Zna ją każdy z nas – to palące, bolesne kłucie w sercu, z którym tak trudno sobie poradzić. Zazdrość. Szekspir nazwał ją „zielonookim potworem”. Dobrze znał meandry ludzkiej natury i celnie dobrał słowo, które ją opisuje – potwór…. Czy można go oswoić?
Zazdrość jest emocją, której doświadczamy w codziennym życiu w kontekście przyjaźni, miłości, partnerstwa lub pracy. Dotyka wszystkich obszarów ludzkiego życia i niemal wszystko może stać się jej przedmiotem. Pod słowem „zazdrość” kryją się różne stany. Dla ułatwienia tej opowieści rozróżnimy je.
Po pierwsze – zazdrość w związku, w relacji z drugim człowiekiem (partnerstwo, małżeństwo, przyjaźń). Wypływa z lęku, że utracisz, lub zostanie ci odebrane coś bardzo cennego. Miłość, partner, przyjaciel.
Druga emocja ma inne podłoże i bardziej pasuje do niej słowo „zawiść”.
Jest to emocja, która domaga się posiadania czegoś dla siebie – czegoś, kto ma ktoś inny.
Rozróżnienie tych dwóch stanów jest istotne – lęk przed utratą tego, co dla nas najcenniejsze oraz zazdrość, jako zawiść o to, co posiada ktoś inny. Oba te uczucie sprawiają podobne reakcje w ciele fizycznym, dlatego mimo tego, że są odmienne i wynikają z różnych pobudek, nazywane są często tym samym słowem.
Ludzka reakcja na te uczucia jest podobna, ale podłoże całkiem odmienne i często zupełnie nieuświadomione – w przypadku związku jest to uczucie „pragnę chronić coś dla mnie bardzo cennego, aby tego nie utracić, aby ktoś inny mi tego nie odebrał”.
Uczucie zawiści to: „ta druga osoba ma coś, co chcesz mieć, ale nie masz”.
Zazdrość (niezależnie czy o partnera, czy też zawiść o to, czego nie masz) jest… bólem.
Jest to silny ból emocjonalny – a ból emocjonalny często przekłada się na ból fizyczny. To bolesne czuć się gorszym od kogoś innego.
Ból, który dosłownie pali lub rozrywa serce.
Ja się pozbyć tego bólu?
Najprostszą, najniższą, najbardziej reaktywną i niestety najczęściej wybieraną reakcją na ból jest agresja. Jest to prymitywna próba zmniejszenia tej luki (on ma – ja nie mam). Jest to ślepa chęć sprowadzenie tej drugiej osoby „w dół” – poniżenie jej, skrzywdzenie, aby samemu poczuć lepiej.
Mimo tego, że z zazdrością w związku chodzi o coś przeciwnego (uchronić się przed zabraniem czegoś od ciebie) – i zawiść i zazdrość powodują podobny rodzaj agresji.
I w zawiści i w zazdrości najprostsza, najbardziej reaktywna reakcja to krzywdzenie drugiego człowieka (czynem lub słowem), aby wypaść od tej osoby lepiej.
Czasem zawiść i zazdrość przeplatają się ze sobą – partner spojrzał na inna kobietę. Tu może pojawiać się lęk przed utratą tego co cenne, a jednocześnie zawiść o wygląd, bogactwo, wykształcenie lub poczucie humoru tej osoby.
Teraz, kiedy już odróżniliśmy od siebie te dwa uczucia możemy przejść dalej.
Skoro wiemy, że każdy człowiek doświadcza zazdrości, jak to się dzieje, że niektóre osoby wydają się być bardziej odporne na uczucie zazdrości i zawiści, podczas gdy inne są nią miotane, pełne niepokoju i nienawiści? Czy zazdrość może być pozytywna?
Nauczyciele duchowi mówią, że nic nie jest ani dobre, ani złe – ważne jest to, co TY z tym zrobisz.
Ponieważ każdy z nas ma wolną wolę oraz prawo wyboru darowane nam przez Stwórcę, w stanie zazdrości również jest wybór – wybór reakcji. Możesz wykorzystać zazdrość dla swojego dobra i rozwoju, ale też możesz wykorzystać ją przeciwko innym i… sobie.
Za każdym razem, kiedy krzywdzimy drugą osobę (czynem lub słowem) – tak naprawdę niszczymy samych siebie.
Celem zazdrosnej osoby jest zmniejszenie bólu. Osoby nieświadome, które nie chcą się rozwijać, nie znają metod, aby rozładować swój ból konstruktywnie dla siebie, aby wzrastać. Takie osoby zrobią wszystko, co pomoże im zmniejszyć swój ból nawet, jeśli wiąże się to z robieniem czegoś tak paskudnego, jak rozpowszechnianie plotek lub dźganie kogoś nożem. Mówienie o drugiej osobie oszczerstw jest jak emocjonalne dźganie nożem.
Kto na tym cierpi? Nie tylko osoba, która jest ofiarą takiego ataku, ale również jego sprawca. Dlaczego?
Ponieważ:
ZAWSZE TO CO DAJESZ, TO DO CIEBIE WRACA.
Zawsze. Taka jest uniwersalna zasada działania wszechświata. Nie oznacza to, że jeśli na kogoś nagadasz, to ta osoba nagada na ciebie – i to jest „kara”. A jeśli nagadasz potajemnie lub anonimowo, to ukryjesz się przed „karą”. Nie. Nie ma takiej możliwości.
Uniwersalne prawo jest takie, że to co dajesz, to do ciebie wróci. Zawsze. Koniec kropka. Nikt nigdzie się przed tym nie ukryje. Jeśli wysyłasz w świat negatywną energię agresji, plotki, oszczerstw, poniżenia, lekceważenia, cynizmu, obelg – to w taki czy innym sposób to wszystko do ciebie wróci. Jeśli decydujesz się na generowanie niskich energii i wysyłanie ich w świat, to w taki czy inny sposób to samo do Ciebie powróci. Utrata pracy, mieszkania, zdrowia, przyjaźni, partnera, wypadek, pechowe zbiegi okoliczności. A przede wszystkim fatalne, wewnętrzne samopoczucie, niepokój, depresja, brak spokoju i równowagi. To jest cena.
Jeśli rzucisz piłeczką pingpongową o ścianę, to co do ciebie powróci?
Piłeczka pingpongowa.
Nie spodziewaj się, że wróci do ciebie mały, biały, puchaty króliczek.
To co dajesz, to co wysyłasz w świat – dokładnie to do ciebie wróci.
Jeśli decydujesz się wejść w niskie energie, aby dostać trochę złudnego poczucia „mocy” – ta sama siła, którą walczysz z innymi, wcześniej czy później zniszczy, dosłownie zje żywcem ciebie. Czym to się będzie objawiało? Poczuciem beznadziei, brudu, fatalnych zbiegów okoliczności, a zawiść będzie wchłaniała jeszcze głębiej, zataczając coraz szersze i szersze kręgi. A skoro mówimy o tym, że zazdrość i zawiść to ból – to pytanie jest proste: PO CO CIERPIEĆ? Po co generować jeszcze więcej cierpienia?
Czy, zamiast pogłębiać swój ból, nie jest rozsądniej UWOLNIĆ się od tego bólu?
Ponieważ zawsze i na każdym etapie naszego życia mamy wybór – zawsze i na każdym etapie naszego życia możemy się zmienić, naprawić i oczyścić swoje życie. Niezależnie od tego, ile błędów w życiu popełniliśmy – zawsze możemy wybrać inną opcję i się oczyścić, uzdrowić, zacząć produkować w życiu dobro i szczęście. Stwórca zawsze czeka na nas z szeroko otwartymi ramionami. I będzie nas w tym wspierał.
Jak w zdrowy sposób pozbyć się bólu?
Nie będę obiecywać, że jest to łatwe i proste. Na początku może być to istna przeprawa przez swój wewnętrzny świat. Czasem trzeba siebie „przeorać”, aby zasiać nowe, pozytywne cechy i wzorce. Ten trud jednak bardzo się opłaci, a później jest już o wiele łatwiej. Życie bez emocjonalnego bólu jest życiem w wolności.
Jedynym sposobem, aby naprawdę pozbyć się bólu to go ZOBACZYĆ, potem go ULECZYĆ.
Ludzie nieustannie koncentrują się na innych (kto co ma, czego nie ma, jaki jest itd…), a całe doświadczenie życia jest o TOBIE.
Nie jest o innych – jest tylko i wyłącznie o Tobie. Dostajesz dokładnie takie doświadczenia, które służą TWOJEMU rozwojowi i wzrostowi.
Nie jest naszym zadaniem ocenianie całego świata, rozkładanie na czynniki pierwsze tego, co kto ma, jaki jest, czy na to zasługuje i czy to jest sprawiedliwe czy też nie. Ocena tego – to nie jest nasze zadanie. Oceny zostawmy Bogu – On wie lepiej. A każdy z nas niech skoncentruje się na sobie i na swoim rozwoju.
Ten wewnętrzny ból jest naszym nauczycielem. Jeśli przyjrzysz się temu bólowi, wtedy zobaczysz coś bardzo ważnego o SOBIE. Dostrzeżesz obszary, w których trzeba zacząć pracę oraz obszary, w których nie podążasz za głosem swojej duszy, nie realizujesz swojego powołania, powodu, dla którego tu jesteś. Jesteśmy tu po to, aby się UCZYĆ i rozwijać.
Nie po to, aby zalewać się żółcią z powodu tego, jaki świat jest niesprawiedliwy, a inni mają lepiej i łatwiej. Nie mają. Każdy ma swoją „orkę” do wykonania. Nie musimy tego widzieć – to jest wewnątrz nas. Tego nie pokazuje się publicznie. To jest nasz wewnętrzny świat. Każdy człowiek na tej planecie ma swoją wewnętrzną pracę do wykonania, swoje trudy i wyzwania. Nie widzimy tego, bo ludziom zawsze pokazujemy nasz lepszy wizerunek. Jest to normalne – ma to związek z naszą podstawową potrzebą, z potrzebą przetrwania.
Każdy człowiek na tym świecie ma jakieś „powody” do zazdrości. Możesz zazdrościć pewnemu człowiekowi, że jest nieprzytomnie bogaty i jest prezydentem ogromnego mocarstwa. Bogactwo, prestiż, luksusy i władza. A ten prezydent mocarstwa, który ma w domu złote klamki i toalety, może zazdrościć innej osobie młodości, naturalnie bujnej czupryny, prawdziwej miłości, bliskości rodziny, bezinteresowności szczerych przyjaciół i prawdziwego szacunku. Kiedyś myślał, że gdy będzie bardzo bogaty i będzie sprawował najwyższy urząd świata, to będzie miała WSZYSTKO. Teraz doświadcza, że najcenniejsze są rzeczy, których nie da się kupić za żadne pieniądze świata. To co najcenniejsze jest za darmo.
