W głębi naszych serc, większość z nas z jakiegoś powodu czuje się niepewna, zagubiona, niewystarczająca… Niemal każda z nas doświadczyła w życiu krytyki, traumatycznych przeżyć, które na długie lata podkopały naszą wiarę w siebie i poczucie własnej wartości. Koleżanki, nauczyciele, rodzice, pierwsza miłość… Wszystkie te, lepsze i gorsze doświadczenia wpływają na to, jaki kształtujemy obraz samych siebie. To ten zlepek ludzkich opinii, sytuacji i wydarzeń sprawia, że słyszymy głos w swojej głowie, który jest z nami nieustannie, w dzień i nocy, w każdej chwili naszego życia – gdy marzymy, planujemy, kochamy, spacerujemy, gotujemy, budzimy się i zasypiamy.
Czy są to słowa pełne miłości, zachęty i wiary, czy też słowa pełne krytyki, zniechęcenia, pesymizmu?
Pewność siebie, tak jak każda inna rzecz w naszym życiu, potrzebuje równowagi, harmonii i balansu. Przesadna pewność siebie jest arogancją, która nie tylko irytuje otoczenie, ale potrafi niszczyć rodziny, związki, relacje, a nawet prowadzi do wojen. Zapatrzenie w siebie staje się pustą, narcystyczną miłością, która nie pozostawia w sercu miejsca na żadne wyższe uczucia. Ślepe przekonanie o swojej racji staje się pychą, która jest pierwszym z grzechów głównych.
Wywyższanie siebie i stawianie siebie w pozycji osoby lepszej od innych jest cechą, która na krótką metę daje złudne poczucie zadowolenia i satysfakcji, ale długofalowo prowadzi do osamotnienia, izolacji, nieszczęścia i pustki w sercu, której niczym nie można wypełnić.
Przeciwstawnym biegunem jest brak wiary w siebie. Jego podłożem jest lęk. Brak pewności siebie wynika z braku poczucia własnej wartości. Nie jest to tylko przykra, mała cecha, która przeszkadza w życiu – w moim przekonaniu prowadzi do szeroko pojętego nieszczęśliwego życia, we wszystkich jego aspektach, zaczynając od pracy, poprzez związek z partnerem, przyjaciółmi, dziećmi, a co najważniejsze, z samą sobą. Brak pewności siebie i brak wiary w siebie prowadzi do tego, że nie realizujemy swojego powołania i swoich marzeń, przyjmujemy gorszą pracę, godzimy się na złe traktowanie i poniżanie, wykorzystywanie przez partnera, przyjaciół i dorastające dzieci, a wszystko to wynika z braku zdrowej miłości do siebie, szanowania siebie, cenienia siebie i troski o siebie oraz z braku umiejętności stawiania zdrowych granic. Osoby, które nie wierzą w siebie, nie kochają i nie szanują siebie, to zwykle osoby, które również źle się odżywiają, nie potrafią zadbać o swoje zdrowie i dobre samopoczucie, nie podążają za głosem swojego serca oraz intuicji i nie rozwijają swoich bardzo unikalnych, indywidualnych talentów i darów. Zdrowa miłość do siebie (nie mylić z zarozumialstwem i pychą), wiara w siebie i szanowanie istoty jaką jesteśmy, rzutuje na absolutnie wszystkie obszary naszego życia. Jest to więc niezwykle ważne, a nawet… fundamentalne. Dlatego dziś postaram się odpowiedzieć Wam na pytanie: jak uwierzyć w siebie i nabrać zdrowej pewności siebie?
Dlaczego zdrowa pewność siebie jest tak ważna? Mowa ciała.
Po raz pierwszy zastanowiłam się nad tym zagadnieniem, gdy byłam nastolatką. Było to wiele lat temu, gdy szeroko pojęte media nie poruszały jeszcze takich tematów.
Nigdy nie zapomnę, gdy jako początkująca modelka miałam pierwszą (i w zasadzie ostatnią) lekcję nauki chodzenia, której udzielił mi wspaniała Pani choreograf, była tancerka baletowa. Jako nastolatka tonęłam w kompleksach. Niektóre koleżanki zdążyły już skrytykować mój wzrost, szczupłość oraz, ich zdaniem, za małe piersi. Usłyszałam już, że jestem „żyrafą”, oraz zdanie „ z przodu deska, z tyłu deska, oto cała jest Agnieszka” – co miało zniechęcić zainteresowanych mną chłopaków. Zresztą jeden z pierwszych chłopaków, który naprawdę bardzo mi się podobał powiedział, że jestem przecudowna, ale dla niego zdecydowanie za wysoka. Nie pomyślałam wtedy, że to on jest zbyt niski (i to nie tylko pod względem wzrostu), ale że to ze mną jest coś nie tak. Ta zadra w sercu spowodowała, że czułam się gorsza, a w zasadzie beznadziejna. Garbiłam się i kuliłam w sobie, a niewielkie piersi chowałam w ramionach. W dodatku moja chrześcijańska wiara kazała mi być skruszoną i czuć się gorszą. Jeśli od maleńkiego dziecka człowiek co niedziela bije się w pierś mówiąc „moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”, to trudno później kochać siebie i mieć jakiekolwiek poczucie własnej wartości…. Tu poruszyłam bardzo ważny aspekt, który rozwinę później.
Wróćmy teraz do Pani choreograf, która za chwilę miała wypuścić mnie na wybieg, podczas ważnego pokazu mody. Byłam stłamszonym i niepewnym siebie biedactwem, a cała moja sylwetka właśnie to wyrażała. Pani choreograf nie była miłą guwernantka, ale surową nauczycielką. Wygarnęła mi wszystko prosto z mostu, skrytykowała mnie dosadnie i udzieliła kilku bardzo skutecznych wskazówek na przyszłość. Było mi przykro, miałam łzy w oczach, ale dzięki tej lekcji zrozumiałam, że to, co ja sama myślę na swój temat, znajduje wyraz w całej mojej sylwetce i postawie ciała. Wpływam na nią moimi myślami i opinią na swój własny temat. Dzisiaj również wiem, że mając świadomość swojego ciała (na przykład prostując plecy, unosząc do góry podbródek i pogłębiając oddech), mój umysł dostaje natychmiastową wiadomość, że jestem silna, pewna siebie, spokojna i opanowana. Moje czakry (a więc kanały energetyczne) są w linii prostej, a energia między nimi może płynąć w sposób ciągły, prawidłowy, bez blokad. Powietrze, którym oddycham przepływa swobodnie, przez płuca aż do przepony, dotleniając cały mój organizm i dając mi poczucie spokoju, równowagi i siły. Nie osiągnę tego mając skuloną, przygarbioną sylwetkę. Przygarbione ciało to gwarantowane blokady energetyczne, które z biegiem czasu prowadzą nie tylko do zaburzeń emocjonalnych, ale również fizycznych, o czym możecie przeczytać więcej w tym wpisie.
Wtedy, podczas tej pierwszej lekcji nauki chodzenia zrozumiałam, jak ważne jest poczucie własnej wartości, postawa i sylwetka, ale przede wszystkim… ludzka godność. A godność, szlachetność, dobro i miłość (do siebie i do świata) – idą bardzo blisko siebie. I są ze sobą nierozerwalnie związane.
Tak wyglądał mój początek, ale nauka zdrowej miłości do siebie trwała przez kolejne długie lata i odbywała się na wielu płaszczyznach, przechodząc przez różne etapy. I z pewnością trwa do dziś, ponieważ jak każdy człowiek nieustannie się zmieniam i dostosowuję do nowych sytuacji oraz życiowych wyzwań.
Skąd się bierze brak pewności siebie i brak wiary w siebie?
Tak jak napisałam wcześniej – na obraz nas samych wpływa to, co na nasz temat mówi otoczenie, a później to, co mówi nam nasza własna głowa. Z cała pewnością, na samym początku obraz nas samych kształtują nasi rodzice oraz to, co od nich otrzymujemy. Jeśli dziecko czuje się w jakiś sposób przez rodziców nie akceptowane, nie chciane, odepchnięte lub opuszczone, z cała pewnością odbije się to na całym późniejszym życiu i na wszelkich relacjach. Opuszczenie przez rodzica wcale nie musi odbywać się na płaszczyźnie fizycznej. Bardzo często widuję matki z dziećmi na placu zabaw lub na spacerze, których zupełnie nie ma przy swoich dzieciach. Są zanurzone w swoich rozmyślaniach, zmartwieniach, planach, zniecierpliwieniach, żalach, niezaspokojonych tęsknotach i mimo, że fizycznie są obok swoich dzieci, mentalnie, duchowo i emocjonalnie wcale ich z nimi nie ma. Dzieci to czują. Dzieci są bardzo mądre, mają instynkt, czują więcej, niż są w stanie wyrazić słowa. Jestem pewna, że przebudzenie matki do bycia w pełni TU i TERAZ, do prawdziwego bycia ze swoim dzieckiem, jest niezwykle korzystne dla obu stron. Piękno, szczęście i pełnia istnieją tylko w chwili obecnej – a cała reszta jest tylko złudzeniem.
