wiem, że zmiana we mnie już nastąpiła. Jestem bardziej pozytywna, witam dzień dziękując Bogu za przespaną noc, wygodne łóżko, kochaną rodzinę. Kończę dziękując. Ty pisząc, że potrzebujemy dwóch cech czyli zaangażowania i cierpliwości ,zdałam sobie sprawę że to te dwie cechy, których mi najczęściej brakuję, ale wiem też że jestem na takim etapie, że nie zawrócę. Nawet mój mąż to wie, poniekąd razem jesteśmy w tej zmianie ale on twierdzi że to ja go prowadzę .. (to mnie zadziwia i śmieszy jednocześnie).
Chcę jeszcze napisać o dążeniu do doskonałości w jakiejkolwiek dziedzinie życia. Skąd się to bierze? Przeczytałam to wczoraj „…Tęsknotę za doskonałością zasiałem w każdym ludzkim sercu. To dobre pragnienie, które tylko Ja mogę zaspokoić.” to fragment z książki Sarah Young „Jezus mówi do ciebie” z dnia 5 czerwca i z mojego doświadczenia wiem , że w najtrudniejszych momentach jak myślę tylko o Nim to jest wszystko dobrze. Miałam taką sytuacje w lutym gdzie moje życie poniekąd „zależało” od urzędnika. Nie będę opisywać dokładnie o co chodziło ale siedząc naprzeciwko urzędnik niewiele mówiłam, byłam bardzo spokojna, a w myślach powtarzałam cały czas NIE MA ŻADNEJ MOCY POZA NIM. Wynik tego spotkania mnie zadziwił ale wiem komu to zawdzięczam.
DZIĘKUJĘ
To może ja się wypowiem, jako ta kobieta, która pisze czasami komentarze na tym blogu 🙂 Nie nazwę tego, co dzieje się w moim życiu cudem, ale życiem w zgodzie ze sobą, życiem pełnym miłości, wdzięczności i pozytywnej energii. To wszystko składa się na to, że spotykam na swojej drodze dobrych ludzi, od których czerpię dobrą energię, która napędza mnie do działania. Ale tak jest dopiero od niedawna. Dzięki Tobie, Agnieszko, poznałam i poczułam moc Aniołów. Kiedy w „Pełni życia” pierwszy raz o tym przeczytałam, stwierdziłam, że spróbuję. Byłam już wtedy na to gotowa, bo mój umysł i serce były otwarte. Od roku codziennie dziękuję aniołowi stróżowi za opiekę, za każdy dzień i proszę, aby mnie prowadził bezpiecznie przez życie. Ale prosząc o to, nie oczekuję niczego, to dzieje się samo. Wielokrotnie pomimo, że czuję jego opiekę, zdarzały się w moim życiu sytuacje, które burzyły mój spokój, ale łatwiej jest mi przez nie przebrnąć i wiem, że zdarzyły się po coś. Wyciągam wnioski, idę dalej. Czasem są to niesamowite odkrycia! Często budzę się z takim spokojem na sercu i czuję, że on mnie prowadzi. I za te anioły Agnieszko Ci dziękuję! Korzystam z metody oczyszczania domu szałwią i bardzo często oczyszczam mentalnie domowników z niskich energii. Ujęłaś mnie także tym, że nie jesteś nachalna, nie narzucasz nikomu, co ma robić. I to tyle – być wdzięcznym za każdy dzień i nie oczekiwać cudów! 🙂
Dzień dobry Pani Agnieszko!
bardzo dojrzał i mądry tekst. Do czytania wielokrotnego. Z serca gratuluję nowej książki.Jestem pewna, że będzie bardzo pomocna nam wszystkim. Teraz życzę dobrego odpoczynku.Z wdzięcznością Beata
własnie chyba na to czekałam… Zaczełam juz dawno temu kilka dobrych lat swoją „przemianę” ; moich nadrzędnym celem było STAC SIE W KONCU SPOKOJNĄ WEWNĘTRZNIE. Nic wiecej nie pragnełam i nie pragnę. No własnie napisałam to tez w czasie teraźniejszym bo nic nie drgneło w tym temacie. wiem, ze gdzies popełniam błąd ale nie wiem gdzie i na te chwilę moim nadrzędnym celem nie jest spokój wewnętrzny – bo do niego prowadzi mnie bardziej wyboista droga niż myslałam:-( ale wskazówka gdzie popełniam bład bo nawet tego nie wiem. Juz sie chciałam własnie poddać – w sumie chyba sie poddałam. Włosy wypadają garciami a w sercu czuje strach i obawę nawet jak ktoś głośniej zamknie drzwi.
Po przeczytaniu tego artykułu postanowiłam, ze nie poddam się. Ze spokojem ( w miarę swoich mozliwości) bede robić jak to sie mówi swoje. To tyle. pozdrawiam
Hej Dominika – mam dokładnie to samo !!! : )))) To by oznaczało że jest nas więcej i że nie do końca robimy coś źle , może po prostu wolno się uczymy 🙂 Powodzenia – trzymam kciuki a Ty proszę trzymaj za mnie . Walcz !
