Gdy opublikowałam na Facebooku moje „Zasady szczęśliwego życia” wiele z Was pisało o tym, że najtrudniejsza jest zasada, która mówi o tym, żeby się nie martwić.
Jak to zrobić? Jak nie martwić się o przyszłość? Zwłaszcza teraz, gdy na świecie dzieje się tyle niepokojących zdarzeń?
Ja też się kiedyś zamartwiałam. Przez całe moje życie straszono mnie końcem świata, wojnami, huraganami, epidemiami, starością, upadkiem ekonomicznym, chorobami i przeróżnymi innymi tragediami. W nieskończoność starałam się przewidzieć co będzie i na wszelkie wypadek zabezpieczyć siebie i swoją rodzinę na wszelkie możliwe okoliczności.
I co? Generalnie nic z tego, czym mnie straszono nigdy się nie wydarzyło. Działo się jedynie w mojej głowie i skołatanym sercu. I zupełnie mnie to wykończyło! Odebrało radość życia, poczucie lekkości i spokoju. A co najważniejsze, nie miało ŻADNEGO sensu!
Zaczęłam się kiedyś nad tym głębiej zastanawiać i zdałam sobie sprawę, że istota ludzka w wyniku ewolucji zupełnie nie jest przygotowana na tak gwałtowny rozwój informacji. Przez 24 godziny na dobę mamy nieustanny dostęp do wszystkich tragedii świata na całej naszej Planecie. A o tym co na świecie jest piękne i dobre media raczej nas nie informują.
I co z tym wszystkim zrobić? Jak to wszystko ogarnąć?
Przez miliony lat człowiek był skoncentrowany na tym, co działo się wokół niego i w jego życiu. W jego bliskim otoczeniu. Docierały do niego opowieści o obcych krajach, ale działo się to raczej sporadycznie. Życie człowieka koncentrowało się na bliskiej okolicy, w której żył. Technologia zdecydowanie wyprzedziła ewolucję – nie mamy wypracowanego zdrowego systemu, który pomaga nam ogarnąć ten ogrom informacji. Są więc dwa główne sposoby podświadomego reagowania:
1) poczucie strachu i zagrożenia
2) obojętność
I jedno i drugie dalekie jest od ideału. Życie w poczuciu ciągłego zagrożenia jest koszmarem. Życie w obojętności jest egzystencją. Nie krytykuję ludzi za tę obojętność – to reakcja wrażliwego organizmu (człowiek z zasady jest istotą bardzo wrażliwą) na nieumiejętność radzenia sobie z bólem, strasznymi obrazami i informacjami. Odcina więc swoje emocje, staje się otępiały, w pewnym sensie emocjonalnie sparaliżowany. Patrzy na obrazy śmierci, ludzkiego cierpienia i tragedii bez emocji. Nie porusza go to. Obrazy się przesuwają, ale nie poruszają emocji. Ludzie stają się przedmiotami….
Co z tym zrobić? Moim zdaniem dobra metodą jest oglądanie i słuchanie wiadomość ze świata tylko wtedy, gdy jest to NAPRAWDĘ konieczne. Każdy z nas może ocenić dla samego siebie taką rzeczywistą konieczność – czy jest to raz dziennie, raz na kilka dni, czy też raz na tydzień… Dlaczego o tym piszę? Ponieważ znam wiele domów, w których ogląda się kanały informacyjne niemal przez 24 godziny na dobę. Od chwili obudzenia, aż do zamknięcia oczu. Po co? Dlaczego mamy nieustannie kontrolować cały świat? A co z naszym życiem?
Nie udźwigniemy wszystkiego tego, co dzieje się na naszej Planecie. Ogarnijmy naprawdę dobrze to, co dzieje się w naszym życiu, tu i teraz.
A co z „czarnymi” prognozami? Przebojem są wszystkie epidemie, którymi mnie w życiu straszono. Jak wiele ich było? Nie jestem w stanie zliczyć. Zamiast się ich bać wybrałam skuteczną metodę – wzmacniam swój kład immunologiczny zdrowym jedzeniem, ruchem, oddechem, ziołami i produktami pochodzącymi od pszczół (pyłek pszczeli, propolis, miód). Jak mój organizm będzie silny, to sobie poradzi.
A myślenie o innych tragediach, nawet bardzo realnych? Po co? Nie mamy pojęcia co się wydarzy.
Gdy zaczynałam prace modelki straszono mnie, że to jest zajęcie na krótko. Że mając dziecko w ogóle nie będę mogła jako modelka pracować. Czasy i mentalność zmieniły się tak bardzo, że modelki nie tylko mają dzieci, ale na wybiegu pojawiają się przepiękne, siwowłose kobiety. Oczywiście, że jeszcze sporadycznie, ale wkrótce to się zmieni. Bo myśmy się zmieniły! Tak bardzo, że nikt nie był w stanie tego przewidzieć!
Dzisiaj kobieta po 40-tce, po 50-tce, a nawet starsza, to bardzo atrakcyjna dziewczyna. Jesteśmy pełne energii, mądrości, pasji i chęci do życia. Nie jesteśmy takie jak nasze babcie – mamy zupełnie inną świadomość. Jesteśmy samodzielne. Wiemy, że piękne możemy być w każdym wieku – i nie zgadzamy się na to, by ktoś nam odebrał do tego prawo! Nie zgadzamy się na to, by kremy, kosmetyki i ubrania przeznaczone dla nas były prezentowane na nastolatkach. Nie jesteśmy przecież głupie i nie godzimy się na to, by jakikolwiek przemysł nas dyskryminował z powodu wieku!
Samo pojęcie młodości również uległo przemianie i stało się bardzo subiektywne. Wszystko to wpłynęło na moje życie, czego nie potrafiłam kiedyś przewidzieć. Więc czy warto było się martwić na zapas? Nie.
Bolesława Prus wydedukował kiedyś z trwogą, że w roku 2000 będzie w Warszawie tak dużo dorożek, że ludzie nie będą w stanie sprzątać końskich odchodów. Będzie ich tak dużo, że zanieczyszczenia będą sięgały aż pierwszego piętra warszawskich kamienic! Wizja doprawdy apokaliptyczna. Prus nie był w stanie przewidzieć, że to nie dorożki, lecz nowy wynalazek, czyli samochód podbije nasze drogi.
Życie nas zaskakuje na każdym kroku. Nie wiemy co przyniesie. Możemy wybrać miłość lub strach.
Miłość w moim rozumieniu to zaufanie, że wszystko co mnie w życiu spotka jest potrzebna dla mojego rozwoju. Że Bóg nie daje mi tego, co nie jest mi potrzebne. Oczywiście dbam o swoją przyszłość, nie jestem szalona, ale już się nie zamartwiam o to, co będzie. Ważny jest TEN dzień i to jak się w nim czuję. Ile miłości i czasu mogę dać mojej rodzinie. Ile piękna i dobra mogę w swoim życiu zobaczyć.
To wszystko, co teraz dzieje się na Ukrainie jest zatrważające, ale co ja mogę z tym zrobić? Tak realnie. Jeśli będę mogła jakoś pomóc – jestem na to gotowa. Ale dzisiaj, teraz nie mam zamiaru się bać. Wręcz przeciwnie, widząc to, że ludzie tracą domy, jeszcze bardziej doceniam swój dom. Widząc to, że na świecie są wojny, naprawdę doceniam pokój. Widząc to, że rodziny są rozdzielone, jeszcze bardziej doceniam bliskość, moją rodzinę i wszystkie związane z nią obowiązki. Nawet jeśli dzieci marudzą i są nieznośne. Ale są. Całe i zdrowe. Wiem gdzie są.
Jest dobrze.
Doceniam zdrowie, jedzenie, czystą wodę. To są prawdziwe cuda i dary. Dla nas być może oczywiste, ale dla wielu ludzi na tej Planecie są przedmiotami marzeń! Dbajmy o naszą przyszłość w sposób rozsądny, ale jednocześnie oczekujmy tego co dobre. Nasze modlitwy i pozytywne myśli mogą zmienić energię świata. Poważnie!
Nie znamy przyszłości. Nie możemy jej przewidzieć. Nie wiemy co się stanie. Więc nie traćmy energii i radości życia na zamartwianie się. Skupmy się na dniu dzisiejszym. Zobaczmy go. I przeżyjmy go najlepiej jak jesteśmy w stanie. Z wdzięcznością i świadomością.
