Kochane, Kochani, Ukochani.
Przytulam Was do serca z miłością i wdzięcznością. Cieszę się, że jesteście, że jesteśmy. To wielki dar. Napisałam dzisiaj „Poradnik duchowego przetrwania”, który umieściłam na dole tego tekstu. W poprzednich dniach pisałam o tym, jak zadbać o swoje ciało, a dzisiaj czas na duszę 🙂
To wszystko, czego obecnie doświadczamy, nie dzieje się przypadkiem i ma dla całej ludzkości wielki sens i ogromne znaczenie. Z pewnością nie jest żadną karą, ale możliwością i okazją do przemiany. Jeśli ktoś nie chce rozwijać się i zmieniać z własnej woli – zostaje do tego w jakiś sposób zmuszony, ponieważ jesteśmy tu, na tej Ziemi po to, aby zmieniać się i rozwijać.
Czego obecny czas może nas nauczyć?
Tych płaszczyzn i przestrzeni jest tak wiele, że z pewnością nie opiszę ich w tym poście.
Izolacja i lęk przed światem zewnętrznym zmusza ludzi (już nie zachęca, ale właśnie zmusza) aby skonfrontować się ze światem swojego wnętrza. Nasza współczesna cywilizacja skupiona była totalnie na świecie zewnętrznym – jak wyglądam, co mam, co posiadam, jak mnie widzą i oceniają inni ludzie. To wszystko tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia, ponieważ najważniejsza jest prawda wewnątrz nas. Teraz widzimy, że nie można jej „upudrować”.
W „Pełni życia” pisałam:
„nie ważne, w jakim świecie żyjesz, ważne jaki świat żyje w tobie”.
I nigdy te słowa nie były tak mocne i prawdziwe, jak obecnie.
Z całą pewnością osoby, które wcześniej zaczęły nad sobą pracować, poznały techniki, takie jak medytacja, joga czy pranayamy, systematycznie z nich korzystały, pracowały nad sobą i podniosły swoją świadomość, znaczenie łatwiej przechodzą obecny czas – potrafią odnaleźć spokój i zaufanie w sobie. Rozumieją, że wszystko jest po coś i służy wyższemu dobru. Wiedzą, że takie sytuacje są potrzebne, aby przebudzić ludzkość z halucynacji, w jakiej trwała przez ostatnie dziesiątki lat.
Pisałam już kilkakrotnie na moim Instagramie, że miesiąc Ryb jest czasem, który uczy nas zaufania. Pisałam o główny naszym zadaniu:
ZAMIEŃ LĘK NA ZAUFANIE.
Obecne czasy pokazują i będą pokazywać nadal, że nie możemy pokładać zaufania w świecie zewnętrznym, w świecie materii – ponieważ ten świat nie jest, nigdy nie był i nigdy nie będzie stabilny. Nigdy. Naszym zadaniem jest odnaleźć zaufanie w swoim sercu, co oznacza w świecie ducha, duszy, w Stwórcy – i nie ma to absolutnie nic wspólnego z żadną religią. To jest życie autentyczną duchowością. Osoby autentycznie duchowe mają w sobie spokój i całkowite zaufanie, niezależnie od religii.
Zaufanie nie oznacza braku rozsądku, nonszalancji i beztroski, udawania się do miejsc zagrożonych epidemią – absolutnie nie. Jest to spokój wynikający z całkowitego zaufania do Stwórcy, że będzie dokładnie to, co ma być, że wszystko ma głęboki sens i że wszystko służy wyższemu dobru.
Odcięcie od mszy w kościele również ma w sobie cel i wielką mądrość – aby nauczyć nas znaleźć i doświadczać Boga w sobie, w swoim sercu, bez żadnych pośredników. I to jest piękne! To jest czas, aby świątynie zewnętrzne (te zbudowane z kamieni czy cegieł) zamienić na swoje serce – każdy z nas powinien stać się żywą świątynią, w której mieszka kochający, wszechmocny i wszechpotężny Stwórca, który daje nam siłę, zdrowie i moc, nawet w czasach zarazy. A naszym zadaniem jest nie bać się, utrzymać wysokie wibracje, które leczą nas i chronią – i podarować je naszym bliskim.
Nigdy nie znajdziemy oparcia i bezpieczeństwa w świecie zewnętrznym. Wiem o tym od 14 lat bardzo dogłębnie i na wielu płaszczyznach przepracowałam moje osobiste lekcje lęków, obaw i przerażenia; odpuszczenia potrzeby kontroli, aby wreszcie zamienić ją na zaufanie, które z biegiem czasu przerodziło się w CAŁKOWITĄ PEWNOŚĆ. To właśnie Całkowitej Pewności w książce „Słowa mocy” poświęciłam cały rozdział. Teraz, w tym czasie wielkiej próby czerpię z tych wewnętrznych zasobów siłę, spokój i moc.
Na tym świecie żyję już 50 lat i zebrałam bagaż bezcennych doświadczeń. Doskonale pamiętam czasy komunizmu, zagrożenia wojnami, czasy kryzysu, przemocy, biedy i niepewności. Wydarzył się cud – dostaliśmy świat totalnej wolności i dobrobytu materialnego, jakiego nie znały żadne wcześniejsze pokolenia żyjące na tej Planecie. I co zrobiła z tym ludzkość? Skupienie się na sobie, egoizm, zachłanność…. Wraz ze wzrostem gospodarki, technologii i wszelkiej wolności (poruszania się, przemieszczania, wybieranie miejsca i sposobu życia) nie podążył za tym szeroki wzrost ludzkiej świadomości. Zaczęła się ślepa pogoń za pieniędzmi, za rzeczami materialnymi, za przyjemnościami świata fizycznego. Wszędzie rozpanoszyła się plotka, oszczerstwa, pomówienia, nienawiść, zawiść, zazdrość, walki na słowa – to wszystko są wojny energetyczne, które ludzie ze sobą toczą. To się musi zamanifestować w świecie zewnętrznym!
Ponieważ rozpanoszyła się arogancja, ludzie widzieli problemy w innych, a nie w sobie. Ponieważ nie chcieli się zmienić, zaślepieni swoją pogonią, nie chcieli ani na chwilę się zatrzymać – zostali zatrzymani. Mogliśmy to wszyscy zrobić znacznie wcześniej, ale tak się nie stało. Owszem, istnieją ludzie bardzo rozwinięci duchowo, bardzo świadomi i jest ich obecnie mnóstwo na świecie! Ale to jeszcze nie jest większość ludzi, żyjących w miłości, nie tylko do drugiego człowieka, ale również w poszanowaniu dla wszelkiego stworzenia, zwierząt i całej naszej pięknej Planety. Dlatego ludzkość otrzymuje lęk – lęk przed bólem, cierpieniem, stratą i śmiercią. Lęk o życie własne, swoich bliskich oraz lęk o ekonomię, gospodarkę i przyszłość. Dopiero ten lęk może ludzi zatrzymać.
