Gdy przedwczoraj podałam mój przepis na ciastka jedna z Pań na FB zapytała mnie – „a może coś bez białej mąki i cukru?” Wtedy przypomniały mi się czasy mojego dzieciństwa. Czasy, w których bez obaw piliśmy mleko, jedliśmy jajka, masło, chleb, mało tego – dzieci jeździły w samochodach bez fotelików! A nawet bez zapiętych pasów! Mało tego, bawiły się na tylnych siedzeniach samochodów z psami! Nie twierdzę, że było to bezpieczne. Przypominam sobie jedynie, że istniało życie bez ciągłego poczucia zagrożenia. Świat nie był wrogiem. Teraz jest nim niemal wszystko. Wszystko jest niebezpieczne. Nawet świąteczne pieczenie ciastek…
Czy nie przeginamy dziewczyny?
Czy takie życie ma sens?
Jedna ze współczesnych bohaterek młodego pokolenia wyznała, że przebiegła 5 kilometrów, po czym wróciła do domu i … znowu wyszła, żeby przebiec kolejnych 5 kilometrów. Super. Popieram ruch i bieganie. Tylko gdzie tak biegniemy? Z kim się ścigamy? Jak dużo musimy przebiec, żeby zasłużyć na poczucie zadowolenia? Jak bardzo surowe musimy być dla siebie, żeby wreszcie pogładzić siebie po ramieniu i powiedzieć „Jesteś wystarczająca. Jesteś dobra po prostu taka, jaka jesteś. Już wystarczy”…
Samoakceptacja to jest moment, w którym możemy prawdziwe zacząć dbać o siebie. I chudnąć, na stałe :). Odżywiać się mądrze i z troską. Nie dlatego, żeby kogoś zadowolić (swojego wewnętrznego krytyka?), ale po prostu z miłością dbać o siebie, dobrze się odżywiać i mieć… stabilną wagę. Optymalną. Po prostu naszą. Która nie jest uzależniona od wahań nastrojów, stanów emocjonalnych czy ilości przebiegniętych kilometrów…
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ przez długie lata ja też byłam dla siebie bardzo surowa. Wiecznie z siebie niezadowolona. Ciągle krytykująca. Nie mogłam jakoś osiągnąć stanu swojego ideału. Poprzeczka ciągle rosła powodując zniechęcenie i frustracje. A wreszcie, gdy nadszedł moment mojego kryzysu i zaczęłam prawdziwą, głęboką prace nad sobą, jednym z jej elementów było… odpuszczenie sobie. Totalne odpuszczenie. Kupiłam sobie jeansy o rozmiar większe. A potem nawet o dwa rozmiary większe :). Później przeczytałam, że bohaterka książki „Jedz, módl się i kochaj” zrobiła dokładnie to samo!
Więc może na jakimś etapie naszego życia to wyciszenie wewnętrznego krytyka i odpuszczenie sobie jest ważnym elementem naszego rozwoju? Aby poznać prawdziwą siebie. Aby siebie posłuchać, zobaczyć i poczuć. I wreszcie pokochać… Tak po prostu. Za nic.
Jak ja wtedy siebie pokochałam! Jak siebie poznałam! Jak się ze sobą zaprzyjaźniłam! Nareszcie! Ta porzucona, opuszczona dziewczyna tak długo na to czekała!!!
„Czego Ci dzisiaj potrzeba Agnieszko?” – zaczęłam zadawać sobie takie pytania, zamiast ciągłego powtarzania jaka mam być, co muszę i czego mi nie wolno.
Boże, jak dobrze jest odpuścić sobie tego wewnętrznego tyrana i pożegnać się z nim! Uwolnić od niego! Jest jak emocjonalny rak, który wyniszcza nas od środka! Zjada poczucie szczęścia, zadowolenia, lekkości i harmonii! Niszczy też nasze fizyczne ciało powodując choroby! Odpuszczał tylko po weekendowym „winku”. Siedzący w naszych głowach, gadający, straszący, narzekający, krytykujący. Niszcząca nas od środka mentalna toksyna.