I módlmy się każdego dnia za tych, którzy nie mają w życiu tak wiele szczęścia jak my….
I czujmy wdzięczność za wszystko, co mamy… 🙂
Z miłością,
Agnieszka
Przyznam się, że mam z takim lękiem o przyszłość spory problem… Moja mama powtarza mi zawsze 'Nie warto martwić się tym, na co nie mamy wpływu – to na co mamy wpływ, zawsze możemy zmienić’. Mam w życiu wszystko czego mi potrzeba, ale mimo to boję się być szczęśliwa… Boję się, że kiedy zaufam temu szczęściu i na chwile rozproszę zatroskane myśli wydarzy się coś złego. Życie ucieka, czas płynie a ja się zamartwiam, wpadam w depresję, płaczę i nie potrafię się cieszyć chwilą, zawsze gdzieś czai się lęk – a co jeśli??
Pani Marto, pobudka! Najwyższy czas coś z tym zrobić. To jest Pani życie i nikt za Panią nie wykona tej pracy. Trzeba zacząć nad sobą pracować! I to na poważne. Szkoda życia, każdego dnia i potencjału, który ma tylko Pani na tej Planecie. Trzeba go wykorzystać. Trzymam kciuki i pozdrawiam!!!
Bardzo dziękuję za piękne słowa,które wychodzą z pod Pani pióra,
Myśli,przemyślenia,rady
Ja borykam się z samą sobą już trzy lata,nie mogę zmienić swojego życia ponieważ się boję i cały czas szukam wskazówek jak sobie z tym poradzić
Proszę o więcej pozytywnych artykułów które dają cień i zapalają maleńką żarówkę że może dam radę
Pozdrawiam i ściskam serdecznie
Beata 🙂
Pani Beato, to jest PANI życie. Wszystko zależy tylko od Pani. Ja mogę zainspirować, podpowiedzieć, ale paca nad sobą i swoim życiem jest w Pani rękach! Bardzo w Panią wierzę! Życzę powodzenia i serdecznie pozdrawiam!!! 🙂
Droga Agnieszko,
Dziękuje Ci za ten wpis …. Ja dokładnie tak sie czuje 🙁 cały czas sie boje ! 5 miesięcy temu urodziłam 2 dziecko – córeczkę i zamiast cieszyć sie tym że mogę z nią być- patrzeć jak każdego dnia się zmienia i nabywa nowych umiejętności … Ja cały czas sie boje !! Boję się , ze wybuchnie 3 WŚ, że mój mąż będzie musiał iść do wojska , że
zostaniemy rozdzieleni ! Boję się, że islamiści opanują Europę, boję się , ze zarazimy się ebolą:((((( co wiecej uzaleznilam się od tvn24 i portale typu Onet, Interia ….. Co godzinę sprawdzam się wydarzyło ! Nie moge pozbyć sie tego strachu . To mnie dusi , to mnie zmienia ! Boje sie ! Nikt mnie nie rozumie 🙁 tzn tego , ze mnie to tak przygnębia. Chce sie od tego uwolnić ale nie potrafię :((
Droga Agnieszko, oczywiście, że potrafisz! I nikt za Ciebie tego nie zrobi. Trzeba zakasać rękawy i zabrać się do pracy nad sobą. Najwyższy czas popracować nad jakością swojego życia. Zerwać z bezsensownym, absurdalnym, kompulsywnym informacyjnym nałogiem. Stop.
Nic z tego, o czym piszesz nie wykracza poza zasięg Twoich możliwości. Najwyższy czas przyjąć pełną odpowiedzialność za swoje życie – za to, co do niego wpuszczasz, co zapraszasz i oczywiście za swoje myśli. To są TWOJE myśli. Zacznij wreszcie je kontrolować i świadomie wybierać. Trzeba przestać żyć na autopilocie. To TY dokonujesz wyborów. Najwyższy czas przejąć kontrolę.
Tylko Ty kształtujesz swoje życie, nikt inny. Czas się obudzić! Trzymam kciuki i życzę powodzenia! 🙂
Agnieszko,
W jaki sposób wzmacniasz swój układ immunologiczny oddechem? Przeczytałam ostatnio książkę pt. Wewnętrzne Przebudzenie, w której jest mowa o Integracji Oddechem i bardzo mnie ten temat zainteresował. A jak w Twoim przypadku wygląda w praktyce wzmacnianie organizmu oddechem?
Klaudia
Droga Klaudio, chodzi głównie o oddechy oczyszczające, o których wkrótce szczegółowo napiszę. Każda technika oddechowa, która opiera się na świadomym oddechu jest jak najbardziej zalecana. Serdecznie pozdrawiam! :))
Fajny tekst. Prosty i potrzebny. Zazwyczaj zapominamy o rzeczach najprostszych. Właśnie kończy się mój urlop, w poniedziałek wracam do pracy, a raczej do „pewnego systemu funkcjonowania”. Lubię zajęcia, które wykonuję, ale nie mogę patrzeć na sytuacje w pracy, na bezmyślne zarządzanie, krzywdzenie innych pracowników. To jest takie zamartwianie się o innych, bo ciężko jest być szczęśliwemu, jeśli ludzie wokół cierpią. Na wakacjach, w pięknych okolicznościach przyrody, byłam odcięta od tv, a po jednym dniu zrezygnowałam też z komputera. Okazało się, ze tydzień bez mediów był cudowny, nastrój poprawił się znacząco i minęły cotygodniowe „doły” i depresje. Mnie od tych „złych mediów” może wyrwać tylko kontemplacja natury, ale mieszkając w sporym mieście trudno to osiągnąć…, zwłaszcza jak się pół życia/całe dzieciństwo spędziło na pięknej wsi…
Droga Joanno! A ja znam osoby żyjące w mieście, które bardzo świadomie nie mają w domu telewizora, nie czytają gazet i słuchają tylko radia, w którym nie ma co godzinę strasznych wiadomości, ale spokojna, relaksacyjna muzyka. Te osoby są dużo bardziej świadome, spokojne, radosne, twórcze i efektywne. Można? Naprawdę można! Nawet w centrum miasta 🙂 Największa sztuka to zachować spokój w samym oku cyklonu 🙂 Ciepło pozdrawiam!!! 🙂
Tez myślałam ze ze mną jest coś nie tak… Ale widzę ze nie jestem jedyna…:(
Brawo Pani Agnieszko,
Trafia Pani w sedno dzisiejszych lęków! Zalewanie ludzi ciągłym strumieniem nieszczęść, katastrof, tragedii. Na czele tvn24.pl i inne telewizje „informacyjne”. Przez wiele lat sam serwowałem sobie podobne tortury. Kompulsywne sprawdzanie wiadomości. Poranna „lektura” i cały strumień „wiadomości”. Samolot się rozbił. Ten zmarł na raka. Tamtej zginęła dwójka dzieci. Ten wjechał w drzewo. Epidemia nieuleczalnego wirusa. Tamto miasto zbombardowali. Ten podpalił kota….Można pisać w nieskończoność. Znajdujemy sobie bzdurne wytłumaczenie dlaczego jesteśmy przyczepieni do tego cycka nieszczęść. Przecież powinniśmy być na bieżąco. Wiedzieć. Być zorientowani w sprawach kraju i świata. Być pierwszymi którzy o czymś powiedzą znajomym. Być przygotowani na te wszystkie groźne rzeczy które się wydarzą…
Na efekty długo się pracuje i są bardzo przykre. Nerwica, lęki, depresja. Skrzywiony obraz świata i ludzi.
Bardzo irytujące jest oglądanie napuszonych dziennikarzy tych telewizji którzy są przekonani że pracują w niezwykle ważnej i pożytecznej instytucji. A tak naprawdę za pieniądze reklamodawców serwują nikomu nie potrzebny stres.
Dobra wiadomość natomiast jest taka, że wszyscy mamy w domu niezbędne narzędzie aby zakończyć to szaleństwo. Nazywa się to PILOT. Można wyłączyć. Całkowicie. Nic się nie dzieje. Nikomu nie trzęsą się potem ręce, to nie narkotyk. Ja wychodzę z prostego założenia: jeśli zdarzy się coś naprawdę ważnego o czym powinienem wiedzieć to zawsze ta informacja dojdzie do mnie tak czy inaczej.
