„Pozostaje się młodym tylko wówczas, jeżeli było się młodym kiedykolwiek.”
Cesare Pavese
Byłam kiedyś stara. Pamiętam doskonale to uczucie. Dźwigałam na plecach wielki ciężar swojego życia. Wydawało mi się, że jestem starsza niż trzystuletni żółw, a bagaż doświadczeń mnie przygniatał. Miałam wtedy dwadzieścia kilka lat :). Ponieważ nie odrobiłam wtedy wystarczająco starannie swojej lekcji życia, po raz kolejny poczułam się stara, mając lat trzydzieści kilka. Obiektywnie rzecz biorąc, byłam wtedy młoda i piękna, ale wcale tak się nie czułam. Miałam wrażenie, że wszystko co dobre jest już po za mną, bo cóż dobrego może się przytrafić tak starej jak ja kobiecie?… Ale najbardziej stara czułam się chyba w dniu moich 18tych urodzin. Przesiedziałam cały dzień w kościele płacząc nad moim utraconym życie, którego nawet nie zaczęłam…
Niedawno miałam 45 urodziny. I co? Nie było łez, ale spokój i radość. Poczucie szczęścia i spełnienia, że od tych trudnych, kryzysowych dni zrobiłam tak wiele. A moje nowe, prawdziwe życie zaczęło się naprawdę… po 40tce. I wiem już na pewno, że zacznie się dla mnie jeszcze wiele razy!
Jak to się stało, że mam teraz tak bardzo inne podejście? Otóż zrozumiałam, że pojęcie młodości jest sprawą indywidualną i bardzo subiektywną. Tylko OD NAS zależy, gdzie ustawimy granicę młodości i czy w ogóle chcemy ją ustawiać. No bo w sumie po co? Kto ma ją nam wyznaczyć? Znasz tę osobę? Interesuje Cię jej opinia? Bo mnie nie :). Mnie interesuje tylko moja własna opinia, bo to z tą osobą mam do czynienia na co dzień, non stop przez 24 godziny na dobę.
„Istnieją ludzie, którzy odnajdują swoją młodość dopiero u schyłku życia” – pisał Charles Louis de Goncourt. Ale my nie musimy czekać tak długo! Po co?
W oczach dziecka każda osoba, która skończyła 18 lat, jest stara. Jednak z punktu widzenia osiemdziesięciolatki osoba po pięćdziesiątce nadal jest młoda. Ocena młodości zależy wyłącznie od naszego punktu widzenia. Kto określa granice młodości? Pisarze, malarze, kolorowe magazyny, reżyserzy, fotografowie, projektanci mody, opinia społeczna? Tak naprawdę określamy ją sami. Czasami wyobrażam sobie, że jestem kobietą po osiemdziesiątce, którą kiedyś, mam nadzieję, będę. Z tej perspektywy moment, w którym znajduję się obecnie, jest zaledwie preludium dorosłości. Kiedy będę mieć 80 lat nie chcę wspominać, jak marnowałam swoje życie, zamartwiając się wiekiem i opinią innych ludzi na mój temat. To blokuje rozwój i podcina skrzydła. Jeśli ktoś uważa, że jestem stara, to jego problem, nie mój :). I tak nigdy nie zadowolę całego świata, więc po co w ogóle się starać? Mogę natomiast zadowolić samą siebie, i to zamierzam robić.
Kiedyś spotkałam panią dermatolog, która opowiadając o swoich pacjentkach, powiedziała: „dwie panie w średnim wieku”.
– Co to znaczy w średnim wieku? – spytałam.
– No, gdzieś tak po sześćdziesiątce 🙂
Ludzie tak bardzo kochają liczby. Sprowadzają do nich wszystko – młodość (liczbę lat), atrakcyjność (wagę, wymiary), wartość człowieka (liczbę zer na koncie). Jednak liczby wcale nie muszą nas interesować. Młodość to nie cyferki w metryce. Młodość to nie twarz bez zmarszczek. Wiem o tym, bo byłam stara, mając młode ciało.