Z duchowego punktu widzenia, to nie są żadne kary, ale narzędzia: darowane nam narzędzia, abyśmy mogli dokonać przemiany naszej osobistej, wewnętrznej, a co za tym idzie przemiany świadomości całej ludzkości, która musi się wydarzyć. I ona się wydarzy. Wczoraj, robiąc niezbędne zakupy w Białymstoku ( byłam u mojej Mamy – naszym zadaniem jest w pierwszej kolejności opiekować się osobami starszymi, które potrzebują naszej pomocy!), szłam przez opustoszałą galerię handlową. Wokół mnie było nie pusto, żadnych ludzi tylko mnóstwo towarów: całe stosy modnych ubrań i butów, kosmetyków upiększających i innych rzeczy, których ludzie potrzebują w nadmiarze, tylko po to, aby przypodobać się innym. Aby zrobić wrażenie na świecie zewnętrznym, aby zyskać uwagę i aprobatę. To wszystko jest ważne, czasem przyjemne, ale nie może odbywać się kosztem świata wewnętrznego – kosztem świata naszej duszy. Jakże często spotykałam na swej drodze bardzo zadbane, wypielęgnowane kobiety, ze zrobionym paznokciami, rzęsami, włosami, makijażami – które mówiły, że naprawdę, ale to naprawdę, absolutnie nie są w stanie znaleźć rano 15 minut na medytację….
Te osoby tak bardzo dbały o swoje ciała, ale nie miały 15 minut dla swojej duszy w 24 godzinnym rozkładzie dnia…. Ludzie znajdują czas na zajmowanie się życiem innych ludzi, obgadywanie ich, znajdują czas na oglądanie telewizji, niewiele wnoszących programów, wieloodcinkowych seriali na Netflixie – ale nie mają 15 minut dla swojej duszy…
To wszystko, co dzieje się na świecie, służy temu, aby ludzie przypomnieli sobie o tym, co jest naprawdę ważne. Jakie ma znaczenie to, jak wyglądasz, skoro w sercu czujesz lęk? Co z tego, że masz piękne „opakowanie”, skoro wnętrze jest całkowicie zaniedbane? Potrzebny jest balans, harmonia. Musimy zacząć od podstaw – a podstawą jest ustanowienie w sobie życiowych priorytetów.
Ja od tego zaczęłam moją ścieżkę rozwoju duchowego wiele lat temu. Dzisiaj cieszę się z tego, ponieważ doświadczam wynikających z tego profitów – w tych niepewnych czasach doświadczam spokoju, szczęścia i miłości, doskonale sypiam, a pewność i spokój noszę w sobie.
Korespondując ostatnio w sprawach zawodowych otrzymałam pełną niepokoju wiadomość, że teraz w firmach wszystko dzieje się zdalnie i jest to duże utrudnienie. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę pojawienie się tego wirusa oraz potrzeba izolacji, w moim życiu tak naprawę niewiele zmienia. Od co najmniej dziesięciu lat centrum mojego wszechświata jest moje spokojne serce. Nie pokładam zaufania w świecie zewnętrznym, ale w Stwórcy. Poprzez codzienną medytację czuję się prowadzona, dzień za dniem, krok za krokiem. Idę ze spokojem i zaufaniem, niezależnie od tego, co się dzieje w świecie zewnętrznym. To dlatego z osoby totalnie kiedyś zalęknionej, która bała się absolutnie WSZYSTKIEGO stałam się osobą tak spokojną, pełną mocy i zaufania, że moją Helenkę mogłam urodzić w domu. I był to jeden z najpiękniejszych dni mojego życia.
Wiem, że nie mogę mieć żadnego zaufania w świecie zewnętrznym, więc nauczyłam się łączyć ze swoim sercem i duszą, aby zakotwiczyć się w Boskim spokoju i sile. I wiem, jak bardzo, bardzo cierpi człowiek, który całe swoje zaufanie pokłada w świecie zewnętrznym – wiem, bo kiedyś ja również taka byłam. Dlatego wiem, że taka osoba doświadcza obecnie potwornych lęków, które szarpią nią dniem i nocą. Straszne jest takie życie. Na szczęście każdy z nas może tu i teraz to zmienić – pracując nad sobą możemy wyjść z piekła lęku i żyć w świecie wewnętrznego spokoju. W obecnych czasach jest to bardzo proste – dysponujemy niezwykle łatwym dostępem do wszelkich narzędzi, które mogą nam w tym pomóc (joga, mantry, medytacje, pranayamy, afirmacje, modlitwy). Jedyne, co musimy zrobić, to dokonać takiego wyboru, kliknąć palcem w odpowiedni link i zacząć nad sobą pracować.
Moja ścieżka
Od wielu już lat zaczynam poranek w przestrzeni mojego serca i duszy, ale nie robię tego tylko dla siebie – robię to, abym była lepszą, silniejszą, bardziej spokojna i kochającą matką, żoną, córką, siostrą, przyjaciółką – jednym słowem, abym była lepszym człowiekiem. To nie świat zewnętrzny kieruje moim życiem, myślami i nastrojami, ale ja sama – okoliczności zewnętrzne wykorzystuję do nieustannego rozwoju i hartowania mojej duszy.
Moja rodzina jest dla mnie najważniejsza. Rozwijam się wraz z moją rodziną, przepracowaliśmy wspólnie tak wiele, że myśl o izolacji nie jest dla mnie i dla nas żadnym problemem – wręcz przeciwnie! O najbliższych dniach myślimy z radością, bo będziemy ze sobą jeszcze bliżej, będziemy mieli dla siebie więcej czasu. Jeszcze bardziej możemy się sobą cieszyć i możemy wspólnie robić to wszystko, na co często po prostu nie było czasu.
Nie mam zamiaru spędzać tego czasu podłączona non stop do wiadomości. Owszem, w tych czasach ważne jest, aby wiedzieć co się dzieje, ale wystarczy sprawdzić to raz dzienne, a nie co chwilę. Uważaj – potrzeba ciągłego śledzenia tego, co się dzieje w świecie zewnętrznym, nieustanne śledzenie wiadomości, będzie działało na ludzi jak narkotyk, powodując uzależnienie od informacji. A nadmiar informacji i wałkowanie w kółko tych samych obaw i lęków – będzie prowadziło do poczucia lęku, frustracji, przygnębienia i problemów ze snem, a może nawet depresji. Dlatego rozważnie i świadomie wybieraj, na czym koncentrujesz swoją uwagę!
Teraz naprawdę trzeba umieć mądrze ZARZĄDZAĆ SOBĄ – swoją energią, myślami, emocjami, nastrojami.
Więc cały czas bądź świadoma/ świadomy, na czym koncentrujesz swoją uwagę.