Hej… dziewczyny… Witam… nie Jesteście same…. też przez to przechodzę… już już jest dobrze.. .Jestem pełna energii, życia, radości… zresztą Pełnia życie Pani Agnieszki w ogóle mnie uskrzydliła… zebrała wszystkie wiadomości, które kiedyś tam zdobywałam pomału w jedno… cudowne…
… i wracając do tematu… a tu krach… i chwila zwątpienia i ma człowiek ochotę zrezygnować… poddać się… rzucić to wszystko… ale doszłam do wniosku, że nie… NIE PODDAM SIĘ… ktoś mi kiedyś powiedział”że o Siebie zawsze trzeba walczyć”, więc… NIE PODDAJĘ SIĘ… i Wam również tego życzę… trzymam kciuki za Was i za Siebie… 🙂
I ciekawa jestem następnej lektury… zamówiłam i już się nie mogę doczekać…. 🙂
:-):-)
Kochane Dziewczyny,
Ja tez za Was i za nas wszystkie trzymam kciuki a wlasciwie to wysylam energie milosci i pogody ducha !
Jak czasem mi ciezko, przypominam sobie moja Babcie, ktora nawet tuz po udarze ( bedac sparalizowana w polowie i lezac na szpitalnym korytarzu) puscila mi oczko, gdy przyszlam Ja odwiedzic. Wczesniej Babcia opiekowala sie niepelnosprawnym Dziadkiem a mimo wszystko zawsze sie usmiechala ! Wiem, ze kazdy jest inny i nie wszystkim to latwo przychodzi, ale warto walczyc!
Poza tym mysle, ze warto rowniez dbac o siebie jedzac to, co nam natura dala, z wdziecznoscia jesc pyszne warzywa i owoce, badac sie. Czasem braki witamin a w dzisiejszych czasach czesto mamy ich niedobory, moga skutkowac obnizonym samopoczuciem i innymi przykrymi dolegliwosciami.
Do dziela ! 😀
:***
Dzień dobry! Pani Agnieszko, jakaż radość!!! Kolejna książka i to tuż przed urodzinami mojej kochanej Mamy. Będzie wspaniały prezent, dziękuję! Mam nadzieję, że to nie ostatnia, bo przyznam, że obie z Mamą uwielbiamy Pani książki i ten cudowny spokój który od nich bije. Pozdrawiam serdecznie!!!
Pani Agnieszko jest Pani wspaniała,jedyna i niepowtarzalna.ZAWSZE stawia mnie Pani na nogi.Ostatnio,dbajac o Cialo,walczac o nie,zaniedbalam Ducha.A przeciez to Calosc i Jednosc.
Dziekuje za uswiadomienie i przypomnienie tak prostych,oczywistych prawd.
Jest Pani Wielka?
Ewa
Agnieszko, dziękuję ??. I pani Małgosi też ?.
PS Agnieszko, czytają cię, ćwiczą z tobą, inspirują się tobą i twoimi tekstami nie tylko kobiety ?.
Człowiek mądry szuka szczęścia i spokoju a głupi pieniędzy. Proste prawda?
Bede miala dziecko;) rok starania, dwa lata „spiewania”. A tak powaznie jezeli nie masz wiary w sercu, puste spiewanie mantr, puste modlitwy nie pomoga. Pozdrawiam
Piękna książka, zapisuje na liście!
Agnieszko, chce wyrazic ogromny szacunek do Ciebie za tekst tak pelen pokory. Trudno powstrzymac lzy… A ludziom poszukujacym, chcialabym tylko powiedziec, ze przemiana to bynajmniej nie fajerwerki, ani tort, ktory nagle caly mozemy pochlonac i nie zwymiotowac. Moja przemiana dokonala sie dwa lata temu. Nie zmienilo sie nic w moich zewnetrznych okolicznosciach: ta sama praca, te same pieniadze, to samo wynajmowane lokum, nawet „samotnosc” ta sama. A jednak wszystko jest inaczej, bo mam gleboki pokoj w sercu i wiare i zaufanie i poczucie sensu. Moze dla niektorych to malo, ale ja tego wlasnie szukalam przez cale swoje zycie. Teraz przechodze test – przyszla choroba, na ktora medycyna nie ma lekarstwa. Zmagam sie z nia juz od kilku miesiecy, zostalam wylaczona niejako z czynnego zycia, bo nie moge pracowac. Pokusa, aby sie nad soba uzalac albo stracic poczucie sensu jest czasem bardzo silna, ale ja uparcie wybieram: „ufam Tobie” zamiast „dlaczego ja?” i wbrew wszystkiemu wierze, ze znajde rozwiazanie we wlasciwym czasie. Bardzo chce zaliczyc ten test 😉 Wszystkim poszukujacym zycze wytrwalosci i odwagi xxx
Elu,
ja nic nie wiem o testach, ale ma pojęcie o wyzwaniach.
