Moja wewnętrzna przemiana zaczęła się od poczucia głębokiego bólu. Jednak nad samą istotą bólu zaczęłam zastanawiać się znacznie później – gdy przyszła na świat moja Córeczka. Jeżdżąc na zajęcia, które przygotowywały mnie do porodu, usłyszałam zdanie: „ból może być dobry, może być naszym sprzymieżeńcem”. Powiedziała je wspaniała położna Ewa Janiuk, mój autorytet – nie tylko jako wybitna położna, ale również bardzo mądra kobieta.
Jednak wtedy mój wewnętrzny głos sprzeciwił się. „Jak to ból jest dobry?! To nieprawda!” – myślałam zbuntowana (zapewne jak większość z Was :). Zaczęłam stawiać opór, mnożąc na szybko przykłady, które obalają prawdziwość tego twierdzenia. Zatrzymałam jednak swoje „wszystko najlepiej wiedzące” ego i przyjrzałam się temu z otwartością i pokorą ucznia w szkole życia.
„Bez bólu nie ma naturalnego porodu”.
Bez bólu nie ma naturalnego porodu… Nie piszę teraz tego zdania myśląc jedynie o fizycznych narodzinach, ale również o tych… metafizycznych. Ten fizjologiczny poród stał się dla mnie ich wspaniałą metaforą.
Zrozumiałam to doskonale później, gdy już rodziłam Helenkę.
Bo kiedy czujemy fizyczny ból zaczynamy szukać sposobu, aby przestało boleć. Powiedzmy – siedzisz w niewłaściwy sposób lub zbyt długo w tej samej pozycji i zaczynasz odczuwać ból. Jest to znak, że trzeba tę pozycję zmienić. Bo jeśli tego nie zrobisz, możesz coś sobie uszkodzić, nadwyrężyć itd. W tej sytuacji ból jest Twoim sprzymierzeńcem – daje Ci znać, że trzeba coś zmienić. Chroni Cię. Tak naprawdę czyni to od dziecka – chroni przez ogniem, chłodem, uszkodzeniami ciała itd. Gdyby nie ból, moglibyśmy zrobić sobie poważną krzywdę!
W czasie naturalnego porodu ból jest niezbędny – daje nam znać, że czas zabrać się do pracy. Jeśli nas boli podczas porodu to znaczy, że musimy ruszać się, by znaleźć odpowiednią pozycję, aby tego bólu się… pozbyć. To właśnie ból jest naszym motorem, aby wykonać tę niesamowitą pracę i gigantyczny wysiłek jakim jest urodzenie dziecka. Ból nie jest naszym wrogiem – jest naszym sprzymierzeńcem! Pomaga nam urodzić dziecko.
My jednak tego bólu… boimy się i go unikamy. Nie rozumiejąc jego istoty robimy wszystko, aby go nie czuć. I nie dotyczy to tylko porodów. Ból ciała to zwykle znak od naszego organizmu, że coś jest nie tak. Ból pragnie nas ochronić przed czymś… gorszym. Robi wszystko co w jego mocy, aby uchronić nas przed cierpieniem.
Na przykład: po zjedzeniu niezdrowej, zbyt ciężkiej potrawy boli nas brzuch. Co z tym bólem robi większość osób? Zobacz reklamy w telewizji – ile w nich środków na trawienie! Ta niestrawność to znak od naszego niezwykle mądrego organizmu, że takie pożywienie nam nie służy! To jest wołanie – „nie rób tak! Pochorujesz się od takiego pożywienia!!!!” Wyjściem z sytuacji nie są medykamenty, ale zmiana nawyków żywieniowych. Uśmierzanie tego bólu i trwanie w takim stylu odżywiania jest pogarszaniem sytuacji – prowadzi do bardzo poważnych chorób. Zostały one nazwane „chorobami cywilizacyjnymi”. Jesteśmy bowiem cywilizacją, która nie potrafi konfrontować się z bólem i nie potrafi się od niego uczyć. Unikając bólu i nie wyciągając wniosków z lekcji, jakie ze sobą niesie, okaleczamy swoje ciała i… swojego ducha.
Zapewne wiesz, że dawne cywilizacje jako element inicjacji w dorosłość często zadawały ból. Przejście przez takie wyzwanie czyniło człowieka mądrzejszym, bardziej wrażliwym, empatycznym, odpowiedzialnym, ale również silniejszym. Ponieważ ból nie jest po to, aby nas złamać – ból jest po to, aby nas wzmocnić.
Żyjemy w cywilizacji, która zupełnie tego nie rozumie. W cywilizacji, która stworzyła tabletki na wszystko. Często jest to niezwykle pomocne, nie przeczę! Leki przeciwbólowe dla bardzo cierpiących, chorych ludzi to prawdziwe błogosławieństwo! Nie o takie leki przeciwbólowe mi chodzi. Mam na myśli te codzienne, chronicznie przyjmowane środki na niestrawność, które podtrzymują nasze złe nawyki żywieniowe. Chodzi mi np. o tabletki od bólu głowy zażywane przez palaczy, aby pomagały im nadal trwać w nałogu. Ból głowy daje nam znać, że te papierosy nam nie służą, że trują. „Przestań palić” – krzyczy mądry organizm. Przestań mnie truć! A człowiek co robi? Nie słucha, tylko złości się na ból głowy i przyjmuje kolejna tabletkę, po czym truje się jeszcze bardziej. Prawda jest taka, że większość palaczy truje się podwójnie – papierosami + tabletkami od bólu głowy. Bardzo wiele osób jeszcze aspartamem w gumach do życia, aby zabić niesmak w ustach. Robią to, aby przetrwać w tym nałogu do czasu, aż doprowadzą się do bardzo poważnych chorób. Wtedy dopiero ten ból staje się tak dotkliwy, że nie można go już dłużej ignorować. Bo ciężko znaleźć środki, aby go uśmierzyć. Pojawia się również strach – strach o życie… Tym razem to już przestają być tylko odległe, abstrakcyjne wizje, ale bardzo realny strach. Dopiero wtedy przychodzi otrzeźwienie i … poczucie żalu…. Żalu o to, że w porę czegoś się nie zmieniło…
Dokładnie tak samo dzieje się z bólem wewnętrznym. Ludzkość jest zadziwiająco kreatywna w wymyślaniu coraz to bardziej wyszukanych metod, aby ten wewnętrzny ból zagłuszyć. Aby nie konfrontować się z nim. Aby udawać, że w ogóle go nie ma.
Picie alkoholu jest wpisane w naszą kulturę tak mocno, że w ogóle nie zastanawiamy się nad tym… dlaczego w ogóle pijemy. Wyrastamy w tym. Od dziecka słyszymy „romantyczne” stwierdzenia: „piję po to, aby zagłuszyć ból dusz”, albo „ból istnienia”. W naszej kulturze ten ból istnienia stał się tak wyniesiony na piedestał, że ludzie poszukują sposobów, aby zadawać sobie go jeszcze więcej. Wszystkie te pokręcone, dziwaczne związki międzyludzkie. Ból, którzy kochankowie wyrządzają sobie wzajemnie często jest jedynym uczuciem, które naprawdę ich łączy….
Alkohol, papierosy, narkotyki, zakupy, telewizja, plotki, komputer i cała masa innych „rozrywek” często służy temu, aby… nie czuć wewnętrznego bólu. Aby go zagłuszyć. Aby oszukiwać siebie, że go nie ma. Że wszystko jest super.