Teraz musimy być bardzo odpowiedzialni i silni wewnętrznie. To już nie jest próba generalna. Wszystkie próby generalne skończyły się w 2019 roku. To jest czas, aby W PRAKTYCE w pełni wykorzystać WSZYSTKO to, czego do tej pory się nauczyliśmy. Osoby, które z jakiegoś powodu nie wykonały swojej pracy, powinny jak najszybciej wziąć się do roboty, ponieważ świat zewnętrzny już jest i będzie coraz bardziej niepewny. Tak będzie. To nie jest żadna kara – to są możliwości rozwoju dla całej ludzkości. Osoby, które pokładają zaufanie w świecie zewnętrznym (pieniądze, inni ludzie, wszelkie instytucje) będą bardzo cierpiały. Bardzo. Osoby, które są prawdziwie duchowe, posiadają w sobie spokój, dystans do świata materii, całkowite zaufanie do Stwórcy – będą miały ciekawy, dobry, pełen rozwoju czas.
Teraz ważne jest nasze człowieczeństwo, nie tylko koncentracja na sobie i swoich obawach, ale myślenie: jak mogę pomóc innym ludziom? Co dobrego wnoszę do tego świata? Co robię, aby uczynić ten świat lepszym miejscem? W obliczu zagrożenia śmiercią mogą odezwać się w ludziach dwa aspekty:
- paniczny lęk albo
- zaufanie do Stwórcy i poczucie, że prawdziwą wartością życia jest pomóc drugiemu człowiekowi.
To drugie podejście jest uwalniające i daje poczucie sensu, szczęścia i radości, nawet w najtrudniejszych czasach!
Lęk zamień w zaufanie – o to prosi nas teraz Wszechświat. Musi zaistnieć zewnętrze wyzwanie, aby odbyła się wewnętrzna przemiana!
Zapraszam do lektury „Poradnika duchowego przetrwania”, który znajduje się TUTAJ.
Życzę Wam spokoju i wysyłam mnóstwo miłości!
Agnieszka
Agnieszko, dziękuję za te słowa. Tyle dobra i spokoju płynie od Ciebie, tak potrzebnych w tym niespokojnym czasie… Wszystkiego dobrego również dla Ciebie i Twojej Rodziny.
Dziękujemy!!! ❤️❤️❤️
Dziękuję, dziękuję, dziękuję ♥️?
Ja przyznam, że gdy w środę zadzwoniono do mnie ze szkoły, że zamykają szkołę i do południa mam odebrać dzieci, trochę się zdenerwowałam. Ale wszystko przemodliłam i przemyślałam. Wiem, że tego potrzebujemy. Jednocześnie cieszę się, że na poziomie państwowym podjęto takie kroki, by zminimalizować ryzyko.
Ten czas izolacji jest bardzo potrzebny nam wszystkim. Możemy go wykorzystać na piękne rzeczy. Masz rację, że nie powinniśmy zbyt intensywnie śledzić kanałów informacyjnych, to nas tylko nakręca.
Dostaliśmy bardzo mocny sygnał, że czas zacząć nad sobą pracować. Wykorzystajmy tę lekcję ?
❤️❤️❤️
Witam. Pani Agnieszko książkę , o której Pani pisze przeczytałam i naprawdę uwierzyłam, że chcieć to móc. Wierzyłam. że wystarczy wierzyć, pokładać nadzieję w Bogu, myśleć pozytywnie . Tak starałam się żyć przez ostatnie 3 lata. I nagle okazało się, że to nie wystarczy. Choroba, cierpienie i śmierć mojej Mamy niestety uświadomiły mi, że to za mało. Dziś cierpię strasznie, pokłóciłam się z Bogiem, nie potrafię się modlić, chciałabym ale nie umiem. Wiem, że każdy z nas musi umrzeć, jesteśmy tu na chwilę. Ja nie mogę pogodzić się z cierpieniem jakiego doświadczyła moja Mama. Była bardzo dobrą osobą, na którą mogli liczyć także obcy ludzie. Czemu musiała tak cierpieć? czego miało mnie to nauczyć? Pozdrawiam
Pani Agnieszko od dwóch lat śledzę Pani bloga oraz przeczytałam prawie wszystkie książki i jestem nimi oczarowana. W dzisiejszym świecie pełnym chaosu Pani teksty są lekarstwem dla duszy. Bije z nich taki spokój. Dla Pani i dla nas wszystkich dużo spokoju i miłości❤️❤️.
„(…) kiedy głęboko i rzetelnie przepracujesz swoją relację ze Stwórcą, oczyścisz się z niszczącego przekonania, że Bóg jest okrutny.” Kiedy pozbyłam się tego przekonania kilka lat temu, moje życie zaczęło się przemieniać w piękne i pełne… Dziękuję, Agnieszko, ze przekazujesz ludziom Prawdę.
Pani Agnieszko, piękny dający siłę do życia tekst. U mnie w rodzinie ciężko jest o miłość, a w pracy, brak słów.. . Nie każdy potrafi się uzewnetrznic, co prowadzi do smutku. Od pół roku czytam Pani blog. Są to mądre słowa. Poszukuję pomocy duchowej, która uspokoi moje wnętrze z uwagi na problemy w pracy. A dziś czytając pomyślałam, że to jest piękny tekst do homilii w kościele, żeby ludziom strapionym takimi słowami dodać wiary i otuchy. Ja potrzebuje odnalsc się na nowo w rodzinie w uczuciach, które kiedyś były. A w tym blogu tak pięknie Pani mówi co zrobić, by było lepiej, o wiele lepiej. Dziękuję Pani za wskazówki. Mój dzień bardzo miło zaczął się w tym niepewnym czasie. Niech nas Bóg błogosławi. I dziękuję mu za mądrych i statecznych ludzi jak Pani Agnieszka (aż mi łzy płyną). Wszystkiego dobrego życzę.
Agnieszko, jestem niezwykle wdzięczna za Twoje nadwyżki i za to, że się nimi z nami dzielisz.
Dziękuję za ten tekst! wszystkiego dobrego!
Bardzo mądry tekst. Większość ludzi goni za tym co zewnętrzne. Nie ma czasu dla rodziny. Własne dzieci traktuje jak balast, najlepiej oddano by je gdzieś na przechowanie 🙁 Piszę to na podstawie obserwacji otoczenia. Młode pokolenie, w tym młodzi rodzice, nie potrafią dostosować się do norm czy zakazów. A teraz nadszedł taki czas, czas dostosowania się do odgórnych zaleceń, pogodzenia się z ograniczeniami bez okazywania buntu czy zniecierpliwienia. I odpowiedzialności za innych, nawet jeśli sami uważacie się za niezniszczalnych. Wszystkim tym, którzy nie pamiętają czasów stanu wojennego podpowiadam: doceńcie to co macie teraz – Internet, wszystkie social media, komórki, smartfony, a nawet ,,zwykłą” telewizję. Szybki przepływ informacji czy możliwość kontaktowania się. Można być razem, nawet będąc osobno.