Jest taka metoda o której dowiedziałem się kilka lat temu, a która moim zdaniem działa. Wprowadź się w stan medytacji i w tym stanie skup uwagę na części ciała z którym coś jest nie tak. Następnie powiedz głośno, że pozwalasz tej dysfunkcji, bólowi, czy cokolwiek by to nie było, być. Być tak jak jest. Mało tego, kolejny krok to w pełni to zaakceptować i pozwolić temu stanowi w pełni wyrazić swoją obecność. Na co Ty zawsze mówisz TAK.
Jeśli jest to ból, powtarzaj głośno TAK temu bólowi. Jeśli coś innego, mów TAK, temu cokolwiek to jest.
A gdy poczujesz epicentrum tego bólu, napięcia, czy cokolwiek by to nie było, wtedy powtórz trzy raz z pełnym przekonaniem: Kocham cię i w pełni akceptuję. A teraz wyrażam moje pozwolenie abyś sobie odszedł / odeszła.
Rób to przynajmniej dwa raz dziennie, po przebudzeniu i przed zaśnięciem.
Krzysiek, dziekuje. Bede praktykowac! Co prawda akceptuje ten stan chorobowy tzn. nie oburzam sie, nie zloszcze, nie trace energii, tylko spokojnie szukam rozwiazania, ale czasem kiedy mam nawrot po kolejnej nieskutecznej terapii, troche jestem zawiedziona. Nie poddaje sie jednak i szukam dalej. Kazda wskazowka jest wiec cenna. Pozdrowienia.
witam
chciałam podziękować za Twój wpis Elu ja zaczęłam gdzieś ok.1,5 roku temu szukać spokoju w sercu i odpowiedzi a skończyłam na zadbaniu o częściową równowagę zmianie nawyków żywieniowych i smukłej sylwetce oraz doszła jeszcze odwaga do podjęcia decyzji o zmianie pracy oraz miejsca zamieszkania pod Warszawę i wynajęcie mieszkania.
Zaczynam znów od początku mam nadzieję że tym razem stanę na właściwej drodze może być kręta mam wprawę ze względu na młodzieńczy wiek 53lata i spore doświadczenie życiowe.
Wiem że należy myśleć pozytywnie a Agnieszka zawsze w swoich publikacjach mi pomaga jestem pewna że zdasz ten test bo jesteś silna masz wiarę ,zaufanie i masz swoje TAK .Ja osobiście słucham i śpiewam wspaniałych mantr które wykonuję Deva Premal to oczywiście wiem z tego bloga jest jedna szczególna dużo jej zawdzięczam Aad Guray Nameh bardzo często przy niej płaczę ale w dobrym tego słowa znaczeniu.
Mam nadzieję że przeczytasz ten wpis życzę Ci wszystkiego dobrego z całego serca może kiedyś będę miała sposobność zapytać Cię jak sobie radzisz.
Beata
Beatko, dziekuje. Aad Guray Nameh to tez moja ulubiona mantra! 🙂 Gratuluje odwagi w dokonywaniu zmian! Warto! Wierze, ze Ci sie uda, bo widac, ze chcesz – zdajesz sie byc gotowa. Zycze Ci wszystkiego co najlepsze.
Dzień dobry,
Pani Agnieszko bardzo dziękuje za wszystkie wskazówki. Jestem wdzięczna. Bardzo. Również jestem podczas przemiany i poszukiwań.
Mam ogromną prośbę, poważnie rozważam udział w warsztatach jogi w znanym dla Pani ośrodku na Opolszczyżnie.
Pojawiły się wątpliwości czy wniosą one coś znaczącego do mojego rozwoju. I moja prośba. Ogromna. Proszę pomóc mi podjąć decyzję.
Dziekuję za wszystko
Witaj Agnieszko, witajcie Dziewczyny:-)
Bardzo dziękuję za piękny i mądry artykuł. Czytając go, w myślach „robiłam” przegląd mojego aktualnego stanu ducha, ciała i umysłu. Od dwóch lat ćwiczę jogę ( najpierw z Agnieszką:-) poranną, teraz rozszerzyłam ją o ćwiczenia 3HO z You Tube- oczywiście ćwiczę te, z którymi daję sobie radę, ale jestem coraz silniejsza. Często się śmieję, że „Kundalini” sama mnie budzi o 4.20 ( w soboty i niedziele) i „woła” mnie, żebym do niej dołączyła. Oczywiście nie zaczęłam ćwiczyć jogi, bo tak sobie zaplanowałam: zmusiło mnie do tego moje ciało- silnym bólem pleców, który promieniował na prawą nogę tak mocno, że zaczęłam brać blokady, które na krótko pomagały, ale na dłuższą metę już nie. Zrobiłam wtedy szybki rachunek sumienia i zaczęłam ćwiczyć z nastawieniem, że i tak nie mam nic do stracenia. Wcześniej po prostu mi się nie chciało, byłam zbyt leniwa. Jakież było moje zdziwienie, gdy po jednej sesji mój ból zmalał. Oczywiście od razu przestałam ćwiczyć. Moje ciało znów „włączyło” ból, żeby zagonić mnie do roboty. Zaczęłam ćwiczyć regularniej, ale też bez szaleństwa. Stopniowo ( po otrzymywaniu „zachęcających”kopniaczków od życia) dołączałam kolejne elementy jogi kundalini (mantry, medytacje), bo zwyczajnie pomagały mi poczuć się lepiej. Dzisiaj już się nie dziwię, kiedy podczas śpiewania mantr lub relaksacji płaczę- wiem, że pomagam sobie w pozbyciu się złych emocji i nagromadzonych stresów, które były powodem mojego bólu. Nie piszę tego wszystkiego, żeby się chwalić ( bo gdyby nie książki Agnieszki i jej płyty, to byłoby ze mną kiepsko), ale chciałabym może dołączyć do głosu tych wszystkich wspaniałych Kobiet , które pracują nad sobą, żeby polepszyć swoje, swoich bliskich i wszystkich ludzi życie. Na koniec chciałam dodać, że joga kundalini, pozytywne afirmacje pozwalają mi spojrzeć na wszystko jakby innymi oczyma. Gdy czuję, że zaczyna mną kierować strach, rozpacz, to jak najszybciej siadam do śpiewania mantr i po skończeniu włącza mi się ten inny wzrok:-). Wtedy wiem, że nawiązałam kontakt z prawdziwą sobą, tą która kocha, wybacza, współczuje i to jest piękne! Czy to są cuda? Dla mnie tak.