Tym czasem ten wewnętrzny ból ma sens. Jest potrzebny. Jest naszym lekarzem.
Co robi mądry człowiek, gdy ból puka do jego drzwi? Otwiera je szeroko, na oścież, zaprasza go do środka i pyta: „co mi przynosisz?”, ponieważ ból jest ważnym posłańcem. Jest lekarzem. Jest nauczycielem. Jest drogą do naszego uzdrowienia.
Dopiero wtedy, gdy przestaniemy udawać, że tego bólu nie ma, gdy zaprosimy go do środka i pogadamy z nim szczerze i uczciwie – możemy naprawdę wzrastać. Możemy naprawdę uleczyć nasze życie. Ponieważ ból pragnie pokazać nam to, co w tym życiu jest niewłaściwe. Co w tym życiu jest chore. I co wymaga naprawy.
Dopiero dostrzegając ten ból, konfrontując się z nim i wyciągając z niego wnioski, jesteśmy w stanie przejść przez proces oczyszczenia i uzdrowienia. Wtedy ten ból odchodzi, a my zaczynamy żyć takim życiem, jakie zostało nam przeznaczone.
Ten ból pojawia się więc w sytuacjach związanych z naszymi związkami, z naszą pracą, z naszym szeroko pojętym stylem życia. Jeśli pragniesz prawdziwego uleczenia, ucz się od swojego bólu. Nie unikaj go, zawsze pytaj jakie dary ze sobą przynosi. Ponieważ życie nie jest po to, aby nas karać. Życie nie jest bólem i cierpieniem. Życie nie jest karą za grzechy. Życie służy temu, byśmy wzrastali. Rozwijali się. Wznosili.
Moje przebudzenie dziesięć lat temu było przejściem przez wielki ból, który wcześniej wypierałam. Ból, którego nie chciałam widzieć. Zagłuszałam go i udawałam, że nie istnieje. Chowałam w mrokach swojej podświadomości. Konfrontacja z tym wszystkim wniosła do mojego życia uzdrowienie i oczyszczenie. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień – był to proces. Cały bezcenny, głęboki proces, za który jestem wdzięczna.
Gdy teraz coś mnie boli zastanawiam się, „co mi przynosisz?”. I nie ważne jest, czy boli mnie brzuch, kręgosłup czy dusza. Staram się dać sobie czas, aby naprawdę zobaczyć dar, który jest za tym bólem ukryty.
Z duszą muszę „pogadać”, popisać, wymodlić się po swojemu. Jeśli odczuwam bóle fizyczne, to zastanawiam się gdzie popełniłam błąd i jak go mogę naprawić, aby nie brnąć w szkodliwe nawyki. Sięgam również po książkę, np. „Twoje ciało mówi: pokochaj siebie” Lise Bourbeau. Tak w szybki sposób odczytuję kod mojej duszy i podświadomości, które dają wyraźne znaki poprzez fizyczne dolegliwości i choroby mojego ciała. Ale przede wszystkim nie ignoruję bólu, nie złoszczę się na niego, nie wypieram go – traktują jako sprzymierzeńca. Jako bezcenne znaki wysyłane przez moje mądre ciało. Przez całą moją Istotę.
Świadomie przechodząc przez ból stajemy się silniejsi. Nie chodzi o to, aby celowo zadawać sobie ból i masochistycznie zanurzać się w nim w nieskończoność. Przeciwnie – świadoma, przytomna konfrontacja z bólem jest drogą do oczyszczenia i uzdrowienia.
Jeśli boli nas coś z związku z naszą pracą, z naszym związkiem, to jest dokładnie tak, jak podczas bólu nogi w niewygodnej pozycji podczas siedzenia – jest to znak, że trzeba się ruszyć i coś zmienić! Bo pozostając w tej samej „pozycji” możemy zrobić sobie większą krzywdę!
Ból nie jest naszym wrogiem. Ból jest naszym sprzymierzeńcem. Nauczycielem. Dobrych rad tylko słuchamy z pobłażaniem: może kiedyś coś zmienię… Ale naprawdę słuchamy dopiero wielkiego bólu i cierpienia. Jednak ono nie musi pojawić się w naszym życiu, jeśli będziemy wcześniej słyszały i reagowały na mniejsze znaki, jakie nieustannie wysyła nam organizm. Cierpliwie, najpierw cichutko, krok za krokiem, dzień za dniem… Dopiero później staje się głośnym krzykiem, którego nie można dłużej ignorować. Nie czekaj na taką katastrofę. Nie musisz 🙂
Ból jest naszym sprzymierzeńcem, ponieważ stara się nas ochronić przed czymś znacznie gorszym – przed cierpieniem. Ucz się od swojego bólu, by wzrastać w mądrości. Bo przechodząc na drugą stronę możesz odnaleźć wielkie, olśniewające… szczęście!
Na tym polega wielki paradoks życia – za wielką ciemnością jest dla nas ukryte wielkie światło 🙂
Odnajdź je!
Czego z całego serca Ci życzę!!!!! 🙂
Agnieszka
Ps. Dziękuję Ewa Janiuk www.zdrowarodzina.pl ! 🙂
kilkanaście minut temu doświadczyłam uczucia niepokoju więc sobie przez 5 min głęboko i powoli pooddychałam, teraz przeczytałam Pani artykuł i jakiś wewnętrzny spokój rozlewa mi się w sercu 🙂 dziękuję, niech Pani poprawi literówkę w linku do pani Ewy, żeby wszystkie zainteresowane osoby mogły tam łatwo trafić, pozdrawiam serdecznie i z uśmiechem 🙂
Dziękuję 🙂 Cieszę się, że przesyłam balsam na duszę 🙂 Literówkę już poprawiłam. Tekst jak zwykle pisałam bardzo wcześnie rano, więc błędów mogłam nie zauważyć…. 🙂
Pozdrawiam ciepło i życzę pięknego dnia! 🙂
Dziękuję 🙂 Po prostu, zwyczajnie dziękuję za te niezwykle mądre słowa. Jestem szczęśliwa, że mogę je czytać 🙂
Z niecierpliwością oczekuję na zamówioną wczoraj książkę „Pełnia życia”. Będę wstawać jeszcze wcześniej, by móc ją czytać…Bo pozytywna przemiana u mnie już się zaczęła dzięki Tobie, ale codziennie łapię się na tym, że nieustannie trzeba się pilnować, aby nie zboczyć z właściwej ścieżki i znów nie wkroczyć na stary utarty szlak na którym rządzi moje ego.. .Jestem przekonana, że dzięki lekturze Twojej książki będę coraz silniejsza.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! 🙂
Pozdrawiam 😉
Jestem pełna nadziei, że tak właśnie będzie….
Dziękuję! 🙂 Przesyłam morze dobrej energii! 🙂
Codziennie zmieniam się dzięki Tobie ,dzięki temu co niesiesz dla innych Odnajduje krok po kroku to wielkie światło:)Dziękuję.:)
Ja również dziękuję za Światło 🙂
Pani Agnieszko jest to pierwszy raz kiedy nie zgadzam się z panią,nie do końca!Ból potrafi „zabić”w nas co najlepsze.