Wtedy się z nim pożegnałam. Ja nie twierdzę, że było to łatwe i natychmiastowe. Proces detoksykacji musi być stopniowy, bo inaczej jest niebezpieczny. Ale było to bardzo ważne, bo zaczęło mój proces zdrowienia we wszystkich obszarach mojego życia. Dopiero wtedy, gdy to przeszłam stałam się naprawdę gotowa na udany związek z drugim człowiekiem! Na dobre relacje z moim dzieckiem! Na ustawienie mojego życia zawodowego i jadłospisu w taki sposób, że mogę się nimi cieszyć. A moja waga na stałe spadła i jest optymalna. Bez wahań. I mogę piec ciasta! Mogę jeść biała mąkę i cukier! Mogę wszystko! To ja dokonuję wyborów co i kiedy zrobię i zjem. W moim świcie nic nie jest zakazane! Nie jem mięsa, bo wolę zjeść cieciorkę! Nie rzucam się na słodycze, bo wolę zjeść suszone śliwki, morele i garść migdałów. Nie mam napadów obsesyjnego rzucania się na słodycze, ponieważ nie są zakazane. Nie mam tęsknoty za smakiem świeżego chleba z masłem, ponieważ w moim świecie on również nie jest zakazany. Po prostu na co dzień go nie jadam. Na co dzień jadam kasze, warzywa, rośliny strączkowe i owoce – to wszystko co uwielbiam, co jest zdrowe i co dobrze mi służy. Moje kubki smakowe zupełnie oczyściły się z chemii, dlatego w naturalny sposób wybieram zdrowe jedzenie i ono mi smakuje. Nie jestem w stanie zjeść chipsów, bo wydają mi się nie tylko wstrętne, ale w ogóle niejadalne! A kiedyś mogłam ich zjeść całą paczkę. Dzisiaj wydaje mi się to nie do pomyślenia… Oczyściły się nie tylko moje kubki smakowe, ale przede wszystkim moje myśli, moje serce i moja dusza. Dlatego nie mam ochoty na robienie tego, co mi nie służy. Dlatego nie palę papierosów i nie piję alkoholu. Nie dlatego, że nie mogę. Mogę wszystko. Ale nie mam na to ochoty. A dlaczego nie mam? Bo naprawdę siebie pokochałam. I chce dla siebie tylko tego, co dobre :).
Odżywiam się nie tylko zdrowo, ale również mądrze. Nie jest to nagły zryw, ale stan ciągły. Za nic siebie nie potępiam. Przed świętami piekę ciastka i jeśli ma ochotę to zjadam ich kilka. Kilka w zupełności mi wystarczy. Resztą się dzielę. I to dzielenie się jest najfajniejsze! Biała mąka i cukier nie są moimi wrogami. Po prostu jadam je sporadycznie i w niewielkich ilościach.
W lodówce mam moje ulubione zdrowe kulki, które sama robię (wkrótce podam Wam przepis), a na stole w kuchni stoi wielki słój upieczonych przez nas ciastek. Kruche ciastka przechowywane w szczelnie zamkniętym pojemniku będą dobre nawet przez kilka tygodni.
Ale wspomnienia z tego wspólnego pieczenia zostaną z nami na zawsze! Moja Helenka ma teraz 2,5 roczku, ale mój syn Michał ma już 22 lata! I wiem, jakie to wspólne pieczenie ciastek było dla niego ważne! Oczywiście on teraz nie ma na to pieczenie ochoty, jest zajęty innymi sprawami, ale te wspomnienia wspólnego gotowania są jego fundamentem. Poczuciem bezpieczeństwa, spokoju i miłości.
Najfajniejsze wspomnienia z dzieciństwa? Wcale nie chwile, gdy dostał komputer czy jakąś grę. Chociaż wtedy bardzo o tym marzył, a gdy te marzenia się spełniły, to była wielka euforia. Ale to wszystko przeminęło. Na zawsze zostały w nim ciepłe wspomnienia chwil, gdy przed świętami piekliśmy ciastka, a później otuleni kocem zjadaliśmy je popijając ciepłym mlekiem. Nie pamięta już, jakie dostał prezenty pod choinkę, ale pamięta wspólnie spędzone chwile.
