Czytając książkę pt. „Moc pozytywnego myślenia” N.V.Peale, znalazłam ciekawe ćwiczenie, które terapeuta / duchowny zaproponował udręczonej codziennymi obowiązkami osobie.
Ten przypadek był podobny do wielu z nas – przemęczenie, przeciążenie i ogólne wyczerpanie wynikające z faktu wewnętrznego przekonania, że osoba ta jest… niezastąpiona. Czy Ty również miewasz czasem wrażenie, że wszystko musisz zrobić sama, bo tak będzie lepiej („to musi być zrobione dobrze, a nikt nie zrobi tego lepiej niż ja”) i szybciej („inni się grzebią, ja wiem jak zrobić to szybko i naprawdę dobrze”)?
Jeśli doświadczasz takiego sposobu myślenia, to z całą pewnością doświadczasz również ogromnego wyczerpania, przeciążenia i wreszcie wypalenia. Poczucie, że „wszystko spoczywa na twoich barkach” lub „na twojej głowie” prowadzi również do jak najbardziej fizycznych dolegliwości – bóle głowy, migreny, bóle kręgosłupa czy barków. Przeciążenie psychiczne nasze ciało odbiera jako przeciążenia fizyczne – tak fenomenalnie precyzyjnie działa nasz umysł.
Jakie więc zalecenie dostał przemęczony pacjent? Aby codziennie robił sobie przerwy w pracy i spacerował po… cmentarzu. Przez co najmniej 20-30 minut dziennie przechodząc między nagrobkami czytał napisy, które się na nich znajdują. I aby zdał sobie sprawę, że ogromna ilość z tych osób również była przekonana, że są niezastąpione, a świat się bez nich zawali! Przez takie myślenie wiele z tych osób z pewnością skróciło swoje życie, nabawiło się zawałów, raka lub innych chorób. Jednak przede wszystkim, tkwiąc w takiej pogoni życia, zupełnie to życie… przegapiły. Biegły nieustannie nie widząc, nie doceniając i nie ciesząc się tym, co było w tym życiu prawdziwie istotne. A teraz leżą, martwe w grobach, a świat wcale się nie zawalił. Wszystko nadal funkcjonuje normalnie. Ziemia się kręci, Planety, Słońce i Księżyc nadal są na swoich miejscach, nie wydarzył się żaden globalny kataklizm dlatego, że te osoby odeszły.
Nie ma ludzi niezastąpionych.
Oczywiście każdy z nas jest ważny, bezcenny, unikalny i niepowtarzalny, ale nikt nie jest niezastąpiony. Chociaż często wydaje się nam to nie do pomyślenia, czasem naprawdę możemy odłożyć sprawy na później. Wyłączyć komputer, a telefon włączyć na system samolotowy: „Jestem w niebie. Jestem w podróży życia. Teraz doświadczam.” 🙂
Proste radości przemijają na zawsze, a przeznaczenie jest nieznane. Zamiast pisać elegię do wszystkich tych dni, które przemijają niezauważone, możemy pisać codzienne pieśni dziękczynne za dni, które są teraz i które jeszcze będą.
Czasami jesteśmy świadome poety, który w nas mieszka i dostrzega każdą bezcenną chwilę naszego życia. Każda z nas w głębi swojego serca jest poetką. Jednak często idziemy przez życie w pośpiechu będąc jak w amoku, jak we mgle. I często wyrwać nas z tego pędu może już tylko jakieś trudne, wstrząsające zdarzenie – choroba nasza, dziecka lub partnera, śmierć przyjaciela lub inna dotkliwa strata lub cierpienie. To budzi nas ze snu pokazując, co w życiu jest naprawdę ważne. Te dramaty pokazują nam, jak wiele w życiu mamy błogosławieństw i darów i jak wiele mamy powodów do dziękowania.
Ta mistyczna alchemia świadomości i wdzięczności dokonuje w naszym życiu cudów.
Gdy zrezygnujemy z walki ogrania nas spokój.
Dzisiaj wschodzi nowe słońce. Wszystko budzi się do życia. Jest wiosna. Czas przebudzenia i wdzięczności.