Jesteśmy tu po to, aby doświadczać. I każdy z nas zbiera swoje własne, niepowtarzalne, bezcenne, osobiste doświadczenia. Nie oceniajmy innych, bo to po prostu nie ma sensu – nie jesteśmy w ich „butach”.
Zamiast wylewać z siebie żółć nienawiści, gdy pojawi się ból zazdrości, lepiej jest zatrzymać się i zastanowić – co ten ból chce mi powiedzieć?
To jest posłaniec z bardzo ważną wiadomością. Warto ją odczytać. Ten ból, to jest nasz bezcenny nauczyciel. W tej wiadomości jest ukryta bardzo ważna informacja o nas i tym co możemy zrobić, aby wzrastać.
Jeśli nie chcemy świadomie rozwijać się i wzrastać, to dusza na każdym kroku będzie dawała więcej i więcej bólu, aby „kopać nas w tyłek” i zmusić do rozwoju. Aby obudzić. Bo nie mamy już czasu stracenia.
Tu nie chodzi o etykę, o morale, o to co wypada, a czego nie wypada robić. Czy to „ładnie” czy „nie ładnie” czuć zazdrość i na nią brzydko reagować. Pytanie główne to PO CO brzydko reagować? Po co zwiększać swój ból? Po co generować go jeszcze więcej? Czy to jest inteligentne? No raczej nie. 🙂
ZAWSZE mamy wybór dotyczący tego, jak chcemy się czuć. Nasza nauka na tej ziemi to sztuka zarządzania swoimi emocjami i energią. Jeśli doświadczamy złych, nieprzyjemnych, niefajnych emocji, jeśli emocje kierują nami i naszym życiem, oznacza to, że nie rozwijamy się i nie uczymy.
Zazdrość nie jest ani dobra, ani zła – to jest tylko emocja i zależy co z nią zrobi każdy z nas. Czy użyjemy jej do budowania siebie, czy do niszczenia innych i siebie. Rozsądniej jest budować, rozwijać się i wzrastać. Z tego mamy bardzo wymierne profity, w postaci zadowolenia, spokoju i dobrego samopoczucia wewnątrz nas – tego się nie da kupić za żadne pieniądze. Cudownie opisał te stany Słowacki w „Balladynie”: dziewczyna zabija z zazdrości swoją siostrę. Zdobywa męża, władzę, bogactwo, ale wewnątrz siebie czuje piętno zbrodni. Czuje się brudna, niegodna i obsesyjnie stara się zmyć z siebie znamię popełnionego czynu. Ja dziękuję za takie bogactwo i władzę, dziękuję za takie życie. Takim kosztem? O nie! Ja wolę być mnichem, którego imienia nikt nie zna i posiada jedynie miskę i nędzną szatę na grzbiecie. Mając wewnętrzny spokój jesteśmy prawdziwymi bogaczami.
Zazdrość jest ważna i jest potrzebna. Jest jednym z siedmiu grzechów głównych, co oznacza, że nie możemy jej lekceważyć i się jej wypierać – „Ja zazdrosna? O nie, nigdy!”. Nie można wyobrazić sobie rozwóju człowieka, bez zazdrości. Nasz rozwój tak naprawdę wynika z jednego powodu – pragniemy uwolnić się od bólu.
Kiedy mamy totalnie dość bólu – wtedy zaczynamy się rozwijać.
Dokładnie tak samo było ze mną – mój wewnętrzny ból był tak wielki, tak nie do zniesienia, że wiedziałam, że albo „umrę”, albo zacznę się rozwijać. Wybrałam to drugie. „Przeorałam siebie” 12 lat temu i nadal pracuję nad sobą. Bo ta praca nigdy się nie kończy. Ale teraz jest dużo łatwiej. Gdy tylko poczuję w sobie ukłucie zazdrości, to wtedy wiem – „oho, gdzieś tu po drodze zapomniałam o czymś ważnym, coś gdzieś zaniedbałam. Jaka w tym bólu jest dla mnie wiadomość? Co mogę zrobić, aby uzdrowić siebie i swoje życie? Nad czym muszę popracować?”… I rozbieram ten ból, tę zazdrość, to uczucie na czynniki pierwsze. Przyglądam się temu z pokorą i wyciągam wnioski. Używam zazdrości konstruktywnie – do budowania siebie.
I jestem wdzięczna temu uczuciu. Jeśli poddam się myśleniu „o kurcze, tej to wszystko tak łatwo w życiu przychodzi, ma wszystko na tacy, a ja tu muszę tyrać, użerać się z życiem i ciężko pracować”- już po mnie. Nie muszę się tak zachować – tak jak każdy człowiek na świecie, mam WYBÓR.
Zazdrość a poczucie własnej wartości
W dobie szalonej kreacji rzeczywistości w mediach społecznościowych, możemy czuć się kiepsko, widząc inne osoby, które budzą się rano takie piękne, wymuskane, wystylizowane. Wystylizować się można nawet w dres i make up „no make up” 🙂
Ludzie kreują swój wyidealizowany wizerunek, a całe setki tysięcy obserwatorów zazdrości, bo czują się gorsi. W świecie mody często słyszałam takie zdanie „Załóż to – a co, niech ci zazdroszczą!”. Bardzo kiepska afirmacja. Mądry człowiek nie chce, aby ktokolwiek, czegokolwiek mu zazdrościł…
Dotykamy tu ważnego zagadnienia – zazdrość jest mocno zakorzeniona właśnie w poczuciu własnej wartości.
Pragniemy, aby inni nam zazdrościli wtedy, kiedy mamy coś ważnego do przepracowania we własnym poczuciu wartości. Podobnie jest wtedy, gdy sami zazdrościmy innym lub jesteśmy zazdrośni o kogoś.
Głównym czynnikiem tego, czy ktoś będzie odczuwał zazdrość, są uczucia dotyczące nas samych, w głębi naszych serc.
Poczucie własnej wartości, bez względu na to, czy jest wysokie, czy niskie, w dużej mierze wynika z jakości i siły naszych relacji. Ale relacji nie tylko z rodzicami, partnerami – ale również z samym sobą.
Osoby, które praktykują jogę, osoby, które medytują, uwalniają się od uczucia zazdrości i zawiści, ponieważ nawiązują głęboką i wartościową relację ze sobą, ze swoim wnętrzem. I z tego miejsca czerpią siłę, inspirację i moc. Nie z ziemskich uwarunkowań, która zawsze są ulotne i złudne, budowane na ruchomych piskach materii. Osoby w pełni świadome, dostrzegają swoją zazdrość na bardzo początkowym etapie, gdy tylko się pojawi. Obserwują ją, wyciągają wnioski i przepracowują. Zazdrość jest dla nich narzędziem rozwoju.
Zwykle tak jest, że gdy jakieś uczycie obrócimy, przyjrzymy mu się z innej perspektywy, zobaczymy je w innym świetle – wtedy to uczucie zupełnie się zmienia. Wtedy poszerza się nasza świadomość. I to właśnie jest nasz rozwój.
Dlatego ważne jest, aby nie uciekać od naszych uczuć w środki znieczulająco – otępiające, jak alkohol, narkotyki, leki. Ważne jest, aby przyjąć nasze życie dokładnie takim, jakie jest, włącznie z bólem – na trzeźwo. W przepracowaniu tego bólu jest nasze uzdrowienie.
Niezbędny dystans
Jeszcze jedna wspaniała rzecz płynie z jogi i medytacji – dystans. Uczymy się dystansowania do naszych myśli i emocji, a to jest bezcenne. Medytacja jest tu nieoceniona, ponieważ daje nam przestrzeń, spokój, świadomość i ten bezcenny dar – dystans… Dzięki temu wiem, kim jestem i wiem, że zazdrość to nie jestem prawdziwa ja. To jest jakaś emocja „brudu”, która nie jest mną i trzeba ją oczyścić.
Każdy z nas jest inny, niepowtarzalny, ale każdy na tej ziemi ma swoje wyzwania – każdy. Inaczej by nas tutaj nie było. Nie ma więc sensu zazdroszczenia innym – nie mamy pojęcia, jakie ta osoba miała dzieciństwo, relacje w rodzinie i co czuje we własnym sercu. Konkurowanie z innym? Życie to nie są zawody do wygrania – życie, to nasze doświadczenia do przeżycia.
Czy zazdrość może być pozytywna?
Owszem, jeśli podejdziemy do niej w sposób zdrowy i zrównoważony, to może być dla nas świetnym motywatorem do osiągania naszych celów.
Czasami mówimy „Och, tego ci zazdroszczę, ale tak wiesz, pozytywnie, bo też chcę być taka”. Na przykład bardziej spokojna, radosna, zdrowsza, podążająca za swoją pasją, też chcę pisać, podróżować itd.
I to jest dobre, budujące, ponieważ poprzez to uczucie „też chcę taka być, też tak chcę” widzimy prawdę o nas samych i dostrzegamy ukryty w nas NASZ POTENCJAŁ, który możemy w sobie rozwijać. Warto szukać wokół siebie osób, które inspirują nas do rozwoju i pokazują nam, prawdę o naszych możliwościach, poprzez swoje istnienie i doświadczenie, wskazują nam naszą własną drogę.
Ja w pewnym momencie mojego życia wybrałam sobie kilka takich kobiet, których droga w jakimś stopniu minie inspiruje. Powiesiłam je sobie na mojej Mapie Marzeń. Jedną z tych osób była Irena Szewińska. Nie chcę być biegaczem, sportowcem, wygrywać na olimpiadach. Zachwyciło mnie to, że Irena Szewińska osiągnęła swój cel, pomimo tego, że stała się mamą, i wszyscy wokół niej mówili, że nie uda się jej wygrać. Że je słabsza od swoich rywalek, starsza, a jej ciało osłabione macierzyństwem. Pani Irena tego nie słuchała – zrealizowała swój cel. Wygrała! Nie wygrała jedynie medalu, przede wszystkim wygrała SIEBIE. Swoją siłę.
Nie zazdroszczę jej medali, ale podziwiam wewnętrzną mądrość i hart ducha. To mi pokazało moją własną siłę w chwili, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Dlatego uwielbiam czytać o wspaniałych, wielkich kobietach i ich osiągnięciach. Nie zazdroszczę innym tego, że mają lepiej i łatwiej, ponieważ wiem, że za każdym prawdziwym sukcesem stoi bardzo ciężka praca. Nie narzekam, że ktoś ma łatwiej i lepiej – sama biorę się do roboty, pracuję nad sobą, codziennie.
