„Niech odzyskanie siebie stanie się dla ciebie życiowym priorytetem.”
Robin Norwood
Bardzo silnie przemówiły do mnie wczoraj te słowa. Wstrząsnęły mną. Zapisałam je sobie na kartce i postanowiłam się im przyjrzeć. Dlaczego tak mocno poruszył mnie ten cytat? Co w nim jest dla mnie na dzisiaj?
Wiele razy musiałam samą siebie odzyskać. Na wielu różnych poziomach, w różnych momentach mojego życia. Musiałam głęboko czasem grzebać, aby się do siebie dokopać. Czasem płakałam, czasem niemal krwawiłam, ale później zawsze odnajdowałam ukryty skarb i byłam prawdziwie, najprawdziwiej szczęśliwa. Opowiem Wam dzisiaj o moim sposobie na to, jak odnaleźć siebie :).
Na początku musiałam odrzucić głos „rozsądku”, który we mnie był. I jest w każdym z nas. Głos, który ostrzega i powstrzymuje. Głos rodziców, nauczycieli, czasem księży. Robią to w dobrej wierze, kierują się najlepszymi intencjami, ale aby być sobą i żyć autentycznie swoim życiem musimy w pewnym momencie odrzucić te wszystkie słowa, które tak silnie zapuściły w nas korzenie, by wyruszyć na szerokie wody swojego przeznaczenia.
Nauczono nasz wierzyć, że negatywne równa się realistyczne, a pozytywne – nierealne i naiwne. To nieprawda, że zło jest realne, a dobro nierealne. Jednak nasz świat tak właśnie zakłada. Wystarczy posłuchać wiadomości w telewizji – koncentrują się na tym, co negatywne. „Rodzic skrzywdził swoje dziecko” – słyszymy w wiadomościach i od razu rodzi się przeświadczenie, że ze światem i z ludźmi dzieje się coś złego. A przecież miliony ludzi na całym świecie kochają swoje dzieci nade wszystko. Troszczą się o nie, ciężko pracują, by zapewnić im byt. Są przy nich w szpitalach, w chorobie, poświęcają im swoje życie. To jest prawda. Na świecie jest zło, ale jest też dobro i mnóstwo miłości. Trzeba tylko nauczyć się ją widzieć. W tym celu trzeba „odzyskać siebie” – aby myśleć samodzielnie i mieć możliwość wyboru dobrych, budujących i wspierających, swoich myśli.
Musiałam odzyskać siebie, gdy zatracałam się w miłości, w związku, w drugiej osobie. Jak kochać i być w bardzo bliskim, dobrym, ciepłym, intymnym związku z drugim człowiekiem nie tracąc przy okazji siebie – oto prawdziwa sztuka i temat na całą książkę :).
Musiałam odnaleźć siebie, gdy otoczona „autorytetami” zakładałam, że ich sposób myślenia i postrzegania świata jest lepszy i bardziej wartościowy niż mój. Gdy zaczynała się temu głębiej przyglądać okazało się, że wcale nie jest, a ja muszę zbudować zdrowe poczucie własnej wartości, aby móc usłyszeć ciche słowa własnej mądrości. One są w każdym z nas. Ale trzeba dogrzebać się do nich, by je usłyszeć, a później znaleźć w sobie odwagę, by za nimi pójść. Bez tego nigdy bym nie zrobiła tego wszystkiego, co w swoim życiu zrobiłam, ponieważ wszyscy wokół mówili, że to nierozsądne i powinnam postępować zupełnie inaczej. Dzisiaj Bogu dziękuję za to, że umiałam słyszeć swój wewnętrzny głos i za nim pójść.
Przez te wszystkie lata istniała w moim życiu jedna, niezawodna metoda, która zawsze mi w tym pomagała – pisanie. Nie zniechęcaj się teraz i czytaj dalej proszę! Posłuchaj :).
To nie jest tylko moja metoda. Wszyscy nauczyciele rozwoju osobistego, rozwoju kreatywności w jakiejkolwiek dziedzinie, oraz wielu psychologów czy nauczycieli duchowych, osoby twórcze, które odniosły sukces w różnych dziedzinach i biznesach powiedzą to samo: pisanie działa cuda.
Nie mówię tu o pisaniu na komputerze czy tablecie, o klikaniu w smartphonie. Mówię tu o pisaniu Twoją własną ręką. Mówię tu o chwyceniu kawałka papieru (najlepiej jest założyć swój osobisty dziennik) i pisaniu długopisem, ołówkiem, piórem czy flamastrem. Wybór tych narzędzi to również jest wiele cennych wskazówek dla Ciebie – na jakim etapie jesteś. Co masz w sobie do przepracowania. Wyrusz w podróż i obserwuj bacznie wszystkie znaki. Niektóre osoby kupują piękne notatniki, w których nie mają odwagi napisać ani słowa, bo mają tak niskie poczucie własnej wartości, że nie czują się „godne”, by takie „bzdury” znalazły się w tak pięknym zeszycie. I teraz uwaga – nie ma bzdur! Mówimy tu o pisaniu WSZYSTKIEGO co nam przyjdzie do głowy. Swobodny strumień myśli. Bez krytykowania i oceny. Julia Cameron nazwała to „porannymi stronami”. Jej metoda jest prosta – wstajesz codziennie rano pół godziny wcześniej niż zwykle i zapisujesz trzy strony. Każdego dnia bez wyjątku. „Poranne strony” to piękna nazwa. Ja założyłam swój pierwszy dziennik zupełnie spontanicznie gdy miałam 12 lat. I dzisiaj jestem pewna, że było to moje najważniejsze narzędzie rozwoju.
Przed urodzeniem Helenki pisałam codziennie, zaraz po przebudzeniu, jeszcze w łóżku. Kochałam to! Czasem, gdy miałam ciężkie chwile zaczynałam od narzekania i użalania się, a pod koniec tego spotkania z samą sobą kończyłam słowami otuchy i optymizmu, bo jakimś „cudownym” sposobem znajdowałam nie tylko rozwiązania i twórcze pomysły, ale również mnóstwo siły, by pokonać przeciwności losu. Zaczynałam zdołowana, a kończyłam uskrzydlona. Tak działają te zapiski. Nagle, w cudowny sposób odkrywamy coś rewelacyjnego i bardzo prostego, czego jeszcze przed chwilą zupełnie nie widzieliśmy!