Obudź w sobie poetkę. Obudź w sobie artystkę. Spoglądaj na cały świat jak na jeden wielki, nieopisany, nieodgadniony cud – bo tym właśnie jest. To wszystko, co przyjmujemy za oczywistość, wcale takie oczywiste nie jest. Rozumiemy to niestety dopiero w chwili utraty. Ale nie musimy niczego tracić – wystarczy przebudzić się do bycia tu i teraz, do dostrzegania wszelkich darów, którymi jesteśmy codziennie tak szczodrze obdarowane. Nasza zdolność do chodzenia, widzenia, słyszenia, smakowania, przytulania i troski o innych jest wielkim darem. Dzisiaj zatroszczmy się również o same siebie – usłyszmy ciche wołanie naszych dusz. Jesteśmy piękne, a wiosna wokół nas pomoże przebudzić to na nowo nasze niezwykłe, wewnętrzne piękno 🙂
Kocham Was moje poetki codzienności! Życzę Wam pięknego, radosnego maja! 🙂
Z miłością 🙂
Agnieszka
dziękuję kochana:)
Pięknego Maja:)
🙂
Pisze Pani : Gdy zrezygnujemy z walki ogarnia nas spokój. Chyba już tego pragnę.
Ogarnia nas spokój, gdy rezygnujemy z walki.
Uff, jaka ulga, prawda? 🙂
Fajnie uśmiechać się do siebie, do swoich dobrych myśli i do innych.
To prawda… 🙂
Szkoda Aguniu że nie odpisujesz na wczesniejsze posty dotyczace medytacji i kulek?niedługo Twoje święto ciekawe w jaki sposòb świętujesz swoje urodzinki????
Och tak, bardzo bym chciała ze wszystkim sobie poradzić! Ale jestem jedna, a rodzina duża, i praca i dom 🙂 Nie wszystko mi się udaje zrobić, żałuje, ale zobacz – świat się nie zawalił. Planety nadal są na swoich miejscach …. 🙂
Idealne , na czasie przemyślenia. Dziękuję za przypomnienie. Z serca pozdrawiam i życzę cudownego maja.
Dziękuję! 🙂
Właśnie jestem na etapie wypalenia i dokładnie wiem o czym Pani pisze. Szukam drogi i ten blog, Pani książki i joga to mój drogowskaz i światełko w tunelu … Dziękuję
Trzymam kciuki za zmiany na lepsze. Wszystko jest po coś! 🙂
Dziękuję Pani Agnieszko za to, że się pojawił na Pani blogu ten temat. Z jednej strony jak bardzo chcemy mieć poczucie kontroli ( wiem, jak ja to zrobię i wydaje mi się, że na pewno najlepiej) przez co nieudolnie próbujemy się dowartościować a na dodatek nie dajemy szansy bliskim/ współpracownikom na pokazanie na co ich stać. To powoduje myślenie, że „Oni” i tak tego nie potrafią, a ja już tyle razy to robiłam. No i wynika z tego brak zaufania. Niestety to właśnie takie „niezastąpione” w swoim mniemaniu osoby sprawiają, że tak się dzieje, że jest to niczym samospełniająca się przepowiednia. Znam to z doświadczenia, pracuje nad tym, niestety czasem zapominam bo zatarte schematy bywają silniejsze. Dlatego „narażam się” na obcowanie z takimi miejscami jak to – Pani blog. Dzięki temu przypominają mi się takie proste prawdy. Dziękuję i życzę wszystkim udręczonym „niezastopieniowością” powodzenia w dawaniu szansy sobie i innym żyć w poczuciu prawdziwej akceptacji, zaufaniu i niezadręczaniu się z własnej woli. 🙂
O tak, te nasze nawykowe reakcje powracają, zwłaszcza wtedy, gdy jesteśmy w stresie, pod presją czasu. Dlatego musimy sobie wzajemnie o tym stale przypominać.
Pozdrawiam ciepło! 🙂
Jak ja bym chciała aby mnie ogarnął spokój. Czasami mam wrażenie ze już się udało a tu znowu wystarczy jakaś głupota a ja znowu jestem przepełniona strachem. Nie umiem się zdystansować, odpuścić i byc tu i teraz.. Proszę o radę jak żyć w tym świecie gdzie tyle zła bólu i niepewności ?
