Dosyć dawno nie pisałam osobistego tekstu, ponieważ przechodziłam wewnętrzną „walkę”. Czasem muszę się wycofać, żeby coś naprawdę przeżyć, zrozumieć i dopiero potem mogę się tym z Wami podzielić. Dzisiaj jestem już na to gotowa. 🙂 Wiosenne oczyszczenie serc – o co chodzi?
Koniec zimy i początek wiosny jest dla mnie czasem bardzo intensywnym, raczej trudnym, ale zawsze transformującym. W tym roku nie było inaczej. 🙂 Przed świętami Wielkiej Nocy, podczas Wielkiego Postu robię swój wewnętrzny rachunek sumienia, przyglądam się sobie, zastanawiam się, co pragnę w sobie zmienić, oczyścić i naprawić. Nie jest to nawet kwestia jakiejś specjalnej, wymuszonej decyzji. Po prostu okres wiosennego przesilenia jest ku temu jak najbardziej naturalnym czasem. Jest taka energia w „kosmosie” :), że wszystkie nasze wady same zostają obnażone i wyraźnie je widać. Gdy przyjrzymy się naturze to zobaczymy, że dokładnie to samo dzieje się z ziemią. To zabawne, że jesienią, przed nadejściem zimy pola zostają zaorane i oczyszczone, a jednak gdy opadną śniegi okazuje się, że na powierzchni jest cała masa kamieni, których wcześniej wcale tam nie było! Skąd się tam wzięły? Ktoś je podrzucił? Nie, to naturalne zjawisko łatwo można wytłumaczyć: woda topniejących śniegów przesuwa w głąb gleby warstwę ziemi, pozostawiając na powierzchni cięższe kamienie. Rolnik musi je oczyścić, żeby pole nadawało się do uprawy i przynosiło obfite polny. Niedawno jadąc samochodem dokładnie taki obrazek widziałam – rolnicy oczyszczali kamienie z pól. Widziałam całe ich stosy i pomyślałam wtedy o swoich „wewnętrznych kamieniach”, o swoich wadach, które wraz z odejściem zimy stały się dla mnie tak bardzo wyraźne. Pragnę je oczyścić, aby ruszyć w dalszą drogę bez tego zbędnego ciężaru, aby rozkwitnąć i wzrastać, aby moje życie wydało obfite plony! To zabawne, bo ta praca nigdy się nie kończy, a ja każdego roku pracuję nad innym tematem. Niektóre z nich czasem do mnie wracają, przybierając nieco inną formę. W ostatnich latach moim głównym tematem był lęk. Oczywiście jest to związane z przyjściem na świat mojej córeczki i odpowiedzialnością za jej przyszłość.
Nasze życie to nieustanny ruch, zmieniająca się energia, która stale stwarza dla nas idealne sytuacje (często bardzo trudne), które są dla nas możliwością do rozwoju – oczywiście, jeśli w tak świadomy sposób patrzymy na swoje życie. W moim przypadku przejście przez mroki niepokoju, strachu i lęku zaowocowały odrodzeniem się mojej wiary w sposób jeszcze głębszy, mocniejszy i piękniejszy. Jestem wdzięczna za te wszystkie słabości i trudy, przez które przeszłam, bo teraz czuję, że moje życie zbudowane jest na skale, a ja mogę płynąć z nurtem rzeki życia, pełna ufności, niezależnie od wyzwań, jakie w życiu spotykam.
Znasz to uczucie, gdy kładziesz się na plecach, na wodzie, odprężasz się, unosisz się, a ciało staje się lekkie? Zamykasz oczy i słyszysz tylko swój oddech. Czujesz się bezpieczna, a woda Cię unosi. Cudownie jest tak leżeć na wodzie rzeki życia, wiedząc, że jej nurt zaniesie Cię zawsze dokładnie tam, gdzie powinnaś być. Nawet, jeśli czasem pojawią się mielizny, to są do przebycia, do pokonania, bo rzeka zawsze płynie w dobrym kierunku – do większej, pełniejszej całości morza lub oceanu. Jeśli pojawią się przeszkody w tej podrózy, to widocznie są potrzebne, bo życie nie jest karą, ale możliwością.