Prawdziwa młodość to nieustanny zachwyt światem. Umiejętność dziwienia się. Chęć odkrywania, poznawania, uczenia się. Otwartość i pogoda ducha. Nieustanna gotowość do podejmowania nowych wyzwań. Poczucie, że jest wiele do zrobienia, bo życie zmienia się i stawia przed nami nowe zadania. Zawsze tak jest. Trzeba się tylko na to otworzyć!
Przypomniał mi się dowcip o pewnej starszej pani, do której wiele już razy przychodziła Śmierć. Pukała do drzwi, ale nikt nie otwierał. Nieproszona zaglądała do środka i z każdym razem widziała starszą panią bardzo zajętą. Wycofywała się więc, mówiąc: „Przepraszam bardzo, nie chcę przeszkadzać. To ja przyjdę innym razem”.
Gdy oglądałam wywiad z Leni Riefenstahl, w rocznicę jej 100 urodzin poraziła mnie jej… młodość! Miała pomarszczoną twarz, ale emanowała niesłychaną świeżością. Miała plany na przyszłość i nie mogła doczekać się, kiedy je zrealizuje. Tryskała entuzjazmem, a jasność jej myśli i wypowiedzi była zadziwiająca. Karta jej życia nie była zamknięta. Ona stale i z entuzjazmem czekała na to, co nadejdzie. Absurdalnie czułam, że jest ode mnie młodsza, a była przecież o… 70 lat starsza niż ja.
„Nie starzeje się ten, kto nie ma na to czasu” – mawiał Benjamin Franklin. Leni nigdy tego czasu nie miała. Będąc kobietą po sześćdziesiątce, marzyła o tym, by pójść na studia. Nie udało jej się to tylko dlatego, że nie miała pieniędzy. Wiek nie był dla niej najmniejszym problemem. Pragnęła się uczyć i nic innego jej nie obchodziło. Widziała tylko swoje marzenia i oraz cele. Ani wiek, ani nawet choroby nie były dla niej przeszkodą. Gdy miała 75 lat, postanowiła nauczyć się nurkować. W tym przypadku wiek mógł być problemem, ponieważ istnieją przepisy, które określają jego limit. Co zrobiła Leni? Udawała, że jest młodsza o 10 lat. Nie tylko nauczyła się nurkować, ale przez następne lata robiła zdjęcia i filmy pod wodą. Nurkowała z ciężką butlą i całym sprzętem filmowym! W swoim długim życiu była tancerką, aktorką, reżyserką, fotografką, podróżniczką, pisała scenariusze i książki, zajmowała się montażem filmów. Gdy kończył się pewien etap jej życia, zaczynała kolejny. Bez lamentowania i oglądania się wstecz.
Często wpadamy w pułapkę własnego myślenia. Ktoś ocenił, że jesteśmy zbyt stare, więc czujemy się niepotrzebne i bezużyteczne. Tymczasem na każdym etapie życia jesteśmy potrzebne. Mamy możliwość, by się uczyć nowych rzeczy i zmieniać zawody. Nie możemy pozwolić, by błędne, stereotypowe myślenie złamało naszego ducha! Odnalezienie nowej drogi jest możliwe w każdym momencie życia. Nie warto rezygnować ze stawiania sobie nowych celów tylko ze względu na to, ile się ma lat.
Wykonując zawód modelki, musiałam zmierzyć się z pojęciem starości znacznie wcześniej niż większość kobiet. Pracując u boku bardzo młodych dziewczyn i będąc pod presją opinii publicznej, musiałam sama dla siebie określić pojęcie młodości i starości. Okres młodości w potocznym rozumieniu tego słowa okazał się BARDZO krótki. Mam wrażenie, że gdzieś prysł, właściwie zupełnie go przegapiłam. Nie byłam beztroską nastolatką, zawsze rozważałam problemy egzystencjalne, byłam poważna i wiecznie z siebie niezadowolona. Wcześnie urodziłam dziecko, wyszłam za mąż i zaczęłam życie pełne obowiązków i odpowiedzialności. Wcześnie też przeżyłam rozstanie i poczułam, że wszystko jest już za mną. Myślałam, że nic dobrego mnie już nie czeka. Historia Leni zmieniła mój sposób myślenia i pozwoliła mi zobaczyć samą siebie w innej perspektywie. To zdziałało w moim życiu prawdziwe cuda. Dopiero dzisiaj czuję się naprawdę młoda. Znam wiele starych dwudziestolatek i młode siedemdziesięciolatki. Okazuje się, że młodość nie jest nam dana. Do młodości trzeba dojrzeć. A z każdym kolejnym rokiem stajemy się mądrzejszą i lepszą wersją samych siebie.
