Kilka dni temu dostałam taki list:
„Pani Agnieszko! Mam 43 lata i kilkanaście dni temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nigdy wcześniej nie miałam dzieci i prawdę mówiąc już nie przypuszczałam, że pojawią się w moim życiu. Stało się.
Teraz mam jednak ogromny problem z opanowaniem strachu, który mnie dosłownie powala. Boję się czy donoszę tę ciążę, czy nie jest zbyt późno, czy dziecko będzie zdrowe itp. Piszę do Pani z prośbą o jakieś sugestie dotyczące np sposobów relaksacji, może poleci mi Pani jakąś „budującą” książkę… nie wiem jak opanować mój przerażony umysł i zacząć cieszyć się tym co się wydarzyło.
Ten strach ma podłoże traumy z dzieciństwa, ale zapewne można go jakoś opanować. Może przyjdzie Pani coś do głowy? Jakaś rada dla mnie? 🙂
Pozdrawiam serdecznie. Gośka”
Lęk odbiera nam siłę. Dusi nas. Dławi. Paraliżuje. Boimy się przyszłości. Tego co nieznane.
Ale z drugiej strony lęk jest nam potrzebny i możemy wykorzystać go dla naszego dobra. Będąc w ciąży musimy wykonać OGROMNĄ pracę nad sobą, ponieważ wkrótce nasze życie stanie na głowie. Czy możemy dokonać aż tak wielkiej, wewnętrznej przemiany, bez poczucia lęk? Bardzo w to wątpię… 🙂
Lęk towarzyszy wszystkim ważnym decyzjom i zmianom w naszym życiu, ale właśnie to ten związany z macierzyństwem jest wyjątkowy – bo nie możemy nigdzie uciec. Zmianę pracy można odłożyć w czasie, można nadal tkwić obok tego samego, toksycznego partnera, z którym jesteśmy z obawy przed zmianą. Ale macierzyństwo jest wyjątkowe – STAŁO się i nie ma przed tym ucieczki, trzeba stawić czoło tej sytuacji.
Doskonale znam ten dławiący lęk. Po raz pierwszy zaszłam w ciążę, gdy byłam bardzo młoda, a moja kariera właśnie nabierała tempa. Wszyscy ludzie wokół mnie, w „biznesie” tamtych czasów (nie istniało wtedy zjawisko modelki z dzieckiem) mówili mi, że jestem „skończona”. Że właśnie zmarnowałam swoją wielką szansę i całe swoje życie. Cóż, być może faktycznie straciłam szansę na oszałamiającą karierę, ale zyskałam i wygrałam…. życie! 🙂
Bo nie można postawić znaku równości pomiędzy karierą i szczęściem. Ludzie, którzy zrobili wielka karierę, osiągnęli ogromny sukces, bardzo często są prywatnie, w głębi własnych serc osobami nieszczęśliwymi.
Historia zna zbyt wiele przypadków tragicznych losów samotnych, zagubionych, sfrustrowanych gwiazd, by rozsądna osoba mogła ulec takiemu złudzeniu. 🙂 Dzisiaj to wiem, ale wtedy musiałam pokonać długą drogę oswojenia lęku i zmierzenia się z wielką niewiadomą, która była przed mną…
Gdy zaszłam w ciąże po raz drugi miałam 42 lata i tak jak większość kobiet, usłyszałam w życiu mnóstwo przerażających historii o zagrożeniach późnego macierzyństwa. Oczywiście obawiałam się nie tylko o zdrowie dziecka i swoje, obawiałam się przyszłości (co będzie za 20 lat?), obawiałam się wojen, problemów ekonomicznych i końca świata, którym jestem straszona w zasadzie przez całe moje życie. 🙂
Cóż, w czasie ciąży wszystkie te lęki spadają na człowieka jednocześnie i dosłownie przytłaczają. Powalają. Zatykają dech w piersiach. Pojawia się panika. Czego nauczyłam się dzięki moim, życiowym doświadczeniom i wyzwaniom związanych z ciążą i macierzyństwem? Bardzo wiele. Postaram się opowiedzieć Wam jak pokonać lęk.
Po pierwsze jestem przekonana, że w sprawach tak fundamentalnych jak życie i śmierć istnieje Wyższy Plan. Nic nie jest przypadkiem. Wierzę, że nasze dusze (jeszcze zanim się urodziliśmy) podjęły dobrowolną decyzję o tym kiedy przyjdą na świat i kiedy przyjdą na świat nasze dzieci. Jestem również pewna, że dzieci wybierają sobie rodziców – dokładnie takich, jacy potrzebni są do rozwoju danej duszy. Dzieci pojawiają się dokładnie w IDEALNYM momencie – optymalnym dla rozwoju zarówno duszy matki jaki i duszy dziecka. Oraz wszystkich zaangażowanych w to osób.
Jestem przekonana, że rodzicielstwo jest wielką umową dusz, zawartą przed naszym przyjściem na świat, na którą godzą się obie strony z własnej woli. Istnieje coś takiego jak wolna wola, a ona wykracza poza wymiar tego materialnego świata i istnieje już na poziomie naszych dusz, gdy nie mają one jeszcze fizycznego ciała.
Jestem pewna, że nic nie dzieje się przypadkiem. Jesteśmy tutaj nie po to, by było nam wygodnie, aby zarabiać pieniądze, gromadzić bogactwa, malować paznokcie i nieustannie doskonalić nasze ciała. Oczywiście dbałość o zdrowie naszych ciał jest naszym fundamentalnym obowiązkiem. Jestem jednak przekonana, że jesteśmy duchowymi istotami (wiecznymi duszami), które doświadczają ziemskiego życia, aby się rozwijać. Jesteśmy tutaj po to, aby wejść na wyższy poziom naszego duchowego rozwoju.
I w moim przekonaniu nic nie uczy nas tak wiele, tak mocno i głęboko, jak właśnie doświadczenie macierzyństwa. Jest to doświadczenie kolosalne i niezwykle transformujące. Nie jest łatwe, bywa bardzo trudne i bolesne, ale paradoksalnie jest również najpiękniejsze na świecie. I jeśli dobrze je wykorzystamy, nie zignorujemy go, nie uciekniemy od niego, ale przyjmiemy dokładnie takie, jakie jest – z pewnością stanie się bezcenną trampoliną naszego duchowego rozwoju.
Dlaczego piszę o tym, że trzeba je przyjąć? Ponieważ tu również istnieje wolna wola. Dostajemy dar – ale czy i jak go wykorzystamy, to zależy tylko od nas.
Znam osoby, które tak bardzo nie chciały być w ciąży, tak bardzo się jej bały, że w zasadzie udawały, że jej nie ma. Ignorowały całą ciążę i budziły się z tego letargu dopiero w dziewiątym miesiącu. Nie pracowały nad sobą bagatelizując całą sprawę – dziecko „samo” się urodzi i „jakoś to będzie”. A w życiu nie chodzi o to, że by było JAKOŚ, ale żeby było cudownie. Wspaniale. Niesamowicie. Bosko! 🙂
Może tak być? Może. Ale tak jak ze wszystkim, co w naszym życiu jest ważne i cenne – potrzebny jest wkład własny. Jak on wygląda w przypadku ciąży?
Nasz świat koncentruje się na czynnikach zewnętrznych – ubrankach, pieluszkach, wózeczkach, kosmetykach, pokoikach i wszystkich tych akcesoriach, które związane są z macierzyństwem. Mama powinna być zawsze szczupła, promienna, uśmiechnięta, szczęśliwa i zaraz po porodzie – z płaskim brzuchem 🙂
To kompletne nieporozumienie. Zaburzenie pięknych, naturalnych cyklów i rytmów stworzonych przez mądra naturę. To właśnie jest powodem kobiecych frustracji, poczucia zagubienia, nieszczęścia i depresji.
W moim głębokim przekonaniu fundamentem udanego macierzyństwa i mądrej ciąży jest zrozumienie istoty i głębi tego, czego właśnie doświadczamy – największego CUDU na tej ziemi. Dajemy nowe życie. Nosimy w sobie nową istotę za którą jesteśmy odpowiedzialne. To wielki przywilej, a dla nas szansa na rozwój.
Wnosimy na ten świat nową duszę, za którą stałyśmy się odpowiedzialne – na planie duchowym z własnej woli. Taką decyzję podjęła nasza dusza zanim przyszliśmy na ten świat. I jest to dla nas, kobiet, WIELKA okazja do ROZWOJU. Ale JAK i CZY ją wykorzystamy – to zależy tylko od nas. Nadal mamy przecież wolną wolę. 🙂
Cóż, macierzyństwo jednym wielkim kopniakiem wypycha nas ze strefy komfortu. Totalnie i w zasadzie na zawsze. I jeśli nie będziemy na to narzekać i użalać się nad sobą – będzie to dla nas wielka szansą do rozwoju, wzrostu.
Pierwsze nasze wyzwanie to lęk. Macierzyństwo daje nam bowiem bardzo dogłębnie odczuć, jak jesteśmy małe i zupełnie bezradne w obliczu wielkości życia. Daje nam wyraźnie odczuć, jak nad niczym, ale to dosłownie nad niczym na tej ziemi nie mamy kontroli.
Możemy (i musimy!) do macierzyństwa się przygotowywać, ale tak naprawdę nigdy żadna z nas nie wie, jak będzie wyglądał poród, jakie będzie dziecko, jak będziemy się czuły itd. Możemy (i musimy!) jak najlepiej przygotować się do ciąży, porodu i macierzyństwa, jednak nic nie możemy zaplanować na 100%, bo wszystko może się wydarzyć. Stajemy w obliczu wielkiej niewiadomej i to nas przeraża. Dusi i dławi.
Jakie jest na to lekarstwo? Jest w tym dla nas ukryty wielki dar – ta sytuacja jest dla nas ogromną szansą, aby całkowicie i totalnie zawierzyć… Bogu. To jest Źródło wszelkiego życia. Oczywiście zaufanie nie przychodzi z dnia na dzień – to jest proces.
Jego początkiem może być nauka prawdziwego kontaktowania się ze sobą i ze Stwórcą. Ja przez całą ciążę, każdego dnia bez wyjątku modliłam się rano i wieczorem, codziennie śpiewałam mantry, medytowałam i pisałam listy do Pana Boga. 🙂 Każdego ranka i wieczora robiłam również „dziewięć oddechów oczyszczających”, które bardzo Wam polecam. Napisałam o nich więcej w tym wpisie.
Płakałam. Oczyszczałam się. Z larwy którą byłam, wykluwał się piękny motyl świadomego, dojrzałego i pięknego człowieczeństwa.