Mamy określoną ilość energii – jeśli wykorzystamy ją na niszczenie innych, to nie będziemy jej mieć na tworzenie siebie.
Z tego powszechnego, ludzkiego, wiecznie, od tysięcy lat powielanego schematu niszczenia, nigdy jeszcze nic dobrego nie wynikło – nigdy. Więc po co ten przerobiony już wielokrotnie schemat powielać? To jest po prostu nie inteligentne 🙂
Wdzięczność
Genialnym antidotum na zazdrość jest WDZIĘCZNOŚĆ. Zazdrość / zawiść to skupianie się na tym, co ma ktoś inny, a czego my nie mamy. To jest skupienie się na braku. Co takie myślenie przyciąga do naszego życia? Jeszcze więcej braku. To równanie jest proste. Przyciągamy do swojego życia to, na czym koncentrujemy swoją uwagą. Myślenie „ludzie są podli i źli”- przyciąga dokładnie takie doświadczanie i takich ludzi. Myślenie „życie jest ciężkie i nieuczciwe, jestem ofiarą tej niesprawiedliwości” – przyciąga doświadczenia, które w sposób precyzyjny i idealny spełni to zamówienie wysłane do wszechświata.
Skupianie się na braku daje nam fałszywy obraz sytuacji – przestajemy widzieć prawdę, przestajemy dostrzegać to, co dobre oraz cenić to, co mamy.
Wdzięczność, to koncentrowanie się na tym, co mamy i docenianie tego. To nam daje poczucie pełni, bogactwa, obfitości i szczęścia. A to przyciąga do naszego życia więcej tego, co dobre. W tym przypadku równanie również jest bardzo proste. Właśnie tak to działa.
Możemy być świadomymi twórcami swojej energii i swojego życia, aby wybierać to, co nas buduje, rozwija i daje nam zdrowie – emocjonalne, fizyczne i duchowe. A to wszystko leczy nas i cały świat 🙂
I tego z głębi serca wszystkim nam życzę!!!! 🙂
Z miłością,
Agnieszka
Bardzo piękne i mądre słowa. I tak prawdziwe. Dziękuję p Agnieszko?
Dziękuję 🙂
Świetny, uniwersalny text.
?
🙂
Fantastyczny tekst 🙂 dziękuję Ci za niego, tego właśnie potrzebowałam, stokrotne dzięki 🙂 ściskam ciepło 🙂
Dziękuję 🙂
Pano Agnieszko bardzo dziękuje cudowny artykuł życie to jest zmaganie z samym sobą ale w taki pozytywnym tego słowa znaczeniu. Więc Kochani zmagajmy sie z sobą nie z innymi Dziękuje za Pani wpisy.
Fajny komentarz! Artykuł super wartościowy, a komentarz pozytywny i wywołujący uśmiech na twarzy. 🙂
Dziękujemy 🙂
Trochę tak jest – zmaganie się z nasza reaktywna naturą 🙂
Dziękuje i pozdrawiam! 🙂
To takie trudne….Dokładnie niestety znam to uczucie…..wiem że jest złe i mnie niszczy……Teraz przynajmniej umiem go rozpoznać i zrobić jak najmniej szkód….choć niestety moje złości są odczuwalne… Los co jakiś czas podsyła mi kolejny powód do zawiści….a ja przeważnie oblewam lekcje…. Wiem że mam dużo i naprawdę jestem za wszystko bardzo wdzięczna jednak poziom pracy….. taplam się w tym …… wszyscy podejmują lepsze decyzje niż ja…. wiem że moja samoocena nie należy do największych….. Bardzo proszę o jakieś wskazówki, tak bym chciała cieszyć się z czyjejś lepszej posady, większych zarobków…..naprawdę…..lecz ja jakoś nie mogę w tej dziedzinie osiągnąć sukcesu (choć niczego – nawet finansowo mi nie brakuje). Ciągle odczuwam to ukłucie i cichutką nadzieję bardzo głęboko że może komuś też się nie uda……Okropne to , WSTYD mi……NIE CHCĘ taka być 🙁
Wiem co czujesz, mam podobnie…czasem udaje mi się to opanować, ale i tak to uczucie wraca…przy innej okazji. Jestem zła na siebie za te myśl i które czasem przychodzą mi do głowy ? próbuje ż tym walczyć, czasem aż mnie skręca w środku…i tylko czekam żeby coś komuś „dowalic” ? a potem siadam i mam żal do siebie…dlaczego tak mam
Pod tym co napisałaś mogę się śmiało podpisać i ja.
Nie potrafię sobie z uczuciem zawiści i zazdrości poradzić.
Basiu Kochana,
doskonale wiem, o czym piszesz i co czujesz…Czuję dokładnie to samo. Nienawidzę siebie w tych momentach. Wiem, kiedy to uczucie zaczyna się pojawiać i choć bardzo tego nie chcę, ono i tak mnie pożera. Wstydzę się tego, mam wrażenie, że osoba, z którą rozmawiam czyta w moich myślach i wie co czuję. STRASZNE UCZUCIE. I choć bardzo tego nie chcę, to jest silniejsze ode mnie. Nie umiem sobie z tym poradzić. I choć tak jak piszesz, nie jest mi w życiu aż tak źle, żeby sukcesy innych tak bardzo mnie bolały, to jednak bolą…bardzo. Jak to opanować?
Kochana Basiu, jeśli nie chcesz być taka, to będziesz inna. Jaka chcesz być?
Życzliwa? Serdeczna? Ciepła?
Taka naprawdę jesteś. To prawdziwa Ty. To Twoje prawdziwa esencja.
Czujesz się źle z zawiścią, bo w głębi serca boleśnie odczuwasz ten rozdźwięk, pomiędzy prawdziwą Tobą (w swojej esencji jesteś światłem i miłością), a tym ziemskim doświadczeniem uwikłanym w niskie odczucia ego.
Nie walcz ze sobą, ale zaakceptuj w sobie ludzką naturę i się uwalniaj. Uwalniaj się od tego, co blokuje Cie przez odczuwaniem radości, szczęścia i miłości.
To prawdziwa Ty.
Ja odczułam samą siebie poprzez jogę i medytację – dotarłam do swojej istoty. Poznałam siebie i wiem jaka naprawdę jestem. Ten proces opisałam w mojej książce „Pełnia życia – jak odnalazłam i pokochałam swoją duszę”.
W swojej istocie każdy z nas jest dobry i czysty. Jesteśmy „zabrudzeni”, ograniczeni poprzez nasze ziemskie doświadczenia i niskie energie, które są to wokół nas.
Otwieraj się na prawdziwą siebie, szukaj prawdziwej siebie – w tym jest wolność od cierpienia 🙂
Oczywiście, że wymaga to pracy, ale obiecują, że warto. Och, jak bardzo warto!
Poszukaj na moim blogu mantr i medytacji, które z pewnością pomogą Ci w doświadczaniu prawdziwej siebie i uwolnieniu się od bólu niskich, ziemskich emocji i wibracji.
Możemy wyjść z ciemności do światła – i mamy teraz wiele bezcennych technik, które nam w tym pomagają. Korzystaj z nich!!!!!!
Trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam!!!! 🙂
DZIĘKUJĘ. Dziękuję za odpowiedź. Dziękuję za to że JESTEŚ.
Agnieszko pięknie to napisalas. Jak zawsze, akurat wtedy kiedy tego najbardziej potrzebowalam. Dziekuje dobra duszyczko.
Zgadzam sie z wszystkim co napisalas i tez pare lat temu rozpoczelam swiadome zycie (dzis mam 25 lat) mimo iz czesto to zatracam i sciagam sie do nizszych wibracji.
Co do tej zazdrosci…ja ją najczesciej doswiadczam w zwiazku z partnerem. Od 4 miesiecy jestem z nowym, dobrym partnerem. Wszystko jest dobrze, ale non stop sie łapie na zazdrosci. Wrecz caly czas jestem w tym stanie,co sprawia ze jestem czesciej smutna niz szczesliwa. I wtedy dopadaja mnie mysli typu „czy powinnam byc w tym zwiazku skoro tak sie czuje” , czy to jego wina ze tak sie czuje? Przeciez daje mi powody. I powinien mnie zaspokoic zebym sie tak nie czulam. I nie wiem czy to jest bledne myslenie czy moze mam prawo i jest w tym troche racji. Bardzo ciezko mi zaufac naprzyklad ze on mi mowi prawde. Ze nie rozmawia z inna kobieta. Ze moze mysli zeby byc z kims innym a mnie trzyma na rezerwie. Tysiace takich paranoicznych mysli dziennie. I to sprawia ze caly moj dzien jest juz do niczego i nie potrafie sie na niczym innym skupic albo byc soba , bo tylko draze w tych myslach i emocjach co sprawia ze czuje mnostwo leku. Wrecz sie budze z lekiem. Nie potrafie rozroznic , czy moje odczucia zazdrosci, nieufnosci i strachu sa po to aby mi cos pokazac i moze ustrzec przed czyms albo dac mi sygnal ze mam odejsc bo moje mysli sa prawdziwe i to znak od wrzechswiata? Czy jednak, to tylko chore mysli nad ktorymi musze popracowac i nauczyc sie miec zdrowe podejscie? Z tym mi trudno i nie wiem co jest prawda. Jestem jedynie swiadoma tego ze niszcze siebie i niszcze tym nasz zwiazek. A wtedy automatycznie nachodza mnie mysli „gdyby on naprawde o mnie dbal ,to by nie dawal mi powodow do czucia sie tak, albo zadbalby zebym czula sie lepiej”. Mimo iz czesto mi wstyd sie przyznac ze jestem zazdrosna albo mu nie ufam wiec dusze to w sobie i poprostu nie jestem soba przy nim.
Dziekuje ze jestes Agnieszko. Naprawde.
Kochana, miłość to szaleństwo! Targają nami sprzeczne emocje – tak już jest! W początkowe fazy miłości wpisany jest rodzaj obłędu. Dosłownie. Wszystko jest jeszcze takie intensywne, nowe, niepewne, a Ty za wszelką cenę pragniesz pewności. Odpuść i doświadczaj 🙂
A przede wszystkim niczego w sobie nie duś, ale ROZMAWIAJ ze swoim partnerem otwarcie. Nie bój się swoim emocji – wyraź je, mów o nich. Mów nie z ego („jak możesz mi to robić, że czuję się zazdrosna”), ale z głębi serca („kiedy robisz to i to, czuję w sercu ból. Zależy mi na tobie i bardzo się niepokoję…”). Czyli nie z pozycji oskarżenia i oczekiwania, ale z pozycji otwartości. „Co możemy wspólnie zrobić, aby było nam obojgu lepiej?”.
