Dzisiaj są urodziny Helenki. Moja córeczka przyszła na świat dwa lata temu. To był dla mnie niezwykły dzień, w którym wielki ból i wielkie szczęście zlały się w jeden niewiarygodny, niewyobrażalny cud życia.
Helenka przyszła na świat w domu. Byłyśmy w towarzystwie Ewy Janiuk, cudownej położnej, mądrej kobiety i anioła w jednej osobie, mojego męża i trzech kotów. Ja wiem, że dla wielu osób domowe narodziny brzmią jak abstrakcja, zwyczajne szaleństwo, ale jestem niewiarygodnie szczęśliwa, że dane mi było to przeżyć. Że poszłam za tym wołaniem mojego serca i dzisiaj wspominam ten dzień jako jeden z najpiękniejszych i najważniejszych dni mojego życia (nie licząc oczywiście przyjścia na świat mojego ukochanego syna Michała!). Ten świadomy, dobry poród, który podarowałam Helence i samej sobie, niesamowicie mnie wzmocnił, a cała droga, która do niego prowadziła była bezcenna.
Bardzo dziękuję wszystkim kobietom, które spotkałam na swojej drodze będąc w ciąży, które z tak niezwykłą otwartością opowiadały mi o swoich doświadczeniach związanych z porodem. Zasiałyście we mnie ziarna, które później pięknie wykiełkowały. Nie spotkałam Was nigdy więcej, nie miałam więc szansy, żeby podziękować Wam za to bezinteresowne, kobiece wsparcie. Dziękuję teraz! To co dałyście mi jest bezcenne, a teraz ja staram się to nieść dalej w świat. Wiara w to, że poród może i powinien być dobrym, wzmacniającym, pięknym i pozytywnym przeżyciem to coś ogromnie ważnego.
Dzisiaj rano trafiłam na takie zdanie Osho: „życie nie jest firmą, którą trzeba zarządzać, ale tajemnicą, którą trzeba przeżywać”. Utkwiło to we mnie na cały dzień i stało się bardzo cennym mottem. Bardzo świadomie otwieram się na tajemnicę życia. Decyduję się iść własną drogą. Nie chcę myśleć stereotypowo. Szukam w życiu pozytywnych doświadczeń, ludzi, sytuacji, historii, bo one mnie wzmacniają. Gdy otwieram się na dobro, w moim życiu dzieją się cuda.
Jednym z nich było przyjście na świat Helenki.
Dzisiaj, ten dzień sprzed dwóch lat wspominam z poczuciem szczęścia, spokoju, radości i z ogromnym wzruszeniem. Marzę o tym, by takie właśnie były uczucia każdej kobiety, niezależnie od tego gdzie i jak rodzi. Bo to nie ma znaczenia, jaką decyzję podejmiemy. Nie każda z nas może urodzić w domu, nie każda chce i nie każda może. Ale każdy poród powinien być dobry. Każdy poród powinien kobietę wzmacniać. Każda kobieta i jej maleństwo powinni być otoczeni szacunkiem, mieć poczucie intymności i bezpieczeństwa niezależnie od tego, gdzie poród się odbywa. Dzisiaj, po warsztatach z cyklu „Po prostu położna”, które odbyły się już w ośmiu miastach w całej Polsce, po spotkaniu ponad 1.700 młodych (i trochę starszych) mam doskonale wiem, jak dużo jest jeszcze do zrobienia. Ale wiem też, że świat zmienia się na lepsze. Te zmiany to codzienne, mniejsze lub większe decyzje każdego z nas.
Macierzyństwo to najtrudniejsze, a jednocześnie najpiękniejsze doświadczenie. Przez te dwa lata zdarzało się nie raz, że płakałam z ogromnego zmęczenia. Przez 14 miesięcy nie przespałam ani jednej nocy, bo Mała budziła mnie na karmienie w nocy co 2- 2,5 godziny. Czasem spała trochę dłużej, ale ja generalnie w pewnym momencie byłam już wyczerpana. Jednak uparcie karmiłam ją piersią przez 17 miesięcy. Przeszłam przez to. Bywało ciężko, ale bywało też najpiękniej na świecie. Najważniejsze, że wiem po co to robiłam. Było warto.