Cały okres ciąży to idealny moment, aby zaufać Życiu i oddać się Boskiej opiece. Sprawić, by Bóg naprawdę stał się naszym Ojcem (i Matką w jednym) – dobrym, bezwarunkowo kochającym, troskliwym, rozumiejącym, współczującym Rodzicem, który dba o wszystkie nasze potrzeby.
Tak jak pisałam wcześniej – to zaufanie i zawierzenie nie dzieje się samo i bywa bardzo trudne. To jest PROCES, przez który możemy i powinnyśmy przejść będąc w ciąży. To jest nasze największe i najważniejsze przygotowanie jakiego powinnyśmy dokonać. W tym tkwi Źródło naszego spokoju i naszej siły– na zawsze, na nasze dalsze życie. To właśnie w tym tkwi głębokie, wewnętrzne zrozumienie, że WSZYSTKO, co nas w życiu spotyka, jest dla nas IDEALNE. Każde doświadczenie w naszym życiu jest potrzebne dla naszego rozwoju. Nawet to trudne i bolesne. Gdy to naprawdę zrozumiemy, wtedy przestajemy się bać, a w naszym życiu pojawi się radość.
Ponieważ wszystko jest … /czytaj dalej na następnej stronie/
Ja ma 41 lat i od pewnego czasu powraca do mnie myśl o drugim dziecku. Więc jeśli jest tak jak piszesz (a bardzo mi się podoba ta myśl) to gdzieś jest dziecko, które wybrało mnie na swojego rodzica – i daje mi do zrozumienia, że chce się pojawić. I stąd pomimo strachu i wątpliwości gdzieś głęboko kiełkująca myśl, że nadchodzi odpowiedni czas.
Prawdopodobnie tak właśnie jest 🙂 Zachęcam do przeczytania książki „Dziecięce dusz”. Ciepło pozdrawiam 🙂
P.Agnieszko! Wzruszylam sie ale wiem o czym Pani mowi i zgadzam sie w 100 procentach. Urodzilam moja druga coreczke w wieku 39 lat. Wczesniej umarl moj maz i zostalam sama z corka. Gdy zaszlam w ciaze spadlo to na mnie jak grom z nieba. Nie chcialam wiazac sie z ojcem dziecka. Zdecydowalam sie jednak urodzic dziecko. Teraz mam dwie wspaniale coreczki. Starsza ma 17 mala 5 lat. Wychowuje Je sama. To dwa rozne macierzynstwa. Ale i ja jestem inna osoba. Duzo nad soba pracuje.Dzieki drugiej coreczce nauczylam sie co to jest naprawde milosc. Macierzynstwo to ciezka praca ale i niesamowita radosc. Dziekuje Pani za wszystkie wpisy,rady a szczegolnie przepisy.Czesto z Nich korzystam i zawsze moge na Pania liczyc. Wszystko wychodzi pyszne. Pozdrawia serdecznie.
Bardzo dziękuję!!! I mocno Panią przytulam :)…
Mam 44 lata i jestem mamą pięciomiesięcznej dziewczynki. Gdy dowiedziałam się o ciąży byłam przerażona. Nie wiedziałam, że rozpoczyna się piękna podróż. Droga przyszła mamo widocznie tak miało być i tak jest dobrze. Przytulam Panią i jestem z Panią myślami. A Pani Pani Agnieszko, dziękuję za kolejny ciepły i mądry wpis.
Ja również dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, czytając ten tekst spłynęło na mnie ciepło i spokój, naprawdę. Z całego serca dziękuję, że dzieli się Pani swoją wielką siłą i mądrością. Mam 25 lat, cudownego, wyczekanego i wymodlonego Syna, bywa ciężko, ale nie zamieniłabym tego doświadczenia na nic innego. Czterokończynowe porażenie mózgowe często przejmuje kontrolę nad moim ciałem, ale do serca i duszy go nie dopuszczam 😉
Tobiaszek ma 13 miesięcy, śpi teraz słodko obok mnie, a ja marzę o tym by kiedyś powiedział ”mam fajną mamę i kocham ją”. Na razie odbieram każdy jego uśmiech jak bezcenną nagrodę 🙂
Samych wspaniałości dla Helenki i jej Mamy 😀
Dobrej, spokojnej nocy.
Mocno Panią przytulam Pani Aniu! Życzę Wam dużo zdrowia, spokoju i miłości, która jest…
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Piekne 🙂 dziekuje za madre slowa, dziekuje ze Pania spotkalam w mojej przygodzie zycia, jest to jedna z najlepszych rzeczy jakie mi sie mogly przydazyc, dziekuje
Dziękuję, bardzo dziękuję za te słowa! :)….
Zaszłam w ciążę mając 30 lat, planowałam ja, bardzo się ucieszyłam, ale również paralizował mnie strach, na początku o to, czy ciąża się utrzyma, później czy Dziecko będzie zdrowe, czy nie poronię… Bałam się tak, że nawet unikałam mówienia o tym, że jestem w ciąży, bo w razie gdyby coś poszło nie tak to co ja zrobię i powiem…wiem jak błędne, głupie i niszczące było to myślenie. Synek urodził się zdrowy i w terminie. Tym co mi pomogło w opanowaniu leków to było pisanie o nich, pisanie do Synka i słuchanie medytacji i hipnoza dla kobiet w ciąży. Niestety są po angielsku, ale jeśli ktoś zna ten język (wystarczy poziom średniozaawansowany) to polecam płyty „Natal hypnotherapy. effective birth preparation” Maggie Howell, słuchałam ich codziennie i bardzo mi pomogły, także w czasie porodu. Uczą oddychać i wizualizować piękno macierzyństwa. Trzeba szukać swoich sposobów na spokój. Trzymam kciuki za Panią, która napisała list (i wszystkie Kobiety w ciąży), a Pani Agnieszce dziękuję za piękny tekst. Mam nadzieje, że w drugiej ciąży będę już dużo spokojniejsza:-)
Bardzo dziękuję za te rady – wszystkie się boimy, ale można przez to przejść i dużo się nauczyć.
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, z całego serca dziękuję za ten piękny, spokojny, ciepły tekst 🙂 Jest Pani mądrą kobietą.
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
W Hiszpanii, gdzie mieszkam już od paru lat, kobiety późno decydują się na macierzyństwo i dziecko po 40 to normalna i bardzo naturalna sprawa. Nikt nie robi z tego 'patologii’ jak mam wrażenie jest w Polsce. Wiele moich koleżanek urodziło drugie dziecko po 40ste, są zdrowe i bardzo szczęśliwe. Więc życzę autorce listu powodzenia i tego by bardziej wsłuchiwała się w siebie niż we wszystkie historie które słyszy od 'życzliwych’.
Dziękuję za ten głos dystansu i rozsądku. Serdecznie pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko,
dziekuje z ten wpis. Mam 33 lata, jestem mama 9 -latka i od jakiegos czasu czekam na cud. Czekam z niecierpliwoscia, az Bog da mi jeszcze jedno szczescie. Zapewne nie jestem perfekcyjna mama,ale staram sie jak moge. Kocham mojego syna nad zycie i nie ma piekniejszej milosci niz ta rodzicielska.Kiedy dowiedzialam sie o ciazy mialam 23 lata, bylam przerazona i choc z moim wtedy jeszcze chlopakiem bylismy juz dlugo para nie mielismy nic. Ale jakos dalismy rade. Teraz nasza sytuacja finansowa jest stabilna i nie boje sie , ze nie bede miec dla dziecka na to czy na tamto to musze czekac. I czekam, wierze w, to gleboko, ze Bog wie doskonale kiedy nasz skarb ma sie pojawic na tym swiecie. Nie tylko my czekamy bo i nasz syn pragnie rodzenstwa. wierze gleboko w to, ze juz niedlugo bedzie mi dane tego cudu doswiadczyc po raz drugi. Wiem takze , ze teraz jestem dojrzalsza, bardziej swiadoma i ze to macierzynstwo zapewne bedzie inne.
Niech to dzieciatko gdzies tam juz sobie mnie wybierze na swojego zyciowego opiekuna!!!!!!!
Pozdrawiam Pania serdecznie i Helenke takze. Jest Pani cudowna, ciepla, wspaniala i pelna pozytywnej energii kobieta……dziekuje za ten wpis.
To ja dziękuję bardzo i życzę upragnionego szczęścia! Ciepło pozdrawiam! 🙂
Agnieszko jesteś aniołem który dostał od Boga życie,życie którym masz zaświadczyć, że tu na ziemi jesteśmy tylko na chwilę i tak cudownie to robisz.
Bardzo dziękuję! Każda z nas jest Aniołem, tylko czasem o tym zapominamy…! Ciepło pozdrawiam! 🙂
Jestem z wyboru ogrodniczką, chciałam powiedzieć Ci po przeczytaniu tego tekstu-Aga siejesz dobro!
Ha, ha, ha!!! Dziękuję!!!!! I ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko dziękuję Pani za to co pisze Pani na blogu , niby wiemy to wszystko od zawsze ,ale tak cudnie ubiera to Pani w słowa. Też uczę się ufać Bogu i wierzyć ,że wszystko jest po coś i że tylko zaufanie i wiara dają spokój i przestajemy się bać. Czy Pani śpiewa jakieś określone mantry , czy otrzymała je Pani od swoich nauczycieli duchowych ,cze modlitwa Pani to rozmowa , prośba czy dziękowanie?
Moja modlitwa zaczyna się od dziękowania 🙂 Nawet jeśli mam zamiar najpierw prosić, to na usta same cisną mi się słowa wdzięczności. A potem reszta sama już się niesie 🙂 Mantry mnie wybierają – przychodzą do mnie od różnych osób, z różnych stron. Czuję je sercem. Ciepłopozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko
chcę napisać dokładnie to samo co poprzedniczka Weronika.Dziękuję.
Ja również dziękuję! 🙂
Cudowny wpis. Czytanie sprawia mi ból, ale przypomina też o moich kiedyś pragnieniach, które niestety nie spełniły się. Kiedy miałam 43 lata /3 lata temu/, jeszcze wierzyłam, że się uda. W ciąży byłam bardzo krótko niestety, ale uczucia jakich wtedy doznawałam były nieporównywalne z niczym innym. To jedyna we mnie pamiątka z prób bycia mamą. Powtarzam sobie, że tak widać musiało być, choć też wiem, jak wiele było we mnie strachu. Może to ten strach, może bakterie spowodowały, że nie udało się. Trzeba się z tym pogodzić, tylko ten ból, że ominął mnie największy cud jakiego można doświadczyć….