Urodziłam dwoje dzieci naturalnie i nie uważam aby ból był moim sprzymierzeńcem.Oba porody są dla mnie okropnym wspomnieniem mimo upływu lat(18 i 8).Ból można różnie interpretować,podam przykład z mojego życia:moja mama po udarze leżała sparaliżowana przez 2 lata,nie mówiła,cierpiała a my(rodzina)razem z nią!Tego się nie da opisać:ból,bezradność.I gdzie tu sens bólu??Myślę,że każdy kto poważnie chorował lub miał czy ma bliską osobę chorą,cierpiącą zrozumie mnie!
Absolutnie się z tym zgadzam. To bardzo trudny temat. Bardzo subtelny.
Jednak ból postrzegamy zwykle tylko w jeden, bardzo oczywisty sposób. Ja staram się pokazać inną perspektywę, inny kąt padania światła.
Z każdego cierpienia możemy wynieść bezcenne lekcje. Są to bardzo trudne lekcje życia.
Poprzez mój tekst nie szukałam zgody i aprobaty – jedynie chciałam zachęcić do szerszego, innego patrzenia na pewne, jak by się wydawało – bardzo oczywiste sprawy. Gdy szerzej patrzymy, więcej się uczymy. A o to przecież chodzi.
Ból i cierpienie naszych bliskich to nasi wielcy nauczyciele. Wiem o czym piszę, proszę mi wierzyć.
Moje życie jest z krwi i kości. Mój Tato zmarł na raka. Bardzo cierpiał. Znam ciężko chorujące dzieci. Mam je w rodzinie.
Znam bezradność, nieprzespane noce, lęk i rozrywający serce ból. Właśnie dlatego mam pełne prawo, aby poruszyć tak trudny temat.
„Wszystko jest po coś” – to zdanie powiedziała mi moja Mama, kiedy była bardzo chora i bardzo cierpiała. Nam obu było bardzo ciężko, a Ona wzięła mnie za rękę i powiedziała „wszystko jest po coś, kochanie”.
Bo to prawda – wszystko jest po coś. W najtrudniejszych chwilach modlę się o zrozumienie „po co”.
Bo my musimy uczyć się to rozumieć – po co to jest.
Dobrze poznałam i zrozumiałam „koło życia” – ten głęboki, wielowymiarowy cykl przemiany. Patrzę na to wszystko bez żalu, z ogromną wdzięcznością – do mojego Taty i Mamy 🙂
Ból po przeżytym bólu również musimy w sobie uleczyć. Oczyścić. Odpuścić. Zrozumieć. By poczuć wdzięczność. …
Trudne bardzo, ale możliwe….
Mojego Syna urodziłam w szpitalu, na leżąco. To się nazywa bezsensowne cierpienie. Kobiety rodzą w ten sposób, ponieważ… tak się robi. Mimo tego, że jest to wbrew logice, wbrew naturze, wbrew rozsądkowi i wbrew grawitacji. To była dla mnie trauma – ale nie dałam się jej. Przeszłam przez nią, wypłakałam, wymodliłam. Wybaczyłam. Odpuściłam. A to mnie uwolniło i otworzyło na cud dobrego, domowego, naturalnego porodu, w który ból MA sens. I jest to ból, który nie odbiera, ale daje siłę.
Podarowałam sobie to doświadczenie, ponieważ przeszłam przez ten ból traumy, nie pielęgnowałam go w sobie…
Poczucie żalu niszczy nasze życie.
Żal jest cierpieniem po bólu, który… dawno już miną. Człowiek nosi go w swoim sercu i tym samym przedłuża to cierpienie.
Z całego serca życzę Pani oczyszczenia, przebaczenia i odpuszczenia.
Życzę Pani pozbycia się tego zbytecznego ciężaru, który zabija radość życia i kradnie siły.
Z całego serca życzę Pani uwolnienia.
Przytulam mocno! 🙂
Pani Agnieszko, kolejny ważny, bardzo wartościowy wpis! Zapewne ma Pani w głowie mnóstwo tematów na kolejne, ale by Panią dodatkowo zainspirować i natchnąć podsyłam kolejne ważne dla wielu odbiorców tematy: AZS u dzieciaczków, ale i u osób dorosłych zmagających się z atopią. Kolejny temat to problem przesuszonego gardła i wielu innych powikłań, które wywołuje u nas wszechobecna klimatyzacja. Dziękuję za każde mądre słowo, które wybrzmiało już na łamach Pani bloga 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuje bardzo! 🙂 Te tematy same do mnie przychodzą. Nie wiem jak. Budzę się rano i muszę napisać.
Wcale nie chce pisać o tak trudnych tematach, ale nie mam wyboru 🙂
Muszę pisać i wysyłać w świat – bez analizowania i bez… strachu 🙂
Widocznie ktoś tego potrzebuje. Tam „na górze” wiedzą lepiej, a je z tym nie polemizuję 🙂
W temacie AZS BARDZO polecam temat żyworódka.
Niesamowita roślina. Sama robię z niej kremy i maści. Nieustannie coś kombinuję – nie tylko kulinarnie 🙂
O AZS napiszę – ten temat wraca, prawda?…
Pozdrawiam bardzo serdecznie dzielną i konsekwentną, cudowną Mamę!!!!! 🙂
Jest Pani bardzo mądrą kobietą. Dzięki Pani słowom odmieniłam swoje życie. Zaczęłam pisać i wtedy odkryłam siebie. Wraz z tym odkryciem przyszedł czas na zmiany. Zmianę szybkiego trybu życia, przeprowadzkę z wielkiego miasta na wieś. Porzucenie luksusów na rzecz minimalizmu. Znowu robię to co kocham, obcuję z naturą, gotuję, rysuję, myślę o rzeczach ważnych. Pani blog był bodźcem którego potrzebowałam. Dziękuję
Bardzo dziękuję za te słowa! 🙂
Z całego serca dziękuję i przesyłam ciepłe pozdrowienia!!!! 🙂
Pani Agnieszko,
bardzo jestem wdzięczna za wpis o bólu …. zwykle te najprostsze rzeczy są najtrudniejsze do zrozumienia…
Dziękuję…. 🙂
Pani Agnieszko,
Dziękuję. Z każdym Pani tekstem,książką czuję,że obrałam dobry kurs,za co codziennie jestem Pani bardzo,bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam serdecznie❤️
Bardzo dziękuję…. 🙂
Tak tak, to prawda. Bardzo zgadzam się z tym co napisałaś. Ból jest komunikatem od nas do nas, podobnie jak choroba. Pamiętam, kiedy pracowałam w miejscu którego nie cierpiałam….codziennie po pracy miałam ból brzucha. Mówił – rzuć to w cholerę, zmień coś. W żołądku 'chowałam’ moją złość, frustrację, bezsilność. Mieszkam obecnie za granicą i z dużym niepokojem patrzę na to, jak wielu ludzi zagłusza ból. Tak jak napisałaś – nie mam nic przeciwko tabletkom przeciwbólowym, są bardzo przydatne i pomagają wielu cierpiącym. Jednocześnie widzę, jak mała jest tolerancja dla nawet niewielkiego bólu – oj boli mnie trochę głowa – weź tabletkę, quick fix. Spacer, oddychanie, picie wody, masaż – to zajmuje za dużo czasu….
