Tego poranka obudziłam się o 4:08. Po cichu wyszłam z łóżka. Otworzyłam okno na oścież, aby świeże, poranne powietrze wypełniło pokój po gorącym dniu i ciepłej nocy. Rozłożyłam matę. Poczułam w sercu wdzięczność za dzień, który właśnie się budzi, za to, że mogę zacząć ten dzień świadomie, w taki sposób, jak kocham, robiąc dla siebie coś bardzo dobrego. Zaczęłam ćwiczyć poranną jogę wsłuchując się w swój oddech oraz szum miasta, które nigdy nie usypia. Było mi dobrze – tak po prostu. Tak jak poznałam, że może być.
Nagle usłyszałam za oknem krzyki pijanych ludzi, którzy przechodzili ulicą, głośno przeklinając. Ten kontrast czystej energii, którą czułam w sobie oraz energii, którą wyrzucali z siebie imprezowicze niemal mnie poraził. Współczułam im – kończyli swój dzień, kiedy ja właśnie swój zaczynałam. Chociaż zanosili się od śmiechu, nie byli szczęśliwi – wyrzucali z siebie potoki przekleństw. Niespokojne duchy miotane ulicami miasta.
Mi też, wiele lat temu, w moim „poprzednim wcieleniu” sprzed mojego przebudzenia zdarzyło się wracać do domu nad ranem. Cieszę się, że już jestem od tego wolna, że zamiast szukać namiastek fałszywej radości, substytutów „dobrej” zabawy, doświadczam prawdziwego, głębokiego szczęścia. Tu nie ma drogi na skróty.
Aby podnieść wibracje wokół mnie przestałam ćwiczyć, usiadłam w spokoju i świadomie zaczęłam rozświetlać siebie, moje mieszkanie oraz całą ulicę. Po chwili usłyszałam, że ludzie umilkli. Nadal wypełniałam wszystko energią ogromnego współczucia dla tych pogubionych istot oraz wizją światła, które wypełnia wszystko – bo tylko światło może rozjaśnić ciemność.
Wtedy, kiedy siedziałam tak w ciszy, przyszła do mnie świadomość – to, co robili ci ludzie, przeklinając nad ranem na całą ulicę, uważane jest za coś normalnego. Przywykliśmy do tego. Tak już jest. To jest „normalne”, że ktoś sobie popił, krzyczy i przeklina. Nie ma czemu się dziwić – tak się robi. Natomiast to, co robiłam ja – czyli zaczynałam dzień wcześnie rano, w piękny, zdrowy sposób, uważane jest za totalne dziwactwo. Niektóre kobiety boją się w domu zdrowo gotować, bo mąż lubi tradycyjne jedzenie (to znaczy codziennie dużo mięsa). Wstydzą się zaśpiewać piękną mantrę, która cudownie podnosi wibrację całego otoczenia – a tym czasem mężczyźni nie wstydzą się wykrzykiwać przekleństwa na całą ulicę. Tak długo, jak długo kobiety będą się bały wnoszenia dobra, świadomości i mądrości do tego świata z obawy przed ośmieszeniem czy krytyką, tak długo ludzkość nie będzie miała możliwości, aby się przebudzić. Przecież to kobiety wychowują dzieci – tworzą młode kobiety i młodych mężczyzn, ludzi przyszłości. Co nam przynosi naśladowanie męskiego stylu życia? Narastający alkoholizm wśród kobiet.
Jaką cywilizację stworzyliśmy?
Niepoczytalne zachowania uważane są za normalne, a zdrowe, racjonalne zachowania uważane są za „dziwactwa”. Kto to widział kłaść się spać o 22:00 i budzić się o 4:00 – przecież to chore! Pić na umór, do 4:00 nad ranem – to jest normalne, taki weekendowy reset.
Ja nie chcę być „normalna” w tak skonstruowanym świecie.
Piszą do mnie czasem dziewczyny, że pragną medytować, ale się boją, że to grzech. Tym czasem nikt nie obawia się sięgnąć po alkohol z obawy, że to grzech. Medytacja, czyli wejście w czystą świadomość, dotarcie do swojej prawdy, równowagi, wewnętrznej harmonii – zostało obarczone piętnem „grzechu”. Upijanie się na umór, tracenie świadomości w oparach alkoholu, stawanie się osobą niepoczytalną pod wpływem alkoholowego upojenia, słabą, zatrutą, bezwolną – to jest ok.
Wybór. Życie jest sztuką dokonywania wyborów.
Wybory kobiet – czy są w pełni świadome?
Podczas ostatnich wakacji dużo podróżowałam po całej Polsce. Mam mnóstwo spostrzeżeń i przemyśleń, ale szczególnie utkwiły mi w głowie dwa obrazy.
Pierwszy – na rzece płynie grupa kajaków. Widzę je z wysokości. W każdym kajaku siedzi dziecko, a za nim rodzic – mężczyźni i kobiety. Jest sam środek upalnego dnia, rodzinne wakacje. Każdy z rodziców (i mężczyźni i kobiety) mają ukryte między nogami butelki z piwem. Co chwila biorą łyk i odstawiają butelki między nogami. Pokrzykują, chichoczą, wygadują głupstwa.
Drugi – kończy się dzień. Słońce powoli zbliża się ku zachodowi. Promienie słońca przenikają przez trawy i liście. Słyszę przepiękną muzykę – śpiew kobiety. Idę w tym kierunku. Widzę na łące grupę kobiet. Trzymają się za ręce, tańczą w kole, mają bose stopy. Uśmiechają się. Są promienne. Czuję ich radość i wewnętrzny spokój. Staję jak urzeczona. Zachwyca mnie ich piękno, chociaż to „zwyczajne” kobiety. Emanują swoją autentyczną mocą i harmonią. Tuż obok nich rozłożone koce – szczęśliwe dzieci bawią się skąpane w dźwiękach muzyki, harmonii natury, otoczone energią kobiet. Uroda tej chwili poraziła mnie. Piękni ludzie w pięknej naturze – tacy kiedyś byliśmy, takie są nasze korzenie.
Te kobiety robiły coś niezwykłego. Słuchanie głośnej, agresywnej muzy w miejscach publicznych, przeklinanie, popijanie alkoholu jest ogólnie przyjęte. Taniec w kobiecym kręgu, na uboczu, ale jednak w pobliżu miejskiego kąpieliska – wymaga odwagi. Dziękuję Wam za to wspaniałe kobiety – napełniłyście moje serce!
Takie kobiety mogą pokazać innym, że można spędzać wieczory inaczej, że można tańczyć, śpiewać i cieszyć się życiem oraz wspólnym czasem w inny sposób, niż ogólnie jest to przyjęte. Takiej radości doświadczamy w grupie również podczas moich warsztatów. Nasze szczęście pokazuje innym, że tak można, że się da, i że jest to wspaniałe. Następny dzień witamy bez kaca, bez bólu głowy i bez zatrutego organizmy – w dobrym zdrowiu, witalności i samopoczuciu.
Dzieci uczą się nie tylko w szkole i nie poprzez słowa – dzieci uczą się głownie przez naśladowanie rodziców. Spokojna, zrównoważona, harmonijna, świadoma matka emanuje na swoje dzieci i na całą rodzinę. Od kobiety zaczyna się cały świat. Od naszych wyborów. Ja przestałam pić alkohol jako pierwsza w mojej rodzinie – za mną poszli inni. Nie dlatego, że ich krytykowałam czy krzyczałam. W moich niezależnych wyborach, w odwadze kroczenia inną, świadomą drogą odnalazłam swoją kobiecą moc, która emanuje na innych. Jak kropla, która pada na taflę wody, zatacza coraz szersze kręgi. Bądźmy świadome i odważne. Możemy. Ten świat bardzo nas teraz potrzebuje.
Kogo słucham? Komu wierzę? Jak pragnę żyć?
Ja też musiałam odpowiedzieć sobie na te pytania, kiedy zaczęłam drogę mojego przebudzenia. Pamiętam, kiedy zaczęłam praktykować jogę, moja cudowna nauczycielka Iwona przyniosła pewnego dnia „Przemówienie wodza Indian do swojego ludu”. Jest przepiękną metaforą naszego życia. Zawiera w sobie mądrość i ważny, życiowy przekaz. Jeśli podarujecie sobie chwilę czasu i spokoju – poprowadzi Was do głębin prawdy serca. Płoną lasy Amazonii, płoną lasy Syberii, właśnie zmienia się cały nasz świat. Może powinno spłonąć w naszych sercach i duszach to, co pozbawia nas szczęścia i autentycznej wolności – ograniczające wzorce, przekonania i szkodliwe nawyki?
Przemówienie wodza Indian do swojego ludu.
Od jakiegoś czasu mówicie swoim ludziom, że zbliża się ta godzina.
Teraz musicie do nich wrócić i powiedzieć, że nastała ta godzina
I że są sprawy, które muszą być wzięte pod uwagę.
Gdzie mieszkasz?
Czym się zajmujesz?
Jakie są twoje związki?
Czy jesteś w odpowiednim związku?
Gdzie jest twoja woda?
Poznaj swój ogród.
Nastał czas wypowiedzenia swojej prawdy.
Zbierzcie się razem.
Bądźcie dla siebie dobrzy.
Nie poszukujcie mistrza na zewnątrz siebie.
Teraz jest na to dobry czas.
Jest taka rzeka, która płynie teraz bardzo szybko.
Jest tak wielka i prędka, że niektórzy będą się jej bać.
Będą trzymać się brzegu.
Będą czuli się wewnętrznie rozdarci i będą bardzo cierpieli.
Wiedz, że ta rzeka płynie do miejsca swego przeznaczenia.
Mędrcy mówią, że powinniśmy puścić się brzegu,
Że powinniśmy płynąć środkiem tej rzeki,
Mieć oczy otwarte i trzymać głowy nad wodą.
Popatrz, kto płynie z Tobą i celebruj to.
W tym momencie historii nie powinniśmy niczego brać personalnie,
a najmniej samych siebie.
Bo gdy to robimy, nasz rozwój duchowy i podróż wstrzymują się.
Czas samotnego wilka się skończył. Więc zbierzcie się razem.
Wygnajcie słowo cierpienie ze swojego słownictwa i swojej postawy.
Wszystko co robimy, powinniśmy robić w duchu celebracji i radości.
My jesteśmy tymi, na których czekaliśmy.