Przeczytałam wszystkie Twoje książki, również te,które polecałaś,wprowadziłam wiele zmian w życiu- praktykowaliśmy wdzięczność,słuchaliśmy mantr,afirmacji-mam też Twoje karty afirmacyjna, zaczęliśmy ćwiczyć jogę. Wszystko układało się super,jednak w tym tygodniu zmarł nagle nasz pies,z którym byliśmy bardzo związani.Był jeszcze w miarę młody i zdrowy i jest to taki szok i strata,że nie mogę się pozbierać. W momencie kiedy mogliśmy spędzić więcej czasu z nią,bez pracy i innych obowiązków jej nie ma,a my zostaliśmy zamknięci w mieszkaniu,ktore ją przypomina.Tyle książek nieprzeczytanych na mnie czeka,na tyle rzeczy nie miałam czasu,a teraz mogłabym je wykonać i nie mam siły.Stracilam poczucie sensu,zaufanie,chęć do życia.Nie mam siły wstać z łóżka.
Kochana, ja wiem co czujesz, ponieważ również straciłam ukochane zwierzaki i wiem, jaki to ból.
Ale teraz, z perspektywy czasu wiem, że NIC nie dzieje się przypadkiem i WSZYSTKO jest po coś.
To również.
Ból i żal postaraj się zamienić we wdzięczność, że pies z Wami był, że dawał Wam radość.
Pracuj nad odpuszczeniem i przyzwoleniem.
Cierpimy zawsze wtedy, kiedy nie zgadzamy się na to, co jest.
Zaakceptuj to, co jest, takie, jako jest. Z miłością…..
Beatka,
Ja też parę dni temu straciłam nagle mojego ukochanego kota. Miał dopiero rok, mógł jeszcze tyle żyć. Przelałam, na niego całą miłość i opiekę. Od wtorku płaczę i tęsknię. Mój telefon jest pełen jego zdjęć i filmów. Pisałam również do Pani Agnieszki, która opisała, że nie można się poddawać, iść dalej, może inne zwierzątko potrzebuje naszej miłości i troski.
Nie jesteś sama, wiem co czujesz. WSZYSTKO jest po coś- te słowa mnie uspokajają .
Ściskam Cię mocno, nasze zwierzątka są teraz szczęśliwe razem.
Dziękuję Wam bardzo.
Przepiękny artykuł:) Idealnie oddaje moje podejście do temgo tematu. Pozdrawiam ciepło i wysyłam wszystkim dużo miłości:)
Agnieszko Najdroższa, jesteś. Zawsze jesteś kiedy Cię potrzebuję, kiedy potrzebuję Twoich rad, przypomnień, wskazówek. Niby tak dużo już wiem, a jednak ciągle zapominam. Dzięki temu, co się zadziało 4 lata temu, kiedy miałam przyjemność pierwszy raz Cię spotkać teraz przechodzę ten trudny czas spokojnie. Gdyby to co teraz działo się dwa, trzy lata temu nie byłabym w stanie funkcjonować, w depresji nie wychodziłabym z łóżka, nie jadła prawie niczego oprócz leków uspokajających. Są trudniejsze momenty, ale wtedy zawsze „jakimś cudem” napiszesz coś Ty, Malwinka albo Marcin i wracam do tu i teraz…. To wszystko jest bezcenne. Dziękuję, tak bardzo i z całego serca dziękuję.
DGR
Dziękuję Pani Agnieszko piekny i uspakajacy ppst wlasnie tego potrzebowwalam by na nowow bezgranicznie zaufac
Ja nie wiedziałam, że we mnie jest tak dużo strachu. Wszędzie o epidemii, tak bardzo się nakręcam… Potrzebuje spokoju, muszę go odnaleźć!
Pani Agnieszko! Pięknie dziękuję za te słowa! Najmądrzejsze, jakie przeczytałam w ostatnich kilku tygodniach. Biorę je sobie głęboko do serca i dzielę się z innymi. Tego właśnie wszyscy teraz potrzebujemy. Dziękuję raz jeszcze i wszystkiego dobrego życzę!
Dziekuje Agnieszko za ten tekst ,polecialy lzy a pozniej ogarnal mnie spokoj ,pojawilo sie zaufanie teraz wiem co mam robic, dziekuje.
Dziękuję!!!!! <3
Witam
Z całego serca dziękuję za słowa otuchy , bardzo nam potrzebne w obecnych chwilach .I ja również w poprzednim roku nie przeszłam próby , nie połączyłam się ze swoim sercem , czuję to teraz bardzo mocno, ale mam nadzieję iż nie jest jeszcze za późno.Znam i mam wszystkie Pani książki
Tak więc może rzeczywiście wszystko jest po coś
Przekładałam z Dnia na dzień początek mojej drogi.Od jutra zacznę : np dziennik wdzięczności , śpiew mantr ,
No i leciał dzień za dniem .
Wróciłam do kraju na dwa dni przed zamknięciem granic ( wyprawa zaplanowana ) czyli chyba nie przez przypadek .
W końcu nie mam wymówki od jutra bo nie mam czasu ,
Dziękuję za ten czas❤️
Zaczynam rozumieć
Dziękuję Pani za mądrość ❤️❤️❤️❤️❤️
Jest Pani nawet ze mną w snach.
Gorące uściski
Agnieszko, jakie mantry śpiewacie razem z dziecmi?
Dziękuję, z głębokości serca DZIĘKUJĘ za ten wpis ❤️
Pani Agnieszko,
dokladnie te slowa powiedzialam dzis rano mojemu Mezowi: to co sie teraz dzieje to bedzie wielki przelom dla ludzi. to jest bardzo wazne i poprowadzi ku oswieceniu.
naokolo mnie ludzie panikuja,a ja mam w sobie gleboki spokoj.
nie czuje leku tylko ufnosc.
i powtarzam bliskim,co bedzie to bedzie ,a panika nikomu nie pomoze.
kiedys tez bym sie zamartwiala,nie moglabym jesc,spac..ale dzieki temu,ze weszlam na sciezke duchowa-czuje wlasnie ten spokoj i milosc
namaste ♡
❤
Agnieszko, dla mnie to jeden z najlepszych Twoich artykułów.
Bardzo potrzebny teraz.
Ponieważ 'spotkałam’ Ciebie kilka lat temu i jestem Twoją wierną uczennicą, czuję dzisiaj spokój i wiem, że w tym co się dzieje dookoła, jest jakiś sens. A jednocześnie czuję się jak kosmitka wśród tych, którzy są spanikowani, bo karmią się fake newsami i nie stać ich na chwilę refleksji.
Dziękuję bardzo. Kolejny raz 'mówisz’ mi, że idę właściwą drogą.
Wszystkiego najlepszego, pozdrawiam ciepło.
Dziękuję Ci Agnieszko za ten tekst, jak zawsze przyszedł w odpowiednim momencie kiedy dopadł mnie kryzys, lęk i niepewność. Jestem w 7 miesiącu ciąży i boję się zarówno o dziecko pod moim sercem jak i najbliższych, co wieczór modliłam się o siłę ale noc nie przynosiła spokoju. Masz rację- czas zaufać!!!
Twoje słowa sprawiają ,że wszystko można przetrwać , są tak pokrzepiające ,uspokajające, radosne , inspirujące do działania i kochania . Jesteś moją inspiracją od kilku lat ,dziękuję za to co robisz ,pozdrawiam ciepło
Bardzo dziekuje za ten wpis. Był on mi bardzo potrzebny. Tyle we mnie jest lęku i przerażenia. Nigdy wcześniej nie czułam się taka bezsilna. Ależ brakuje mi wiary i pokory że wszystko jest po coś a ja nie mam na nic wpływu co najwyżej zaufać, mieć otwarty umysł, wyciągnąć lekcje. Dziekuje. Zamieniam lęk na zaufanie. Bo co ma być to i tak będzie.