Może są dla Pani inne cuda. Czekają na Panią. Na pewno. Pani również polecam książkę „Dziecięce dusze”. Jest dla Pani.
Ciepło pozdrawiam i mocno przytulam! 🙂
Dzień dobry Reni, doskonale rozumiem Twoje cierpienie, ból, rozterki, rozpacz i wszystkie uczucia, które towarzyszą matce po stracie dziecka. Ja też jestem mamą czwórki aniołków, ostatnie było najdłużej pod mym sercem, nic nie zapowiadało, że w 6 miesiącu (06.06.2014r.) nagle z minuty na minutę bez wyraźnej przyczyny będę musiała oddać Victorię i żadna siła nie będzie w stanie nic dla niej zrobić. Trzeba przeogromnej wiary aby zrozumieć sens odejścia dziecka, przeogromnej siły aby umieć po takiej stracie żyć. Pomimo bólu, cierpienia, żałoby jesteśmy z mężem wdzięczni Bogu, że dał nam wspólne chwile z Victorią i mogliśmy wyrazić jak bardzo ją kochamy! Dziękujemy Bogu, za chwilową fizyczną obecność naszych aniołków w naszym życiu, bo wiemy, ze ich duszyczki mieszkają już w domu naszym, dziękujemy za te ulotne chwile szczęścia, które dostaliśmy, jesteśmy wdzięczni za naukę szanowania dnia i każdej chwili, za umiejętność zauważania i doceniania rzeczy pozornie błahych i nieważnych, zrozumienia , że ofiarowane nam życie należy szanować. Widocznie plany Boga wobec nas są zupełnie inne, a nam trudno jest pogodzić się z tym, że nie dostaliśmy co jak do niedawna nam się wydawało należało się nam. Reni, życzę Ci przeogromnej siły i wiary na kolejne dni, lata. Pomimo, że być może jeszcze dziś nie wiesz jaki jest dla Ciebie boski plan to zaufaj, a każdego dnia wraz z pogłębieniem się Twojej ufności pojawią się nowe wskazówki, a wraz z nimi CUDA. With mother love, Karen
Urodziłam druga córkę gdy miałam 41 lat. Po osiemnastu latach…to było moim marzeniem… i jest cudownie …Nie myślę co bedzię za 20 lat ,bo i po co …Bądż szczęsliwa, ciesz się chwilą , nie będzie łatwo, ale dasz radę, młodsze matki mają takie same problemy, tak samo brakuje im cierpliwości…życzę wytrwałości .Przeżyjesz najwspanialsze chwile w swoim życiu, bardzo ważne jest wsparcie mężczyzny…Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję i również ciepło pozdrawiam! 🙂
Czytam ten wpis już kolejny raz. Niektóre wersy nawet kilkakrotnie . To najpiękniejszy tekst jaki dotychczas na tym blogu przeczytałam . Cud Życia przeżywałam cztery razy, z tego raz skończył się nieszczęśliwie . Trójka moich dzieci to już dorośli ludzie . Mam obecnie 51 lat i nie mogę już zostać mamą , zresztą uważam to za naturalne i mądrze „urządzone” przez naturę , ale bardzo żałuję , że nie dane mi było mięć takie podejście do macierzyństwa , kiedy byłam w ciąży ze swoimi dziećmi .
Już nie pamiętam jak trafiłam tutaj na te strony, ale jestem wdzięczna Bogu i losowi za to, że mogę obcować w ten sposób z tak mądrą i dojrzałą osobą jak Pani , Pani Agnieszko.
Dziękuję bardzo .
BEATA
Bardzo dziękuję za te słowa. Proszę pamiętać, że zawsze dajemy z siebie to co najlepsze na tym etapie życia i naszego rozwoju, na jakim się znajdujemy. Była Pani najlepszą matką. Idealną matką. I nadal Pani jest!
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko o której Pani wstaje i chodzi spać?
To zależy. Zwykle zasypiam o 21:30, a czasem „zaszaleję” i o 22:00 🙂 Wstaję 4:30, a czasem, jak „zaśpię” to o 5:00. Lubię wcześnie wstawać, dzień jest długi, a rano mam najbardziej świeży i jasny umysł. Szkoda to przespać 🙂
Mam dokładnie tak samo pozdrawiam serdecznie Jagoda
Pani Agnieszko, uwielbiam Pani artykuły, ale ten jest chyba najpiękniejszy ze wszystkich. Wzruszyłam się bardzo i nie mogę powstrzymać łez. Jest Pani Aniołem. Proszę nie przestawać pisać, przepięknie potrafi Pani ubierać w słowa te niby oczywiste dla nas prawdy, o których często zapominamy.
Bardzo dziękuję! Mało mam czasu na pisanie, a jest to BARDZO czasochłonne i energochłonne. Ale takie słowa są dla mnie zachętą! Dziękuję! 🙂
Mam 40 lat i jestem w 3 miesiącu ciąży. Czuję się kiepsko a momentami wręcz fatalnie (mdłości, ból i zawroty głowy, biegunka, niestrawność, uczucie ogólnego podtrucia). Tak bardzo pragnęłam tej ciąży a teraz nie potrafię się nią cieszyć, bo brakuje mi siły. Doskonale rozumiem obawy autorki listu. I ta świadomość, że cały mój świat staje na głowie. I muszę wyjść ze swojej strefy komfortu. Z dwóch ciekawych wyjazdów musiałam już zrezygnować 🙁 I wiele jeszcze przyjemności mnie ominie. Na razie jest trudno to zaakceptować. Agnieszko, dziękuję Tobie za ten tekst! Dodałaś mi siły i wiary. Jesteś Aniołem!
Organizm daje właśnie bardzo wyraźny znak – wycofaj się z życia zewnętrznego, wejdź do wnętrza. Zatrzymaj się. Gdyby nie dolegliwości fizyczne, kobieta w ciąży nadal by biegła przed siebie, a dziecko wymaga przygotowania, czasu, naszej wewnętrznej transformacji, metamorfozy. To wcale nie musi być złe – wręcz przeciwnie! A może czekają na Panią inne przyjemności? Dużo głębsze, dużo piękniejsze niż to, co ma do zaoferowania świat zewnętrzny? Zwolnić, zatrzymać się, wysiąść z tego pociągu…. Ja wiem, że my chcemy mieć dzieci i żyć takim życiem, jak dotychczas – ale tak się nie da. I nie ma w tym NIC złego! Po prosty trzeba zrobić przestrzeń na to, by te cuda mogły się objawić 🙂
Frustracja pojawia się w nas wtedy, gdy nie ma zgody na to, co jest. Jeśli nie będzie wewnętrznego sprzeciwu – napięcie zniknie. Pojawi się uśmiech. Jeśli wyjazdy nie doszły do skutku – to widocznie jest to czas na wycofanie się i odnalezienie skarbów w miejscach innych niż dotychczas. Mdłości przejdą, z pewnością 🙂 Imbir jest bardzo pomocny. Życzę pięknych odkryć i ciepło pozdrawiam! 🙂
Dziękuję Agnieszko za tyle mądrych słów! Zapewne mój nowy świat skierowany bardziej do wewnątrz okaże się wielką przygodą życia. Przepełnia mnie radość i szczęście, gdy o tym myślę. Jestem gotowa 🙂
Anioł nie człowiek! !!
Pozdrawiam !!!
Dziękuję i wzajemnie! 🙂
Pani Agnieszko,
ten tekst to wszystko czego poszukuję 🙂 Dziękuję:) Miałam niedawno kilka ciężkich doświadczeń na swojej drodze i długo trwało aż się z nimi uporałam ale to właśnie one pokazały mi co jest tak naprawdę ważne w życiu. Zeszłam również ze ścieżki prowadzącej do Boga ale koniec końców te doświadczenia i Pani wpisy na blogu uświadomiły mi, że życie bez Boga to zła droga. Ostatnio zaczynam (chyba po raz pierwszy w życiu) nawiązywać naprawdę szczerą relacje z Bogiem. I Pani wpisy na blogu jak i książka „Kazanie na górze” nie były tu obojętne;). Od kilku dni powróciły do mnie także stare lęki, z którymi się nie uporałam. Jestem ich świadoma ale nie do końca wiem, jak sobie z nimi poradzić. Dlatego gdy zobaczyłam Pani wpis na blogu:) WOW!:) Coś idealnego dla mnie. Bardzo dziękuję.
Czy mogłaby Pani przygotować wpis jak oczyścić się wewnętrznie (emocjonalnie)? Oraz jakie książki powinniśmy przeczytać jeśli chcemy przebudować i zmienić swoje życie na lepsze?
Pozdrawiam
Dziękuję! Zastanowię się i postaram się zrobić taką listę.
Dziękuję raz jeszcze, trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam!!!!! 🙂
Dziekuje za tekst bardzo mi byl potrzebny pozdrawiam
Ja również ciepło pozdrawiam 🙂
Pani Agnieszko, będę czerpać natchnienie do pracy nad sobą wzorując się na Pani…mam 39 lat i nie potrafię odnaleźć swojej drogi, tak bardzo brakuje mi wiary we własne siły. Po kilku długich latach emigracji wróciłam do kraju i nie radzę sobie, wydaje mi się, że na wszystko jest za późno na dziecko, na karierę, wydaje mi się, że nic nie potrafię tutaj zrobić. Jestem swoim największym krytykiem, wrogiem. Skończyłam miesiąc temu studia podyplomowe po to żeby uznać, że to chyba nie dla mnie, że to była pomyłka, że znowu jestem na początku i nie wiem co dalej…Izoluję się od innych ludzi, starych znajomych, boję się o pytań typu: co robisz, czym się zajmujesz? Jest mi głupio odpowiedzieć zgodnie z prawdą: szukam i nie wiem co robić…Leczę swój brak pewności jedzeniem często w nadmiernych ilościach, to odbija strasznie się na moim wyglądzie i koło zamyka się. Pani tak mądrze i szczerze napisała o pokonywaniu strachu, który odbiera siłę. Dziękuję. Chcę pokonać ten strach i zacząć cieszyć z życia, zacząć po prostu żyć, nie chcę trwać w tym stanie, który mnie paraliżuje i odbiera radość. Pozdrawiam serdecznie.