Ból duszy to jeszcze inny temat. I znów napiszę – cieszę się, że tabletki przeciwlękowe czy przeciwdepresyjne są i często dosłownie ratują życie. Chwała im za to. Ale łatwość z jaką wielu ludzi bierze tabletki przeciwdepresyjne jest przerażająca, przynajmniej tak to wygląda tu, nie wiem jak w Polsce. Przepisywane są przez lekarzy pierwszego kontaktu, bez konsultacji psychiatrycznej i moim zdaniem są nadużywane. Bardzo wielu z moich znajomych je przyjmuje – młodzi ludzie – i są na tych tabletkach od lat. Nie są świadomi możliwych efektów ubocznych , wiele moich koleżanek zażywa antydepresanty w ciąży. Bo „się często złościłam”, bo „mam stresujący okres w pracy”, bo „mi smutno”. Nie mają potrzeby zmienić czegoś w sobie, poszukać co takiego się dzieje we mnie, czemu boli mnie dusza…znów quick fix. Wolą wziąć antydepresant niż pracować nad swoim wnętrzem i zastanowić się – co w moim życiu się dzieje, co w mojej rodzinie, jak moje przeszłe doświadczenia wpłynęły na to, co teraz czuję, w jakim miejscu teraz jestem. Jak mogę zmienić to jak funkcjonuję, by nie musieć być na tabletkach? Jest to naprawdę bardzo smutne. W kulturze „don’t worry be happy” nie ma miejsca przestrzeni na ból. Wszystko jest „happy”, „super” i 'I am fine thanks”.
O, właśnie, dokładnie o to mi chodziło! BARDZO dziękuję za ten komentarz! Świetnie uzupełnia to, czego ja nie napisałam!
Rozwój jest trudny. Potrzeba odwagi….
Pozdrawiam ciepło!!!! 🙂
Pani Agnieszki jest Pani niezwykle wyjątkową i mądrą kobietą ?
Bardzo dziękuję! Po prostu jestem, a o dostęp do mądrości codziennie się staram….. 🙂
Pani Agnieszko,
Bardzo dziękuję za ten wpis, wzmocnił mnie i w częściowo wytłumaczył znaczenie bólu. Od dłuższego czasu – niestety zamiast tego bólu fizycznego, tonę w bólu istnienia. Nie wiem po co istnieję, jaki ja mam sens, jaki Świat ma sens, co mogę zrobić, żeby uczynić go lepszym? Nie godzę się na to co widzę, czego jestem świadkiem – jak ludzie siebie traktują, jak zadają sobie samym i innym ból, jak cierpią zwierzęta, natura. Otacza mnie bezsens – gdzie nie sięgnę wzrokiem, jestem i przerażona i zbuntowana wobec takiego stanu rzeczy i nie wiem co powinnam zrobić, aby odnaleźć sens, ukojenie, swoje własne miejsce, a szukam ich od dziecka, czyli prawie 30 lat… Wydaje mi się, że jest wiele rzeczy, które wymagają zmiany, ale na wiele z nich nie mam wpływu, część jest dla mnie niedostępna. Chciałabym uciec do jakiejś samotni, wieść życie „z dala od zgiełku” , ale nie mogę, bo bez pracy na nic mnie nie będzie stać, nic własnego nie mam i nie będę mogła wspierać Rodziców. Spotkałam kiedyś Starą Duszę, która mi powiedziała, że jestem, aby prowadzić innych – ale ja nawet nie wiem jak i gdzie mam zaprowadzić siebie samą…
Ponieważ potrzebna jest przemiana – to ona będzie inspiracją, aby prowadzić innych 🙂
Świat nie ma tylko jednego oblicza. Na świecie istnieje WSZYSTKO. Dobro i zło.
Ludzie potrafią być potworni, straszni, okrutni, ale ludzie są również piękni, dobrzy, szlachetni, pomocni, pełni miłości. Sa ludzie, którzy niszczą i zabijają. Są ludzie, którzy poświęcają się i ratują.
Zło jest głośnie, hałaśliwe, krzykliwe – dlatego wydaje się, że jest go więcej. To nie prawda.
Proszę uczyć się zauważać na świecie piękno i na nim się koncentrować.
Użalenie się i umartwianie się kradnie nam energię – aby naprawdę pomagać innym my sami musimy być silni.
Owszem, widzimy wszystko to, co dzieje się na świecie, ale nie możemy pozwolić, aby ta negatywna energia nas pochłaniała! Trzeba uczyć się pozycji obserwatora. Być osobą pełną empatii i pomocną, ale osobą, która umie sprawić, że negatywna energią ie wchłania i pochłania, ale spływa po nas jak po kaczce. Wtedy mamy siłę, aby być naprawdę pomocnymi dla innych ludzi.
Polecam 9 oddechów oczyszczających, rano i wieczorem, aby oczyścić się z tej negatywnej magmy. Dużo modlitwy z głębi serca. I przejście na „jasną stronę ulicy”. Na świecie jest mnóstwo miłości, troskliwości i dobroci – czas nauczyć się, aby to dostrzegać! Dlatego watro jest wyłączyć telewizor i główny nurt w internecie – i poszukać prawdziwego, a nie zniekształconego poszukiwaniem sensacji świata.
Trzymam kciuki i serdecznie pozdrawiam! 🙂
Witam serdecznie! Chciałam się przywtitać i pogratulować wspaniałego bloga. Jestem zauroczona zarówno tematami jak i nietuzinkowym sposobem ich opisywania. Cudownie czyta się Twoje wpisy i aż żal, że post się tak szybko kończy:-) Życzę samych cudowności i z niecierpliwością oczekuję kolejnych wpisów. Pozdrawiam Katarzyna
BARDZO dziękuję! 🙂 Czuję się bardzo wzruszona i wdzięczna.
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Witam,
pozwolę się odnieść bezpośrednio do bólu porodu. Ból naturalny bez znieczulenia musi boleć, być nieprzyjemny, niewygodny, tak po prostu jest. Jednak opowieści o nim krążące odbierają nam siłę i wiarę we własne kobiece możliwości. Jestem osobą która boi się bólu, cierpienia, przed porodem więc byłam kłębkiem nerwów, płakałam z przerażenia. Na szczęście dla mnie, urodziłam z zaskoczenia miesiąc przed terminem. Tylko dzięki temu nie zwariowałam do końca (im bliżej terminu stan psychiczny byłby coraz gorszy). W związku z rodzeniem wcześniaka od początku zapowiedziano, że będę miała długi poród bez oksytocyny (liczył się czas dla dziecka w moim brzuchu-musiały dojść do niego sterydy). Świadomość długiego porodu nie dodawała mi sił ale mimo to po niecałej dobie silnych skurczy urodziłam zdrowego, silnego synka. Do dziś wspominam te całe doświadczenie jako najpiękniejsze w życiu. Dodało mi ono sił we własne możliwości i możliwości własnego ciała. Właśnie doświadczenie metafizyczne, mimo bólu i porodu w szpitalu. Nie zmienia to oczywiście faktu, że istnieją porody traumatyczne, takie, które odbierają chęć posiadania kolejnego potomstwa. Ja jednak ze swej strony chciałam wszystkim ciężarnym dać świadectwo, że istnieje też jasna strona mocy porodu 😉
Pozwolę sobie napisać….
Kochana Pani Agnieszko!