Można to wyjaśnić naukowo. Pisanie ręczne, gdy pozwalamy sobie na chwilę zupełnie swobodnego przepływu otwiera w nas mózg „artystyczny”, intuicyjny i twórczy. W naszej cywilizacji przykładamy wielką wagę do intelektu i logicznego, linearnego myślenia. Od dziecka dużo pracujemy nad uaktywnieniem lewej półkuli mózgu. W naszej cywilizacji abstrakcyjne, samodzielne, twórcze, intuicyjne myślenie nie jest jakoś specjalnie stymulowane. Sami musimy to zrobić, by je w sobie uaktywnić. Właśnie temu służy swobodne pisanie. Bez celu, bez tematu. Wychodzimy od „nie wiadomo czego”, od zupełnych „głupstw” i czasem na głupstwach kończymy. A czasem docieramy do twórczych pomysłów i słów pełnych głębokiej mądrości. Swobodne pisanie unosi nas ponad pesymizm, strach, lęk i obawy. Pozwala nam zobaczyć głos naszego oponenta (jest w każdym z nas!), który podcina nam skrzydła, sabotuje nasze marzenia, sieje lęk. Na naszych zapisanych strona możemy mu się przyjrzeć, zobaczyć, że nie jest taki straszny i generalnie, że wcale nie ma racji! Gdy zobaczymy jego głośną paplaninę, poprzez pisanie dotrzemy do naszego centrum spokoju. Usłyszymy cichy, wewnętrzny głos naszej mądrości, radości, pragnień, marzeń, wiary i optymizmu. Pozwólmy im wybrzmieć.
Te poranne zapiski można potraktować jako rodzaj medytacji. Aktywnej medytacji, która podnosi energię i działa cuda. Przemienia życie niezależnie od tego, czy jesteśmy biznesmanami, artystami, czy gospodyniami domowymi. Każdy z nas zasługuje na to, by jego życie stało się dziełem sztuki. To nie wymaga bogactwa, spektakularnych sukcesów i żadnych nakładów finansowych. Otwórzmy się na siebie. Posłuchajmy cichego głosu naszych serc. A to przemieni nasze życie.
Dlaczego tak wyraźnie przemówił do mnie cytat „Niech odzyskanie siebie stanie się dla ciebie życiowym priorytetem”? Ponieważ zaniechałam mojego codziennego pisania. Przez ostatnie lata wypracowałam sobie taki początek dnia – budziłam się pół godziny wcześniej niż kiedyś, aby przeznaczyć je dla siebie:
- 10 minut na medytację
- 10 minut na swobodne pisanie
- 10 minut na Rytuały Tybetańskie.
Gdy urodziła się Helenka mój porządek świata zupełnie się rozpadł. Skoncentrowałam się na dziecku, na obowiązkach, na zadaniach. Poranki nie są już dla mnie tym, czym były kiedyś :). Znowu stałam się bardzo odpowiedzialna i poważna. I moje codzienne pisanie potraktowałam jako rodzaj niepotrzebnej, zbytecznej zabawy, którą powinnam sobie odpuścić, bo przecież nie mam na to czasu! Jak mogę robić takie głupstwa, gdy tu jest taka masa obowiązków?
Otóż to nieprawda. To nie jest zabawa, którą mogę sobie odpuścić. Jeśli chcę dobrze żyć, być dla moich dzieci cierpliwym, spokojnym, opanowanym, silnym, pełnym optymizmu, wsparcia i mądrości rodzicem, to musze mieć dobry kontakt najpierw ze sobą. I odzyskanie siebie musi się stać moim życiowym priorytetem. Swobodne pisanie to jest być może na początku rodzaj głupiej zabawy, która jednak prowadzi to niesamowitych i bardzo wymiernych efektów. Również finansowych, bo przekłada się na zawodowe życie, życiowe decyzje, zarządzanie wszelkimi zasobami, również finansowymi. To zmienia dosłownie całe życie. Wiem o tym doskonale. To wszystko przekłada się na jakość życia – mojego, mojej rodziny, moich wszelkich, zarówno duchowych jak i zawodowych działań.
Jeśli nie mogę pisać rano (a nie zawsze mogę, czasem budzę się przed Helenką, a czasem nie), wtedy muszę o innej porze odrobić moje 10 minut swobodnego pisania. Taką zawarłam ze sobą umowę. Dzisiaj rano wyjęłam mój notatnik, kolorowe flamastry i zaczęłam pisać. A to otworzyło mnie z entuzjazmem na to, że przecież powinnam napisać ten tekst. I oto jest! Niech nas inspiruje :). Znowu wyruszamy na przygodę!
Zaczęła się właśnie jesień, więc taki mam dla nas plan: dzieci mają już swoje przybory do pisania – teraz pora na nas. Wybierz się do sklepu papierniczego i kup dla siebie to, co sprawi Ci radość – kredki, nalepki, flamastry. A może piórnik? Ja mam bardzo ładny, z materiału. No i koniecznie notatnik lub zeszyt. Radzę Ci nie wybierać tego najpiękniejszego i najdroższego, aby Cię nie onieśmielał. Niech będzie taki, który da Ci możliwość swobodnego, luźnego pisani, bazgrania i zabawy. Ja w swoim zeszycie czasem piszę, czasem rysuję, czasem coś wklejam. Czasem piszę ładnie, a czasem mam okropny charakter pisma. Zasada jest taka – nie oceniamy! Nie krytykujemy! Wspieramy siebie, kochamy i akceptujemy. Kto ma to w naszym życiu zrobić, jeśli nie my sami?!
Aby odzyskać twórcze, życiowe siły, musimy je w sobie znaleźć. Ręczne pisanie jest podstawowym narzędziem naszego twórczego rozwoju. Jest ważne. Bardzo ważne. Musimy wygospodarować na nie czas.
Wyruszamy więc na przygodę! 🙂
Pozdrawiam Was ciepło.
Aga
Pani Agnieszko, ten wpis spadl mi zjak z nieba. Mam roczna cørcie ( Sofie) i zupelnie zapomnialam o sobie jako kobiecie, partnerce, marzycielce poprostu o mnie. A przeciez szczesliwa mama to szczesliwe dziecko. Sofie patrzy we mnie jak w obraz wiec zaczynam zmiany abym i ja chciala ogladac w lustrze ten obraz:) dziekuje za inspiracje i wpis. Pozdrawiam serdecznie!!
No właśnie Pani Joasiu, z miłości do innych zapominamy o sobie 🙂 Teraz jest dobry czas, aby znaleźć w tym miłosnym życiu balans. Pięknie to Pani ujęła – „marzycielkę”. To ją musimy w sobie z troską pielęgnować, bo dzięki niej nasze życie nie jest „kieratem”, ale magią 🙂
A życie jest, a przynajmniej powinno być mistyką, magią, która dzieje się w tej rzeczywistości 🙂
Bardzo ciepło pozdrawiam Pani i Sofie! 🙂
Witam. Zastanawiam sie tylko czy to pisanie rzeczywiście jest dobre dla każdego (oczywiscie pewnie nie zaszkodzi nikomu). Ale czy każdy z nas znalazłby w tym cos tak cennego jak Pani Agnieszka?