Ja poznałam mojego Roberta, gdy miałam 27 lat. Oboje mieliśmy za sobą traumatyczne związki, czuliśmy się poranieni. Ja modelka, on fotograf. Ja byłam wtedy uwielbiana przez płeć przeciwną, a on codziennie fotografował najpiękniejsze kobiet świata – z którymi rozmawiał, które mu się podobały i które bardzo często lubił.
Przez pierwsze dwa lata szaleliśmy z zazdrości. Dosłownie. Mogłabym napisać o tym niezłą książkę ( swoją drogą to niezły pomysł takie „Szaleństwa miłości” 🙂 ).
Bardzo wiele razem przerobiliśmy, aby ten związek był dobry, mocny i piękny. On przerobił swoje lęki, obawy, zranienia, na wielu płaszczyznach, a ja przerabiałam swoje. To wszystko wymagało czasu. Ale najważniejsza w tej naszej wspólnej podróży przez życie była nasza otwartość. Mówienie o swoich uczuciach szczerze, bez owijania w bawełnę. To jest bezcenne.
Niektórzy polecają, aby w związku manipulować mężczyzną, uczuciami. To nie są dobre rady. Do zbudowania dobrego, bliskiego związku potrzebna jest otwartość i szczere przyznawanie się do swoich uczuć, do swoich słabości.
Żaden związek nie daje nam gwarancji powodzenia – ale my ze swojej strony możemy zrobić najlepsze, co się da.
Związek partnerski wymaga bardzo dużej pracy nad poczuciem naszej osobistej własnej wartości.
Po latach wytężonej pracy ja siebie lubię i akceptuję w pełni. Gdybym nie lubiła sama siebie, to bym nie mogła uwierzyć, że ktoś mnie pokochał. Nie konkuruję z nikim – wokół mnie zawsze będzie dużo młodszych, zgrabniejszych i ładniejszych dziewczyn, które nadal fotografuje mój mąż 🙂
Moja wartość nie jest uzależniona od mojego wyglądu. Wiem o tym, ponieważ przerabialiśmy z Robertem chwile, kiedy wyglądałam bardzo kiepsko. Wiem, że mój mąż nie kocha opakowania, ale kocha Agnieszkę prawdziwą, ze słabościami, z wadami i z zaletami. Agnieszkę taką po prostu, zwyczajną.
Ale najpierw musiałam JA tę Agnieszkę pokochać. Trochę mi to zajęło, ale się udało 🙂 Od tego dnia mogłam zacząć budować naprawdę dobry związek z moim partnerem.
I teraz jeszcze jedno na zakończenie- rozwijaj w sobie swoją intuicję. I idź za jej głosem.
Twoje serce wie. Naucz się go słuchać.
To wymaga praktyki.
Głowa mówi różne rzeczy, partner może opowiadać przeróżne rzeczy. Głowa da się nabrać, ale nie nasze serce, nie nasza intuicja.
Kochana, dużo pracy przed Tobą! 🙂 Ale fajnej pracy! Dobre życie samo się nie wydarzy – stwórz je sobie tworząc autentyczna siebie, dobrze połączoną ze swoim sercem i duszą.
Przytulam Cię mocno i życzę powodzenia! 🙂
Agnieszko, piękne słowa i jak zwykle podniosły mnie na duchu. Tak bardzo lubie przekazy Twoich słów. I prawda, miłość to szaleństwo. Ale chyba jest to jedno z najwiekszych doswiadczeń życiowych, co potrafi nas najwiecej nauczyć o samym sobie. Dosłownie jak lustro.
I prawda, bardzo wazne jest aby nie dusić w sobie emocji i niewypowiedzianych słów. To jest moj problem. Często sie tego boimy, bo wychodzimy wtedy na „słabe”, pokazujemy naszą wrażliwą strone i nie wiemy jak to odbierze nasz partner , a najczęściej chyba się boimy reakcji ktora moglaby spowodowac odrzucenie/rozstanie. Bo czasem tak bywa, ze ludziom latwiej przychodzi poddanie sie , zamiast walczyć i razem pracować by pokonać przeszkody i testy.
W tej kwesti tez czesto trudno jest wiedziec jakie podejscie jest słuszne…czy manipulowac lekko aby partner zdobywal i pokazał czy mu naprawde zależy. Czy być szczerym, nawet jesli mialoby to pokazac nasza najslabszą, wrażliwszą, szaloną strone nas samych. Zaglądając do serca, odpowiedz jest oczywista. Ale lęk często sprawia, ze wybieramy inaczej.
Dziekuje ze podzieliłaś sie swoją historią. Jest ona pieknym przykładem.
Co do książki, to zdradze Ci sekret, ze czekam na dzien kiedy właśnie taką książke napiszesz. Wkońcu miłość to coś, przez co kazdy z nas w zyciu przechodzi. Jest to piekne, szalone uczucie, ktore rozbudza wszystkie nasze emocje, odczucia i uczy nas tak wiele. A Ty zapewne byś to pieknie opisała. Czekam na ten moment z niecierpliwością ♡
Intuicja, jako znak zodiaku Skorpion, często mi sie wydaje, ze intuicje mam naturalnie bardzo silną od zawsze. Jednak gdy są sytuacje ze przychodzi wulkan emocji i powódz negatywnych myśli, to ta intuicja jest zaguszona i ciężko wtedy odroznić co jest glosem serca, a co podspiewkami ego i dumy.
Dziękuje Tobie z całego serca za odpowiedż. Zapisalam sobie Twoje słowa i zapewne bedę do nich często wracać. Cieszyłam sie jak małe dziecko jak zobaczyłam odpowiedż od Ciebie…taka prosto z Twojego serca do mojego. Wiele to dla mnie znaczy.
Przesyłam uściski i dobrą energie. ?
Kochana Agnieszko❤
Dziękuję z całego serca za ten wpis.
Poczulam się lepiej ❤❤
Dziękuję!!! 🙂
Dobrym sposobem jest też praktykowanie medytacji dobroci. Spodobał mi się ten sposób. Jestem taka mądra dzięki książce „Nauka Kochania siebie”. Fajnie, że kiedyś Pani o niej napisała:)
pozdrawiam
Dziękujemy 🙂
Zazdrość, zawiść to uczucia, których i ja doświadczałam, ale odkąd uświadomiłam sobie, że to właściwie głównie mnie niszczy, robię co w mojej mocy, aby ich nie doświadczać. Kieruję moje myśli na inny tor, na coś twórczego. Myśli są nasze i tylko my na nie mamy wpływ, więc zawsze można zmienić ich kierunek.
Też wierzę w to, że to co dajemy z siebie dla innych, to potem to zwyczajnie do nas wraca. Dobro powraca.
Dokładnie – ważne jest to, na czym koncentrujemy naszą uwagę.
Świat to wielki supermarket, znajdziemy w nim wszystko,
Co wybierzemy, zależy tylko od nas 🙂
Pani Agnieszko, jak wiele jest mądrości w tym tekście. Skupiając się za zawiści nigdy nie można osiągnąć szczęścia i radości. To jest po prostu niemożliwe. Trudno jednak jest tak całkowicie wyzbyć się tego uczucia, to jak taki żarłoczny chochlik, który żywi się złymi emocjami. Nie można temu ulegać. Od kiedy przeczytałam Pani książkę „Pełnia życia” jestem spojniejsza, ale też wyrażniej dostrzegam burzycieli tego spokoju, takich właśnie zawistnych ludzi, którym nigdy dość, nie tylko dóbr materialnych, ale też narzekania, czarnowidztwa ,krytykanctwa i złośliwości. Ja mam mniej i więcej zarazem, bo każdego dnia cieszę się ze swego dziecka. To największy dar i nie ma nic piękniejszego, mimo trudów z tym związanych. Nie ma co narzekać i patrzeć na tzw. bogactwo innych. Najważniejsze jest nasze bogactwo: zdrowie, spokojny dom, rodzina, przyjaciele. Bez tego ani rusz. Pozdrawiam Panią bardzo serdecznie.
Kiedy stajemy się czyści, bardziej wyraźnie widzimy „brud” niższych emocji. Po prostu zaczynamy widzieć wyraźniej, bardziej klarownie. Spadają nam klapki z oczu i to jest bezcenne.
Niezależnie od poziomu naszego rozwoju, nasze ego będzie szło z nami krok w krok, podsuwają różne „pokusy”, emocje. Czy damy się schwytać na tę „wędkę”, aby oddać swoje energię „negatywnej” stronie -to nasz codzienny wybór.
Ważne jest to, aby iść przez życie z pokorą i świadomością, że ego idzie za nami krok w krok i nie wiadomo kiedy się „objawi”. Zwykle w najmniej spodziewanym momencie, aby nas złapać z zaskoczenia 🙂
Dlatego tak ważna jest codzienna świadomość… 🙂
Pozdrawiam ciepło!!!
Dziękuje i tęsknie
🙂
Kochana Agnieszko,
Z całego serca dziękuję za ten wpis. Jak zwykle pojawił się w odpowiednim momencie i przyciągnęłam go do siebie. Od jakiegoś czasu próbuję sobie poradzić z zazdrością. Szukałam wskazówek, pomocnych artykułów, które przyniosłyby mi nowe spojrzenie na tą kwestię. Kilka dni temu pomyślałam jak cudownie by było, gdybyś Ty poruszyła temat zazdrosci na swoim blogu… tak bardzo byłam ciekawa Twojego podejścia i opinii…. dzisiaj wchodzę na Twojego bloga i przecieram oczy że zdumienia, gdy zobaczyłam najnowszy wpis 🙂 dziękuję Ci Agnieszko za ten piękny tekst.
W takim razie może to Ty wysłałaś do mnie to telepatyczne zamówienie?
W piątek, po całym tygodniu intensywnej pracy nad nową książką obiecałam sobie weekend bez komputera. Czułam się bardzo zmęczona, bo już od wielu tygodni każdego dnia spędzam wiele godzin przy ekranie. Kocham to, ale jednak, czasem trzeba odpocząć… 🙂
W piątek po południu, podczas spaceru przyszedł do mnie temat. Gdy obudziłam się w sobotę rano, od razu zaczęłam pisać.
Sobotę i niedzielę pisałam…. 🙂 Mam wielką nadzieję, że ten tekst przyda się Tobie i innym…. 🙂
Pozdrawiam ciepło!!! 🙂
Dzis nie przypadkiem dostalam w tym poscie wazna lekcje. Prosilam Boga o wskazowke i dostalam. Dziekuje:-*
O, to tym bardziej się cieszę, że weekend spędziłam tak owocnie!