Dzisiaj, gdy Helenka zasypiała, wzięła z czułością moją twarz w swoje maleńkie rączki, spojrzała mi głęboko w oczy i powiedziała z miłością, troską i dziecięcą powagą „tocham cię mamo”.
Dzisiaj płakałam ze szczęścia.
Dziękuję Aniołom, tym niebiańskim i tym ziemskim (bo są wśród nas), że mnie prowadzą.
Dzisiaj wyjątkowo ciepło pozdrawiam Was – wszystkie zmęczone mamy.
Niezależnie od tego jak rodziłyście, czy karmiłyście piersią czy nie, każda z nas daje z siebie to co najlepsze w tej właśnie chwili.
Czasem brakuje nam sił, ale jest warto.
Miłość do nas wraca zwielokrotniona.
Przytulam Was kochane, również te mamy, które straciły swoje dzieci…
I wszystkie z Was, które boją się lub nie mogą mieć dzieci.
Przytulam Was ciepło dziewczyny w tę magiczną noc….
Agnieszka
Pani Agnieszko…cudowny wpis…poplakalam się,bo rozumiem Panią w100%.Ja karmie mojego Livia juz 17miesiac i dumna jestem z tego.Ale bywa ciężko. Jednak jest to najcudowniejsza praca pod słońcem!!! A teraz sciskam Panią serdecznie i życzę wielu takich pięknych chwil…niech trwają!!!!
P.s.Mam takie zapytanie bardziej organizacyjne.Jak odstawila Pani Helenke od piersi.Ja w październiku wracam do pracy(wyjazdowe)a Livio wieczorem nie usnie beze mnie i ”tsytsy”.Martwie się,czy oboje damy sobie rade z odstawieniem .Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz pomyślności!!!!!!!!
ilona
Witam serdecznie!
W naszym przypadku wszystko potoczyło się bardzo łagodnie i naturalnie, ale niezbędna w tym była rola tatusia. Cały proces trwał stopniowo, przez kilka tygodni. Ja planowałam, że będę karmiła Helenkę do jej 2 urodzin, ale zwykle jest tak, że karmienie trwa krócej, niż planowaliśmy. Dlatego dobrze jest mieć ambitne cele! 🙂
Ponieważ zaczęłam wyjazdy z warsztatami „Po prostu położna”, Helenka musiała zostawać raz na jakiś czas z tatusiem. Wypracowali więc sobie swój własny sposób na miłe i łagodne usypianie. Gdy już definitywnie skończyło mi się mleko, odbyłam z Helenką rozmowę o tym, że go już nie ma. Dzieci są naprawdę niezwykle mądre. Trzeba z nimi po prostu rozmawiać. Oczywiście nie obyło się bez protestów i lekkiej awantury, ale Helenka zareagowała w taki sposób tylko jeden raz. Obie sobie trochę popłakałyśmy, bo to przecież dla nas obu było trudne przeżycie. Było to dla niej oczywiście bardzo przykre, ale pogodziła się z tym. Następnego dnia troszkę tylko popłakała i właściwie to był koniec.
W czasie odstawienia od piersi bardzo ważna jest bliskość, czułość i cierpliwość, a także zrozumienie dziecka, dla którego jest to trudny moment. Dlatego warto jest wcześniej wypracowywać sobie inne metody utulenia, ukochania i uspokojenia, niż pierś. Trzymam za Was kciuki. Będzie dobrze!