Właśnie dzisiaj przeczytałam o takim zadaniu rozwojowym, aby zapisać 20 rzeczy, które w najbliższym czasie wypróbuję i ustalić terminy ich realizacji. Krążyłam po stronach i wpisałam spotkanie dyskusyjnego klubu książki, nowy typ zajęć fitness, a potem… zobaczyłam, że jest nowy wpis na Twoim blogu. Pisanie nie jest mi obce, na przestrzeni lat prowadziłam od czasu do czasu zapiski w pamiętnikach, mam także swojego bloga. Przede wszystkim jednak pomyślałam, że gdyby były to „Wieczorne strony”, to byłoby w porządku – elementem takiego rytuału mogłoby być posumowanie wydarzeń dnia. Ale… nigdy nie pisałam rano, więc od razu przyszło mi do głowy, że właśnie takie coś wpiszę na tę moją listę 20 nowych rzeczy! Być może właśnie taki poranny rytuał wprowadzi nową jakość do mojego życia 🙂 Odpowiedni notes już mam!
Wieczorne pisanie, podsumowanie dnia również ma wielką wartość. Kiedyś, gdy miałam więcej czasu i intensywnie pracowałam nad sobą pisałam również wieczorem, przed snem. Poranne pisanie i wieczorne są bardzo wartościowe. Wręcz nieocenione. Ale kiedy piszemy – to zależy od tego na jakim etapie życia jesteśmy, jakie są nasze możliwości. Ja teraz wieczorem jestem tak zmęczona, że zasypiam razem z Córeczką 🙂 Więc muszę być elastyczna i otwarta również na inne pory dnia 🙂
Życzę pięknych odkryć i wspaniałej podróży! 🙂
Pani Agnieszko,
faktycznie, kiedyś pisałam ogrom – pamiętnik, listy, wiersze. Potem gdzieś to przepadło i teraz duszę w sobie różne słowa, przemyślenia, których nie powiem nikomu, ale…może kartka papieru mnie wysłucha?
Dobra myśl, inspirująca 🙂
Dziękuję pięknie!
Pani Agnieszko, więc ten cytat „Niech odzyskanie siebie stanie się dla ciebie życiowym priorytetem” jest również dla Pani. Ja tę moją kartkę wydrukowałam i wkleiłam do swojego zeszytu. Wiem, że te słowa będą mi potrzebne jeszcze wiele razy, gdy zejdę z kursu. A prawdopodobnie tak się stanie, bo życie pędzi i jest zawsze tyle ważnych rzeczy do zrobienia…
Proszę poszukać tej pięknej, wrażliwej, delikatnej siebie, która pisze. Proszę pozwolić jej zaistnieć i rozkwitnąć. Proszę ją pokochać i uczynić ważną 🙂
Bo nic nie jest ważne, gdy nie mamy siebie naprawdę. A gdy mamy siebie naprawdę – jesteśmy prawdziwymi bogaczami!
Pozdrawiam ciepło! 🙂
Jutro idę po przybory 🙂
Ciekawa jestem wrażeń!!!
Życzę dobrej zabawy! 🙂 Czasem zapominamy, że nasze życie jest placem zabaw Pana Boga i traktujemy je zbyt serio 🙂 musimy otwierać się na lekkość, inspirację, radość…
Ciepło pozdrawiam 🙂
Pani Agnieszko,
ten blog jest jednym z bardziej wartościowych miejsc w sieci, jakie znam. Muszę z nutką zazdrości, ale też ze szczerym uznaniem przyznać, że chciałabym w którymś momencie życia osiągnąć podobną samoświadomość i wewnętrzny spokój, jakie wyczuwa się w Pani słowach.
Ostatnio z rozbawieniem stwierdziłam, że gdybym trafiła na ten blog wcześniej, zastanowiłabym się jeszcze raz nad stworzeniem własnego bloga. Wypełnia Pani dużą lukę w blogosferze, w której brakuje moim zdaniem treści pozytywnych, ciepłych i afirmujących szczęśliwe życie, ale jednocześnie przystępnych, „życiowych”.
Co do zalet odręcznego pisania zdecydowanie się zgadzam: „wypisanie się” to jedna z tańszych form terapii;)
Pozdrawiam!
Dziękuję serdecznie i z całego serca za te dobre i ciepłe słowa! 🙂 I ja również gratuluję bloga! 🙂 W pierwszej kolejności upiekę Bezglutenowy chlebek dla początkujących, bo lubię wszystko co proste, zdrowe, szybkie – zawsze uwielbiam próbować coś nowego 🙂 To bardzo dobrze, że trafiła Pani do mnie gdy blog już działa i nie musi Pani rozważać zasadności jego stworzenia. Jeśli jest nas więcej – tym lepiej! Mamy przecież tak dużo do zrobienia! Pozdrawiam bardzo ciepło! 🙂
Podobno malowanie mandali jest formą terapii, także osób z upośledzeniem umysłowym. Pozdrawiam
Oczywiście. Sztuka w ogóle jest formą terapii – istnieje przecież Art. Terapia, która jest naprawdę wspaniała. Poprzez sztukę i wszystko to, co robimy rękoma szybciej leczy się depresję. Tworząc (cokolwiek, nawet najprostsze rzeczy) mamy lepszy kontakt nie tylko ze sobą, ale również z Wielkim Twórcą (ja nazywam go Bogiem :), a to zawsze działa ożywczo, kojąco, leczniczo. Pozdrawiam ciepło 🙂
Oj, potrzebowałam bardzo takich słów, gdyż ja swój zeszyt zaniedbałam i krzem już trochę obrasta:-) Wprawdzie zamieniłam swoje pisanie na jogę i medytację, którą jestem obecnie zafascynowana ale już od dłuższego czasu czułam, że brakuje mi mojego swobodnego pisania.
Zmotywowałaś mnie, dziękuję bardzo i życzę miłego dnia 🙂
Bardzo się cieszę! Joga i medytacja są niezastąpione, ale miejsce dla pisania też warto zrobić w swoim życiu. Cieszę się, że zmotywowałam 🙂 Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, przeczytałam Pani bloga od deski do deski. Każdy Pani wpis otwiera we mnie coś nowego. Zawsze po nim dużo rozmyślam i planuję zmiany w swoim życiu. Należę do tego niewielkiego odłamku Pani odbiorców – 5% :), ale jestem stałą i wierną czytelniczką. Mam dopiero 23 lata, ale marzę o tym by być szczęśliwą, spełnioną i tak naturalnie piękną osobą jak Pani. Bardzo dziękuję za wszystkie mądre słowa, które Pani akurat w tym poście napisała. Jak byłam małą dziewczynką również pisałam pamiętnik, jednak po czasie faktycznie wydawało mi się to głupie…i jak można się domyśleć zakończyłam pisanie. Swoim podejściem i argumentami przekonała mnie Pani, że już dzisiaj wybiorę się do sklepu papierniczego i zaopatrzę się w fajny zeszyt i ulubione przybory 😉 Bardzo Pani dziękuję i gorąco pozdrawiam.