W sumie… dość szokujący tekst. Dziewczyna ma wątpliwosci,… a Agnieszka wali prosto z mostu. Bez osładzania.
Ja wiem tylko jedno – to na czym skupiam uwagę i czemu poświęcam swoją energię staje się moją rzeczywistością.
To nie jest magiczna formuła… A jednak nią jest.
Ile czasu dziennie spędzasz wyobrażając swoje idealne życie?
Ile czasu spędzasz wcielając w życie pomysły jakie podsuwa ci wyobraźnia?
Dowcip polega na tym, że bez wyobraźni nie byłoby nic — nawet tej codziennej „szarej” rzeczywistości.
Depresja polega na tym, że ktoś wyobraża sobie, że świat jest do dupy.
Świat wcale taki nie jest. Ale nikt nikomu nie zabrania tak sobie wyobrazić… i odjechać, że jest.
Neville Goddard głosił, że wyobraźnia jest Bogiem. I jeśli miał na myśli stworczą potęgę naszej wyobraźni,… to co sobie wyobrażamy i nazywamy rzeczywistością… to chyba miał rację.
?Dziękuję.
Dzień Dobry, Agnieszko.
Dziękuję za ten wspaniały tekst. Bardzo doceniam Twoją pracę i dziękuję, że dzielisz się z nami swoją historią i przemyśleniami. Napisałabyś coś dla osób długo starających się o dziecko? Wiem, że poruszałaś ten temat w swojej książce „Pełnia życia”, ale czuję trochę niedosyt i myślę, że taki tekst mógłby pomóc wielu osobom (to przerażające jaka jest skala zjawiska niepłodności).
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję:)
Agnieszko, kochana, dziekuje ze stworzylas swojego bloga, to miejsce jest cudne, daje wiare, nadzieje i milosc, sprawia ze w moich oczach pojawiaja sie lzy szczescia, to wielka sila, I Wy kochane czytelniczki, tyle w Was dobra, radosci i checi tworzenia czegos dobrego. Dziekuje za to wszystko.
Wspaniała książka na 100% po nią sięgnę.
Dzień dobry 🙂 Pani Agnieszko może pomyśli Pani o wydaniu książki z przepisami zdrowotnymi dla dzieci i dorosłych? Wszystko w jednym 🙂
Chciałam się również wypowiedzieć dla Pani Małgosi,jako czytelniczka i zwolenniczka tego miejsca. Jestem jedną z tych kobiet, którym Pani Agnieszka pomogła. Parę lat temu myślałam dokładnie jak autorką tego listu. Nie byłam w stanie uwierzyć w takie dyrdymały. Narzekanie, niezgoda na to co się dzieje,silne znerwicowanie,zarabianie się w rozpaczy doprowadziły mnie do bardzo skrajnej sytuacji życiowej i choroby wielkiej boleści. I pewnej nocy, kiedy czułam zapowiedź śmierci,usłyszałam w środku głos -Czy Ty chcesz żyć?-Czy ja chcę żyć? Co to znaczy żyć? Ale poczułam z całej siły,że chcę, że jakaś siła Bóg, Wszechświat mnie uratował. Od tamtego dnia wszystko w moim życiu zaczęło się zmieniać,od razu na drugi dzień natknęłam się przypadkiem na tego bloga i ta kobieta, która go tworzy przyczyniła się do zmiany kierunku mojego rejsu. Najpierw nieśmiało, a potem z pełną parą i ufnością wyruszyłam w podróż do siebie, po siebie.Nie mówię, że było, czy jest łatwo, wiele było i jest jeszcze do uzdrowienia. Ale jest już cudownie,jest spokój wewnątrz i śpiew duszy. Zainspirowana tym,co otrzymałam z tego miejsca, spełniłam marzenie o swoim blogu, w którym piszę o chorobach duszy i ciała i jak się uzdrowić. Więc zapraszam wszystkie kobiety z panią Małgosią na czele do SKRZYDŁA DUSZY,a Pani, Pani Agnieszko za wszystko, za całe wsparcie i światło, które płynie stąd DZIĘKUJĘ. Czekam na książkę ???.Zapraszam https://skrzydladuszy.pl
Pani Agnieszko i kochane Dziewczyny!!!