Skoro już Pani wie, gdzie popełnia Pani błąd – to już nie jest źle. Proszę zacząć od mądrej troski o siebie, skończyć z samokrytyką i jak najszybciej zerwać ze złym odżywianiem! Niestety ono wpływa na Pani emocje, zaśmieca umysł, ściąga w dół. Najwyższy czas się oczyścić! Poważnie! Proszę zacząć od oczyszczenia swojej życiowej przestrzeni (wyrzucić wszystkie niepotrzebne przedmioty, zrobić wokół siebie porządek), oczyścić swoje ciało (na moim blogu jest dużo porad), a za tym pójdzie umysł i emocje! Nie ma na co czekać! To Pani jest autorką swojego życia! Proszę stosować „Dziewięć oddechów oczyszczających”, przejść na zdrową dietę bez mięsa (mięso na w sobie wiele bólu, obciąża nie tylko ciało, ale również umysł i emocje, ściąga nas w dół). Proszę się ruszać, nauczyć się być tu i teraz. Przed Panią długa droga, ale gwarantuję, że będzie piękna, a jej efekty Panią zaskoczą! Trzymam kciuki i powodzenia!!!! 🙂
Strach człowiek buduje w swojej własnej głowie poprzez głupie myślenie.
Witam! Pamiętam, że zawsze byłam osobą bardzo wrażliwą, miałam ciągle negatywne myśli, zawsze zakładałam czarny scenariusz – choć na co dzień jestem spostrzegana jako osoba bardzo pozytywna, pełna energii i uśmiechu, mało tego, nawet ponoć osobowość to mam jak strongmen! Nie prawda, tylko ja wiem na prawdę, jak to jest ze mną. Z czasem jak zaczęłam dorastać, słuchać i widzieć co się dzieje na świecie i wokół mnie, zmieniłam się w nerwicową osobę, zapatrzoną w siebie jak sroka, słuchająca swojego ciała i myśli za bardzo, każdy ból to pewnie rak, udar mózgu, każda dziwna myśl to pewnie schizofrenia czy inna choroba psychiczna, myśl szpitala działa na mnie jak bat, nie pozwala się cieszyć życiem, dołuje, zamyka w sobie, zakleszcza. Próbuję z tym walczyć, ale próbować to ja sobie mogę.. Ktoś kiedyś powiedział, że tym natarczywym myślom trzeba pozwolić płynąć, bo ich nigdy nie zatrzymamy, to tak samo, jak myślimy o ukochanej osobie, bo jesteśmy przecież zakochani, tak samo jest z myślami w naszej głowie, czyli musimy je pokochać(?!), no polubić, nie można od nich w panice uciekać, bo to tylko pogarsza sprawę, trzeba do nich mówić w myślach, że fajnie, że są, ale niech dadzą trochę popłynąć tym pozytywnym i radosnym myślom.. Fajnie się pisze a gorzej w praktyce.. Atak lęku, paniki po prostu zabija nas, myśli coraz to gorsze sieją mroczny scenariusz.. Chwile, jak zaczynam myśleć jak filozof są dla kogoś normalne, może i śmieszne, dla mnie po głębszym zastanowieniu się nad tym po co myślę, po co mam głowę, oko, nogę czy mózg jest straszne! Po co żyję, kto mnie stworzył? Najgorsze to jest to, że nikt NIE ZNA na to odpowiedzi.. Nie rozumiem tego, po co nad tym myśleć, skoro to nic nie da i nie otrzymam odpowiedzi na pewno teraz.. Ponoć to tylko dobrze świadczy o osobowości, że się człowiek interesuje, gdyba nad tym, ale ja już mam tego dość i nie chcę o tym już myśleć a jednak te myśli coraz natarczywiej nadciągają! Agnieszko, to co pisałaś w poście o roli mamy o ciąży 40+ a dokładniej o tym, że dziecko samo nas wybiera na rodzica(…) ja to już kiedyś czytałam, że tak jest, ponoć.. Ucieszyłam się z tego, że wszystko jest zaplanowane, po przeczytaniu chodziłam radosna, szczęśliwa.. Teraz mnie to przeraża, jest obce, dziwne, jakby nie ludzkie, nie zrozumiałe dla mnie.. Jak to, to wtedy mózg to przyjął do wiadomości, nawet mu się to spodobało a teraz zmienił zdanie i na takie „inne” wiadomości reaguje paniką i lękiem? Ja to rozumieć? Ja siebie zrozumieć? Jak się w końcu uspokoić? Jak żyć? Chcę być dawną sobą? Pozdrawiam, Anna Ł.
Najważniejsza nauka naszego życia to umiejętność kontroli własnych emocji oraz własnych myśli. Jest to trudne, ale możliwe – wymaga praktyki. Intensywnej praktyki, 24 godziny na dobę. W sytuacji takiego pogubienia moim zdaniem bardzo dobrze zrobi kontakt z drugim człowiekiem, który pomoże przez to przejść. Bardzo polecam technikę Mindfulness. Można o niej przeczytać w książkach, ale ja poleca, jeśli istnieje tak możliwość, udział w warsztatach, które organizowane są już w wielu miejsca naszego kraju. Technika ta pozwala opanować chaos myśli i przejąć kontrolę nad swoim umysłem i nad swoim życiem.
Życzę odnalezienia wewnętrznego spokoju i poczucia radości! Ciepło pozdrawiam!
W przezwyciężeniu stanów lekowych bardzo pomocna jest,przeprowadzona u dobrego terapeuty, Terapia Czaszkowo Krzyżowa. Pozdrawiam Izabela
Zgadzam się, terapia Czaszkowo Krzyżowa (u dobrego terapeuty) jest wspaniała.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam! 🙂
Strach, lęk, obawa…
Pani Agnieszko, lubię i cenię Pani bloga, to co w nim zawarte, te wszystkie wartości. Czy pomoże mi Pani podjąć decyzję, może pozytywnie wpłynąć na moje myślenie. Nie jestem osobą wierzącą ale zazdroszczę tym co wierzą w jakiś większy plan, w siłę wyższą. Choć z drugiej strony patrząc na tyle zła dookoła jakoś trudno wierzyć mi w Boga i w to jak doświadcza dobrych ludzi, niewinne dzieci itd. Ale wracając do tematu. Dla mnie wartością najważniejszą jest rodzina ale taka w której celebruje się ją na co dzień nie na pokaz, nie od święta. Miałam fantastyczną babcię, która była taką wielką ostoją, radością. Niestety moja mama jak i moja teściowa są zupełnie inne i nawet mimo prób stworzenia wielkiej kochającej rodziny nie udaje się mi to ponieważ dopiero teraz zrozumiałam że One też musiały by tego chcieć. Przykro mi że odwiedzamy nasze rodziny dziadków naszego syna z obowiązku i oni też tak to traktują. Od teściowej doświadczyłam wiele złego, odchorowałam to ale mimo to chciałam po 3 latach scalić rodzinę. I co? Teściowa dała mężowi na budowę domu, takie moim zdaniem zadośćuczynienie. Bardzo bym chciała mieć ten dom, ogród ale boję się że ona ten raj zniszczy jak będzie się wtrącać a śmiem tak twierdzić bo wiem że wytknie nam że to za jej pieniądze się wybudowaliśmy. Jaki sposób znaleźć na nią, na jej postępowanie? Czy złoty środek istnieje na taką chorobę ludzką? Czy lepiej nie zawracać sobie głowy toksyczną teściową i żyć w tęsknocie za upragnionym domkiem z ogródkiem ? Moja babcia mawiała że lepiej unikać złych ludzi to nie będzie się wtedy miało kłopotów ale tu chodzi o relacje rodzinne na których mi zależy żeby były dobre, żebym miała spokój i moja rodzina mąż i syn. Teraz to wygląda poprawnie, dyplomatycznie ale nic więcej. Widujemy się raz na 1,5 miesiąca. Jestem taka zdezorientowana pogubiona zwyczajnie się boję. A może ten strach mnie ostrzega, może to moja intuicja? Co robić?
Pani Aleksandro, bardzo trudno jest doradzać osobom, których nie znam, w tak ważnych, życiowych sprawach. Nie chciałam tego robić, ale mimo to chodzi mi to po „głowie”. A raczej po sercu, ponieważ wolę słuchać serca, a nie głowy. Głowa od razu zna odpowiedź, serce wymaga czasu, spokoju i wsłuchania się w jego głos. Wychowałam się na cudownych książkach Kornela Makuszyńskiego, w których najczarniejsze charaktery okazywały się być osobami najbardziej wrażliwymi, które stawały się „złe”, ponieważ w życiu dotknęły je trudne, traumatyczne doświadczenia i ich wewnętrzny ból kazał im się uzbroić w wiele negatywnych cech, emocjonalnie się „okopać”, aby ponownie nie dać się zranić. Aby nie czuć bólu, nie cierpieć. Dlatego w głębi serca jestem przekonana, że żaden człowiek nie jest tak po prostu „zły”, w każdym jest dobro. Czasem ciężko je zobaczyć, ciężko do niego dotrzeć, ale jeśli się to uda – jest to niezwykłe doświadczenie.
Przyjąć czy nie przyjąć pieniądze? To zależy z jaką intencją są podarowane. Jeśli matka daje swojemu synowi pieniądze na dom dla jego rodziny – jest to piękne. I ja nie widzę w tym nic złego. Ale ja nie znam tej sytuacji, więc Pani musi w ciszy i spokoju posłuchać swojego serca, a nie swojej głowy. W odpowiedziach serca znajdzie Pani spokój – w ten sposób można je rozpoznać. Ma Pani dostęp do wielkiej mądrości, ale można do niej dotrzeć tylko poprzez wewnętrzne wyciszenie.
Bardzo polecam Pani (niezależnie do wiary bądź jej braku) modlitwę, która w moim życiu nie jeden raz uczyniła cuda. Pochodzi z książki „Uzdrawianie z aniołami” Doreen Virtue, którą bardzo Pani polecam. A oto ta modlitwa:
MODLITWA O SPOKÓJ I SZCZĘŚCIE W RODZINIE
„Archaniele Urielu, martwię się, bo moja rodzina wydaje się nieszczęśliwa. Proszę,
przybądź nam niezwłocznie z pomocą. Ponieważ obecna sytuacja wywiera
wpływ na wszystkich w naszym domu, proszę, abyś wniknął w serca nas
wszystkich i usunął wszelkie pokłady lęku. Proszę, napraw błędy w sposobie
naszego myślenia i ich efekty. Pomóż nam ujrzeć się wzajemnie oczami boskiej
miłości. Pomóż nam pozbyć się zawziętości, urazy i skłonności do obwiniania.
Proszę o interwencję aniołów stróżów każdej osoby należącej do naszej rodziny,
aby wniosły do naszego domu spokój i miłość.”