Przebudzenie, świadomość, pozytywne myślenie – to wszystko jest nie tylko dla nas, aby lepiej i przyjemniej się nam żyło. Ten czas potrzebuje, byśmy wyrażali swoją prawdę odważnie. Aby nie bać się odrzucenia, nie obawiać się, że ktoś pomyśli, że „odlecieliśmy”. To nie my odlatujemy dbając o swoje zdrowie, życie i dobre samopoczucie w świadomy sposób. Nasze uzdrowienie i przebudzenie z transu, w którym jest obecnie nasza cywilizacja są bardzo potrzebne temu światu. To, że ktoś przeklina na ulicy nad ranem, po piciu na umór przez całą noc, to nie jest normalne zachowanie – to jest zachowanie niepoczytalne. Tragiczne. To jest upadek człowieka. Dosłownie. I nie ma w tym stwierdzeniu nawet cienia przesady. Człowiek jest istotą wspaniałą, która posiada przeogromny potencjał czynienia dobra – alkohol kompletnie odbiera człowiekowi moc. Na Dzikim Zachodzie biali ludzie nie musieli specjalnie walczyć z Indianami – wystarczyło, że dali im alkohol, aby zniszczyć ich ducha, aby odebrać im całą mądrość i moc. Ale my nie musimy robić tego sami dla siebie – niszcząc siebie.
Wtłacza się młodym ludziom do głów w setkach nieustannie powtarzających się reklam promujących picie piwa, poprzez obrazy, które wnikają w podświadomość, że dobra zabawa to nocne szaleństwa mocno zakrapiane alkoholem, niepoczytalne zachowania, leżenie po pijaku w lodówce, wskakiwanie po pijaku do wody – taki tworzy się obraz wolności. Co z tego wynika? Młodzi ludzie piją, topią się, rozbijają się, kaleczą siebie i innych, niszczą swoją przyszłość. Niepoczytane zachowania są promowane na każdym kroku, podczas gdy niektóre grupy przekonują, że to joga i medytacje są grzechem – a przecież to najzdrowsze i najlepsze, co możemy dla siebie zrobić. W dzisiejszych czasach te techniki to absolutne bhp, niezbędne koła ratunkowe, aby przetrwać w tym świecie – w równowadze i świadomości.
Promuje się piecie alkoholu jako drogę do wolności – picie alkoholu to jest odebranie sobie wolności. Wolność jest w świadomości. Wolność jest tylko i wyłącznie w świadomości. Alkohol odcina nas od świadomości – a przez to pozbawia nas wolności.
Nikomu nie zależy na tym, byśmy byli ludźmi świadomymi i silnymi – takimi osobami nie da się manipulować, rządzić, zarabiać na nich. Ludzkość jest w transie. Trans to wszystkie przekazy, które wnikają w nas poprzez media, Internet, Facebook, Instagram. Trans pogoni za ciuchami, gadżetami, kolorowymi paznokciami, sztucznymi rzęsami, życiem pozbawionym znaczenia i głębi… Nie jesteśmy konsumentami – istota ludzka jest wielkim, wspaniałym, nieskończenie kreatywnym twórcą. Osiąga swój potencjał w świadomości, trzeźwości i przytomności umysłu, w połączeniu ze swoim sercem i duszą. A tego połączenia nie da się osiągnąć po piciu alkoholu – nie jest to możliwe.
Więc zanim ruszysz w dalszą drogę zastanów się:
Jakie są twoje związki?
Czy jesteś w odpowiednim związku?
Gdzie jest twoja woda?
Poznaj swój ogród.
I nie bój się być sobą – silnym, przytomnym, wspaniałym człowiekiem. Ten świat potrzebuje właśnie CIEBIE.
Z miłością,
Agnieszka
Więcej inspiracji i motywacji znajdziesz w moich książkach „Pełnia życia”, „Miłość. Ścieżki do wolności”, „Rozmaryn i róże”, „Twój dobry rok”.
Zdjęcie Robert Wolański dla magazynu „Uroda życia” – dziękuję! 🙂
Tak, bardzo cieszy mnie każda osoba, która mówi głośno o tym co ważne, potrzebne, dające prawdziwą wolność i ukojenie. Wczoraj trafiłam na Live z Łukaszem Jakóbiakiem i piękne jest to, że ludzi świadomych jest coraz więcej. Szczególnie znani, tak jak Wy, mając duże zasięgi siejecie dobro, spokój, optymizm, wpływając tym samym na zbiorowy wzrost świadomości. Dziękuję za Was, za Nas, przytulam w sercu i ślę serdeczności <3
Kochana Agnieszko,
Wszystko to co napisałaś jest piękne. Tylko jak to pogodzić gdy trzeba zarabiać na życie, a pracuje się w miejscu toksycznym? Nie lubię swojej pracy i Nie mam pojęcia co chciałabym robić w moim zyciu. To mnie przeraża. Najniższa krajowa wynosi 1600 zł, a moje wydatki na samo jedzenie wynoszą ok. 1000. Ciężko jest myśleć i podnosić swoją energie w takoch warunkach. 5 lat ciężkich studiów, 5 lat harówki, a teraz wielkie rozczarowanie. Naprawdę nie mogę pojąć jak będąc umysłem ścisłym i wykonując tak trudne rzeczy można zarabiać mniej niż influencer na instagramie. Myśle ze to tez dlatego ludzie podobają w tym złym kierunku bo tam jest przynajmniej obfitość. Nic dziwnego, ze rodzice nakłaniają dzieci do pójścia może to garsza droga ale napewno lepiej rzutującą na prszyszlosc. Niestety taka jest prawda. Można się rozwijać duchowo, podnosić energie itp jak ma się zapewniony byt i podstawowe potrzeby.
Bardzo ważną rzeczy napisałaś: „Nie mam pojęcia co chcę robić w życiu”.
Nie masz pojęcia. I tak długo, jak długo nie będziesz miała pojęcia, tak długo będziesz przez życie miotana.
Owszem, aby się rozwijać, trzeba mieć zapewnione podstawowe potrzeby bytowe – o tym mówi słynna piramida Masłowa.
Ale Ty masz te potrzeby zapewnione. Masz dach nad głową oraz pożywienie. A to jest punkt, w którym możesz rozwijać się pod każdym względem.
Masz wrażenie, że moje życie jest łatwiejsze i pozbawione problemów, więc sobie siedzę i rozwijam się duchowo. Taki rozwój wynika z potrzeby, a ta potrzeba to zwykle cierpienie i ból. Nie rozwijamy się, gdy jesteśmy szczęśliwi tylko wtedy, kiedy mamy dosyć cierpienia i jesteśmy gotowi, aby coś zmienić, aby uwolnić się od cierpienia. Rozwój wymaga ogromnego wysiłku i zaangażowania. On nie dzieje się sam, przy okazji i przypadkiem.
Widzę, że nie czytałaś moich książek – w nich opisuję, że mam dokładnie taką samą sytuację jak każdy inny człowiek, muszę zarabiać na życie, płacić rachunki, radzić sobie z chorobami bliskich, rodziców, ze śmiercią itd.
Żeby mieć chwilę dla siebie wstaję o 4:00 rano. Nie narzekam, tylko pracuję. Pochodzę z bardzo skromnej rodziny, urodziłam się w bloku w Białymstoku, nie miałam swojego pokoju, a mój mąż jest sierotą. Na wszystko sami musieliśmy sobie zapracować. Nie jeden raz baliśmy się o przyszłość. Nie zawsze mieliśmy pieniądze.
Mogę radzić ludziom, ponieważ z tymi wszystkimi wyzwaniami poradziłam sobie w życiu.
Jeśli chcesz, znajdziesz powód, jeśli chcesz, znajdziesz sposób.
Wiem, jak wygląda życie. Wiem jak wyglądają zarobki. Mój syn musiał wyjechać za granicę, żeby zarabiać pieniądze, które wystarcza na życie. Wiem, że nie jest łatwo. Ale – macie wybór. Macie możliwości. Świat stoi przed Wam otworem. Wy naprawdę możecie wszystko. Ja urodziłam się i wychowałam w kraju, w którym nie miałam prawa do posiadania paszportu i wyboru.
Jeśli nie rozwijasz się duchowo, nie podnosisz swojej świadomości i energii – utkniesz w beznadziei i bezradności. Rozwój duchowy to nie luksus, ale konieczność, aby dobrze żyć. gdy zaprowadzisz porządek z sobie i będziesz wiedziała czego chcesz – uda Ci się. Jeśli sama nie wiesz czego chcesz – nic się nie zmieni.
Powodzenia! 🙂
Iwona,
To, że nie wiesz co chciałabyś robić w swoim życiu jest na pewnym etapie życia jak najbardziej naturalne. Oznacza jedynie to, że nie zadałaś sobie jeszcze pytania, które przyniosłoby Ci satysfakcjonującą Cię odpowiedź. Nie zadręczaj się więc, tylko zacznij małymi kroczkami odkrywać to, co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu. Możesz np. zacząć zadawać sobie pytania, zapisywać odpowiedzi, przyglądać się im uważnie i wyciągać wnioski. To mogą być pytania w stylu:
Jakie wartości są dla mnie ważne?
Co kocham w sobie?
Jak mogę dzisiejszy dzień uczynić jeszcze piękniejszym niż wczorajszy?
Co mogę dziś zrobić by dużo się śmiać?
Jak mogę wykonywać swoją pracę i mieć z tego radość?
Co jest dla mnie najważniejsze w tej sytuacji?
Jak mogę w inny sposób wykorzystać swoje zasoby intelektualne?
Co cenię w życiu?
Co jest dla mnie najważniejsze?
i tak dalej i tak dalej……….
i jeszcze jedno -chyba najważniejsze W jaki sposób mogę myśleć o sobie, swoim życiu i tym co mnie otacza tak aby to mi służyło?
Przyglądaj się swoim myślom, przekonaniom i zdecyduj czy chcesz je pielęgnować czy decydujesz się zamienić je na takie myśli , które będą Ci służyć.
Życzę Ci sukcesów w Twojej drodze do odkrywania siebie.
Agnieszko, dziękuję ❤️ Cudownie, że o tym piszesz. To takie ważne ?