Bardzo serdecznie Was pozdrawiam i życzę powodzenia! 🙂
Prawie dokładnie to samo ja przeżyłam z moją córką, planowałam ją karmić do 2 rż, ale jak miała rok i 4 mce musiałam zacząć przyjmować antybiotyki i lekarz zabronił karmić dziecko. Na szczęście córka sama się zaczęła odstawiać już wcześniej, pozostało wieczorne i nocne karmienie. Również odbyłam z nią poważną rozmowę, w której powiedziałam, że muszę brać leki i nie będę mogła jej karmić. To co zrobiła było bezcenne- położyła dłoń na policzku i otworzyła szeroko oczy jakby się strasznie zmartwiła. Powiedziałam tez, ze zamiast piersi wieczorem przytulę ją do siebie w nosidełku – wieczorem po kąpieli i bajce bez dyskusji skierowała się tam gdzie ono leżało. Tylko tej nocy popłakała może z minutkę i to koniec odstawiania! Podejrzewam, że ja to bardziej przeżyłam niż ona, bo często mi tego brakowało a ona nigdy nie próbowała się z powrotem przystawiać. Dlatego dziewczyny, nie martwcie się jak odstawić dziecko od piersi, tylko cieszcie się z tym, że możecie karmić a jak zajdzie taka potrzeba, wasze dzieci to zrozumieją.
Pani Agnieszko, ten cud jest zasługą Boga Ojca, to jemu trzeba podziękować, nie aniołom. Wiem że Pani jest blisko z naturą, uprawia Pani Jogę, ma Pani pokój ducha dzięki medytacjom ale prawdziwa siła i pokój którego Świat dać nie może jest w Jezusie Chrystusie, On nie jest religią, nie jest tym co pokazuje współczesny Kościół, relacja z nim może być prawdziwa, trzeba tylko dać mu swoje serce i otworzyć się na jego słowo do nas, dobro które dla Nas przygotował… Jezus powiedział „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.. ” Jana 14, 6
Jest Pani wspaniałą osobą, wiem bo kiedyś byłam Pani wielbicielką i od lat, co jakiś czas przyglądam się Pani karierze i życiu, mam Pani płyty, książki, dużo z nich czerpię ale jednego mi w nich brakuje, tej wiary która przewyższa wszystko inne i mocny która jest z Boga, nie z nas. On stworzył ziemię i wszystko co mamy najlepsze w naszym życiu pochodzi od niego.
Pięknie Pani napisała o narodzinach córki. Sama jestem w 4 miesiącu pierwszej ciąży więc z pewnością będę czytać Pani bloga by zaczerpnąć dobrych rad w tym najpiękniejszym okresie życia kobiety 🙂 Pozdrawiam!
Agnieszka, lat 28, protestantka
Pani Agnieszko,
Wielka wiara to wielka łaska, której Pani dostąpiła. Proszę za nią dziękować! To ona daje Pani ogromną siłę, dzięki której będzie Pani łatwiej pokonać wszelkie wyzwania, jakie stoją przecież w życiu każdego z nas. Jak sama Pani zapewne wie, najważniejsze jest to, co znajduje się między słowami. Wyczyta to Pani w moich wierszach, lub usłyszy w słowach np. „Piosenki dziękczynnej” na mojej płycie. Najcenniejsze skarby ukryte są w naszych sercach. Nie trzeba o nich głośno krzyczeć. Najważniejsze, że tam są :).
Życzę zdrowia dla Pani i dla Maleństwa! Pozdrawiam ciepło!
Droga Agnieszko! Mam 39 lat i właśnie się dowiedziałam, że jestem w ciąży. Chciałam zostać mamą, ale teraz gdy to jest faktem jestem pełna obaw. Mój równie dojrzały mąż też. Dlaczego tyle w Nas strachu? Jak sobie z nim poradzić?