Dziękuję Ci Agnieszko za ten tekst. Jesteś dla mnie ogromną inspiracją. Pozdrawiam serdecznie.
To jest wielka magia….rano brałam udział w webinarium Anity Mooriani a teraz czytam wpis na Pani blogu. I jak tu nie zaufać ❤❤?? Kocham. Przede mną ogrom pracy i wyzwania….na które nigdy nie było czasu…teraz jest. Dziękuję
Droga Agnieszko, tak bardzo potrzebowałam tego artykułu i historii Anity. Najbliższa mi Osoba przebywa w stanie bardzo cięźkim w szpitalu. Lekarza mówią, źebym nie robiła sobie nadziei. Byłam codziennie obok przed i podczas śpiączki aż do wystąpienia koronawirusa i zakazu odzwiedzin. Boli mnie to, że trwa wybudzanie, a mnie nie ma obok. Czy moźliwe jest, że na odleglość czujemy czyjeś wsparcie choć kogoś nie widzimy i nie wiemy co się dzieje?
Pozdrawiam serdecznie
Kochana Agnieszko czułam pod skórą że kto jak kto ale Ty z pewnością podnisiesz moje wibracje.Niezmiernie jestem wdzięczna za ten wpis .Naprawdę tego nam teraz potrzeba.Totalnie zmieniłaś moje podejście do wielu spraw.Dzieki Tobie naprawdę nie czuje strachu .Agus ja Cię po prostu uwielbiam .Tyle do serca
Pięknie dziękuję za ten tekst.
Serdecznie pozdrawiam.
Czekałam na te piękne słowa, myśli. Idę Twoją drogą od 4 lat.Dziekuje ??
Pani Agnieszko, dziękuję za te słowa. Pozdrawiam:)
Dziękuję za te mądre i potrzebne słowa które przyszły dokładnie wtedy gdy powinny.Piękna chwila synchronizacji 🙂
Cudowny tekst na te dni. Przeczytałam z radością. Patrzę na moją mamę, która ulega lękowi, chcę oderwać ją od śledzenia telewizyjnych wiadomości, dużą pomocą są moje roześmiane nastoletnie córki, a dla mamy wnuczki. Wspólne radosne posiłki, czas ze zwierzakami w ogrodzie, śmiech podczas oglądania zdjęć z rodzinnych wydarzeń, udaje się przynajmniej na chwilę.
Droga Agnieszko, dziękuję za to, że jesteś, że karmisz nasze dusze. Dzięki Tobie moje życie stało się piękną przygodą, wolną od lęku, zamartwiania, a pełną wiary i ufności. Dzięki Tobie odzyskałam swoje życie. Pożegnałam depresję, ból istnienia. Niech Pan Bóg ma Ciebie i Twoją rodzinę w opiece. I proszę, nie przestawaj pisać! Wysyłam światło i ogrom uścisków ????
Dziękujemy z całego serca❤️ Agnieszko, to wyjątkowo potrzebny tekst. Rozpoczęłam dzień z joga i „Słowami mocy”, teraz spędzę go najlepiej jak potrafię z rodziną, w zaciszu domowego ogniska, a wieczorem pomedytuje przed snem. Wszystko będzie dobrze, nadzieja jest w nas. Przytulam wirtualnie? Ania
Bardzo prawdziwe…
❤❤❤❤
Piękny, kojący a jednocześnie wspierający tekst! Ja widzę wiele + tej sytuacji: to niesamowita okazja do bycia wdzięcznym za dary, jakie nam oferuje świat i Matka Natura, to czas bycia z rodziną, czytania, porządkowania, zajęcia się swoimi duszą i ciałem. To także czas rozwinięcia w nas pokładów empatii i współczucia przede wszystkim dla osób starszych, o których na codzień (tak, wiem, co piszę) zapominamy w gonitwie dnia codziennego.
Myślę, że Wszechświat nam sprzyja, choć pewnie niektórzy tak tego nie widzą i nie umieją dostrzec ukrytego daru.
Czuję bardzo podobnie. Ludzie zapędzili się i teraz zostali zmuszeni do tego, żeby po prostu być. Dla mnie pozostanie w domu to cudowna sprawa. Można robić tyle fajnych rzeczy. A przede wszystkim zwolnić. Jakiś czas temu zauważyłam, że moje ukochane spacery po lesie stają się trendi. Dziś okazuje się, że to jedna z niewielu opcji jakie mamy. Szczerze mowiąc, poza tym, że nie idę do pracy, niewiele się zmienia… Lubię spokojne, domowe życie. Tak – spokojne, ponieważ jak napisałaś Agnieszko, nie karmię się informacjami non stop tylko robię to co sprawia mi przyjemność. Mam nadzieję, że ludzie nabiorą trochę pokory no i zaczną w końcu być wdzięćzni za to co mają, zamiast wciąż chcieć więcej 🙂
Wszystkiego dobrego 🙂
Obecna sytuacja pokazuje dobitnie jak bardzo współczesny człowiek jest słaby wewnętrznie. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, aby wszystko szło po naszej myśli, a jeśli tak się nie dzieje, nie potrafimy stawić czoła przeciwnościom. Nawet błahostki powodują u nas niewspółmierne reakcje, a przy większych problemach po prostu się załamujemy, tak jak teraz w obliczu koronawirusa. I masz rację, może z tej całej trudnej sytuacji, wyniknie jednak coś dobrego i człowiek zwróci się ku swojemu „wewnątrz”? Może wreszcie zauważy swojego skarłowaciałego, zasuszonego i zaniedbanego ducha, o którego powinien wreszcie zadbać: odżywiać, wzmacniać, hartować go na bieżąco, tak, żeby stał się prężny, mocny, niezwyciężony i aby w trudnych chwilach mógł posłużyć jako niezawodna tarcza. Słusznie zauważyłaś, że współczesny człowiek musi zaufać swojemu światu wewnętrznemu, nie ma wyjścia: albo zadba o swoje życie duchowe, albo umrze – tak, umrze, bo lęk, stres, napięcie, zamartwianie się zabija. Powoli, ale skutecznie unicestwia.
Przyłączam się do podziękowań. Po przeczytaniu tekstu, jest we mnie, mniej niepokoju…Sięgnęłam po książkę „Słowa mają moc” i medytacje, które tam są. Czuję się lepiej. Dziękuję pani Agnieszko. 🙂
❤️❤️
Ups! Oczywiście chodzi o książkę „Słowa mocy”:)
Witaj moja imienniczko! Chciałabym Tobie powiedzieć, że również noszę pod swoim serduszkiem Maleństwo, jestem w 5 miesiącu ciąży. Wiem z czym się zmagasz – ale głowa do góry! Wszystko jest dobrze – wszystko jest tak jak powinno być. ❤️ Agnieszka poleciła mi codziennie rano i wieczorem śpiewać mantry, oddać wszelkie zmartwienia Jezusowi i otoczyć się Aniołami. Tak też robię – poczułam w sobie lekkość i głębsze zrozumienie obecnej sytuacji. DAMY RADĘ! ??