Brawo Panie Adamie! 🙂 Nie można tego lepiej ująć: „skrzywiony obraz świata i ludzi”. Dokładnie! Dziękuję za ten komentarz – mam nadzieję, że wiele osób z niego skorzysta. Serdecznie pozdrawiam! :))))
Ja tez mam podobne problemy do poprzednikow. Nie potrafie pozytywnie myslec. Zamartwiam sie tym co dzieje sie na swiecie i nie tylko. Nie dlugo wyjezdzam z dziecmi do niemiec do męża na stale i znow pojawia sie problem jak przezyje. Nie radze sobie.
Pani Anno kochana! Najwyższy czas zrobić porządek w swojej głowie i powyrzucać śmieci. Z zamartwiania się nie wynika NIC dobrego. Natomiast wiara i pozytywne nastawianie naprawdę działają cuda! Skoro zaczyna Pani nowe życie, to czas powyrzucać śmieci starego, niepotrzebnego myślenia i zacząć od nowa – z jasną, dobrą i silną energią. Z wiarą i mocą. To wzmocni nie tylko Panią, ale również dzieci i cała Rodzinę! I tego Państwu z całego serca serdecznie życzę! :))))
Pani Agnieszko,
Ja wychodzę z założenia że nie ma co martwić się na zapas. Co ma być, to będzie. Czarnymi myślami można tylko pecha do siebie zaprosić. Czemu nie myśleć pozytywnie? Czemu nie oczekiwać pozytywnych wydarzeń?
Ja codziennie dziękuję za to co mam, za dach nad głową, za zdrowie, za zdrowe dzieci. Czego chcieć więcej? Jak coś złego się stanie, to wtedy się o tym pomyśli i problem rozwiąże. U mnie w słowniku nie ma słów „co jeśli”.
Pozdrawiam ciepło 🙂
Brawo! Dokładnie o to chodzi! Rozmyślając o problemach ściągamy nad swoje życie czarne chmury. Po co?! Każda nasza myśl jest energią, która materializuje się jako nasza rzeczywistość. Możemy wybierać pozytywne myśli – to zależy tylko od nas! Dziękuję za te słowa i serdecznie pozdrawiam! :)))
Zamartwianie się to największe marnotrawstwo energii życiowej tak samo jak rozpamietywanie przeszłości. Ileż czasu tracimy na to by zajmować się sytuacjami, które i tak w 99% nie będą miały miejsca. Lepiej jest więc przyjąć do wiadomości, że tak naprawdę przyszłość i przeszłość nie istnieje i że ciągle przebywamy w nieustającym tu i teraz. Uświadomienie sobie tego jest drogą do prawdziwej wolności. Przeszłości nie zmienisz, przyszłość jest nieokreślona. Niestety mało kto potrafi tak funkcjonować, ale warto próbować dążyć to pełnej wolności od zmartwień.
Dokładnie! Ja jestem zdania, że coraz więcej osób zna i rozumie prawo przyciągania. Te osoby stają się odpowiedzialne za swoje myśli. Musimy je kontrolować i bardzo świadomie wybierać. Widzę, że Pan to robi. Super! Dziękuję i serdecznie pozdrawiam!!! :)))
Witam serdecznie
Reasumując wszystkie komentarze….. Żyj dzisiaj, bo wczoraj nie wróci , a jutro może nie nadejść . Agnieszko zadajesz pytanie: Jak nie martwić się o przyszłość ? Samo pytanie już mnie martwi-:) Przyszłość to czas, który dopiero nastąpi. Jedyne czego możemy być pewni, to fakt, że nadejdzie dzień a po nim noc. Życie to wielka niewiadoma. Jesteśmy szczęściarzami , że mogliśmy zaistnieć ” na chwilę” w tak ogromnym, cudownym wszechświecie . Nie zamartwiajmy się tym, na co nie mamy wpływu. Bądźmy życzliwi dla siebie nawzajem, okazujmy więcej radości, uśmiechajmy się i pamiętajmy , że wszystko co dzieje się w naszym życiu, nie dzieje się bez powodu.
Dedykuję wierszyk swojego autorstwa z pozdrowieniami dla wszystkich fajnych ludzi, którzy muszą nauczyć się nie zamartwiać o przyszłość
Gdy cię w pracy wkurza szef,
Wszystkie plany wzięły w łeb,
Mąż cię w domu denerwuje,
Dziecko chore, wymiotuje,
Pies poleceń twych nie słucha,
Do rosołu wpadła mucha,
Serce wali ci jak młot
Stań na chwilę! Powiedz: STOP!
Wpuść powietrze w płuca swoje ,
Pomyśl jak wygląda życie twoje.
Zrób dla siebie coś miłego
i nie żałuj czasu swego.
Kiedy uśmiech masz na twarzy,
Coś dobrego się przydarzy.
Więc uśmiechaj się , co krok
Przez calutki, długi rok.
Pozdrawiam gorąco i życzę wszystkiego dobrego 🙂
Iwona W
Pani Iwono, wspaniałe! Dziękuję! 🙂
Powiało pozytywną energią, uśmiechem i optymizmem – tego nam potrzeba!
Serdecznie pozdrawiam! 🙂
..Od jakiegoś czasu wchodzę na pani bloga,przyznaje jestem pod ogromnym wrazeniem!!!a już na pewno uwielbiam to robic w dniu kiedy jest gorzej kiedy jest mi zle….czytanie tego o czym pani pisze,jest niewiarygodnie budujące…mam wiele ciężkich dni za sobą…wciąż w trakcie gorszego czasu i pewnie wiele jeszcze przede mną…i dlatego dziekuje ze pani jest…..Będę tu zaglądać….
Ja również bardzo serdecznie dziękuję za te dobre słowa!
Do następnego spotkania na blogu! Ciepło pozdrawiam! :)))
…jeszcze pare słow do Beatki która pisze ze chciałaby zmienić swoje zycie …pewnie jesteśmy w tym samym momencie zycia…ja tez bardzo bym chciała to zrobić i tez póki co kiepsko mi to wychodzi,jednak strach większy ode mnie…dlatego mam propozycje…obie od dziś zacznijmy małymi póki co kroczkami….:)…pamietając ze jutro będzie nowy dzień!!!!…i zycze Tobie…żeby to był naprawdę piękny dzien…pozdrawiam M…..:)
Dorotko…jeszcze do Ciebie…:)…nie jesteś sama…przestan proszę myslec ze z Tobą cos nie tak….!!!!…bo ja przez cały czas próbuje takie myslenie zmienić w sobie i uwierz ze przynosi to cudowne rezultaty…powodzenia…pozdrawiam M..:) 🙂
Uważam, że wszystko co dzieje się w naszym życiu jest po coś. Wiele rzeczy zrozumiałam po upływie paru lat i jest wdzięczna losowi za to, co mam. Pozdrawiam 🙂
Dokładnie – wszystko jest po coś. A czasem największe „problemy” w naszym życiu okazują się de facto Bożą opacznością. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam! :)))
Pani Agnieszko,jest Pani niesamowita osoba,dzieli sie Pani swoimi myslami i udziela Pani cennych rad,czy nie myslala Pani o napisaniu ksiazki,ale nie kulinarnej,cos w rodzaju poradnika jak byc szczesliwym,mam Pani ogromna wiedze,jestem pod wrazeniem i Pani blog to” swiatelko w tunelu”,z niecierpliwoscia czekam na kazdy wpis na blogu i FB.Pozdrawiam serdecznie!
Pani Moniko, moja książka pt. „Smak szczęścia” już powstała 🙂 Została opublikowana i całkowicie się sprzedała. Ale teraz jest ten blog, więc tym bardziej jesteśmy w kontakcie.
Dziękuję za dobre słowa i ciepło pozdrawiam! :)))
Witam,
W większości się zgadzam.Myślę ,ze osiagnelam juz ten moment w życiu ,w którym potrafię doceniać to co mam ,myśleć pozytywnie i nie martwić się na zapas. Z reguły nie oglądam wiadomości bo czas mam wypełniony czymś innym. W gorszych momentach życia wspominam te lepsze ,wiedząc ,że nic nie jest wieczne,nie zawsze jest dobrze ale i źle też nie może być wiecznie. Ale jak nie martwić się o swoich najbliższych ,jak nie martwić się o dzieci ? Czy można powiedzieć sobie „jakoś to będzie”?Czy można powiedzieć :”nie mam na to wpływu” -przeciez jako rodzic powinnam mieć. Ale nie mam monopolu na mądrość ,wychowalam tak jak umialam nie tak jak powinnam.Gdy moje dziecko było male nie było „Super niani” w telewizji.Widzę teraz,ze widocznie popelnilam jakieś błędy,wychowalam człowieka, który nie jest należycie przygotowany do życia. Jak się nie martwić o jego przyszłość?