A więc głowy do góry i przed siebie. Czeka na nas życie do odkrycia! Same nie wiemy, co znajduje się za rogiem. Trzeba tam zajrzeć! 🙂
O moich sposobach na zatrzymanie młodości możecie przeczytać w tym wpisie. A jakie są Wasze sposoby na to, by czuć się młodo? Podzielcie się nimi ze mną w komentarzach. 🙂
Wydaje mi się, że już mam coś do powiedzenia na ten temat. Wiem, że są starsi – ale oni starzenie się rozpatrują pewnie już pod innym kątem. A mnie problem starzenia fascynuje od dawna.
Na starzenie trzeba spojrzeć z dwóch stron. Starzenie biologiczne (metrykalne) i psychiczno-witalne.
O ile biologiczne jest jakby poza zasięgiem – można spowalniać efekty, ale wiadomo…
O tyle starzenie od strony psychiki i siły witalnej jest możliwe do kontrolowania – o ile wiek biologiczny już nie uniemożliwia.
Mam sporo kolegów starszych ode mnie psychicznie – i mogę obserwować mechanizmy jakie na nich działają.
Młodość to przede wszystkim ruch.
Jak coś się rusza to żyje. Jak się dłużej nie rusza, to chyba już nie.
Ruch ma tę przypadłość, że się nudzi. Niektórzy twierdzą, że męczy. Jestem innego zdania. Dzieci, mimo, że do pełni sił im daleko, ruszają się intensywnie. Ludzie w kwiecie wszelkich sił (20-40 lat) ruszają się zdecydowanie mniej – bo większość ruchów jest już im dobrze znanych i nie widzą w tym żadnej atrakcji.
A o atrakcję chodzi – bo przecież bardzo męczące a atrakcyjne ruchy frykcyjne jakoś są ciągle w centrum zainteresowania.
Stawiam tezę, że starzenie się to proces postępującego zblazowania wobec życia.
Widzę, jak z coraz większą pogardą patrzą trzydziestolatkowie na wszelkie formy aktywności, które nie przynoszą im wymiernych korzyści lub przyjemności. Żeby ruszyć dupę taki trzydziestolatek musi mieć już coś na oku. Czasem tylko bezinteresownie stać go jeszcze na zabawę w dobrym towarzystwie (ale z każdym rokiem mniej).
Jest pewna grupa fascynatów ruchu dla kondycji – ale to też gówniane rozwiązanie – bo tą kondycję wykorzystują tylko po to, żeby znowu się ruszać dla kondycji (albo dla realizacji jakiś swoich korzyści) – a nie po to żeby żyć pełnią.
Nie wiem czy bardziej żałosne, czy śmieszne jest popadanie w depresję z powodu osiągniętego wieku. Trzydziesto-, czterdziestolatkowie robią bardzo dużo, żeby się przedwcześnie zestarzeć – a jednocześnie rozpaczają nad kolejnymi okrągłymi urodzinami.
Bo tak naprawdę dopóki wiek nie poczyni spustoszeń w zdrowiu – można się uważać za w pełni młodego. Bo to, że wygląd już nie taki, to żaden powód czuć się starzej – znam wielu brzydszych od siebie, a oni muszą jakoś z tym żyć i nie uskarżają się na swój wiek (najwyżej na urodę).
Wiek biologiczny przeszkadza właściwie w jednym – w nowych podbojach erotycznych. Cała reszta jest niezmienna.
A kwestia kondycji na różnych polach jest efektem aktywności lub jej braku. Mam 54 lata i do tej pory ani razu nie musiałem rezygnować z czegokolwiek w życiu z powodu swojego wieku.