Dziękuję ❤️
Agnieszko, tak bardzo dziękuję Ci za ten wpis. Jestem właśnie w trakcie, jak to nazywam „przebudzenia”. Po latach życia z alkoholem, postanowiłam całkowicie zerwać z tą trucizną (nie bójmy się tego słowa). Czy piłam codziennie? Nie. Czy piłam ciężkie alkohole? Nie. Czy niszczy to moją karierę? Nie, radzę sobie bardzo dobrze. Ale zauważyłam te smutne momenty, kiedy myśląc o spotkaniu z koleżankami, automatycznie myślę o winie. Każda impreza, nawet jeśli jest sporadyczna, wiąże się z alkoholem. Czy byłam intensywnie pijącym, dręczącym fizycznie i psychicznie alkoholikiem jak mój tato, którego zabił alkohol? A w życiu! Przecież ja jestem elegancką kobietą, która lubi wypić prosecco na babskim wieczorze. I to jest to najgorsze kłamstwo, jakie alkohol i jego producenci (oraz inni uzależnieni) nam wmówili. Zabawne memy nt. „winnej” jogi, litrowych kieliszków do wina, o tym jak to dziewczyna musi mieć najlepszy związek z butelką prosecco. Celebryci otwarcie reklamujący alkohol (często zagraniczne wódki, w butelkach projektowanych przez projektantów mody jak Jeremy Scott). Relacja foto z otwarcia baru pod egidą jednej z włoskich marek alkoholu. Blichtr, piękno, elegancja, młode twarze, moda, wspaniała zabawa. Nikt nie powie, że za tym obrazkiem często jest smród, opuchnięta twarz, wymioty, kłótnie z bliskimi, ich strach, być może przypadkowe relacje seksualne, których na trzeźwo byśmy nie chcieli. Dzięki Bogu trafiłam na wspaniałego partnera, który nie przepada za alkoholem i wprost powiedział, że widzi u mnie ten problem. Pomimo trudnych sytuacji, jakie w naszym związku powodowałam po alkoholu, uwierzył we mnie. Dzięki pracy nad sobą, lekturom, medytacji, a także Tobie Agnieszko, czuję, że zaczynam nowe życie. Zdrowe, wreszcie normalne, bez tej strasznej trucizny w moim życiu. Najlepsze uczucie? 1 stycznia bez kaca, poranny spacer z moim psem po wyludnionym (bo leczącym ogromnego kaca) mieście. Uczucie prawdziwej wolności, nadziei, prawdy, miłości do siebie i bliskich.
Pani Agnieszko jest Pani tak mądrą osobą, że człowiek czytając każdy post i każdą książkę ma w sobie energię, ale muszę powiedzieć, że książki otwierać muszę często. Żyjąc w małym mieście mając pod domem dwa sklepy mogę powiedzieć, że żyję z alkoholikami. I to młodymi ludźmi. Co gorsze spróbuj im nie odpowiedzieć – dzień dobry lub cześć to od razu pod moim adresem lecą gromy … Nie lubię ludzi pijanych, ani pod wpływem używek bo są agresywni – niekiedy strach się bać. Skąd mam niby wiedzieć co zrobią? No, ale żyję w takim społeczeństwie i chcąc nie chcąc muszę ich zaakceptować. Jogę ćwiczę, ale na hali w domu już nie – będę musiała spróbować. Zawsze chciałam znaleźć czas na chwilę medytacji i będę musiała to zrobić bo od pierwszego września będę pracować po 11 godzin. I to dlatego, że osoba samotna i to w wieku 36 lat musi jakoś się utrzymać. Pracuję w szkole i aptece i codziennie mam do czynienia z ludźmi więc wieczorami mam ich już dość i wtedy zapalam sobie świece i czytam książkę i to jest najprzyjemniejszy czas w ciągu dnia. Dziękuję za ten wpis. Pozdrawiam serdecznie
Dokładnie tego dziś potrzebowałam. Dziękuję z serca Agnieszko ?
Zgadzam się w całości z tym co napisałaś, Agnieszko!!!! Ja również dużo się nasłuchałam, że joga to grzech, otwieranie na zło itp. W pewnym momencie poddałam się tym głosom i przestałam ćwiczyć. Jednak, gdy przypomniałam sobie jak czułam się w czasie gdy ćwiczyłam i porównałam z czasem bez jogi, szybciutko wróciłam, bo już wiedziałam, że po praktyce czuję się lżejsza, pełna energii, uśmiechnięta i radosna oraz bardziej życzliwa w stosunku do innych ?. Czasami jeszcze boję się, co inni powiedzą, ale mam nadzieję, że z czasem nabiorę pewności i przestanę zwracać na to uwagę. Pozdrawiam i życzę wspaniałego dnia ???
Przepiękny, szczery i jakże potrzebny tekst!
Dzięki Pani- Agnieszko, i ja stałam się „dziwna”, bo odsunęłam się od toksycznych ludzi, relacji, bo nie lubię już zabaw i spotkań towarzyskich, które kończyły się rano, suto zakrapiane alkoholem- „przesiedziane” za stołem, pełne pustych, nic niewnoszących rozmów, pełne plotek o innych, słów pełnych zazdrości i żalu…
To nie tak, że zrobiłam cięcie od razu…to był powolny proces…
Teraz jestem zdrowsza, spokojniejsza, potrafię już usiąść i powoli , świadomie pooddychać…popatrzeć na moje życie z boku.
Jeszcze nie dotarłam do jogi…ale jestem coraz bliżej 🙂
Chciałabym praktykować, jestem coraz bliżej odrzucenia mięsa w diecie, pijam tylko wino, ale też coraz rzadziej.
Dziękuję za drogę, którą Pani kroczy i pokazuje ją nam <3
Pozdrawiam gorąco!
Piekne slowa Agnieszko, rozumiem Ciebie doskonale. Przez laty doświadczalam takich momentow , kiedy bylam potępiana za to ze nie pije , bo jestem wtedy nudna. A ja nie musialam pic zeby dobrze sie bawic czy milo spedzic czas ze znajomymi. Bylam poprostu bee. Jak zaczelam ćwiczyć joge czy medytacje to bylo jeszcze gorzej bo chyba bylo cos nie tak ze mna, do tego komentarze na temat mojej sylwetki. Ale wiesz Agnieszko ja ide dalej, robie to co mi sprawia ogromna przyjemnosc. Cwicze joge wczesnie rano, medytuje i spiewam mantry, rowniez sie modle czego wczesniej nie robilam. Dzieki Tobie Agnieszko moj Swiat sie zmienia na lepsze. Ja to widze , moja rodzina i tylko bliscy znajomi. I to jest piekne❤️❤️❤️?❤️Pozdrawiam Cie z głebi serca I zycze pieknego dnia. ?❤️❤️❤️❤️
Agnieszko,
Wlasnie przeczytalam to Co piszesz o poprawnej Wolnosci i wartosciach ktore powinnysmy celebrowsc. Podobnie jak ty uprawiam yoge i żyje moja wolnością, bez kieliszka wina , który miałby być ukojeniem po zakończonym tygodniu pracy.
Myslalam o tobie w tym tygodniu i teraz otrzymałam te niespodziankę, która jest twoja wypowiedz tutaj. Myśle tak jak ty, to co opisujesz i cieszę się ze jest nas więcej….
Od 30 lat mieszkam w Norwegii, która jest dla mnie moim drugim domem na ziemi…. Wyjechałam z Polski w 1989 roku, właśnie w poszukiwaniu tej wolności o której piszesz. Wtedy w Polsce yoga była mało znana i popularna. Ja miałam to szczęście ze spotkałam się z nią wcześnie w moim życiu, kiedy byłam mała dziewczynka i celebruje ja w dalszym ciągu…
Pozdrawiam cie serdecznie i zycze jasności światła:)
Kinga
Agnieszko kochana, dziękuję za ten wpis. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Od trzech lat nie piję alkoholu i…czuję się wolna. Nie wszyscy to rozumieją, ale mnie to nie obchodzi. Puszczam twój wpis dalej w świat.
Agnieszko bardzo sobie cenię to co robisz i nawet przyznam,że czytając Twoje książki widzę w nich siebie ,bo podobną ścieżkę przechodziłam i przechodzę.
Zastanawiam się jednak,czy w zupełności zgadzam się z tym co piszesz w artykule”Czy masz odwagę być sobą”.
Nie popieram krzywdzenia innych ludzi ale popieram własny wybór i nie ingerowanie w styl życia innych.
Każdy z nas wybiera swoją ścieżkę do doskonałości i miłości i dla każdego człowieka szczęście ma inne znaczenie.
Mam siostrę alkoholiczkę i wiele lat próbowałam jej pomóc i zmienić jej styl życia.Szukałam z różnej strony pomocy i trafiłam na uzdrowiciela duchowego,który mi uświadomił,że mojej siostrze jest tak dobrze i bardziej ja tracę zdrowie przejmując się jej losem niż ona sama.Powiedział,że to jej wybór i trzeba go uszanować.
Wtedy zrozumiałam,że każdy ma inne potrzeby a ja mogę być tylko wdzięczna Bogu,że ukierunkował mnie w inną stronę-stronę duchową.??
P.s Twoja ostatnia książka pojawiła się w odpowiednim momencie mojego życia,bo podniosła mnie z kryzysu jskiego się nie spodziewałam w mojej 5 letniej drodze ku sobie?
Tez mi sie przypomina jak byłam pogubiona, imprezowalam, mialam iluzje tego, ze wszystko jest super. Bylo dokladnie na odwrót. Ciągle upiekszanie siebie, makijaże, ubrania, spędzanie czasu na poodbanie sie innym, kiedy wciąż tak bardzo nienawidzilam siebie. Bardzo rezonuje ze mna Pani post oraz ostatnia książka o miłości, która skończyłam niedawno czytać. Bardzo dziękuję za to wychodzenie do ludzi z PRAWDĄ. Tego właśnie potrzebuje ten świat.
Ten artykuł pojawia się w odpowiednim czasie. W momencie, gdy przyszło mi na myśl, że wspólną medytacją – my, kobiety mogłybyśmy tak wiele zdziałać dobrego dla świata. Wystarczyłoby tylko, żebyś pomogła to Agnieszko upowszechnić, iż np. w sobotę/niedzielę lub innego dnia, zbieramy się o 22.00 i choć przez 10 minut medytujemy wspólnie (choć każda w swoim domu) w sprawie jakiejś wybranej intencji np. tego, żeby ludzie bardziej dbali o środowisko. Myślę, że taka zbiorowa myśl i wysyłane do świata wibracje wielu osób miałyby wielką moc. Co o tym sądzisz Agnieszko? Myślisz, że mogłabyś coś takiego ogłosić na facebooku, stanąć na czele medytacji uzdrawiających świat?
Pokój i dobro!
Czy mówiłam Ci już, że Cię bardzo lubię, czuje przeogromną sympatię i miłość do Twojej osoby.
Nie we wszystkim się zgadzam ale TY prowadzisz do dobra „po owocach ich poznacie” 😀
Była bardzo zagubionym człowiekiem.
Pisałam wiele razy: byłaś pierwszym stopniem do przemiany, nawrócenia.