Pani Iwono!
Nie jest mi znanym przypadek, by z zamartwiania się o dzieci wynikło coś dobrego. Troska o dzieci i martwienie się to dwie bardzo różne rzeczy.
Zamartwianie się to ogromne obciążenie dla naszych dzieci, które zupełnie podcina im skrzydła. Zamartwianie się to koncentrowanie się na ich wadach i słabych stronach. To werbalny lub podprogowy komunikat „jesteś do niczego, nic ci się nie uda”. To odbieranie naszym dzieciom siły i szansy na dobre życie. Energia matki ma ogromny wpływ na dzieci. Gdy matka widzi w swoim dziecku tylko wady, słabe strony i swoje błędy wychowawcze, to odbiera dziecku szansę na rozwój i na wzrost. Ja też tak kiedyś postępowałam. Jednak dane mi było zrozumienie, za które jestem niezmiernie wdzięczna. Moja wewnętrzna przemiana całkowicie zmieniła życie mojego syna. Po pierwsze wybaczyłam sobie błędy wychowawcze, które popełniłam. A któż ich nie popełnia?! Jesteśmy tylko ludźmi! Ciągle się uczymy i rozwijamy.
Po drugie – przeprosiłam za nie mojego syna. A później przestałam się koncentrować na jego wadach, a zaczęłam dostrzegać jego zalety. KAŻDY człowiek na świecie ma pozytywne strony. Zmartwiona matka niestety zupełnie ich nie widzi.
Gdy zaczęłam koncentrować się na tym, co w moim dziecku jest pozytywne, te cechy zaczęły w nim rosnąć, a wady słabnąć. Zasiliłam go swoją pozytywną energią, wiarą i modlitwą. W naszym życiu zaczęły dziać się cuda. Wierzyłam w mojego syna wbrew logice i rozsądkowi. Wszyscy nauczyciele mówili, że nie zda matury, a ja bombardowałam go niezachwianą wiarą, siłą i pozytywną energią. Zdał maturę, dostał się na świetne studia i wyjechał na stypendium za granicę. Sam na to sobie zapracował. Przestał palić i się włóczyć. Stał się niesamowitym i bardzo mądrym młodym człowiekiem, który zachwyca i inspiruje nawet osoby dorosłe.
A kiedyś nie wierzył w niego nikt, tylko ja. Właśnie TAKIE jest zadanie matki – miłość, wiara, siła i wsparcie. Moc!
Zmartwienie podcina naszym dzieciom skrzydła. Wiara w nasze dzieci dodaje im wiatru w skrzydła.
Proszę się nad tym zastanowić. Wydaje mi się, że nadszedł już czas na zmiany. Zamartwianie się jest bardzo niską, toksyczną i złą energią, która sprowadza nad nasze życie czarne chmury i problemy. Ja nikomu nie życzę takiej energii i takiej źle rozumianej „miłości”. Pani chyba również nie, prawda?
Pozdrawiam bardzo ciepło i życzę dobrych zmian.
Wiary, siły, mocy i powodzenia! :))))
Jak się nie martwić, jak się nie bać, co zrobić by rano nie dopadł mnie niepokój…?
Pani Agnieszko- te pytania zadaję sobie od lat i nie znajduję na nie odpowiedzi.Zgadzam się z Julią,że wszystko dzieje się po coś.Wszystko też dzieje się z jakiegoś powodu-zła decyzja ,gapiostwo,lekkomyślność i naiwność…Inna rzecz,że żyjemy w paskudnych czasach,gdzie większość Polek całe dnie zastanawia się jak podzielić włos,gdy na czworo to już nie wystarcza.Czasami nie wiem czego bardziej się boję-komornika czy tego ,że stracę siły by wszystko ogarnąć.Mówią ,że są rzeczy ważniejsze niż pieniądze-OWSZEM są.Nie mniej jednak jak się ma nóż na gardle trudno martwić się widmem wojny,głodu czy skutkami globalnego ocieplenia…Kiedy uświadamiam sobie ,po obejrzeniu jakiegoś programu publicystycznego, czy przeczytaniu artykułu( itp,),że inni mają gorzej na chwilę jakby było mi lepiej a potem wściekam się sama na siebie-JAKIE TO DO CHOLERY POCIESZENIE ?!
A jednak ,póki co cieszę się tym ,że mam siłę stawiać czoła problemom,na przekór wszystkiemu uśmiecham się i staram się pomagać innym.Najgorsze co mogłoby mi się w życiu teraz przydarzyć to to ,że nie mogłabym popatrzeć w lustro i sama o sobie źle myśleć.
Pozdrawiam i dziekuję
Pani Katarzyno!
Wychowałam się w ciasnym mieszkaniu w bloku, w czasach głębokiego kryzysu, gdy nic nie mieliśmy i żyliśmy z dnia na dzień. Nie miałam swojego pokoju, a moją jedyną parę spodni musiałam prać wieczorem i suszyć na kaloryferze, żeby mieć w czym rano pójść do szkoły. Sama dziergałam sobie swetry z wełny, którą kupowałam z resztek w fabryce dywanów. Sama sobie szyłam buty i ubrania, które przerabiałam ze starych ubrań mojej mamy. Żeby mieć jakieś pieniądze zbierałam truskawki, albo sprzedawałam kwiaty pod sklepem. Przez cały czas bardzo realne było widmo wojny. Czy to był najgorszy czas w moim życiu? Nie. Najgorszy był czas, gdy nie miałam w sercu wiary, wdzięczności i Boga. To nie rzeczy i pieniądze czynią nas szczęśliwymi lub nieszczęśliwymi. Najbardziej szczęśliwi ludzie jakich spotkałam w życiu podczas moich podróży byli tak biedni, że robiło mi się ich żal. Jak się okazało zupełnie niepotrzebnie.
Bieda jest w ludzkim sercu. Bogactwo również. Pozdrawiam bardzo ciepło!!!! :)))
Ja mam troszeczkę inaczej może też lepiej z tego względu. Jestem opiekunem osób starszych. W wyniku chociażby tego co dzieje się teraz na Ukrainie moi podopieczni zadają mi codziennie pytanie czy będzie wojna? Oni ciągle żyją jeszcze II wojną światową. Wszystko pamiętają i tylko sami sobie powtarzają, żeby tego nie dożyli, żeby już się to nie stało. Jaka jest w tym moja rola? Oprócz tego, że codziennie muszę im powtarzać, że ja chcę, żeby długo żyli. Ja młodsza 31 letnia dzięki nim strasznie dużo się nauczyłam szczególnie cierpliwości. Lecz to co dzieje się na bieżąco też staram się im tłumaczyć. Jeszcze jakiś czas temu sama się bałam i sobie myślałam jak to będzie, ale teraz zawsze sobie powtarzam, że trzeba wybiegać w przyszłość co najmniej tydzień do przodu i nie martwić się tym co będzie. Więc to samo tłumaczę moim podopiecznym, żeby się nie martwili, odpoczywali, relaksowali, patrzyli, słuchali, czytali, ale co najważniejsze dbali o siebie, a my o ich zdrowie 🙂 Pozdrawiam wszystkich
Pani Renatko, dziękuję za te słowa!
Gdy w wieku 42 lat dowiedziałam się, ze znowu będę mamą z jednej strony pojawiło się wielkie szczęście, ale z drugiej wielki strach i wyliczanie: ile będę miała lat ja, a ile moja córeczka, jak ja sobie poradzę, co będzie jeśli itd. Zaczęłam zamartwiać się tym co będzie za 20 lat. A czy można w ogóle ogarnąć co będzie za tydzień, za miesiąc? Po co?!
„Ogarnij ten dzień kobieto. Zajmij się tym, co jest teraz. Skoro Bóg właśnie teraz dał Ci to dziecko, to widocznie jest to dokładnie to, czego potrzebuje. I daj z siebie wszystko co najlepsze właśnie TERAZ”.