Poczucie wewnętrznego spokoju nigdy nie jest dane nam raz na zawsze. Trzeba nad tym pracować SYSTEMATYCZNIE, każdego dnia. Poranna modlitwa/ medytacja/ pisanie dziennika, oraz wieczorne oczyszczenie: tak samo – modlitwa, poczucie wdzięczności, medytacja. Połączenie ze Źródłem to podstawa. Bez tego toniemy w morzy leku, bólu i chaosu.
Polecam Ra MA Da Sa, oraz Dziewięć Oczyszczających Oddechów – wszystko jest na blogu.
Są też inne skuteczne techniki, ale…. trzeba z nich korzystać. Każdego dnia. Gdy tego nie robimy efekty są takie, jak widać. A wiec do dzieła! 🙂
Doroto nie jesteś sama, ja mam tak samo. Jak już myślę, że osiągnęłam jako taki wewnętrzny spokój wydarza się coś co sprawia, że na nowo jestem jak przerażone dziecko, które boi się ludzi i świata. Dziękuję Agnieszko za przypomnienie czegoś, co może wydawać się oczywiste, a mianowicie że osiągnięcie równowagi wewnętrznej to codziennna praca. Ja czasami po lepszym okresie rozleniwiam się i myślę, że spokój będzie dany mi na zawsze, niestety tak nie jest.
Serdecznie pozdrawiam Cię Agnieszko i wszystkie was dziewczyny:)
Chyba jestem w dołku… Nie wiem co robić… Przyjaźń mi się rozpada… Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Czy można odejść od siebie na tyle daleko, że nie znajdzie się już drogi powrotnej? Czy w każdym momencie można zawrócić i znów odbierać na tych samych falach?
Dziękuję, Agnieszko, za wspaniały tekst i przypomnienie o naszym wewnętrznym pięknie.
Czytam wpis po raz kolejny i jest mi lżej, zaczynam widzieć jaśniej mój problem i powoli dostrzegać rozwiązanie.
Dziękuję, że jesteś, bo jesteś moją przewodniczką? Wiem, że przede mną jeszcze sporo pracy, by mieć w sobie tyle miłości do ludzi i świata. Bardzo podziwiam to w Tobie. Ściskam mocno! ❤
Zawsze i w każdej chwili można do siebie wrócić. Ta część wewnątrz nas nigdy nie znika. Jest zawsze obecna i czeka na połączenie. Ale to my musimy tego dokonać – poszukać siebie, w swoim wnętrzu. Nie w przyjaźni, nie w drugim człowieku, ale w sobie. Gdy nie mamy dobrego połączenia ze sobą, żaden inny związek w naszym życiu nie będzie udany. Każdą naprawę życia trzeba zacząć od siebie.
Trzymam kciuki i życzę powodzenia.
Dzisiaj jest dobry dzień na miłość do siebie! 🙂
Dziekuje za wpis Agnieszko on utwierdzil mnie jeszcze bardziej, ze ide we wlasciwym kierunku ?pozdrawiam i dziekuje za caly rok z Toba, bo to juz rok jak odkrylam blog i siebie.
Bardzo się cieszę!!!! 🙂 Cudownie! Pozdrawiam ciepło i życzę dla nas kolejnego wspaniałego roku!!! 🙂
Odnalezc swiatlo w sobie- recepta na szczescie, na odnalezienie siebie. Czy chwila kiedy slysze muzyke, ktora mnie porywa, porusza, pochlania i sprawia, ze nagle ze smutnej doroslej osoby robie sie szczesliwa nastolatka, ktora zaczyna tanczyc i w glebi siebie czuje, ze te melodie chcialaby kiedys zatanczyc na ulicy w Hiszpanii, pod wplywem chwili, to Ja? Czy to znaczy, ze przez chwile spotkalam sie sama z soba, zprawdziwa Ja?