Ale teraz stop! Bo wcale nie jest tak różowo. 🙂 Pomimo tego wszystkiego, co już przepracowaliśmy ZAWSZE pojawia się coś nowego do przepracowania. W tym roku „kamieniami”, które pojawiły się na „uprawnym polu mojej duszy” okazała się ocena, krytyka, surowość, zniecierpliwienie. Mimo tego, że często jestem postrzegana jako osoba bardzo spokojna, ja wcale taka nie jestem! Gdybym z natury taka była, to na pewno nie rozpoczęłabym pracy nad sobą. No bo po co? 🙂 Coś musiało mnie bardzo boleć, abym ruszyła się z wygodnej pozycji oskarżania innych i całego świata za moje nieszczęścia i zaczęła naprawianie siebie. To jest ciężka praca (ale najważniejsza i bezcenna!). Kluczowe w tym jest wyraźne uświadomienie sobie, że jeśli ja czuję złość, krytykę, niepewność, strach itd., to kto wtedy cierpi?
Ja cierpię czując to wszystko. Niezwykle trafny w tym przypadku jest stary polski zwrot „żywić negatywne uczucia” lub „żywić do kogoś urazę”. Nie „czuć” urazę, ale właśnie „żywić” urazę. Trafione w punkt: bo MY ją ŻYWIMY. Odżywiamy, karmimy, utrzymujemy w istnieniu. Ona bez nas nie istnieje. To my żywimy te negatywne uczucia – i to w jak najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu. Żywimy je sobą. Swoim życiem.
To my sami te negatywne uczucia karmimy, dajemy im życie. Bez naszej energii one po prostu nie istnieją. Istnieją TYLKO dzięki nam. To MY naszymi myślami i naszą energią dosłownie żywimy sobą negatywizm. To TYLKO OD NAS ZALEŻY, czy będziemy żywili sobą zło, czy dobro.
Gdy wybieramy żywienie sobą zła, jesteśmy w swoim małym piekiełku, które hodujemy w swojej własnej głowie. Niebo i piekło to nie są jakieś odległe krainy, którymi ktoś nas kiedyś nagrodzi lub ukarze za grzechy. Kara i nagroda są tu i teraz, w nas. Niebo i piekło są tu i teraz, w nas. Dzieli je od siebie tylko… jedna nasza myśl. To od nas zależy, jaką myśl, a co za tym idzie, jakie uczucia będziemy sobą żywić.
Zło zabiera życie, dobro daje życie.
O tym wszystkim doskonale od dawna wiem, dlatego w tym roku byłam tak bardzo na siebie zła za to, że złoszczę się na innych ludzi, że wyprowadzają mnie z równowagi. Wiedziałam, że to JA SAMA do tego dopuszczam – i chodziłam na samą siebie zła, za to, że jestem zła. Tak długą drogę przeszłam, tak wiele się nauczyłam, i ciągle popełniam takie błędy? „Jak możesz dzielić się z innymi swoimi doświadczeniami, skoro sama jesteś taka beznadziejna?!” – krzyczał mój wewnętrzny głos.
I popadłam w wewnętrzna walkę – że ja nie mam prawa do „żywienia” negatywnych uczuć w stosunku do innych ludzi (nawet jeśli popełnią błąd – przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi!). Cóż, przyznam, że trochę się wewnętrznie miotałam. Mój mąż patrzył na mnie ze zdumieniem. „Co się z Tobą dzieje? Po tym wszystkim, co przeszłaś jesteś w takim punkcie…?” – pytał zatroskany. To dolało tylko oliwy do ognia mojego wewnętrznego „piekiełka”. „Jestem O K R O P N A!” – myślałam o sobie. Cóż to za rozwój, skoro przechodzę przez coś takiego?!
I wtedy przyszła do mnie świadomość, że rozwój jest. Istnieje. Rozwój jest procesem i prawdopodobnie nigdy nie będzie oznaczał końca. Rozwój jest stanem ciągłym i prawdopodobnie zawsze coś jeszcze będzie do przepracowania. A ja nigdy nie będę idealna. Nie jestem i nie muszę być. I tak jest dobrze. Uff….
