15 sierpnia jest jedno z moich ukochanych świąt Matki Boskiej Zielnej.
To czas, gdy oddajemy hołd naturze, która żywi nas i karmi. To dobry moment, bym opowiedziała o zjawisku, które zaskoczyło mnie, zachwyciło i natchnęło na nowo wiarą w istotę jaka jest człowiek :).
Nowy Jork to jedna z najsłynniejszych metropolii świata, centrum kultury, sztuki, mody i biznesu. Od pewnego czasu również miejsce działania wrażliwych, świadomych i stęsknionych za naturą mieszkańców miasta. To oni są motorem inicjatyw, mających na celu tworzenie ogrodów, mini plantacji i farm we wszystkich możliwych miejscach – na dachach budynków, opuszczonych skwerach, boiskach, balkonach, tarasach, starych barkach lub łodziach, a nawet na…. bagażnikach samochodów.
Każda, nawet niewielka przestrzeń, na której można wyhodować rośliny niemodyfikowane genetycznie, wolne od pestycydów i innych substancji chemicznych staje się dla nich bezcenna. Nawet zadymione środowisko miasta często jest bowiem bardziej „czyste”, niż nowoczesne plantacje roślin…
Z tęsknoty za naturą oraz hodowlą własnymi rękoma mieszkańcy miasta poświęcają naprawdę mnóstwo wysiłku i czasu, żeby cieszyć się widokiem kiełkujących i rosnących roślin i chociaż od czasu do czasu zjeść wyhodowane przez siebie, organiczne warzywa, owoce i zioła. Dzięki wysokości i lokalizacji, w jakiej znajdują się ogrody, poziom spalin, czy innych zanieczyszczeń jest dużo mniejszy, niż przy drogach. Oprócz dachów budynków, mieszkańcy dzierżawią także opuszczone miejskie podwórka oraz niewykorzystane boiska. Robią to samodzielnie, w małych grupach, a czasem tworzą społeczności, które wzajemnie się wspierają w pracach. Dzięki temu nowojorskie balkony stają się miejscem życia nie tylko bazylii i mięty, ale większych warzywnych upraw, a dzięki temu również owadów – pszczół i motyli, których widok naprawdę cieszy.
To już prawdziwa, pozytywna epidemia – powstają specjalne strony internetowe pełniące funkcje poradników, jak taką mini farmę założyć, gdzie szukać odpowiednich miejsc, do kogo się zwrócić, aby wydzierżawić „pole”, co i jak uprawiać itd. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach, żeby samemu działać w tej kwestii może dołączyć do grupy wolontariuszy, zajmujących się pielęgnacją dużych, wspólnych ogrodów, jak np. Eagle Street Rooftop Farm.
Na zdjęciach poniżej możesz obejrzeć miejsce stworzone przez fantastyczną, dzielną i pracowitą dziewczynę z pasją i wizją – wegetariankę, świadomą obywatelkę Ziemi Annie Novak, która jest inicjatorką wielu akcji związanych ze zdrowym podejściem do życia i odżywiania w mieście. Stara się przede wszystkim lokalnie zmieniać świat na lepsze. Bierze udział w wielu międzynarodowych konferencjach, zawsze podkreślając ogromną rolę relacji człowieka z naturą i jedzeniem z niej pochodzącym. Ta dziewczyna prawdziwie inspiruje swoją postawą, dzięki czemu osiąga wiele w tym co robi dla najbliższego środowiska. Pomysł z Eagle Street Rooftop Farm to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Po nim ruszyła lawina podobnych, mniejszych lub większych projektów, dzięki którym ludzie dostrzegli ogromne korzyści wynikające z uprawy własnych warzyw, ziół czy owoców.
Przy tej brooklyńskiej farmie powstał także mały stragan, na którym można kupić zebrane na „farmie” dary natury. Korzystają z nich pobliskie restauracje, które dzięki takim produktom mogą chwalić się jeszcze lepszą jakością swoich potraw.
Oprócz ogrodów warzywno-owocowych popularne są także dachowe pasieki, wyposażone w kolorowe ule, będące źródłem lokalnego miodu.
Brooklyn w ogóle wydaje się być miejscem wyjątkowym, jeśli chodzi o „ekoświadomość”. Autorzy Truck Farm, czyli farmy na pace pickup’a od jakiegoś czasu organizują konkurs na najbardziej pomysłowe miejsce uprawy roślin. Pod szyldem konkursu starają się zaszczepić w mieszkańcach miasta postawę proekologiczną, pokazać, że przy niewielkim wysiłku można odżywiać się zdrowo i świadomie, jedząc wyhodowane przez siebie na kawałku ziemi, nieskażone chemicznymi nawozami produkty. Ich program edukacyjny wprowadza także dzieci w zdrowy, zielony świat, który za kilka lat może być dla nich czymś oczywistym, a nie tylko „modnym”.