Każdy z nas, w większym lub mniejszym stopniu doświadczył w życiu jakiegoś rodzaju odrzucenia, krytyki, poniżenia – przez rodzinę, znajomych, nauczycieli, przyjaciół. Gdy jesteśmy osobami dorosłymi, możemy i powinniśmy uporać się z bólem, który tego typu doświadczenia po sobie pozostawiają.
Jakiś czas temu przeczyłam gdzieś trafne porównanie: wszystkie przykre doświadczenia pozostawiają w nas rany, puste miejsca. Z czasem stajemy się podziurawieni jak sito. Aby nie uciekało nam przez nie życie, szczęście i radość, musimy wypełnić je miłością, dobrem i nadzieją.
Jak to zrobić?
Jak uwierzyć w siebie ? Z pewnością pierwszym krokiem jest dostrzeżenie traumatycznych sytuacji, które wydarzyły się w naszym życiu i nazwanie ich. Zwykle pojawia się wtedy smutek, żal, złość, ale prawdziwym lekarzem jest przebaczenie. Jest to trudny, a często długotrwały proces, ale jego skutki naprawdę potrafią uleczyć ludzkie serce i życie. Wspaniałym przewodnikiem na drodze przebaczenia może być kultowa już książka Louis Hay pt. „Możesz uleczyć swoje życie”. Jej autorka doprawdy miała co wybaczać, a bagaż jej traumatycznych i trudnych doświadczeń jest w istocie ogromny…
Przechodząc przez proces przebaczenia oraz własnego rozwoju osobistego docieramy do punktu w którym rozumiemy, że każde wydarzenie, nawet to najtrudniejsze, jest ważne w naszych historiach życia, bo daje nam możliwość rozwoju i duchowego wzrostu. Każdy z nas jest na tym świecie po to, aby doświadczać i się uczyć. Każdy uczy się w swoim własnym tempie. Nikt z nas nie jest idealny. Zwykle osoby, które najbardziej ranią innych to te, które same są bardzo mocno poranione. Współczucie i przebaczenie dla wszystkich osób, które w życiu nas dotknęły, uraziły lub skrzywdziły, uwalnia nas i leczy nas w sposób najbardziej doskonały.
Jak pokochać siebie?
Moim zdaniem… /czytaj dalej na następnej stronie/
Piękne
Dziękuję
Ja również i ciepło pozdrawiam 🙂
♡
Wszystkiego najlepszego Pani Agnieszko 🙂
Dziękuję bardzo i wzajemnie! 🙂
Agnieszko czuje ,ze Twoje slowa plyna prosto z serca. Sa szczere i bardzo motywuja. Ciesze sie,ze moge czytac Twoje artykuly,po ktorych zawsze mowie sobie STOP-siadam i chwile sie zastanawiam co tak naprawde w zyciu jest wazne. Pracuje nad Soba. Przywoluje do porzadku moje zabiegane mysli. Jestem Tu i Teraz. Ksiazke Luisa Hay uwielbiam. I pracuje z nia nad Soba.Jest to praca juz do konca moich dni. Z dnia na dzien wiecej szczescia i radosci wplywa do mojego serca, dzieki afirmacja,medytacji . Nauczylam sie cieszyc drobnymi rzeczami to przynosi mi najwiecej radosci. Kochana Agnieszko zycze Ci pomyslnosci i duzo milosci. Dziekuje kochana ze Jestes. Caluje
Ps. czy moge cie prosic o polecenie mi ksiazki o ajurweda
Bardzo budujący list – dziękuję! Miód na moje serce! Myślę, że na początek dobra jest książka „Ajurweda. Tajemnice medycyny holistycznej” Deepak Chopra. Ciepło pozdrawiam! 🙂
♥
🙂
Piękne słowa, przeczytałam jednym tchem.
Niby to co Pani napisała takie oczywiste, ale mimo zapominamy o tych wszystkich aspektach.
Warto więc odświeżać nasz umysł i co jakiś czas w chwili słabości czytać właśnie takie zdania jak tutaj. Kopiuję te afirmacje podnoszące poczucie własnej wartości i zapisuję u siebie w notatniku.
Naprawdę świetny wpis! Pozdrawiam Magda
Bardzo dziękuję!
Musimy nieustannie przypominać sobie o dobry rzeczach, myślach, sprawach – koniecznie!
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Agnieszko dziękuję. …..nawet nie wiesz jak bardzo ten tekst był mi potrzebny. Dopiero niedawno uświadomiłam sobie czemu jestem jaka jestem – mając wszystko – kochającego męża i cudowne dziecko – „chora” na ogromny brak wiary w siebie. Jak juz wiem co mi jest myślę że to pierwszy krok by coś z tym zrobić. Będę walczyć ….. dziękuję…
Przytulam Cię mocno i życzę wielu pięknych odkryć. Droga do samej siebie bywa trudna, ale też niezwykle piękna, wzruszająca, poruszająca i ważna. Najważniejsza!
Przesyłam moc ciepłych pozdrowień 🙂
Piękny tekst, pełen wartości, mądrości… Pozdrawiam serdecznie
Magda WsL
Pani Agnieszko
Dziękuję za ten tekst. Czuję jakbym go do siebie przyciągnęła, bo parę dni temu zastanawiałam się czy nie napisać do Pani z prośbą o sposób jaki Pani znalazła by zaakceptować siebie. A więc za czytanie w myślach dziękuję jeszcze bardziej 🙂
Bardzo się cieszę z tego dobrego przepływu myśli! 🙂
Niech to działa nadal. Ciepło pozdrawiam! 🙂
Dziękuję za te piękne słowa ;)♥
Ja również bardzo dziękuję!!! 🙂
Pani Agnieszko bardzo dziękuję za ten wpis, ma on ogromną moc. Zawsze miałam problem z pewnością siebie, docenieniem siebie, ale zupełnie inaczej spoglądałam na ten proces budowy pewności. Bardziej skupiałam się na czynnikach zewnętrznych i na wypieraniu kolejnych negatywnych myśli, teraz spojrzę na to wszystko inaczej.
Cieszę się! Mam nadzieję, że to pięknie i skutecznie zadziała. Ba, jestem tego pewna!
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Zgadzam się z Agnieszką . Do podobnych wniosków doszłam z czasem . Życie nas kształtuje i dobrze jeśli w dobrym kierunku . Tak więc mądrość i miłość to fundament zdrowego życia , szacunku dla siebie i innych .
Bardzo dziękuję i przesyłam ciepłe pozdrowienia! 🙂
Dziękuję Pani za ten wpis!
Ja również bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Będę chyba jedynym facetem komentującym wpis. Mnie Agnieszko interesuje abyś odniosła się do tego cytatu i mego pytania: „Dlatego każdy z nas ma obowiązek cenić i rozwijać swoje niepowtarzalne, indywidualne dary i talenty, które są nam dane, by niosły dobro dla innych ludzi.” W jaki sposób odkryć swe dary i talenty?
To jest bardzo dobre pytanie i czasem bardzo długi proces. Powinnam o tym napisać jeśli nie całą książkę, to przynajmniej post 🙂
W pewnym momencie naszego życia czujemy się niewygodnie, coś nas męczy, popycha, sami nie wiemy co. Zaczynamy inaczej patrzeć na życie i ludzi wokół nas. Ogarnia nas poczucie bezsensu tego, co robimy.
Czasem tak jest, że w taki właśnie sposób dusza daje nam znać, że nadszedł czas na zmiany – że należy nareszcie zacząć realizować cel, z jakim pojawiliśmy się na tym świecie. Przypomnienie sobie tego celu, powodu naszego istnienia, czasem wcale nie jest łatwe. Zanim napiszę post na ten temat, proponuję modlitwy, które mi bardzo pomogły. Znalazłam je w książkach Dr, Doreen Virtue i uważam je za bardzo silne i skuteczne. Mam nadzieję, że pomogą 🙂
MODLITWA O PRZYPOMNIENIE SOBIE SWEGO CELU ŻYCIOWEGO
Wzywam Boga i Anioły. Zapomniałem, jakie zadanie mam do wykonania na Ziemi.