Ogromnie się cieszę… 🙂
Pani Agnieszko.Wielokrotnie pisze Pani o medytacji.W ksiazce PEŁNIA ŹYCIA o medytacji,ktora wykonuje sie przez 24min.raz dziennie.
Za Pani „namowa”medytuje od 3 tyg.i musze powiedziec ,ze bardzo to lubie.Medytacja pomaga mi sie wyciszyc,innych efektow jeszcze nie zauwazylam.Mam jedno pytanie :dlaczego te medytacje mozna wykonywac raz dziennie.?
Ja siadam po turecku,zamykam oczy i oddycham.Po prostu,kiexy naplywaja rozpraszajace mysli,wracam do skupienia sie na oddechu.Czy moge medytowac dluzej niz 24minuty,albo 2razy dziennie?
Ewa
Oczywiście, że tak! Optymalnie jest medytować 2 x dziennie, rano i wieczorem.
Proszę trwać w medytacji tak długo, jak Pani czuje potrzebę.
Z biegiem czasu proszę jednak uważać, aby pozostać „uziemioną”, nie uciekać w medytację od życia, ale czerpać z medytacji energię i siłę do życia.
Wyciszenie to bardzo cenna „zdobycz”! Z biegiem czasu poczuje Pani dużo innych, bardzo wymiernych korzyści. To jest bardzo subtelny, stopniowy proces, ale korzyści bardzo wymierne we wszystkich obszarach życia.
Proszę medytować , a później być obserwatorem. Cudowna przygoda!… 🙂
Piękne i mądre zdania niosące cudowny przekaz w świat. Każdy powinien o tym wiedzieć. Myślę że wtedy każdy człowiek byłby szczęśliwy i spełniony 🙂 To takie proste, a jednocześnie takie trudne…
Dziękuję 🙂
Pani Agnieszko,
Bardzo dziękuję za ten tekst. 🙂 Jakby czytała Pani w myślach. Jak często w trudniejszych momentach życia zaczynamy porównywać się do innych… zazdrościć im… zazdrościć im ich życia, którego tak naprawdę nie znamy. Ale często przez niską samoocenę, nie umiemy ruszyć z miejsca, dlatego tak bardzo dołujemy się patrząc na innych… W dzisiejszych czasach tak łatwo porównujemy się do innych, do osób, które bardzo często tak naprawdę kreują w sieci swoje życie. Pokazują tą piękną stronę życia, którą tak bardzo chcielibyśmy widzieć u siebie. Przecież to tylko fragment ich życia, nie wiemy co się dzieje po drugiej stronie ekranu… a mimo to tak często się do nich porównujemy, tak często chcemy być tacy jak oni. Zapominamy o swoim własnym życiu, zapominamy przeżyć jak najlepiej to życie, które my dostaliśmy.
Tak pięknie Pani to napisała: „Zawsze i na każdy etapie naszego życia mamy wybór – zawsze i na każdym etapie naszego życia możemy się zmienić, naprawić i oczyścić swoje życie. Niezależnie od tego, ile błędów w życiu popełniliśmy – zawsze możemy wybrać inną opcję i się oczyścić, uzdrowić, zacząć produkować w życiu dobro i szczęścia.” I od dzisiaj mam zamiar się tego trzymać. Czas przestać porównywać się do innych, zazdrościć i odczuwać zawiść w stosunku do innych. Pora rozpocząć własne życie. Pora kroczyć własnymi ścieżkami, pełnymi spokoju i równowagi.
Dzisiaj rano obudziłam się z uczuciem zazdrości, a konkretnie zawiści, o której jest tu napisane. Chodzi o zawiść do mojej siostry, o to, że ma satysfakcjonującą pracę i w dodatku rozwija przy tym swoje pasje. Bardzo nieprzyjemne i zżerające od środka uczucie, bo z jednej strony zawiść, a z drugiej strony poczucie winy, że nie potrafię się cieszyć z jej sukcesów tylko zawistnie siedzę w domu z myślą, że lepiej czułabym się gdyby miała takie problemy jak ja. Teraz już wiem co ono oznacza, że czegoś mi w sobie brakuje i stąd pojawia się zawiść, która chce pociągnąć siostrę w dół, tak żebym nie musiała się czuć gorsza. A rozwiązanie faktycznie jest zupełnie w innym miejscu- skupić się na własnym rozwoju i pracować nad tym, co chciałabym osiągnąć, bo tylko to da mi satysfakcję i szczęście. Dziękuję za wpis.
Cudowny wpis pani Agnieszko dziękuję bardzo za to ciepło i mądrość ☺
Mówiąc szczerze nie doczytałem wpisu do końca. Nie dlatego, że jest nudny. Wydaje się być wręcz fascynujący. Po prostu w sobie nigdy nie zauważyłem zazdrości jako takiej. Nic nie pchało mnie do zemsty, nie skręcało kiszek, nie sprawiało, że patrzyłem w czyjekolwiek oczy wilkiem. Hmmm, pewnie to zazdrość jest motorem wielu zadań, ale oceniam ją zdecydowanie negatywnie. Zazdrość uruchamia w człowieku instynkty znane tylko ludziom. Nie ma zwierząt zazdroszczących innym zwierzętom i dosadnie to uczucie okazującym. Szkoda jednak, że my ludzie robimy wszystko dla poprawy swojego własnego ego, szczególnie jeśli w naszym własnym mniemaniu komuś jest po prostu lepiej. Jutro około 8 na mojej stronie pojawi się artykuł o wolności. Ale o ile wolność jako taka nie istnieje, to zazdrość niestety ma się dobrze. Pozdrawiam Jerzy Wilman
Agnieszko, no to się nazywa przypadkowa synchronizacja:). Dzisiaj rano też opublikowałam u siebie post o zazdrości. Jedna z czytelniczek dała mi znać, że u Ciebie jest ten piękny post, więc jestem. Pięknie to opisałaś, jak zawsze. Zazdrość pozytywna jest dobra, a nawet potrzebna, bo stymuluje do rozwoju. Zawiść jest niebezpieczna, unikam zawistnych ludzi jak ognia.
A tak z innej beczki, to dziękuję za przepis na miksturę na gardło. Pomogła bardzo:). Wychodzę z przeziębienia, a w sobotę mnie tak zmogło, że ledwo żyłam.
Pozdrawiam cieplutko, Renata
Cudowne te słowa Agnieszko, potrzebowałam ich i wszechświat mi je wysłał. Bardzo dziękuję za nie, przypomniały mi zaczytaną kiedyś opowieść, która ilustruje to, o czym tak pięknie napisałaś. Namaste.
„Pewnego razu król przyszedł do swojego ogrodu i odkrył, że jego drzewa, krzewy i kwiaty umierają. Dąb wyjaśnił, że umiera, ponieważ nie może być tak wysoki jak Sosna. Król chciał porozmawiać z Sosną, ale zobaczył, że zgięła się i poczerniała. Dramatem Sosny było to, że nie może wydać pięknych winogron, takich jak Winorośl. Winorośl zaś ginęła na myśl o tym, że nie jest w stanie kwitnąć i pachnieć jak Róża.
Róża zalewała się łzami, ponieważ nie mogła być tak silna i mocna jak Dąb.
Król odnalazł tylko jedną jedyną Frezję, która kwitła, pachniała i emanowała pięknem, jak nigdy dotąd.
– Jak to robisz? – zapytał król, – rośniesz pośród tego więdnącego i mrocznego ogrodu, jesteś taka piękna i zdrowa?
– Nie wiem, – odparła Frezja. – Być może, zawsze myślałam, że sadząc mnie, chciałeś mieć Frezję. Gdybyś chciał mieć w ogrodzie jeszcze jedną Sosnę lub Różę, to posadziłbyś je. Powiedziałam więc sobie, że postaram się być najlepszą Frezją, na jaką mnie stać”. Jorge Bucai
Dziekuje Pani Agnieszko za bardzo wartosciowy artykul,mam pytanie- co zrobic gdy czuje zazdrosc i zawisc wsrod kolezanek z pracy,gdy zjadaja cie wzrokiem i plotkuja za plecami,w powietrzu wyczuwa sie zawisc,gdy optymistycznie myslisz i mowisz zaraz podcinaja skrzydla i wola narzekac na wszystko i na wszystkich,kiedys bylam bardziej pogodna osoba ale pracujac z takimi ludzmi chcac czy nie chcac troche nimi przesiakamy.Pozdrawiam goraco.
Pani Agnieszko, kłaniam się przed Pani mądrością i dziękuję, że żyjemy w tych samych czasach, w tym samym państwie, że mogę z tego czerpać. Wszystkiego najlepszego! Z miłością <3
Jak to cudownie dzięki Twojemu tekstowi poznać i zrozumieć te uczucia oraz umieć je zmienić dla dobra nas samych i ogółu. Tak,ostatnio często czułam te destrukcyjne emocje i złościłam się na siebie i swój los. Teraz wiem,dzięki Tobie droga Agnieszko jaką wykonać pracę i jaki podjąć trud.
Bardzo dziękuję za ten wpis, który mnie wzbogacił i uzmysłowił mi potrzebę głębszego spojrzenia w siebie i zmianę postępowania. Dziękuję…..
Pani Agnieszko , mam podobne przemyślenia i zgadzam się z tym tekstem, jednak cały czas mam różne wątpliwości , obserwuję ludzi, siebie i zadaję sobie kolejne pytania. Czy uważa Pani, ze celna kpina i wyśmiewanie jest dobrą obroną przed masowym narzucaniem nam pewnych postaw , złudnych pragnień ,wywoływaniem w nas frustracji z własnego niedoskonałego wygladu, życia- przez różnych celebrytów, którzy mają misję zarobić na nas sprzedając nam nachalnie swoją wizję zycia?Czy mozemy kpić z nich nie szkodząc sobie? Czy taki śmiech jest oczyszczający? Oczywiscie mozemy strarac się ich ignorować ale często nie daje się po prostu ponieważ ich swiaty wchodzą w nasze srodowisko, opanowują umysy naszych przyjaciół, itp. Czy dobrą obroną jest wyśmiewanie, wykpiwanie tego? Czy to nas oczyszcza czy jednak szkodzi? jak inaczej się bronić jeśli jednak wysmiewajac kogoś czynimy sobie szkodę?Ciekawa jestem Pani opinii.