Kiedy nie wiem, czy mi się chce – raczej przyjmuje, że mi się chce. Kiedy bardzo mi się nie chce ruszyć dupy stosuję zasadę „tak mi się nie chcę, że aż to zrobię”.
I ciągle się przekonuję, że mój brak chęci był nieprawdziwy – bo gdy tylko zacznę już coś robić to czuję, że jednak chcę. A gdybym odpuścił to tkwił bym w przekonaniu, że naprawdę mi się nie chciało. I po kilku latach takiego braku aktywności rzeczywiście męczyło by mnie wszystko. I bym płakał, że już jestem stary.
Każdy wiek jest atrakcyjny jeśli spojrzeć na to z właściwej strony.
Ja też przeżywałem kryzysy psychiczne z powodu wieku.
I kiedy byłem w takim kryzysie zdarzyło mi się siedzieć z osobą starszą o 15 lat (a podziwianą przeze mnie). W pewnym momencie tenże (bo to facet) spojrzał na mnie i powiedział: „Jak ja bym chciał mieć tyle lat co ty!…”
I dotarło.
Faktycznie – kiedy będę miał tyle lat co mój rozmówca, to będę tęsknił do wieku w którym akurat jestem!
No to na cholerę się załamywać swoim wiekiem – kiedy można właśnie jak najlepiej wykorzystać ten wiek, który za 15 lat uznam za cholernie atrakcyjny. To już teraz uznaję go za atrakcyjny! A za 15 lat uznam za atrakcyjny wiek w którym akurat będę – bo przecież zawsze można mieć więcej. Pozdrawiam Agnieszko
Pewnie już trochę za późno na ten komentarz, ale nie mogłam się powstrzymać. Od półtora roku jestem w związku z mężczyzną starszym ode mnie o 24 lata. On ma 51 lat i jest jedną z niewielu osób z mojego otoczenia, które są młode i maja w sobie masę energii. Bardzo często jest tak, że to on mnie namawia na spacer czy wycieczkę rowerową. Często też w różnych sytuacjach zachowuje się bardziej spontanicznie i „młodzieżowo” niż ja. Uczę się od niego jak być młodą oraz tego jak myśleć pozytywnie, jak cieszyć się życiem.
Pozdrawiam serdecznie!
Panie Mirku, ja też wyznaję zasadę, że jak mi się nie chce, to znaczy, że mi się chce ☺ Zawsze mamy w sobie głos, który będzie nas zniechęcał i bojkotował pozytywne zmiany. Będzie namawiał żeby np. siedzieć przed telewizorem zamiast iść na spacer. A ja jak na złość już go nie słucham ☺
Dziękuję za obszerny komentarz i serdecznie pozdrawiam ☺
Bardzo pozytywny i optymistyczny tekst. Az chce się przekroczyć 40 tke ( ja już niedługo). Dziękuję!
Dziękuję za te słowa.
Ja, za kilkanaście dni skończe 35 lat, czuję się stara, brzydka, gruba. Niczego nie osiągnęłam, nie mam upragnionej rodziny, w sumie całe życie jestem sama, bo za mną jest tylko kilka nieudanych związków a praca, którą mam nie przynosi mi satysfakcji.
Jednak takie teksty, tacy ludzie jak Pani są dla mnie małym promykiem dającym radość.
Droga Leno. Ja mam 33 lata i czuję się tak jak Ty, z tym że dodatkowo nie mam pracy i nie mogę jej znaleźć. Czuję się staro, tak jak opisała to Pani Agnieszka w swoim poście ale chcę to zmienić i wierzę w to że mogę, stąd moja obecność tutaj i inspiracja takimi osobami jak Pani Agnieszka.