Dlatego zatrzymajmy się w tym biegu do osiągnięcia celu i po prostu teraz BĄDŹMY! Bądźmy z naszymi bliskim. Cieszmy się naszymi dziećmi. Pobrudźmy się z nimi mąką. Wygłupiajmy się. A jeśli nie mamy dzieci, to cieszmy się sobą! Spotkajmy się z przyjaciółmi. A jeśli nie mamy przyjaciół do pieczenia ciastek, to poświęćmy wieczór, by upiec je w samotności, a później podzielmy się nimi. Nie ma z kim? Z listonoszem! Z panią ze sklepu! Z koleżanką w pracy! Albo z osobą, której wcale nie lubimy. Może coś się zmieni w tych relacjach…?
Pieczmy ciastka i czarujmy swój świat. Choć przez kilka dni w roku przestańmy się stresować i martwić. Odpuśćmy sobie. To jest ten czas! To jest miesiąc cudów :).
Z miłością! 🙂
Agnieszka
*Zdjęcie główne pochodzi z magazynu Uroda Życia. Tam też znajdziecie przepis na pokazane na zdjęciu ciasteczka 🙂
zgadzam sie z Pania absolutnie podpisuje sie pod kazdym slowem od jakiegos czasu robie tak ale tylko dlatego ze mam wszystkie 3 ksiazki Pani autorstwa nie jadam miesa a jesli mam na nie ochote moze raz w tygodniu i to mi wystarcza zastepuje bialko innymi rzeczami jestem zdrowa tydzien temu odebralam wyniki rewelacyjne jestem bardzo szczesliwa ze jest Pani moja najlepsza inspiracja nawet brak mi slow zeby to opisac jak bardzo Pni mnie zmienila na lepsze i jak widac wyszlo mi to na dobre bardzo dziekuje,DZIEKUJE ZA WSZYSTKIE DOBRE SLOWA KTORE DO MNIE PRZEMAWIAJA PROSZE DALEJ DLA NAS PISAC DAWAC PRZEPISY UWIELBIAM PANIA choc mieszkam daleko bo az w SZWECJI moim marzeniem jest zeby kiedys sie na chwile spotkac pozdrawiam goraco moja idolke przesylam moc usciskow i buziaki dla malej przecudnej HELENKI
Ale super! Bardzo dziękuję za ten cudowny list! Moja Helenka śpi teraz obok mnie (popołudniowa drzemka) i uściskam ją, gdy tylko się obudzi.
Bardzo się cieszę, że czuje się Pani świetnie! To dla mnie największa radość.
Pozdrawiam bardzo ciepło! 🙂
Bardzo Pani dziękuję za ten wpis. W zgiełku codzienności żyjemy szybko, nie myślimy zbyt dużo a pewne rzeczy wykonujemy z wrodzona rutyną i tak automatycznie, że nawet nie zauważamy jak minął kolejny dzień czy miesiąc. To ważne by „zadbać o siebie”, wrażliwie i mądrze pytać o co nam chodzi i znaleść chwilę na refleksję.
Sama najlepiej pamiętam te chwile ze swojego dzieciństwa, w których ktoś ofiarował i swoją uwagę i czas. Wspólne zabawy z Babcią i Jej niezwykłą cierpliwość gdy razem robiłyśmy makaron czy kroiły warzywa. Staram się, aby swoim dzieciom zapewnić właśnie takie wspomnienia, obfitujące w zapachy, smaki i dobre przeżycia. Może w tym tkwi sekret pięknego posagu, który i one przekażą swoi dzieciom???
Na pewno tak! To buduje ich poczucie bezpieczeństwa, wartości, poczucie tego, że są ważne. A to procentuje.