Pani Karolino kochana, jest przed Panią tak wiele życiowych decyzji, pytań i wątpliwości, że z całą pewnością przyda się w tej drodze wierny przyjaciel, cierpliwy powiernik, mądry doradca. Nie będzie nim notatnik, ale za jego sprawą sama Pani – i Pani mądrość. W życiu trzeba słuchać głosu swojego sera. Ale jak je usłyszeć w chaosie świata? Pisząc…. 🙂 Trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam! 🙂
Aż mi zaświdrowało w brzuchu, kiedy przeczytałam ten wpis. Poczułam to w sobie głęboko, bo wiem, że to świetne narzędzie do bycia ze sobą, akceptacji siebie, polubienia siebie z jasnej i ciemnej strony mocy. Dziękuję za tę wskazówkę i przypomnienie o tym, co kiedyś było u mnie normą, a potem ulotniło się wraz z porannymi obowiązkami. Pozdrawiam bardzo ciepło, K.
Świdrowanie w brzuchu to świetny znak! Dobrze jest mieś ze sobą taki kontakt!
Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki za pisanie! 🙂
Dzień dobry,
był taki etap w moim życiu, gdy codzienne zapiski były stałym punktem dnia. Później, gdy skończył się etap studiów, a zaczęła praca etatowa rytm dnia zmienił się: poranne wstawanie, szybkie śniadanie, praca, powrót, gotowanie, praca w domu, film i znowu do łóżka. W pewnym momencie stwierdziłam, że mam 27 lat i moje życie jest szare, nie wiem po co biegnę. Zawsze byłam umysłem ścisłym pomieszanym z artystyczną, kreatywną duszą, która zatrzymywała się na środku ulicy, gdy dostrzegła promień słońca. Postanowiłam spisać swoje uczucia. Kupiłam piękny notatnik, który niestety zostawał w domu, nie miałam go nigdy przy sobie w torebce. Zapiski tworzyłam w…kalendarzu, na ławce, na stojąco na ulicy, w samochodzie, w kawiarni… Dosłownie parę zdań, które były jak spowiedź samej ze sobą. Po pół roku postanowiłam zmienić trochę swoje życie, zmienić pracę i dorosłam do ślicznego notatnika. Małego, prawie kieszonkowego.
Pozdrawiam serdecznie,
Kasia
Piękny ten wpis 🙂 Już z Panią byłam w tych wszystkich miejscach, dziękuję!
Cudowne są chwile, gdy w pogoni tego świata możemy się zatrzymać i otworzyć na to, co piękne, ulotne, boskie, co prawdziwie karmi nas i przekształca.
Dziękuję i bardzo ciepło pozdrawiam 🙂
To ja mam dokładnie tak samo.
Tyle że zapisywanie było wieczornym rytuałem praktykowanym od 2003 roku. Aż do 2011. Skończyłam studia, wyszłam za mąż, zaczęłam pracować. Trochę zmieniły się rytuały i teraz zapisuję góra raz na miesiąc. A brakuje mi tego bardzo.
Chociaż ręcznego zapisywania nie praktykowałam – zbyt szybko zmęczyłaby mi się ręka. Temu zapisywaniu na komputerze przez te wszystkie lata zawdzięczam właśnie bezwzrokowe pisanie na klawiaturze łącznie z trybem, niekiedy, automatycznym, kiedy to ręce zapiszą nie tę końcówkę osobową w czasowniku 🙂
P. Agnieszko rowniez zapisalam sobie to zdanie. Bardzo motywujacy wpis. My kobiety musimy sie wspierac i ciagle poszukiwac siebie ale jest to przyjemne szczegolnie gdy cos nowego odkrywamy. Dziekuje i serdecznie pozdrawiam.
To prawda, że musimy się wspierać i motywować. Bardzo w Nas wierzę! Musimy odnaleźć naszą prawdziwą wartość i siłę, która trochę się zagubiła w tym świecie… Ale ją znajdziemy! 🙂 Pozdrawiam ciepło! 🙂
Witam serdecznie!
Wspaniały wpis, bardzo dziękuję Pani Agnieszko !!
Dostałam od mojego ukochanego zeszyt, zwykły, z beżowo-szarą okładką i lekko pożółkłymi kartkami oraz pióro z czarnym atramentem. Często od niego słyszałam, że powinnam pisać. No cóż, pomyślałam, że spróbuję i otworzyłam pierwszy raz zeszyt. Moje zdziwienie było przeogromne, bo poczułam się jak mała dziewczynka na jakimś wielkim egzaminie – dosłownie. Długo zastanawiałam się, co mądrego w takim właśnie zeszycie mogę napisać… Aż w końcu zaczęłam od pisania przeżyć i przemyśleń dnia codziennego. Pierwszy raz w życiu, właśnie w tym zeszycie napisałam o swoich marzeniach, o tym do czego chcę dążyć, jak żyć, itp… Czasami zdarzy się nawet jakiś wiersz 😉 Codzienne pisanie sprawia, że na życie i to co ze sobą niesie umiem patrzeć z większym dystansem i spokojem, i mogłam w końcu poznać siebie…
Pozdrawiam Wszystkich ciepło i serdecznie ! 🙂
Pisaniem o tym, czego pragniemy i o czym marzymy tworzymy naszą przyszłość.
Dzięki temu, że napiszemy o naszych myślach stają się wzmocnione, krystaliczne, silniejsze.
Ja stworzyłam swoje życie i swój świat właśnie pisząc. W ten sposób znalazłam też wspaniałego, życiowego partnera. Ja nie musze wierzyć, ze to działa, bo ja już WIEM, że to naprawdę działa 🙂
Dziękuję za ten piękny wpis i ciepło pozdrawiam 🙂
Agnieszko, mam tą książkę Juli Cameron i pisałam poranne trzy strony codziennie, lecz po jakimś czasie przerwałam, bo zabierało mi to dużo czasu a efektów niestety nie zauważałam. Być może nie dałam sobie szansy i zbyt wcześnie odpuściłam. Dziękuję, że przypomniałaś mi o tej książce. Z chęcią do niej znów sięgnę i powrócę do porannego rytuału.