Zastanawiam się nad uczuciem bardzo blisko związanym z zawiścią i zazdrością, jak sądzę. Chodzi mi o ten rodzaj pychy, którą odczuwamy, gdy faktycznie w porównaniu z kimś wypadamy lepiej. Gdy możemy powiedzieć: „i co z tego, że ma dobrze płatną pracę, ale rodziny nie założyła”, itp. Mam nadzieję, że dobrze zobrazowałam mechanizm, o który mi chodzi i towarzyszące mu uczucie. Myślę, że to uczucie nazwane przeze mnie pychą, którą być może nie do końca jest, jest swego rodzaju rekompensowaniem swoich braków w danym obszarze – oczywiście w porównaniu z innymi, ale również generowanym uczuciem zazdrości czy zawiści.
Jestem ciekawa przemyśleń na ten temat Pani, Pani Agnieszko, jak i innych czytelniczek portalu.
Serdecznie pozdrawiam,
m
M – wydaje mi się, że tym co warto jest wtedy zrobić, aby sprowadzić swojego ego do pionu, jest np. przypomnienie/uświadomienie sobie, że każdy z nas podąża własną unikalną ścieżką, więc nie wolno/nie warto się porównywać (takie porównania są nieadekwatne, choćby z tego względu, że każdy z nas ma w życiu inny start – jedni mają za sobą wyjątkowo traumatyczne dzieciństwo, natomiast dla innych jest to piękny, wzmacniający na całe życie czas. Oczywistym jest, że bez ciękiego bagażu, z korzystnymi wzorcami przechodzi się przez życie dużo lżej i przyjemniej. Aczkolwiek przecież nie tylko dzieciństwo ma znaczenie, także inne kwestie) oraz spojrzenie na siebie i na tę drugą osobę i siebie nie tyle umysłem (jego domeną jest właśnie wartościowanie), co sercem, czyli jako na dzieci albo na dusze. <3
„„iIco z tego, że ma dobrze płatną pracę, ale rodziny nie założyła”, ” – a w ten sposób to się chyba buntuje w nas Wewnętrze Dziecko, jeśli np. ktoś inny bardzo chwali drugą osobę, nie dostrzegając naszych osiągnięć. Wydaje mi się, że w ten sposób może przejawiać się – zupełnie skądinąd naturalna – potrzeba docenienia i akceptacji. warto pamiętać, że wszystko to – podobnie jak miłośc i czułość – jesteśmy w stanie dać sobie sami. Jakiś czas temu obejrzałam nagranie pewnego nauczyciela duchowego, który po skończonym wykładzie, spytał słuchaczy:”Kto przytula swoją duszę?” Jakie było moje zdziwnie, gdy sporo osób odpowiedziało twierdząco! Bowiem dotąd sądziłam, że jestem w tym osamotniona 🙂 Ostatnio się to tak rozrosło, że już nie tylko rozmawiam z Wewnętrznym Dzieckiem (dusza, niższa jaźń, dziecko, podświadomość, ciało: bo najbliżej go mieszka – akurat ja stosuję te pojęcia zamiennie) , ale i tulę, głaszczę, kołyszę, śpiewam kołysanki, gdy jest silnie zestresowana, dopieszczam nagrodami itp.
Pozdrowienia!
Droga Pani Agnieszko 🙂
po przeczytaniu tego tekstu i wielu innych na tym blogu i Pani książek ciągle nurtuje mnie jedna rzecz. Jeśli staram się praktykować Wdzięczność i być zadowolona z tego co posiadam, mam nieustanne wrażenie oszukiwania się 🙁
np. mam dobrze płatną pracę, której nie lubię i staram się być wdzięczna za to, że ją w ogóle mam, ale w środku czuję, że oszukuję sama siebie. Bo jak można być wdzięcznym za coś, czego się nie lubi? Mam tak na każdym kroku, w przeróżnych sytuacjach. Czuję, że stwarzam sobie jakąś iluzję, której nie ma. Jak wtedy też zmotywować się do zmian? Bo jeśli mówię sobie, że mam dobrą pracę, to po co właściwie ją zmieniać? To wmawianie sobie, że jest dobrze, trochę mnie blokuje do działania.
Proszę o jakąś poradę.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Ewa C.
Czuję wdzięczność, za to co mam, ale zmieniam to, co mi w życiu nie pasuje, co mi nie odpowiada.
Poczucie wdzięczności nie oznacza stagnacji, trwania w tym, co jest, jeśli nam to nie odpowiada.
Nasze życie powinno być nieustannym rozwojem. Super, praca jest, jest dobrze płatna – to jest dobry punkt wyjścia, żeby zacząć szukać pracy,
którą się lubi, która jest zgodna z naszym powołaniem.
Czyli w tym konkretnym przypadku: jestem wdzięczna z pracę, która daje mi środki do życia. Teraz mogę szukać pracy zgodnej z moim powołaniem.
Mam nadzieję, że to trochę rozwiało wątpliwości… 🙂
Dziękuję bardzo! Teksty piszę sama, zwykle bardzo wcześnie rano, w sporym pośpiechu – mam pracę, dziecko, dom i mnóstwo obowiązków 🙂
Nie mam niestety osoby, która zrobi korektę moich tekstów.
Bardzo nad tym ubolewam…
Nie jest mi przykro z powodu Twojego komentarza.
Jeśli lubisz ten blog, to może zechcesz być osobą, która będzie robiła korektę moich tekstów?
Co Ty na to? Zapraszam! 🙂
Droga Agnieszko, akurat czytając ten wpis kilka dni temu, pomyślałam o tym, jak chętnie pomogłabym Ci w korekcie takich literówek, ale… nie odważyłam się napisać! Właśnie myślę o tym, jak zawsze lubiłam poprawiać kolegom teksty na studiach czy w późniejszych latach… Nieraz się śmiałam, że mam lasery w oczach, bo nawet w drukowanych książkach w poprawionych wydaniach potrafiłam dostrzec podwójną spację między wyrazami;)
Czuję wielką wdzięczność za wszelkie pozytywne zmiany, które dzięki Tobie wydarzyły się w moim życiu i bardzo chciałabym zrobić coś dobrego dla Ciebie i czytelników Twojego bloga. Jeśli potrzebujesz takiego „małego pomocnika”, napisz proszę do mnie. Ja właśnie piszę, bo Twój powyższy komentarz to znak! 🙂
Bardzo ciekawy temat, jak zwykle pięknie opisany i umotywowany. Cenny tekst traktujący o starych jak istnienie ludzkości ciemnych zakamarkach duszy i związanych z nimi cieniami w postaci zawiści i zazdrości. Interesujący wtręt o atakowaniu i poniżaniu nawet nieznanych sobie osób, które według nas są ubogie mentalnie, czy pozbawione cech, które cenimy i z całą pewnością chcemy widzieć w sobie. Każdy zmaga się ze swoimi bólami i niedostatkami tak jak umie. Jeden gromadzi, inny medytuje, uprawia jogę, ktoś korzysta z dobrodziejstw medycyny estetycznej, jeszcze inny robi sobie „zaczeskę” nie mogąc się pogodzić z brakiem naturalnie bujnych włosów. Tak naprawdę, skupiając się głównie na własnych działaniach i podnoszeniu własnego poziomu życia duchowego, mniej zwracamy uwagę na niedostatki innych. Mniej też komentujemy w nieprzyjemny sposób cechy obserwowane wnikliwie u bliźnich.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję
Patrycja
❤
KOCHANA PANI AGNIESZKO I WSZYSTKIE CZYTELNICY BLOGA+ pragne po raz kolejny podziekowac za wspanialy tekst i komentarze ,za Wasza obecnosc …
Osmielam sie po raz ostatni napisac o Polkach na Obczyznie. Dobrze znam uczucia opisane w tekscie , doswiadczylam wielokrotnie destrukcyjnej zazdrosci…Zazdroscimy sobie tak wielu rzeczy domu ,pracy , to smutne ze nie cieszymy sie z sukcesøw naszych rodakøw… Staram sie medytowac codziennie, przywoluje Anioly ,slucham mantry ,stosuje przepisy z bloga i uchodze wsrød Rodaczek za dziwaczke bo nie pije alkoholu i nie jem miesa a zamiast lekøw z apteki robie mikstury z bloga.
Znam wiele kobiet sflustrowanych , w depresji – sama tez czesto czuje sie jak bym byla pograzona w czarnym tunelu ,
Pani Agnieszko wiem ze ma Pani mnøstwo zajec ale prosze po raz kolejny o Pani i czytelniczek przemyslenia na temat Polek na Obczyznie . Chociaz krøtki komentarz bedzie dla nas wsparciem .Zycze duzo slonca i radosci.
Niech Anioly Was wspieraja !!!
Witam Agnieszko (bardzo przepraszam za tak swobodny zwrot) ale jestem bardzo wdzięczna za ten tekst nawet sobie pomyślałam ,że to chyba jakaś moc wyższa bo obecnie przeżywam takie wbicie noża przez niby „bliską „koleżankę w pracy. Twój wpis tylko mnie utwierdził, że ludzie którzy są skrzywdzeni w swoim życiu głównie wszystko zaczyna się w dzieciństwie tak targają nimi emocje głównie zazdrość i zawiść. I najlepiej się czują jak skrzywdzą drugą osobę. I taka jest moja koleżanka w pracy skrzywdzona w dzieciństwie,przez męża, w pracy taka wieczna ofiara życiowa. cały czas chora obolała dusza. Kopiuje ubrania wystarczy ,że ktoś sobie coś kupi ona na drugi dzień już to ma…. Ale ja staram się dostrzec w niej dobre zalety i mówię jej o tym. Ale mimo w3szystko oberwałam i to dobrze (słownie dokopała mi) było mi bardzo przykro wracając z pracy łzy leciały mi jak groch. Wybaczam jej bo chcę się czuć lepiej nie żywię urazy bo wiem jakie ma podłoże jej zachowanie. A twój wpis tylko mnie utwierdził w prawdzie czytałam go dwa razy by lepiej zrozumieć i poukładać. Agnieszko bardzo Ci dziękuję . Częto wracam do Twoich wpisów jak coś jest ze mną nie tak. Pozdrawiam z miłością.
Kochana, cudownie, że nad sobą pracujesz. Wiem, że nie jest to łatwe…
Basiu, koniecznie porozmawiaj z koleżanką, powiedz jej otwarcie, co czujesz, że przez nią płakałaś, że sprawiła Ci ból.
To ważną, żeby ze sobą szczerze rozmawiać, tak od serca….
Pozdrawiam Cię serdecznie! 🙂
Pani Agnieszko, dziękuję z całego serca za ten wpis! Właśnie jego dzisiaj tak bardzo potrzebowałam! Ściskam mocno!