Na tym koniec i kropka moich rozważań. Całkowite zawierzenie. Będzie to, co ma być.
Tego widocznie potrzebuje ten świat.
Dziękuję za ten wpis i bardzo ciepło pozdrawiam! :)))
Dobry post! To nasza teraźniejszość jest lub będzie naszą przyszłością. p.s. nie oglądam tv, nie czekam na żaden serial, nie mam ulubionego programu, wiadomosci słucham w aucie jeżeli trafie na pełną godzinę. Nie lubię szumu informacyjnego, intrygi i niezadowolenia, lubię swoje towarzystwo i wcale nie brakuje mi sztucznego życia jak z telenoweli. Ot, taki dziwny samotnik ze mnie. Serdeczności.
Pani Magdaleno, wcale nie „dziwny samotnik” – wręcz przeciwnie! Bardzo świadomy Człowiek, który naprawdę żyje i dokonuje świadomych wyborów. Nie idzie za masą i ślepym tłumem.
Bycie ze sobą, tu i teraz, w pełnej świadomości to jest prawdziwe życie!
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! :)))
To takie kojące, co Pani pisze w tym poście. Poprzez codzienny napływ negatywnych informacji z mediów i z otoczenia nie zauważam czasami, że faktycznie są one zatrważające, dopóki w tym tłoku nie otrzymam jednej, małej pozytywnej wieści. Na złe wydarzenia na świecie nie mam wpływu i mimo, że nie wyznaję żadnej religii to wierzę w ludzi, którzy mają tę możliwość (za tym słowem w naszym materialnym świecie kryje się zazwyczaj hasło „pieniądze”), by koić cierpienie innych.
W moim małym, codziennym świecie na niepotrzebne zmartwienia mam kilka swoich sposobów:
w pracy zamiast słuchać radia komercyjnego z najświeższymi informacjami co godzinę, słucham stacji z muzyka chill out bez zbędnych przerywników
programy informacyjne oglądam raz w tygodniu
w prasie codziennej cenie to, ze sama przekładam strony i wybieram o czym chce czytać
a wieczorami najchętniej siadam z kubkiem zaparzonych, świeżych listków mięty pieprzowej w dłoni przed laptopem i wczytuję się w Pani pozytywne, uspokajające teksty i nie martwię się o nic 🙂
Ściskam ciepło!
Dziękuję serdecznie! :))
No właśnie, to ja dokładnie mam podobnie, tylko wieczorami nie czytam swojego bloga 🙂 Ale inspirujące książki. Modlę się, piszę, medytuję, oczyszczam. Albo zasypiam bardzo zmęczona – ale takim dobrym, zdrowym snem, na który musiałam sobie zapracować.. 🙂 Generalnie ładuję swoje baterie na kolejny dzień.
Na dobre życie trzeba sobie zapracować. I jest to bardzo świadoma praca na pełnym etacie! 🙂
Dziękuję i pozdrawiam bardzo ciepło! :)))
Dziękuję za świetny tekst 🙂 Zapominamy, że myślami kreujemy swoją przyszłość, tak więc martwiąc się przyciągamy to czego nie chcemy. Polecam obejrzenie filmików na Youtube z udziałem Gregga Bradena.
Również polecam książki jego autorstwa. Życie to czysta fizyka kwantowa 🙂 Pozdrawiam
Uwielbiam Gregga Bradena i przeczytałam jego wszystkie książki, które BARDZO polecam!
Wspaniałe jest to połączenie nauki i duchowości. Właśnie tak powinno to wyglądać.
Dziękuję i ciepło pozdrawiam!!! 🙂
Coraz bardziej panią lubię, pani Agnieszko. Pozdrawiam serdecznie.
Cieszę się i dziękuję! 🙂
Pozdrawiam ciepło 🙂
Witam Pani Agnieszko! 🙂
Wspanialy blog, zagladam kazdego dnia i sprawdzam czy pojawilo sie cos nowego. Pani wpisy niesamowicie mnie motywuja, dodaja sil, pozytywnych mysli, napelniaja moje serce usmiechem, a ja ten usmiech i radosc przekazuje dalej 😉 Sprawia Pani, ze ludzie czuja sie szczesliwsi;) Zycze wszystkiego dobrego, sciskam mocno i pozdrawiam serdecznie!
Czy można usłyszeć coś wspanialszego?! 🙂
Po stokroć dziękuję i ciepło pozdrawiam!!!! :))))
Dziękuję za ciekawy artykuł. Rzeczywiście poczucie szczęścia zależy od nas. Mi w trudnych chwilach pomaga pozytywne nastawienie (nawet jeśli ma to być śmiech pomimo łez) i znaleziony kilka lat temu wiersz optymisty. Warto dawać ludziom swój uśmiech, pozytywną energię, a wróci to ze zdwojoną siłą.
„ZACZYNAĆ KAŻDY DZIEŃ OD NOWA –
każdego dnia kimś innym zostań.
Każdego dnia wciąż kochaj życie,
na wszystko patrz optymistycznie.
ZACZYNAĆ KAŻDY DZIEŃ OD NOWA –
co było, przeszło i minęło.
Co mnie smuciło jeszcze wczoraj,
dziś prawdą być przestało zgoła.
ZACZYNAĆ KAŻDY DZIEŃ OD NOWA –
bo nowy dzień, to szczęście nowe.
O tym, co piękne, myśleć pragnę
i światu uśmiech podarować.
ZACZYNAĆ KAŻDY DZIEŃ OD NOWA –
Nic Siłą nie brać, nic przymusem.
Co zrobić trzeba, chętnie zrobię
i na lekkości zyskać mogę.
ZACZYNAĆ KAŻDY DZIEŃ OD NOWA –
bez lęku w przyszłość patrzeć trzeba.
Żyć pragnę, śmiać się, kochać życie,
w siebie uwierzyć i w moc nieba.
ZACZYNAĆ KAŻDY DZIEŃ OD NOWA –
mieć nowe plany, wizje nowe.
I choćby jeszcze trwał listopad,
następną wiosnę mieć już w głowie.
ZACZYNAĆ KAŻDY DZIEŃ OD NOWA –
otuchy braknąć Ci nie może.
Tylko nadziei nigdy nie trać,
a z czasem wszystko będzie dobrze.
ZACZYNAĆ KAŻDY DZIEŃ OD NOWA –
każdego dnia kimś innym zostań.
Każdego dnia wciąż kochaj życie,
bo prawdą wszak jest oczywistą:
NIE WARTO CI BYĆ PESYMISTĄ”
Horst Conen
Cudowny, nie znałam go!
Bardzo dziękuję :)))
Za te trzymajmy się tego, co dobre i optymistyczne, co dodaje nam sił 🙂
Pozdrawiam ciepło! 🙂
Pani Agnieszko 🙂 Z coraz większym zaciekawieniem zaglądam, czytam i czytam . Bardzo mi sie podoba.
Odkrywam w Pani wpisach podobną wrażliwość i cenię autentyczność. Po raz pierwszy usłyszałam o autorze ksiazek Gregg Braden. Bardzo Pania prosze o wskazanie pierwszego tytułu, od której zaczać 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Aneta
Pani Anetko,
ja przeczytałam wszystkie książki tego autora, ale nie wiem która będzie odpowiednia na dzisiaj dla Pani.
Bo nie wiem na jakim etapie życia jest Pani obecnie. Dlatego proponuję poszperać, poprzeglądać tytuły, poczytać coś o zawartości i poczuć, która książka na dzisiaj Panią przyciąga. To jest zwykle najlepsza metoda.
Pozdrawiam ciepło i dziękuję za miłe słowa! 🙂
Bardzo był mi potrzebny ten wpis. Ostatnio za bardzo się przejmuję i denerwuję przyszłością, która zawsze jest niepewna. Od dzisiaj koniec z tym! Muszę jak najlepiej wykorzystać czas, który mam, a nie martwić się na zapas. Dziękuję za ten wpis. 🙂
Pozdrawiam,
Ola
Dokładnie TAK!!!!
