Kochani,
dostaję coraz więcej listów oraz pytań na temat diety niełączenia, również od dietetyków. Z jednej strony jestem chwalona za propagowanie zdrowego stylu życia i zdrowego odżywiania, z drugiej jednak strony trafiają do mnie bardzo szczegółowe pytania. Pragnę w tym miejscu wyjaśnić, że ja nie jestem dietetykiem, naukowcem, lekarzem czy biochemikiem. Jestem zwyczajną dziewczyną, która poświęciła wiele lat na naukę o zdrowym odżywianiu po to, aby sobie pomóc. Żyjemy w zupełnie zwariowanym świecie. Z jednej strony mamy nieograniczony dostęp do informacji, a z drugiej strony cierpimy na informacyjny chaos. Dietetycy sami między sobą nieustannie się spierają. Co chwilę powstają nowe diety, mody i systemy żywieniowe, które mają nam pomóc żyć zdrowo, a w istocie jeszcze bardziej wszystko komplikują. Już ponad połowa Polaków cierpi na nadwagę, otyłość i związane z tym choroby. Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie…
Ja pochodzę z normalnej polskiej rodziny, w której tendencje do tycia są takie same jak w większości innych polskich rodzin. W mojej rodzinie występuje i nadwaga, i otyłość. Z drugiej strony przez długie lata byłam w świecie, gdzie panuje totalna obsesja na punkcie szczupłej sylwetki. Ba, wychudzonej sylwetki! W tym świecie wszelkie zaburzenia żywieniowe są normą. Bulimia, anoreksja, objadanie się i głodzenie. Wiele razy widziałam dziewczyny, które mdlały z powodu wycieńczenia.
Przerażają mnie te skrajności.
Ja nie chciałam tak żyć. Nie chciałam wyrzekać się jedzenia. Pragnęłam cieszyć się życiem, zdrowiem, jedzeniem, energią. Czy jest to możliwe? Wszystko wokół jest zakazane. Na zwykłego banana patrzy się jak na wroga… Dowiadujemy się, że dziewczyny są w stanie połknąć larwę tasiemca, żeby tylko schudnąć…. Totalne szaleństwo.
Ja nie chcę tak. Powiedziałam sobie dość. Sama dla siebie postanowiłam żyć zdrowo. Nie chcę mieć nadwagi, ale nie chcę również przez całe życie liczyć kalorii i traktować żywność jak wroga. Chcę być zdrowa, pełna energii i szczupła. Nie chcę siebie katować i głodzić. Ale nie chcę też rzucać się kompulsywnie na jedzenie. Nie chcę drakońskich diet i wyczerpujących, obsesyjnych ćwiczeń na siłowni, żeby móc pozwolić sobie w ogóle coś zjeść. Pragnę w moim życiu stabilności, równowagi i harmonii. Zdrowego ruchu (wybrałam jogę). Chcę być dla siebie dobra. Troskliwa. Chcę żyć dobrze. Spokojnie i mądrze. Dlatego zafundowałam sobie swoje prywatne studia z odżywiania. Moje własne dochodzenie do prawdy. Kiedy tylko mogłam korzystałam ze spotkań z dietetykami na całym świecie. Spotykałam się ze specjalistami Ajurwedy i Medycyny Chińskiej. Z joginami i lekarzami. Wszędzie i zawsze dużo czytałam. Po polsku i po angielsku. Jestem totalnie zafascynowana najnowszymi odkryciami naukowymi, ale również starożytnymi systemami życia, zdrowia i żywienia. Podczas moich poszukiwań spotkałam bardzo wiele osób i wiele koncepcji spożywania posiłków. Wiele z nich testowałam na sobie. Dopiero dieta niełączenia (inaczej zwana dietą rozdzielną) dała mi to, czego szukałam – jedzenie do syta, zdrowie, świetne samopoczucie i szczupłą sylwetkę. O tym sposobie odżywiania czytałam w wielu przeróżnych źródłach. min. dieta dr. Hay, czy dieta Diamondów (której nie stosuję). Fascynują mnie odkrycia słynnego biochemika dr. T. Colin Campbella, który przez 40 lat przeprowadził badania sposobu odżywiania ponad 6.5 tys osób. Wyciągnął naukowe wnioski. Opublikował kilka świetnych książek.