Dziękuję i pozdrawiam bardzo ciepło! 🙂
Jako podsumowanie tego wpisu proponuję cytat:
„Dzisiaj mamy większe domy, ale mniejsze rodziny
Więcej możliwości, ale mniej czasu
Mamy więcej tytułów, ale mniej zdrowego rozsądku
Więcej wiadomości, ale mniej trafnych osądów
Mamy więcej specjalistów, ale i więcej problemów
Więcej służby zdrowia, ale mniej opieki
Więcej medycyny, ale mniej zdrowia
Pomnożyliśmy nasze majątki, ale okroiliśmy nasze wartości
Mówimy za dużo, kochamy za mało, a kłamiemy zbyt często
Uczymy się jak zarabiać na życie, ale nie jak żyć
Wydłużyliśmy okres życia, ale mamy mniej życia w życiu
Mamy stabilne budowle, ale kruche charaktery
Szersze autostrady, ale węższe poglądy
Więcej posiadamy, ale mniej używamy
Więcej kupujemy, ale mniej mamy satysfakcji
Podróżujemy na księżyc i z powrotem, ale mamy problem przejść przez ulicę i
odwiedzić naszych sąsiadów
Zdobywamy wszechświat, ale nie swoje wnętrze
Rozbiliśmy atom, ale nie nasze stereotypy
Piszemy więcej, uczymy się mniej
Więcej planujemy, a mniej realizujemy
Nauczyliśmy się spieszyć, ale nie czekać,
Mamy wyższe wynagrodzenie, ale niższą moralność
Zbudowaliśmy więcej komputerów, by pomieścić więcej informacji, ale mamy problemy ze wzajemną komunikacją.
Mamy większą ilość, ale gorszą jakość
To czas potężnych ludzi i małych charakterów
Większej ilości wolnego czasu, a mniejszej ilości zabawy…
Większej ilości rodzajów pożywienia… ale mniej ilości substancji odżywczych
Dużo jedzenia, mało prawdziwych obiadów
Podwójne wypłaty, ale potrójne wydatki…”
I co najważniejsze – uwierzmy, że jesteśmy CUDEM. Każdy z nas jest oryginalnym egzemplarzem. Arcydziełem. Zamierzam ten cytat podarować wraz z ciasteczkami upieczonymi przez siebie mojej przyjaciółce – zabieganej i zestresowanej, która boi się podjąć decyzję…ja już wybrałam i dlatego uwielbiam Pani bloga. Monika_K.
Świetny ten cytat, Bardzo trafny. Daje do myślenia. Boleśnie.
Ale gdy to przemyślimy możemy wprowadzić w życie ważne zmiany. Dokonywać wyborów.
Tworzyć swoją rzeczywistość. Piękną.
Dziękuję z całego serca i ciepło pozdrawiam! 🙂
Piękny tekst. Dużo prawdy jest w tym, co piszesz. Ja też mam bzika na punkcie wszystkiego, co zdrowe i „czyste”, bez chemii. Nie zmuszam się od dawna, by nie jeść kupowanych słodyczy, choć kiedyś na początku pracy nad sobą tak było. Teraz nawet mnie nie ciągnie. Wolę swoje, domowe, naturalne słodycze, czy frytki. I nie mogę zrozumieć, kiedy ludzie dziwią się, gdy odmawiam, im wydaje się, że się męczę, a tak WCALE nie jest! Ale taka postawa wymaga jednak czasu i pogodzenia ze sobą. Hehe, czytam to, co piszę i mam wrażenie, że mam sto lat, a tak naprawdę dopiero 27…
Dzięki tego typu tekstom (jak ten Twój tutaj), czy książkom „z duszą” jak m.in. „Smak miłości” mam wrażenie, że szybciej dojrzałam do akceptacji samej siebie, i bliżej mi do kobiecej dojrzałości (jak to poważnie brzmi!) ! Oczywiście jeszcze nie w pełni, dużo przede mną… I to jest piękne! Najważniejsze, że nauczyłam się nie dążyć za medialną nagonką i kreowanymi przez nie pseudo- ideałami…. Pozdrawiam!
Stała czytelniczka książek i bloga, które zainspirowana postanowiła założyć swój;):):)
Dojrzałość w młodym wieku to bezcenne! Ja dopiero teraz czuję się na 27 lat! Gdy tyle miałam, czułam się naprawdę staro.
Zmiana stylu życia, odżywiania i głównie myślenia – odświeżyło mnie i dodało skrzydeł!