Droga Maju,
Strach w tej sytuacji jest zupełnie naturalny! Chyba każda z nas go czuje! Przecież zaczyna się wielka niewiadoma. Tyle pytań, wyborów, niepewności. Całe życie się teraz zmieni. I pytania w głowie: „co teraz będzie, jak sobie poradzimy?” Będzie dobrze! Ten moment to najważniejsza chwila w życiu, gdy stajesz się kobietą, człowiekiem. To jest dobre. Dasz sobie radę. Twój mąż również. Na świecie nie ma przypadków. To dziecko wybrało właśnie Was i ten moment w Waszym życiu, ponieważ dla Was wszystkich jest on najlepszy. Nasze umysły chcą wszystko dokładnie zaplanować, ale w tym konkretnym przypadku nie można tego zrobić. Nie da się. To jest czas, gdy trzeba zawierzyć życiu i ćwiczyć się w dobrym, pozytywnym myśleniu! Trzeba trzymać się pozytywnego myślenia za wszelką cenę! Modlić się lub medytować – każdy ma swoją własną metodę, by kontaktować się z Siłą Wyższą. A jeśli jej nie ma, to najlepszy czas, by ją sobie wypracować! Trzeba zawierzyć życiu. Zaufać mu!
A w przypadku strachu o pieniądze radzę sobie zapamiętać zdanie, które zawsze powtarzała moja Mama „Bóg daje dzieci i Bóg daje na dzieci”. I tak właśnie jest!
Będzie dobrze! Będzie pięknie! Zobaczysz! 🙂
Trzymam za Was wszystkich kciuki i pozdrawiam ciepło!
Pani Agnieszko jest Pani niesamowitą kobietą:)
Ja jestem mama juz prawie pięcioletnich bliźniąt. Niestety piersią karmiłam tylko miesiąc, gdyż nie było to mozliwe dłużej. Bywało, że czułam sie winna i gorsza od innych mam które są w staie karmić swoje dzieci naturalnie. Ale teraz wiem, że pomimo tego dałam swoim dzieciakom to co najlepsze. Wychowywanie bliźniąt jest ogromnym wyzwaniem, ale także wspaniałym przeżyciem. Miłość bratersko siostrzana w wykonaiju bliźniąt jest niewiarygodna. Zazdroszczę im tego.
Życzę Pani i Pani rodzinie wszystkiego dobrego a Helence samych pieknych chwil w życiu.
Mam nadzieję, że z Pani pomocą uda mi się wrócić do figury sprzed ciązy:)
pozdrawiam serdecznie
Milena
Pani Mileno,
Karmienie piersią jest zwykle sporym wyzwaniem dla większości mam, a cóż dopiero w przypadku bliźniąt! Proszę nigdy więcej nie czuć się winną lub gorszą. To odbiera siły i jest zupełnie zbyteczne. Urodzenie i wychowanie bliźniaków to jest coś niesamowitego. Dla mam takich jak Pani należy się medal! Każda z nas daje z siebie to, co najlepsze na tym etapie swojego życia może dać. Nie ma sensu porównywanie się do innych, bo nasza historia jest jedyna i niepowtarzalna.
Idziemy do przodu z wiarą i wysoko podniesioną głową! Z dumą!
Bardzo trzymam za Panią kciuki i ciepło pozdrawiam ☺
Witam! Obejrzałam fragment DDTVN i stąd wiem, że prowadzi Pani bloga. Zajrzałam i uśmiechnęłam się po przeczytaniu tego tekstu. Jestem mamą prawie ośmiomiesiecznego Cudu, który ma na imię Ignaś. Od momentu jego narodzin nie przespałam ani jednej nocy. Gdy był jeszcze malutki spał lepiej, ale od 2 m-ca jego życia mam conocne pobudki w odstępach 2-3 godzinnych. Wokoło wszyscy się dziwią ponieważ już takie dzieci przesypiają całe noce albo budzą się jedynie raz. Nasz Cudek niestety tarabani się w nocy i wybudza na tak częste jedzenie. Widzę jednak, że nie jestem odosobniona a to jest pocieszeniem. Mam pytanie: czy Helenka po prostu w pewnym momencie przestała się wybudzać w nocy? czy Pani jakoś próbowała jej w tym pomóc? jak? Pozdrawiam serdecznie i życzę życia w pełni!