Wiem, że jestem tu, aby pomóc w Waszym wielkim Planie Miłości.
Proszę, dajcie mi wyraźną wskazówkę, którą z łatwością zauważę i zrozumiem,
abym wiedział, jakie podjąć dzisiaj kroki, by przybliżyć się do przypomnienia
sobie i wypełnienia swego Celu życiowego.
Dziękuję. Amen.
MODLITWA O NABRANIE ODWAGI, ABY REALIZOWAĆ SWÓJ CEL ŻYCIOWY
Archaniele Michale, proszę, przybądź do mnie.
Proszę, wniknij w mój umysł i serce, i oczyść je z wszelkiego lęku, który powstrzymuje mnie przed
dokonaniem niezbędnych zmian w życiu.
Proszę, pomóż mi poczuć się bezpiecznym finansowo.
Proszę, pomóż mi pozbyć się lęku przed wprowadzaniem zmian.
Proszę, pomóż mi ruszyć do przodu bez lęku i z niezachwianą wiarą w Boga.
Proszę, pomóż mi poczuć, że Bóg wspiera mnie tą samą energią, która utrzymuje planety na niebie.
Oddaję wszystkie swe troski i obawy Bogu.
Pomóż mi poczuć, uwierzyć i otworzyć serce na Miłość, abym mógł odpłacać Miłością Bogu i wszystkim jego dzieciom. Amen.
Serdecznie pozdrawiam! 🙂
Wspaniałe i takie prawdziwe! <3
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko,
czytam Pani wpis i czuję jak Pani słowa otulają mnie niezwykłym ciepłem w ten deszczowy poranek (pozdrawiam z Kaszub;)), jak zwykle z resztą przy czytaniu każdego Pani posta.
Jestem ateistką od kilku lat, w momencie uświadomienia tego sobie i wypowiedzenia na głos poczułam ogromną ulgę, spokój i miłość, którą nagle zapragnęłam podzielić się z innymi ludźmi, naturą i samą sobą. Od tego czasu wiele się w moim życiu zmieniło, poukładało. Nareszcie czuję, że żyję ze sobą w zgodzie – w przeciwieństwie do lat, kiedy od dziecka czułam wręcz presję wywieraną na siebie przez społeczeństwo bądź system. Wiarę ludzi w Boga i różne drogi wyznawania tej wiary postrzegam jako potrzebę wymiany miłości i pozytywnej energii wywodzącej się z niej. Pani w tym pięknym tekście pisze o miłości do siebie oraz o wierze w siebie nawiązując do wiary w Boga. Ja pragnę tylko dodać, że nawet będąc „po drugiej stronie lustra” przeglądamy się w samych sobie, w naszych duszach i sercach. Im więcej miłości i wdzięczności przekazujemy otoczeniu, tym więcej tych uczuć jest w nas samych, bez względu na wiarę, bo i tak na końcu spotykamy miłość.
Bardzo dziękuję za ten piękny list. Jest Pani jak najbardziej wierząca – i to jak pięknie!
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko,
Dziękuję za Pani mądrość życiową którą się Pani dzieli. Jest Pani dla mnie Dobrym Aniołem który mówi do minie przez swoje teksty.
Grażyna
Bardzo dziękuję za te piękne słowa!!!! Przytulam, pozdrawiam, utulam! 🙂
Balsam na moją duszę! Dziękuje !?
Ja również dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, nie podoba mi sie okreslenie „zdrowa pewnosc siebie” tak jak zdrowe przekaski albo zdrowy tryb zycia (no bo przeciez nie kazdy tryb zycia jest zdrowy). Jesli chodzi o pewnosc siebie to czy moze ona byc szkodliwa-nie! Pewnosc siebie to cos pozytywnego i nikt nie powinien czuc sie winny przez to ze te pewnosc siebie ma, a takie wlasnie uczucia wzbudza pani tytul. Badzmy pewni siebie, nie tlumaczmy sie z tego przed innymi. Pewnosc siebie a zarozumialosc, arogancja, snobizm to zupelnie inne rzeczy i nie mieszajmy ich ze soba.
Bardzo dziękuję za ten list – wspaniale jest ciągle uczyć się czegoś nowego!
Przesyłam ciepłe pozdrowienia!!! 🙂
Pani Agnieszko, jest Pani nie tylko PIĘKNĄ ale przede wszystkim BARDZO MĄDRĄ kobietą. Przeczytałam jednym tchem i zgadzam się całkowicie z tym co Pani napisała… Mam skończone 39 lat, a nadal nie ułożyłam sobie życia, chociaż znajomi mówią, że jestem bardzo wartościową i atrakcyjną kobietą. Problem w tym, że ja sama długo w to nie wierzyłam, NIE WIERZYŁAM w samą siebie! Miałam pretensje do rodziców, najbardziej do mamy, która niestety wciąż mnie krytykuje i porównuje z innymi. Sama niestety tez NIE JEST i nigdy NIE była szczęśliwą i zadowoloną z siebie kobietą. Jej małżeństwo, nie było udane, nie cierpieli się z ojcem, nic ich nie łączyło. Taki niestety obraz samej siebie i życia mi pokazała. Problemem moim było i nadal trochę jest to, że wciąż wracam do przeszłości, chociaż staram się co raz mniej, bo widzę jak TO bardzo destrukcyjnie od lat na mnie wpływa. Nie ROZWIJAM się, stoję w miejscu, a tak BARDZO bym chciała cos ZMIENIĆ w swoim życiu, zrobić jakiś mały krok do przodu. Tylko wciąż za dużo we mnie LĘKU, OBAW I NIEWIARY w sama siebie! Wiem, ze powinnam zacząć od SAMEJ SIEBIE- od PRZEBACZENIA moim bliskim, od których usłyszałam w życiu WIELE słów krytyki, a to powodowało, że byłam zakompleksiona, niepewna , żyjąca trochę w strachu. Nasza SAMOOCENA przekłada się na każda dziedzinę życia, czy to związki czy to praca, czy relacje z innymi ludźmi. Wiem, bo sama tego doświadczyłam i DOSWIADZCZAM. Jest ciężko, ale staram się MYSLEĆ i ROBIĆ inaczej. Nie słucham już krytyki, nie biorę jej do siebie tak jak kiedyś. Wiem, że to MOJE ZYCIE i muszę, przeżyć je tak jak JA chce i jak je CZUJE, w zgodzie z samą sobą, a nie na wiecznym zadowalaniu INNYCH. Jestem dość wrażliwą kobietą, potrafię cieszyć się naprawdę drobiazgami, pięknym słońcem, ciepłym wiatrem, rozmową…ludzie tak strasznie teraz pędzą, nie potrafią się zatrzymać, porozmawiać, cieszyć się chwilą…
WIERZĘ , ze to moje ŻYCIE się ZMIENI na LEPSZE, ze WSZYSTKO CO NAJLEPSZE, jeszcze przede mną. WIEM, ze na to zasługuje…Pozdrawiam bardzo ciepło, życząc wiele słońca, radości, miłości i spełnienia….
DZIĘKUJĘ za ten PIĘKNY artykuł… :-)))
Oczywiście, że wszystko zmieni się na lepsze, bo jest w Pani wielka chęć, wiara, potrzeba i determinacja. A to działa cuda! Każda osoba w naszym życiu jest z jakiegoś powodu – nic nie dzieje się bez przyczyny. Być może Pani dusza musi pokonać właśnie te ograniczenia podarowane przez bliskich – aby stać się silniejszą! Zrozumienie, przebaczenie, miłość i akceptacja – to jest klucz do sukcesu! 🙂 Jest Pani na dobrej drodze i jestem pewna, że czeka na Panią wiele szczęścia.
proszę zostawić za sobą przeszłość i do niej nie wracać – to jest BARDZO WAŻNE!!!! Niedawno słyszałam taką wypowiedź Ammy: przeszłość powinna być dla nas jak sklep – jeśli czegoś potrzebujesz wejdź tam, szybko weź co jest co potrzebne i wyjdź. Nie mieszkaj w sklepie!
Fajne.
Trzymam kciuki, przesyłam dużo dobrej energii i ciepło pozdrawiam!!! 🙂
Życiowa prawda w najpiękniejszej postaci. Ja dopiero, gdy uwierzyłam w siebie, zaczęłam żyć i sięgać po swoje marzenia coraz odważniej. Wcześniej o życiu tylko myślałam, bo myślałam, że takie o jakim marzę nie jest dla mnie. Kilka lat zajęło mi przeprogramowanie mojego myślenia, ale teraz dzięki właśnie takiej zdrowej pewności siebie (niestety jeszcze idealnie nie jest w każdej dziedzinie, ale pracuję nad tym) żyję tak jak kiedyś tylko nieśmiało marzyłam 🙂
Bardzo dziękuję za te słowa! Są bardzo potrzebne!