Zaczęłam szukać i znalazłam drogę najlepszą dla siebie – religia, w której zostałam wychowana.
Znalazłam najlepszych przewodników (ciągle znajduję nowych!), którzy tak jak Ty kochają ludzi i starają się żyć według tego czego nauczają.
Już wiem, że jesteśmy wszyscy ludźmi. Ludźmi popełniającymi błędy i to od nas zależy czy chcemy zmienić siebie i swoje życie.
Czytam Twoje wpisy i książki. Za każdym razem (!) wprowadzasz mnie w stan … nie wiem jak to nazwać … chęć bycia lepszym człowiekiem … stroją mnie wewnętrznie w miłość, dobroć.
Pisząc słucha mantry Ra Ma Da Sa i… nie wyrosły mi rogi 😀 (bardzo lubię I am the light)
Modlę się poznanymi na nowo modlitwami i je odczarowuję już nie są to zaklęcia tylko modlitw, słowa wypowiadane z miłością, świadomością, wdzięcznością, uwielbieniem lub prośbą.
Przykro mi słuchać, czytać i widzieć jak Ci, którzy mają prowadzić do dobra prowadzą do zła(!) strachem, groźbą.
Przecież zmiana myślenia to rezultat miłości!
Rozumiem, wiem, że wypada znać zagrożenia i nie poddawać się temu co nie jest dobre ( „wszystko co złe pochodzi z wewnątrz” – my nadajemy znaczenie wszystkiemu)
Uczę się naprawiać to popsułam w sobie i na zewnątrz (już wiem, że zło wyrządzone sobie promieniuje na innych), dalej popełniam błędy, miewam „złe dni” ale ma świadomość. Wiem, że nic nie wiem 😀
Dziękuję Ci jeszcze raz i nie ostatni za to co robisz!
Błogosławię Tobie, Twojej Rodzinie i Przyjaciołom.
Z wyrazami szacunku Dominika.
Chciałam podziękować za ten tekst… za czas który Agnieszko poświęciłaś żeby nas uświadomić… Czytam ten tekst i zastanawiam się ile ludzi to zrozumie… Jestem od niedawna w świecie „obudzonych” oczywiście ogromnym nakładem pracy… cierpienia … płaczu… wyszłam że studni ciemności między innymi dzięki Tobie- i za to będę wdzięczna ZAWSZE ? Był czas gdy nie widzialam promienia w tej studni… a to co pisalas wydawalo sie takie odległe i tylko dla wybranych. Dziś … wiem że wszystko jest na wyciągnięcie ręki… dla każdego… I nawet dla tych pijanych, krzyczacych… też… I wiesz co … ? Wczoraj miałam 3 sytuacje w których pijani mężczyzni, bardzo agresywni siadali w autobusie obok mnie. Przy pierwszym … poprosiłam o łaskę Bożą, przy drugim pokazałam mu zdjęcie Jezusa -Ufam Tobie i mówiłam że to obrazek dla niego… bo zaglądał mi do telefonu .. A trzecia sytuacja była bardzo niebezpieczna i prosiłam o ochronę i włączyłam na słuchawkach mantre uspokajającą prosząc w myślach o czuwanie nade mną. We wszystkich przypadkach poprosiłam Boga żeby im pomógł wyjść z tego cienia.. Tak jak pomógł mi.. Warto podnieść się … I walczyć o nową siebie… warto zarażać tym świat … Ja chwycilam się „Twojego płaszcza… był tak świetlisty że pragnęłam iść za Tobą … I teraz mam cudowne życie. Pełne błogiego spokoju i harmonii oraz wszelkich łask jakie są mi w danym momencie potrzebne. Życzę Ci Agnieszko wielu przebudzonych dusz. Zarażaj dalej… I nie zarażaj się gdy Cię będą atakować… oni po prostu śpią ? ale Ty jesteś w stanie ich obudzić bo już na Ciebie patrzą. Z miłością ❤
Jeśli nie rozwijasz się duchowo, nie podnosisz swojej świadomości i energii – utkniesz w beznadziei i bezradności. Rozwój duchowy to nie luksus, ale konieczność, aby dobrze żyć. gdy zaprowadzisz porządek z sobie i będziesz wiedziała czego chcesz – uda Ci się. Jeśli sama nie wiesz czego chcesz – nic się nie zmieni.- dobrze tylko pytanie jak zaczac jak się tkwi w beznadzieji , czyli nie cgodI do kosciola nie modli nie mówiąc o mantracg czy medytacjach bo tego nie czuje…?! Próbowałam wiele razy ale to się nie chce udać… ale pragnę zmiany bo przez moje zachowania sypie się rodzina i widzę ze na dziecko tez to wpływa bardzo… Nw gdzie szukac pomocy i od czego zaczac ?
Kochana moja, tak, to wypływa na dzieci i na całą rodzinę.
Przytulam Cię mocno do serca.
Trudno jest mi opisać to w komentarzu na blogu (sama jestem mamą i muszę zająć się moją rodziną).
Ale opisałam już to wszystko, bardzo dokładnie i w przystępny sposób w książce „Pełnia życia”. Ta książka pomogła już tak wielu osobom zmienić życie na lepsze – ufam, że pomoże również Tobie.
Jeśli jesteś otwarta i prosisz o pomoc – wszystko, czego potrzebujesz przyjdzie do Ciebie w postaci odpowiednich książek, nauczycieli itd. Ale pamiętaj, że najważniejsza jest codzienna praktyka i Twoje osobiste zaangażowanie. Jeśli to będzie – uda Ci się na pewno!
Powodzenia!!! Trzymam za Ciebie kciuki!!!!
Dziekuje za te puekne slowa zwlaszcza w momencie jakim sie znalaznam. Ponownie poronilam a mam juz 41 lat i nie mam dzieci. Najgorsze w tym wszystkim jest to. Ze tak naprawde tak bardzo ich nie pragne ale to jest odczucoe na poziomie swiadomym, moze moja podswiadomosc mnie prowdzi. Nie wiem czy to dobrze czy nie…..
Ma pani dobre podejście do życia. I osiągnęła to pani sama. Świadczy to o pani wielkiej inteligencji. Która jest wieloaspektowa. Według mnie joga to żaden grzech.
Napisałaś coś, czego sama nie potrafić nazwać. Na prawdę pięknie to wszystko odpisałaś! Dziękuję 🙂
Od niedawna czytam Pani książki, dziś weszłam na Pani bloga, z którego bije takie same ciepło i troska jak z książek i to światło właśnie. Chcę napisać, że to prawda, że ludzi chcących żyć według trochę innych zasad, w zgodzie ze sobą, w trosce o swoje zdrowie traktujemy jak „dziwaków”, a to właśnie jest dziwne 🙂 Mam w swoim otoczeniu kobiety, które w różny sposób odbiegły od normy, poszukiwały i znalazły … medytują lub biegają, ćwiczą jogę lub świadomie oddychają, zdrowo się odżywiają, żyją wege lub po prostu gotują z miłością, rozpoczęły edukację domową lub zaczęły rozmawiać z dziećmi językiem miłości i w tym wszystkim zaczęły mieć dystans do codziennego biegu, częściej się uśmiechają i pięknie są SOBĄ. Każda na swój własny sposób. Budzą w innych czasem zazdrość, czasem krytykę, ale coraz częściej zaciekawienie, coraz częściej tą zazdrość pozytywną i podglądanie … jak ona to robi? I z taką właśnie ciekawością czytam Pani książki, uśmiecham się do tego jak kiedyś wyglądało i jak zaczyna teraz wyglądać moje życie. I napiszę jeszcze, że wszystkie te kobiety, również ja, to osoby mocno stąpające po ziemi (mój mózg od zawsze pracuje w trybie mat.-fiz. i 2+2 jest 4, co jednak nie przeszkadza mi poczuć energię, a może nawet jest mi łatwiej, znając prawa fizyki :). Każda z nas ma swoje życiowe trudności, wymagającą pracę, wiele obowiązków, finansowych, zawodowych i życiowych zobowiązań i nie omijają nas życiowe trudności. Również musimy utrzymać siebie, swoje rodziny, dzieci. Nie czekamy jednak, aż wszystko ktoś ułoży za nas. Same codziennie „pracujemy” na nasze dobre, spokojne życie. Coraz częściej zauważam, że porządek i spokój w głowie, w ciele jakby automatycznie rezonuje ze światem. Jestem dopiero na początku drogi, choć skończyłam już 40 lat – lepiej późno niż później 🙂 , dziękuję więc za dzielenie się wiedzą, dziękuję, że mam gdzie podglądać 🙂 Życzę dużo dobrego, również z miłością MARTA
Agnieszko, dziękuję za piękna odpowiedz kobiecie, która pierwsza skomentowala tekst. Byłam ciekawa Twojej odpowiedzi i znalazlam w niej coś dla mnie. Rozwijamy się, gdy cierpimy, bo wtedy dochodzi do nas, ze trzeba coś zmienic w życiu. Jestem na poczatku drogi, medytuje nieregularnie, ale daze do zmiany. Po alkohol sięgam od czasu do czasu, ale nie upijam się nigdy. Uwazam, że w umiarze jest dobra rzecza, ale może kiedys dojrzeje do tego, żeby nie pić w ogóle.
Musze powiedziec ze nigdy nie komentowalam jeszcze niczyjego bloga ani opublikowanych tam postow. Od dluzszego czasu czytam Pani ksiazki, sledze Pani rozwoj i przemiane. Sama z zamilowania jestem coachem i musze z radoscia stwierdzic ze Pani kazde slowo daje niezykle duzo dobrej energii i takiej poprawnej zyciowej estetyki i higieny. Dziekuje za to? Prosze sie wybrac z warsztatami do Wiednia, tu tez ma Pani swoje fanki. Pozdrawiam z pieknego Wiednia. Agnieszka
Pani Agnieszko
Mam pytanie i chcę się poradzić..
Pytanie nie dotyczy tego właśnie postu.
Tak myślę, że jestem na początku swojego rozwoju duchowego i mam pewien problem – lęk.
Nie taki lęk przed zmianą, taki przed złem (dosłownie) Gdy zaczynam medytować i coraz bardziej zagłębiam się w siebie i gdy mam zamknięte oczy pojawia się strach przed tym, że coś mogłoby mnie skrzywdzić, zabrać i pochłonąć – coś złego. Modlę się do Boga i Archaniołów i z całego serca wierzę, że jestem chroniona, ale niestety kiedy osiągam ten stan głębokiej medytacji pojawia się ten strach i coś mi mówi, że muszę to przerwać dla własnego dobra.. Czuję niebezpieczeństwo przed sobą, jakbym miała się z tym skonfrontować i walczyć.