Przyszła też do mnie świadomość, że osoby silnie wewnętrznie „zanieczyszczone” czasem muszą zrobić coś ewidentnie bardzo złego, żeby poczuć wyrzuty sumienia – np. zabić, albo coś ukraść. Osoby, które już się oczyściły poczują silne wyrzuty sumienia za to, że wewnętrznie oceniły lub skrytykowały drugiego człowieka. Nic nawet nie mówiąc. Sama negatywna myśl wystarczy, by poczuć, że coś jest nie tak, że coś mocno uwiera, że boli, że nie ma tego przepływu, że coś się blokuje. A jest to uczucie tak silne i bolesne, jakby popełniło się największą zbrodnię. Gdy poznało się smak „nieba”, wszystko co nim nie jest wydaje się brzydkie, a najmniejszy brud staje się wyraźny. Podobnie jest z oczyszczaniem ciała – osoby zanieczyszczone „śmieciowym” jedzeniem mogą je jadać codziennie, niemal bezkarnie (oczywiście tylko teoretycznie) i ono nawet bardzo im smakuje. Tym czasem osoba oczyszczona nie jest w stanie wziąć tego do ust, a nawet jeśli weźmie, to albo jej to nie smakuje, albo ciężko to odchoruje – organizm natychmiast odrzuca ten brud.
Podobnie jak z bólem brzucha i niestrawnością po niezdrowym jedzeniu, tak samo jest z negatywnymi emocjami – odbijają się i zalegają… Bo kogo najbardziej bolą negatywne uczucia? Osobę, która je żywi. 🙂 A ja nie mam zamiaru tego robić. Ale T A K B A R D Z O nie mam zamiaru tego robić, że się zezłościłam, a tę złość skierowałam… przeciwko sobie. Nic dziwnego, że zapadłam na infekcję – chore emocje to chore ciało. Co się z nami dzieje, gdy negatywne emocje kierujemy przeciwko sobie? Pojawia się choroba, ból i cierpienie. I wtedy, po raz kolejny zrozumiałam, że:
„nienawiści nigdy nie pokonasz nienawiścią”.
„zła nigdy nie pokonasz złem”.
Jedyne, co może je pokonać, to miłość.
Po raz kolejny zrozumiałam, że ludzie, którzy mnie otaczają i drażnią, są lustrzanym odbiciem mnie samej i niosą ważne dla mnie przesłanie. Dzięki nim zobaczyłam, jak surowa, oceniająca i krytyczna jestem nadal w stosunku do samej siebie. Myślałam, że już to przepracowałam, ale muszę zrobić to ponownie, na innym poziomie. Przedtem mówiłam o sobie, że jestem brzydka, gruba, głupia i stara – tych głupot dawno już nie słucham, już to przepracowałam. 🙂 Ale teraz byłam na siebie zła za to, że nie dorosłam do swoich własnych oczekiwań. Boże, jak my potrafimy być dla siebie okrutne. Ten nasz wewnętrzny krytyk powoduje, że same siebie oskarżamy, biczujemy i linczujemy. Nie potrzebujemy nikogo z zewnątrz, aby pogrążyć się w otchłani cierpienia. Cóż za absurd…
Wiem. Ale to nie jest takie proste – przecież nie mogę sobie powiedzieć „nie możesz czuć złości na innych ludzi!”, ponieważ to nie działa. To przynosi dokładnie odwrotny skutek. Za każdym razem, gdy z czymś walczymy, dajemy temu siłę. To jest fakt.
Więc co z tym zrobić?
Niezwykle pomocna po raz kolejny okazała się technika używana m.in. w Mindfullnes, w której przyglądamy się myślom, uczuciom lub emocjom, widzimy je, ale nie walczymy z nimi. Nie oceniamy i nie krytykujemy ich, ani siebie, ani innych. Po prostu widzimy co do nas przychodzi. Wtedy to samo też odchodzi. Jeśli damy złapać się na ten „haczyk ” negatywnej myśli lub emocji, gdy zaczniemy się jej przyglądać – zaczynamy brnąć w negatywizm, samonapędzającą się spiralę, która wciąga jak wir, w otchłań. Gdy NIE będziemy „żywić” tych myśli własną uwagą i energią, one odejdą – tak po prostu.
Odpowiedź na naszą wewnętrzną walkę i szamotaninę jest jedna – być tu i teraz, świadomie i spokojnie, bez oceny. Trudne. Trzeba nauczyć się być w pozycji obserwatora (to dla mnie chyba największa korzyść z jogi).
Nie twierdzę, że jest to łatwe. Nie jest, ponieważ jest to zupełne przeciwieństwo tego, co odruchowo, automatycznie robi nasza głowa. To jest reaktywność.
Najważniejszym zadaniem naszego życia jest przejęcie kontroli. Życie świadome, czyli proaktywne.