Przesyłam dużo ciepłych pozdrowień! 🙂
Pani Agnieszko KOCHAM PANIĄ
I wzajemnie! 🙂 Bardzo dziękuję za to piękne wyznanie!!!!! 🙂
Dziękuję za światło 🙂
Ja również!!! 🙂
Dziekuje Pani Agnieszko. Badzo tego potrzebowalam. Sciskam i pozdrawiam
Ja również bardzo dziękuję, ściskam i pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko – dziękuję za te piękne słowa i tchnięcie wiary. Jak to cudownie, że na tym świecie są tacy ludzie jak Pani 🙂
Takich osób jak ja jest dużo na świecie. Jestem tego pewna! Czasem o nich nie wiemy, bo takie osoby nie krzyczą, nie afiszują się, świecą wewnętrznym światłem w swoim otoczeniu. Ja mam taką misję, że za pośrednictwem tego bloga mogę nieść to światło szerzej, dalej, więcej. Bardzo się z tego cieszę 🙂
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Witam cieplutko 🙂
Fajny wpis i fajnie sie go czyta .
Ja napisze o sobie , mam 38 lat , w dzieciństwie nie zaznałam miłości , akceptacji , wręcz przeciwnie, od dziecka mama nie okazywała mi dobrych uczuć , nie dawała wsparcia , niestety była alkoholiczka , alkoholizm to straszna choroba, sieje spustoszenie i unieszczęśliwia bliskich ,a w szczególności dzieci , jesli ja nie dostałam tego co powinno dostać każde dziecko, czyli miłości, wsparcia, opieki, miejsca i limitow , to w życiu dorosłym nie było mowy o poczuciu własnej wartości, odczułam to w każdej dziedzinie życia, ale trzy lata temu postanowiłam coś ze sobą zrobić, dojrzałam do tego aby pójść na terapie , przeszłam trzyletnia indywidualna terapie z wspaniała panią psycholog, dopiero terapia otworzyła mi oczy , jak ogromny ma wpływ nasze dzieciństwo, wychowanie rzutuje na całym naszym dalszym życiu, chce pochwalić sie ,ze terapie przeszłam książkowo, moja pani psycholog powiedziała ,ze w jej karierze bycia psychologiem jestem trzecia osoba , a miała setki pacjentów, ktora przeszła terapie fantastycznie , na terapii dostałam to wszystko czego moja mama nie była w stanie mi dać, czyli miedzy innymi nie zbudowała we mnie poczucia wartości, teraz jestem już po terapii, wiem kim jestem , kocham i szanuje siebie , jeszcze trzy lata temu myślałam o sobie jak najgorzej, nienawidziłam siebie , teraz nawet takich myśli do siebie nie dopuszczam, jestem dzieckiem wszechświata i nalezy mi sie miejsce na tym świecie, mam wspaniała rodzine , moja pięcioletnia córeczka dostaje wszystko co powinna dostać od kochających rodziców, nie muszę czytać poradników jak wychowywać dzieci, ja to wiem, jestem pewna ,ze daje jej to co najlepsze i jestem pewna ,ze jestem najlepsza mama na świecie , ona wejdzie w życie z ogromnym poczuciem wartości, to wiem i ta myśl mnie uskrzydla , mam jeszcze syna już dorosłego z pierwszego ,ńiesety nieudanego małżeństwa , on nie miał tyle szczęścia ile moja córeczka, wtedy nie wiedziałam jak być matka , bo sama w dzieciństwie nie zaznalam miłości, mimo tego wychowałam go na dobrego człowieka, także podsumowując moje przesłanie chce powiedzieć ,ze to my dorośli rodzice ,bądź opiekunowie zaszczepimy wiarę i pewność siebie swoim dzieciom , wszystko leży w naszych rękach , dziecko które dostaje poczucie wartości w dzieciństwie wzrasta w tym poczuciu i będąc dorosłym nawet o tym nie myśli, ono po prostu to ma , ja nie miałam tego szczęścia, ale już w życiu dorosłym pomogłam sobie i dzięki terapii narodziłem sie na nowo.
Dziękuje ,ze mogłam tutaj do pani napisać o sobie troszkę i przekazać tak wiele cennych życiowych momentów z mojego życia.
Serdecznie pozdrawiam . Z miłością .Żaneta 🙂
Czy może Pani zdradzić w jakim nurcie odbyła Pani psychoterapię? Ja mam 32 lata, też jestem DDA. Przeszłam już dwie terapie grupowe dla DDA, kilka miesięcy temu rozpoczęłam prywatną terapię indywidualną. Powoli pracuję nad sobą, ale pojawiają się myśli, że tym razem też będzie bez efektów. Zdarza się, że dławi mnie taki lęk (najczęściej w pracy), że brakuje mi tchu, a serce bije jak oszalałe. Tak jak Pani pisze, nieszczęśliwe dzieciństwo rzutuje na całe życie i wszystkie jego obszary. U mnie najgorzej jest w relacjach z ludźmi. Nie potrafię się otworzyć, czuję straszne napięcie w ciele, po takim dniu pełnym kontaktów z innymi czuję się wręcz fizycznie wyczerpana. Najgorsze jest to, że coraz bardziej odbija się to na moim zdrowiu. W tym wszystkim jest jeszcze mój mąż, który także cierpi i jest bezsilny widząc mnie nieszczęśliwą. Nie ma mowy o realizowaniu siebie w życiu zawodowym, brakuje odwagi, a aktualna praca nie daje żadnej satysfakcji. Po kilku spotkaniach z terapeutką widzę jak zafałszowany obraz samej siebie jest w moim umyśle. Na wszystko patrzę przez kalkę mojego umysłu, do którego ktoś wgrał informację „jesteś do niczego, nic nie warta”. Czy zmiana jest w ogóle możliwa? Pani mail dał mi promyk nadziei, że tak. Gratuluję i bardzo się cieszę z Pani szczęścia.
Dzien dobry 🙂
Spieszę z odpowiedzią , moja terapia była indywidualna , trwała dokładnie 3 lata, przez pierwsze półtora roku wylałam morze łez, przepracowałam wszystko co było do przepracowania , było bardzo cieżko, ale nie zwątpiłam ani na chwile, moja pani psycholog zawsze mi powtarzała, ze wszystko co sie dzieje na terapii jest moim dziełem, ona była tylko nauczycielem ,który nakierowuje mnie na właściwe ścieżki , cały sukces terapii ,to moja ciężka praca, ale pędziłam jak rozpędzona lokomotywa i nikt mnie nie zatrzymał , ostatni rok terapii to praca nad teraźniejsza, to jak ja sie czuje, jakie mam kontakty z ludźmi, budowanie wiary w siebie i w swoje możliwości, całkowita moja przemiana występowała na terapii , ale fantastycznie przekładała sie w życiu, wszystko co zostało powiedziane na terapii odzwierciedla sie teraz, chociaż ukończyłam terapie z sukcesem i nauczyłam sie kochać siebie, wciąż ucze sie życia , piękne jest to, ze nie powiem o sobie już złego słowa, wręcz przeciwnie potrafię pogłaskać sie po ramieniu i utulić mała Zanetke , bo jesli płacze ,chociaż bardzo rzadko, to tak naprawdę płacze moje wewnętrzne dziecko, wtedy je utulam i mowię jak bardzo je kocham, czyli siebie , proces terapii ,to fantastyczna praca nad sobą, daje fantastyczne rezultaty, moje myślenie o sobie i życiu zmieniło sie diametralnie, wiem,tez ,ze trafiłam w odpowiednim momencie życia na moja panią psycholog, bo bez niej nic by sie nie zadziało, ale tez gdy bym nie była gotowa na terapie, na zmiany , nic by z tego nie było, pani Paulino, sa w życiu osoby które nic nie robią ze sobą, nie potrafią ruszyć z miejsca ,godząc sie na to co jest, tak naprawdę nadchodzi taki moment ,ze otwierają sie nam oczy i postanowimy coś z tym zrobić , ja nigdy nie podejrzewałam u siebie ,ze jestem DDA , dopiero po przeczytaniu artykułu w gazecie o syndromie DDA zrozumiałam ,ze wszystko pasuje do mnie idealnie, ale nic wtedy z tym nie zrobiłam, dopiero kilka lat pózniej cos mnie tknęło i postanowiłam zamiast wegetować, zacząć zyc i udało sie , pańi jest zdecydowanie na dobrej drodze, proszę pamietać, terapia ,to bardzo długi proces, ale jesli jest dobry psycholog i sa chceci na zmiany ,to z pewnością uda sie , tego jestem pewna , polecam pani stronę internetowa DDA , sa tam publikowane listy o takich jak my, wiele łez wzruszeń wylałam czytając je, nie jesteśmy sami, jest nas dużo, niektórzy decydują sie na zmiany i ta osoba jest pani, wszystko zmierza we właściwym kierunku , proszę być tego pewna .