Ciepło pozdrawiam i życzę szczęścia oraz miłości w rodzinie! 🙂
Dziękuję za modlitwę za odpowiedź po stokroć. Dużo się zmieniło od tamtego momentu i czasem myślę że życie daje nam znaki ale nie zawsze je widzimy w różnej postaci. W czasie wakacji moje życie uległo zmianie , choroba dziecka, pomoc teściowej, zaufam życiu, Bogu… choć jeszcze czuję że jestem daleko od dobrej drogi ale właściwie podążam więc może będzie dobrze bo choroba dziecka przewartościowała wszystko i dom będzie ale już nie patrzę na to jak na najważniejsze marzenie bo co mi po domu jeśli bliskich nie będzie mi osób a zdrowie nie takie. Modlitwa przepiękna, skorzystam na pewno bo wiem że jest potrzebna nam wszystkim już dawno mnie ciągnie do kościoła by pobyć w nim przez chwilę ze swoimi myślami choć wiarę mam wątłą, wątpliwą. Dziękuję za pomoc, za otuchę za to że zechciała Pani odpowiedzieć.
Witam Pani Agnieszko, kilkakrotnie chciałam do Pani napisać, ale dzisiaj postanowiłam. Czytam bloga, podziwiam i stosuję podobne zasady w życiu, ale ten wpis, to jest właśnie to co mnie gryzie od jakiegoś czasu a mianowicie ciąża. Mam 40 lat, syna 17 i córkę 12 lat z pierwszego małżeństwa. Od sześciu lat mam cudownego męża, na którego czekałam całe swoje życie i który jest dla mnie całym życiem oprócz dzieciaków , ale nie mamy razem dziecka, mąż kilka lat próbuje namówić mnie na maleństwo tylko ja nie bardzo na poczatku chciałam, teraz myslę o tym , ale on przestał o tym mówić, a mi czas ucieka( ma syna 15 lat z pierwszego małżeństwa) Wiem, że jeżeli nie teraz to nigdy, Pisze Pani również o strachu i niepewności przed tym co nadejdzie, przed różnicą wieku oraz przeciwnościom losu, o zdrowie maleństwa, ja o tym też myślę. Powoli jednak myśl o ciąży od siebie odsuwam … .Czy da się to wszystko pogodzić, zwłaszcza, że mąż jest osobą pracującą dużo poza domem, większość czasu jestem z dziećmi sama. Nie pomógłby mi w tym trudnym czasie na początku , potem również. A może dać sobie spokój i realizować się , odpoczywać, czytać , wychowywać wspólnie naszą całą trójkę ??
Bardzo trudne pytanie… Wcale nie uważam, że w szczęśliwym związku koniecznie potrzebne jest dziecko. Z drugiej jednak strony, owoc miłości, to jest coś niesamowitego! Przyznam szczerze, że ja kilka lat temu również nie specjalnie chciałam mieć jeszcze jedno dziecko. Mając syna czułam się absolutnie spełniona i jako matka, i jako kobieta. Nieprzespane noce oraz odpowiedzialność za pierwsze dziecko, które pojawiało się gdy byłam bardzo młoda, wcale nie zachęcały mnie do ponownego macierzyństwa. Mój mąż pragnął byśmy mieli dziecko, ale nie naciskał. Szanował każdą moją decyzję. A ja czułam wewnętrzne rozdarcie, podobnie jak Pani. Co zrobiłam? Po prostu pozwoliłam życiu płynąć. Otworzyłam się na możliwość posiadania dziecka, ale niczego nie przyśpieszałam, nie wymuszałam. Uznałam, że jak ma być, to się pojawi, a jeśli nie jest nam pisane, to z pewnością również tak się stanie. Nie chciałam później żałować, czy też mieć poczucie, że coś mi w życiu umknęło. Nie chciałam ani się zamykać, ani też niczego wymuszać. „Niech się dzieje wola nieba” I Helena pojawiał się w idealnym czasie. Zmęczenie i nieprzespane noce – tak. Mąż bardzo często w podróżach zawodowych, na sesjach zdjęciowych w różnych częściach świata? Tak. Ja bardzo często sama z dzieckiem – tak. Jestem zmęczona, niewyspana i nieprzytomnie szczęśliwa. Za każdym razem, gdy spoglądam na Helenkę widzę owoc naszej miłości. Cud stworzony ze mnie i mojego ukochanego mężczyzny. Kosmos! Mój cudowny, domowy poród, moje dojrzałe macierzyństwo, to wszystko czego doświadczam i co przeżywam każdego dnia – nieporównywalne z niczym. Czuję się tak, jakbym dostała nowe życie. Mój syn jest już dorosły, a ja cztery lata temu również myślałam, że teraz czas na odpoczynek. Zamykałam jakiś rozdział życia… A teraz otworzył się następny. Cudny. Czuję się niesamowicie młoda – i nie chodzi o wygląd. Mam młodą energię, z radością patrzę w przyszłość. Życie nie zamyka się, ale się otwiera. Nigdy bym nie zamienia tego co ma teraz na wygodę i komfort Cóż, wydaje mi się również, że nastoletnie dzieci również mogą okazać się wielką pomocą w opiece nad maleńkim rodzeństwem… Nie namawiam, ale również nie zniechęcam. To Pani ważna, życiowa decyzja. Może warto pójść na samotny spacer do lasu, pobyć ze sobą i posłuchać swojego serca? Co ono szepcze?
Ja czuję w sobie mega szczęście widząc owoc naszej prawdziwej, dojrzałej miłości. Powiedziałam życiu TAK, a ono dało mi mnóstwo pięknych doświadczeń.
Życzę Pani wielu pięknych odkryć i ciepło pozdrawiam!
Bardzo pokrzepiający tekst, czytam Pani wpisy na blogu od dawna. Ale tutaj od razu nasunęła mi się pewna myśl, nie chcę żeby to zabrzmiało zbyt dosadnie – ale co z dziećmi które tracą swoje życie z rąk rodziców, lub przez ich bezmyślność? Ich dusze naprawdę wybrały sobie takich rodziców? Jakie jest Pani zdanie? Pozdrawiam serdecznie 🙂
To Ci rodzice nie przeżyli wewnętrznego rozwoju, to oni pozbawiają je życia, to tak jak wcześniej napisała pani Boga nie ma, bo dzieje się na świecie krzywda. A kto ja czyni? Bóg? Ludzie!! Maja wolna wole. Bóg jedynie cierpi, patrząc na to, co dzieje się na Ziemi. Ci ludzie są przepełnieni agresja, popełniono błędy w ich wychowaniu, nie żyli w domu pełnym miłości i ciepła, bo takie osoby nie zabijają, ewentualnie mogą być chore psychicznie, bądź powodują to używki i uzależnienie od nich.
Witam Pani Agnieszko,
mam 27 lat, mój trzymiesięczny synek śpi w wózeczku, a ja chlipę cichutko po przeczytaniu tego tekstu. Choć dzieli nas tyle lat macierzyństwo sprawia że kobieta kobiecie jest tak bliska. Znalazłam się na życiowym zakręcie a raczej stanęłam na poboczu i boję się ruszyć dalej. Każdy spacer nawet drzemka to tylko męczarnie, bo w głowie roi się milion myśli – czy spłacę kredyt, czy nie wyrzucą mnie z pracy, co jutro trzeba kupić czy starczy pampersów:/ Zaczęłam szukać czegoś co sprawi że się ocknę bo jestem tymi myślami i tym strachem bardzo zmęczona – właściwie to nie wiem kim jestem, funkcjonuję jak zaplanowana maszyna. Trafiłam na Pani bloga i przeczytałam wszystkie wpisy na Pani i powiem tak – DZIEKUJĘ CI KOBIETO ŻE JESTEŚ I PISZESZ. Otworzyłam szerzej oczy i złapałam głęboki oddech. Wiem że będzie mi bardzo ciężko przestawić się z pesymistycznej, sparaliżowanej strachem o przyszłość dziewczyny w żyjącą TU I TERAZ radosną mamę, ale rozpoczynam pracę nad sobą , bo dzięki Pani wiem od czego zacząć i wiem że warto. Mam też dla kogo się uśmiechać a nie pamiętam kiedy to ostatnio robiłam. Założę też dziennik, bo muszę wylać te kłębiące się myśli. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ.
Jakiś czas temu trafiłam na Pani bloga. Teksty są piękne, choć nie wiem czy ten o macierzyństwie jeszcze bardziej nie pogłębił mojej wyrwy w sercu. Mam 31 lat i od ponad 3 lat walczę o dziecko. Może to niedługo.. ale ilość wylanych łez, godzin spędzonych w klinikach, stracone dwie ciąże to naprawdę dla mnie dużo. Moje, a w zasadzie nasze (moje i mojego męża) życie to istna huśtawka, to wdrapywanie się na najwyższy szczyt, rozdmuchane nadzieje czy tym razem się uda a potem spadek w otchłań, ból, żałoba i znowu to samo wdrapywanie się po kolejną szansę. Zobaczenie dwóch kresek na teście, poczucie pierwszych objawów ciążowych i tej wielkiej magii to coś niesamowitego. A wiadomość, że jednak nic z tego nie będzie to umieranie jakiejś części duszy. O wszystkim tym co Pani napisała marzę. Marzę i chcę tą ogromną miłość uwieńczyć takim cudem, który niestety narazie się nie zdaża. Chcielibyśmy z mężem po prostu, zwyczajnie w świecie zacząć żyć. Nie chcemy dziecka dlatego że wszyscy inni już mają albo że już czas, chcemy po prostu mieć dla kogo żyć, starać się być dobrymi ludźmi i mieć kogoś komu będziemy mogli pokazywać świat i dzielić się swoimi doświadczeniami. Wiem, że nie jest pani lekarstwem dla wszystkich i na wszystko. Pragnę jedynie podzielić się moim bólem i poruszyć temat, że dla coraz większej ilości kobiet macierzyństwo to marzenie, ogromna walka, a czasem droga przez mękę. Jak ona się zakończy? nie wiem… Kiedy? nie wiem… Nadzieję wciąż mam, siłę ciągle znajduję i marzę o cudzie…
P Agnieszko…zgadzam sie z Pania w 100%, wszystko co dzieje sie w naszym zyciu , dzieje sie z okreslenego , wlasciwego powodu, a przede wszystkim w odpowiednim dla nas momencie …nie przez przypadek trafilam na Pani blog i nie przez przypadek ukazal mi sie owy wpis…jestem w ciazy i pomino,ze gdzies tam w myslach myslam , o kolejnym dziecku(mam cudowna corke 19-letnia)chyba nie do konca dopuszczalam do siebie tej mysli, a kiedy juz sie to stalo w moim sercu zagoscila panika, jak sobie z tym wszystkim poradze, rozterki zwiazane z wiekiem, itp? Dzis wiem , ze sobie poradze…Bog jest ze mna, to On wie co jest dla mnie najlepsze, On mnie prowadzi, a Malenstwo , ktorym obdarzyl nasza rodzine , jest najwiekszym szczesciem , jakie moglo nas spotkac.