To jest właśnie cos niesamowitego – nagle rodziny, pary, zmuszeni są przez siłę zewnętrzna, aby spędzać czas razem, samemu, więcej niż te kilka godzin rano i wieczorem. I tu okazuję się, że jest problem, bo jak mają to zrobić, tyle czasu w 4 ścianach, albo razem pracować zdalnie. Wkraczają psychologowie i radzą jak przeżyć rodzinnie 14 dni RAZEM, albo samemu w izolacji. Oczywiście praca zdalnie z dziećmi nie należy do najprostszych, ale jednak – siła zewnętrzna nas do tego zmusza. Świat oszalał i się totalnie pogubił, a z ludzi wychodzą wyparte emocje, strach, lęki – i muszą sobie z tym poradzić. Wszystko jest po coś.
Sama żyłam w pędzie, nadal uczę się, jak zwolnić, ale to wymaga konsekwencji, o wysokie wibracje trzeba dbać codziennie. Przechodząc już wiele prób, również teraz wpadłam w lekką panikę obecnej sytuacji i znowu dostałam pstryczka w nos – wróć do swojej wypracowanej rutyny, myśl pozytywnie, nie bój się.
Dzięki Agnieszko za przypomnienie, jak zawsze w dziesiątkę :). Sat Nam!!
„Jeśli doświadczasz lęku oznacza to, że jesteś odcięta od Stwórcy, że Mu nie ufasz, a Twoja relacja z Najwyższym wymaga uzdrowienia i wzmocnienia.” A co z osobami, które w istnienie owego Stwórcy nie wierzą?
Dziekuje za te piekne, madre i jak bardzo nam potrzebne slowa❤
❤️❤️
SŁOWA DLA DUSZY ? dla mojej duszy. Tak bardzo potrzebne bo lawiruje nie wiem gdzie…
Ehhh…
Powinnam je czytać codziennie aby zacząć wdrażać zamianę lęku na zaufanie!
Dziękuję z całego SERCA ???
❤️❤️❤️
Pani Agnieszko, lęk mnie zniewolił do tego stopnia, że od trzech dni nie jestem w stanie jeść. Boję się dziś nawet własnych myśli. Szukałam otuchy w tym strachu i pomyślałam o Pani, bo chociaż jest mi Pani obcą osobą, to zawsze dostaję od Pani spokój, którego potrzebuję. Dziękuję że Pani jest i że tak ciepło dzieli się Pani ze światem swoją mądrością i energią. Jest Pani moją ostoją. Pozdrawiam ciepło 🙂
Dziękuję i wysyłam dużo miłości ❤️❤️❤️
Fajny text pani Agnieszko. Mam tylko jedno malenkie zastrzezenie do stwirdzenia „osoby prawdziwie duchowe” wszyscy jestesmy prawdziwie duchowi tylko nie wszyscy maja swiadomosc swojej duchowosci. Dziekuje za piekne przeslanie i pozdrawiam serdecznie
Monika❤???
To jest absolutnie prawda – dziękuję za tę cenną uwagę!!! ❤️❤️❤️
Dziękuję Pani Agnieszko za ten tekst.
❤️❤️❤️
Droga Agnieszko! Już od kilku dobrych lat idę dobrą drogą życia – to był mój świadomy wybór i głos serca. Bardzo się cieszę, że na swojej drodze spotkałam Ciebie. Twoje teksty, książki i ogromna miłość,którą czuję wręcz namacalnie płyną do mnie szerokim strumieniem. W mojej pracy (jestem refleksologiem) Twoje książki „przepisuję na receptę” dla wszystkich cudnych, zagubionych kobiet, które spotykam. Prawdy, które nam dajesz są oczywiste, cudowne i zawsze trafiają prosto w serce. Dziękuję Ci za wszystko czym się z nami dzielisz. Ja też jestem przekonana, że to co się teraz dzieje służy wyższemu dobru. Wykorzystajmy ten czas dobrze . Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkie cudne osoby, które tu się spotykają. Wysyłam Wam mnóstwo miłości!
Dziękuję kochana z całego serca i wysyłam mnóstwo miłości!!! ❤️❤️❤️
Pani Agnieszko.
Z całego serca dziękuję za te piękne, wspierające słowa, które przypominają o tym co najważniejsze, o tym co mamy w sobie , naszej wewnętrznej miłości, spokoju i ufności, a co tak łatwo stracić w codziennym natłoku negatywnych informacji i zdarzeń. Ja również podjęłam decyzję, słuchania krótko wiadomości z danego dnia, by nie owładnęły mną . Dziękuję za przypomnienie, ze mamy wybór i możliwość zaufania i poddania się w dobrym tego słowa znaczeniu.:-):-)
Dziękuję ❤️❤️❤️
Agnieszko, od ponad roku czytam Twoje ksiazki, które są przepiękne i bardzo Ci za nie dziękuję. Przeważnie kupuje polskie książki w formacie ebooka, poniewaz mieszkam za granica i tak jest najwygodniej i najszybciej. Na ostatnie Święta Bożego Narodzenia, dostałam od mojej siostry przesyłkę z Twoja ksiazka „Słowa Mocy” i to jest pierwsza Twoja ksiazka, którą posiadam w tradycyjnym formacie :). Ta książka jest przepięknie wydana i jest nie tylko pełna mądrości, dobroci, ciepła ale i jest też pełna piękna i delikatności. Ta książka czekała na mnie kilka miesięcy i kilka dni temu zaczelam ja czytac, i teraz wiem, że to nie było przypadkowe. Dzisiaj, razem z mężem mieliśmy wyjechać na wymarzone wakacje do Meksyku. Czekaliśmy na te wakacje prawie rok, wszystko było już zabookowane i … pojawia się wirus, który w miescie w ktorym mieszkamy rozprzestrzenił się bardzo szybko i sytuacja zmieniła się z dnia na dzień. W sobote, dwa dni przed wyjazdem, rozmawiałam z moimi siostrami, które mieszkają w Polsce i obydwie siostry bardzo mnie namawiał na odwołanie wakacji. Niestety nie byłam w stanie skontaktować się z hotelem, w ktorym mialam opłacony pobyt i musialam czekac do poniedzialku a to był już dzień wylotu. W poniedziałek, o trzeciej w nocy obudzilismy sie z mezem i cztery godziny przed wylotem zdecydowaliśmy się zrezygnować z wakacji i nie ryzykować możliwości zarażenia się wirusem podczas 6-godzinnego lotu. Obawialam sie, że linie lotnicze i hotel nie zgodzą się na przebookowanie podróży tylko z kilkugodzinnym powiadomieniem, i musialam czekac kilka godzin zeby moc sie skontaktowac z liniami lotniczymi i hotelem. Podczas czekania, postanowiłam spędzić ten czas z Twoja książka „Słowa Mocy”, która zaczelam czytac kilka dni temu. To co dzisiaj rano przeczytałam uświadomiło mi, ze nic sie nie dzieje przypadkowo. W czasie niepewności i obawy, przeczytam: ” Dzień Dobry, tu Bog, zajmę się dzisiaj wszystkimi twoimi problemami. Nie potrzebuje Twojej pomocy. Miłego dnia”. To byl znak. Znak, że wszystko będzie dobrze i że podejmuje mądra decyzje. Slowa, ktore przeczytalam dodały mi otuchy, wiary, i spokojność, ze wszystko bedzie dobrze i że jestem pod opieka Stwórcy, i nie musze sie o nic martwić. I tak tez sie stalo; linie lotnicze i hotel przebookowaly bilet i nasz pobyt bez dodatkowych opłat i lecimy do Meksyku w listopadzie i będziemy świętować urodziny mojego męża :). Po przebookowaniu, zrobilam zdjecie książki z cytatem, który przeczytałam, i wysłałam je moim siostra z powiadomieniem, ze odwolalismy wakacje. Jestem Ci bardzo wdzięczna za cudowna i mądra ksiazke. Dziekuje , Agnieszko!