Serdecznie pozdrawiam . Żaneta.
To wspaniałe, że możemy uleczyć i uzdrowić życie nasze i naszych dzieci. W moim przekonaniu to jest nasze największe zadanie. Niezależnie od tego, z jakim bagażem wchodzimy w to życie, bardzo wiele możemy zrobić.
Bardzo dziękuję za ten piękny list! Bardzo ciepło pozdrawiam Panią i Rodzinę! 🙂
PANI AGNIESZKO, dziekuje bardzo za piękny wpis.
Pisałam już wcześniej ale nie widzę żeby mój komentarz był wyświetlony.
Chciałam zapytać Panią czy natknęłam się pani w swoich poszukiwaniach na informacje jak leczyć jajniki metodami alternatywnymi mam na myśli joga czy też odpowiednią dieta itd. Czy spotkała się pani z takimi informacjami?
Bardzo dziękuję za odpowiedź
Pozdrawiam
Edyta
Joga jest wspaniała, ponieważ zbawiennie oddziałuje na nasze organy wewnętrzne. Istnieje dziedzina zwana terapią jogą (nie wiem czy w Polsce…). Ja ze swojej strony bardzo polecam refleksoterapię, a więc masowanie stóp w odpowiednich punktach. Wymaga czasu, ale jest niezwykle skuteczne! Świetna jest również medycyna chińska, czy akupunktura.
Życzę zdrowia i ciepło pozdrawiam! 🙂
Dwa zdania z placu zabaw,jakbym widziala siebie.Doprowadziły mnie do łez.
🙂
Inspirujące, prawdziwe i bardzo wzruszające.
Pozdrawiam serdecznie
Kaśka
Bardzo dziękuję i również bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
„Strach zapukał do mych drzwi. Wiara odpowiedziała, ale tam nikogo już nie było…”
Dziękuję 🙂
Wspaniałe! Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Serdecznie dziękuję za te i wiele innych inspirujących, pokrzepiających i pobudzających do myślenia i działania wpisów.
Niech Bóg ma Panią w swojej opiece, wspiera i pomaga w życiu. Wszystkiego dobrego. Olga
Bardzo serdecznie dziękuję i przesyłam dużo ciepła! 🙂
Dziękuję i pozdrawiam.Każde słowo jest ważne.Dziękuję.
Te słowa też są dla mnie bardzo ważne! Dziękuję i serdecznie pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko,
Dziękuję bardzo dziś tego potrzebowałam, krytykowana przez rodziców, wyśmiewana przez rówieśników, ale kochana TERAZ przez wspaniałego męża i dzieci. Zmieniłam drogę na zdrowszą, to może myślenie o sobie będzie lepsze, lecz mimo to nadal zmagam się z niskim poczuciem wartości. Tak wiele osiągnęłam, tak wiele mam, a stale walczę z brakiem akceptacji samej siebie.
A zatem baaaardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam?
Ja również baaardzo dziękuję i życzę wiele radości w drodze ku jeszcze lepszemu! Ciepło pozdrawiam! 🙂
Piękne i mądre słowa. Jak mało jednak spotyka się świadomych kobiet i mężczyzn. Wciąż za mało. Dziękuję .
Ja również bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Wartościowy, ważny tekst i zgodzę się, że częste kontaktowanie się ze sobą, z naszym wewnętrzym „źródłem mocy”, jak Pani pisze, pomaga poczuć się pełniejszym, szczęśliwszym człowiekiem. Zastanawiam się nad miejscem wiary czy raczej religii w tym procesie (o czym zresztą bardzo ładnie, klarownie Pani pisze, dużo bardziej zachęcająco i prawdziwie niż słychać to zazwyczaj z ambon w kościołach). Nie wiem, czy brak pewności siebie rzeczywiście w znaczącym stopniu może wynikać z nasyconej strachem religii chrześcijańskiej. Trochę w to wątpię, biorąc pod uwagę to, jak wielu ludzi trwa w wierze katolickiej całkowicie bezrefleksyjnie i powierzchownie. Ale myślę też, że to nie w samym akcie wiary tkwi sekret spełnionego życia, ale w odczuwaniu prawdziwej miłości – do świata, do siły, która ten świat stworzyła, do innych ludzi, natury, zwierząt i w końcu – do siebie samego, czyli takiej samej cząstki wszechświata, jak wszystko inne. Wiara może być jednym z wielu sposobów, aby tę miłość w sobie odnaleźć.
Pozdrawiam serdecznie!
Przebudzenie w nas tej miłości do wszystkiego co istnieje – to wielkie błogosławieństwo.
Najpiękniejsze przeżycie, wewnętrznego zjednoczenia ze światem, stwórcą i sobą. Cudna harmonia i poczucie sensu istnienia 🙂
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Bardzo dziękuję.Otrzymałam od Pani nieoczekiwaną pomoc.Dziękuję i bardzo pozdrawiam.
To dla mnie największe wyróżnienie, nagroda i szczęście.
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Agnieszko, dziękuję. .jesteś w samorozwoju już dużo dalej niż ja ale z przyjemnością będę oglądała Twoje plecy kroczac za Tobą:*
Tak trzymaj…każdy na świecie ma swoją misję fajnie że Ty swoją już znasz
Dziękuję
Agnieszka:(
Bardzo dziękuję! 🙂 Trzymam kciuki i wirtualnie również dłoń…
Pozdrawiam ciepło 🙂
Witam Pani Agnieszko,
Ciekawi mnie Pani wiara. Ja po śmierci mojego dziecka już nie umiem wierzyć w Boga, życie pozagrobowe i anioły. Chętnie czytam Pani bloga, jest w nim dużo dobrej energii, pieknie Pani żyje. Ja po traumatycznych przeżyciach staram się na nowo odnaleźć sens życia. I naprawdę nie umiem odnaleźć swojego celu, czy powołania. Po części znajduję go w rodzinie, urodziłam drugie dziecko, które chyba mnie w pewnym sensie uratowało. A jednak nie umiem na nowo otworzyć się na wiarę. I to przekonanie, że już nigdy nie spotkam mojej córeczki jest dla mnie bardzo trudne. Ciekawi mnie, czy Pani wiara się nigdy nie zachwiała? Dziękuję za ten i wiele innych postów. Proszę dla nas pisać!
Podobno każdy z nas przychodzi na ten świat ze swoją słabością, którą dzięki wyzwaniom i przeciwnościom losu powinien pokonać, skorygować „defekt” swojej duszy. Maże w Pani przypadku jest to właśnie wiara, wiara pomimo wszystko?… Strata tak bliskiej osoby, w dodatku dziecka, to niewyobrażalny ból i cierpienie, ale przecież 'tam” jest lepiej, idealnie. To dziecko pragnie Pani szczęścia. Dla mnie ten świat, życie tutaj, oddzielenie jest tylko iluzją. Życzę Pani z całego serca takiej wiary, ponieważ ona wykracza po za śmierć. Wiem, że można poczuć bliską, kochaną osobę stojąc na wzgórzu, chodząc po lesie, czując na twarzy wiatr. Modlę się, aby otworzyła się Pani na to… Na ten cud istnienia, który jest wszystkim, i wykracza po za nasze 5 zmysłów….
Przytulam i bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Bardzo dziękuję za odpowiedź! W ten sposób nigdy nie myślałam ani o swoim życiu, ani o tragedii, która się w nim wydarzyła. Wydaje mi się, że w dużej mierze już przepracowalam żałobę, ale czasem jest naprawdę ciężko… Niech Pani słowa się spełnią! Pozdrawiam i ślę pełne wdzięczności myśli.