Proszę o pomoc, może polecenie jakiegoś źródła informacji albo praktyki,
Dziękuję
Przypomina mi się, że odczuwałam coś podobnego.Ale tylko wtedy kiedy nie miałam zaufania do jakiejś metody, Kiedy się tego obawiałam.Do medytacji chyba trzeba dojrzeć, po prostu zaufać, że jest to całkowicie bezpieczne, przecież tyle osób ją praktykuje.Jak to poczujesz to będziesz czuła się jak w raju, przyjdzie błogi spokój, ja nawet czasem widzę białe światło.
Ja też odczuwam lęk, to normalne. Wypij szklankę wody, przewietrz mieszkanie w takiej chwili. A codziennie jedz obfite śniadanie bogate w białko i tłuszcze, i o tej godzinie, o której piszę ten komentarz, powinnaś już spać! 😉
Dziękuję bardzo, wszystkiego spróbuję??
Hej Oliwio, nie jestem panią Agnieszką i nie jestem w tak zaawansowanym rozwoju duchowym, choć co nieco już rozumiem :). Przeczytaj sobie wpisy p Magdaleny Szpilki oraz obejrzyj jej kanał na you tubie (a także kanał p Izabeli Kopaniszyn i Aurora mówi). Polecam z całego serca. Praca, jaką stosują, to praca z Wewnętrznym Dzieckiem. Dla mnie okazała się wyjściem z ciemnego tunelu, z dna w którym byłam. Nie przekonywały mnie afirmacje, wizualizacje, itp. Dla mnie to były dobre rady dla ludzi, którzy nie zostali złamani w dzieciństwie. Dla tych co chcą poprawić komfort swojego życia ale mieli solidne podstawy w postaci bezpiecznego, prawdziwego ciepła i uwagi, tych co wychowywali. Ja tak nie miałam i to gadanie: „powtarzaj a się spełni/ stanie się prawdą” wydawało mi się głupie. Teraz, gdy pracuję z Wew. Dzieckiem wiem że faktycznie dzieją się cuda, bo ja realnie widzę jak wewnętrznie się zmieniam. I teraz , po 1,5 roku pracy z WD dołączyłam też afirmacje 🙂
Te strachy, które się pojawiają, to myślę, że to Twoja podświadomość. Broni Cię przed bólem. Miałam podobnie, ale kiedy trafiłam na Szpilkę, wiedziałam że dam radę i już się nie bałam. Ta praca nie jest miła, ale warto. Jeśli przeżyłaś jako dziecko (ale też jako osoba dorosła) dużo bólu to to będzie wychodzić wciąż i wciąż dopóki tego nie uzdrowisz. Będzie wychodzić m. innymi w czasie medytacji . Powodzenia!
Oliwio,
w moim przypadku przemiany duchowej też w pewnym momencie pojawił się strach, i to do tego stopnia, że miałem omamy wzrokowo-słuchowe, a w dodatku nie w trakcie medytacji, lecz w środku dnia, w restauracji. Wydawało mi się, że atakują mnie demony i słyszę jakiś piekielne dźwięki, i było to tak przerażające, że myślałem, że za chwilę zwariuję i pochłonie mnie ciemność. I wtedy przyszło mi do głowy, że ciemność nie może istnieć w świetle. W tym momencie poddałem się, rozluźniłem, i całkowicie oddałem się w opiekę boskiego Światła. W ułamku sekundy zniknął zarówno strach jaki i omamy.
Bóg to bezwarunkowa miłość. Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, lecz strach.
Powtórzę to jeszcze raz:
Bóg to bezwarunkowa miłość. Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, lecz strach.
Skąd ten strach?
Analizując to wszystko później doszedłem do wniosku, że jest to produkt indoktrynacji jako dziecko. Ten strach wynika z głęboko ukrytego, nieświadomego przekonania o tym, że nie zasługuję na miłość, i że jestem „niegodnym miłości grzesznikiem”. I niestety, to katolickie bicie się w piersi i modlitwa „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja” jedynie to poczucie umocniła i pogłębiła.
Z własnego doświadczenia wiem, że to głęboko zakorzenione poczucie „niegodności” jest najtrudniejszym do przerobienia.
A tymczasem… okazuje się, że Bóg jest bezwarunkową miłością – z podkreśleniem tej bezwarunkowości – bo wbrew temu co głoszą religie, nie ma takiego człowieka, który nie byłby godny boskiej miłości.
Bóg Cię kocha BEZWARUNKOWO.
Nie musisz robić absolutnie nic aby na tę miłość „zasłużyć”.
I taka jest brutalna PRAWDA 🙂
Pani Agnieszko,
Ja już nic mądrego tu nie potrafię dodać poza jednym słowem… Dziękuję!
Kolejny raz…dziękuję Pani i Bogu,że mi Panią zesłał!
Proszę mi wierzyć bardzo ciężko nad sobą pracuję i bywały momenty tak okropne i ciemne,że nawet nie chce o nich wspominać..a Pani wpis na blogu, instagramie przychodzi wtedy kiedy jest właśnie tak źle i ciemno…
Zrobiłam chyba wszystkie Pani przepisy z książek a do trzech niekucharskich wracam regularnie,podkreślam,wypisuję na ścianie cytaty,żeby się utrwaliły w mojej głowie…
Pani słowa przemawiają , a to co dla mnie na ten moment niezrozumiałe …w odpowiedniej chwili dociera do serca…
Proszę o siebie dobrze dbać, bo my Pani potrzebujemy!:-)
Agnieszko tak przy niedzieli czytam ten wpis i myślę sobie czy ty w każdą niedzielę chodzisz do kościoła? To tylko moja taka ciekawości. Gdybyś mogła odpowiedzieć wiele by mi to pomogło w moim życiu które się miota między iść a nie isc. I w staro dawnym wychowaniu jak nie pójdziesz Bóg się obrazi itd. Wiem co ty na to czytałam Twoje wszystkie książki. Opowieść o Adamie i Ewie też. Ale chodzi mi o praktykę co niedzielna. Czuję że już gdzies to też czytałam ale umknęło mi i nie wiem gdzie odnaleźć by zagłębić więc proszę tu o odp. Pozdrawiam Miłej niedzieli.
A czy Ty Ewo się co sobotę kąpiesz? Jak można zadawać takie pytanie. Ja myślę że to jest co najmniej nie na miejscu. I zobacz ile sobie zadałaś trudu, a wiesz że nikt Ci na to nie odpowie. Tak, kąpię się. A jak długo? 30 minut. Za krótko, skóra nie namoknie i woda nie wypłucze brudu! 50 min to minimum. A może się w ogóle…? Och bo ja zawsze idę i mam potwierdzenie że robię dobrze. A może raz byś poszła po mądrość dla siebie?
Znasz taką bajkę o lisie który miał kaprys na winogrona ale ich nie dosięgnął, bo były za wysoko? Powiedział że na pewno są niesmaczne i sobie poszedł. Ja zawsze o niej pamiętam kiedy łapię się na tym że szukam dziury w całym.
Zadajesz pytanie Agnieszce, ale jak ona ma Ci odpowiedzieć? Nic o sobie nie napisałaś. Wierzysz w Boga, który się obraża? Chcesz od Agnieszki usprawiedliwień i wymówek dla swojego zachowania? Zobacz, ile przeczytałaś już. Ile już dostałaś. Może czas żebyś Ty wykonała swoją pracę i określiła się i dokonała wyborów. Kim jesteś? w co wierzysz? Mi też jest ciężko. Od dziecka mówiono mi „wszystko jest względne” „wszystko zależy od punktu siedzenia”, powtarzałam sobie to całe życie. Jest mi ciężko, bo kłamię, oszukuję. Mój mąż ma mnie dosyć, bo ja nie umiem rozmawiać. Bo rzeczy które mówię nie są prawdą, to jest przykrywka dla mojego słabego charakteru. I nie chodzi o kłótnie. Tylko zwykłą wymianę zdań. Bo ja nie mam swojego zdania! Ale staram się. Moja córeczka mnie kocha najbardziej na świecie i często mi to mówi. Jej mówię prawdę. I myślę że niedługo wszystkim będę ją mówić 🙂 I parę razy w ciągu dnia myślałam o tym co napisałaś Ewo i chyba raczej chciałam Cię skarcić. Ale przecież może jesteśmy takie same? I zamiast konstruktywnej krytyki przyda nam się zrozumienie i wsparcie?
Cudowna Pani Agnieszko i Wy wspaniałe dziewczyny i chyba też mężczyźni! Komentując dzisiejszy wpis na blogu, odniosę się do tematyki alkoholowej.Ja nie piję, jestem czasami dziwakiem na imprezie.Niektórzy znajomi przyzwyczaili się do mnie takiej „trzeźwej”, ale patrzą na mnie jak na odmieńca. Ja taką siebie lubię, wręcz kocham. Nigdy żadna używka nie będzie za mnie podejmować decyzji i dokonywać wyborów w moim życiu. Nic (alkohol, narkotyki itp.) i nikt za mnie nie będzie zarządzał moim organizmem. Taką prezentuję filozofię w sprawie alkoholu. „Grzeszną” jogę też praktykuję?. Każdy z nas jest wolny i ma prawo do świadomej własnej drogi. Pozdrawiam serdecznie. Miłego dnia.
Bardzo Pani dziękuję za ten tekst. Ludzi którzy podzielają Pani spojrzenie na świat jest dużo, coraz więcej. Spotykam ich w codziennym życiu, na IG, You Tube, Facebooku. Nie są tak widoczni i hałaśliwi ale są i pragną prawdy, spokoju, radości dla siebie i całego świata.