Jasne 🙂 Naszym naturalnym stanem jest radość. Radość bez powodu. Tylko dlatego, że jesteśmy 🙂
Kochana Pani Agnieszko:) Chciałam się z Panią i czytelniczkami bloga podzielić moimi zmianami! Wstaję codziennie o 5.30 i ćwiczę poranną jogę, o 6 budzę męża i szykujemy się do pracy. Do pracy zamiast wiecznych kanapek i tylko kanapek jest też jogurt zblendowany z owocami, siemieniem, pyłkiem pszczelim, ostropestem, miodem…. sok wyciskany ze świeżych warzyw, sałatki. Na obiad.. np dziś mamy wzmacniającą zupę z pokrzywy a na górze w pokoju suszy się młoda pokrzywa..będzie do herbatki z czystka i nagietka na cały rok:) Po południu obowiązkowo ruch na świeżym powietrzu a wieczorem książka, chociaż 15 minut…co miesiąc kupuję inną, zakochałam się w Twoich książkach, „Kazaniu na górze”, „Hormonach Twojego ciała, Hormonach Twojego życia”…czytam i przegryzam kulki młodości i inne pycha zdrowe smakołyki! Wieczorem wyciszenie z oddechami i śpię jak suseł! …Oczywiście są dni kiedy jest ciężko w pracy, natłok obowiązków i padam ze zmęczenia , wykończenia ..ale szybko się regenruję:) Można? Można! Pewnie że tak! Trzeba trochę na początku popracować ale się da:) Co mnie cieszy.. nawet mąż się już „poddał”:) i je ze mną zupę pokrzywową, chleb razowy, zagryza sezam, polubił pora:) Wszystko się da! Trzeba tylko chcieć!:) Miłego dnia Pani Agnieszko!!!
Ps. Byłoby świetnie gdyby napisała Pani coś o ciąży…o tym czy stosowała Pani jakieś leki czy tylko zdrowa żywność? jaka jest Pani opinia o kwasie foliowym, czy spożywała go Pani? Czy w czasie ciąży jadła Pani siemię lniane (czytałam że nie mogą go jeść kobiety w ciąży i karmiące?? Przecież Pani tak poleciła położna po ciaży..)?
Przesyłam moc uśmiechów do Pani i wszystkich Pań na tym blogu które szukają swojej ścieżki w życiu:)
Ale to dla mnie radość! Dziękuję!!! 🙂
W ciąży jadałam mnóstwo naturalnych produktów: pokrzywa, natka pietruszki, suszone morele bez siarki, sezam, migdały, mnóstwo warzyw i owoców, dobre oleje. Siemię lniane tak, zwłaszcza po urodzeniu Helenki, codziennie, razem z żurawiną. Czy suplementacja była mi potrzebna w czasie ciąży? Nie. Ale systematycznie robiłam badania, trzymałam „rękę na pulsie”. W razie niedoborów żelaza polecam preparat Floradix Żelazo (z pokrzywą). Ciepło pozdrawiam!!!! 🙂
Agnieszko,
Dziękuję Ci Kochana za wszystkie Twoje słowa, które kierujesz do mnie. Dziękuję za ciepło którym mnie otaczasz. Jesteś takim promyczkiem Słońca, które przebiło się przez moje życie i trafiło prosto do mojego serca. Zagościłaś w moim sercu i tu Cię będę trzymać, stałaś się moim Aniołem.
Wysyłam Ci szczery uśmiech, ciepły uścisk, moc wszechświata i całą masę miłości, abyś każdego dnia miała siłę, aby zmieniać świat, odmieniać ludzkie życia, tak jak odmieniłaś moje.
Każdego dnia otulam Cię myślami i trzymam w moich modlitwach.
Tak cudownie, że jesteś.
Dziękuję Ci Aniele! 🙂
Z całego serca dziękuję!!!! ❤
Niech się maji maj w naszych sercach, głowach i duszach 🙂 z serca pozdrawiam cię moja mistrzyni ?
Ania
Dziękuje i pozdrawiam z całego ❤
Agnieszko, jak zwykle dziękuję za wspaniały wpis! Zawsze czytam Twoje posty kilkakrotnie i zapisuję zdania, które najbardziej do mnie przemawiają – jest w nich tyle mądrości i prostej prawdy.