Lubię tu zaglądać i czytać, czytać, czytać …
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Nie spodziewałam się po Pani tego…., że aż tyle mamy wspólnego:-) Piękne, wartościowe słowa które wdarłam między moje osobiste notatki. Sens a za razem magia. Dziękuję i
Pozdrawiam
Dziękuję całym sercem… 🙂
Pani Agnieszko,
To co Pani robi dla ciała i Ducha jest piękne. Tekst, który przeczytałam w większości bardzo mi się podobał, jednakże na jedną kwestię chciałabym zwrócić uwagę: cytuję Pani słowa „ W dodatku moja chrześcijańska wiara kazała mi być skruszoną i czuć się gorszą…
Kiedy przeczytałam to sformułowanie zrobiło mi się przykro, ponieważ jest to w moim przekonaniu zniekształcenie tego czym jest wiara chrześcijańska. Jezus, jest Bogiem Miłości, który w swoich przykazaniach nawołuje nas do miłośc np. „ Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” problem tkwi w tym, że to my zapominamy często o miłości własnej…
Pozdrawiam Panią serdecznie
Ania
Nie ma powodu, aby było przykro 🙂 Bóg jest miłością – tak jak napisałam. A nasza wiara potrzebuje oczyszczenia z przeszłości i prawdziwej świadomości. Ciepło pozdrawiam! 🙂
Dziekuje za polecenie mega podkladu….przetestowałam to tylko powierzchowne .uwielbiam twój poglad na życie niech wszystkie mężatki to czytają bo to jedyna sila w sieci jaka znalazlam mimo ze jestem atrakcyjna szczęściarą polecam na bank.
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, dziękuję za ten tekst, pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejne teksty
Bardzo dziękuję i również ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko bardzo pani dziękuje za niesamowicie inspirujące wpisy …..od jakiegoś czasu czytam je uważnie i duża mi pomagają ….jestem 35 z dużym bagażem doświadczeń i to bardzo negatywnym . Teraz jestem na etapie że nie radzę sobie zupełnie złych zdarzeń jest za dużo …..ale się nie poddaje
Oczywiście! To wszystko jest po to, aby nas wzmocnić. Nie dajemy się i idziemy dalej!
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, przecudowny blog. Trafiłam przypadkowo zostanę na zawsze… staram się nadrobić straty i czytam posty które Pani umieściła…aż trafiłam na ten. Dziękuję tego mi było trzeba. Teraz czas zawalczyć o własne je….i uwierzyć, że to co zaplanowałam się uda. Dziękuję
Na pewno się uda. Musi się udać!
Trzymam kciuki, wierzę i ciepło pozdrawiam! 🙂
Jestem Ci Agnieszko bardzo wdzięczna za ten blog – zarówno za wszystkie Twoje wpisy jak i za komentarze czytelników. To cudowne uczucie, kiedy tutaj zaglądam i za każdym razem przenika mnie dobra energia, która krąży między nami wszystkimi. I życzę światu, żeby było nas – ludzi skupiających się na miłości i dobrych rozwiązaniach – coraz więcej i więcej 🙂 Najserdeczniej pozdrawiam i bardzo Cię wspieram w tym, co robisz!
Bardzo dziękuję! Ja również jestem absolutnie zakochana w tych wszystkich, cudownych osobach, które tutaj się pojawiają! To tak piękne, że wręcz nieziemskie doświadczenie!
Bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko,
poczytuję bloga czasami. Rzeczywiście tak jak pisali przedmówcy można wyczytać dużo mądrości dojrzałej, doświadczonej i znającej siebie kobiety.
Natomiast co do powyższego wpisu o braku pewności siebie to mam pewną wątpliwość. Nie znam Pani historii, ale proszę mi wytłumaczyć skąd w dziewczynce – nieśmiałej i zakompleksionej jak sama Pani o sobie pisze – wzięła się odwaga i siła by zostać modelką? Bo moim zdaniem, gdyby rzeczywiście wtedy nie znała Pani swojej wartości, nigdy w życiu nie odważyłaby się Pani na takie zajęcie. Jestem bardzo ciekawa, ponieważ sama walczę ze swoim niskim poczuciem własnej wartości i tym samym niepewnością. Aczkolwiek zdarzają mi się „zrywy”, które absolutnie o tym nie świadczą. Czy może modeling to był właśnie w Pani przypadku taki zryw? A potem już samo poszło?
Czuję, że zmarnowałam w jakiś sposób swoją szansę, ponieważ miałam (mam?) warunki do bycia modelką (185 cm, szczupła itp itd), ale właśnie ja, trochę lat temu dziewczyna faktycznie nieśmiała i niepewna, nie odważyłam się, a nie było obok nikogo, kto by ewentualnie mnie poprowadził za rękę. A dzisiaj jestem za stara 🙂 (34 lata)
Dlatego zapytam jak to było z Panią?
A ze mną było tak, że w tamtych czasach (koniec lat 80-tych) była moda na konkursy Miss Polonia. I tak się złożyło, że mnóstwo osób zaczęło namawiać mnie do udziału w takim konkursie. Nie tylko osoby, które znałam, ale również osoby na ulicy, w sklepie, w autobusie czy w pociągu. A propos w pociągu – nigdy tego nie zapomnę. Jechałam z koleżanką z Białegostoku do Warszawy. Na jednym z przystanków podszedł do mnie pewien mężczyzna, dyskretnie, wręczył mi kartkę i wysiadł z pociągu. Na kartce napisane był tak: „Grzechem by było zachować w prywatnych zbiorach dzieło sztuki jakim jest Pani i jej ciało. Z wyrazami uznania i podziwu…” i tu nieczytelny podpis. Żadnego numeru telefonu czy adresu. Człowiek dał mi kartkę i znikł….
Nigdy nie wzięłam udziału w konkursie Miss Polonia – nie miałam na to za grosz odwagi. Jednak gdy miałam okazję wziąć udział w castingu na modelkę, która ma szansę wyjechać do Nowego Jorku (w tamtych czasach to był KOSMOS), czułam cała sobą, że musze to zrobić. To była taka pewność, że niskie poczucie wartości nie miało tu żadnego znaczenia. Moje marzenie o wyjeździe do Nowego Jorku było tak silne, że po prostu modliłam się jak szalona, żeby się udało. I się udało. A gdy już tam byłam, to poznałam mnóstwo przepięknych modelek, które TONĘŁY w kompleksach. Tak to z nami bywa…
Ciepło pozdrawiam i życzę odwagi!!!! 🙂
Trafilam tu dzisiaj przez przypadek…..chociaz nie ma przypadkow;]jedyne co mi przychodzi do napisania,to slowa prosto z serca;-jak to cudnie,ze sa ludzie ktorzy maja otwarte umysly i mysla podobnie jak ja……poprostu-dziekuje!
Ja również BARDZO dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Agnieszko, dziękuję …………….
z głębi duszy za to, że jesteś, że piszesz, dzielisz się … Dziękuję za wsparcie w zrozumieniu po przejściu na wieczną stronę mojej córeczki, za pomoc w codziennym odnajdywaniu zagubionej drogi do równowagi, za przychodzące zawsze we właściwym czasie „właściwe dla mnie” słowa otuchy i inspiracji, drogowskazy mówiące co wybrać… Pomimo, że nie znamy się osobiście i nie znasz szczegółów powyższego opisu to wśród Twoich czytelniczek jestem również i ja, wdzięczna Tobie Karen.
Dziekuje 🙂 Twoj blog byl/jest dla mnie inspiracja. Taka iskierka, ktora pozwoli mi nareszcie zrobic rok do przodu i wyciagnac z pozamykanych szufladek talenty? umiejetnosci? (tak bardzo sie boimy doceniac siebie samych 🙂
Mistrz przychodzi wtedy gdy uczen jest gotowy. Tak mawiaja i wlasnie Twoja tu energia jest dla mnie takim mistrzem.
Jeszcze raz dziekuje!
Sylvia
Pani Agnieszko, mam do Pani prośbę. Czy może Pani polecić mi dobrą książkę o nauce asertywności?
Będę bardzo wdzięczna.
Droga Agnieszko,
dziekuje bardzo za ten bardzo pouczajacy wpis. Jestem milosniczka i wierna czytelniczka Twojego bloga. z niecierpliwoscia oczekuje nastepnych wpisow.
Mam nadzieje, do zobaczenia niedlugo.
Pozdrawiam
Pięknie Pani pisze Pani Agnieszko. Czekam zawsze,na więcej.
Dziękuję Pani Agnieszko za te cenne wskazówki<za ciepło i prawdę.Mam nadzieję,że uda mi się przeczytać wszystkie Pani książki….Pozdrawiam
Mam do Pani pytanie: Jak poradzić sobie z osobą (kobieta) która nie pozwala mi od siebie odpocząć neka mnie telefonami parę razy dziennie, za każdym razem narzeka,neguje wszystko na nie, nie jest nastawiona, żeby mnie wysłuchać, tylko wszystko musi się kręcić wogół niej jej problemów, zawsze ma rację, jest męcząca i wprowadza mnie w zły humr. Nie jest to osoba zła ale …….. mam jej dość, jak sprawić żeby ograniczyła swoje postępowanie.