Dziekuje P Agnieszko , ze pomogla mi Pani to zrozumiec.
Pozdrawiam serdecznie!
Pani Agnieszko,
Pięknie jest to,co Pani pisze , ale jak pokonać strach kiedy ma się złamane serce, kiedy nie umie się przestać kochać osoby, która zostawiła,nawet po roku czasu, kiedy doskwiera strach o przyszłość , o samotność, o to, że nie będę umiała się odkochać, że przestanę wierzyć w to, że wróci ta osoba, że taki strach towarzyszy każdego dnia? Jak sobie radzić? Jak wierzyć w to co się czuje, kiedy wszyscy wokół mówią, że to nic takiego, że miłość mija, że jak nie ten to kolejny?
Brzmi to pewnie głupio, bo mam dopiero 22 lata, ale ta osoba była jedyną, którą pokochałam , jedyną , z którą mogłam być w 100 % sobą i śmiałam się każdego dnia i byłam najszczęśliwsza … Ja wiem, że powinnam doceniać, to jak wspaniałą rodzinę mam, jak cudowne osoby są wokół mnie, to że jestem zdrowa , że nie brakuje mi nic z rzeczy materialnych…. Ale jak radzić sobie z takim strachem o przyszłość ?
Dziękuję za piękny tekst. Dokładnie pięć lat temu dowiedziałam się, że będę mamą. Cieszyłam się i byłam z tego faktu ogromnie dumna. Niestety w 12 tygodniu straciłam dziecko. Czułam się strasznie. Wszyscy pocieszali, że to się zdarza, następnym razem się uda. Był czerwiec. Wróciłam do pracy, ale zaczęłam podupadać na zdrowiu. W końcu wybrałam się na usg piersi. Padła diagnoza – rak piersi. Chemioterapia, radioterapia. Rok później zachorowała moja Mama. Odeszła dwa lata temu. W czerwcu. Symboliczne, prawda? Dziś jestem innym człowiekiem. Chcę mieć dziecko, ale mam 38 lat i dalej choruję. Choć na szczęście rak już o mnie zapomina, zostały komplikacje po naświetlaniach. Boję się. I nie mam obok siebie osoby, która przekazałaby mi wiarę w to, że mam jeszcze szansę na normalne życie. Nie wiem, jaki jest dla mnie Plan. Wiem, że obecny jest zbyt okrutny. A ja chciałabym mieć po prostu normalne życie. Czytając takie wpisy mozolnie wydobywam się z mroku. Walczę. Aż do kolejnego upadku. Co zrobić, by nie upadać tak często? Dziękuję, że piszesz o tak ważnych sprawach.
Ja właśnie jestem dzieckiem 43-latki :). Moja mama kończy w tym roku 80 lat i jest pełną energii kobietą. Myślę, że późne macierzyństwo dodało jej skrzydeł i siły. Pomimo, że mam starsze rodzeństwo, uważam że to właśnie ja jestem podporą mamy.
Życzę powodzenia wszystkim rodzicielkom po 40-tce, pamiętajcie – będzie dobrze!!!!!
Witam Panią serdecznie 🙂
Pani Agnieszko dokładnie dwa dni otrzymałam radosną nowinę , że jestem w ciąży 🙂 wspaniała wiadomość, która dodała mi skrzydeł. Bardzo dziękuję za powyższy wpis, czytałam go już kilka tygodni temu jeszcze nic nie wiedząc 🙂 i znów potwierdzają się słowa w moim życiu ” nic się nie dzieje bez przyczyny „.
Pani jest jak anioł, który zwiastuje dobrą nowinę:-)
Pani Agnieszko będąc na początku mojego stanu mam do Pani pytanie: jakie książki edukacyjne, związane z rozwojem duchowym w tym wspaniałym stanie Pani poleca?
Teraz w mojej głowie kotłuje się mnóstwo pytań… na przykład związanych też ze zdrowym odżywianiem jakich herbat ziołowych, produktów, ziół unikać a jakie są jak najbardziej wskazane. Na Pani stronie oczywiście znalazłam kilka cennych porad, które wykorzystywałam już wcześniej w swoim codziennym życiu a teraz tym bardziej nie będę musiała z nich zrezygnować 🙂 Za co serdecznie dziękuję.
Oczywiście w internecie można znaleźć mnóstwo informacji, jednak ja nie ukrywam darze Panią największym zaufaniem 🙂
Jestem wdzięczna Bogu, że postawił Panią na mojej drodze życia. Niezmiennie twierdzę, że jest Pani wspaniałą kobietą, która dzieli się swoim doświadczeniem i mądrością życiową z innymi.
Pozdrawiam Panią bardzo ciepło 🙂
ANIA 🙂
Pani Agnieszko siedzę właśnie w pracy ( nocna zmiana) i czytam kolejne Pani wpisy. Przy tym
się zatrzymałam. Mam dwoje cudownych dzieci, ale od 2 ciąży marzyłam o trzecim 🙂 Mój synek ma już 4 lata,a ja od 3 mies jestem tak sfrustrowana mętlikiem w mojej głowie. Pragnę bardzo trzeciego dziecka, jednak od 1,5roku znów pracuję z małymi ostatnio sukcesami i moje serce pęka kiedy myślę, że nie powinnam teraz zajść w ciążę , bo stracę te pracę, wszyscy dookoła pukają się w głowę kiedy wspominam o trzecim dziecku. Z realnego punktu widzenia mam już dwójkę (do tego „parkę „- jakby to był jakiś wyznacznik limitu) jestem niezależna, dzieci „odchowane” praca w porządku, jestem doceniana, biegam, zdrowo się odżywiam , można by rzec mam wszystko czego może zapragnąć kobieta w moim wieku ( mam 34 lata) – mąż, który jest dla mnie wsparciem, teściową, która w każdej chwili zajmie się dziećmi, byśmy mogli spędzić czas we dwoje, lub bym mogła pobiegać, odpocząć. I nawet teraz jak to piszę, to mam ochotę powiedzieć sobie – kobieto ogarnij się, głupia jesteś, że chcesz to wszystko zamienić na nieprzespane noce, pieluchy i brak czasu. Ale wbrew wszystkiemu ja wariuję na widok wózków, pragnę znów tulić maleństwo i nie wiem co robić, mąż mój też kiedyś marzył o trójce i wiem, że ostateczna decyzja należy do mnie, a ja czuje się jakby ktoś mnie rozpoławiał. Pomału tracę zapał do czegokolwiek, bo ta niemoc w podjęciu decyzji mnie dobija.Nie umiem głośno powiedzieć sobie NIE , a z drugiej strony jak się zdecyduję i zajdę w ciążę, to stracę tak wiele. Eh może to hormony szaleją , taki wiek?
Pozdrawiam
Marzena
Pani Agnieszko, czekamy na te obiecane tytuły książek o macierzyństwie i dla kobiet w ciąży… 🙂 Pozdrawiam Panią serdecznie!
Pani Agnieszko, to nie przypadek, ze trafiłam na Pani stronę – to tak w kontekście nieprzypadkowości życia. Nie pierwszy raz w życiu oczywiście, bo kilkakrotnie już na niej bywałam. Ale dziś jest inaczej… 🙂 dziękuję Pani za Pani mądrość i dzielenie się nią. Piękna z Pani Dusza, niosąca tyle dobra. Jest Pani dla mnie niezwykłą Inspiracją. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie, z serca. Asia
Podam Wam jeszcze jeden przykład macierzyństwa po 40. Najmłodsza siostra męża długo marzyła o dziecku. Kilka lat opiekowała się sędziwym Ojcem, pod koniec życia już leżącym. Głęboko przeżywała jego odejście. Ponad rok później zaszła w ciążę, miała wtedy 44 lata. Ciążę znosiła nie najlepiej, ale cały czas była w domu. Urodziła przez cesarskie cięcie zdrowego chłopca. Krystianek w połowie lipca skończył dwa i pół roku, świetnie się rozwija, jest uroczym gadułką. Radość całej rodziny jest ogromna, chłopiec -na razie – jest rozpieszczanym maluchem. Dla roztargnionych informacja: to pierwsze dziecko. Życzę późnym Mamom przede wszystkim optymizmu i wiary w siebie.
Pani Agnieszko, za kazdym razem z zapartym tchem czekam na kolejny post od Pani i dziekuje za wszystkie, z kazdego wynosze wiele pozytywnej energii, ktorej tak bardzo brakuje mi na co dzien…… Jednak czytajac ten post, troche sie we mnie buntuje stwierdzenie, jakoby dusze dzieci wybieraly sobie swoich rodzicow…… Moze jestem zbyt malo oczytana…. moze na wskros racjonalna…… Buntuje sie, bo myslac o tym stwierdzeniu nie wiem, jak mam go odniesc do dzieci poczetych z gwaltu (czyli na wskros niechcianych), czy dzieci, ktore zostaly poddane aborcji w lonie matki?…… Gdyby dusze dzieci wybieraly sobie tych konkretnych rodzicow, gdyby to ponadmaterialne porozumienie dusz mialo miejsce to, myslac po ludzku nie byloby tyle tak dramatycznych przypadkow zabojstw przed poczeciem. Jak to wlasnie wytlumaczyc????? Nie pisze tego absolutnie by podwazyc jakiekolwiek Pani slowa, absolutnie….jedynie nurtuje mnie gleboko ta mysl, ten maly dysonans w moim postrzeganiu swiata…… Jesli moglaby Pani odniesc sie do tej sprawy i moze ja glebiej nakreslic, abym zrozumiala glebiej ta mysl, bylabym ogromnie wdzieczna. Serdecznie pozdrawiam.
Piekne Pani Agnieszko. Łzy same mi płynęły. Czekam na pierwsze dziecko i staram się wsłuchać się w siebie, aby móc jak najlepiej przygotować do przyjścia na świat małego człowieka. Cieplutko pozdrawiam.
Jest Pani niesamowita. Za każdym razem, gdy ogarniają mnie złe myśli wracam na Pani bloga i czytam jakikolwiek wpis. W każdym zdaniu ukryte jest tyle mądrości, pozytywnego myślenia, pasji… Ja tu po prostu znajduje spokój, taki wewnętrzny. Wierzę, ze prywatnie jest Pani taka sama jak przedstawia to na blogu… Pozdrawiam serdecznie, o drobinę spokojniejsza…
Dziękuję !