Zwróciłaś uwagę na to, że wiosna to czas przebudzenia i wdzięczności. W moim życiu właśnie ma miejsce takie przebudzenie, więc chyba nie bez powodu na wiosnę ; ) Wiąże się z nim mnóstwo trudnych pytań i lęku, bo po kilku latach nagle się obudziłam i świadomie przyglądam się życiu, które wiodłam do tej pory… Jest spory bałagan i dużo do zrobienia. Ale za nic na świecie nie oddałabym mojego przebudzenia! A na każdą trudną sytuację staram się patrzeć jak na kolejną lekcję w szkole życia. Wtedy wszystko nabiera sensu.
To właśnie jest ważne – aby we WSZYSTKIM dostrzegać sens.
Dziękuję za ciepłe słowa i przesyłam pozdrowienia!!! 🙂
a co, jeśli jesteś w tym pędzie, z myślami o niezastąpioności, zdajesz sobie sprawę, że fizycznie (i psychicznie nawet) padasz, a jednak cię to kręci? taka ambiwalencja okrutna, zakropiona strachem przed zrobieniem kroku na przód.
Jeśli to kręci, to co zrobić?… Trzeba za tym iść i zobaczyć co jest za zakrętem. Tak po prostu.
Życie to przecież doświadczanie 🙂
Pani Agnieszko uwielbiam Pani blog…..Te wszystkie słowa tak dużo znaczą… ..Dziękuję
Ja również bardzo dziękuję!!!… 🙂
Agnieszko,
Właśnie parę dni temu dotarła do mnie , długo wyczekiwana, książka „Smak Szczęścia”! Pochłonęłam ją praktycznie w jeden dzień, zapominając kompletnie o bożym świecie! Dla mnie to był ten moment zatrzymania się w codzienności. Od razu kupiłam sobie książkę do jogi (kiedyś ćwiczyłam) i wracam do jej praktykowania. Przygotowałam sobie łazienkę , moje domowe spa i krok po kroku realizowałam wszystko, co pisałaś, a co mi było potrzebne. Przypomniałam sobie (z zajęć jogi) o potrzebie oddechu i medytacji, wracam też do tego. O kuchni nie piszę, bo już od dawna korzystam z Twoich przepisów. W tej książce zawarte jest chyba wszystko, co w tej danej chwili potrzebowałam. Niemal codziennie do niej wracam i znajduję coś nowego, ale tylko dla mnie, i zatrzymuję się natychmiast i już nie jest to dla mnie takie trudne, jak mi się kiedyś wydawało. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!
Dziękuję!!!!!
To dla mnie spełnienie marzeń! Z całego serca dziękuję za te słowa!!!
Bardzo ciepło pozdrawiam!!!! 🙂
To ja jestem tą osobą, która myśli, że bez niej wszystko się zawali i nikt sobie nie poradzi. Multum obowiązków, którym trzeba perfekcyjnie sprostać, do tego codziennie ugotowany obiad, a czasami nawet dwa, bo dla siebie coś innego, upieczony chleb, trening, wieczorna lektura, chodzenie na masaże i najlepiej chwila na filiżankę herbaty z koleżanką… Aż to mój organizm odmówił posłuszeństwa. Ból kręgosłupa położył mnie do łóżka na całą majówkę. Zwolnienie z pracy na dwa tygodnie, rehabilitacja. Nie umiem pisać poematów, już nie. Zatraciłam tę zdolność. Kiedyś przychodziło mi to bez trudu. Jest mi jeszcze gorzej ze świadomością siedzenia w domu na zwolnieniu. Co ja mam robić? Nic mnie nie cieszy. Chcę wyjść do ludzi, do pracy… Nie umiem odpocząć… Nie wiem jak spędzić ten czas…
Wiem, znam to. Kiedyś już to przechodziłam.
Tylko spokojnie 🙂
Może się okazać, że najbardziej niezwykłe przestrzenie znajdziesz… w sobie.
Tylko no to pozwól.
Jak już minie wściekłość i pogodzisz się z tym co jest, to zacznij słuchać swojego oddechu.
Zobaczymy, gdzie Cię zaprowadzi…. 🙂
Nikt nie jest niezastąpiony, powiedział szef mojej znajomej zwalniając ja z pracy. Miał rację. Na jej miejsce musiał zatrudnić cztery osoby. W sumie wyszło na dobre. Za to posunięcie szefa wyrzucili a moja znajoma przestała się stresować i znalazła cudną pracę. Pozdrawiam słonecznie.