Każde dziecko jest inne, ale z moich obserwacji wynika, że jednak większość maluchów w tym wieku wcale tak dobrze nie sypia, jak się to słyszy z opowieści. Mam jednak pocieszenie – to mija ☺ Chociaż doskonale pamiętam, jak bardzo tęskniłam za snem… Moją metodą było to, żeby zadbać o nakarmienie Helenki przed snem. Robiłam jej kaszkę mannę na wodzie (nie używałam innego mleka niż moje), z odrobiną klarowanego masełka i z dodatkiem kawałka rozgniecionego banana. Nie kupowałam gotowych kaszek, tylko zwyczajną kaszę mannę, najlepiej ekologiczną (teraz nawet do kupienia w wielu supermarketach w normalnej cenie). Przed snem podawałam też Helence do picia lekki napar z melisy, który działa tonizująco i delikatnie uspokaja. Ja sama wypijałam przed snem spory kubek takiego naparu. Do tej pory to robię. Uspokajająco również działa olejek lawendowy, który jest godny polecenia dla mamy i dla dzidziusia. Wystarczy zaledwie jedna kropelka takiego olejku wlana na chusteczkę umieszczoną w pobliżu łóżeczka.
Życzę wytrwałości i pogody ducha! Ciepło pozdrawiam całą Rodzinę! ☺
się popłakałam…jestem teraz tą mamą zmęczoną….
Tak to już jest, że miłość ma bardzo wiele barw, odcieni i smaków…
Pozdrawiam zmęczoną mamę i obiecuję, że to mija. Wspieram kobiecym ciepłem i zrozumieniem… ☺
Jaki piękny i wzruszający wpis. Popłakałam się. Jestem 38letnią mamą 4letniego synka i 4miesięcznej córeczki, którą już kończę karmić piersią. Chciałam karmić dłużej ale niestety nie udało się. Podziwiam Pani zaangażowanie i poświęcenie z jakim karmiła Pani małą. Pozdrawiam. Nowa Czytelniczka 😉
Każdy miesiąc, tydzień, każdy dzień jest bezcenny, więc nawet te 4 miesiące to duża inwestycja w zdrowie mamy i dziecka.
Pozdrawiam ciepło i życzę zdrowia całej Rodzinie ☺
Pani Agnieszko!
Piękny wpis i jakże dla mnie zrozumiały! Jest mi Pani bardzo bliska nie tylko z powodu imienia, ale łączy nas ta sama data urodzin- 9 maja, imię córki-Helena, z tym że moja Helenka ma 10 lat (odkąd pamiętam zawsze chciałam tak dać na imię swojej córce), a także późne macierzyństwo i jego cud. Pamiętam jak urodziła Pani córeczkę , kolorowe pisma rozłożone były na stojakach stacji benzynowych, a ja akurat wyjeżdżałam do Budapesztu na majówkę. I ujrzałam szczęśliwą dojrzałą kobietę która doświadczyła tego cudu. Jakże bardzo wtedy chciałam i ja go doświadczyć ale los nie sprzyjał. Pamiętam jak czytałam Pani opowieść o niepowodzeniach, o rezygnacji oraz o jajecznicy z kurkami…Takich samych reakcji u siebie doszukiwałam się co miesiąc, aż przyszedł ten dzień daleko od Polski na Teneryfie gdy po moich ulubionych owocach morza dostałam reakcji odwrotnej…Był to listopad. A potem cudowny pasek na teście i oczekiwanie w napięciu. Czy się uda, czy dziecko będzie zdrowe, czy robić badania prenatalne, czy inwazyjne…, czy usg nie kłamie, czy będę karmić, czy dam radę…? Dokładnie 9 miesięcy temu pojawiła się w moim życiu nowa istota Rozalka i odmieniła je całkowicie. Pytania przestały być istotne, nic nie miało już znaczenia prócz tej ogromniej miłości którą wniosła w moje, nasze życie. I nawet mój zbuntowany 16 letni syn, który powiedział : „stara baba zwariowała”, zmienił zdanie i planuje uczyć siostrę wszystkiego. A ja doświadczam cudu późnego macierzyństwa i delektuje się nim jak najsmaczniejszą potrawą , choć ma ono i gorzkie i słone i kwaśne smaki. Gratuluje Pani, gratuluję sobie i wszystkim matkom. I Życzę miłości i radości z każdego dnia.