Jestem zachwycona Pani publikacjami. Czytam je z wielką przyjemnością. W każdej Pani książce znalazłam coś – co mogę śmiało nazwać kluczem do szczęścia. Obecnie jestem w ciąży, dlatego też mam sporo czasu na swoje przyjemności. Strasznie się cieszę, że dane mi było natknąć się na Pani blog, a potem nabyć książki, które obudziły we mnie miłość do gotowania. Naprawdę polubiłam to zajęcie domowe. Do tej pory postrzegałam je, jako obowiązek przypisany kobiecie, dlatego się buntowałam 🙂 Dlaczego to ja mam gotować? Teraz cieszy mnie widok, zajadającego Pani przysmaki Narzeczonego i radośnie podskakującej w brzuszku Zosi 🙂 Bardzo Pani dziękuję za czas poświęcony nam – czytelnikom 🙂
Przesyłam moc uścisków i dobrej energii:
Kasia
Jestem w dziewiątym miesiącu ciąży, w przyszłym tygodniu mamy termin. Przez ostatni tydzień próbuję zrozumieć, oswoić i zaakceptować strach, lęk, który mnie otacza. Boję się, czy wszystko będzie dobrze, czy to maleńkie życie, które jest w moim brzuszku będzie zdrowe, czy urodzi się bez żadnych komplikacji. Postanowiłam zaakceptować wszystko takim jakim jest, przyjęłam wszystko, do końca przytuliłam do siebie. Oczywistym jest, że myślę o bólu, który będzie mi towarzyszył i wierzę, że on będzie energią, dzięki której moje światełko ujrzy ten świat. Dziękuję za wszystko, będę wdzięczna więc i za ten ból. Czasami nie wiem, czy gorszy jest ból istnienia, czy ból fizyczny. Przed moim przebudzeniem niewyobrażalnie bolało mnie wszystko, czułam się jakby w środku palił się ogromny pożar. Bolało mnie ciało i dusza. Aż zrozumiałam, że gdy uleczę duszę, którą jestem uleczy się moje ciało, które posiadam. Proces wciąż trwa. Czuję z panią ogromną więź, czuję spokój, gdy czytam wszystkie posty na blogu. Dziękuję, za wszystko dziękuję.
Również za powyższy tekst, bo moje serce wysyłało sygnały, szukało informacji jak poradzę sobie z tym bólem, który do mnie przyjdzie już niebawem. A tu taka piękna odpowiedź. Dziękuję..
Jest Pani bardzo mądrą i fascynującą kobietą. Czytam bloga od dłuższego czasu i można powiedzieć, że zostałem fanem. Oby tak dalej. Pozdrawiam
Sama mądrość <3
BÓL
gdy przekracza
mój próg
goszczę
zbłąkanego
wędrowca
z nadzieją
że kiedyś
odwdzięczy się
odejściem
Z mojego tomiku "Cztery pory liryczne" (2012). Pozdrawiam serdecznie 🙂
Swietna publikacja Agnieszko, bardzo trafna obserwacja, dziekuje ze podzielilas sie z nami swoimi przemysleniami, bardzo ladnie to ujelas 🙂 bol ma jakis cel I trzeba go zaakceptowac, zrozumiec I znalesc rozwiazanie dla tej sytuacji, nie dajac sie poniesc emocjom. O ile jestesmy sobie sami pomoc albo starac sie zeby jakis expert nam w tym pomogl.
Jesli pozwolisz podziele sie swoimi przezyciami: Kiedys cierpialam na insomnia, przez dwa miesiace spalalam tylko 2 godziny w czasie nocy. Poszlam do madrego polskiego lekarza, (mieszkam za grancia) pani doctor kazala mi zwiekszyc aktywnosc fizyczna przygarnac psine, otoczyc miloscia I zabierac go na dluuuugie spacery.
Zmiana byla natychmiastowa po tych naszych spacerach, a byly naprawde dlugie, oboje spalismy jak „zabici” a milosci I radosci sporo przybylo w domu .. och piekne czasy 🙂
Z pania doctor zaprzyjaznilysmy sie I od tamtej pory, utrzymujemy bardzo dobry przyjacielki kontakt.
Witaj, Agnieszko 🙂 Kolejny mądry artykuł, choć w sumie niczego innego się tu nie spodziewałam 😉 Czy masz jakieś powiadomienia odnośnie dodawanych komentarzy pod trochę starszymi artykułami?
dość długi komentarz z zapytaniem dotyczącym jogi. Jeśli możesz to sprawdzić i odpisać, będę bardzo wdzięczna, nie chcę Ci tu już spamować z tym samym tematem 😛 Pozdrawiam serdecznie! :*
P.S. Mam sugestię dotyczącą bezpośredniego zwrotu do czytelników (nie czytelniczek ;)). Mianowicie w swoich artykułach używasz najczęściej formy żeńskiej („słyszały”, „reagowały”), a przecież nie tylko kobiety czytają Twojego bloga. Myślę, że dobrym pomysłem byłaby zmiana w tej materii – w końcu w środku wszyscy jesteśmy tacy sami, a Twoje rady są uniwersalne dla obu płci. Język polski jest tak skonstruowany, że pisząc „słyszały” wyklucza się mężczyzn jako potencjalnych odbiorców, a byłaby to dla nich wielka szkoda. Forma „słyszeli”, „reagowali” w języku polskim uwzględnia obie płcie. Co o tym sądzisz? 🙂
Jestem mamą 5 letniej Małgosi i 14 miesięcznego Michała mieszkam z mężem i moimi rodzicami w małej wiosce. Moja mama ciągle mnie krytykuje do wszystkiego się wtrąca. Karmię Michałka piersią choć według mojej mamy taki duży chłopak nie powinien być już na cycu, córkę karmiłam 21 miesięcy więc synka zamierzam przynajmniej tak długo jak siostrę. Boli mnie jej nie ustana krytyka staram się puszczać jej uwagi i się nie przejmować, lecz czasami nie daje już rady i płace bezsilności, boli mnie brzuch jest mi nie dobrze. Mam wspaniałego męża, który mnie we wszystkim wspiera. Moi rodzice go nie lubią. Mąż jest bardzo wrażliwym facetem, bardzo się kochamy doskonale się rozumiemy. Moi rodzice twierdzą że wyprał mi mózg i nie mam własnego zdania, tylko że to oni próbują mi narzucić swoje zdanie chcą żebym żyła tak jak oni chcą. Od 5 lat próbuje się zdrowo odżywiać uwielbiam kasze jaglaną i owsiankę. Moja córka gdy była bardzo mała też lubiła kasze jaglaną ale wróciłam do pracy to została po opieką dziadków którzy kupowali jej parówki słodkie rogale i przestał jeść.
Za każdym razem gdy słyszę coś złego na swój temat, próbuje się przejmować odciąć się od tego murem. Dlaczego oni mnie tak krzywdzą. Mój brat radzi mi żebym się jak najszybciej od nich wyprowadziła i wtedy będę miała święty spokój.
Znaleźliśmy z mężem wymarzoną działkę pod budowę naszego domu, nie wiem czy wytrzyma z nimi jeszcze 3 lata.
Na pani bloga trafiłam szukając przepisu na syrop z kwiatu czarnego bzu dla mojej córki, wyszedł pyszny.
Czytam
Zamiast zamartwiać się, proponuję kompletnie zmienić wszystko w głowie i w swojej energii. Zamiast martwić się i zastanawiać „dlaczego on tac są” – proszę ich w duchu błogosławić. Za wszystko dziękować – „dziękuję za te rady, wiem, że chcecie dla nas jak najlepiej…”. „dziękuję za waszą troskę” itd. A w duchu modlić się za miłość w rodzinie. Pojednanie i wzajemny szacunek.