Nie czytałam jeszcze Pani książek (ale na pewno przeczytam) ale znalazłam Pani blog za który dziękuję.
Pozdrawiam Panią Danusię (wpis 6 czerwca). Ja również w chwili zmęczenia problemami, w ciężkiej depresji i samotności mimo, że mam rodzinę odnalazłam swój Sekret, moją drogę do Boga w mojej duszy. Moje cudowne poranki gdy przy wschodzie słońca, domownicy śpią, idealna cisza i ja i moja modlitwa która zbliżyła mnie do Pana, daje mi siłę, radość. I już gdy rusza dzień ja jestem radośniejsza, spokojna, przepełniona miłością i nic nie może tego ruszyć nawet cholernie trudny charakter mojego męża (przepraszam za słowo). A gdy radośnie nucę pieśni uwielbienia Pana to i nadmiar obowiązków i trudy mojej trudnej choroby są lżejsze. A gdy słyszę teraz „jaka Pani jest radosna i jak dobrze z panią porozmawiać” wiem że to zadziałał mój Sekret. Pani Agnieszko ja go zdobyłam, zrozumiałam, nie chcę pisać o tej złej części mojego życia, ona już została za mną, jestem szczęśliwa, szczęśliwa bo niosę dobro w moje otoczenie. A Pani blog zjednoczy nas kobiety. Dziękuję Pani Agnieszko!!!
Fragment Sekretu: „W tej chwili jest Ci przekazywana wiedza Sekretu, a to, co z nią zrobisz, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Cokolwiek postanowisz dla siebie wybrać będzie słuszne. Czy zdecydujesz się tym posłużyć czy też nie, musisz wybrać i musisz zdecydować. Wolność wyboru należy do Ciebie.” Sekret to jest proces, krok po kroku, to kumulacja pewnych działań, zachowań, obserwacji siebie, jest wynikiem rutyny/ powtarzalności pewnych „rytuałów” (to nie jest jedna mantra, to szereg złożonych elementów składających się na całość „cudu”) codziennie, codziennie, aż maleńkie nasionko zacznie wzrastać i nieprzerwanie podlewane tylko zdrową/pozytywną/pozbawioną strachu i lęku esencją myśli, wyobrażeń i uczuć wzrośnie i nawet jeśli wydaje się, że już nasz cud osiągnął hipnotyczny rytm tylko dobrych zdarzeń, trzeba być czujnym obserwatorem a jednocześnie ufać energii wszechświata.
Agnieszko M. jesteś cudowna:)
Dokładnie. Dziękuję!!! ?
Właśnie czytam książkę Rozmaryn i róże. Od razu pobiegłam do księgarni by ją mieć. Książka jest wspaniała. Dziękuję.
Wspomina Pani w niej o kartach anielskich. Czy mogłaby Pani podzielić się informacją jakie karty najlepiej nabyć lub gdzie?
Wielu łask w życiu.
Kasia
Bardzo dziękuję! ? Ja najbardziej lubię karty anielskie Doreen Virtue, ale tylko te z aniołami 🙂
Pani Agnieszko
Ostatnio kupiłam karty anielskie i tego samego dnia dowiedziałam się że sama Doreen Virtue odcina się od swoich publikacji, w tym kart. Trochę się przestraszyłam. Czy zna Pani ten temat? jestem ciekawa co Pani o tym sądzi.
Pozdrawiam serdecznie
ROZMARYN I ROZE- JUZ MAM,DZIEKUJE PIEKNIE ZA KOLEJNA MOTYWACJE DO ZMIANY SIEBIE NA LEPSZE.PIEKNIE PANI OPISUJE SWOJA PODROZ,WIELKIE DZIEKUJE.
Dziękuję za całego serca ?
Czytam „Rozmaryn i Róże”… naczytać się nie mogę:) wiec dawkuję sobie pomału, żeby na dłużej starczyło…:) Każda Pani książka przenosi w Pani świat. Jak szykowała Pani śniadanie dla rodziny w San Remo to już czułam smak tego, co zostało przygotowane. Ma Pani dar pisania, opowiadania… Piękne to wszystko! Bardzo się cieszę, że spotkałam Panią i Pani książki na swojej drodze. Bardzo bym chciała, żeby powstała książka z przepisami dla dzieci. Mam dwulatka, który nie odmawia zdrowego jedzenia a drugie w drodze:) więc mam kogo karmić.