Dziękuję i przesyłam mnóstwo miłości!!! ❤️❤️❤️
Pani Agnieszko, dopiero niedawno zaczęłam czytać pani bloga i jeszcze dużo mam do nadrobienia. Bardzo bym chciała tak po prostu zaufać i się nie bać. W moim życiu jest dużo lęków i obaw o przyszłość. Bardzo dużo rzeczy mnie stresuje, zarówno w domu jak i w pracy. Nawet zaczęłam chodzić na terapię do psychologa ale póki co efektów nie widać. A w tej sytuacji, która się teraz dzieje nie umiem zachować spokoju, ponieważ w maju biorę ślub, a teraz wszystko pozamykane. Nawet nie mogę obrączek zamówić, bo nawet jak znajdę jakiś salon otwarty to zakłady które je cechują są zamknięte. Z drugiej strony nawet nie wiem czy się starać z przygotowaniami bo może tak być ze nam odwołają ślub, A dwa lata się do niego przygotowujemy i już się nie mogliśmy doczekać. I jak w takiej sytuacji mam zaufać i się nie bać?
Lęk, niepokój i brak zaufania nie przyniosą nic, ale to absolutnie nic dobrego. I nic nie zmienią.
Więc spróbuj uspokoić się, zaufać i zobaczyć, co przyniesie przyszłość.
Może będzie lepiej niż przypuszczałaś, niż zakładałaś, niż oczekiwałaś! Tak jak było w podróży, którą opisałam w książce „Rozmaryn i róże” ❤️ Przeczytaj ❤️
https://bemistic.co/produkt/ksiazka-rozmaryn-i-roze/
Czytam Agnieszko Twoje słowa od bardzo dawna. Dzisiaj po raz pierwszy poczułam, że muszę się odezwać i podziękować, nie tylko za dzisiejszy wpis ale za wszystkie inne. Często sprowadzają mnie na właściwą drogę, gdy po raz kolejny zbłądzę…. Dzisiaj szczególnie bardzo dziekuję za dobrą energię, za słowa miłości…..jakże potrzebne mi teraz. Czuję się spokojniejsza, ukojona i pełna nadziei. Dziekuję.
Dziękuje!!!! ❤️❤️❤️
Ten tekst czytam po raz kolejny i dzisiaj postanowiłam obejrzeć wywiad z Anita Moorjani. To co do mnie przyszło to wielka wdzięczność, bo zorientowałam się, ze jej książkę kopiłam 9 lat temu , kiedy zaczęłam poszukiwania siebie, a kiedy ja zobaczyłam w internecie pomyślałam: hej, przecież ja mam ta książkę, na pewno stoi gdzieś na mojej polce… i rzeczywiście, od razu ja znalazłam. Wtedy nie byłam gotowa, żeby ja przeczytać. Inna rzecz, w międzyczasie podciągnęłam tak angielski, ze maglom bez problemu obejrzeć ten wywiad . Wow! Tak to się dzieje!
Dziękuję Agnieszko!? Love!???
❤️❤️❤️
Pani Agnieszko, nie na temat wpisu (chociaz za niego tez bardzo dziekuje, meczy mnie niepewnosc i to dobry moment zeby faktycznie naprawic relacje ze Stworca), ale moze Pani poleci cos na zapalenie ucha? Meczy mnie od dwoch tygodni, bylam u lekarza, dostalam antybiotyk na tydzien ktory nic nie pomogl. Pije zlote mleko, kropie ucho srebrem koloidalnym, ale tez nie pomaga 🙁 Lekarze zrobili mi wymaz z ucha, ale jako ze przez koronawirusa wszystko jest opoznione, to pewnie jeszcze troche poczekam na wyniki i na pomoc. Wszystkie placowki medyczne w mojej okolicy sa zamkniete na wizyty, a przez telefon wszyscy mi odmawiaja pomocy 🙁
Może zabrzmi to dziwnie i niewiarygodnie, ale ja i moje rodzina leczymy swoje uszy wodą utlenioną. Taką zwykłą, z apteki.
Trzeba ogrzać ją w dłoniach (żeby nie była zimna), położyć się na boku i wlać do ucha wodę utlenioną – najpierw jedną kropelkę, żeby sprawdzić, czy przypadkiem bębenek nie jest przebity (u mnie nigdy to się nie zdarzyło).
Potem normalnie trzeba wlać wodę utlenioną do ucha i spokojnie z nią poleżeć. Jeśli ucho jest zdrowe i nie ma w nim bakterii – w uchu jest cisza. Jeśli syczy i pieni się jak w gejzerze, to znaczy, że w uchu jest infekcja. Trzeba leżeć tak długo, aż przestanie syczeć. Potem wodę wylać i ucho osuszyć. Można powtórzyć następnego dnia, aż w uch będzie cisza.
Dla mnie ta metoda działa CUDA! ❤️
Dobry wieczór Agnieszko, własnie spokojnie przeczytałam Twój wpis , potem komentarze .,
Po raz kolejny jestem wdzięczna ” losowi” „Sile Wyższej ” że dane mi było już dobrych kilka lat temu spotkać Cię – poprzez Twoje książki , wpisy na blogu – na swojej drodze „życia” . W dzisiejszych, trudnych niepewnych czasach jest to dla mnie bezcenne. Dostrzegam piękno budzącej się wiosny, ruch ptaszków,, które nic sobie nie robią z tego zamieszania.
Dzisiaj w ogrodzie posadziłam bratki w koszach – zaraz pojawiły się piękne motyle – a moje serce wypełniła radość i spokój. Rozwaga i troska ale nie paniczny strach towarzyszą mi teraz. Kolejny i nie ostatni pewnie raz dziękuję Ci że Jesteś, Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję 🙂
Wysyłam dużo miłości! 🙂
Agnieszko, niby wszystko sie dzieje po coś, ale… Dla mnie i mojej rodziny zawsze najwazniejsze było to ze jestesmy razem. Jak taka wloska (o ironio) rodzina od babci do wnuczki. Rzeczy materialne traktowalismy drugorzednie.