Zazdrość jest uczuciem,które towarzyszy nam już od wieków i często też przeradza się w zawiść co prowadzi do opłakanych skutków!
I zdarza się zarówno w związkach jak i pomiędzy znajomymi(często mawet przyjaciółmi) ale też sąsiadami czy nawet krewnymi…
Obecny świat kreuje pogląd,że liczy się tylko moje „ja” i to co posiadam,bez względu czy to chodzi o przedmioty czy nawet właśnie o ludzi!
Zdarza się też często,tak jak pisze pani Agnieszka że istnieje uczucie „zdrowej zazdrości” które motywuje nas do działania i doceniania własnej wartości!
I takie uczucie chyba może być akceptowalne zarówno dla nas samych,jak i dla otoczenia 😉
Jak zwykle piękne i bardzo wartościowe słowa jak dobrze że Pani jest na tym świecie:-) . Pani Agnieszko a tak z innej beczki jakie bańki bezogniowe Pani poleca ? Dziękuję i ściskam bardzo mocno 🙂
Szanowna Pani Agnieszko,
Piszę do Pani, z wielką nadzieją w sercu (i umyśle), że wśród zapewne tysięcy wiadomości uda się mojej wiadomości trafić na Pani uwagę i chwilę wolnego czasu. Życie posypało mi się wielokrotnie, gdy ponownie sięgnęłam granicy trafiłam na Panią. Zaczęło się od bloga, później książek. Zaczęłam prowadzać pewne rzeczy i zasady do swojego życia, powoli zaczynałam wybijać się na granicę, nie szczęścia, jeszcze nie nadeszła ta chwila, jeszcze zbyt dużo rzeczy było do poukładania, ale do jakiejś granicy „normalnego” stanu umysłu, nie wpadałam w głęboką depresję, są i były lepsze i gorsze momenty, nadal walczę. Obiecałam sobie, że pójdę z kopyta za jakiś czas, teraz przez sytuację, w której się znajduje wiele rzeczy pozostawiłam w zawieszeniu, a przynajmniej życzyłam sobie, żeby w takim zawieszeniu poczekały jeszcze chwilę, zanim wrócę. Życie nie może czekać, ale powiedzmy sobie szczerze, nie mam takiego „życia”, żeby nie mogło poczekać. Za kilkanaście dni zdaje egzamin zawodowy, kilkudniowy, materiałów do przerobienia, powiedzmy sobie szczerze, mam trzy razy ponad czubek mojej głowy. Sytuacja strasznie stresująca, wiem, każdy powie, że niejeden przeżył, ja również przeżyje. Nie zdam, za rok mogę spróbować znowu. Dziewięć ostatnich lat mojego życia zmierzało do tych kilku dni na końcu marca, wiele wyrzeczeń, czasu i funduszy to wymagało. Nie ma co rozdzierać szat, ze mną wielu ludzi będzie siedziało na sali, jeszcze więcej w Polsce i niejednej osobie było pewnie ciężej niż mi. Plan miałam w głowie, częściowo na papierze, usiadłam do nauki, trochę na początku trzeba było zawalczyć o pełne skupienie i dyscyplinę. A później…no właśnie…w tej sprawie do Pani piszę. Trafiłam na ludzi, których znam lata świetlne (związani z pracą, ale znani mi od lat w stosunkach – niegdyś wręcz” ultra przyjacielskich”), którzy teraz generują wiele problemów, mam niestety wrażenie, że robią to celowo. Telefony, maile, milion problemów zajmujących bardzo dużo czasu, decyzje, które stoją w opozycji do moich planów, wymuszenia, pretensje. Wiedzą, wiedzą o egzaminie od lat. Zostali poinformowani o utrudnieniach z tym związanych i poziomem mojej dostępności. Rozumiem, firma musi działać wzorowo, moje prywatne życie nie powinno wpływać na jej funkcjonowanie. Wiem, że mój krok w uzyskaniu tytułu zawodowego może totalnie zaburzyć im plany firmowe. Nie rozumiem niestety co się stało z tymi ludźmi. Może się mylę, chciałabym, niestety wszystko wskazuje, że robią mi na złość (na pewno w dużej mierze). Nie chcę tak myśleć, chcę myśleć, że to przez przypadek, że mają zły dzień, trudno. Jakkolwiek jestem w stanie zrozumieć, że wszystko powinno działać jak należy (i nadal pilnuje, żeby tak było i dotychczas jest), nie rozumiem tego braku szacunku na który natrafiłam. Tej obojętności i braku zrozumienia na wyjątkową sytuację, w której jestem, która już za chwilę przecież minie. Oczywiście źle zakładam, że powinni mnie rozumieć. Idąc tym tokiem myślenia starałam się wytłumaczyć sytuację, mój stan psychiczny z nią związany, presję, brak czasu, fizyczne i psychiczne zmęczenie. Zostałam zbagatelizowana, wręcz poniżona, co ten mój śmieszny egzamin, na pewno zdam, przecież byli by głupi (egzaminatorzy), żeby po tylu latach mnie oblali. Nie, to nie tak. To egzamin państwowy, ja natomiast miałam do czynienia z korporacją. Dobrze, kolejna ściana niezrozumienia. No nic, muszę sobie poradzić, ze swoją dumą. Nie w tym rzecz. Zbytnio odbiegłam od tematu. Piszę do Pani, bo nie mogę sobie poradzić z żalem do tych ludzi i ze złością wobec nich. Dosłownie, aż mnie dusi z żalu. Przepłakałam nie wiem ile czasu. Nie muszę mówić, jak takie emocje wpływają na moją zdolność do koncentracji i możliwości nauki. Muszę sobie z tym poradzić i to teraz, na szybko. Nie mam tygodni, miesięcy czy lat. Mam godziny, nawet nie dni, aby odsunąć te złe emocje ode mnie. Nic mi one nie dają, szkodzą mi. Ci ludzie pewnie podkurzają się – za przeproszeniem przez chwilę, pokłócą, ciśnienie im skoczy na chwilę, później wracają do swoich innych zajęć, do swojego życia. A ja nie mam teraz „innego” życia, ja mam teraz tylko i wyłącznie naukę, nie mogę wyjechać na weekend, ba! Nie mogę już poświęcić jednego dnia na odpoczynek. Te emocje mnie niszczą, mi zaburzają życie. Nie chcę się na nich gniewać, nie chcę czuć tego żalu i nie chcę myśleć źle o tych ludziach. Potrzebuję porady, od serca, podpowiedzi, jak sobie poradzić „na szybko” z tą całą sytuacją. Jak poradzić sobie „na szybko” z głową i sercem. Wierzę, że Pani mądrość życiowa może mi w tym pomóc. Pełna nadziei piszę do Pani te słowa, z drżącym sercem i wiarą, że będzie mi Pani chciała odpowiedzieć i że zdążę otrzymać tą odpowiedź, zanim moja głowa i życiowe plany zostaną zasnute czarną chmurą bezsilności, rozpaczy i złości.
Z wyrazami szacunku,
A.
Zabawne, czy też interesujące jest to, ze jakieś 5 minut przed wejściem na blog Agnieszki, poczułem ukłucie zawiści, gdy dowiedziałem się, ze moja znajoma wybiera się w podróż do Japonii. A co gorsza 🙂 nie na wakacje czy w interesach, lecz w ramach jej pracy, która to praca coraz bardziej polega na podróżowaniu po świecie i dzieleniu się tymi doświadczeniami z innymi — z czego ta moja znajoma całkiem dostatnio żyje 🙂 Tak wiec gdy się o tym dowiedziałem, poczułam ukłucie w sercu a głos w mojej głowie jęknął, że to „niesprawiedliwe, bo ja tak nie mam” i „dlaczego jak tak nie żyję?”
Później, po przeczytanie artykułu Agnieszki na temat zazdrości i zawiści nagle do mnie dotarło ile odwagi, podejmowania ryzyka, oraz codziennej, konsekwentnej pracy ta znajoma włożyła w stworzenie tego jej życia. Zajęło jej to tylko rok, ale w ciągu tego jednego roku porzuciła stabilną i dobrze płatną posadę, przeprowadziła się do kraju, którego językiem w ogóle nie włada tylko po to, aby stworzyć związek z chłopakiem poznanym na wakacjach, a później wymyśliła i stworzyła od zera sposób na zarabianie pieniędzy robiąc to, co kocha.
Więc niby jak ten głosik w mojej głowie ma prawo jęczeć, że to „niesprawiedliwe, bo ja tak nie mam”?
Jeżeli nie robię absolutnie nic, aby tak mieć,… to raczej oczywiste, że nie mam 🙂
I jeszcze jedno spostrzeżenie…
W tym artykule zdaje się przewijać wątek „prawa karmy” (to, co dajesz, zawsze do ciebie wraca) oraz „prawa przyciągania” (to, czemu poświęcasz swoją uwagę i energię, staje się twoja rzeczywistością). W dodatku, jak Agnieszka zauważyła, nic nie jest dobre ani złe, Wszechświat czy Bóg nie ocenia. Tak więc to samo prawo przyciągania działa zawsze, zarówno w przypadku osoby z sercem anioła,… jak i w przypadku Adolfa Hitlera. Hitler miał wizję, w którą święcie wierzył i której poświęcił swoją energię. Z nikomu nie znanego kaprala, stał się kanclerzem Niemiec i przywódcą narodu. Niby sukces! Tyle, że prawu przyciągania zawsze towarzyszy prawo karmy, i każda droga do sukcesu ma jakąś cenę. Tą ceną mogą być wyrzeczenia, podejmowanie ryzyka, ciężka praca,… jak i zaprzedanie własnej duszy, za co wcześniej czy później zawsze przyjdzie takiej osobie zapłacić.
I o tym naprawdę warto pamiętać, gdy widząc jedynie efekty i zazdroszcząc innym sukcesów, nie zdajemy sobie sprawy jaką cenę ci ludzie musieli tak naprawdę zapłacić, aby te sukcesy osiągnąć — czy to w postaci ciężkiej pracy, czy też w postaci zaprzedania własnej duszy przysłowiowemu diabłu.
Kochana Agnieszko,
Wiem że temat zupełnie nie pokrewny i przepraszam za takie pytanie ale nie wiem już co robić..
Mój mąż od ok. 7 lat boryka się z okropnym zapaleniem mieszków włosowych na głowie. Straszne ropne krosty, rany.. Lekarze przepisują tylko antybiotyki co daje tylko chwilową poprawę i za moment wszystko wraca. Czy przychodzą ci może do głowy jakieś sposoby żeby pozbyć się tego dziadostwa, tracimy już nadzieję …
Ściskam Cię mocno i przesyłam najlepsze życzenia w Dniu Naszego Święta.