Kasia – w 39 tygodniu ciąży.
Z całego serca dziękuję.
Pani Agnieszko,
w maju poraz pierwszy zostanę mamą.
Ogarnia mnie radość a zarazem strach.Nie wiem co mnie czeka 🙂
Wiem, że może zapytam nie do końca zgodnie z tematem, ale zależy mi aby moje dziecko od samego początku jadło i otaczało się produktami naturalnymi. Bedę robić wszystko, by karmić piersią jak najdłużej.
Czy może polecić mi Pani naturalne płyny, oliwki, szampony, coś na odparzenia itp. do pielęgnacji noworodka?
Tyle jest tego na rynku a ja nie wiem co mam kupić… Choć jeden produkt który mogę kupić z czystym sumieniem.
Dziękuje Pani, życząc obfitości w miłość, zdrowie i szczęście.
Ania.
Piękny tekst!w pelni podzielam Pani doswiadczenie i wiedzę z zakresu poszerzania swiadomosci i duchowego rozwoju.
Myślę,ze nie tylko ciąża jest takim wyjątkowym wydarzeniem.ja aktualnie przepracowuję,doświadczam podobnych uczuć związanym z zamknięciem pewnego dużego rozdziału swojego życia a rozpoczęciem nowego.mam wiedze.wiem co robić.tylko żeby chciało się chcieć działać ku pelnej wolnosci dzieci,stworzeń Bożych,świetlistych istot,które są często pelne lęku,braku wiary w siebie.my,kobiety,jestesmy takie wspaniałe a mamy tak mało wiary w siebie i zaufania m.in.do Boga,do wyższej Istoty duchowej,która nad nami czuwa i opiekuje sie z czułością.
Pani Agnieszko,prosze sie modlić za nas kobietki:) wysokie wibracje modlitw działają cuda!w to głęboko wierze i temu ufam;)
Dużo dobrego.Magdalena
Dzień dobry Pani Agnieszko,
Nawet nie jestem w stanie powiedzieć ile razy przeczytałam ten tekst i zgadzam się w 100 % z Pania. Boga kocham,daje mi siłę, wiarę i miłość. Jestem wdzięczna za wszystko co w życiu mam i doświadczam. Miała ogromny lęk i strach przed macierzynstwem, przed decyzja o ciąży, który przez jakiś czas był nie opanowania,a największy strach czy dziecko będzie zdrowe. W pewnym momencie zawierzylam wszystko Naszemu Ojcu,cały strach,lęk i nieposkromione antreten myśli. Zaszłam w ciążę i…. nic. Żadnego strachu, czułam radość i obecność Boga,ze to On wybrał czas dla nas rodziców i dla dziecka by było wszystko dobrze. Tak było do momentu badań prenatalnych,usg super,a wyniki krwi hmmm….nieciekawie. zdecydowaliśmy się na badania genetyczne,ale strach,który wrócił jest nie do opisania. Z jednej strony wierze Bogu,i że wszystko jest dobrze,ale to co ze świata zewnętrznego przychodzi ścina mnie z nóg. Za kilka dni będą wyniki. Nie muszę mówić jak ja się czuję. Strach pomieszany z wiara, ogromna chęć by się uspokoić i dalej być pełnym wiary i panika co będzie gdyby… nie pomaga logiczne myślenie,Boga proszę bym nie zwatpila, bym wierzyła w swoje dziecko,ale to jest trudne. Staram się byc dobrej mysli,wierzyc, ale mam wrażenie ze ten strach wszystko mi psuje!!! Ta cała moja praca nad sobą jest zrównania z ziemią, to co sobie duchowo wypracowalam uratuje mi i nie wiem jak zatrzymać. Wiem,ze nasze myśli kreują nasza przyszłość,ale czy te myśli negatywne nie wykreuja czegoś zlego,mimo że z nimi walczę? Tak bardzo chce wierzyć niezłomnie i odzyskać mój wewnętrzny spokoj,radość z ciąży…. ale jak to zrobić kiedy stoję w obliczu nieznanego?
Pozdrawiam ciepło i wszystkiego dobrego
Pani Agnieszko,
Miałam ten wpis w pamięci i wróciłam do niego dziś ..gdy jestem w trzeciej ciąży w wieku prawie 37 lat – ciąża w pełni zaplanowana, oczekiwana, przyjęta z wielkim szczęściem, z zamiarem by celebrować każdy jej dzień. Celebrę zniweczyła trochę fizjologia bo mdłości mnie wykańczają, ale z tym się liczyłam. Nie sądziłam jednak, że dopadną mnie obawy, które mi niemal zupełnie zabiorą radość z tego czasu, ba.. nawet z faktu, ze podjęliśmy taką decyzję. Zupełnie nie spodziewałam się aż tak negatywnego podejścia lekarzy. Patrzą na mój wiek i od razu jest tylko temat chorób genetycznych. Mam 2 zdrowe, silne i wspaniałe córki. Zaszłam w ciążę w pierwszym miesiącu próby, ciąża rozwija się prawidłowo. A oni od samego początku podchodzili do tematu tak zaskakująco pesymistycznie: „no można próbować, ale w tym wieku, te stare jajeczka zapładniają się tak rzadko..”, ” ooo…wysoki poziom HCG, trzeba powtórzyć, w tym wieku ciąże trudniej się zagnieżdżają”, ” No bije serce na USG, ale jeszcze nie zakładajmy karty ciąży, nie zapeszajmy”. Teraz jestem na etapie, że nakłaniają mnie na kosztowne, najnowsze badania prenatalne…bo te powszechne: USG i test Pappa dają niską wiarygodność na wychwycenie tych wszelkich chorób genetycznych, które czyhają na dzieci 37-letnich matek. Bez znaczenia jest fakt, że przygotowałam max starannie swój organizm na ciążę, jestem na zupełnie innej planecie pod kątem świadomości zdrowego żywienia, dokładam wszelkich starań by było dobrze. Ostatnia wizyta lekarska wyssała ze mnie wszelki optymizm. zostałam zasypana statystykami w taki sposób, że po wyjściu 0,05% negatywnego scenariusza zmieniło się w mojej głowie na 50%. Do wieczora nabrałam przekonania, że nie mam statystycznie żadnych szans na zdrowe dziecko. Czy to jakieś kulturowo polskie podejście? może nie jesteśmy gotowi na nieco inny schemat macierzyństwa? Pracowałam dużo z Francuzami i Hiszpanami. Tam jest takie naturalne od lat, że kobiety mają 3 czy 4 dziecko w okolicach 40. I nie mają przy tym tego psychicznego obciążenia, że tylko ślepy traf jest je w stanie uchronić ich dziecko przed chorobą genetyczną. Zanim zaszłam w tą ciążę, przez myśl mi nie przeszło 37 może być złym wiekiem na trzecie dziecko.
jestem za dokładnym ale nieinwazyjnym diagnozowaniem, po prostu jestem zdania, że dobrze jest wiedzieć więcej. Ale chyba można to robić bardziej optymistycznie? U mnie jeszcze miesiąc zanim to wszystko się wyjaśni i w co wierzę po prostu odetchnę. Miesiąc, który jeśli spędzę tak jak ostatnie 3 dni będzie miesiącem pełnym strachu, paniki. Ale nie chcę tak, nigdy już nie dostanę tego konkretnego maja 2016. Ode mnie zależy co będę mieć przez ten czas w głowie. Więc czytam ten Pani optymistyczny wpis drugi i trzeci raz – bo mało takich pokrzepiających wpisów w sieci. Dziękuję Pani za to. Może jest jakaś książka do polecenia? Chcę odzyskać radość z mojego spełnionego marzenia 🙂 Chcę ze spokojną głową zająć się rzeczami, które zaplanowałam na ten czas.
Serdecznie pozdrawiam,
Ewa
Kochana moja, zrób wszystko co w Twojej mocy, aby się z tego oczyścić. Ja doskonale wiem jaki to starach i doskonale wiem, przez co przechodzisz. Przecież ja urodziłam Helenkę dwa tygodnie przed moimi 43 urodzinami 🙂
Wykorzystaj wszelkie możliwe techniki, aby trzymać się po „słonecznej stronie ulicy”! 🙂 Modlitwa, afirmacje, medytacje, mantry, wizualizacje (świetnie działa). Nie nakręcaj się negatywnie, nie analizuj tego, co lekarze z nami wyprawiają.
Tylko pozytywne myślenie może nas uratować! 🙂 I ratuje!!!!
Trzymam mocno kciuki za Ciebie, za Was, mocno wierząc, że wszystko będzie dobrze!
Całuję, ściskam i wysyłam dużo dobrej energii!!!! 🙂
Pani Agnieszko
Ogromnie dziękuję za te słowa sprzed miesiaca.pomogły mi dobrze przejść ten czas oczekiwania na kluczowe usg dziecka.pomyślałam jakoś tak…dziecko jakie jest to już jest.moje zamartwianie się nie zmieni stanu jego genów. A że pewnie są dobre…to po co się martwić na zapas…i zadzialy się cuda.nagle przypadkowo spotkani lekarze wybuchali śmiechem, że przyszło mi przez myśl martwić się ciąża w wieku 37 lat. Zniknęli gdzieś Ci czarnowidzacy. I maj był piękny (choć spędzony często na kolanach w toalecie..). Jak mawiał mój świetny szef…rzeczy są prostsze niż nam się wydaje. Mogłam panikowac i strasznie sobie ten maj skomplikowac. Wybrałam coś innego i było prościej a lekrz wczoraj powiedział po paru minutach usg: „mają Państwo zdrowe dziecko.nie widze konieczności dalszych badan”.To Pani mnie popchnela w stronę jasniejszych myśli:)dziękuję. Ewa
Pani Agnieszko 🙂
Od kilku lat jestem wielbicielką tego co Pani robi , jak Pani żyje i dziękuję że dzieli się Pani tym z nami<3
Ten tekst pominęłam ale teraz go odnalazłam i będę go czytać często bo okazało się że i ja doświadczę tego CUDU.
Dziękuję za ten tekst, dziękuję za wszystkie mądre rady w nim zawarte i postaram się je wprowadzić w życie. Ostatnią ciążę 10 lat temu kończyłam zatruciem ciążowym i do tej pory wspomnienie tego powoduje u mnie traumę dlatego tym bardziej trafił do mnie Pani tekst. Teraz mam 37 lat i ogromną świadomość cudu jaki noszę w sobie i zainspirowana przez Panią będę dokładać starań aby ten czas był czasem rozwoju , spokoju, dziękczynienia i totalnego zaufania Bogu.