Ha ha Ha! Świetne! Właśnie czasem musimy dostać takiego kopniaka od losu, aby pozbyć się okropnego szefa! 🙂
Stęskniłam się za Tobą dziewczyno (szparagowa bez kurkumy)! 🙂
Gdzieś mi uciekł Twój list, ale treść jak widzisz pozostała w głowie 🙂
Fajnie, że jesteś!!! XXX 🙂
Dzień dobry Pani Agnieszko.Trafiłam do Pani czytając dziś listopadowe wydanie Vivy(przeczytałam wywiad tylko z Panią) i od razu tu zajrzałam.Chyba Anioł(od mamy mam tę gazetę)mi Panią zesłał.
Pierwszy wpis i bammmm,dotyczy mnie!Tu i teraz „prześladuje” mnie od kilku lat ale”niezastąpienie mnie”wygrywa.
Plecy odmówiły mi posłuszeństwa kilka mcy temu,teraz po masazach jedt dużo lepiej.
Natchnęła mnie Pani by raz jeszcze zawalczyć ,zwolnić i być TI I TERAZ.Dziękuję
Od dziś stała czytelniczka 🙂 Żaneta
Ha ha ha! Zakładamy klub osób powalonych przez kręgosłup/ wewnętrzne napięcie.
Nie nie, mój już jest ok, ale kiedyś też to przechodziłam – oczywiście 🙂
Witaj więc kochana! 🙂
Dzień dobry 🙂
Pani Agnieszko, bardzo dziękuję za ten wpis…
Kilka miesięcy temu zatrzymałam się… Dostrzegam rzeczy, których wcześniej nie widziałam, poczułam zapachy których nie czułam. Biegłam, biegłam i biegłam i do niczego dobrego mnie to nie zaprowadziło.
Dziś do wielu rzeczy jestem zdystansowana, zobaczyłam ile czasu i energii traciłam na błahostki, na ludzi, którzy byli dla mnie nieodpowiedni.
Dziś mam czas na przeczytanie kolejnej książki, która jest inwestycją w siebie, na spacer, na medytację.
Dziś widzę jaki piękny jest świat, który mnie otacza, jestem wdzięczna za to co mam i wiem, ze wszystko co najlepsze jest jeszcze przede mną.
Pokochałam siebie, pokochałam świat!
Pozdrawiam ciepło i majowo 🙂
Jest Pani niesamowita! Ten wpis to jak balsam na moją duszę! Dziękuję!
Dziękuję 🙂
Pozwolę sobie powiedzieć do Ciebie Agnieszko,ponieważ jesteś jak Siostra,którą spotykam na ścieszce swojego życia.Chciałabym wypić z ta poranna kawę,popatrzeć Ci w oczy i poczuć jak TO płynie…..może będzie taka okazja.Przytulam
Dziękuję! 🙂 Jak pięknie…. Dziękuję… 🙂
Witam…oczywiście jestem w pracy…jeszcze…jestem szczęśliwa,że mogę sobie raz po raz wejść na Twojego Bloga i przeczytać słowa które koją i dodają otuchy…kocham moje życie, kocham to co się w nim wydarza i wiem, że wszystko to co mnie spotyka jest po coś.. lubię czytać wpisy dziewczyn, bo fajnie jest mieć świadomość, że takich ludzi jak ja , TY, pragnących czegoś więcej..jest tyle (myślę, że kiedyś byśmy były spalone na stosie, za naszą świadomość i chęć zmiany…)…Jednak jak wszystko toczy się w naszym życiu dobrze, to jest ok…źle kiedy coś zachwieje naszym życiem, stabilnością w nim…ostatnio dowiedziałam się, że mogę stracić pracę, którą lubię, czuję się potrzebna i w ogóle, ogólnie atmosfera jest świetna…to to poczucie stabilności, bezpieczeństwa i poukładania w życiu się burzy i to jest okropne…poczułam się jakby mój cały ekosystem życiowy się poruszył..nie wiem jak to określić…wiem, że to oznacza, że tak naprawdę nie można za bardzo przyzwyczajać się do tego naszego bezpieczeństwa bo jest złudne…powtarzam sobie zawsze, że będzie dobrze…ale boję się tak normalnie po ludzku…wiem, że musi być dobrze….!!!ale strach jest, konstrukcja się burzy….co robić w takim momencie Agnieszko?…Najgorsze jest, że wiele planów, marzeń w życiu związanych jest z pracą, pieniędzmi i stabilnością…a tu pstryk..i już po nich….wiem, że jeżeli się bardzo wierzy to się spełnią, może troszkę później lub w inny sposób, tylko w tym momencie uświadamiam sobie jak bardzo jestem/śmy uzależnieni od tak materialnych rzeczy…jak się od tego uwolnić Agnieszko?…jak…(najnormalniej w świecie mnie to wkurza!!)….