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Zgadzam się w pełni, nie można być niewolnikiem samego siebie. Ja od długiego już czasu przeszłam na zdrowe i świadome odżywianie. Absolutnie wyeliminowałam jedzenie przetworzone, sztuczne, pełne chemii produkty, tłuszcze trans, gazowane napoje, kupne słodycze itd. Wyeliminowałam również białą mąkę i biały cukier ale co nie znaczy, że to jest mój zakaz! Jeżeli mam ochotę na białą bułkę z masłem to po prostu ją jem. I świat się nie wali. Wiele osób ciągle mi powtarza „ale Ty się katujesz”, „ciągle się odchudzasz”…a Ja się wcale nie katuje bo jem zdrowo i głową, ba katowałabym się gdybym miała zjeść batona czy jakąś sztuczną zupę z proszku czy kupne pełne chemii gotowe przetworzone danie. Moje kubki smakowe również się oczyściły i po prostu mi to nie smakuje. I wcale się nie odchudzam bo już nie muszę ale niestety dla większości ludzi jedzenie kasz, warzyw = dieta i odchudzanie. Zamiast imprezy alkoholowej wolę pobiegać i pojeździć rowerem. To jest mój świadomy wybór i dobrze mi z nim 🙂 A na święta będę piekła pierniki i ciasta z białej mąki…a co raz na jakiś czas można 🙂 Pozdrawiam i dziękuje ze ten wpis, od razu mi lepiej że nie jestem sama 🙂
To jest właśnie ta „droga środka” – wybór zdrowia, ale bez obsesji!
Dzięki temu nie jest to nagły zryw, ale wybór na życie.
Dziękuję i bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko,
Ten post powinien znaleźć się w każdym kobiecym piśmie, gdzie non stop jesteśmy bombardowane przepisami bez cukru, mąki, tłuszczu, bez….smaku! Jakże się cieszę, że jestem na tym samym stapie co Pani. Nie muszę nosić rozmiaru 34. Wystarczy mi moje 36/38 osiągnięte nie tygodniową dietą ale właśnie dzięki zdrowemu podejściu do jedzenia:) Bo wszystko jest dla ludzi. Tylko od nas zależy jak to wszystko wykorzystamy. I już cieszę się na myśl, że za chwilę przyjeżdża moja przyjaciółka, z którą wspólnie (+ dzieciaki oczywiście) będziemy piekły świąteczne pierniki ozdabiając je bogato lukrem i czekoladą. A potem obdaruję nimi znajomych. Ja zjem kilka. Symbolicznie. I wystarczy:)
Pozdrawiam w ten adwentowy czas.
Ana
Mam nadzieję, że spotkanie i pierniki się udały!
Jak miło czytać takie mądre słowa.
Dziękuję i bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Uwielbiam Panią!!! Pięknie Pani pisze!!!
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam!!! 🙂
wzruszył mnie Twój tekst… prosty, trafny, piękny i mądry. Taki, który chce się polecać innym!
Cieszę się, że mogłam ten teks przeczytać bo ja zamiast się cieszyć, a powodów mam niezliczona ilość, to od jakiegoś czasu się boję. Wszystkiego się boję… świata się boję a przecież „świat nie jest wrogiem” i powtarzam sobie przestań! ale teraz przestane ! i to na stałe się stresować i martwić. Odpuszczę sobie i zacznę się cieszyć! tak to jest mój czas i mój miesiąc cudów! i poczekam cierpliwie jak mój synek będzie wystarczająco duży byśmy mogli upiec razem ciasteczka:)
Dziękuję Pani Agnieszko!
Pani Agnieszko, pięknie Pani pisze… Za dużo od siebie wymagamy, to święta prawda. Muszę sobie przypominać o tym za każdym razem, gdy płaczę, gdy coś mi się nie uda. Nie jestem przecież nadczłowiekiem i nie zawsze muszę być najlepsza, najmądrzejsza, najsilniejsza…
Pieczenie świątecznych pierniczków to jedno z moich najwspanialszych wspomnień z dzieciństwa. Pamiętam jak czekaliśmy z bratem na ten dzień, gdy mogliśmy powycinać najróżniejsze wzory z przygotowanego przez mamę ciasta. Pamiętam zapach pierniczków w całym domu, który do tej pory kojarzy mi się z ciepłem i rodziną. A późnej czekaliśmy aż będziemy mogli je pomalować przygotowanymi przez mamę kolorowymi farbkami (oczywiście naturalnymi, z lukru, z dodatkiem soku z buraka, ze szpinaku czy czekolady). Teraz kontynuuję tradycję pieczenia ciasteczek w moim nowym domu z moim ukochanym i mam nadzieję, że będziemy ją kontynuować jak będziemy mieli dzieci. To są piękne wspomnienia. 🙂
Pozdrawiam!