Czy mogłaby Pani jeszcze poradzić jak się odżywiać żeby nie zaszkodzić maleństwu i sobie. Do tej pory starałam się odżywiać zdrowo ale nie wszystko w ciąży jest dozwolone. W internecie sporo jest typowych artykułów o tym żeby nie jeść surowizny itp. Mnie interesuje jak Pani w tym okresie się odżywiała.Zastanawiam się czy mogę pić zieloną herbatę bo zdanie są podzielone, do tej pory piłam też spore ilości pokrzywy, czystka i nie do końca jestem pewna czy mogę nadal. Czego unikać mimo tego że jest zdrowe? A co powinnam wykluczyć? Czy są jakieś książki, opracowania na ten temat które mogłaby Pani polecić?
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Pani Agnieszko,
Jestem w ciazy i chcialabym ten magiczny okres wykorzystac na duchowe oczyszczenie i przygotowanie do nowej roli. Wspomniala Pani o liscie ksiazek, ktore warto przeczytac przed narodzinami dziecka. Czy moglaby sie Pani nia podzielic? Poza tym jestem ciekawa jakiej muzyki Pani sluchala i jakie cwiczenia wykonywala sama bedac w ciazy. Bede wdzieczna za wskazowki.
dołączam do prośby Ewy:)
przyszła mama
Również proszę o listę książek a najlepiej jeszcze jakiś wpis o ciąży. W internecie można niestety przeczytać głównie przygnębiające historie i bezlitosne statystyki. Brakuje mi optymistycznych wpisów pokazujących, ze ciaze trzeba przezyć po swojemu, wsłuchać się w siebie, swoją intuicję. Wierzę,ze wtedy strach się zmniejszy i przestanie zatruwać te piękne 9 miesięcy.
Pani Agnieszko, przyłączam się do próśb o listę książek. Trzymam kciuki, żeby Pani kolejna książka była właśnie o ciąży i macierzyństwie. Tym bardziej, że teraz dosłownie wszyscy są w ciąży 😉
Artykuł jest wspaniały – spadł mi z nieba – jest o mnie i dla mnie.
A ja bardzo bym chciała jeszcze być w ciąży i stosować się do tych zaleceń pani Agnieszki ale od roku walczę z rakiem i próbuje przeżyć chemioterapie..mam 36 lat. Staram się zawierzyc Bogu ale to strasznie trudne…
Pani Moniko, to jest chyba najtrudniejsze. Ale…jeśli to się Pani uda to Pani zwycięży.Niech wyobrazi sobie Pani jak pięknie będzie po wyzdrowieniu, czego Pani z całego serca życzę
Irena
,,Każde doświadczenie w naszym życiu jest potrzebne dla naszego rozwoju. Nawet to trudne i bolesne. Gdy to naprawdę zrozumiemy, wtedy przestajemy się bać, a w naszym życiu pojawi się radość.” – na te słowa dziś czekałam. To do mnie. Dziękuję 🙂
Pisze Pani, że dzieci wybierają sobie rodziców. Jak jest w przypadku, gdy rodzą się w rodzinach patologicznych, niechciane, z matek, które ich nienawidzą lub w najlepszym wypadku nie chcą? W ośrodku, w którym pracuję, są same takie dzieci. Chciałabym to zrozumieć, bo pięknie się czyta Pani teksty…
To są bardzo trudne sytuacje i bardzo trudne dla nas do zrozumienia z naszej, ziemskiej perspektywy.
Wierzę w to, że nasze dusze podróżują poprzez różne wcielenia, doświadczają siebie, popełniają różne błędy itd.
Czasem musimy dokonać korekty (w zasadzie zawsze, ale na różnych poziomach) – więc wybierając trudnych rodziców, czasem nasze dusze:
same muszą się czegoś nauczyć,
a czasem są to bardzo wysoko rozwinięte dusze, które dają innym szansę na rozwój. Są nauczycielami.
Nauczycielami akceptacji i miłości.
Często są nimi właśnie dzieci niepełnosprawne lub chore.
Na ten temat można pisać całe książki, komentarz to za mało, a czasu brak…. 🙂
Wczoraj,modląc się, poprosiłam Boga ,żeby mi podpowiedział jak radzić sobie ze strachem… Czasami mam „nerwy” na siebie ,ze taka jestem. Ponieważ odkąd sięgam pamięcią boje się o wszystko. Jest to tak wyczerpujące, że boję się o swoje zdrowie psychiczne. Stosuje przeróżne rzeczy,techniki,dietę, żeby sobie pomóc.Teraz spróbuje Pani sposobu. Pozdrawiam cieplutko.
Dzień dobry 🙂
Przyłączam się do próśb o listę książek.
Może posiada Ktoś książkę Dziecięce Dusze i chciałby odsprzedać?
Poszukuję od pewnego czasu i niestety nie znalazłam.
Pozdrawiam
Moniko: W sprawach trudnych polecam szczerze odmówić modlitwę do Św. Rity oraz modlitwę do Matki Bożej: Nowennę Pompejanska. Polecam też krótkie zawierzenie słowami: ” Jezu ufam Tobie, proszę Ty się tym zajmij.” Modlitwy znalazłam „przypadkiem” w Internecie działaja cuda, dlatego polecam i podaję dalej, ku chwale Matki Bożej i Jezusa Chrystusa. Coś jeszcze przyszło mi do głowy: spotkania: uwielbienie Boga i o uzdrowienie prowadzi cyklicznie Marcin Zieliński (Głos Pana).
Może właśnie strach należy zrozumieć i zacząć od małych kroczków próbować go wyeliminować poprzez ćwiczenia, inne podejście i wytłumaczenie, że „w tym” nie ma nic strasznego i niepotrzebnie aż tak się boimy.
Pani Agnieszko,
Odkryłam nie dawno Pani bloga i jestem zachwycona Pani osobowością a dziś mam słabszy dzien i natknelam sie na ten piekny tekst. Chciałabym napisać parę słów o sobie. W tym roku skończę 33 lata, mam najwspanialszego mężczyznę u swego boku, bardzo się kochamy i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Jednak nie mamy dzieci dlatego że jestem osobą, która lubi mieć w życiu możliwie wszystko zaplanowane i boi się tego co nieznane a co za tym idzie, że nie odnajdę się w tym wszystkim po kolei co mnie czeka począwszy od porodu, zdrowia dziecka po odnalezienie się w roli matki. Wszyscy dookoła naciskaja na posiadanie dziecka natomiast ja sie w tym wszystkim polubiłam, mam totalny mętlik w głowie. Rozum podpowiada mi ze to juz czas i nie ma na co czekac natomiast serce jak przepełnione lękiem i protestuje. Oczywiście mąż mnie wspiera w kazdej decyzji i mówi że jakakolwiek decyzję podejmę bedzie mnie wspierał. Przeczytałam Pani tekst jest przepiękny ale nie umiem go przełożyć na swoje życie gdyż nie jestem osobą tak pełną wiary jak Pani. Proszę wskazać jak mam wysłuchać samej siebie, jak dotrzeć do mojej duszy i nie dać się zagłuszyć natretnymi myślami. Może mogłaby Pani polecić jakieś książki o których wcześniej moje przedmowczynie wspomniały. Dziękuję za wszystko. Pozdrawiam Ewelina
Pani Agnieszki. Słowa piękne, ale co jeżeli ktoś nie wierzy w Boga. Nigdy nie wierzył i nie umie lub nie ma takiej potrzeby. Nie w każdym rodzice zaszczepili tak bezwzględne przeświadczenie o nieomylności Boga. Proszę mnie nie linczować drogie inne czytelniczki. Chrześcijaństwo to piękna idea i polega też na miłości i akceptacji tych którzy nie wierzą. Moje pytanie: jak poradzić sobie ze strachem bez Boga? Kiedy nie ma takiego przeświadczenie że to On zaplanował dla mnie ta ciążę. Jak pozbyć się strachu że dziecko będzie upośledzone bo przecież ryzyko np. zespołu Downa to w wieku 41 lat aż 1 na 85 ciąż? Jak uporać się ze strachem o przyszłość? Że nie podołam i że jestem za stara. Że część rodziny i znajomi wyśmieją….starzy a wpadli jak nastolatki. Mam dwójkę dzieci. I pozytywny test ciążowy od tygodnia. Nie była to planowaną ciążą ale przecież mimo to z miłości. Bo kochamy się z mężem. Tylko czy nasze społeczeństwo potrafi to zrozumieć? Teściowa już mi powiedziała że mam się wyskrobać…że to nieodpowiedzialne ….co z pracą?…”Ty już nigdy nie będziesz pracować. Z trójką dzieci? I co będą jadły?”…Jestem osoba która przestrzega zasad moralnych i etycznych. Do tego nie trzeba żadnych ksiąg jedynie przeświadczenie że świat może być lepszy i chęć bycia dobrym człowiekiem. Mimo to ten strach sprawia że żyje od miesiąca jak w amoku…jakby to był jakiś sen. Z jednej strony się cieszę…może w końcu będzie ta dziewczynka…z drugiej wszystko co negatywne czytałam o ciąży gdzieś tam siedzi z tyłu głowy. Czy ma pani jakieś rady dla tych którzy nie wierzą w Boga?
Kochana Agnieszko,
Cudowny i bardzo potrzebny mi wpis.Mam 41 lat i tak naprawde teraz dopiero poczułam przeogromne pragnienia DZIECKA.Teraz jestem gotowa i wierzę,że jeśli wolą Boga będzie, aby tak się stało to będę bardzo szczęśliwa.Wierzę, że moje SZCZĘŚCIE czeka na mnie właśnie teraz.Pozdrawiam Cię serdecznie?
Pani Agnieszko mam 29lat i zaszłam w ciąze. Cwicze joga z kadzidłami, nie jem miesa itp. Mam pare pytan, poniewaz juz zgłup[ialam od czytania internetoiwych porad!
1. Czy podczas ciazy mozna cwiczyc 5 rytuałow tybetanskich?
2. Czy podczas ciązowej jogi można używać oryginalnych (np. na wyciszenie z mieta ) kadzideł?
3. Czy zaczęła jeść Pani mieso w ciązy?
4. Codziennie wieczorem pije miksture z polowy cytryny, kurkumy,miodu i propolisu-dzieki temu nie choruje, ale czy to bezpieczne?
Pozdrawiam!