Pozdrawiam
Wspanialy artykul.To ,ze mialam szczescie go przeczytac -to jest cud od Boga.Pani Agnieszko jest pani wspaniala i madra osoba. Od dzisiaj zaczynam leczyc swoja dusze i wiare w siebie.
Pani Agnieszko,
ogromnie dziękuję za te słowa. Wreszcie poczułam, że ktoś mnie rozumie, że nie jestem sama ze swoim problemem. Byłam już bliska załamania, gdy wczoraj znalazłam ten tekst i przeczytałam go z ogromną radością. Dał mi nadzieję na lepsze jutro. Podobnie jak Gosia-wpis z 31.07.15r. doznałam w dzieciństwie wiele krytyki, poniżenia, złych emocji, które po latach w trudnych chwilach ujawniły się. Mając wspaniałego męża, dzieci czegoś mi brakowało, wciąż odczuwałam niepokój i lęk a z doprowadziło do nerwicy, do tego, że wycofałam się z życia zawodowego, osobistego, rodzinnego. Zaniedbałam swój wygląd, zdrowie, pasje, zapomniałam o marzeniach. Zaczęłam unikać ludzi, nie wiedząc dlaczego czułam się przy nich niepewnie, gorsza, zakompleksiona. Te sytuacje powodowały ogromne napięcie i zmęczenie. Stałam się apatyczna i smutna. Przyszedł moment, że zaczęłam się dużo modlić. Zaczęłam odczuwać ulgę ale wśród ludzi nadal czułam się źle. Niedawno zrozumiałam,że dzieje się tak, ponieważ uważam się za nieśmiała, niepewną siebie i gorszą od innych. Moje myśli zaczęły kreować moje życie, które stało się koszmarem. Zrozumiałam,że muszę zmienić swój sposób myślenia o sobie. Pojawiła się nadzieja na lepsze jutro. Doszłam do wniosku, że mam prawo do bycia szczęśliwą na tej Ziemi, że nie jestem gorsza od innych. Najtrudniejsze do pokonania zostają wspomnienia i sytuacje, które często się przypominają. Wpisy niektórych osób przywróciły mi nadzieję, że mi tez się uda. Pewnie nie stanie się to od razu ale małymi kroczkami wrócę do normalnego życia w społeczeństwie. Popełniałam duży błąd obwiniając się za całe zło, które wydarzyło się w moim życiu rodzinnym. Z każdym dniem czułam się coraz gorzej. Tera wiem, że robiłam źle. Od wczoraj za wszystko dziękuję Stwórcy, za każdą chwilę, za wszystko co otrzymałam, dobro i przeciwności losu, które chyba mnie czegoś mają nauczyć.
rozpisałam się ale musiałam się tym podzielić, wyrzucić to z siebie, komuś, kto to rozumie, kto przywrócił mi nadzieję. Raz jeszcze kieruję do Pani Agnieszko słowa podziękowania. Wierzę, że tym razem wytrwam i nie poddam się już więcej załamaniu.
Pozdrawiam gorąco i życzę dużo szczęścia.
Sylwia
Ja Panią kocham <3 teksty, które Pani tworzy są przesiąknięte dobrem, miłością, empatią, autentyczną chęcią dzielenia się. To takie cegiełki na drodze mojego rozwoju i ciągłej pracy nad sobą. Nie wierzę w przypadki – trafiam tu zawsze w odpowiednim czasie by odnaleźć pokrzepienie czy inspirację. Odbywam drogę do pokochania siebie i przypomina to często jazdę kolejką górską… Wierzę jednak, że w pewnym momencie stanę się szczerym przyjacielem dla siebie, by być dla innych.
Szczęśliwości i zdrowia 🙂 Przytulam.
Dzisiaj miałam chwilę i przeczytałam wreszcie ten wpis. Szczerze mówiąc ze łzami w oczach. Bardzo prawdziwy i bardzo jak sobie to własnie uświadomiłam mi potrzebny. Mam wrażenie, że moje życie jest jest właśnie na takim etapie, że albo wezmę się w garść albo zupełnie zatracę się w byciu jakby nikim szczególnym i zupełnie z siebie niezadowolonym.
Dziękuję za to co napisałaś Agnieszko. Muszę też dodać że wiele duchownych powinno się uczuć od Ciebie jak mówić o Bogu i Jego istocie w życiu człowieka.
Ciężko uwierzyć w siebie ,jeśli życie cały czas rzuca kłody pod nogi.Od dwóch lat mam nieustannego pecha,który wpędził mnie w depresję. Chyba zaczynam wariować bo zaczynam wierzyć ,ze ktoś rzucił na mnie klątwę .A może to ja brakiem wiary ,że spotka mnie jeszcze w życiu coś dobrego przyciągam te wydarzenia.
Dobrze, że Jestes. !
Bardzo dziękuję Ci za Twoje Swiatło, którym tak pięknie potrafisz się dzielić i wnosić w nasze istnienia.
Myslę, że wiele z nas utożsamia się z Tobą ( albo chciałaby) i rezonuje w nas to o czym piszesz. Choć przeczytałam dużo książek o podobnej tematyce, każdaTwoja interpretacja, jest ubogacona Twoją percepcją życiową. I zawsze czekam na więcej. Inspiruj nas Aniołku. : -)
Dziękuję za Twoją Mądrosć i Twój czas.
Witaj Agnieszko 🙂
Piękne ciało,piękny umysł,piękna dusza…gratuluję Ci.
Bardzo pięknie Pani pisze. Co wieczór gdy kładę się spać w mojej głowie jest tyle negatywnych myśli. Mam trudny okres w życiu, nie mogę znaleźć pracy. Nie poddaję się, szukam ale zanim zasnę myślę tylko o tym jak nieudane jest moje życie i że nic nie mam. Ludzie wierzący mają Boga i do niego się zwracają, a co robią wtedy niewierzący? Okazuje się że nawet w sferze swojej niewiary jestem ignorantką 🙁
Balsamem nad dusze sa Twoje slowa Agnieszko, bardzo Ci za nie dziekuje. To niesamowite, jakie cieplo i tworzacy sie kokon bezpieczenstwa czuje za kazdym razem kiedy Cie czytam. Moge to uczucie przyrownac do tego ktore ktos juz mi kiedys ofiarowal podczas siedmiodniowego warszatu jogi. Cierpialam bardziej niz zwykle na bole miesni i stawow ze wzgledu na wysokotoksyczne leczenie. Kolezanka z pokoju niesmiale zaproponowala mi masaz, by rozluznic miesnie i ulzyc stawom. Polozyla dlonie na moich plecach. Tego delikatnego, ale kojacego dotyku nie da sie zapomniec, nie da sie idealizowac czy koloryzowac na kliszy wspomnien, bo on po prostu byl idealny, dal to czego cialo, a moze i dusza potrzebowaly. Wyczuwalna w nim byla intencja pomocy i ta milosc… Angélique przyznala sie potem, ze poza byciem malarka, ma zdolnosci magnetyczne, o ktorych nie mowi ze strachu, ze ludzie nie zrozumieja, wysmieja…
Twoje slowa dzialaja na mnie tak jak dotyk kochanej Angélique.
Dziekuje.
Świetny artykuł. Powinnam to wydrukować i powiesić u siebie nad łóżkiem. Bardzo Ci dziękuje za tak budujący artykuł:)
Trzeba wracać do tego tekstu, bo tam jest tak dużo mądrości , że nie sposób wszystkiego zapamiętać i zastosować w życiu.
Odniosę się do wpisu Aliny. Trzeba często wracać do informacji, które dają nam wiarę, nadzieję i mówią o mądrościach życiowych. Tak aby można było kierować się tymi mądrościami w życiu. W praktyce nie jest to takie oczywiste. ponieważ jesteśmy na co dzień karmieni zupełnie niepotrzebnymi, dołującymi informacjami, które niestety oddziałują na nasz sposób myślenia. Naprawdę warto do takiej oazy dobra i miłości zaglądać
czemu nie umiem wybaczyć?
czemu non stop nawet jeżeli chciałabym to nie potrafię się przełamać jak ktoś zrobił mi coś złego nie fajnego , coś powiedział o mnie od razu otwiera sie we mnie ta zła strona która zmusza mnie to „zrobienia czegoś podobnego” ;/ i ew nastawienia przeciwko tej osobie całego świata?