Napisała Pani w książce, ze ograniczacie spożycie pszenicy. Ja od pewnego czasu kupuję tylko mąkę orkiszową ale rodzime odmiany, niemodyfikowane, czyste odmianowo. Jest to orkisz polecany przez św. Hildegardę. Takie zboże jest zdrowsze, czyste od chemii a gluten w nim zawarty jest w „zdrowych”, naturalnych ilościach, nie tak jak w zwykłej pszenicy, która już nie przypomina samej siebie:)
Dziękuję raz jeszcze za książkę. Ściskam ciepło….
Bardzo dziękuję za tak cudowne słowa! Pozdrawiam najcieplej!!!! ?
Bardzo dziękuję za książkę PAni Agnieszko, wspaniała!
Dziękuję ?
Dzień dobry Pani Agnieszko 🙂 Zakupiłam Pani nową książkę i chciałam zauważyć że ma pewną małą wadę. Zdecydowanie trudno się od niej oderwać 😉 Sądząc po grubości, myślałam, że wystarczy mi czytania na kilka dni, a „wchłonęłam” ją w dwa wieczory (a właściwie zahaczając o noce) Serdecznie gratuluję kolejnej tak cudownej, kojącej i dodającej skrzydeł książki. Jestem Pani ogromnie wdzięczna, że dzieli się Pani z nami swoją wiedzą i doświadczeniami. Dziękuję za wszelkie wskazówki jak pomagać sobie w rozwoju duchowym, a przede wszystkim dziękuję za ciepło które płynie z każdej Pani książki. Działa ono tak samo, jakby ktoś wziął nas na kolana, zawinął w ciepły kocyk, głaskał delikatnie po głowie i mówił ciepłym głosem 🙂 Mam nadzieję, że przed Panią i Pani czytelnikami jeszcze wiele tak wspaniałych tekstów. Ja już czekam na kolejne, zarówno na blogu jak i w książkach. Ściskam Panią serdecznie!!!! I niech Bóg błogosławi Panią i Pani bliskich!
Dziękuję z całego serca za tak piękny list i tyle dobrej energii, która z niego płynie!!!! ???
Kolejna książka, kolejny dar. Agnieszko, jesteś moim natchnieniem, sprawiasz, że nie boję się marzyć. Jesteś wiatrem, ktory porusza moje skrzydła. Dziękuję ?
Bardzo dziękuję za te cudowne słowa i za dobrą energię… ?
Ja smakuje książkę powolutku , każdego ranka zaglądam do niej i celebruje każde słowo….. i chce się żyć. Dziekuje ????
Dziękuję z całego serca 🙂
Agnieszko-cudowna książka, dziękuję.
Czytam codziennie rano po dwie strony tak aby jak najdłużej rozkoszować się każdym słowem, zdaniem, myślą.
pozdrawiam serdecznie
Aga
Przeczytałam właśnie „Rozmaryn i róże”. Najbardziej podobają mi się w niej modlitwy, spisane a jednak spontaniczne. Najcenniejsze jednak jest to, ze pokazała w niej Pani siebie prawdziwa, kiedy opisywała Pani siebie w trudnych sytuacjach, kiedy pokazywała swoje prawdziwe emocje, przede wszystkim również te trudne: strach, zakłopotanie, niepewność – to czyni nas wobec innych prawdziwymi jeszcze bardziej. Bardzo doceniam tą odwagę, bez niej nie jesteśmy prawdziwi! Tak odczytuje ta książkę:-)
with love!
Kasia
Na Twoim Instagramie przeczytałam komentarz o e-bookach. JEST ZAPOTRZEBOWANIE!!! Autorka komentarza ma absolutnie rację, czytaj sama. Mam płytę z czytaną przez Ciebie bajką. Żądam Twojego głosu i basta. Książki o charakterze bardziej kulinarnym jakoś odboleję, ale „Pełnię życia” nagraj koniecznie:-))). Jakoś tak się składa, że panie związane z jogą na stałe, mają po jakimś czasie jej uprawiania, głosy o właściwościach terapeutycznych. Moja nauczycielka twierdzi, że nie zawsze miała taki głos. Zmienił się pod wpływem jej duchowego rozwoju. Śmieję się, że teraz spokojnie może go wekować i ofiarowywać potrzebującym:-))). Joga nidra w jej wykonaniu, to czysta poezja.
Pozdrawiam najserdeczniej i proszę: pomyśl ciepło o e-ebookach.