A jeśli raz na jakiś czas sprawy wymkną się spod naszej kontroli, to nie ma dramatu – wyciągamy potrzebne dla nas lekcje i idziemy dalej. Przecież wszyscy jesteśmy w podróży życia. 🙂
Z mojej ostatniej lekcji wyciągnęłam ważny wniosek – nie tylko innych muszę bardziej kochać, ale głównie samą siebie. Relacje z innymi ludźmi są lustrzanym odbiciem ukrytych lub zakamuflowanych relacji z samą sobą. Jeśli w stosunku do siebie jestem surowa, wymagająca i oceniająca, to również taka będę w stosunku do innych. Bo mój związek z samą sobą przekłada się na wszystkie inne relacje w moim życiu.
Jeśli masz złe relacje z ludźmi, to zobacz, jaka sama jesteś dla siebie. Tak szczerze. Jeśli to zobaczysz, to prawdopodobnie z Twoich oczu popłyną łzy. To dobrze, niech będą oczyszczające.
Wiem, że jeśli w stosunku do siebie będę bardziej cierpliwa, otwarta, akceptująca i kochająca, automatycznie przełoży się to na relacje z całą resztą świata. Najważniejsze jest to, co noszę w sobie, bo od tego nigdy nie ucieknę. Ale ja już nie chcę uciekać – chcę to zobaczyć, zrozumieć i przepracować. Dlatego od kilku lat nie piję alkoholu. Pragnę żyć świadomie. Nie uciekać od tego, co mnie boli, ale to uleczyć. Oczyścić.
Nareszcie jest wiosna. To idealny czas, by siebie oczyścić. Oczyścić siebie całkowicie – swoje emocje, swoje myśli, ale również swoje ciało. Nasze wiosenne oczyszczanie musi obejmować wszystkie aspekty naszego Jestestwa. Wiemy już, że zanieczyszczają nas nie tylko toksyny „zewnętrzne”, zawarte w pożywieniu, lekach, używkach, powietrzu czy kosmetykach, ale równie, a może nawet jeszcze bardziej szkodliwe są toksyny „wewnętrzne”, które powstają z negatywnych myśli, uczuć i emocji. Pielęgnowanie w sobie złości i urazy (zwróć uwagę na kolejną genialną grę słów), ocena, krytyka, strach, narzekanie, użalenie się nad sobą (stawianie siebie w pozycji ofiary) – to wszystko zabiera nam energię, pozbawia siły do życia i niszczy nasze fizyczne zdrowie. Nie bez powodu powstało kiedyś kolejne świetne określenie „co ci leży na wątrobie”, ponieważ te negatywne uczucia w jak najbardziej realny i fizyczny sposób zanieczyszczają naszą wątrobę, a co za tym idzie również inne organy wewnętrzne (a u kobiet bardzo często pojawiają się problemy hormonalne).
Tak więc ogłaszam, że oto nadszedł czas wiosennego oczyszczenia!
W moich kolejnych wpisach będę dzieliła się w Wami sposobami, które w moim życiu okazały się bardzo pomocne. Jest ich sporo, ponieważ ja żyję już parę lat i sporo przeszłam, 🙂 a na różnych etapach mojego życia korzystałam z różnych metod. Czasem była to medycyna chińska, czasem ajurweda, a innym razem nasze polskie, świetne metody, które zostały doskonale opisane przez ojców Benedyktynów. Co wybierzesz – to zależy od Ciebie. Na początek jednak pamiętaj, że trzeba zacząć właśnie od SIEBIE.
Oczyszczajmy siebie nie w złości na te okropne toksyny i na to, jakie jesteśmy beznadziejne (co ja jadłam, w ogóle się nie ruszam, jestem do niczego…), ale właśnie z dobrze pojętej miłości do siebie, która jest akceptacją i troską.
Jak mądrzej siebie kochać? Musiałam w swoim życiu nad tym popracować, więc za kilka dni napiszę Wam o moich sprawdzonych sposobach. A więc do dzieła! Czas usunąć wszystkie „kamienie” z naszych głów, dusz i ciał. Odkryjmy cały swój potencjał i wykorzystajmy swoje możliwości, o których istnieniu nie miałyśmy nawet pojęcia! Nastał czas światła.
To jest czas by rozkwitnąć, by nasze życie wydało piękne, zdrowe i obfite plony.