To nie muszą przecież być aż 3 strony 🙂 U mnie czasem jest 1, a czasem 10 🙂 W tej przygodzie chodzi o to, żeby niczego nie oczekiwać, ale po prostu pisać. To jest jak wyprawa – w której nie sam cel jest ważny, ale droga, która do niego wiedzie. A po drodze będzie wiele przygód i niespodzianek.
Więc skoro książka już jest, a teraz był ten wpis – to znaczy, że to przygoda woła i wzywa „wróć na szlak”!
Trzymam kciuki i ozdrawiam ciepło!!! 🙂
witam Pani Agnieszko i dziękuję za kolejny budujący i mądry wpis. Słowa o odzyskaniu siebie spadły na mnie jak grom … to jest dokładnie to co powinnam zrobić, żeby znów poczuć się wartościowym człowiekiem i spełnioną kobietą. Czytam Pani bloga regularnie i próbuję wcielać w życie niektóre z Pani przemyśleń i porad (dzieci już przyzwyczaiły się do codziennej porcji pyłku pszczelego ;-)). Teraz też spróbuję zawalczyć – tym razem o samą siebie! Jutro rano biegnę kupić notes i najładniejszy długopis jaki uda mi się znaleźć ;-). Kiedyś sporo pisałam: pamiętnik, opowiadania, czasem wiersze. To wszystko lądowało „w szufladzie” ale sprawiało mi wiele radości. Magiczne słowo „kiedyś” osacza mnie ostatnio ze wszystkich stron i powoduje wyłącznie smutek zamiast miłych wspomnień. „Kiedyś” byłam aktywną, towarzyską, pozytywną osobą. „Kiedyś” sport stanowił stały element każdego mojego dnia. „Kiedyś” kochałam fotografować. „Kiedyś” miałam marzenia. A teraz?? Teraz jestem wyłącznie mamą … zmęczoną, zaniedbaną, zestresowaną, przytłoczoną obowiązkami, mechanicznie wykonującą wszystkie codzienne zajęcia, bez pasji, bez czasu dla siebie …. Wiele razy próbowałam to zmienić, niestety bez rezultatu, Może zabrakło motywacji, może wiary… Bardzo dziękuję za inspirację! Może tym razem mi się uda! Serdecznie pozdrawiam, Kaśka
Oczywiście, że się uda! 🙂 Musi się udać!
Nie możemy definiować same siebie tylko poprzez rolę mamy. Musimy mieć siebie. Musimy!
Pani pasje, marzenia, wrażliwość, ciekawość świata, chęć doświadczania – to wszystko w Pani jest i aż kipi, żeby zaistnieć i zostać wyrażone! Najpierw pewnie będzie musiała się Pani porządnie wypłakać, żeby pożegnać tamtą siebie dawną i zrobić nareszcie miejsce dla nowej, która również może być bardzo szczęśliwa i spełniona.
W jakiś cudowny sposób znajdą się na to możliwości.
Trzymam kciuki, przytulam i bardzo ciepło pozdrawiam! :)))
Pani Agnieszko,
Kolejne Pani wpisy coraz szerzej otwierają mi oczy. Ten o pisaniu jest super. Tak zatraciłam sie w byciu mamą, żoną, córką, siostrą, koleżanką że zapomniałam o sobie. Mam czas dla wszystkich a zapominam o sobie. Przeszkadza mi w tym też moja naczelna zasada – najpierw obowiązek, potem przyjemność.
Już nie tak daleko przede mną okrągłe urodziny. Chyba czas wziąć się za siebie…
Jak ja dobrze to znam 🙂 Czas wziąć się za siebie – dobrze jest na początku tej barwnej listy osobowości postawić… samą siebie. Z dobrze rozumianej miłości.
Pozdrawiam bardzo ciepło i trzymam kciuki!!! :))
Z pewną dozą nieśmiałości „wrzucam” komentarz, bo przecież ja zwykła niepubliczna osoba pozwalam sobie na trwałe zaistnienie w „Pani Świecie”. Musiałam napisać, bo wyczułam w Pani tyle pozytywnej energii, której ostatnimi czasy bardzo mi brakuje. Chłonę każdy wpis i chcę zmienić swoje życie! Zapewne długo to nie potrwa ,ale kto wie….? Chcę podziękować i życzyć Pani i wszystkim czytającym wszystkiego co najlepsze i najzdrowsze:)
Joanna Szczecin
Pani Joasiu, każdy z nas jest taki sam! Ja mam akurat taki zawód jaki mam, ale to nie powinno nas dzielić!
Jesteśmy po prostu kobietami w naszej podróży życia. Mamy różny wiek, gust, różne wymiary, kolory i długości włosów, ale serca mamy bardzo podobne 🙂 A Pani jest Ważna.
Pozdrawiam bardzo ciepło! :))))
Ja ta trochę nie na temat;). Ma Pani piękne włosy:) jak Pani o nie dba?
Pieknie dziekuje za ten wpis, tego mo bylo trzeba, bo ja wlasnie z tych co zgubilam siebie I szukaja. Pisalam pamietniki odkad skonczylam 13 lat a przerwalam majac 19, dzieki Pani wrocilo to co czul am robic to mimo ze jestem 17 lat starsza.
Zaczne znow pisac bo czemu nie:)) dzieci w tym mi nie przeszkodza
Kochanie siebie i swojego świata nie ma wieku 🙂 Fajnie jest przyjaźnić się ze sobą za sprawą pisania. To z nami zostaje na zawsze…
Pozdrawiam bardzo ciepło! :)))
Witam serdecznie 🙂
Od dłuższego czasu czytam Pani bloga, który zainspirował mnie do zmiany swojego życia. Pani pomysł na życie popieram w 100 %. Same wiemy najlepiej jak powinno ono wyglądać tylko dlaczego bywa to takie trudne ? W ciągłej gonitwie dnia zatracamy się codziennie odkładając ważne sprawy na później, zmagamy się z wielkimi problemami, nie wiedząc jak sobie z nimi poradzić 🙁 i nagle okazuje się, że jesteśmy o kolejny rok starsi a nasze życie niewiele się zmieniło. Pisanie o problemach z pewnością pomoże przetrwać ciężkie chwile. Zawsze czuję ulgę po zapisaniu kilku kartek. Pisała Pani kiedyś o tym, że powinniśmy oczyszczać swoją przestrzeń, nie trzymać starych rzeczy ze względu na sentyment. Czy przetrzymuje Pani swoje zapiski ? To swego rodzaju pamiętniki :)… Trochę brak mi odwagi aby swoich wyrzucić. Powinnam chyba raczej je spalić (zbuntowana ze mnie była nastolatka) :). Gdy przeczytałam tekst „Oczyść domową przestrzeń, czyli jak poradzić sobie z bałaganem” pomyślałam, że podziwiam Pani odwagę, że pozbyła się Pani staroci. Teraz myślę inaczej. Niedawno wyszłam za mąż, razem z mężem pragniemy mieć dziecko i zamierzam również pozbyć się swoich starych rzeczy. Sporo się ich uzbierało 🙂 Będzie to dobry początek do następnych zmian TRZYMAJCIE KCIUKI DZIEWCZYNY. Dziękuję i pozdrawiam cieplutko wszystkie Panie, w szczególności Panią Pani Agnieszko.