Patrycja
Potwierdzam opinie innych… kolejna cudowna książka… Jak dla mnie ma Pani dar magicznego pisania… Niesamowicie czyta się Pani książki…
Pewne rzeczy, o których Pani pisze w swoich książkach już stosowałam i zawsze się sprawdzały, nie które wprowadzam aktualnie i już widzę, że działają… Fakt dużo pracy nad sobą potrzeba i nic nie ma od razu, dużo cierpliwości też się przydaje ale to przyjemny „wysiłek” 😉 I daje efekty 🙂
Ale nie o tym chciałam napisać. Choć o tym też… 🙂
Zbiegi okoliczności i cudowne wydarzenia… uwielbiam je… Czytałam ostatnio Rozmaryn i róże… dotarłam do fragmentu, w którym pisze Pani o Cudownym Medaliku jaki znalazła Pani „przypadkiem” w dniu swoich urodzin… Coś mnie tknęło… patrzę na zdjęcia medalika… hmmm? Jakiś mi znajomy… okazało się, że leży u mnie w szufladzie taki sam tylko z łacińskim napisem… Pamiętam, że znalazł się u mnie „przypadkiem”… Nawet nosiłam to przez jakiś czas… potem pojawiły się problemy zdrowotne i nic nie mogłam nosić… I tak leżał zapomniany… A dzięki Pani książce znalazłam to na nowo… Dziękuję…
Dziękuję za Pełnię życia… Książka ta pojawiła się w trudnym momencie mojego życia i cudownie postawiła mnie na nogi… teraz chętnie do niej zaglądam i często odkrywam coś nowego… dziękuję…
Rozmaryn i róże też jest cudowny, magiczny, jak to któraś z Pań pisała… odbywa się podróż razem z Panią, czując spokój, wyciszenie, nostalgie ale też zapachy roślin i potraw… 🙂
Pozdrawiam… 🙂
Dziękuje Pani Agnieszko za pani optymizm wiare i cudowne słowa uwielbiam pani bloga zawsze kiedy czytam usmiecham się automatycznie bo czuje pewną radość i sens tego co czytam
Pozdrawiam serdecznie Ewelina
Dziękuję za tę piękną opowieść o podróży do miejsc, które są bliskie i mojemu sercu. Mieszkałam ponad dwa lata w sercu Prowansji w małej wiosce pomiędzy St. Remy a Les Baux, które odwiedziła Pani wraz z rodziną. Czytając książkę przypomniałam sobie te piękne krajobrazy, smaki i zapachy. Dziękuję za inspiracje na to jak te elementy przenieść do mojego życia, domu, otoczenia tutaj w Polsce, na warmińsko-mazurską wieś.
Twoja córeczka Helenka zafascynowała mnie i urzekła swoją otwartością i wrażliwością na to co niedostrzegalne. Cudowne dziecko, prawdziwy dar od Boga.
Pozdrawiam Was ciepło,
H.
Właśnie czytam „Rozmaryn i róże”…cudowna książka!
Agnieszka-nasza kochana „Czarownica”????
Kochana Kobieto, Agnieszko!!! Mam wszystkie Twoje książki i płyty z jogą, chce wyrazić wdzięczność bo dzięki Tobie ( i z Tobą) codziennie bardzo wcześnie rano ćwiczę, mimo, że mam i miałam piękne życie, dzięki Tobie stało się jeszcze pełniejsze, uwielbiam Twoje przemyślenia, refleksję, cieszę się zawsze jak coś nowego napiszesz tak od serca, czuję podobnie. Nawet mój mąż się uśmiecha jaku czytam urywki i pytam czy mu to coś przypomina. Jesteś Światłem, wspaniale że piszesz, że szukasz, że rozmyslasz, jesteś piękna w środku, wyrażam wdzięczność
Droga Agnieszko,
Jednym tchem przeczytałam Rozmaryn i róże. Teraz wracam do poszczególnych rozdziałów, zdjęć, podkreślonych treści 😉
Musi być w Tobie jakaś magia skoro tylko do Twoich książek wracam jak bumerang i muszę je mieć ciągle w zasięgu ręki.
Po rozmarynie wprowadziłaś tyle dobrej energii, ze od razu ruszyłam do aromatycznego gotowania gulaszu z selera Twojego przepisu, pasztetu z cukinii, poleciałam po kadzidełka i już jestem gotowa do ćwiczeń jogi. Wcześniej niewiele mi się chciało, wpadałam w taki rytm praca dom, praca dom i czasem potrzebowałam kogoś kto mnie z tego wyciągnie i pokaże…, że jest też inna droga, bardziej świadoma. Drogowskazem jesteś Ty (bo jak już się w codzienności zatracę i ciężko mi z nią to uciekam do Twoich książek, udało i na spotkaniu się zobaczyć:).
Rozmaryn mnie wciągną totalnie ! Love 😉 i bardzo dziękuję!
Moja wygraną jest to, że codziennie się zmieniam. Zamieniam złe emocje na te dobre. Codziennie robię coś dla siebie, a nie tylko dla innych. Jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej. To nie znaczy, że nie ma w moim życiu przeszkód, ale już nie wyprowadzają mnie one z równowagi, tak jak kiedyś. Właśnie dotarła do mnie kolejna książka „Rozmaryn i róże”. Rozpoczynam kolejna przygodę mojego życia:)
Dziękuję Ci za tę książkę. Choć jest inna, niż się spodziewałam. Choć nie ze wszystkim się zgadzam i nie wszystko do mnie przemawia. Ale gdy ją czytam, czuję się tak, jakby ktoś mnie przytulał i się do mnie uśmiechał. To uczucie ciepła, dobrej energii, spokoju, emanujące z książki jest dla mnie tak silne i zadziwiające, że aż odważyłam się to napisać.