Cóż za ekscytująca przygoda! Cóż za fascynujące tajemnice czekają do odkrycia… w nas samych!
Z miłością 🙂
Agnieszka
Pani Agnieszko…piekny tekst, bo Prawdziwy i Szczery.
Kiedy pisalam Pani o rzece unoszacej nas na powierzchi, od razu skojarzylam sobie to, co mowia australijscy Aborygeni: jezeli nie wiesz dokad isc, to wdychaj wiatr, on zawsze zna kierunek…
Tak, jak rzeka, zawsze wie, dokad plynac:)
Urodzilam sie pod koniec marca i zawsze Wiosna jest dla mnie magiczna.
Poniewaz zyje na polkuli poludniowej, wiec teraz mam jesien i tez jest Magia.
Powietrze pachnie kwitnacymi krzakami ( w moim ogrodzie teraz kwitnie hibikus), jest jasne i swieze.
Natura wzywa i podpowiada , aby zaczac sie oczyszczac.
Zycze Pani cudownych doznan i dedykuje ta piekna arie:
https://www.youtube.com/watch?v=thpGBo6anf4
Wiesia
Bardzo dziękuję za arię i za przepiękne słowa, które Pani napisała! To bardzo inspirujące, poetyckie, otwierające. Poczułam świeże powietrze i zapach kwiatów!
Piękne przesłanie Aborygenów zabieram ze sobą w świat.
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
hmm czy jest możliwe usunąć wszystkie „kamienie” z naszych głów? Czasami wydaje mi się, że już ich nie ma, że panuję nas sytuacją/sobą, że jest dobrze. A tu trach, wszystko leci jak domek z kart i od początku „do roboty” 😉 Ale ok, zgadzam się 🙂 nadeszła wiosna i pora na porządki.
z drugiej strony tak sobie myślę …
…. może dajmy sobie prawo czasami być niespokojnymi, zniecierpliwionymi, okropnymi, oskarżającymi. Nie jesteśmy doskonałymi robotami. Mam wrażenie, że gdy nie damy na luz, popadniemy w jeszcze większe tarapaty ciągłego poszukiwania doskonałości, której chyba nie ma. Wszelakie terapie, doskonalenia, poszukiwania itp. to wszystko jest dobre. Ale oby nie odbyło się to kosztem teraźniejszości i tego, że nie dostrzeżemy, że magnolie i stokrotki zakwitły.
Kupiłam Pani książkę „Smak miłości”. Bardzo mi się podoba. Oprócz ciekawych przepisów jest w niej tyle ciepła i wewnętrznych Pani przeżyć/przemyśleń. Zachwycają mnie zdjęcia. Ich pomysłowość, wyczucie kadrów i barw. Nuty pod talerzem z kurczakiem faszerowanym 🙂 czerwony emaliowany garnek z pomarańczową zupą, kwiaty na stole, piękne światło-cienie. Pani zdjęcia pachną … i … ten fajny bałagan w kadrze – tu ołówek, tam drewniany misiu … i wstążki pięknego światła. A kluski śląskie, nigdy tak równo mi jeszcze nie wyszły 😉
Bardzo fajnie się czyta i ogląda.
Dziękuję i pozdrawiam.
Ewa
Dziękuję serdecznie! Skończyłam Liceum Plastyczne, jestem nauczycielką Vedic Art. (niestety jeszcze nie praktykującą), nie mam czasu na malowanie, więc tworzę „sztukę” w moim codziennym życiu. I sprawia mi to wielką radość. Jak miło wiedzieć, że to, co poszło w świat zostało tak przyjęte. Że ten mój „list w butelce” trafia do właściwych rąk i serc!
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Nocną porą bardzo dziękuję pani za ten wpis. Podziwiam pani mądrość, odwagę i dziękuję za dzielenie się tym. Więcej czuję niż potrafię wyrazić słowami. Pozdrawiam cieplutko.
Bardzo dziękuję i przesyłam ciepło…. 🙂
Wzruszyłam się…
Dziękuję z całego serca…
Każdego dnia uczę się kochać siebie i odkrywam niesamowite cuda które zdarzają się po drodze i już jestem pewna że szczęście którego szukamy jest bardzo blisko-bo w nas samych tylko trzeba to dostrzec…
Dokładnie tak jest… Wszystkie skarby są ukryte w nas.