Pani Agnieszko! Dziękuję bardzo za ten piękny wpis! Niech płynąca z niego radość będzie dla nas wszystkich wielkim wsparciem i inspirację. To niesamowite jak dobra energia wzmacnia! ☺
Po stokroć dziękuję! ☺
Pozdrawiam ciepło całą Rodzinę! ☺
Cieszę się bardzo, że dziś trafiłam na tego bloga. Mam 43 lata i jestem w nieplanowanej ciąży. Zamiast poczuć wielką kobiecą siłę i radość, poczułam się bardzo stara, przestraszona i pokonana. Tysiące pytań, wielki paraliżujący strach i niemoc. Wiem, że muszę się sobą teraz zaopiekować, a Pani jest jak bomba witaminowa, inspirująca i energizująca. Będę tu wracać, być może udzieli mi się Pani ogromna radość życia.
Ten strach jest w tej sytuacji zupełnie normalny! Każda z nas go czuje. Jego celem jest zmobilizowanie nas. Musimy dokonać wielkiego przewrotu w swoim życiu, wielkiej przemiany. Czeka Panią niesamowity czas. Skoro to dziecko pojawia się właśnie teraz, to tak powinno być i tak jest dobrze. Proszę temu zaufać. Oczywiście czaka Panią masa wyzwań, ale również cała masa niesamowitych prezentów! Proszę myśleć z ekscytacją o swojej przyszłości. Zaczyna się dla Pani nowa przygoda ☺
Serdecznie i ciepło pozdrawiam! ☺
Drogie mamuśki koło 40stki odwagi!!
Jestem mamą 4 dzieci. Troje starszych ma 19,18,14 lat, póżniej, mimo usilnych starań, kolejne dziecko nie przychodziło. Dopiero, niespodziewanie, kiedy już i my i dzieciaki straciły nadzieję, ja przyzwyczaiłam się do myśli, że to już koniec i przestałam chcieć kolejnego dziecka ze względu na wiek i poukładane życie z prawie dorosłymi dziećmi, po 14 latach, koło 40 okazało się, że jestem w ciąży. Niespodziewanie! Też się przestraszyłam, straszyli mnie lekarze, że wiek, że ryzyko, że to, że tamto.
KIedy jednak urodził się nasz synek, tak jak 2 dzieci wcześniej w domu, pod opieką najcudowniejszej położnej Ireny Chołuj, piękny i zdrowy postanowiłam: JUŻ NIGDY NIE BAĆ SIĘ KOLEJNEGO DZIECKA I TEGO CZY SOBIE PORADZĘ. Synek kończy rok, wniósł w nasze życie eksplozję radości, znowu zachciało się chcieć i choć nie jest łatwo, bo walczę z kilogramami i bezskutecznie próbujemy zamienić mieszkanie na dom, bo jest nam ciasno. To wiem, że dziecko przychodzi zawsze w najlepszej chwili. Ta mała, bezbronna istotka dała tyle miłości… A najbardziej wzrusza, kiedy moi synowie 19 lat i 1 rok bawią się razem,
Dziękuję P.Bogu, że dożyłam takiego widoku! 🙂
Odwagi
Super wpis! Bardzo dziękuję za taką pozytywną energię – aż kipi!!!!!
Podziwiam i bardzo ciepło pozdrawiam Panią i całą Rodzinę!!!! 🙂
Witam Serdecznie,
Na Pani strone trafilam przypadkowo, ale juz po pierwszych przeczytanych zdaniach zlapalam bakcyla I bede wierna czytelniczka.