Trzymam kciuki i bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Cudowna Pani Agnieszko,
Na Pani bloga trafilam szukajac w internecie informacji na temat „diety nie laczenia produktow” 🙂 ….. !!! Mieszkam za granica od kilku lat (Italia) ,gdyby ktos zapytal sie mnie tutaj kim jest Agnieszka Maciag , odpowiedzialabym to znana polska modelka…bo taka Pania pamietam , jako modelke. Teraz juz wiem ze to nie tylko modelka 🙂 czyli osoba ktora przedstawia nam jakas kolekcje kolejnych ubran.. butow itd. Pani Agnieszka Maciag to osoba ktora pisze ciekawe artukuly , ksiazki z cudownym, pysznym przepisem na zycie …!!!!!
Wychowujac 3 dzieci, w wolnych chwilach najczesciej siegam po laptop i szukam…sama nie wiem czego… trace czas ktory chcialabym wykorzystac nie majac pozniej wyzutow sumienia.. w moim odczuciu takie bezsensowne „buszowanie w internecie” budzi pewnego rodzaju agresje i depresje i zdaje sobie z tego sprawe. Ostatni czas, po smierci osoby z ktora w jakis sposob moglabym sie utozsamic (ten sam rok urodzenia i ten sam wiek dzieci) Anna Przybylska. Jej smierc sklonila mnie do roznych przemyslen, co w zyciu jest tak naprawde najwazniejsze. Czy to jest kolejna torebka…buty znanego domu mody??????!!!!! …. tak naprawde zaczelam sie bac! Bac ze to moze tez spotkac moje dzieci, ze moga utracic swoje dziecinstwo…przez smierc ..przez chorobe. Chcialabym zeby swoje dzicinstwo pamietaly nie przez pryzmat jedynie kolejnej zakupionej gry na PS, czy kolejnej spelnionej zachcianki, chcialabym dac im cos wiecej , pokazac ze zycie to nie tylko to co mozna kupic za pieniadze….
Zaczelam szukac czegos co mogloby mnie „zajac” (musze dodac ze nie pracuje). Jazda na rolkach…. postanowilam nauczyc sie jezdzic na rolkach!!! udalo sie, sprawia mi to ogromna przyjemnosc kiedy moge wlozyc rolki, i w piekny sloneczny poranek pojezdzic podziwiajc piekne widoki gor i posluchac ulubionej muzyki.
Zaczelam szukac ciekawych pozycji ksiazkowych, ktore pozwolilyby skupic sie na najwazniejszych rzeczach w zyciu, na glebszych przemysleniach ..o zyciu, czuje ze jest mi to potrzebne.
Mam kochanego meza, ktory dba o to zeby poziom naszego materialnego zycia pozwalam nam na zaspokojenie naszych marzen i potrzeb. I bardzo chcialabym zeby wracal do domu w ktorym moze odpoczac, do domu ktory ma dusze a nie tylko sciany. Zeby wszystko bylo w harmonii …rzeczy materialne i duchowe. Chcialabym bardzo byc ta osoba ktora wlasnie stworzy taki dom …..
Pisze Pani cudowne artykuly. Przeczytajac pierwszy odrazu wiedzialam ze natrafilam na „cos” ciekawego. Czytajac je czuje sie to COS! Czytam je kazdego ranka w trakcie kawy, nawet jesli to jest ten sam artykul, ktory juz przeczytalam kilka dni wczesniej, to daje mi duzo pozytywnej energi na caly dzien, pozwala cieszyc najmniejszymi drobiazgami kazdego dnia.
Ma Pani nie tylko Piekna twarz,ale i piekna , bogata dusze!! I przez to czuje ze jest mi Pani bliska…..
Piszac ten komentarz i robiac to poraz pierwszy ( do tej pory nic nie zachecilo mnie do napisania jakiegokolwiek komentarza pod zadnym artykulem) chcialam podziekowac Pani ze poswieca Pani czas na podzielenie sie swoimi spostrzezeniami, myslami, radami…. i ze sa One dla takich osob jak JA baaaaardzo inspirujace.
Dziekuje … czekam na kolejne 🙂 pozdrawiam baaardzo serdecznie i zycze duuuuzo radosci !!! Anna
Pani Agnieszko, dziękuję za ten wpis.
Jest takie piękne polskie przysłowie, które każdy z nas zna: „Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz” – takie proste, a takie prawdziwe.
Od ponad dwóch lat nie śledzę wiadomości i od ponad dwóch lat śpię lepiej. Od ponad roku pracuje nad swoimi myślami i sama wybieram, o czym chcę myśleć i jak chcę myśleć. Zaufałamy życiu, sobie i odpuściłam, bo wiem, że wszystko będzie dobrze.
Nie było to łatwe, ale moje życie zmienia się na lepsze. Coś, co kiedyś było nierealnym marzeniem, dziś jest codziennością. Z osoby znerwicowanej i pełnej lęku, stałam się osobą spokojną i ufną wobec własnych wyborów. Dużo jeszcze pracy przede mną, ale pierwsze kroki już za mną i z radościa patrzę w przyszłość.
Witam. Czytając Pani artykuł zwyczajnie się popłakałam. Jestem b. wrażliwa osobą, która ma z soba problemy ale widzę, że wiele osób boryka się ze strachem życia i przyszłości. Obecnie jestem na macierzyńskim mam dwie córki 31 lat i zamiast się cieszyć tym wszystkim co posiadam zamartwiam sie popadam w depresje chodze znerwicowana. Tak jak Pani pisze wiadomości, rożne reportaże nic już nie oglądam zwyczajnie boje się. Niestety najbardziej budzi we mnie strach- choroba nowotworowa, gdy usłyszę, że ktos ją ma bądź zmarł na nią wtedy dzień dwa mam już z głowy chodze roztrzęsiona i nerwowa,płacze i myśle, że ja też będe chora.To jest obłęd nie moge się pozbierać. W internecie czytam statystyki umieralności na nią kto zmarł itp. Pani artykuł jest cudowny dokładnie pisze Pani tak jak bym chciała, żeby ktoś tak napisał i na mnie wpłynął. Będę go często sobie czytała. Brakuje mi takie osoby Pozytywnej obok mnie. Tak chciałabym myśleć pozytywnie….
Bardzo pomogl mi ten watek. Niestety ja juz sie nie zamartwiam tylko przeoracowuje kryzys w moim zyciu, nad ktorym wydawalo mi sie mam jako taka kontole. Maz zapewnial dobrobyt, nie wiadomo jak i kiedy pogubil sie, jest sprawa, jest strach o dzieci, o nasza przyszlosc. Z raju do piekla to sie zdarza! Musze dac rade dla dzieci wspierac meza wierzyc ze damy rade a jestesmy rodzina z obrazka… Czytalam mnostwo madrych ksiazek o samorozwoju, o dobrym zyciu, o zdrowym odzywianiy, kuchnia pieciu przemian i akupunktura wyleczylam siebie i dzieci z alergii, po bioenergoterapii ucieklam przed nozem operacyjnym, astrologia podgladalam przyszlosc, a wkradl sie blad, nieuwazne decyzje. Naza religia mowi ze wpuscilam Zlego, nie zaufalam Bogu, chcialam miec kontrole wiedziec wiecej..
Jestem po wizycie u egzorcysty bo za duzo bylo otwierania na energie. Musialam wspomoc sie lekami bo za duzy byl wstrzas.
Ten watek jest bardzo madry, cieszmy sie chwila, ale badzmy tez uwazni, bo licho nie spi. Trudne doswiadczenia jesli maja przyjsc to przyjda, po cos sa? Mam nadzieje, ze to co dzieje sie w moim zyciu ma sens, przywrocilo wiare i moze to bylo nam wlasnie potrzebne. Za bledy trzeba zaplacic… Modle sie zeby wytrwac…
Pani Agnieszko, z calego serca dziekuje za ten wpis, przepieknie napisane, mysle ze Pani slowa mnie uleczyly lepiej niz poradniki psychologiczne. Wydrukowalam sobie Pani slowa (mam nadzieje, ze nie ma Pani nic przeciwko) i zawsze bede trzymac je w zasiegu reki, zeby uspokoic sie nastepnym razem kiedy jakas paskudna mysl bedzie mnie meczyc. Wnioski do ktorych Pani doszla sa niesamowite, na temat tego ze jestesmy bombardowani negatywnymi emocjami, tez znam domy gdzie calymi dniami leca programy informacyjne ktore wszystko przedstawiaja w negatywnym swietle. Ludzie ktorzy w tych domach mieszkaja sa zazwyczaj zgorzkniali i pesymistyczni. Ciagle slyszymy o nieszczesciach, przemocy, zdradach, wojnach, zepsuciu moralnym, to wszystko napawa nas lekiem ktorego w dawnych czasach ludzie byli zupelnie pozbawieni choc wtedy te problemy tez istnialy, a bylo i duzo wiecej takich z ktorymi juz sie zmagac nie musimy! Powinismy wiec unikac myslenia o tym wszystkim, a nawet jesli cos do nas dotrze, to powinnismy tak jak Pani pisala – po prostu cieszyc sie tym, ze nas to nie spotyka, okazac milosc najblizszym! Docenic spokoj, szczescie i bezpieczenstwo ktore mamy tu i teraz. Fragment o Boleslawie Prusie mnie bardzo rozbawil 🙂 Dziekuje, jest Pani wspaniala, podziwiam.