Fascynują mnie też odkrycia wybitnego kardiologa dr. Ornish. Bez stosowania leków i skomplikowanych operacji, jedynie za sprawą odżywiania leczy ludzi chorych na miażdżycę i inne choroby układu krążenia. Swoją metodę żywienia stworzył w latach 70 i przez kilkanaście kolejnych lat ją ulepszał. Nie tylko powoduje ona spadek wagi, ale również przeciwdziała chorobom serca. Założenia swojego programu żywieniowego opisał min. w książce „Jedz więcej, waż mniej”, która w Polsce została wydana na początku lat 90tych. Dr. Ornish do dzisiaj leczy ludzi i prowadzi organizacje nonprofit, które propagują zdrowe nawyki żywieniowe i pomagają wielu ludziom wrócić do zdrowia i optymalnej wagi.
W 2005 roku została opublikowana w Polsce kolejna książka spójna z zasadami, które ja stosuję od wielu już lat. Tym razem specjalistka holistycznego żywienia Gillian McKeith na podstawie wieloletnich wniosków zdobytych podczas leczenia swoich pacjentów uczy czytelników, jak mądrze się odżywiać, w książce pt. „Jesteś tym co jesz”. Została w niej opisana „moja dieta” 🙂 Książka stała się bestsellerem. Tak się z tego cieszyłam! Polacy mają nareszcie mądry sposób na odżywianie. Niemal każdy Polak do dzisiaj zna powiedzenie „jesteś tym co jesz”… Ale cóż, po za tytułem niewiele z tej książki pozostało… Nic się nie zmieniło: dietetycy nadal się spierają, a przeciętny Polak coraz bardziej tyje. Przeciętna nastolatka coraz bardziej się głodzi. Miliony Polek aby schudnąć zażywa suplementy diety, tyje jeszcze bardziej i wierzy reklamom, że po ukończeniu 40 roku życia spadnie im metabolizm, zaczną się problemy z trawieniem i nietrzymaniem moczu. Że rodzenie dzieci po 35. roku życia jest ryzykowne… Nic tylko usiąść i płakać…
Tymczasem ja stosuję mój zdrowy sposób odżywiania. Mam 45 lat. Jestem szczupła i zdrowa. W wieku 43 lat urodziłam dziecko. W domu. Aby w ogóle myśleć o urodzeniu dziecka w domu trzeba mieć IDEALNE wyniki wszystkich badań. Morfologia nie może być słabsza nawet o ułamek procenta. To nie jest placebo, to są fakty. Moje wybory żywieniowe sprawdziły się. Piszę o nich po to, aby zainspirować inne osoby do zdrowego życia, wnieść trochę normalności do tego zwariowanego świata. Ja doskonale wiem jak bardzo cierpią kobiety i dziewczyny z powodu braku samoakceptacji, która jest spowodowana tym, że nie podobają się sobie, za dużo ważą, nie wiedzą co i jak jeść. Mi się udało znaleźć złoty środek. Moje życie stało się pełniejsze i prostsze. Pragnę się tym podzielić.
Pragnę w tym miejscu wyjaśnić, że nie chcę zajmować się opisywaniem składu białek i węglowodanów w produktach żywnościowych oraz tego, co gdzie jest trawione. Nie jestem biochemikiem i nie planuję nim zostać. Nie wiem dlaczego dieta niełączenia działa, ale wiem, że działa. Moje życie jest na to dowodem. Dowodem na to jest cała masa podobnych do mojego przypadków. Te osoby piszą do mnie dzieląc się swoją historią. Dziękuję za to.
Nie muszę wiedzieć jak działa prąd, żeby codziennie wieczorem włączyć przycisk i zapalić światło. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, że istnieje taki fenomen jak komputer. Jak to działa? Nie wiem. Jednak korzystam z niego każdego dnia. Są specjaliści, którzy poświęcili badaniom na temat odżywiania ponad 40 lat swojego życia. Ja mogę teraz z tego korzystać i właśnie to robię.
Bardzo serdecznie polecam wszystkim otwartość i uczenie się. Nie zatrzymujmy się na diecie „paleo”, ponieważ jest ona wygodna dla wszystkich osób, które chcą usprawiedliwić jedzenie mięsa. Szukajmy prawdy. Istnieją wyniki badań, które prowadzono przez kilkadziesiąt lat. Warto z tego dobrodziejstwa korzystać. Polecam wszystkie publikacje T. Colin Campbella, dr. Dean Ornish, Gillian McKeith, Paula Pitchforda i polskie np: Wiesławy Stopińskiej („Medycyna między Wschodem a Zachodem”), Bożeny Żak Cyran, czy prace dr. Małgorzaty Desmond.