Modlitwa i dobre, czyste serce działają cuda. Obiecuję 🙂
Agnieszko kochana!
A ja poproszę coś jak radzić sobie z RZS bo ból mnie zmiata czasami z powierziemi a mi się tak bardzo chce żyć:)
JESTEŚ ANIOŁEM
Anna
Dziekuje z wdziecznoscia I miloscia za kazdy wpis :):)
Pani Agnieszko
Bardzo dziękuję,że odpisała Pani na mój komentarz i szczerze ta odpowiedz dała mi dużo do myślenia.Ma Pani dużo racji, czas leczy rany i po wszystkich cierpieniach kiedyś znów zaświeci słońce!Jednak to zależy od nas samych! Tak jak Pani napisała to bardzo trudny temat,inaczej patrzy się z perspektywy czasu !
Po Pani odpowiedzi postanowiłam kupić Pani książkę”Smak szczęścia”myślę,że będzie to pierwszy krok do pozytywnego myślenia po wszystkich cierpieniach.Bardzo dziękuję Pani,gorąco pozdrawiam i życzę dużo zdrówka bo to najważniejsze!
Agnieszko, kilka m-cy temu natrafilam na Twoj blog,,i wiem,ze nie byl to przypadek,… ,, Teraz z cala swiadomoscia moge powiedziec ,ze znalazlam zrodlo,ktorei pomaga, mi w mojej drodze przemian. Jestes dla mnie inspiracja,nauczycielem,przewodnikem. Od tamtej chwili czytam, podziwiam, i szanuje za wszystko co robisz.. A robisz bardzo bardzo duzo,, nie mam watpliwosci,,ze,pomagasz innym wybudzic sie z ich letargicznego stanu aby latwiej mogli odnalezli samych siebie…Ponad 10 la ja samat temu przezylam takie wlasnie przebudzenie i jak nietrudno sie domyslec bylo zwiazane z bolem,,okropnym,,,psychicznym,fizycznym..Mialam jednak to szczescie ,ze napoytkalam wtedy na swojej drodze ludzi ,ktorzy pomagali mi zrozumiec ten bol,,,jak mowia madrosci zyciowe,kto szuka ten znajduje, Zrozumienie tego bolu,zaakceptowanie go nie bylo proste,, nie odbylo to z dnia na dzien ,zbuntowane ego nie chcialo latwo odpuscic ,zajelo mi to kilka lat by zrozumiec wiele spraw ,by nauczyc sie wybaczac ,akceptowac ,nie oceniac, a przede wszystkim pokochac siebie i dziekowac za wszystko co dostaje od Boga .Otworzylam swoja dusze uleczylam, bol zniknal,przyszla radosc i wiem ,ze gdyby inni mogli wybudzic sie takze z tego „uspienia” swiat wygladalby zupelnie inaczej. Dlatego ciesze sie,ze JESTES !!!!! i na zawsze zostaniesz.,Z bukietem najpieknieszych zyczen.
Uwielbiam przychodzić do Pani żeby troszkę się uspokoić, wyciszyć. W niezwykły sposób potrafi Pani tworzyć zdania, które niosą ze sobą bardzo dużo miłości i mądrości. Jednak ten tekst zasiał we mnie dużą dawkę niepokoju. Jestem w związku w którym nie odczuwam juz szczęścia, niestety strach i rozsądek (mamy małą córeczkę ) nie pozwala mi tego przerwać. Odczuwam ból samotności, który już chyba pozostanie na zawsze.
Witam Pani Agnieszko,
Piekna odpowiedź. Nie zawsze jest to proste, ale wiem juz, ze to dziala!
Serdecznie Pania pozdrowienia i dziekuje za Pania obecnosc.
Pani Agnieszko,
Choć aura nas rozpieszcza powoli zaczynam myśleć o nadchodzącej jesieni (i zimie!), które dość słabo znoszę. Czy mogłaby Pani napisać jak wspierać się właśnie w tym okresie? Co dobrze jest jeść i pić, co wspiera naszą odporność a szczególnie co wspiera nasz układ nerwowy i jak w naturalny sposób wesprzeć aby uniknąć lub choćby tylko osłabić jesienną depresję.
Z góry dziękuję i serdecznie pozdrawiam 🙂 ?
Sylwia
Już o tym pisałam, ale napisze raz jeszcze i uzupełnię o nowe odkrycia.
Pozdrawiam słonecznie i dziękuję za inspirację! 🙂
Tyle tu komentarzy, nie wiem czy mój dotrze do pani. Ale warto napisać.
Szkoda ze tak mało ludzi znanych myśli podobnie do pani. Czasami tylko włączam sobie pani zdjęcia na wyszukiwarce i już mi lepiej he he . Nie żebym tam była jakaś tego he he . Poprostu patrzę na pani szczery uśmiech i już sama sie do siebie uśmiecham.
Mieszkamy z mężem i dwójka maluchów w Anglii.
Dobrze nam sie tu żyje ale zarazem mamy właśnie ten wspomniany ból duszy w sobie ze to jednak nie jest nasz dom, chociaż dobre prace i piękny dom posiadamy. Nie o taki dom nam jednak chodzi. Dom to ludzie, rodzina, czas dla bliskich a nie gonitwa za kolejnym funtem. Dzieki pani i kilku innym fantastycznym osobom i książkom ( louise hay ” You can heal your life”) czuje ze trzeba zacząć żyć po swojemu. Wznieść sie ponad wszystko i poszybować wysoko by spełniać marzenia. Być z rodzina. Moze mniej mieć ale – być- być sobą. Leżeć na trawie i liczyć chmury.
Po 10 latach cieżko było podjąć decyzje ale wracamy. Wierzymy ze wszystko sie ułoży. Wybudujemy mały domek na przedmieściach, znajdziemy fajne prace i będziemy mogli spędzać czas z rodzina za która tęsknimy. Nie będzie łatwo wywrócić cały nasz świat do góry nogami ale wiem ze jeśli tego nie zrobimy to stracimy swoje życie, te prawdziwe życie…
Dzięki ze jesteś. Dajesz mi kopa do działania każdego dnia .
A ja nie wiem jak sobie z tym poradzić, całe życie mi ból towarzyszy. Czasem czuję, że jestem od niego uzależniona. Że gdy w nim tkwię czuję się w pewnym sensie uspokojona, bo bardzo dobrze znam ten stan i przyzwyczaiłam się do niego. Gdy uda mi się z niego wyjść, bo wiem, że to do niczego nie prowadzi i chcę być po prostu szczęśliwa, gdzieś w podświadomości wiem, że za chwilę znów tam wrócę. Że to wszystko się nie uda i jak na razie tak było za każdym razem. Myślę, że to może wynikać z tego, że za bardzo uzleżniam wszystko od innych, nie umiem czuć się szczęśliwa sama ze sobą, potrzebuję ludzi. Mam 25 lat, a nie potrafię tego wykorzytsać i cieszyć się. Oczywiście nie cały czas tak jest, są momenty kiedy czuję, że żyję, ale chwilowe. Gdybym dokopała się do wnętrza siebie, zawsze znajdę tam ból, z którym nie wiem co mam zrobić.
Przepraszam, że tak negatywnie.