Z reguly nie pisze komentarzy, ale tym razem chcialam po prostu podziekowac za ten wpis. jestem mama 4 letniej corki I 18 miesiecznego syna. Mieszkamy w Sydney, daleko od rodzinnego.
Tak wiec dziekuje z calego serca, poniewaz po przeczytaniu tego posta, uswiadomilam sobie, ze niezaleznie od kraju wszystkie mamy przezywaja Macierzystwo podobnie, zwiazane z nim zmeczenie, flustracje, szczescie I lzy.
Dziekuje Bardzo,
Pozdrawiam
Elisa
To prawda, wszystkie jesteśmy z tego samego plemienia, niezależnie od szerokości geograficznej na której mieszkamy. A dzięki internetowi jesteśmy tak blisko ☺ Pozdrawiam bardzo ciepło! ☺
również mam córkę Helenkę, teraz to już ma 11,5 lat, nastolatka,
strasznie podobało mi się to imię i wiedziałam, że tak będzie miała na imię moja córka
mam 39 lat, drugą córkę planowałam urodzić w domu, bo nie chciałam iść do szpitala
w końcu byłam zdrowa, jednak nie udało mi się 8 lat temu tego zrealizować
gratuluję wielkiej odwagi i pokazania jak ważne jest macierzyństwo,
że to nie jest byle co, coś co można zlecić opiekunce, wykonywać po pracy itp.
decydując się na dziecko trzeba się liczyć z koniecznością rezygnacji z wielu rzeczy
a również z kariery
sama próbowałam połączyć pracę z wychowywaniem dzieci, z priorytetem postawionym
jako ważniejszym dla mnie, dzieci
dzisiaj cały czas pracuję, w domu, jestem architektem, raczej od małych obiektów,
ale cieszę się, że mogę być przy dzieciach, że one nie muszą przychodzić do pustego domu,
że mamy siebie co jest najwyższą wartością
To bardzo mądre i dojrzałe co Pani napisała i jak Pani żyje. Marzy mi się, by zainspirowało inne mamy…
Dziękuję i bardzo ciepło pozdrawiam!!!! 🙂
Pani Agnieszko, dziś przez przypadek, wpadł mi w ręce wywiad z Panią. Dawno już nie czytałam nic tak zwyczajnego, ludzkiego i dobrego. Z ciekawością zajrzałam na Pani bloga i znalazłam ten wpis. Bardzo się wyruszyłam.
Jestem mamą 8,5 mies Helenki. Cudnej, wspanialej, ciekawej świata dziewczynki, którą wciąż karmię piersią. Według mnie to jedna z najlepszych rzeczy jaką jestem w stanie Jej dać. I choć mam świadomość, że to jest dobre i mądre, i choć mam ogromne wsparcie oraz pomoc mojego Męża, to przychodzą takie dni jak dzisiaj, w których braku sił nie ładuje nawet 6-zębny uśmiech Helenki. Takie dni, kiedy marzę o dziecku przesypiajacym noce, filiżance herbaty i dobrej książce… w taki dzień trafiam na Pani wpis o Córce i czuję się bardzo szczęśliwa z tego powodu, że jestem mamą. Helenka, jej Tata i nasze trzy koty to mój cały świat. To takie proste 🙂
Bardzo dziękuję Pani Agnieszko!