Pani Agnieszko uwielbiam Panią!
Myślę dokładnie tak samo i gdy przeczytałam ten wpis bardzo się ucieszyłam, że jest Pani tak normalną, mądrą osobą! Nawet sobie Pani nie wyobraża ile moich koleżanek w przeciągu ostatniego pół roku stało się wegankami na bezglutenowej i bezlaktozowej diecie… odmawiają sobie wszystkiego! I zgadzam się z Aną – do gazet z tym! 🙂
Z niecierpliwością czekam na przepis na kulki! 🙂
Pozdrawiam,
Ola
Dziękuję za te prawdziwe i mądre słowa.!!! Pozdrawiam serdecznie .
Dana
Bardzo dobry tekst. Pomyśl o kolejnej książce ale tym razem z serii „balsam dla duszy”. Twoje przeżycia, doświadczenia ubierasz w słowa o mocy tak naturalnej i ważnej dla każdego, że aż chce się słuchać i czytać więcej. Pokochaj siebie, proste prawda? A jednak należy nad tym pracować, wiara czyni cuda! Wszytskiego dobrego! Chętnie tu wracam.
Bardzo dziękuję Pani Agnieszko 🙂 za ten wpis. Smaki, wspomnienia itp. z dzieciństwa to zapamiętam już do końca 🙂 Piec ciastka w samotności to cudowny pomysł. Nie mam z kim tak normalnie to zrobię je sama 🙂 Rodzice są zajęci ja też, ale dzięki temu wpisowi zrozumiałam, że chwila samotności przy tak przyjemniej czynności i mi się przyda i może poczęstuje moich podopiecznych (zapewne się ucieszą 🙂 ). Mięsa nie jem, ale dałabym wszystko za to, żeby ktoś mi powiedział jak się pozbyć wręcz rzucania się na słodycze? Wiem, że śliwki itp. rzeczy są zdrowe i też je lubię, ale nie zastąpią tych wszystkich słodyczy i to jest moja zguba 🙁 Najgorsze, że zdaję sobie z tego sprawę bez nich najdłużej wytrzymałam 4 miesiące i z powrotem wróciłam do nałogu bo już inaczej nazwać tego nie można … Bardzo się cieszę, że tak cudowny wpis powstał 🙂 Mogłabym go non stop czytać. Pozdrawiam
„Ta porzucona, opuszczona dziewczyna tak długo na to czekała!!!”- popłakałam się, kiedy to przeczytałam. Jak ja bardzo potrzebuje pokochać siebie. ..
To bieganie i sciganie sie to raczej uciekanie od siebie.Od prawdziwej siebie.Dziwny jest ten swiat dzisiaj,moja cøreczka Sofie ma 16 miesiecy i modle sie zeby nie pedzila,zeby swiat zmienil sie,obudzil zanim ona dorosnie 🙂 nie wiem czy slyszala Pani o wierszu Kahila Gibrana o dzieciach:
Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi.
To synowie i córki życia, powołane do niego samego.
One nie są z was, lecz tylko przez was.
I mimo, że są z wami, nie należą do was.
Możecie je obdarzyć waszą miłością, ale nie waszymi myślami,
Bo mają one własne myśli.
Możecie ofiarować dom ich ciałom, ale nie duszom,
Bo dusze ich mieszkają w domu jutra,
Którego nie możecie nawiedzić nawet w marzeniach.
Możecie starać się być jak one,
Ale nie usiłujcie wymóc na nich, aby one były jak wy.
Bo życie nie postępuje wstecz,
Ani nie zwleka pozostając przy dniu wczorajszym.
Jesteście jak cięciwy łuku, przez które wasze dzieci
Wyrzucane są jak strzały żywe.