A tutaj możesz poczytać o tym, skąd się wzięła dieta niełączenia i jakie są jej główne założenia oraz o jej stosowaniu w praktyce.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i życzę zdrowia, radości i spełnienia 🙂
Agnieszka
Agnieszko, mądrze napisane, piękne zdjęcia, cały tekst bardzo inspirujący! Dopiero odkryłam Twoją stronę i na pewno będę częstym gościem. XXXX
Bardzo dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie 🙂
Witam Pani Agnieszko,
bardzo się cieszę, że trafiłam na Panią, na Pani blog, a dzięki niemu na książkę „Smak Miłości”, którą przeczytałam od A do Z. Mam ją cały czas pod ręką, czerpię pomysły na smakowite potrawy. Pani stała się dla mnie inspiracją zmiany stylu życia i odżywiania. Jestem dobrej myśli i wierzę, że w końcu pozbędę się brzuszka ciążowego 🙂 a przy okazji, co najważniejsze, będę zdrowo żyć.
Przeszłam już na dietę niełączenia gdyż brzmi ona sensownie.
Jakiś czas temu trafiłam na dietę związaną z grupą krwi. Niestety przy moje grupie krwi (RhA+) nie mogę jeść wielu ciekawych składników jak np. jajka, pomidory, pieczarki, bakłażan, papryka, masło i wiele innych.
Chciałam poradzić się Pani w tej kwestii, czy słyszała coś Pani na ten temat, jakie jest Pani zdanie? 🙂
Z góry dziękuję. Pozdrawiam.
Ania
Oczywiście, że słyszałam. Sporo czytałam na jej temat, próbowałam i robiłam swoje prywatne eksperymenty. Rozmawiając z ludźmi na temat odżywiania i ich naturalnych preferencji przez dłuższy czas pytałam o grupę krwi. Ale gdy okazało się, że najbardziej zagorzali weganie (zero jajek, zero nabiału) jakich znam pochodzą z grupy mięsożerców, to się zupełnie poddałam ☺. Być może są osoby, którym ta dieta pasuje, ale ja osobiście nie spotkałam takiej. Trudno mi więc powiedzieć coś więcej na jej temat.
Proszę kierować się swoim sercem i mądrą, kobiecą intuicją ☺
Pozdrawiam serdecznie! ☺
Dziękuję za odpowiedź 🙂
Pozdrawiam gorąco!!!
Pani Agnieszko
zastanawiam się jak bardzo restrykcyjnie przestrzega Pani diety niełączenia.
Ja od jakiegoś czasu, pod wpływem różnych publikacji zaczynam zmieniać swój jadłospis. Pani jest taką kropką nad i- proszę wybaczyć mi porównanie. Kiedy widzę Panią w TV, na zdjęciach, słucham Pani wypowiedzi stwierdzam, że coś musi być na rzeczy z tym zdrowym odżywianiem, skoro ludzie od tego pięknieją i tryskają humorem roztaczając wokół dobrą energią. 🙂
Staram się zatem zmieniać swój jadłospis, i już wiem, że nie jest to łatwe… i tak wczoraj wżerając zapiekane ziemniaki z kurczakiem (no cóż…… trudno, stało się 🙂 ) zastanawiałam się, czy takim osobom jak Pani zdarzają się odstępstwa, czy każdego dnia, przy każdym posiłku twardo trzyma się Pani ustalonych zasad??
Czy potrawy jakie przedstawia nam Pani na blogu są zgodne z dieta niełączenia?
…. zupa pomidorowa z mlekiem kokosowych….pycha- powstrzymywałam się by nie wylizać miski 🙂
Generalnie trzymam się diety niełączenia, ale czasem robię wyjątek. Np. lubię tarty z warzywami. Najważniejsze jest, aby na stałe wprowadzić zdrowe nawyki. Trzeba się ich nauczyć i do nich przyzwyczaić. Można je polubić, i to bardzo – obiecuję. Jeśli raz na jakiś czas złamiemy zasadę, to przecież nie stanie się nic wielkiego. Należy to sobie wybaczyć i wrócić do zdrowego odżywiania bez wyrzutów sumienia. Trzeba żyć i cieszyć się zdrowym odżywianiem! ☺
Witam Agnieszko,
Jestem kolejną fanką zafascynowaną Twoim blogiem:) Chciałabym kupić książkę o której piszesz powyżej G. McKeith, którą na początek najlepiej kupić? Znalazłam z żółtą okładką wyd.2011 oraz drugą ze zdjęciem autorki na okładce wyd. 2013 obie mają ten sam tytuł? Pozdrawiam cieplutko!