Takie trudne dni to nieodłączna część macierzyństwa. Ale proszę mi wierzyć – będzie dużo lepiej, a nawet cudownie! Wreszcie Pani się wyśpi, odpocznie i zacznie myśleć o sobie. Na wszystko jest czas 🙂
Moja Helenka ma teraz 2,5 roczku i jest CUDNA do zjedzenia! Zresztą sama Pani zobaczy. A teraz też jest się czym cieszyć! Bardzo Pani gratuluję karmienia piersią! To jest takie ważne! Dzięki temu moja Helenka jest teraz silna, zdrowa, cudownie się rozwija. Czasem bywa ciężko, wiem, ale naprawdę warto!!! 🙂
Bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko…. czytam Pani bloga karmiąc swoje trzecie dziecko… 😉 czytam i nie mogę się oderwac… takich pięknych słów pełnych wiary, optymizmu i spokoju dziś mi trzeba… Ps. Moja środkowa pociecha przyszła na świat tego samego dnia co Helenka
Pani Agnieszko, a mnie interesuje czy mogłaby Pani napisać coś, doradzić na temat jak godziła Pani obowiązki i wszystkie sprawy związane z domem z opieką nad dopiero co urodzonym maleństwem? Jak to wszystko zorganizować. Martwię się,że kompletnie nie ogarnę tego czasowo ( o siłach nie mówiąc…) Bardzo męczy mnie ta kwestia i ostatnio dużo się nad tym zastanawiam, ponieważ niedługo sama zostanę mamą, po raz pierwszy i bardzo boję się właśnie tego, że nie będę „ogarniać”, oczywiście córeczka będzie priorytetem, ale chciałabym też dawać radę ze wszystkim innym. Pozdrawiam i mam nadzieję na parę słów od Pani.
Pani Agnieszko, przeczytałam Pani wpis ze wzruszeniem.
Bardzo chciałbym zostać mamą, niestety pomimo usilnych starań z powodu choroby, nie udaje się.
Pani blog pomaga mi znaleźć życiową radość i odzyskać harmonię.
Codziennie dziękuję Bogu za to co mam i cieszę się drobnymi sprawami.
Uwielbiam Pani blog i czekam na więcej!
Pani Agnieszko, niedawno natrafiłam na Pani bloga i muszę przyznać, że bardzo podobają mi się treści jakie Pani tutaj prezentuje. Czerpie z nich jak najwięcej dla siebie i dla swojej rodziny. Moja Córeczka Julia również urodziła się 20 kwietnia 2012 roku i był to najcudowniejszy dzień mojego życia. Samych serdeczności dla Helenki, niedługo już pięciolatki 🙂
Pozdrawiam!
Pani Agnieszko – dziękuję, ten wpis, ma dla mnie bardzo osobiste znaczenie 🙂
Od 2 dni chłonę wszystkie Pani teksty, ponieważ mimo wieku 😉 41 lat – zdecydowaliśmy się z mężem na „otwarcie na nowe życie” – pragniemy 3 dziecka, tu na ziemi, bo dwójke Smyków mamy nienarodzonych w Domu Ojca. Jeśli taka jest jego wola, niech doświadczy nas ponownie tym Darem nowego życia … tym razem jednak ze wzgledu na wiek i 2x cc podchodzę do tego już bardziej dojrzale, najpierw badania, zwłaszcza toxoplazmoza – w domu są 3 koty 😉 zdrowe odżywianie, spacery i zadbanie o siebie samą wewnętrznie 🙂
Kiedy rodziłam moich synow 13 i 14 lat temu, byłam w bardzo trudnej relacji, z brakiem bezpieczeństwa w każdym aspekcie życia i w ogromnym napięciu emocjonalnym..
Dziś jestem w najlepszym momencie swojego życia 🙂 mam ogromny komfort zajecia się tylko sobą, rodziną i domem. Nic nie muszę, nic mnie nie obciąża, czuję się niezwykle dobrze sama ze sobą. I czuję, że to najlepszy moment na dziecko.
Pozdrawiam ciepło i serdecznie
Pani Agnieszko,
Przeczytalam niedawno jeden z Pani wywiadow , w ktorym wspomina Pani o roli homeopatii, alternatywnej metody, ktora pomogla Pani zajac w ciaze. Czy pamieta Pani nazwe leku, jezeli tak bardzo prosze o inormacje. Wiem , ze jest to sprawa bardzo indywidualna…. ale mino wszystko- poprosze!
Juz od jakiegos czasu mam trudnosci z zajsciem w Druga ciaze.A wiem, ze czeka na mnie dusza tego dzidzia…. I juz nie moge sie doczekac.
Dziekuje serdecznie I pozdrawiam, Agata