Ale jedno wiem BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE SPOTKAŁAM CIĘ NA SWOJEJ DRODZE I WAS DZIEWCZYNY…
i na przekór wszystkiemu będę szczęśliwa!!!!!!!!
Kiedyś, kiedy przechodziłam bardzo trudny okres w życiu (każdy z nas ma takie chwile), dostałam podpowiedź – słowa ZAUFAJ i UWIERZ. Napisałam je sobie kolorowymi kredkami, w radosnych barwach, na dosyć sporej kartce i powiesiłam na przeciwko łóżka. Widziałam ten napis zawsze wtedy, gdy zasypiałam i kiedy się budziłam.
Dzięki tym słowom projektowałam dobre, pozytywne myśli, mimo tego, że fakty nie była dobre.
Wiara wykracza ponad to, co się dzieje. Wykracza ponad logikę.
I wtedy mogą zadziać się cuda. Wtedy zaczynamy być wielkimi twórcami i kreujemy swoją rzeczywistość.
To działa. Gwarantuję!
Mocno trzymam kciuki za zmiany na lepsze!!!!! 🙂
Muszę gdzieś wyrzucić z siebie…padło tutaj. Jestem w takim dziwnym momencie swojego życia, że nikt bliski mnie nie rozumie. Jestem ,, poszukiwaczka,, prawdy i prawdziwego szczęścia- niezwiązanego z rzeczami materialnymi. Chodzę na terapię grupową, przechodziłam ustawienia systemowe, zaczęłam się modlić, szukać Boga poza kościołem katolickim, śpiewam mantry od paru dni, jutro idę na jogę pierwszy raz, chcę medytować, zdrowo się odżywiać,ale…..hmmm….. Nie mam wcale wsparcia w mężu, w bliskich. Dla nich wręcz zwariowalam- mimo, że od zawsze miałam ,, pociąg,, kurs duchowości. Jestem w takim momencie jak Ty parę lat temu, chcę podjąć decyzję o separacji, ale….dzieci. Mam trójkę wspaniałych chłopców, jakim prawem mogę rozdzielac ich z ojcem. Pragnę odnaleźć siebie….ale jak to zrobić jak wszystko jest przeciwko i wszystko jest mi zabraniane.
Separacja teraz, w takim stanie to raczej nie jest dobry pomysł.
Postaraj się pozbierać sama ze sobą i nie oczekuj od męża i rodziny wsparcia.
Zmieniasz się, to ich niepokoi. Zmiany zawsze niepokoją. Rób swoje, a jest szansa, że Twoja przemiana przemieni również i uzdrowi rodzinę.
Daj temu czas.
A szczęścia szukaj w sobie. Znajdziesz je, a ono będzie promieniowało i w zadziwiający sposób zmieniało Twoje życie!
Tak właśnie będzie!
Pozdrawiam ciepło!!! 🙂
Dzień Dobry Pani Agnieszko
Co za wspaniały blog. Wszystkie wpisy czytam z zaciekawieniem i nie mogę doczekać się następnych.
Wiele Pani rad wprowadziłam w życie i oczywiście bardzo mi służą.