Moje wszystkie zapiski i notatniki zostawiam oczywiście 🙂 Na górnej półce, do której raczej nie zaglądam. Widzę teraźniejszość, z nadzieją patrzę w przyszłość i nie oglądam się za siebie 🙂 Oczywiście mam wiele wspaniałych wspomnień, ale wracam do nich raczej okazjonalnie – koncentruję się na tym, co będzie. Gdy wracam do przeszłości wyraźnie czuję, jak zabiera mi energię. Czasem trzeba do czegoś wrócić, coś w sobie przepracować, ale ja etap takiej intensywnej pracy z przeszłością mam już za sobą. Wyrzuciła wszystkie niepotrzebne dokumenty, listy i pamiątki od osób, których nie chce już w moim życiu. Nie chce wspomnień, które blokują. Po co? Ale np. z okazji urodzin mojego syna przeglądamy wspólnie jego zdjęcia i wspominamy jaki był malutki i jaką drogę przybył. Mamy w domu zdjęcia związane z chwilami, gdy spełniły się nasze marzenie, gdy wydarzyło się coś budującego, gdy zdarzył się cud 🙂 Oczywiście zbieram przedmioty związane równie z naszą Córeczką. Jaj ubranka, gdy była maleńka, jej pierwsza książeczka, buciki w których stawiała pierwsze kroczki. To wszystko z nami zostaje, w specjalnym pudełku 🙂 Nie mamy jednak żadnych sentymentalnych pamiątek, które dzisiaj nam nie służą – po co?
Jak ocenić które nie służą? To po prostu czuć. Gdzie? Ja to czuję w … brzuchu 🙂
Życzę dużo dobrej, nowej, czystej, jasnej, silnej, pozytywnej energii i trzymam kciuki za zmiany! 🙂
Pozdrawiam ciepło! 🙂
Bardzo piękny, mądry, dojrzały, budujący, pozytywny wpis.
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam 🙂
Dziękuję za ten wpis. Właśnie skończyłam moją dziesięciominutową sesję swobodnego pisania. Teraz pozostaje tylko uczynić z niego nawyk.
Cieszę się i trzymam kciuki!
Pozdrawiam serdecznie i ciepło! 🙂
Pani Agnieszko,
czytając Pani wpis dostrzegłam w nim siebie. Jestem właśnie tą osobą, która trzyma pięknie oprawiony notatnik w szufladzie od niemal roku, bo nie ma do powiedzenia nic na tyle ciekawego, by go zabrudzić tuszem. Pierwsza litera zniszczy ten przedmiot, a żadne słowo nie będzie na tyle dobre, by notes był tego wart.
Dzięki Pani zrozumiałam, ze mną dzieje się coś złego. Niskie poczucie wartości niszczy moje życie od kilku lat. Niszczy moją rodzinę, zabija moje marzenia. Mój wewnętrzny pesymista jest dodatkowo leniwy. Oprócz podcinania mi skrzydeł i odbierania pewności czego chcę, nakłania mnie do wybierania najprostszych rozwiązań. Każe mi zmniejszyć oczekiwania wobec życia, siebie, bliskich. Mam wrażenie, ze niedługo będę zabiegać już tylko o to, by nie opuszczać bezpiecznych 4 ścian mojego domu. Nie ryzykować, nie czuć strachu, podniecenia, nie tracić i nie zyskiwać.
Do tego paraliżujący strach przed oceną mojej osoby przez innych, nigdy nie pozwalał mi wypowiadać się, o ile nie byłam całkowicie pewna, że się nie wygłupię. Obawa, ze ktoś z domowników znajdzie mój notes z „głupotami” i wyjdzie na jaw pustka w mojej głowie, paraliżuje mnie. Tak bardzo boję się krytyki, tego co ktoś o mnie myśli. A z góry pewne jest, że nie pomyśli nic dobrego.
To wszystko sprawia, że od lat nie czuję się szczęśliwa, choć mam wspaniałego męża, dzieci, dom. Jak mam sobie pomóc? Mam 38 lat, najwyższy czas wyjść z tej pustki i zacząć w końcu żyć?
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za to co Pani robi!
Pani Agnieszko kochana! Taka diagnoza i samoświadomość to już jest bardzo dobry pierwszy krok! Teraz czas działać! Trzeba powiedzieć sobie DOSYĆ TEGO i wyruszyć na przygodę – na spotkanie ze sobą.
Przerobiła już Pani temat „doła” i wiadomo, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Czas zacząć ryzykować, otworzyć się na życie. Ja wiem o czym Pani pisze, co Pani czuje, bo ja również przez to przeszłam. Dlatego teraz robię to co robię – bo wiem, że to pomaga! Pani dusza woła Panią – dlatego Pani do mnie przyszła i napisała.
Nie jest Pani sama -jest nas wiele! Proszę siebie przytulić. I zacząć przygodę życia. Nie ma Pani nic do stracenia! Żeby się otworzyć, BARDZO polecam kursy Vedic Art http://vedicart.pl/.
Bardzo mi pomogły! Tak bardzo, że dzisiaj sama jestem nauczycielką, chociaż jeszcze nie praktykuję – mam małą Córeczkę i brak czasu. Ale przecież wyrażam się twórczo w życiu, w książkach, zdjęciach, na blogu, w kuchni, w zabawach z dzieckiem…. Jeśli jest to możliwe, to koniecznie proszę zapisać się na kurs i pomazać nie tylko kartkę do zeszytu, ale całą masę kartek i stron!
Jestem bardzo ciekawa co Pani odkryje w tej podróży!!! 🙂
Pozdrawiam bardzo ciepło! 🙂
Bardzo bliski mi temat.Pani Agnieszko przypadkiem znalazłam ten blog i ogromnie się cieszę z korzyści płynących z czytania artykułów które to czytam po kilka razy na nowo.
W jaki jeszcze inny sposób trzeba nauczyć się siebie?
Serdeczne pozdrowienia
B.
i tym o to wpisem zmotywowała mnie Pani do stworzenia mojego dziennika 😉
Pani Agnieszko!