Mam wrażenie, że większość kobiet tak bardzo się boi porodu, że ten strach powoduje ból. Przed porodem przeczytałam książkę, w której wiele kobiet opisywało jak piękny jest poród. Myślałam sobie wtedy: tak mówią, bo mają to za sobą, ale pewnie cierpiały. Książka jednak nastawiła mnie bardzo pozytywnie i nie bałam się wcale. Poród był… piękny. Naprawdę. Nawet nie wiem, czy to, co czułam nazwałabym bólem. W każdym razie ból zęba jest większy;-) Życzę WAM młode Koleżanki, byście się nie bały tego, co naturalne.
sprzymierzeńcem* 🙂
Bardzo mądrze napisane. Nie korzystam z żadnych pigułek przeciw bólowych za to gdy ciś mnie boli to często koncentruję się na tym bólu i nastawiam umysł na leczenie tego miejsca. Wierzę, że pomaga :). Co do duszy to bywa różnie. Pozdrawiam
Dziekuje
Uwielbiam w życiu tak zwaną gotowość na zrozumienia „czegoś”jakkolwiek to zabrzmi. Kilka dni temu uczyłam się rozróżniać zmęczenie, od przeziębienia. Uczę się słuchać swojego organizmu. Klikając od strony do strony nagle nie wiadomo jak jestem na Pani stronie i czytam coś co porządkuje mi głowę. Pani artykuł jest czymś co jest mi w obecnej sytuacji bardzo potrzebne. Rozumiem każde zdanie 🙂 Dziękuje. Przesyłam wirtualny uśmiech.
Wczoraj w poszukiwaniu czegos pozytywnego odkrylam Pani strone internetowa i jestem z tego pwodu bardzo szczesliwa!
Odkad zobaczylam i uslyszalam Pania w telewizji, podziwialam Pania z wielka fascynacja. ( a to wtedy kiedy nagle Lato byo wszedzie…..) boski czas jeszcze w Polsce. Od dlugich juz lat mieszkam na Niemieckiej Wyspie i nie czesto przyjezdzam do Polski. Dlatego tez z takim entuzjazmem odkrywam ( Pania ponownie) pozytywne charaktery z mojego kraju.
Sama wychodze z zalozenia , ze wszystko dzieje sie w zyciu po cos dobrego…. tylko nie od razu mozemy rozpoznac po co? Kiedys przeczytalam ,, Zröb perle z problemöw i krysysöw…” a jak powstaje perla? No wlasnie, z bölu i samoobrony…a dopiero potem jest tym cudem natury…
Pozdrawiam slonecznie i przesylam duzo poytywnej Energii!
Agnieszka Silna-Arndt
Pani Agnieszka, Pani mądrość jest nieoceniona, dlatego pozwole sobie prosić o radę (jeżeli mogę). Otóż znam ten ból wewnętrznym, ja niestety nie umiałam go odczytać i zamiast zmienić swoje zycie na lepsze, ja je zrujnowałam. Otóż zaczął się u mnie kryzys, nie wiedziałam i nie wiem nadal, czego chcę od życia, wiedziałam tylko że jest mi źle. Niestety emocje mną tak kierowały, że zamiast przeczekać ten okres ja popodejmowałam najważniejsze życiowe decyzje i teraz jestem w okropnej sytuacji, zarówno finansowej jak i całościowo. Jestem, powiem szczerze w okropnej sytuacji, gdzie ból istnienia towarzyszy mi codziennie, boję się nowych decyzji, prób zmiany. Wiem, że powinnam zredukować stres, wiem że gdy dusza i ciało boli, nic dobrego do mnie nie przyjdzie. Jestem na zakręcie, żadna droga nie wydaje się dobra, więc tkwię w tej beznadziei. Nawet nie umiem się modlić. Boję się, bo zostałam sama i sama musze odbudować swoje życie, Tylko co jeżeli każda droga wydaje się teraz zła, a ja boje się codziennie że mi się nie uda odbudować tego co zniszczyłam?
Pani Agnieszko! ( tu tez Agnieszka… Silna-Arndt) . Pozwalam sobie na odpowiedz na Pani List. Prosze mi wierzyc: wszystko jest po cos dobrego w zyciu. Powtarzam sie, wiem ale wiem tez jak dlugo albo czesto bylo mi bardzo ciezko w zyciu. Bywalam bardzo smutna i dusza bolala tak , ze az nie mialam sily plakac…. I w takich momentach zawsze odnalazlam sile w ´naturze… Tak , wlasnie tak. Obejmowalam drzewa, czerpiac z nich dobra Energie, afirmowalam, wpatrywalam sie w morze i niebo prowadzac ze soba rozmowy tak jabym rozmawiala z przyjaciölka i powtarzalam JEJ czyli SOBIE, ze to tylko chwila Jakis okreslony czas a potem bedzie juz dobrze!( Niech Pani tak szczerze pomysli, co w takim momencie powiedzialaby Pani swojej przyjaciölce?) Jesli bylo mi ( albo jest) zle i smutno bralam karte papieru , dzielilam na pöl i pisalam plus i minus tej sytuacji a potem analizowalam czy rzeczywiscie jest to sytuacja ,ktöra ma prawo mnie niszczyc? Od mniej wiecej 3 lat kupuje sobie Jakis maly sliczny notesik, prosze o zapakowanie jako prezent potem w milym dla mnie miejscu rozpakowuje go bo jestem warta wspanialych prezentöw od zycia. I co robie? Zapisuje w nim dlaczego jestem ´w danej chwili, w danym dniu szczesliwa?! To sa baardzo rözne powody. Czasem wystarczy je tylko dostrzec…a po jakims czasie otwieram ten notes tak przepelniony i dociera do mnie jak wspaniale szczesliwe zycie prowadze! ( mimo negatywnyg, bolesnych sytuacji i zlych ludzi , ktörzy sie na naszej drodze pojawiaja) Tak, szczescie jest w nas Pani Agnieszko, tylko dusza czasem jest zmeczona, prosze sobie na ten odpoczynek pozwolic , owszem ale wierzyc w dobra Energie, pozytywne Afirmacje, Medytacje, nieobliczalna sile natury!
Kiedys przeczytalam cos cudownego, bardzo mi pomoglo: Kiedy Pan Bög chce Ci zeslac prezent, czasem zapakowuje Go w Problem….Agnieszka! to Ty Go rozpakujesz, to Ty wez Go w swoje rece!
Pozdrawiam slonecznie i przesylam mnöstwo pozytywnej Energii!
Agnieszka Silna-Arndt
Pani Agnieszko bardzo Pani dziękuję 🙂
Dziękuję, że poruszasz ten temat.
Zagłuszenie we współczesnym szybkko żyjącym społeczeństwie jest nagminne.
Złościmy się i niecierpliwimy kiedy potrzebujemy coś zmienić. Np. sposób zywienia, albo nawyki, bo to zajmuje nam trochę czasu, a tu wchodzi kolejny nawyk – muis być szybko, instant 🙂
Słuchanie i odczytywanie znaków, które daje nam Źródło i organizm pozwala uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji i konsekwencji 🙂
Pozdrawiam serdecznie
To niesamowite, że Agnieszka ma taką wiedzę chętnie tu bywam naprawdę. Za każdym razem kiedy wejdę jestem miło zaskoczony
Kochana Pani Agnieszko,
Poznałam Pani bloga szukając odpowiedzi jak wyleczyć ból serca.