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Cudownie wzmacniający tekst i do tego bardzo prawdziwy. Chyba za mało zastanawiamy się nad tym co czujemy i co się z nami dzieje, zrzucając winę na innych, na niesprzyjające okoliczności, siłę wyższą… Warto przystanąć i zastanowić się nad tym co czujemy, poobserwować. No i oczywiście starać się żyć proaktywnie, choć nie jest to proste 🙂 Zbyt łatwo ulegamy pokusie bodziec -natychmiastowa reakcja. Stąd tyle nieporozumień, pretensji i złości w naszym życiu. Dziękuję że mi Pani o tym przypomina. Pracujmy nad sobą, nad własnym rozwojem, bo to coś pięknego 🙂
To prawda. A bycie nie „reaktywnym” lecz „proaktywnym”, czyli kontrolowanie swoich reakcji, uczuć, myśli – to najwyższa ze sztuk. Bardzo trudna, ale możliwa. Przynajmniej wiadomo do czego dążymy 🙂
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko bardzo mądre i trafne przemyślenia, aż łzy mi popłynęły….. DZIĘKUJĘ ! Czekam na sposoby oczyszczania siebie 🙂
No i niezwykle oświeciło mnie pani wyjaśnienie sformułowania „żywić urazę”, święta racja !
Pozdrawiam cieplutko 🙂
Bardzo dziękuję i przesyłam ciepłe pozdrowienia! 🙂
Kochana Pani Agnieszko. Czytam Pani osobiste wpisy i niezmiennie mnie to cieszy, bo ja myślę podobnie. Kiedyś myślałam, że powiedzenie, że „człowiek uczy się do śmierci” dotyczy jedynie szkoły. Potem, jak dorosłam i nastał cas pracy zawodowej i robienia tzw kariery, to przysłowie ludowe, nieodmiennie kojarzyłam z szeregiem szkoleń, kursów i dokształceń zawodowych. Liczył się papier. A teraz? Teraz to wiem, że to nie o to chodziło. Mam swoje lata i bagaż doświadczeń. I o to właśnie chodziło. O ten bagaż, który w dalszym ciągu jest ze mną i za mną. Ja, także jestem w ciągłej drodze – ku przyszłości. Ciągle coś pakuję, szykuję się w drogę i myślę co wziąć, a co odrzucić, jako zbędny balast. Ta moja ciągła podróż, to po prostu praca ze sobą. Lubię siebie i to bardzo.Często ze sobą rozmawiam i nauczyłam się słuchać siebie. I to nie jest to samo co myśli głowa! Czytam dużo, żyję we własnym świecie, staram się żyć uważnie.Mój tata kiedyś mi ciągle powtarzał, że należy uczyć się od mądrzejszych od siebie. I to prawda. Uczę się dalej, od mądrzejszych ode mnie kobiet. Do tych mądrzejszych, zaliczam także Panią.
Pozdrawiam: GosiaD.
Bardzo dziękuję! To zabawne, bo ja czytając te słowa poczułam się jak mała dziewczynka, zawstydzona – i oblałam się rumieńcem. To chyba dobrze! 🙂 Ja nie jestem mądra, bo mądrość po prostu jest – nie moja, ale nasza. Każdy z nas ma dostęp do tej samej, wielkiej mądrości, która już istnieje. Najważniejsze, to się na nią otwierać, nieustannie, uczyć się tego czerpania z mądrości, która już istnieje. A ja czasem jestem tylko jej przekaźnikiem 🙂
Bardzo się cieszę, że mogę to robić za sprawą tego bloga. Dziękuję.
I ciepło pozdrawiam! 🙂
Taki pozytywny tekst z samego rana! Niedawno „odkryłam” Pani (a może mogę po imieniu? jestem tylko nieco młodsza) blog i bardzo go polubiłam. Zapewne będę tu z każdym nowym tekstem :-). W naszym konsumpcyjnym świecie takie rozważania jak to powyżej, są niezwykle cenne.
Nigdy nie zwróciłam uwagi na owo zestawienie słów „żywić niechęć, bądź urazę”, „pielęgnować złość”. A przecież one prosto, jasno i przejrzyście mówią same za siebie! Z zasady bardzo źle się czuję, kiedy (właśnie!) żywię do kogoś urazę, stąd rzadko mi się to zdarza i zastanawiam się jak funkcjonują i kim są ludzie, którzy wręcz żyją nienawiścią, złością, zazdrością i całym pozostałym peletonem negatywnych uczuć i emocji…
Stąd też popieram Pani „wezwanie” do oczyszczania siebie, do podejmowania prób zmian (bo wiadomo, że nie od razu Kraków zbudowano ;-)), do zastanowienia się nad sobą i tym samym pomocy głównie samemu siebie.