Trudno mi ubrać w słowa jak bardzo Panią podziwiam Pani Agnieszko. Pani odwaga mnie poraża. Jako osoba powszechnie znana jest Pani nieustannie narażona na krytykę pod byle pretekstem, wiele osób może wykorzystać Pani nazwisko dla kliknięć, a Pani pokazuje się tak autentycznie i w książkach i na blogu… Bardzo mi Pani imponuje. Ja od ok. 2 miesięcy nie piję alkoholu i jestem zaskoczona jak duży wgląd w siebie mi to daje. Alkohol oddala nas od siebie samych a ja postanowiłam że już siebie nie opuszczę! Wysyłam w Pani stronę światło. Pozdrawiam
Dziękuję, że zawsze mogę tu wrócić do Ciebie?do normalności, uspokoić się, wziąć naukę i siłę do dalszej drogi ❤
Agnieszko dziękuję za ten wpis, ale uwierz mi staram się dużo zrobić dla siebie jednak jest to bardzo trudne, chciałabym wstawać o 4 rano ale jest to niemożliwe mianowicie, jestem z zawodu fryzjerka, prowadzę swój salon, swoją pracę zaczynam od godziny 9 do 19 przychodzę do domu i niestety nie mam siły na nic, cały dzień jestem na nogach więc sama rozumiesz że po tylu godzinach pracy jestem wykończona, wstaje rano o 6 by dzieciom naszykowac śniadanie przygotować obiad itp…. I te 3 godziny poświęcam właśnie na gotowanie dla rodziny, abyśmy mogli zjeść coś zdrowego w ciągu dnia, chciałabym ćwiczyć jogę medytować ale zwyczajnie brak mi na to czasu….. A być może zapytasz dlaczego tak długo pracuje, a więc kocham swoja prace, lubię to robić jednak niestety żeby cokolwiek zarobić muszę pracować, opłaty dla osób prowadzących własną działalność sa ogromne…. A nie będę pracować, nie będę przyjmować klientek nie będę miała m7ec pieniędzy…… co mogę zmienić Agnieszko, bardzo prosiłbym Cię o radę jak to wszystko pogodzić, jak to zorganizować??? Czasami próbuje jak przyjdę z pracy ,ale uwierz mi ja już po prostu po tylu godzinach stania na nogach nie mam siły…. A może są jakieś ćwiczeniajogi które pomogą mi Z moimi nogami, mam zylaki…. Agnieszko prosiłbym jeśli to możliwe o Twoją odpowiedź bo Twoje posty i odpowiedzi posiadają tyle mądrych rad, ze być może i dla mnie będziesz ja miała. Dziękuję, i cieszę się,że jesteś
Pani Agnieszko, po raz kolejny dziękuję za przenikające do głębi mojej duszy i bardzo potrzebne mi teraz słowa. Jest Pani światłem, aniołem i nauczycielem, dziękuję pięknie, przesyłam dużo wdzięczności, dobrej energii i miłości. Tulę ❤️?
Witam. Póki będziemy sìę porównywać z innymi będzie towarzyszył nam lęk, gniew i zazdrość… Myślimy, że odpowiedź jest w każdym innym człowieku, tylko nie w nas…
Łatwiej przyglądać się innym niż sobie samemu. By wejść do swego wnętrza potrzeba odwagii. Odwaga jest potrzebna by ruszyć. Odwaga to nie jest brak lęku – odwaga jest pomimo lęku.
Dziękuję za piękny, inspirujący wpis i pozdrawiam 🙂 Asia
Kochana Agnieszko, poznałam Cię i pokochała, mam chyba wszystkie Twoje publikacje, na stronę wchodzę bardzo często i korzystam z Twoich przepisów, chłonę poglądy, dajesz dużo radości. Jednak jestem na rozdrożu swojej drogi życia i nie wiem w którą stronę pójść, z jednej strony wolność i radość a z drugiej opinie że joga to nie tylko ćwiczenia, medytacja chrześcijańska powinna być skierowana ku Bogu a nie na człowieka. Czy czytałaś „Dekalog” ks. Piotra Glasa? Nie wiem co robić, miotam się. Pozdrawiam i życzę dużo miłości. Magda
Doprawdy nie rozumiem tych wpisów dotyczących jogi oraz medytacji, wiary i związanych z tym wewnętrznych rozterek.Na Boga, już tyle o tym Agnieszka pisała, wystarczy uważnie poczytać.Kim są ludzie, którzy mówią nam jak mamy żyć i co daje im prawo by nam to mówić.Żaden ksiądz,biskup, a nawet Papież nie jest w stanie mnie odwlec od praktykowania jogi i medytacji.A to dlatego, że to bardzo korzystnie wpływa na moje zdrowie.Jeśli ktoś spróbował , to doświadczył lepszej jakości życia.I żadna opinia nie powinna nas wtedy obchodzić prócz tego, co sami o tym myślimy.Ludzie są dorośli i sami o sobie powinni decydować, co jest dla nich dobre a co nie.
Droga Magdaleno,
sugeruję abyś tak naprawdę i do głębi zastanowiła się nad Twoją defincją Boga i skąd się ta definicja wzięła.
Skąd wiesz kim lub czym jest Bóg?
A potem zastanów się jak wyglądałaby ta definicja, gdybyś nie urodziła się w Polsce, lecz w Kongo, Arabii Saudyjskiej, Izraelu, lub w Indiach?
Żadne dziecko nie przychodzi na świat jako Polak, Hiszpan czy Amerykanin. Te narodowościowe nalepki są produktem indoktrynacji, czyli systematycznego wpajanie jakichś idei lub doktryny. Bez tej indokrynacji nigdy nie przyszłoby Ci nawet na myśl, by nazwać siebie Polką.
Dokładnie tak samo jest z jakąkolwiek religią, czy to w Twoim przypadku, czy w przypadku ks. Glasa. To, że identyfikujesz się z religią chrześcijanką, a nie z islamem, buddyzmem czy hinduizmem jest tylko i wyłącznie produktem indoktrynacji.
Celem każdej prawdziwej medytacji na temat Boga, niezależnie od religijnej tradycji, jest nawiązanie bezpośredniego kontaktu z tą energią Miłości jaką ludzie często nazywają Bogiem. Gdy nawiążesz prawdziwy, bezpośredni, osobisty kontakt z Bogiem, żaden ksiądz, pop, pastor czy inny imam nie będzie miał Ci nic do powiedzenia- Bo nie ważne co mówią i mówią inni. Jedynym doświadczeniem jakie jest prawdziwe jest to czego sama osobiście doświadczasz.
To tak jak z telepatią czy tzw. jasnowidzeniem. Jeżeli kiedykolwiek doświadczyłaś kontaktu telepatycznego lub miałaś niepodważalną i niczym nie wyjaśnioną pewność, że coś się wydarzy, zanim to się wydarzyło, nikt, nie ważne jakim tzw. „autorytem naukowym” by on czy ona nie był, nikt nie będzie w stanie Ci wmówić, że telepatia czy jasnowidzenie nie istnieje.
Na tej samej zasadzie nikt nie jest w stanie mi wmówić, że Bóg nie istnieje. Bo dla mnie to nie jest kwestia wiary czy niewiary, lecz WIEDZY opartej na moim własnym, bezpośrednim doświadczeniu.
I na tym, moim zdaniem, tak naprawdę polega wyjście z ciemności ku Światłu, o którym ks. Glas wydaje się próbować mówić.
I jeszcze jeden eksperyment myślowy.
Hitlerowscy żołnierze Wehrmachtu mieli na klamrach pasów napis Gott Mit Uns, czyli „Bóg z nami”. Wielu z tych Niemców było katolikami,. którzy mordowali Polskich katolików… wierzących w tego samego Boga.
Tak więc pytanie: Z kim tak naprawdę był ten „Bóg”?
Z Niemcami przeciw Polakom?
A może było dwóch katolickich Bogów – jeden Polaków, a drugi Niemców?
Warto to sobie głęboko przemyśleć.
Gdyż Bóg jakiego ja osobiście znam jest Bezwarunkową Miłością, i nie ma absolutnie nic wspólnego z tym ich „Bogiem”.
Pani Agnieszko.
Dzìękuję że właśnie dziś mogłam przeczytać ten post.
Dziś zmieni się Świat 🙂
Trzymam za siebie kciuki i wypełniam siebie pięknem które dawno we mnie wygasło.
Do Pani posyłam dobro,światło i miłość.
Pani Agnieszko- bardzo ważny temat.
Dziękuję za ten wpis- cieszę się że coraz więcej ludzi „”budzi się” i jest tzw. „dziwakami” w otaczającej nas normalności.
Wszystkiego najlepszego dla Pani i całej pani rodziny.
Proszę pisać jeszcze więcej takich wspierających i pokazujących prawdę postów 🙂
<3
P.S. Czy w 2020 też planuje Pani tak dużo warsztatów? Zbieram pieniążki
Pamiętam też że wspomniała Pani kiedyś że jest w trakcie przygotowywania książki o macierzyństwie i ciąży, czy będzie? 🙂
Agnieszko, czytając Twoje książki dowiedziałam się, że straciłaś Tatę, chorującego na nowotwór. Trzy miesiące temu odszedł mój Tata, w cierpieniu związanym z chorobą nowotworową. Wiem, że nie ma recepty na ból po stracie, na żałobę, ale chciałabym poznać Twoje przemyślenia na ten temat. Mówi się, że trzeba płakać, przejść żałobę. Płaczę, analizuję, nazywam swój smutek. Trudno jest mi pogodzić się z tym, że mój Tato cierpiał, że choroba wyniszczyła jego ciało, odebrała mu godność.Z drugiej strony jestem pełna podziwi dla niego, że potrafił w tragicznej już sytuacji uśmiechnąć się do mnie, marzyć o deszczu czy delektować się truskawką.
Czytam tak pani pisanie. I zastanawiam się jaka iskra nakazała pani zmianę życia. Bo bardzo trudno zerwać z nałogiem. A przemodelować całe życie. Trzeba mieć wielką motywację aby to zrobić. Szczególny impuls. Domyślam się, że być może to pani nowa religia. Albo jeszcze coś innego. Jestem ciekawy dlaczego pani przemodelowala swoje życie.
Witaj bardzo ciekawy wpis ja też uważam ze warto być sobą i odnaleźć i siebie w tym zwariowanym świecie i pracować nad sobą aby zgodzie ze sobą być
Agnieszko czy będą warsztaty jednodniowe, czy planujesz takie w tym roku. Warsztaty weekendowe są moim marzeniem na razie nie do spelnienia, ale na warsztatach jednodniowych byłam zawsze i teraz bardzo mi ich brakuje. Proszę napisz czy będą????
Pani Agnieszko
Jestem po przeczytaniu Pani ksiazki Pelnia zycia, zaczelam sluchac mantr i probuje cos zmienic w swoim zyciu. Jestem po rozwodzie,mam 5 letniego synka, nie mam mieszkania(mieszkam u rodzicow) nie mam chwilowo pracy ani samochodu, moj swiat utknal w miejscu. O rozwod wystapilam sama iz byly maz nie szanowal mnie,teraz do tego wyszlo ze ma problem z alkoholem na tyle ze kiedy mial dziecko pod opieka jechal pijany autem z dzieckiem. Mam zal do niego ze nie jest odpowiedzialny.