Hej Aguś, naprawdę cudownie się patrzy, z nadzieją i wiarą , na wszystko kim jesteś, całość Twojego bycia jest tak jasna , orzeźwiająca i piękna , że rzeczywiście daje nadzieję, niedawno dowiedziałam się o swojej przypadłości związanej z tarczycą i zrozumiałam jak wiele negatywnej pracy świadomie i nieświadomie włożyłam w to co się pojawiło, z Loiuse Hay zetknęłam się po raz pierwszy w 2000 roku i dziś do niej wracam, tak jak do jogi , jedzenia, modlitwy medytacji, zrozumienia i pracy ze sobą, natknęłam sie na Twoje publikacje , blog , informacje o warsztatach i dociera do mnie każdego dnia , że nic nie dzieje się bez przyczyny, przyciągamy wszystko czego pragniemy, myślą, mową , sercem i duszą. Jesteś prawdziwą inspiracja. Pozdrawiam ciepło:)
Placze jak bobr przez Ciebie kochana, ale to dobrze bo dawno nie plakalam…zreszta dzisiaj mam te dni. Plynie od Ciebie tyle swiatla w wielu aspektach i z wielu dziedzin zycia. Cudowne. Z jednym sie jednakowoz nie zgadzam;) nie czytalam ksiazki Loiuse Hay i nigdy raczej nie przeczytam, przeczucie podpowiada mi ze jest to jakas mega trauma. Wielu psychiatrow w dzisiejszych czasach sklania sie ku metodzie koncentrowania sie na dobru i milych aspektach zycia terazniejszego zamiast rozwlekania przeszlosci i okropnosci ktore sie w nich wydarzyly i probowania analizy, znalezieniu sensu dlaczego to sie stalo i jak z tym zyc. Tylko tyle chcialam dodac;) kocham
ps. metoda substytu-bomba!!! dziekuje bardzo- Ania
Dziękuje! 🙂 Tylko z książka Hay to nie prawda – tam nie ma traum! Wręcz przeciwnie! Tam jest jasna, dobra, pozytywna, czysta energia! 🙂 LOVE 🙂
Tak zgodzę sie mądre słowa i wierze po komentarzach ze pomogły wszystkim albo większości tych osób.
Ale gdy ja za każdym razem juz zaczynam , wierzyć ze bedzie dobrze ze juz sie udało , to za każdym razem upadam na nowo hmm . Chyba wogule tu nie powinienem sie wypowiadać .
Ale milo bylo przeczytać pani wpis . Pozdrawiam .
D.T.G
Cudowny blog na ktory trafilam przez przypadek! Albo raczej to przeznaczenie! Od duzszego czasu chcialam z kims porozmawiac o sprawach,ktore dla niektorych ludzi wydaja sie za bardzo przyziemne! Jestem szczesliwa,ze spotkalam tutaj pokrewne Dusze! Jest Pani Aniolem Pani Agnieszko! Z cudowna energia! Dzieki Pani mam nadzieje moje szczesliwe zycie wroci z powrotem do mnie! Wiem ze trzeba nad tym popracowac i potrzeba czasu! Bede tutaj zagladac codziennie! A dzis niestety juz moja herbata z suszonych malin wystygla! Dobranoc!
Pani Agnieszko,
Mieszkam zagranicą i niestety dość niedawno natrafiłam na Pani książki i bloga. Uważam, że tworzy Pani niezwykle inspirujące treści.
„Moim zdaniem poczucie własnej wartości i pewności siebie zbudowane wyłącznie na czynnikach zewnętrznych (wygląd, strój, stan posiadania, status społeczny, stanowisko, wykształcenie) nie jest zbyt wiele warte. Wszystkie rzeczy materiale są ulotne. Ciała starzeją się, chorują, zdarzają się nagłe wypadki. Ludzie tracą fortuny, stanowiska, pozycje. W świecie materialnym absolutnie nic nie jest pewne.“
Ile prawdy jest w tych słowach. Po wyjeździe z kraju często tęskniłam za pracą, za adrenaliną, za burzą mózgów… w końcu nie po to studiowałam, dokształcałam się, aby osiąść na laurach. Teraz przy mojej malutkiej córeczce uczę się spokoju, uczę się, że nic nie jest dane raz na zawsze… a spokój Pani bloga utwierdza mnie w tym, że to dobra decyzja.
Dziękuję
powinno być „niestety dopiero niedawno natrafiłam…” 😉
Przeglądając Internet trafiłam na Pani blog, dzięki tej krótkiej wypowiedzi zrozumiałam jakie muszę podjąć działania w zaakceptowaniu siebie. Pozdrawiam .
piękne i wzruszające ! uwielbiam Panią Pani jest Aniołem
Drodzy czytelnicy bloga, jeżeli szukacie sposobu na przebacznie bliskim, polecam sposób, jaki podaje Emmet Fox przy okazji tłumaczenia znaczenia modlitwy „Ojcze Nasz” (zdaje się że to fragment jego książki „Kazanie na Górze” – znalazłam ten fragment na youtube, więc nie wiem na 100%). Podczas trudnego dla mnie okresu poprosiłam Boga o wskazanie mi sposobu na wybaczenie – wcześniej chciałam przebaczyć wielu osobom, ale tez wciąż „jątrzyłam” dawne winy i urazy w swoim umyśle i emocjach. To chyba najgorsze co sobie możemy zrobić. Wydaje mi się, że potrzeba nam najpierw chęci żeby wybaczyć, a potem ciągłego wysiłku, albo może raczej „uważności” duchowej, żeby nie popaść znów w myslenie o swoich dawnych krzywdach. Naprawdę warto nauczyć się odpuszczać dla swojego własnego spokoju i szczęścia. Pozdrawiam serdecznie
Chciałam podzielić się jeszcze jednym spostrzeżeniem z mojego okresu transformacji – wydaje mi się adekwatny do tematu wpisu pani Agnieszki 🙂 Mianowicie sporo czytałam ostatnio o afirmacjach, wizualizacjach, podążaniu za pasją, przebaczeniu, modlitwie. Jednak ciągle czułam że coś mi umyka, czegoś mi brakuje. Prawie od zawsze miałam dość dobrą intuicję – tzn np. prosiłam Wyższą Siłę o pokierowanie mnie do odpowiednich treści, książek, itd. I one zawsze się pojawiały. Nie zawsze umiałam zastosować te mądrości w praktyce – może potrzeba do tego dojrzałości, albo odpowiedniego momentu w życiu. Ale poszerzałam swoją wiedzę i zawsze coś z tych lektur wynosiłam. Ale wracając do mojego odkrycia – prosiłam o przewodnictwo w dość trudnym dla mnie okresie, i je otrzymałam – był to m.in. blog Pani Agnieszki, ale też Emmet Fox, Philippe Morando, Mary Neal, Howard Storm, i inni (podaje nazwiska bo może przydadzą się innym w ich poszukiwaniach). Czasem było to jedno zdanie, które trafiało w sedno, czasem cała książka. A więc afirmacje, pozytywne myślenie, modlitwa, wybaczenie. Ale czułam, że czegoś mi brakuje, coś jest nie tak. I niedawno odkryłam co to jest, za sprawą cytatu jaki został mi również „podsunięty” ale nie umiałam go odszyfrować: „Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym. ”
Chodziło o miłość do siebie – czyli podstawę wszystkiego. Bez tego ciepłego uczucia, łagodności, wyrozumiałości dla samej siebie nie możemy w pełni kochać innych, nie wierzymy, że zasługujemy na dobro i miłość. Tak długo zajęło mi zrozumienie tego. Nie chodzi o jakieś abstrakcyjne afirmacje, ale o prawdziwe uczucie, takie same, jakim darzymy bliskie osoby. Mam nadzieję że mając ten „klucz” poradzę sobie już z moja transformacją. Chciałam podzielić się tym pod wpływem impulsu – może komuś również się to przyda. Piękną książkę o miłości do siebie napisała Anita Moorjani („Umrzeć aby stać się sobą”) – kobieta, która pod wpływem przeżycia bliskiego śmierci uleczyła się całkowicie z zaawansowanej choroby. Chyba do niedawna nie do końca rozumiałam przesłanie „miłości do siebie” (to chyba źle świadczy o poziomie własnej wartości wyniesionym z domu, ale cóż, wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar) – tzn rozumiałam je bardziej 'intelektualnie’, a nie jako konkretne uczucie. Często jesteśmy tak okrutni dla siebie, tak bardzo się krytykujemy, nienawidzimy, obwiniamy.. To smutne, bo wtedy nic nie przyniesie nam ulgi i ukojenia, dopóki tego nie naprawimy… Może komuś przyda się ten wpis.
Pozdrawiam serdecznie Panią Agnieszkę oraz Czytelników 🙂
Ibunny Dziękuję z całego serca. Uświadomiłaś mi coś o czym nigdy bym nie pomyślał. Kochać siebie.
Dziękuję naprawdę mi pomogła tym wpisem.