Imienniczka 🙂
Pani Agnieszko. Dziekuje za ten wpis. Przechodzeę teraz głęboki kryzys, moje lęki są przeogromne, zamartwian sie w sposób obsesyjny. Ale pracuje nad tym z bardzo dobra terapeutka. Wiele z tego co wyciągam z terapii pokrywa sie z Pani spostrzezeniami. Wiem ze powinnam przestać obsesyjnie czytać/oglądać wiadomości. Wiem ze powinnam zacząć panować nad myślami. Ale niestety nadal mam z tym problem: jak myśli sie pojawiają to po postu sie im poddaje. Moze ma Pani jakaś radę jak zacząć nad nimi panować? Co robić jak sie pojawiają? Jak aktywnie z nimi walczyć? Mam poczucie ze wiem co powinnam zrobić ale nie wiem jak, nie wiem jak aktywnie nie poddawać sie złym myślom. Będę bardzo wdzięczna za jakikolwiek spostrzeżenia.
Z myślami nie walczmy – bo walka tylko je wzmacnia. Dla mnie bezcenna jest zasada sybstytucji – a więc zamiany.
Zawsze wtedy, gdy tylko pojawi się negatywna myśl, od razu zamieniam ją na myśl pozytywną 🙂
Tak po prostu. Na przykład przychodzą mi do głowy czarne myśli, czarne scenariusze – a ja od razu zamieniam je na nowe, pozytywne.
Myśli nie można wyprzeć – ale bez problemu można ją ZAMIENIĆ.
Skoro ja i cała masa innych osób wyleczyła się z nałogu negatywnego myślenia, to z całą pewnością Pani również się to uda!!!!
Powodzenia! 🙂
Kochana Agnieszko
Wiem że to już nieco starszy wpis, jednak mam nadzieje że mi odpiszesz.
Tak na szybko starałam się znaleźć jakąś polecaną przez Ciebie publikacje na temat pozytywnego myślenia i wpływu naszych emocji i myśli na nasze życie.
Moja przyjaciółka w 27 tygodniu ciąży trafiła do szpitala ponieważ zaczęły jej odchodzić wody. Całe szczęście nie odeszły wszystkie i tak leży już 5 dni.
Jestem oburzona, że lekarze zamiast podnieść ją na duchu powiedzieli jej żeby szykowała się na pogrzeb dziecka.
Nie jest to przecież początek ciąży, nawet dzieci w takim wieku można ratować i wiem że w szpitalu w którym leży robią to, więc zupełnie nie rozumiem jak takie słowa można powiedzieć matce…
Dlatego chciałabym jej jakoś pomóc, bo ja dzięki Tobie staram się małymi krokami zmieniać swoje życie.
Mam Twoje 2 książki i przeglądałam polecane przez Ciebie książki ale trudno mi określić co teraz pasowałoby do jej sytuacji i co by dodało jej siły.
Z góry bardzo dziękuję za pomoc i ściskam Cię serdecznie.
Dziękuje Ci za to wszystko co robisz i że pojawiłaś się w moim życiu 🙂
Karolino, wracam na ten blog czesto, aby zobaczyc czy Agnieszka odpisala Tobie. Domyslam sie, ze przez to, ze ten artykul jest stary nie wstawia wiecej wpisow. Mam nadzieje, ze wszystko dobrze sie skonczylo dla Twojej przyjaciolki i jej dzidziusia. Myslalam o Was czesto. Sama urodzilam synka w listopadzie przez cc z powodu krwawien przy nisko ulozonym lozysku. Wszystko zakonczylo sie pomyslnie, maly Stanley ma teraz prawie 6 miesiecy. Dlatego Twoj wpis szczegolnie mnie poruszyl. Pozdrawiam cieplo
Jestem przykładem osoby,która ogląda programy informacyjne jak tylko w domu jestem,nawet w tle,aby brzęczało.Kiedy słyszę o przemocy wszczególności dzieci i zwierzęta,wyklinam na czym świat stoi,płaczę.Ostatnio zaczęłam histerycznie płakać,czułam gniew,złość,żal,smutek,pięściami uderzałan w materac.Zrozumiałam,że dej nie dam rady.Muszę przestać oglądać tzw.dzienniki itp.czytać w internecie,a wiadomo krzykliwe nagłówki przyciągają.Zawsze myślałam,że jak będe na bieżąco informowana,to znaczy,że nic mnie nie zaskoczy,że żyję.Ale co to za życie,napędzane strachem,bo oczywiście boję się o męża,rodziców,teściów.Czuję,że mnie to niszczy.Zobaczymy,jak długo wytrwam w ograniczeniu oglądania i czytania wiadomości informacyjnych i czy w ogóle to dobry pomysł.Dodam,że dzięki Pani ćwiczę jogę,oddech-z medytacją gorzej niestety.Zaczęłam od nowego roku ćwiczyć,teraz biegam.wczoraj słyszałam audycje w radio”co nas relaksuje?”Powiedziałam do męża,że nie wiem,chyba nic.Czytam dużo,głównie reportaże,książki podróżnicze.Reportaże,lit.faktu zazwyczaj jest ciężka.Kiedyś zajmowałam się rękodziełem,a teraz to mnie wręcz drażni,bo ciągle mam umysł czymś zajęty,permanentny stan zdenerwowania.Może „odcięcie ” się od informacji z zewnątrz skieruje mnie na drogę wewnętrznej równowagi.
Chyba nie da rady w moim przypadku.14lat temu wypadek samochodowy z winy pijaka.,12 lat zmagań by chodzić (noga dodatkowo przez złych lekarzy do amputacji),lata nie po renowacji,rozpad narzeczeństwa i kilku dziwnych facetow naprawa sądowa z firmą ubezpieczeniową.wcuaz trwa,chyba przegram,klinika prywatna.Bez kasy,oszczędności,wsparcia. Samoocena zero,brak wiary w siebie.Czekam na śmierć tak nam dość.
Kochana, oczywiście, że da radę! Jestem tego pewna! Jesteś tu po to, doświadczasz tego po to, aby to przejść, aby to wygrać – nie z innymi, ale ze sobą!
Nie poddawaj się, nie załamuj się, ale walcz – nie z ludźmi, nie z pijakiem, nie z ubezpieczycielem – zawalcz o siebie, z tym wirusem, który jest w Twojej głowie, który powoduje, że nie widzisz nadziei.
Zacznij uzdrawiać siebie i swoje życie, swoje serce. Za chwile wyślę Ci lin do człowieka, który była w takiej sytuacji jak Ty. Weteran wojenny, stracił obie nogi, okropny stres pourazowy, ale również okropna trauma powojenna, lęki, depresja. Zero perspektyw…
Trafił na jogę. Bez nóg?.. Tak! Joga to nie są tylko ćwiczenia, ale cały styl życia, myślenia, oddychania.
Ten człowiek nie tylko uzdrowił siebie, znalazł sens życia – ale została nauczycielem jogi! Wyobrażasz to sobie?!
Jest inspiracją dla inny, Ty też taka się stań! Pokonaj swoje demony – te, które masz w głowie.
Zacznij od śpiewana mantry Ra Ma Da Sa, która jest u mnie na blogu – codziennie rano. Masz na to czas! Więc śpiewaj mantry, zacznij medytować, nauczy się myśleć pozytywnie,
przestań koncentrować się na problemach – otwórz się na świat i na światło. Pracuj nad PRZEBACZENIEM, bo bez tego będzie CI trudno się uwolnić – dzięki przebaczeniu zaczniesz czuć się lżej, będziesz widziała nie mrok, ale światło.