Kahlil Gibran
Pani Agnieszko dziekuje za wpis ktøry mi przypomina abym pamietala o sobie i byla dobra dla siebie.Pozdrawiam cieplo
Pani Agnieszko. Jestem Pani fanką. Moje koleźanki też dzięki mnie czytują Pani blog. Najbardziej się cieszę,że moja koleżanka rzuciła palenie i zmieniła nawyki żywieniowe. Ja nie muszę się odchudzać gdyż jestem szczupła ale zrezygnowałam z cukru dla zdrowia natomiast co do mięsa to ostatnio lekarz kazał mi nie unikać czerwonego mięsa bo jest mi potrzebne tak wynika z moich badań. Ja także uważam żeby nie przesadzać w drugą stronę,zresztą ajurwedyjska zasada mówi,że co dla jednego jest lekarstwem to dla drugiego może być trucizną. I to jest prawda a dieta powinna być urozmaicona i rezygnowanie na zawsze z jakieś grupy pokarmów nie jest wcale do końca dobre. Ja też wczoraj robiłam pierniczki z synem 21 lat i jego dziewczyną. Czekam z niecierpliwością na Pani przepisy świąteczne. Pozdrawiam cieplutko.
Pani Agnieszko,
Ten tekst powinien się pojawić w każdej skrzynce na listy, każdy powinien przeczytać. Rozbrajają mnie te współczesne mody na niejedzenie tego i tamtego, eliminowanie mąki, glutenu itd. Kiedyś był taki większy luz, faktycznie nie zamartwialiśmy się jazdą na tylnym siedzeniu bez fotelików. Jakoś tak prościej było. A teraz,,, w magazynach ostrzegają co się może wydarzyć jesli tego fotelika nie będzie, uczą co podawać dzieciom a czego nie, co wyeliminować z diety bo nagle się okazało że szkodzi. A gdzie wiedza naszych babć, a gdzie nasza intuicja?
Powoli wkrada się jakaś taka paranoja związana ze wszystkim. Pani teksty są dla mnie głosem rozsądku. Bardzo lubię je czytać bo są bliskie mojemu podejściu do życia. Dobrze, że tyle osób Panią czyta, może wiele się „nawróci” do normalnego życia
Pozdrawiam serdecznie
Pani Agnieszko, dziękuję za mądre słowa, za spokój, ciepło, równowagę, które biją z Pani tekstów.. Obecnie próbuję osiągnąć taki stan ducha – spokój, harmonię, samoakceptację.. Myślę, że jestem na dobrej drodze, żeby się polubić, zaprzyjaźnić ze sobą.. Z przerażeniem obserwuję ludzi, którzy się spalają, niszczą – zamiast samoakceptacji, jest autodestrukcja.. Bardzo podoba mi się Pani „zdrowe” podejście do jedzenia! Z zawodu i zamiłowania jestem dietetykiem i w stu procentach zgadzam się z Pani filozofią żywienia..
Pozdrawiam ciepło i życzę wszystkiego co Naj 🙂
ciesze sie ze zajrzalam na Pani blog…tego mi bylo trzeba;)
świetny, mądry tekst dojrzałej kobiety, która wie czego chce od życia 🙂 Pani Agnieszko powiem wprost,że wspaniała lektura do porannej kawy 🙂
warto pracować nad sobą i warto być szczęśliwym, bo tylko wówczas nasi bliscy będą szczęśliwi
zastanawiam się tylko dlaczego nie ma tutaj wpisu żadnego faceta ? przecież to my jako pierwsi powinniśmy dbać o szczęście naszych rodzin
A mozna jednak dostac przepis na te ciasteczka ? Prosze….
Dziekuje
Nie dawno wróciłam do książki „Potęga podświadomości”
Tam autor stwierdza , ze wszystko możemy jeść byle było jedzone z miłością,
a ja dodałabym i w dobrym towarzystwie.
Bardzo się cieszę ,że pracuję nad sobą , bo kiedyś ta książka nie zrobiła na mnie wrażenia.
A teraz owszem , wiem co autor miał na myśli i na dodatek umiem to stosować .
A efekty są odczuwalne. Pozdrawiam p. Agnieszkę.
Stała czytelniczka.