Już znalazłam kupię tą z żółtą okładką ( pierwsze wyd.2005 r) ta kolejna jest z przepisami:)
Ja kilka razy probowalam przejśc na ta dietę-wydaje się rozsądna. W koncu można jesć co sie chce (oprocz syfskiego jedzenia) i chudnac. Ja stosujac sie do zasad czuje sie lekko, nie chce mi sie spac po jedzeniu, ale niestety na krótko zaspokajam głód. Tak jakby jedzenie szybciej sie trawilo i znikalo z żolądka. Przez to mam wrażenie że jem więcej. Czy zuważyla Pani cos takiego u siebie lub bliskich stosujacych ta metode odzywiania? Moze cos robie nie tak?
Witam!
Podobnie, jak Pani jestem wielką zwolenniczką diety rozdzielczej. Stosuję ją w domu wraz z całą rodziną od kilku lat. Początki nie były proste. Trzeba złamać kilka nawyków żywieniowych i zmienić swoje podejście do jedzenia. Ale warto było.
Moje córki alergiczki odstawiły wszystkie leki – chociaż lekarze twierdzili, że to nigdy nie nastąpi. Na szczęście nie uwierzyłam im i szukałam rozwiązań na własną rękę.
Mój mąż walczył przez naście lat, nieskutecznie, z podwyższony ciśnieniem. Od czasu wprowadzenia nowego sposobu odżywiania ciśnienie ma wzorcowe.
Moja rozchwiana gospodarka hormonalna unormowała się. Szalejące estrogeny uspokoiły się.
Nie wiemy co to ból głowy, stawów, kręgosłupa, nie mamy kłopotów z zaśnięciem i obudzeniem się.
Mogłabym tak wymieniać jeszcze długo.
Ten sposób odżywiania naprawdę sprawdził się w naszym przypadku.
Myślę, że warto uzmysłowić sobie, iż ważne jest czym karmisz swój organizm. Zapewniam, że jemu nie jest to obojętne.
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo serdecznie dziękuję za ten wpis – to właśnie jest przykład prosto z życia, który działa bardzo motywująco! Dziękuję i ciepło pozdrawiam ☺
Witam!
Dzisiaj natrafiłam na Pani inspirującą stronę…z tego co wyczytałam węglowodany zjada Pani tylko do południa, gdzie w diecie niełączenia zalecają węglowodany na kolację (czego chyba nie jestem zwolennikiem)? I jak to jest z tymi owocami…Pani podzieliła produkty na 3 grupy, na innych stronach można poczytać o 4 grupach( 4. to właśnie owoce, które zalecają jeść 1h przed/po posiłku) i kefiry oraz śmietany zaliczyli do białek, a nie neutralnych…może coś źle zrozumiałam:) Aczkolwiek bardziej odpowiada mi Pani wersja:) Serdecznie pozrawiam! K.
Dieta niełączenia przeszła już tak wiele przemian, że faktycznie trudno się w tym połapać. Ja miałam zdecydowanie prościej – gdy wprowadzałam ją w życie wiele lat temu nie było Internetu. Miałam jedną książkę, z niej czerpałam całą wiedzę i nikt nie wprowadzał do mojej głowy zamieszania masą sprzecznych teorii. Ja jestem człowiekiem, który ceni sobie wolność. Nie umiem żyć według kartki i przez kogoś ustalonych reguł. Jadam owoce, białka i węglowodany wtedy, kiedy ja mam na to ochotę. Po prostu ich ze sobą nie łączę. Nie jestem niewolnikiem mojego wyboru – dieta niełączenia daje mi wolność, która ma swoje zasady. Są bardzo proste, a ja według nich się poruszam od 20 już lat. Dla mnie są proste i nie widzę żadnego powodu, bym miała je komplikować. Życie jest na tyle skomplikowane i pełne wyzwań, że przynajmniej w sferze odżywiania się dobrze jest mieć przejrzystość i jasność. Ja ją mam i dzielę się tym z innymi ☺ Pozdrawiam ciepło ☺
Pani Agnieszko,
Zna Pani ksiazki z przepisami zgodnymi z dieta nielaczenia bezglutenowe, bezmleczne? Pozdrawiam 🙂
witam, w nowy roku wkraczam z Pani dietą niełączenia, mam jedno pytanie do tejk pory zaczynalam dzien od kawy z dużą ilością mleka, jak mogłabym ta kawe wkomponowac w poranek? ew druga pozniej filizanka… dziekuje pieknie za odpowiedz i cieszę sie niezmiernie ze tutaj trafilam…. szczescia!