Dzięki temu artykułowi powrócę do tego, co robiłam kiedy – pisanie dziennika. Ja także skończyłam pisanie, dlatego, ze uważałam to za 'dziecinne’. Teraz przechodzę trudny etap, wydaje mi się jakby moje życie się waliło, dlatego potrzebuję takiego 'powiernika’ moich przemyśleń. Dzięki temu być może obudzi się we mnie ochota do życia, powróci radość i marzenia.
Bardzo dziękuję i gorąco pozdrawiam 😀
Pani Agnieszko:)
Wczoraj znalazlam Pani blog i jestem nim oczarowana:)…nie napisze „przypadkiem”, bo nie ma przypadkow, jest ciaglosc i uklad, a kiedy uczen jest gotowy , przychodzi nauczyciel:)
Pisanie , pisanie, pisanie.
Moja pasja, moj tlen.
Od pozniej podstawowki pisalam pamietniki, takie smieszne, rozbrajaco szczere.Slodkie:)
Kontynuowalam w liceum, rownolegle z wypracowaniami z jezyka polskiego, kotre uwielbialam, bo byly dla mnie przedluzeniem mojego osobistego pisania.
Pozniej moje zycie sie pozmienialo.Nie pisalam, chociaz za kazdym razem, kiedy czytalam swoje pamietniki, obiecywalam,,ze wroce i znowu zaczne….
W pewnym momencie zycie wyjechalam z Polski, a raczej ucieklam.Nie moglam wziac pamietnikow.
Pamietam jesienny wieczor, kiedy otworzylam drzwiczki wielkiego, kaflowego pieca i wkladalam do ognia moje cale zycie.
Plakalam.
Teraz wiem,ze ogien czy lzy oczyszczaja, ale wowczas byl to Dramat.
Od ponad 25 lat mieszkam w Sydney i czesto robilam podchody do pisania, nic z tego nie wyszlo i wiem dlaczego.
Zaczynalam pod presja:) Moja corka Victoria uwielbia sluchac kiedy opowiadam jej o moim zyciu i ciagla powtarza, jak mantre:”Mamo, pisz, mamo pisz..”
Wiem,ze ma racje, ale nie o wszytkim chce pamietac z czasow emigracji, wole pisac o tym, co teraz, chociaz wiem,ze reminiscencje sa nieuniknione.
A teraz wlasnie przeczytalam Pani wpis o pisaniu i to wlasnie na papierze , dlugopisem…tak, jak pisze to Przyjaciolki w Polsce.
No bo kto dzisiaj pisze listy?…a to takie piekne.
Pani Agnieszko, dziekuje za Pani blog, za joge i medytacje ( tez ciwcze), za Rytualy Tybetanskie, za pisanie.
Za Pani Madrosc i Subtelnosc.
Pozdrawiam z jesiennego (nareszcie skonczyly sie upaly!) Sydney
Wiesia
Pani Agnieszko,
ma Pani rację z tym pisaniem! Od dziś zaczynam! Takie jest moje postanowienie i ten wpis traktuję jak deklarację,żeby siebie trwale zmobilizować:) Dziękuję za tego bloga!
Agnieszko, przypadkiem znalazłam ten blog. Ja też już padałam i się podnosiłam. Piszę od podstawówki – z ogromnymi nieraz – przerwami. Teraz trwam w zawieszeniu a pieniądze się kończą: muszę odnaleźć siebie i chcę – bo inaczej zapadnę się gdzieś – niby „w siebie”, ale chyba raczej wgłąb pesymistyczno-rezygnujących myśli, których nie lubię. (..)Które się pojawiają w życiu każdego człowieka gdy nie włączy działania „w celu”. Nie do końca łapię co mi się stało. Rozumiem okoliczności, ale nie wiem dlaczego finał dla mnie jest chyba niedobry. Nie do końca rozumiem. Racjonalizuję ale… Ale muszę – widocznie -zrobić update wiedzy o sobie. Żeby wiedzieć co się zmieniło, co zostało stałe i ..wreszcie co dalej…bo w zawieszeniu nie należy trwać zbyt długo… Ciało leniwieje, a mózg się przełącza na „przetrwanie” a nie na tworzenie nowych wartości… A PRZECIEŻ SZKODA KAŻDEGO DNIA…
PS. Zapomniałam: dziękuję za ten wpis…BARDZO, BARDZO…
Droga Pani Agnieszko , wiem , że słyszała to Pani już tysiąc razy , ale bardzo Pani dziękuję za ten wspaniały blog.Odkryłam go dwa dni temu i jestem ogromną fanką.Bardzo przejmują mnie wszystkie Pani słowa i trafiają prosto do mej duszy. Pisze Pani pięknie i mądrze. To wspaniale , że są jeszcze tacy ludzie jak Pani ,którzy nie wstydzą się swoich uczuć i otwarcie o nich mówią.To niezwykle rzadkie w dzisiejszym świecie. Podziwiam Panią i życzę wszystkiego ,co najcudowniejsze dla całej Pani rodziny 🙂
od dziś jestem fanką Twojego bloga:)
Jakże mnie urzekły powyższe słowa i zgadzam się w 100%
pozdrawiam
Pani Agnieszko – wpis sprawil ze spróbuję tej metody ze swobodnym pisaniem. Jest ten tekst napisany w sposób który daje nadzieję ze moze sie cos zmienic na lepsze. Jestem w jednym z gorszych momentow życia i zaczalem miec dosc uzalania sie nad sobą. Pora cos zmienić, ruszyć cos do przodu. Wiadomo ze statki są najbezpieczniejsze w porcie, ale przecież nie po to się je buduje zeby staly w porcie. Dziękuję za ten wpis.
Latwo pisac, zeby pisac i odnalezc siebie. Jak ma odnalezc siebie i w siebie uwierzyc, gospodyni/kura domowa, ktora zajmowala sie domem dziecmi przez cale swoje zycie, nadal sie zajmuje i wynikalo to z sytuacji zyciowej, nie z lenistwa. Kura domowa, ktora nie ma wlasnych finansow, choc finanse ma, maz dobrze zarabia i zona moze sobie kupic wlasciwie to co chce, ale to nie zmienia faktu, ze jest nadal zona przy mezu. Jak tu odnalezc siebie? Jak wydostac sie z szuflady, od ktorej zgubilo sie klucz? Byc bardziej niezalezna, jak….Chyba jednak, nie dla wszystkich te madre rady…… Pozdrawiam.
Pani Agnieszko,
mam problem odnalezienia siebie z różnych powodów. Pisałam kiedyś, ale to mi nie pomogło..nie wiem może źle się za to zabrałam.
Bo to jest podróż. Długa wyprawa w nieznane. Nie można się poddawać. Trzeba iść tak długo, aż skarb zostanie odkryty!!!!