Mowi Pani duzo o przepracowaniu emocji? W jaki sposob mozna to zrobic? Medytowac nie medytuje ale bede musiala zaczac. A jesli chodzi o joge to czy jakies typowe krije Pani poleca? Bardzo chce aby w moim zyciu cos sie zmienilo, ale chyba nie do konca wiem od czego zaczac?Jak zaczac sluchac serca?Jak zaczac gotowac z milosci? Prosze bardzo Pania o porade…
Dziekuje i pozdrawiam cieplutko
Droga Agnieszko, skąd wiedzieć, czy jest się w odpowiednim związku? Czy jak ma się jakiekolwiek wątpliwości to znaczy, że to nie jest to? Jak odnaleźć odpowiedź? Jak jej szukać? A może czekać aż sama przyjdzie?
Dziękuję? Tego potrzebowałam.
Od przeczytania, jednym tchem, „Rozmaryn i róże”(którą dostałam od przyjaciółki w najbardziej właściwym momencie mojego życia, kiedy stałam na rozdrożu w zwątpieniu i lęku) rozpoczęłam swoją wewnętrzną przemianę? Czeka mnie jeszcze sporo pracy, ale staram się i czuję radość z tego płynącą… kiedyś byłam sceptyczna (choć mam romantyczną duszę) i nigdy bym nie sądziła, że właśnie Pani mną „pokieruje”… otrzymałam niezwykle cenną inspirację i wskazówki. Dziękuję!
Pani Agnieszko propaguje Pani słuszną ideę i cieszę się, że tyle osób zaczyna odmienić swoje życie. Nie mogę się nadziwić jak dużo ludzi „źle” żyje… Zdrowe jedzenie było u nas od zawsze, przetwory, ogród warzywny, życie w zgodzie z rytmem pór roku, życia wzajemny szacunek i radość to elementy życia wpajane mi przez dziadków i rodziców. Z zawodu jestem lekarzem, pochodzę z małej wsi gdzie kiedyś był pgr, do liceum dojeżdżalam 12 km…nie mogę słuchać narzekań , że komuś jest ciężko i nie miał w życiu szansy na rozwój. Wszystko jest w naszych rekach. Jestem osobą bardzo mocno zakorzeniona w religii katolickiej, przy czym nie neguję innych poglądów, chodzę do kościoła, modlę się w domu, praktykuje jogę od prawie10 lat., mam przyjaciól ateistów, gejów. W kościele katolickim też odbywają się dni skupienia i medytacji i nikt tam nie potępia ludzi cwiczacych jogę czy też medytujących. Owszem jak wszędzie i tam są źli ludzie, bo to tylko ludzie… myślę, że nie powinna Pani aż tak często wytykać faktu, że Kościół neguje medytację i jogę bo to nie jest do końca prawda. Proszę nie przestawić szerzyć dobra bo ma Pani wielkie serce 🙂 pozdrawiam serdecznie. Barszo Panią szanuję
Bardzo długo szukałam siebie. Dzieci, dom, praca – ciągły pośpiech i brak chwili na moje własne myśli, te bez pomysłu na obiad i sterty prania. Kilka lat myślałam o tym, co chcę robić i miałam dokładny plan,ale… nie miałam odwagi. Od kilku miesięcy realizuję swoje marzenia, zaczęłam powolutku. Teraz czuję,że nic nie jest mnie w stanie zatrzymać. Postanowiłam sobie, że tą odwagą i siłą zarażę inne kobiety. Życie jest piękne, a ja jestem… szczęśliwa!
Pani Agnieszko
Jestem po przeczytaniu Pani ksiazki Pelnia zycia, zaczelam sluchac mantr i probuje cos zmienic w swoim zyciu. Jestem po rozwodzie,mam 5 letniego synka, nie mam mieszkania(mieszkam u rodzicow) nie mam chwilowo pracy ani samochodu, moj swiat utknal w miejscu. O rozwod wystapilam sama iz byly maz nie szanowal mnie,teraz do tego wyszlo ze ma problem z alkoholem na tyle ze kiedy mial dziecko pod opieka jechal pijany autem z dzieckiem. Mam zal do niego ze nie jest odpowiedzialny.
Mowi Pani duzo o przepracowaniu emocji? W jaki sposob mozna to zrobic? Medytowac nie medytuje ale bede musiala zaczac. A jesli chodzi o joge to czy jakies typowe krije Pani poleca? Bardzo chce aby w moim zyciu cos sie zmienilo, ale chyba nie do konca wiem od czego zaczac?Jak zaczac sluchac serca?Jak zaczac gotowac z milosci? Prosze bardzo Pania o porade…
Dziekuje i pozdrawiam cieplutko
Dzięki za bardzo piękny i mądry tekst 🙂 Nie rozumiem tych ciągot do alkoholu, sama tez robię za dziwaka na rodzinnych imprezach, ze piję mało lub wcale.
W moim rodzinnym domu przywiązywano wagę do nieprzeklinania. Wiem, ze nie mogę tego nikomu narzucić, ale jak przekonać ukochanego, zeby aż tak nie przeklinał? Z kolei w jego rodzinie normalne jest, żeby rzucać „soczystym mięsem”… Doradzicie coś?
Pani Agnieszko, dziękuję bardzo za wpis i za wspaniałe książki! Punktem zwrotnym w moim życiu było przeczytanie „Pełni życia”, wtedy faktycznie zaczęłam zastanawiać kim jestem i do czego dążę, jak osiągnąć wewnętrzny spokój.
Odkryłam też, że jestem osobą wysokowrażliwą – jest potwierdzone naukowo, że u co piątej osoby układ nerwowy przetwarza więcej bodźców. Takie osoby wydają się introwertyczne i wycofane, a to wynika z przytłoczenia bodźcami. O to nietrudno w dzisiejszym świecie. U takich osób sięganie po alkohol, zwłaszcza w czasie spotkań, imprez wydaje się być „rozwiązaniem”. Przyznam, że sama często tak robiłam, bo nie rozumiałam siebie i tego, że potrzebuje więcej odpoczynku i wytchnienia niż inni. Alkohol na pewno nie pomógł mi w osiągnięciu harmonii i spokoju.
Niestety u mnie w rodzinie wiele osób w różnym wieku ma problem alkoholowy. U mojej mamy nałóg jest już na tyle niszczący, że od ponad pół roku nie zasiedliśmy razem do stołu w święta, nie spotykamy się. Typowe zachowania takiej osoby to obwinianie wszystkich o swoje problemy, nienawiść i szukanie wymówki – najczęściej kłótnia żeby pójść się napić. Pierwszym krokiem ku uzdrowieniu takiej osoby jest zrozumienie przez alkoholika, że jest w nałogu. Staramy się z rodziną, aby tak się stało.
Niedawno też zostałam mamą. Chcę być dla mojego synka przykładem osoby, która ma pasję i doświadcza spokoju 🙂 Mam nadzieję, że wkrótce pozna też swoją babcię.
Nie jesteś osamotniona w takim postrzeganiu świata ☺️
„Nienawidzę świata
…….w którym mężowie odziewają swoje żony jak prostytutki wystawiając na pokaz wszystko to co powinno być intymne, świata gdzie nie ma pojęcia honoru i godności, świata gdzie kobiety nie chcą mieć dzieci a mężczyźni nie chcą rodziny, gdzie jakieś fajtłapy uważają się za ludzi sukcesu siedząc za kierownicą samochodów swoich ojców a każdy, kto ma jakąkolwiek najmniejszą władzę stara się tobie udowodnić, że jesteś niczym. ………świata gdzie ludzie ze szklanką alkoholu w rękach i brakiem najmniejszego zrozumienia swojej religii obłudnie deklarują, że wierzą w Boga.
…….. świata w którym pojęcie zazdrości jest uważane za haniebne, a skromność jest wadą; gdzie ludzie zapomnieli o miłości i tylko poszukują najlepszego wariantu partnera, gdzie młodzi mężczyźni trwonią pieniądze swoich rodziców w klubach nocnych marszcząc brwi przy brzmieniu prymitywnych dźwięków, a dziewczyny z tego powodu się w nich „zakochują”.
…..świata gdzie męskie i żeńskie od dawna jest już nie do odróżnienia, a gdzie to wszystko razem nazywa się wolnością wyboru, ale tych, którzy wybiorą inną drogę napiętnuje się jako zacofanych despotów – po prostu nie mogę tego zaakceptować.
Wybieram własną drogę!”
Keanu Reeves
Grzegorzu,
z pozoru bardzo ładny cytat… tyle, że całkowicie fałszywy, gdyż Keanu Reeves nigdy tego nie powiedział.
Bardzo zdziwił mnie ostatni paragraf, z którego mogłoby wynikać, że Keanu jest homofobem, więc postanowiłem sprawdzić autentyczność tej wypowiedzi oraz źródło. Zajeło mi to około 3 minut, aby dowiedzieć się, że cała wypowiedź jest sfabrykowana, pojawiła się po raz pierwszy w języku angielskim na stronie fanowej na Facebooku, która to strona została od tamtego czasu przez Facebook usunięta gdyż rozpowszechniała falszywe wiadomości, a w dodatku jednym z tych pierwszych źródeł jest video wywiadu z Keanu z roku 2015 w Szwajcarii, gdzie on tak naprawdę mówił po angielsku o wystawie Paula Gaugaina w Szwajcarii, z dubbingiem czyli niby „tłumaczeniem” w języku rosyjskim z dokładnie tym samym tekstem jaki właśnie przytoczyłeś. Pod spodem źrodła, abyś każdy sam mógł to sobie sprawdzić.
W dodatku 3 tygodnie temu media doniosły, że Keanu zaczął właśnie pracę nad Matrixem 4 z siostrami Laną and Lilly Wachowski, które to siostry , o ile pamiątasz, w czasie kręcenia oryginalnego, pierwszego Matrixa, były facetami, braćmi Wachoski z imionami Laurence i Andrew Paul 🙂
Mam ogromny szacunek dla Keanu, tak więc ten homofobiczny, anty-transpłciowy bełkot w ostatnim pragrafie jakii zacytowałeś wydał mi się bardzo podejrzany.
Tu jest oryginalny wywiad z roku 2015 i to co Keanu naprawdę powiedział: https://www.youtube.com/watch?v=ByVKueofLNo
A tu podła rosyjska prowokacja / propaganda: https://www.youtube.com/embed/uXpLdooyYz4
Bardzo trafne spostrzeżenia. Za każdym razem gdy spotykam alkoholika moje serce bije szybciej i czuję lęk. Wszystko dlatego że mój brat zapił się na śmierć. Ale zanim to nastąpiło terroryzowal całą rodzinę. Życie u boku takich osób to koszmar bo w Polsce nic im nie można zrobić.