Pani blog, a w późniejszym czasie książki oraz karty afirmacyjne – a raczej miłość i mądrość w nich zawarte, prowadziły mnie przez ostatnie tygodnie. Stała się Pani moim przewodnikiem duchowym, dlatego też właśnie to Pani porady potrzebuje.
Chciałabym zapytać dlaczego czasem bywa tak, że nie potrafimy uwolnić się od przeszłości?
Mój ból związany jest z przeszłością mojego partnera. Chociaż wiem, że to niedorzeczne czuć się zranionym o czyjąś przeszłość, zawierającą zbliżenia cielesne. Czy można uwolnić serce od tego piekącego uczucia smutku i żalu na ten temat? Czy istnieje sposób, żeby nigdy nie myśleć o przeszłości, albo zablokować to uczucie, kiedy przychodzą wspomnienia?
Dziękuję, że Pani jest.
Dziękuję, za miłość, którą wysyła Pani każdego dnia.
Ciekawy artykuł. Bardzo głębokie przemyślenia. Faktycznie, ból nas sporo uczy. Ale jak Pani wyobraża sobie świat gdyby go nie było? Czy o takim świecie Pani marzy i do niego dąży? Czy taki artykuł nie zachęca do pogodzenia sie z bólem i uznaniem go za potrzebny do funkcjonowania, podczas gdy nie był przeznaczony dla ludzkości?
Wystarczy sięgnąć do autorytetu, na który się Pani powołuje. Ksiega Rodzaju w 3 rozdziale opisuje efekt zjedzenia zakazanego owocu przez Adama i Ewę. Bóg zapowiedział Ewie: „w bólach będziesz rodzice dzieci”, a Adamowi: „w bólu będziesz jadł jej (ziemi) plon”. Więc przed grzechem, ból nie był im pisany. Ból jest wynikiem grzechu. Ból ma zniknąć, bo nie jest planem Boga. Zamierza On odwrócić ten proces chorób, starzenia się i umierania- czyli bólu. Zapowiada również w Piśmie Świętym: „Otrze z ich oczu wszelką łzę, i śmierci już nie będzie ani żałości, ani krzyku, ani BÓLU JUŻ NIE BĘDZIE”. Ból jest tylko na Ziemi. A skoro ma go już nie być, to znaczy że jego źródło zostanie usunięte właśnie z naszej pięknej planety i ze stworzonych do doskonałego zdrowia organizmów.
Pozdrawiam
Od 8 lat cierpię na problemy żołądkowe-była gastroskopia i kolonoskopia po kilka razy , nic specjalnego-refluks żołądkowy , ostatnio nadzerka w dolnej części przełyku oraz zapalenie blony śluzowej zoladka- od kilku lat mocno unikam lekow ,choć tu się przestraszyłam nadżerki i brałam leki ponad 2 mies , teraz po malu od nich odchodzę. Dolegliwosci jednak sa -bole żołądka, bole w lewym boku , drzenie w srodku , zły sen , czeste uczucie niepokoju, niechęć do jedzenia na tle bolowym ( a mam już i tak sporą niedowagę od zawsze)
Odzywiam się zdrowo , nie jem tłusto, miesa tez nie , nabial rzadko, unikam samzonego , octowego wiec to nie dieta , bo już to obserwowałam. Mój partner do tego wyśmiewa się nieraz z moich zdrowych nawykow , choć po długiej walce tych komentarzy jest mniej.
Wiem ze mam dużo stresu w pracy i w związku-mój partner codzien pije alkohol-nie sa to dramatyczne ilości-teraz jak ograniczyl sa dwa piwa dziennie , jednak mnie to niepokoi , poza tym lubi krzyczeć o byle co choć ostatnio nad tym pracuje. Nie chce odchodzić ot tak , ale zdaje sobie chyba dopiero teraz sprawę , że wiele z moich bolączek zdrowotnych wynika z duszy. Chodze na terapie , pomaga ale nie wystarcza, korzystam także z refleksologii-pomaga na ból . Jednak mam takie momenty ze chodza mi po glowie myśli by ze sobą skonczyc- gdyż mam dość bolu i do tego jeszcze chowania się z tym bolem-bo mój partner nieraz się zlosci-czemu znow mnie boli i ze moje problemy pewno nigdy się nie skoncza , bo wiecznie mnie cos boli. Ciesze się ze trafiłam na ten blog-mam nadzieje ze pomoze mi dostrzec więcej pozytywow w zyciu i latwiej znieść trudności
Aż mnie zabolało, gdy czytałam Twój wpis Aniu. Jeśli trafiłaś na tę stronę to zostań na niej dłużej. Czerp z niej garściami, bo pani Agnieszka daje cudowne wskazówki. Wzmacniaj swoje poczucie wartości i kochaj siebie samą mówiąc sobie 100 a nawet 1000 razy dziennie KOCHAM SIĘ, JESTEM WAŻNA.
Mam w swoim życiu alkoholika- jest nim mój ojciec. Mieszkamy razem, bo teraz gdy jest już u schyłku życia nie zostawię go samego (wg lekarzy zostało mu 1-1,5 roku). Wtedy gdy powinnam od niego odejść by ratować siebie, swoje małżeństwo i nowo narodzone życie czyli córeczkę nie potrafiłam, bo wydawało mi się że taki jest mój obowiązek. Zaplątałam się tak psychicznie, ze ja nie myślałam o swojej rodzinie tylko o nim przez 24 godziny na dobę: „czy gdzieś się nie przewrócił i leży w rowie”, „już powinien wrócić a wciąż go nie ma…”, „trzeba go zawieść do lekarza…” I tak przez prawie 8 lat. Aż córka sześciolatka (!!!) przestała jeść. Wylądowaliśmy u psychologa. To był moment uświadomienia sobie, że doszłam do ściany. Umęczenie umysłu całkowite. Zaczęłam szukać ratunku dla siebie i mojej rodziny. Teraz wiem, że MAM SWOJE ŻYCIE i MAM DO NIEGO PRAWO a 78-letniego ojca nie uratuję. Teraz wiem, że siebie nie kochałam, i ten brak miłości do siebie samej (proszę nie mylić tego z pychą, samouwielbieniem) powodował że nie miałam sił do walki o swoje życie i co jest z tym związane odejście od kogoś, kto nic nie chce z siebie dać.
Trzymam za Ciebie Aniu kciuki. Pokochaj siebie a zyskasz moc o jakiej nie marzyłaś. 🙂
Pani Agnieszko,poprostu dziękuję!
Jestem w jakimś kolejnym procesie uleczenia swej duszy i ten artykuł wpadl mi przed oczy 'przypadkowo’;)
juz raz przeżyłam bóle porodowe wewnętrznej przemiany.stwierdzam,że umieramy i rodzimy sie na nowo regularnie.(nawet napisałam na ten temat tekst;)) obumierają w nas pewne sprawy i historie,wzorce i pojawiają się nowe doświadczenia,odmieniona osobowość.wiem,że im człowiek bardziej świadomy,tym głębsze tematy do niego przychodzą.czasem to już męczące dla mnie.mam wrażenie,że już nie dam rady.wiem,że ja jakiś czas będę patrzeć na to z ze spokojem i jest tego wyższy plan dla mojego wyższego dobra.szkoda,że za każdym razem jest tak cięzko,jak dziś.idę do lasu,czerpać siłę z natury,pozdrawiam!