Jest Pani wspaniałą kobietą! Wystarczy, że przeczytam fragment Pani wypowiedzi, a już odczuwam pozytywne wibracje…Tak dobrze to nam mnie oddziałuje, jestem w pozytywnym szoku! Może też dlatego, że pozostaję w głębokim zrozumieniu tego, o czym Pani pisze, próbuje przekazać. Wszystko to gdzieś rodziło się w mojej głowie i pozostawało…Liczne przemyślenia mogły też zostać zanotowane na karteluszkach licznych zeszycików, które pomagają mi „przetrwać” trudne dla mnie sytuacje. Troszkę odbiegłam od tematu, konkludując jestem pełna szczerego uznania i wdzięczności dla tego, co Pani robi. Dziękuję 🙂
Pani Agnieszko! Pani książkę wprost pochłonęłam jest wszytko w niej co szukam pozytywne emocje i słowa pełne dobrej energii. Była to wspaniała uczta literacka! Zapraszam do mojej recenzji na blogu Happy Books gdzie wśród książek podróżniczych znalazła się i Pani pozycja wydawnicza 🙂 https://www.happybooks.pl/2018/09/podrozuj-z-ksiazka.html
Bardzo dziękuję!!!! 🙂 Cudowny blog, bardzo polecam moim czytelniczkom – mnóstwo inspiracji i pozytywnej energii!!!!
Przesyłam ciepłe pozdrowienia!!! 🙂
Pani Agnieszko, czy w którejś z Pani książek pisze Pani o ziołach od pana Jana? jakie i jak brać? (tak, aby móc obejść się bez leków).
Dziękuję za ten piękny post…za te mądre, ciepłe słowa 🙂 Akurat dziś na niego trafiłam, akurat kiedy szukałam….i znalazłam 🙂 Jest Pani pięknym człowiekiem Pani Agnieszko 🙂 pozdrawiam z serca
Pani Agnieszko,
jestem zawiedziona, skończyły mi się Pani książki. Bardzo się cieszę, że na nie trafiłam, bo właśnie jestem w podróży (od 6lat właściwie) , no i sprawdza się zasada, że wszystko przychodzi wtedy, kiedy jesteśmy gotowi z tego skorzystać, wtedy gdy jest nam potrzebne, choć może nam się wydawać, że nie. Dziękuję, że kawałek drogi mogłam przejść z Panią 🙂
Oczywiście będę zaglądać na bloga i do książek….., które się skończyły 😉 Zaskakujące jest jak wiele podobieństw odkrywam między życiem osób, które towarzyszą mi w mojej drodze, a moim życiem. Taki cud życia – podobne przyciąga podobne. Jeszcze raz dziękuję za wskazówki, inspiracje i przewodnictwo.
Oglądałam też kilka Pani wypowiedzi i podziwiam Pani szczerość, dla mnie brzmi Pani bardzo wiarygodnie.
Pozdrawiam i wysyłam serdeczności.
Potrzebowalam tego. Dziękuję
<3
❤️
Witaj! jestem na wakacjach innych niz wszystkie,w tym roku nie mielismy mozliwosci wyboru….Jestem na wsi w domku nad jeziorem.Jestesmy rodzina z miasta ,bardzo zapracowanymi rodzicami dwojki doroslych juz dzieci i jednego 11latka.
Ksiazke „Rozmaryn i roze”kupilam jakis czas temu i zabralam ze soba pospiesznie pakujac nas na te inne wakacje. Na te inne wakacje ktore o ktorych marzylam czasem a ktore balam sie zaplanowac.balam sie ze bede sie nudzic,balam sie ze bede daleko od cywilizacji,balam sie ze bede sama z wlasnymi myslami
Wybierajac sie w podroz bilam sie z myslami ze albo oszaleje od nudy i natloku moich mysli albo wreszcie pozwole sobie na zajrzenie mojego ja wewnetrznego…….Po zajeciach jogi w moim miescie lub po medytacji w domu czuje sie dobrze tylko ilekroc pomyslalam ze moglabym sie znalesc w miejscu nieznanym czy moja wiara w oddech moglabybyc na tyle duza zeby nie spanikowac i nie dostac napadu leku takiego bolu w srodku
To byly cudowne dwa tygonie dla naszej calej rodziny.Mialam chwie zwatpienia…,moj maz przebywal poczatkowe dni na lodzce lowiac ryby a ja bilam sie z myslami czy to jest ok ze nie jestesmy razem,nie robimy tego ,czegos i wciaz razem.powtarzajac sobie ze ten czas jest dla mnie ta sytuacja,ten inny urlop ze to nie zdazyla sie przypadkowo,cwiczylam joge,czytalam „Rozmaryn i roze” i okazalo sie ze czytam o sobie.
Dziekuje Agnieszko!
Bede medytytowac,bede oczyszczac energie i sciagac obrazy w pomieszczeniach gdy poczuje negatywna energie.
Zrozumialam ze to co czuje nie jest chore i dziwne tylko to jest we mnie i musze to zaakceptowac,pokochac,posluchac i to ze czuje wiecej niz inni to nie jest zle, to dar.
Dziekuje
Agnieszka