To naprawdę piękne, że w tak bardzo cywilizowanych i jednocześnie oddalonych od natury miastach ludzie potrafią zatrzymać się w biegu, pomyśleć o tym, co dobre dla nich i ich rodzin oraz tworzyć miejsca, w których rosnący i dojrzewający w swoim naturalnym tempie pomidor i krzywa, ale słodka marchewka są cenniejsze niż złoto :).
Żyjemy w niezwykle pięknym, zielonym i relatywnie czystym kraju, którego urok doceniłam dzięki podróżom. Zwykle nie cenimy niestety tego co mamy, co wydaje się nam tak normalne i oczywiste. W dzisiejszym, zwariowanym świecie smak prawdziwych warzyw i owoców, które my możemy kupić na „bazarkach” to już prawdziwy luksus, który dla nas nadal jest czymś oczywistym. I oby tak pozostało!
Być może ta krótka fotograficzna podróż na nowojorską farmę zainspiruje mieszkańców naszych dużych miast? A na pewno spowoduje, że poczujemy wdzięczność za to, co mamy. Bo prawdziwe szczęście ukryte jest w rzeczach najprostszych. Mój brat na swoim balkonie w Białymstoku stworzył mała hodowlę borówek, które w tym roku obrodziły wyjątkowo obficie. A jaki są Twoje sposoby na kontakt z naturą i jej cudami?
Zdjęcia: www.theselby.com/galleries/annie-novak/
Inne strony z ogrodami i farmami na dachu:
http://brooklyngrangefarm.com/about/
http://instagram.com/brooklyngrange
Piękny artykuł. Super temat. Jestem zaciekawiona każdym wersem. Zaglądam do Ciebie każdego dnia. Mam Twoją każdą książkę i cenię ją bardziej niż każdą inną znanej osoby, a mam ich niezłą bibliotekę. Cenię Twoje przepisy i stosuje je tak samo jak Ty, dla NAS. Dla Rodziny. Jestem Twoją Fanką. Pozdrawiam
O jak miło! Dziękuję bardzo i postaram się ciągle pisać coś ciekawego – bo w końcu świat jest pełen niezwykłych ludzi, miejsc, rzeczy i zdarzeń. Pozdrawiam ciepło! ☺
Mnie również bardzo zainteresował ten artykuł!
Niedługo przeprowadzamy się z mężem do mieszkania z wymarzonym, dużym tarasem i już zaczynam planować co by tam się dało posadzić pysznego 🙂
Ogromnie mi się podoba Pani blog, daje mi dużo pozytywnej energii i inspiracji jak sobie radzić i nie zwariować w tym zabieganym, agresywnym świecie. Dzisiaj w przerwie lunchowej wyrwałam się z pracy do księgarni, żeby kupić Pani książkę „Smak Miłości” i zaraz lecę na zakupy spożywcze (w kuchni będzie się działo :)). Dziękuję za wszystko, będę zaglądać do Pani regularnie. Gratuluję bloga!
Dziękuję bardzo! Serce mi się cieszy, gdy to co robię naprawdę inspiruje! Pozdrawiam bardzo ciepło i życzę powodzenia w kuchni i na tarasie! 🙂
Pani Agnieszko. Ciekawy blog.Fajnie się czyta. Kiedyś widziałam Panią w Poznaniu w knajpie. Pomyślałam- to ona coś zjada ?A tu gdzieś natknęłam się na ksiązki ,w zasadzie kucharskie Pani autorstwa. Fajne przepisy!Zdrowe, mądre!Gratulacje.Proszę więcej inspiracji dla intensywnie pracujących matek!Pozdrawiam, także Agnieszka.
Dziękuję! 🙂 Sama jestem intensywnie pracująca kobietą i intensywnie zajmującą się dziećmi matką, więc coś na temat różnych trudności wiem.
Będę pisała. Pozdrawiam ciepło! 🙂
Wspaniały pomysł na te miejskie farmy i piękne zdjęcia. Ja na razie hoduję tylko zioła, ale wiosną mam zamiar przekształcić mój balkon w mały warzywniak. 🙂
Wspaniale, że coraz więcej ludzi podchodzi bardziej świadomie do kwestii zdrowego odżywiania oraz ekologii.
Pozdrawiam ciepło,
Ola