Ja bym przede wszystkim spróbowała naturalny, 100% czysty olejek z drzewa herbacianego. Powinien pomóc 🙂
Ciekawe i mądre słowa! Zazdrość jest ludzka, pokazuje, że nam zależy. Jednak czsem trzeba umieć ją kontrolować, żeby nie przekroczyć pewnej granicy. Jeżeli to zrobimy to zamiast szcześcia i odbibiny pikanterii np. w relacji, będziemy mieli nieszczęśliwy związek, poczucie frustracji w codziennym życiu, poczucie niespełnienia. Zwyczajnie nie będziemy szczęśliwi.
Dziekuje Agnieszko za ten tekst. Ja nie jestem z natury zazdrosna, czasem mi sie zdarza ale rzdko, ale przypomnialas mi cos bardzo waznego, wdziecznosc. I za to bardzo Ci dziekuje.
Piszesz z ogromna pasja, trudno jest sie oprzec twoim slowom, poruszasz moje serce i dusze. Dziekuje jeszcze raz.
Nie wiem czy nie bedzie to wyrazem braku szcunku jesli napisze cos do Alicji ktora zamiescila posta powyzej. Poruszyla mnie jej sytuacja, jej osamotnienie i rozpacz.
Ja rozumiem jej sytuacje, sama przez to przechodzilam. Pomogla mi modlitwa i wiara w to ze Bog taki mial dla mnie plan i chocby nie wiem ile osob chcialo mi przeszkodzic w realizacji mojego celu to nie uda im sie. Tak tez sie stalo, egzaminy zdalam. Z tamtymi osobami drogi sie rozeszly bo ja poszlam dalej, wyzej a oni zostali w tym samym miejscu.
Modlitwa i wiara, to najlepsza ochrona.
Pani Agnieszko….dziękuje….
Od jakiegoś czasu toczę wewnętrzna walkę z szeregiem tych negatywnych emocji, które tak trafnie Pani je opisała w powyższym tekście., który chyba przyszedł mi na ratunek 🙂 Zaczęłam podejrzewać nerwice lekowa, gdyż moj brak komfortu psychicznego w ostatnim okresie, jest nienaturalny… Zaczęłam poszukiwania psychoterapeuty, a trafiłam tutaj, do Pani…. Przypadek? Nie, coś-ktoś czuwał nade mną, bo dzięki Pani słowom jest mi lepiej i widze szanse na samodzielne naprawienie, tego co sama zepsułam – brak rozwoju… Dostałam motywacje do działania – podczas czytania pomyślałam, zacznę biegać / to mi kiedys sprawiało przyjemność / i wrócę do tego, żeby osiągać wyznaczone cele i się przy tym spełniać….
Joga to kolejny pomysł…. spróbuje
Obym odzyskała poczucie wartości i spokoju, które nie wiedzieć kiedy zaczęłam tracić …
Dziękuje ….bardzo….
Droga Agnieszko jesteś mi bardzo bardzo bliską osoba choć nie znam Cię osobiscie. mam 30 lat i od Ciebie zaczęło się moje „przebudzenie” około 3 lata temu. Poruszasz tematy niezwykle ważne. Mam wszystkie Twoje książki z których korzystam jak to się zwykło mówić na tym blogu „do poduszki”, mam też małą córeczkę… Agnieszko ja wiem że z uwagi na to kim jesteś nie zawsze możesz poruszyć wszystkie tematy jakie może byś chciała choć… temat leczniczej marihuany poruszyłaś co jest niezwykle istotną sprawą, sprawą małych dzieci które cierpią. tak samo cierpią okaleczane przez szczepienia…a ludzie milczą….Jest to tak trudny temat, dlaczego w Polsce temat tabu. Dlaczego rodzice którzy nie szczepią ukrywają się wręcz, boją „wyjawić”. Tu chodzi o zdrowie malutkich dzieciątek! sama przez to teraz przechodzę. Nie publikuj tego komentarza. Piszę aby Cię poprosić o wsparcie w tej sprawie. Z pewnością zdajesz sobie sprawę jak ogromny wpływ wywierasz na ludzi, jaka masa osób myśli i czuje tak samo jak Ty. Proszę Cię zastanów się nad takim wpisem może. Jesteś dla mnie natchnieniem i autorytetem, Pozdrawiam Cie serdecznie
Pani Agnieszko!
Ja z innej beczki.
Proszę mi powiedzieć czy cały czas stosuje Pani dietę niełączenia?
Kiedyś stosowałam i byłam bardzo zadowolona. Wiem, że Pani opisywała kiedyś ten temat. Czy nadal jest aktualny? Zależy mi głównie na zrzuceniu wagi i oczywiście na zdrowiu. Jestem po jodowaniu i mam teraz niedoczynność tarczycy oraz insulinooporność. Chciałabym być zdrowsza i myślę sobie, że może wrócę do diety niełączenia. Czy jest jakaś szansa o nowy post na ten temat. Proszę o odpowiedź.
Serdecznie Panią pozdrawiam i całuję 🙂
Pani Justyno, oczywiście, że stosuję dietę niełączenia. Opisałam ja bardzo dokładnie w mojej książce „Smak szczęścia”. Tu, na moim blogu częściowo. Ostatni spotkałam kobietę, która po przeczytaniu „Smaku szczęścia” w krótkim czasie schudła 36 kilogramów, zdrowo, bez głodzenia się. Znam panią, która schudła ponad 50 kilogramów.
Ta dieta działa i nie ma powodu jej nie stosować – jest zdrowa i bardzo prosta.
Nie będę jej ponownie opisywała, ponieważ temat bardzo szczegółowo już wyczerpałam, a mam jeszcze tak wiele innym ważnych tematów do opisania! Proszę czytać, inspirować się i działać, bo warto!
Życzę powodzenia! 🙂
Mądre słowa, piękna kobieta, życzę Pani dużo miłości 🙂
Dzień dobry. A co w przypadku, gdy jestem otwarta, szczerze mówię o moich lękach, o mojej zazdrości, a on mówi, że przesadzam, że mi sie wydaje i o co mi w ogóle chodzi. A głównie chodzi mi o to, że zawsze na pierwszym miejscu jest ktoś inny. Potrzeby kogoś innego. Jak zadzwoni np. ktos ze znajomych, ze coś do zrobienia jest pilnego u niego w domu, no coś się zepsuło, to biegnie jak na pstrykniecie palcem. A to co mialo byc zrobione w tym czasie w domu (np.obiecane w tym dniu wspólne pobiecane w tym dniu wspólne prace w ogrodzie) albo co obiecane dzieciom ( np. zawiezienie na korepetycje) to jest już nieważne. Ogród kiedy indziej (najczęściej juz wcale) dzieciaki to godzinę korepetycji niech najlepiej zmienia itp. I z tego tytulu moja zazdrość. Ze zawsze jest ktoś ważniejszy, czyjeś potrzeby pilniejsze. On się nie zmieni bo uważa że ze to ja mam problem, bo wg niego jest wszystko ok a ja się czepiam. Do zmian potrzena jest woła obu stron. I wycofuję się, zamykam w sobie , mam poczucie żalu. I tak żyjemy już mam wrażenie nie ze sobą a obok siebie. Wlasnie w ostatnich dniach targala mną wściekłość i zazdrość o kolejna taka jak wyżej opisaną sytuacje ze znajomym, ale czy jest sens od nowa próbować ruznawuac? tyle razy już próbowałam i tyle razy to samo slyszalam „o co ci chodzi” No i wyżalilam się chociaż . Dziękuję ?bardzo
Proponuje przeczytaj jeszcze raz wpis Agnieszki,….. tylko powoli ze zrozumieniem, bez obarczania winą swojego męża, …. tak po porostu w kontekście tylko do siebie….. Ja wierzę w to, że jeśli my się zmieniamy, to świat wokół nas też się zmienia. To trudne ale warto zyczę powodzenia 🙂
Przepraszam bardzo za literówkę.
takie teksty sa potrzebne 🙂
Też dziękuję za ten wpis – mogłabym czytać tak bez końca.. Niezwykle inspirujące! Szczere, z głębi słowa z duszy dla duszy..
Na trudne sprawy polecam świętą Ritę i modlitwę do niej. Jeśli ktoś ma dużo więcej czasu to niezrównana Nowenna Pompejańska – skuteczna i nie do odparcia 🙂
Witaj Agnieszko, Ty jestes wlasnie ta Kobieta ktora mnie inspiruje, po przeczytaniu Twego wpisu zawsze sie do siebie samej zaczynam usmiechac, widze ze swiat dookola jednak nie jest taki zly i wrogi a piekny i przyjazny. Wszystko zalezy od nas samych i wszystko jest w nas. dziekuje z calego serca i pozdrawiam serdecznie
Moja zazdrość, była powodem zerwania z bliską mi osobą. Wiem, że tamtej przyjaźni już nic nie naprawi, ale może nie popełnię już tamtych błędów… Pozdrawiam
Moja 25 letnia córka nie ma w sobie radości z życia.
Jako matce ciężko na to patrzeć:(
Nie zależy jej na życiu, nie ma pasji ,nie szuka kontaktu z innymi
Jak wskrzesić Ją na Nowo?
Pięknie napisane Pani Agnieszko.
Jest Pani Świętna.
Pozdrawiam.
Dorota.
Doświadczyłam zazdrości w małżeństwie, była dla mnie bolesna. Teraz uświadomiłam sobie jak bardzo bolesna była ona również dla mojego zazdrosnego męża. Na uczucie zazdrości reagował reaktywnie… Niestety ja nie zdołałam go obudzić (w nawiązaniu do osób które śpią i do tych, które się już wiercą i budzą). Dziękuje za wpisy, niezwykle mądre i inspirujące.
Ale jak to robic,jak zamieniać złe uczucia,bol w dobre? Jak sie tego nauczyć,jak być wdzięcznym,skad wiedziec w którą stronę podąrzać?
Witam
Pani Agnieszko tyle Pani pisze o przepracowaniu enocji? A ja nadal nie wiem jak to zrobic?Czy moglaby mi Pani podpowiedziec jak to zrobic albo przyblizyc jakas sytuacje bym mogla sobie to wyobrazic?
to wspaniałe ,że mamy takie wsparcie w postaci Pani wpisów ,książek, warsztatów . Dziękuję ,że przekazuje nam je Pani i pomaga w budowaniu własnej drogi… Czuję ogromną wdzięczność ❤️
Dziękuję za ten artykuł. Dziś dopadła mnie zawiść i właśnie taki tekst był mi potrzebny, aby nad nią zacząć panować