Witam Pani Agnieszko!
Cieszę się, że trafiłam na Pani bloga, zgadzam się z dobrotliwym wpływem diety niełączenia na nasze zdrowie i dobre samopoczucie, na nasz cały organizm. Wypróbowałam ją kiedyś na sobie. W ciągu 6 tygodni schudłam 6 kg, nie głodząc się i jedząc do syta, ale przestrzegając zasady niełączenia białek i węglowodanów. Miałam płaski brzuch, nie czułam wzdęć. Musiałam kupić nowe spodnie o rozmiar mniejsze 😉 Nawet raz w tygodniu w niedzielę odstępowałam od zasady i jadłam „normalny obiad” czyli nie przestrzegałam zasady diety. Teraz po świętach znowu wracam do diety i chciałabym, aby stała się ona moim sposobem odżywiania na resztę życia. Stosowałam kiedyś wiele innych ( np. Dietę kopenhaską- po czterech dniach zemdlałam w pracy z głodu… więc nie polecam) i wiem, że tylko dieta niełączenia jest dla mnie najlepsza. W tej chwili widzę efekty stosowania- po tygodniu schudłam 2 kg i czuję się lżej, a gdy widzę się w lustrze od razu mam lepsze samopoczucie. Polecam wszystkim tą dietę, to tylko kwestia zmiany nawyków żywieniowych a może mieć wpływ na całe nasze życie, bo jestem tym co jem! Pozdrawiam Aneta S.
Pani Agnieszko,
Jak to w końcu jest? Je Pani mięso? Ten ostatni akapit i przywołanie m. in. Campbella mnie zastanowił.
Pani Agnieszko,
czy taki sposób odżywiania tyczy się również wegan. Wiele potraw jest w połączeniu węglowodanów i białka np. ryż z warzywami i strączkami.
pozdrawiam
Ewa
Pani Agnieszko … Żałuję … 🙁 Żałuję, że na Pani bloga trafiłam dopiero dzisiaj. Wierzę jednak, że lepiej późno niż wcale 🙂 W najbliższą sobotę piekę pasztet z marchewki 🙂 Serdecznie pozdrawiam.
Dzień dobry. Chciałam zapytać, czy można łączyć produkty w ramach jednej grupy, np. sałatka z kurczakiem, serem żółtym , jajkiem i dużą ilością warzyw (pomidory, sałata, koper).? Pozdrawiam
Nie polecam takiego łączenia. Im mniej kombinowania tym lepiej. A więc kurczak + warzywa, ser + warzywa, jajka + warzywa 🙂
Pani Agnieszko od tygodnia dzięki Pani jestem na diecie niełączenia:) Bardzo zaciekawil mnie ten sposób odżywiania gdyż pragnę zgubić kilka kg. oraz po prostu być zdrową i czuć się dobrze. Dołączyłam do tego jeszcze herbatę Matcha( o której Pani również kiedys pisała). Po tyg 2 kg mniej na wadze bez głodzenia się:) serdecznie dziękuję za inspirację i pozdrawiam:))
Pani Agnieszko,
bardzo Pani dziękuję za ten blog i książki – są dla mnie wielką inspiracją.
Jestem zwolenniczką diety niełączenia, bo zwyczajnie czuję się o wiele lepiej gdy jem właśnie w taki sposób.
Jestem ciekawa jak rozszerzała Pani dietę swojej małej córeczce? We wszystkich książkach kucharskich dla niemowląt, które są mi znane, poleca się posiłek złożony z mięsa, zboża i warzyw. A ja mam pokusę nie łączyć tych składników.