Jeżeli chcesz napisz do mnie lucadell@wp.pl może będziemy się wzajemnie motywować do zmiany na lepsze 🙂
Pozdrowienia
Dziewczyny, jesteście cudowne! Moje największe zmiany w życiu zaczęły się od największego doła. Czasem gdy dotkniemy dna, można się już od niego tylko odbić. I poszybować BARDZO wysoko! Tego właśnie Wam życzę!!! ☺
Witajcie
Czytam i rosnę duchowo. Wewnętrzna młodość to najpiękniejszy dar jaki możemy sobie ofiarować i cieszyć się nim każdego dnia bez względu na pogodę, zasobność portfela, spotykanie niemiłych ludzi i doświadczanie różnych sytuacji życiowych. Mam 58 lat i tysiące planów na życie. Kocham turystykę pieszą, góry i szwendanie się z plecakiem wszędzie gdzie się da. Nic nie jest wstanie mnie ograniczyć. Wszystko można pogodzić ze sobą jeśli tylko się chce i odrobinę myśli. Gdy są małe pieniądze to jest małe szwendanie, gdy są większe pieniądze jest większe szwendanie. Czasami godzę wodę z ogniem ale idę dalej i cieszę się swoją młodością. Gdy mąż pyta mnie co się zmieniło w naszym życiu odpowiadam – dzieci nam się zestarzały.
Dla wszystkich strapionych i wpadających w dołki życiowe mam jedną radę – gdy wpadniesz w dołek zawsze pamiętaj o pierwszej zasadzie- NIE GRZEBAĆ. Podnieś głowę, spójrz do góry tam jest światło, tam jest ŻYCIE.
Dla wszystkich dużo młodości bez względu na wiek.
Pani Jagodo, bardzo dziękuję za wpis i te słowa!
Ciepło pozdrawiam 🙂
Świetny post, ale komentarz pana Mirka to już petarda.
Uwielbiam Twojego bloga Agnieszko, za każdym razem jak zajrzę to czytam coś tak mądrego a jednocześnie lekkiego.
A od dziś, od tego posta już wiem co mam robić jak mi się nie chce. Bo często mi się nie chce!
Fajny blog i tyle fajnych ludzi.
Po co komu krem z botoksem, lepszy śmiech w parku po rundce z Nordic Walking 🙂
Pozdrawiam wszystkich z Wrocławia 🙂
Ha ha ha! Świetne! Dziękuję i bardzo ciepło pozdrawiam! ☺
Pani Agnieszko! Jak ja lubię czytac Pani bloga! Tyle tu życiowej mądrości, ciepła. W tych wpisach czuje się wielką energię i radość życia. Jest Pani pięknym człowiekiem i wcale nie mam na myśli jedynie fizycznej sfery 🙂
Pani Agnieszko, jestem pod ogromnym wrażeniem Pani pracy. Owy blog, jak i Pani książki poleciła mi moja mama, która nie mogła już dłużej znieść mojego stanu zdrowia – fizycznego oraz psychicznego. Sama również zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem, młodością, tym, jak się czuję i jak wyglądam, w momencie, gdy uznano, iż jestem mamą mojej mamy 🙂 ona ma 42 lata i w 100 procentach jest Pani wierna, ja mam 21 lat i wyglądam i czuję się jak 60- latka. Od jakiegoś czasu czytam Pani bloga ze łzami w oczach – jest cudowny, pomógł mi wiele zrozumieć, a przecież tyle czytania jeszcze przede mną. Już teraz czuję silną motywację do działania, do życia, chęci do wstawania rano. Pokonała Pani moje znudzenie codziennością w Londynie (mieszkam i pracuję na obczyźnie), poznałam już wiele wskazówek jak zadbać o swoje zdrowie i ciało i nadal chcę uczyć się więcej. Zostaję z Panią, dziękuję za tak cenne rady 🙂
Kochana, bardzo się cieszę! To Ty sama musisz zawalczyć o siebie i o swoje szczęście. W tym potrzebna jest wytrwałość i samodyscyplina. A efekty będą niesamowite – zobaczysz. Powodzenia!!!! 🙂
Bardzo potrzebny tekst. Mam 26 lat i myślę że przez połowę swojego życia mam depresję która nasiliła się teraz bo widzę, że zaraz 30 a ja nie spełniłam żadnego ze swoich marzeń, a ludzie mówią że w tym wieku wszystko co najlepsze już za nami. Mam nadzieję że kiedyś też się poczuję „młoda”. Pozdrawiam.