Wytrwałości! 🙂
W tym naprawdę coś jest! Też piszę – może nie codziennie, ale piszę i to na prawdę pomaga. Pamiętnik ( bo tak go nazywam hmm może to zła nazwa… ) to dla mnie myślodsiewnia 🙂 kiedy już nie radzę sobie sama ze sobą to pomaga mi zeszyt i długopis. A wtedy piszę i piszę i piszę… Wylewam z siebie dosłownie wszystko, całą frustracj, złość, żal… Ale także dziękuję, bo mam za co być wdzięczna. I robię to tak, jak to Pani opisała – najpierw się skarżę, bo nie lubię siebie czasami, a później każdy mój wpis tak, czy siak kończy się pozytywnie! 🙂 I teraz dopiero sobie to uświadomiłam! Po przeczytaniu Pani tekstu!
W Pani postach wyczytałam fajne zdanie – że każdy kto tu zagląda, lub zajrzał jednorazowo, zrobił to po coś. I w tym miejscu Pani Agnieszko chcę szczerze Pani podziękować! :* jestem z tych osób, które wierzą, że nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko czemuś służy. Dlatego wiem, że będąc na tym blogu nie robię tego przypadkowo… Coś mnie tu ściagnęło 🙂 i bardzo się z tego powodu cieszę – Pani wpisy otworzyły mi oczy, umysł i serce!
Żałuję tylko, że tak późno odkryłam tego bloga. Ale lepiej późno niż wcale! 🙂
Pani Agnieszko – proszę dalej uskuteczniać całą tą magię <3
Pozdrawiam gorąco! Aneta 🙂
Pani Agnieszko.
Dopiero niedawno odkrylam Pani bloga i bardzo sie ciesze, ze jest w sieci tak niezwykle miejsce. Czytanie kolejnych wpisow i podroz z Pania do miejsc, ktore od dawna sa mi bliskie to ogromna przyjemnosc. Gratuluje cudownej atmosfery jaka Pani tak pieczolowicie tworzy, dbalosci o slowo i nieustajaca inspiracje. Mam szczescie, ze otaczaja mnie Pani podobne boginie, madre, odwazne i kreatywne, ktore mimo codziennych problemow potrafia dostrzec magie zycia, zachwycac sie zwyklymi na pozor rzeczami i walczyc o siebie. Po raz kolejny wszechswiat w sobie tylko wiadomy sposob pomogl mi odnalezc ksiazke ktorej tytul i autorke gdzies zagubilam i od wielu miesiecy probuje trafic na jej slad. I prosze, w Pani wpisie nie tylko odnajduje zgube ale w prezencie dostaje tez cudowna refleksje od Pani. I jak tu nie mowic o magii.
Pani Agnieszko….jakiś czas temu trafiłam na Pani bloga…..nigdy nie pisałam i nawet nie wiem czy potrafię. Wczoraj zdecydowałam sie na wyzwanie….piszę. Juz dzis miałam potrzebe napisania….tego co myslę, co mnie nurtuje i denerwuje.
Podchodzę do tego z pewnym dystansem ale chce spróbować, byłabym bardzo szczesliwa gdyby zadziałało i odnalazłabym siebie….czuję że musze cos zmienić w zyciu bo w przeciwnym razie udusze się w tym wszystkim….
Kochana Pani Agnieszko
dziękuję za każde słowo które tu czytam! Za to że potrafi Pani zmotywować przytulając…
Zgubiłam siebie… Moja dusza wołała płakała krzyczała i znowu płacze a ja nadal nic..
Oby siła którą tu odnajduję pomogła mi wstać i być sobą.
Tak. Czas wracać do pisania. Do siebie.
Z przytuleniami, Ewa
Trafiłam na Pani bloga przez post o zatokach (właśnie stosuję kurację, nie wiem jak za to dziękować) i przejrzałam już kilka innych postów. Jestem pod wrażeniem. Powyższy post o pisaniu przypomniał mi jak niesamowitą terapią dla mnie samej było pisanie dziennika. Na pewno zostanę na dłużej. Podziwiam i pozdrawiam!
Pani Agnieszko!
trafiłam tu przypadkiem. w gogle wpisałam : jak odnaleźć siebie- no i jestem tutaj. to co Pani pisze to takie proste rzeczy , o wszystkich już słyszałam, ale pięknie to Pani przekazała. w moich oczach jest pani piękną, spełnioną , pewną siebie, szczęśliwą kobietą. i zapewne tak jest. tylko myślałam że jak się takim jest to nie rozmyśla się już nad taki mi sprawami, jest się pięknym, szczęśliwym… i już! ja już nie pamiętam kiedy byłam szczęsliwa. pewna siebie nie byłam nigdy. ale za to ponoc kiedyś byłam ładna . Terez mam 38 lat, 16-letniego syna , którego kocham nad życie, kochanych, niestety wymagających pomocy rodziców, kochanego ale skrajnie nieodpowiedzialnego ,bardzo pewnego siebie męża. no i nerwicę. życie mnie trochę przerosło. ale nie poddam się ! zacznę od pisania pamiętnika i zrzucenia paru kilogramów. może trochę uwirze w siebie, a mąz zobaczy że nie zgodze sie być ciągle czas kelnerka na balu jego życia . ( do lekarza już sie zgłosiłam ) musi być dobrze , mam dla kogo żyć !
Dokładnie tak! Trzeba o siebie zawalczyć!
Warto i na pewno się uda! Mocno trzymam kciuki!!!!!! 🙂
Pani Agnieszko
dziękuję za słowa wsparcia. Pisząc tu nie wierzyłam ,że Pani odpisze , że takiego Kogos jak Pani mogą obchodzić moje sprawy. wzruszyłam się mocno… Pozdrawiam Gosia
Ten wpis zainspirował mnie i pozwolił ruszyć z miejsca. Nagrałam nawet film i wspominam w nim o tym blogu https://www.youtube.com/edit?o=U&video_id=Y-WNU_EvnKs (1min 44s) . Dziękuję 🙂
To jest niesamowite!
Wierzę, że nic nie dzieje się bez powodu.
Dziś mam gorszy,dzień, dzień beznadziei a tu przez przypadek Twoj wpis!!!! Mam kilka różnych zeszytów ,w każdym po trochu zapisków. Czytając twój wpis uświadomiłam sobie że zawsze cos było że nie miałam odwagi w nich pisać…
Dużo by opowiadać o mnie ale jestem przeszczesliwa, że mogłam dowiedzieć się tyle o sobie dzięki Tobie i temu co przeczytałam….
Dziękuję !
Zabieram się za pisanie w swoich zeszytach. Xxx