Dziękuje bardzo i pozdrawiam
Dziękuję bardzo!!! 🙂 I ciepło pozdrawiam!!! 🙂
Szanowna Pani Agnieszko:) jakkolwiek to zabrzmi od zawsze jest Pani dla mnie ideałem kobiecości..te cudne teledyski z Demono? wow:) każdy mój kolega się w Pani kochał:) a ja jako młoda dziewczyna wzorowałam się na Pani:) po latach „wpadłam” na Pani bloga i stała się Pani moim guru:) czytam wszystko od „deski do deski” i czasem mam wrażenie ,że Pani pisze tylko dla mnie..tak bardzo wpisuję się w niektóre tematy..jestem Pani rówieśniczką,,jestem Hashimotką,,jak każda kobieta „Matka Polka” mam swoje radości mam też i smuteczki..może to zbyt osobiste jak na pisanie na blogu..ale ma Pani ogromna wiedzę w wielu dziedzinach a ja potrzebuję opinii osoby, która będzie obiektywna i szczera do bólu.. tak wiele pisze Pani o sprawianiu sobie przyjemności i kochaniu ludzi i siebie..staram się żyć wg zasady „traktuj ludzi tak jakbyś chciała żeby Ciebie traktowano”mam dorosłą córkę /24l/kocham ją bardzo i właśnie jej dotyczy mój problem..jakiś czas temu zakochała się bardzo..niestety jej wybraniec nie spodobał mi się absolutnie..wiem jak to brzmi ,ale mam dar tzw „czerwonej lampki” i będąc w jego towarzystwie czułam niepokój..córka wyprowadziła się do niego zrywając ze mną kontakt..nic do niej nie docierało..tak jak mogłam się domyśleć wróciła rozbita i z długami ,które razem zaciągnęli na rozrywki wszelakie..jak każda matka rzuciłam koło ratunkowe i okleiłam rany plasterkami..po tych przejściach młoda skończyła studia..obroniła dyplom i cóż znów sytuacja się powtórzyła..po raz drugi wyrzekła się rodziców po to by być z facetem którego zna 2mce..Pani Agnieszko..proszę mi uwierzyć..serce mi pęka bo nie ufam temu człowiekowi..co powinnam teraz zrobić??? narzucać się?? co zrobić gdy znów wróci poobijana?? znów wyciągnąć rękę?? co mam zrobić?? jak postąpić?? proszę o obiektywną radę..nigdy nie czułam się tak bezradna..nic mnie nie cieszy..proszę o radę..pozdrawiam serdecznie:)
iwona
Pani Agnieszko – wspaniały wpis. Dodaje otuchy i nadaje sensu. Dbanie o siebie i spokój wewnętrzny to nasz obowiązek, a nie przywilej. Od pewnego czasu zwracam się w stronę natury. Zaczęłam się lepiej odżywiać, mniej jeść i więcej ruszać. W swoim ogródku uprawiam praktycznie każdy rodzaj warzywa. Zauważyłam, że im moja dieta jest bardziej zróżnicowana, tym lepiej się czuję i mam więcej energii. Jem warzywa zdrowe, bez nawozów, dużo się ruszam i to wystarcza mi do osiągnięcia wewnętrznej harmonii. Niby tak mało, a tak dużo, aby lepiej żyć. P.S Jestem Pani wielką wielbicielką i z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. Pozdrawiam Joanna z Halinowa.
Zgadzam się, sama tego doświadczam, cierpienie, a potem wdzięczność za powrót do zdrowia były w moim przypadku początkiem zmiany..! Jestem wdzięczna za zdrowie, za słońce, obserwuję powiew wiatru na swojej twarzy, ciepło na zgięciu szyi mojego partnera, smak kawy na balkonie.
Pani Agnieszko , jak cudownie, że teraz trafiłam na te słowa. Właśnie się zatrzymuję. Już nie biegnę.
I faktycznie po podjęciu tej ( jakże trudnej dla mnie) decyzji odzyskałam spokój. Jakie to wspaniałe uczucie.
Każdą chwilę chcę smakować, doceniać ogrom miłości, który mnie otacza, mam to szczęście, ze mam jej tyle,
nie myślę już o tym ile czasu „zmarnowałam”, z wdzięcznością myślę o tym ile jeszcze cudownych chwil przede mną.
Dziekuję.