Pani Agnieszko, jakiś czas temu wpadły mi w ręce pani książki. Myślę że jeszcze rok wstecz i nie bylabym gotowa na te treści. Jednak teraz kiedy je czytam czuje ze to do mnie trafia. Trafia prosto w serce i inspiruje do zmiany. W moim życiu powoli wszystko zmienia się na lepsze jednak moim problemem póki co sa cykliczne powroty tego co stare i niechciane. Mam tu na myśli np. co jakiś czas odwrót od zdrowego odżywiania, a tu impreza zkarapiana alkoholem a tu papierosek. Teraz juz czuje jak mi to na dłuższą metę zabiera energię ale nie umiem być wytrwała w tym nowym. Co prawda udało mi się tez wypracowac pewne zdrowe nawyki, medytuje, chodzę na joge, zaczęłam biegać wiec są postepy. Czasem jednak przychodzi moment kiedy to wszystko bierze w łeb i mam wrażenie ze nic już nie zmienię. Moim problemem jest też niestety oglądanie się na innych a konkretnie na mojego partnera, który raczej ze zdrowym stylem życia nie ma zbyt po drodze i jak patrze na te jego zachowania to mi zapał przechodzi a czasem mam wręcz ochotę towarzyszyć mu przy piwku czy kolejnej pizzy. Kończy się to wszystko często wybuchem złości na niego, że zdrowie sobie marnuje, że nie powinie tyle pić czy palić. On się wtedy obraża i koło się zamyka.
Pisze pani ze zmianę trzeba zacząć od siebie i ze mężczyzna pójdzie za kobieta. Mi chyba jednak brakuje do tego cierpliwości. Łatwiej mi się go czepiać niż siebie i nie umiem tego zmienić. Nie wiem też jak z moim mężczyzna postępować, bo widzę ze pretensje się nie sprawdzają, przynoszą wręcz odwrotny efekt. Ale jakoś ciężko mi uwierzyć w to że mam na wsystko przyzwalac i akceptować nawet jak mi się coś nie podoba. Czy naprawdę powinnam zupełnie odpuścic, nie upominac nie nagabywać tylko zająć się sobą? Pani Agnieszko proszę o radę bo ja już się gubię w swoich własnych emocjach. Jednego dnia go kocham i akceptuje w pelni i jest między nami super a drugiego znów potrafię go strofowac o to ze marnuje swoje zdrowie i znów pojawia się między nami rozłam. Jak to wywazyc? Jak podejść do mężczyzny by sam zechciał stawać się lepszym człowiekiem? Bede bardzo wdzięczna za radę i pozdrawiam serdecznie. Dziękuję za całą Pani twórczość ?
Pani Agnieszko
Serdeczne dzięki za ten wpis. Przeczytałem jednym tchem i jestem zbudowany, że jednak patrzenie na świat poprzez myślenie pozytywne ma sens i jest ważne w naszych, tak bardzo nastawionych na mieć, a nie być, czasach.
Cudownie, że wspomniała Pani o tym jak łatwo jest manipulować w czasach nam obecnych. Reklama, przekaz internetowy, ciągły natłok na to, aby przede wszystkim brać rzeczy kompletnie nie potrzebne do wzmacniania swojego szczęścia. To wszystko część degradacyjna rzeczywistości, codzienności, która obezwładnia co słabsze jednostki, które przecież również posiadają potencjał czynienia dobra (choć zapewne gdzieś głęboko ukryty).
Ważne jednak, żeby wzmacniać to poczucie dobrej normalności w sobie. Praktykuje jogę od stycznia tego roku regularnie i jest to jedno z tych narzędzi, które szczęśliwie pomaga. Dobrze, że jest jeszcze miejsce we współczesnym świecie na znajdowanie w sobie miejsc ku prawdziwej odwadze.
Pani Agnieszko. Dziękuję za ten wpis, serdecznie pozdrawiam! Krzysztof.
Jestem pod wielkim wrażeniem pani. Sama też jestem kobietą. Kto jak kto kobieta kobietę zawsze zrozumie. Mam do pani jedno pytanie. Co pani robi, że tak młodo wygląda?
Pani Agnieszko, jak się upewnić czy jest się we właściwym związku?
Kiedy jesteśmy we właściwym związku takie pytanie w ogóle nie pada, nie powstaje w naszej głowie.
Po prostu to wiemy w swoim sercu. 🙂
Pani Agnieszko, a jeśli u jednej osoby pojawia się takie pytanie a druga nie ma wątpliwości? Jeśli jedna ze stron męczy się w związku a druga wie że to jest właśnie ta osoba? Po prostu wie. Co w takiej sytuacji?
Czasami zastanawiam się, co by jakiś kosmita-podróżnik, przybysz z innej planety, który właśnie po raz pierwszy w życiu trafił na Ziemię, o nas, ludziach, pomyślał 🙂
Zakompleksiony narcysysta i patologiczny kłamca o tendencjach socjopatycznych jest prezydentem najpotężniejszego mocarstwa na Ziemi.
Zakompleksiony były szpieg i zwykły złodziej jest prezydentem innego mocarstwa.
Ksiądz głoszący strach i nienawiść uważany jest za „duchowego przedstawiciela Jezusa”.
Wyzysk człowieka przez człowieka jest podstawą stworzonego prze nas systemu ekonomicznego, i jest to niby „normalne”.
Garstka ludzi żyje w skrajnym luksusie, gdy miliony ludzi tuż obok żyją w skrajnej nędzy, i jest to też niby „normalne”.
Zatruwamy i niszczymy świat w jakim żyjemy, i jest to „normalne”.
Mordujemy zwierzęta „dla sportu” i jest to niby „normalne”.
Oglądamy na ekranach lub „bawimy się” wirtualnie w maltretowanie i mordowanie ludzi, i uważamy to za „rozrywkę”.
W tzw. realu prześladujemy i mordujemy innych ludzi i jest to też niby „normalne”.
Stworzyliśmy obozy koncentracyjne dla zwierząt, torturujemy i mordujemy inteligentne, czujące istoty po to by jeść ich trupy, i uważamy to za „normalne”.
Itd, itp….
Mój przyjaciel kosmita twierdzi, że aby nazywać to „normalnością”, my, ludzie, musimy być kompletnie niepoczytalni.
I jak tu się dziwić, że w takim świecie, jaki my sami sobie stworzyliśmy i który uważamy za”normalny”, medytacja, yoga i jakiekolwiek próby Świadomego Życia dla wielu ludzi wydają się być „nienormalne” 🙂
Ja czytam Twoje Agnieszko książki i wpisy od kilku lat.Jestem cztery lata starsza od Ciebie i wcześniej nie myślałam że Ktoś kogo nie znam osobiście może tak bardzo wpłynąć na moje myślenie, na moje postrzeganie świata, a przez to na każdy mój dzień. Życie mnie nie rozpieszcza ale teraz podążam moją drogą niezależnie od trudów i problemów .To w dużej mierze dzięki Tobie. Dziekuje za to że jesteś ?
P s. „Pełnię zycia”ofiarowalam trzem bliskim mi kobietom i po przeczytaniu dziękowały mi że łzami w oczach!!A podziękowania należą się Tobie?
Dziękuję Ci kochana! Ogromnie się cieszę i jestem wdzięczna, że to co robię i piszę pomaga – to dla mnie największe szczęście. Dziękuję, że niesiesz to dalej!!! 🙂
Agnieszko, dziękuję, że znajdujesz w sobie tyle siły, odwagi, że zwyczajnie chce Ci się naprawiać ten świat.
Tak mało jest wciąż ludzi przebudzonych, nawet jeśli nie zataczają się od alkoholu to już picie na plaży matek i ojców spędzających czas ze swoimi dziećmi to już „normalka”.
Dziękuję i uważam ,że ten artykuł powinien być opublikowany w jakiejś kobiecej gazecie, żeby rozszerzyć jego zasięg.
Tutaj czytają go osoby które chcą, nie zawsze trafia tu ta” mama z plaży”, a bardzo często jest po prostu nieświadoma, na co drugim kocu widzi ten sam obrazek więc dlaczego ma uważać ,że to nienormalne.
A mi tak kłóci się ten widok z normalnym rodzinnym spędzaniem czasu. Jak może czuć się osoba nawet po dwóch piwach wypitych na gorącym słońcu w południe? Wydaje mi się ,że nie umiałabym już zająć się dziećmi, na pewno drażniłby mnie ich hałas , nie mówiąc o cierpliwości którą czasami trudno mieć nawet bez alkoholu…
Pozdrawiam Cię Agnieszko i dziękuję ,że myślisz o nas wszystkich
Ania
Dziękuję z całego serca… 🙂
Pani Agnieszko a ma Pani jakies rady dla kogoś kto nie ma pojecia co robic w zyciu? Tak bardzo mam pragnienie robic cos wspanilego, dobrego a im bardziej tego pragne tym jest gorzej.. musialam podjac prace w sieciowce odzieżowej, to jest cos czego zawsze chcialam uniknac no ale za coś musze żyć. Mieszkam w miescie gdzie jest bardzo ciężko z pracą. Tak szukam, tyle słucham, ogladam poradników, webinarow, na you tubie i ja ciagle stoje w miejscu. Totalna blokada. Nie mam pojecia co mam zmienić zeby cos zmienic. Zadaje sobie pytania, co lubie robic co chce robic itd. I nic.. jest mi tak źle i ciezko jakoś na duszy. Mam 27 lat, tak bardzo bym chciala kochac życie..
Jedno z wymienionych pytań to „czy jesteś w odpowiednim związku?” – jak znaleźć rzeczywistą odpowiedź na te pytanie?
W swoim sercu. 🙂
Siedzę w łóżku i ryczę !!!! Zawsze wydawało mi się, ze jestem inna, wyważona, opanowana, zdecydowana i podążam odpowiednią drogą . Ze bede miała cudowne, wspaniałe życie. Że spełnię wszystkie moje marzenia! Nie jak moi rodzice, którzy całe spędzili osobno (tata za granicami, mama w domu i pracy). A co się okazało ??? Cztery lata po ślubie mąż wyjechał za granicę i od piętnastu lat ja jestem w domu i pracy , z dwójką dorastających WSPANIAŁYCH dzieci . Ciagle mi „ czegoś” brakuje, ciagle niezadowolona – jakby powiedział mój mąż . Wszystko mam to czego jeszcze chcę???… No właśnie…. czego ja chcę?? Za miesiąc kończę 40 lat , a życie jakby dla mnie się skończyło . Kupiłam Pani książkę „Miłość. Ścieżki do wolności „ może pomoże ❤️