Zacznij od Ra Ma Da Sa – śpiewaj ją w medytacji, codziennie, nieprzerwanie przez 40 dni. Obserwuj, co się dzieje. Działaj! Walcz o siebie – u mnie na blogu jest mnóstwo tekstów, które Ci w tym pomogą. Są skuteczne techniki. Nie użalaj się nad sobą – wszystko jest po coś, więc w tej sytuacji, w której jesteś zacznij robić to, co możesz najlepszego dla siebie. Użalenie się, obwinianie świata i frustracja w niczym Ci nie pomogą – możesz być tego pewna.
Będziesz przyciągała do siebie więcej takich zdarzeń i sytuacji.
Zmień to! Zmień siebie! Zmień swoją energię! Zmień swoje myśli! Zmień to, co dzieje się w Twojej głowie!
Działaj dziewczyno, bo już straciłaś bardzo dużo czasu! Nie czekaj na śmierć, tylko DZIAŁAJ, bo PO TO TU JESTEŚ i PO TO są te doświadczenia – abyś stała się wielka duchem!
Stań się inspiracją dla innych! Ale teraz, na początek zawalcz o siebie. Weź się do roboty, bo szczęścia nie dostaje się na tacy -trzeba je sobie samemu wypracować! W swojej własnej głowie! To szczęście jest tylko i wyłącznie w naszych głowach.
Zobacz ten film i DZIAŁAJ! Do roboty kochana! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=N38hFeTU2j0
Piekne i prawdziwe. Gubimy sie w gonitwie na szukanie szczescia, ktore jest w nas, gdy zyjemy, oddychamy, mamy co zjesc , dach nad głowa, zdrowie i rodzine. Dla kazdego szczescie oznacza co innego, ale bez docenienia tych podstawowych warosci wszystko inne blednie.
Ja też należałam do tej grupy ludzi, którzy się bali, myśleli, analizowali co to będzie jak będzie. Potrzeba kontroli była na najwyższym poziomie. Ale była… dużo zależy od nas samych, a wręcz wszystko zależy od nas. Ja powiedziałam nie baniu się, kontroli, obwinianiu, wszystkim negatywnym emocjom… droga przede mną długa – wiem, ale jak powiedziałam że TAK – to idę. Pracuję sama ze sobą, ze swoim ciałem, świadomością, gdyż tylko tak jestem w stanie coś zmienić. Jedna z żelaznych zasad, którą się kieruję „zaprzestać oporu” oraz „wolno im tak myśleć”. Wszystkie zmiany wymagają czasu, a praca ze sobą samym to praca na zawsze. Nie bójmy się powiedzieć TAK zmianom, one przyjdą szybciej lub później, w zależności jak szybko otworzymy siebie na zmiany.
Ja czuje się bezpieczna i szczęśliwa tu i teraz i tego też Wam życzę:)
Bardzo dziękuję ze ten wpis pani Agnieszko! 🙂
Pani Agnieszko,
Ten wpis porusza mój największy ostatnio lek, mianowicie lęk przed śmiercią. Bo tylko to jest nieuniknione. Moja i bliskich. Lek przed tym, że nie wiem co dalej, po śmierci, przeraża mnie brak świadomości i to, że mnie nie będzie. Jeśli wezmę pod uwagę perspektywe życia wiecznego to też mnie przeraża. Nie mogę sobie z tym poradzić, to generuje ogromny stres. Jest tyle religii, każdy wierzy w coś innego. Umrę i nie wiem kiedy i dostaje histerii jak o tym myślę. Straciłam radość.
Na początek bardzo polecam moją książkę pod tytułem „Pełnia życia”. Myślę, że bardzo Pani się przyda. Jestem tego nawet pewna 🙂
A potem proszę do mnie odezwać się jeszcze raz 🙂
Trzymam kciuki i serdecznie pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko,
Jestem właśnie po lekturze Pani książki „Pełnia życia”, i mimo że nigdy nie kontaktuję się z autorami czy osobami publicznymi, czuję nieodpartą potrzebę wyrażenia największej wdzięczności za każde zdanie, które mi, jako czytelnikowi, Pani przekazała. Naprawdę nie ma przypadków. „Odkryłam” Panią w jednym z trudniejszych momentów – małymi krokami wracam na prostą. Medytuję, ćwiczę jogę, śpiewam mantry. A lektura Pani książki pozwoliła mi uwierzyć, że życie może być dobre. Zasiała Pani we mnie ziarno ufności w Boga, w siebie, w świat. Przede mną mnóstwo pracy, ale wiem, że jestem na dobrej drodze. Dlatego dziękuję i życzę Pani niekończącego się pasma cudów i szczęścia.
Pani Agnieszko,
Dziękuję za Pani odpowiedz, poradę no i książkę. Po przeczytaniu pierwszych stron byłam pewna, że jest dla mnie. W najodpowiedniejszym momencie. Jest bardzo pomocna, podnosi mnie na duchu. Jestem w podobnym momencie swojego życia, w którym była Pani. Strach przed chorobami, śmiercią swoją i strata bliskich wciąż mnie paraliżuje. Większość dokoła uważa, że po śmierci nie ma nic i mówią o tym tak spokojnie! Przecież jesli ja tak pomyśle, to wpadam w panikę… Czy to możliwe? Jedna chwila i swia nie ma? A z drugiej strony życie po śmierci brzmi zbyt abstrakcyjnie…Wiare swoją, wątłą wciąż kwestionuje. Czytam, szukam odpowiedzi, ale im dalej w las tym więcej pytan. Zapisałam się na kurs jogi, może pomoże 🙂 Umiem się cieszyć już trochę bardziej niż wcześniej, jednak że ten strach dopada mnie wciąż.
Bardzo dziękuję za pomoc i przede wszystkim odpowiedz. Pani książka towarzyszy mi każdego dnia. Pozdrawiam bardzo serdecznie 🙂
Witam Pani Agnieszko, trafiłam na ten cudowny wpis, ponieważ jestem już wykończona moim codziennym zamartwianiem się o przyszłość moich dzieci w kontekście katastrofy klimatycznej. Jestem mamą dwóch cudownych chłopców, siedmiomiesięcznego niemowlaka i jego starszego o dwa lata brata. Od kilku miesięcy zagłębiam się w informacje dotyczące katastrofy klimatycznej, które z każdą nową dawką wiedzy są dla mnie bardziej przerażające. Wizja końca naszej cywilizacji w roku 2050 i tragicznej przyszłości moich dzieci dosłownie nie daje mi spać po nocach. Każdego dnia martwię się, jak będzie wyglądać ich życie za 10, 15, 20 lat… I nie mogę już myśleć inaczej niż w samych katastroficznych scenariuszach. Próbowałam być większą optymistką, myśleć o każdym nowym dniu jako tu i teraz, czytać książki nastrajające mnie pozytywnie, ale niestety nie mogę odnaleźć już w sobie nadziei, a strach przepełnia mnie niemal o każdej godzinie. Boję się, że z taką postawą zmarnuję dzieciństwo moim synom, że zamiast uczyć ich, jak szukać rozwiązań, nastawię ich na bierność i wieczny pesymizm… Tych obaw jest mnóstwo, mam wrażenie, że codziennie się mnożą, a ja, zamiast cieszyć się bliskością rodziny, zamartwiam się o przyszłość. Dlatego chciałam się podpytać jaakie jest Pani podejście do katastrofy klimatycznej? Ma Pani obawy związane z przyszłością dzieci pod tym kątem? Jest Pani pełna nadziei, że ludzkość sobie poradzi, czy raczej skłania się ku wersji, że doprowadzimy do tragicznych i nieodwracalnych zmian na Ziemi? I najważniejsze: jak mogłabym odwrócić swój negatywny tok myślenia? Ja już zaczynam się nawet zastanawiać, czy za 10 lat będzie mnie stać na jedzenie dla moich dzieci. Mam taką ogromną nadzieję, że jakiś głos rozsądku pozwoli mi okiełznać te czarne myśli… i że po tylu latach od tego wpisu czyta Pani jeszcze komentarze dotyczące tego postu i znajdzie chwilę, aby mi odpowiedzieć…
Kochana moja, koniecznie przeczytaj moją książkę „Pełnia życia” i zastosuj opisane tam metody.
Jestem przekonana, że tam znajdziesz wszystkie odpowiedzi.
Po to napisałam tę książkę 🙂
Powodzenia! 🙂