PANI AGNIESZKO – GAZETĘ KUPIŁAM, A PRZEPISU NA APETYCZNE CIACHA BRAK
Przepis na ciastka był w grudniowej „Urodzie Życia”, teraz ukazała się nowa, na styczeń. Prawdopodobnie właśnie taką Pani ma. Inny przepis na moje ciastka jest w „Vivie ze Samkiem” – to specjalne, świąteczne wydanie Vivy!
A za 2-3 dni na blogu podam świetny przepis na Ciastka z makiem!
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Dziękuję bardzo za odpowiedź, nie spodziewałam się… z książką Smaki Miłości praktycznie się nie rozstaję, zachwyciłam się książką i Panią… a mąż wypieka właśnie ciasteczka owsiane… wgłębiając się w lekturę książki jakbym slyszała swoje dawne myśli, ale czas wielkiej samotnosci juz mam za sobą… i cudowną niunię przy sobie 2,5 latkę
Pozdrawiam serdecznie, nie donna, iza
Czytam sobie ten tekst codziennie od paru dni i za każdym razem odkrywam w nim coś nowego, coś co pasuje do mnie i do mojej rodziny. Mam 40 lat, nie wstydzę się tego, przeciwnie, jestem dumna ze swojej kobiecości, dojrzałości, z tego że mam nastoletnie dzieci (właściwie młodzież), a najbardziej jestem dumna z tego, że jestem matką, że mam wspaniały kontakt z moimi nastolatkami, że mój syn, student prawa, przyjeżdża do domu pachnącego ciastem i piernikami, które dekorowałam razem z córką. Bo my lubimy weekendy przy kawce, ploteczkach i talerzyku domowego ciasta, a potem biegamy wspólnie śmiejąc się, że trzeba zrzucić te kalorie. Nic tak nie łączy nas rodziców i dzieci jak kuchnia, stół, zapach i ta radość zrobienia czegoś wspólnie. Też kiedyś byłam na ciągłej diecie, ciągle bez humoru i właśnie po przeczytaniu po raz pierwszy tego tekstu uświadomiłam sobie, że to już przeszłość, że tego już nie ma, teraz jest już tylko lepiej. DZIĘKUJĘ PANI AGNIESZKO Z CAŁEGO SERCA !!!!!
A my z moim synem,który ma 10 lat dziś lepiliśmy uszka i pierogi.I tak mnie to cieszy, że on tyle czasu ze mną chce spędzać w kuchni, że trudno to opisać słowami.Po prostu to jest NASZ CZAS. I mam nadzieję tak jak Pani, że syn to będzie wspominał jak będzie dorosły i ze swoimi dziećmi będzie też chcial lepić nie tylko pierogi,ale i piec ciasta i po prostu z nimi być.
Wszystko pięknie kochani, ale u mnie w domu dieta bezglutenowa to nie moda i fanaberie, a JEDYNE i SKUTECZNE lekarstwo dla mojego syna, który w pewnym momencie przestał rosnąć. Anemia była tak silna, że nie pozwalała mu prawidłowo się rozwijać.
Dziś mogę powiedzieć, że „dzięki” celiakii wiem co to znaczy zdrowo się odżywiać, a cała rodzina zyskała na tej rewolucji. Eh długo by opowiadać o tym, ale warto pochylić się nad tematem zdrowego odżywiania i zastanawiać się nad tym, co do ust wkładamy.
Okazuje się bowiem, że to co dla jednego jest POŻYWIENIEM dla drugiego jest niestety TRUCIZNĄ 🙁
pozdrawiam zdrowo
Pani Agnieszko.
Jest przepis na ciasteczka w Urodzie Życia, jest podana ilość mąki – 5 i 1/2 filiżanki, ale wiadomo filiżanki są różnej wielkości i różnej pojemności. Jaka to ma być filiżanka, o jakiej pojemności, a może prościej po prostu podać ilość mąki w gramach. Bardzo proszę.
Pozdrawiam.
Lucyna
To jest pomyłka – powinno być szklanki. Nie wiem skąd ten błąd…
Szklanka to jest typowa miarka – szklanka jest klasyczna, zawsze taka sama 250g 🙂