Jak Pani podeszła do tego tematu w przypadku niemowlęcia?
Witam Pani Agnieszko
Od jutra zaczynam odzywianie zgodnie z dieta rozdzielna i w zwiazku z tym mam pytanie
Czytalam w Pani ksiazce informacje, ze grillowanie nie jest zdrowe, czy miala Pani na mysli tradycyjne tzw „dzialkowe”grillowanie ? Chcialam przyrzadzac np rybe/piers z kurczaka skropiona cytryna, dodatek tylko soli i pieprzu i ugrillowac na grillu domowym, bez tluszczu, czy jest to zdrowe? Chciałabym wprowadzic 3 glowne posilki (sniadanie, obiad, kolacje), rozumiem, ze pomiedzy nimi moge wypic raz sok wlasnej roboty z kilku owocow, a miedzy obiadem i kolacja koktajl warzywny? Innym razem zjesc po prostu miedzy posilkami owoce, a potem np zjesc bakalie?
z gory dziekuje
Magdalena
Pani Agnieszko,
Chciałabym podpytać (bo nie znalazłam nigdzie odpowiedzi na moje wątpliwości) w jaki sposób komponuje Pani posiłki dla swojej córeczki? Czy ona również odżywia się zgodnie z zasadami diety niełączenia? Czy jak była malutka (około roku) również w ten sposób ją Pani odżywiała? Jestem mamą 14-miesięcznej wspaniałej istotki 🙂 jednak wszyscy w rodzinie mamy problemy – mąż z gigantyczną zgagą, ja z bólami brzucha po „złym jedzeniu” (i nie mam na myśli fast foodu a chociażby smażone jedzenie), córeczka zaś w nocy wybudza się po kilka (lub kilkanaście razy) przez gazy. Chciałabym sprawdzić czy dieta niełączenia nam pomoże, mam jednak wątpliwości czy tak małemu dziecku to nie zaszkodzi? Córka odżywia się lepiej ode mnie i męża 😉 zawsze ma domowe jedzenie, bez cukru i soli, świeże warzywa etc. Z góry dziękuję za odpowiedź!
Dzień dobry Pani Agnieszko, od jakiegoś czasu śledzę Pani bloga, gdyż nieustannie poszukuję zdrowego sposobu odżywiania dla mojej rodziny. Mam pytanie czy w związku z zasadami niełączenia węglowodanów z białkami, strasznym odstępstwem jest spożycie ziemniaków gotowanych z jajkiem sadzonym????Mój mąż uwielbia to połączenie i nie chce słyszeć o rezygnacji :)))))????
To połączenie oczywiście nie jest wskazane w diecie niełączenia, ale jeśli będzie to raz na jakiś czas, drobnym odstępstwem od zasady, a nie głównym sposobem na odżywianie, to na pewno będzie ok! 🙂 Ja również czasem, zwłaszcza latem uwielbiam gotowane młode ziemniaki z koprem, jajka sadzone, a do tego chłodnik lub kefir. Mam do tego połączenia wielki sentyment 🙂 Ale jadam tak sporadycznie, raz na jakiś czas – wtedy nie ma najmniejszego problemu! 🙂
Witam autorkę bloga Agnieszkę. Tak zgadzam się, że żyjemy zwariowanych czasach 😀 Tak liczenie kcal i jeszcze przez całe życie. Znam ten ból, przez cały dzień liczenia wszystkich kcal, przychodzi nowy dzień do liczenia. Codzienne myślenie żeby dobrze zjeść z liczeniem. A różne diety, a wszyscy dietetycy opierają się, że ich dieta jest najlepsza. Wychodzi na to, że co jeden mówił, że jest to dobre, a to drugi mówi, ze właśnie to jest złe. Przeczytałam twój wpis i dziękuje, trochę się rozjaśniło. Bardzo fajnie, że odpisujesz na komentarze. To bardzo miłe.
Pozdrawiam 🙂
Pani Agnieszko – proszę doradzić jakąś ziołowa miksture, która pomoże wyregulować organizm i zredukować wagę? Oczywiście wprowadze dietę nielaczenia. Czy insulinoopornosc nie jest przeszkodą? Czy w książce Smak szczęścia znajdę wszelkie informacje ile posiłków jeść itp? Pozdrawiam serdecznie i proszę o odpowiedź. Przepraszam za literówki.