I nie chce mowic tutaj frazesow typu dlaczego ja/ my, ale chcę Cie zapytac czy naprawdę nie czujesz lęku przed utratą najblizszych? Ja wiem ze śmierć jest wpisana w życie, ale jeszcze nie jestem gotowa na utrate rodziców i osierocenie wlasnego dziecka. Moja corka jest mlodsza od twojej i tak odczuwam lęk ze moze nagle zostac sama na swiecie.
Zadaj sobie pytanie: CO DOBREGO DAJE TWOJE ZAMARTWIANIE SIĘ? Co dobrego Twoje zamartwianie się daje Twojej Córce?
Ja daję mojej Córce spokój i zaufanie – to ją wzmacnia.
Nie mamy nad niczym żadnej kontroli – bez przepracowania zaufania do Stwórcy będziesz bardzo cierpiała.
Nie boję się – jestem ostrożna, zdrowo się odżywiam, codziennie całą rodziną medytujemy i modlimy się. I bezgranicznie ufam, że to wszystko służy wyższemu dobru, którego ja z maleńkiej perspektywy człowieka nie muszę rozumieć.
Przytulam Cię do serca 🙂
Ps.KONIECZNIE przeczytaj książkę Anity Moorjani – uwolnisz się od lęku przed śmiercią!!!!!!!
Dzień dobry. Dziękuję za wszystko, za książki, za bloga, dzięki którym dostrzegam piękny świat wokół. Zaglądam, wtapiam się w nie od ponad roku. Piszę pierwszy raz. Czuję wdzięczność. Tak, świat się zmienia, przyszedł czas. Nic już nie będzie takie, jakie było. Dobrobyt, pieniądze, gonitwa i wołanie ludzi, że nie mają na nic czasu. To co dzieje się, jest po coś. Nie wiem, będzie co ma być. Nie jestem też gotowa na trudne rozstania , ufam że moi bliscy mają odporność i przetrwamy niejedne wirusy. Mamy wpływ na to, co robimy, czy jesteśmy uważni teraz, czy się rozsądnie zachowujemy. Ale też przyglądam się, czy ludzie są dla siebie dobrzy. I zastanawiam się, czy apele „zostań w domu” , nie spowodują że niektórzy będą się izolować za bardzo. Córka wczoraj chciała pójść pobiegać z koleżanką , nad jezioro, gdzie są pustki (mieszkamy w małej społeczności). Wróciła mówiąc, że nie przytuliły się na powitanie, zachowały odstęp . Sama mam ochotę pojechać nad Bałtyk. Słuchałam dziś wywiadu, w którym mówiło się, że możliwe jest , że fale wirusów będą wracały. Wiem, nie żyjemy przyszłością, żyjemy tu i teraz. Intuicja mówi mi, że dotlenianie na świeżym powietrzu jest potrzebne . Ruch też. Pozdrawiam ciepło
Dziękuję Agnieszko za ciepłe słowa. Postaram się walczyć ze wszystkich sił o spokój i lepsze jutro.
Pani Agnieszko,
ubrała Pani w słowa to wszystko co teraz odczuwam wewnętrznie. Moja intuicja, moje serce mówi mi, że to musiało się wydarzyć aby uchronić nas od autodestrukcji i niszczenia naszej Matki Ziemi. I choć niesie ze soba wiele ofiar, trzeba zaufać, że to dobra droga. Niedawno prosiłam w moich medytacjach o większą możliwość rozwoju duchowego, jako mama z małym dzieckiem i wielkim psem w domu, ciężko o te chwilę dla siebie. Zaczęłam medytować przy córeczce,która o dziwo przychodzi i wtula się w kwiat lotosu z moich skrzyżowanych nóg i obserwuję z akceptacją i spokojem. Teraz jest moment abyśmy wzrastali w naszych sercach i stworzyli lepszą wersję naszego gatunku. Wierzę, że to jest naszym głównym zadaniem na teraz.
pozdrawiamy ciepło i dziękujemy za Pani mądrość i miłość
Marta, Lila i Leo
A ja przedwczoraj napisałam tu komentarz i się nie ukazał…?
Mimo to pozdrawiam serdecznie???!
Kochana, jest u mnie 600 oczekujących komentarzy. Jestem z tym sama, nie daję rady, tym bardziej, że pisanie nowych tekstów zajmuje naprawdę mnóstwo czasu…
Fizycznie nie daję rady tego sama ogarnąć ❤️
Bardzo dziękuję za odpowiedz i rozumiem??. Ogromna wartość i klasa! ???
❤️
Witam. Pani Agnieszko książkę , o której Pani pisze przeczytałam i naprawdę uwierzyłam, że chcieć to móc. Wierzyłam. że wystarczy wierzyć, pokładać nadzieję w Bogu, myśleć pozytywnie . Tak starałam się żyć przez ostatnie 3 lata. I nagle okazało się, że to nie wystarczy. Choroba, cierpienie i śmierć mojej Mamy niestety uświadomiły mi, że to za mało. Dziś cierpię strasznie, pokłóciłam się z Bogiem, nie potrafię się modlić, chciałabym ale nie umiem. Wiem, że każdy z nas musi umrzeć, jesteśmy tu na chwilę. Ja nie mogę pogodzić się z cierpieniem jakiego doświadczyła moja Mama. Była bardzo dobrą osobą, na którą mogli liczyć także obcy ludzie. Czemu musiała tak cierpieć? czego miało mnie to nauczyć? Pozdrawiam
Czego mnie nauczyła choroba i śmcierć mojego Taty, który zmarł na raka?
Czego mnie nauczyły choroby mojej Mamy?
Czego mnie nauczyły choroby moich dzieci?
Czego mnie nauczyły moje choroby?
Czego mnie nauczyło cierpienie moje i moich ukochanych osób?
Pokory. Wdzięczności za każdą chwilę. EMPATII. Akceptacji. Współczucia.
Współodczuwania. Miłosierdzia. Poczucia wspólnoty. Poczucia odpowiedzialności za drugiego człowieka.
Potrzeby niesienie pomocy. Potrzeby pomagania i wspierania. Potrzeby dzielenia się.
Wdzięczności. Doceniania każdego dnia, każdej, chwili i każdego człowieka.
Mogę tak wymieniać bez końca.
Nauczyły mnie ODPUSZCZENIA mojej wizji, mojej wersji wydarzeń i akceptacji tego co jest.
Uczyniły mnie konającym, wrażliwym, czułam człowiekiem, który aktywnie działa dla dobra innych ludzi.
Czego nauczyły Panią – nie wiem. Na to pytanie trzeba odpowiedzieć w swoim sercu.
Ból i cierpienie przeminęły – nauki pozostały ze mną na zawsze.
Jestem za wszystko wdzięczna. Rozwijam się. Kocham. Ufam.
Przesyłam dużo miłości…