Wiosennie i serdecznie Panią pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy!
Bardzo dziękuję i życzę powodzenia – w tej, nasze wspólnej, wyprawie 🙂
Serdecznie pozdrawiam! 🙂
Ciężki orzech. Ale warty starań. Jeszcze mi się nie udało osiągnąć stanu, w którym mój wewnętrzny krytyk nie oddziałowuje negatywnie na mnie, mój stosunek do siebie i do innych. Jestem jednak już świadoma tego, że tak to właśnie funkcjonuje, że stosunek do siebie przekłada się na relacje z innymi ludźmi.
A ta właśnie świadomość to już dobry początek procesu oczyszczania i leczenia duszy.
Życzę powodzenia i ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, przeczytałam artykuł z zapartym tchem. Pisze Pani w taki sposób, że naprawdę chce się czytać i często wracać do tego, co przeczytało się wcześniej. Myślę, że Pani odwaga i trud pisania o sobie samej nie pójdzie na marne, dzięki Pani zmienia się na lepsze wielu ludzi, wierzę w to. Ja mam podobnie z tym wiosennym oczyszczaniem, z jednej strony człowiek cieszy się z nadejścia wiosny, ale z drugiej wcale nie jest już tak wesoło, mam na myśli stan własnej duszy… Ja w tym roku jestem przerażona swoim stanem, samopoczuciem, emocjami, które nagromadziły się w ostatnim roku. Mam nadzieję, że wiele rzeczy się ułoży i w końcu odzyskam spokój ducha, czego Pani serdecznie życzę, pozdrawiam
Dziękuję bardzo i ja również życzę dużo wewnętrznego spokoju. U mnie już DUŻO lepiej! Wewnętrzne burze minęły i zakwitam zielenią 🙂
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Witaj, Dziękuję bardzo za ten artykuł, za to że zechciałaś się z nami tym podzielić, za Twoją autentyczność. Sposób w jaki przekazujesz swoje myśli jest dla mnie łagodzący i kojący, i taki trafny. Jak dobrze , że piszesz bloga…Jak Dobrze że jesteś:) Z Miłością J.
Bardzo dziękuję! BARDZO 🙂
Pani Agnieszko,
Dziś rano wstałam z myślą czas zmienić swoje życie, swoje myśli. Zaczęłam od modlitwy a potem pomyślałam: „Być może P. Agnieszka napisała jakiś motywujący tekst…” – sprawdzę 🙂 i jest dziękuję, niech Pani pisze do Nas jak najwięcej, jest Nam Pani potrzebna, dziękuję.
Z szacunkiem Kamila
Dziękuję! Cieszę się, że „przyszłam” we właściwym momencie 🙂
Ciepło pozdrawiam 🙂
Witam. Piękny i mądry tekst. A jaki dla mnie na czasie! :-))) Bardzo Pani dziękuję za wsparcie. Jest mi teraz potrzebne, jak nigdy dotąd. Element miotania się już chyba opanowałam ale daleka droga jeszcze przede mną. Pozdrawiam wiosennie i z niecierpliwością czekam na następne wpisy.
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
…. Na peryferiach galaktyki, w pozornie nie ważnym miejscu na planecie ziemi, mieszkają cudowne istoty ludzkie…Ubrane w ciało, zmysły, dusze, ducha, emocje…
…Z tym, że tego…
Zapominają o tym, że „nie są problemami do naprawienia, ale cudami do odkrycia”… oceniają się, gdy potykają się o nieznajomość rzeczy… Nie odnalazły w sobie wiadomości, że jeśli wysyłają wiadomość do wszechświata, że z czymś walczą, wysyłają mu tym samym wiadomość, by posyłał do nich jeszcze więcej tego, czego nie chcą…Energia idzie za uwagą… A wojownik, nie walczy, wojownik zawsze wygrywa…
…Te niewiarygodne doskonałe istoty, zapominają o tym, że są momenty, gdy sprawy tego świata, trzeba odłożyć na jakiś czas, porzucić ozdobne kreacje, i zanurzyć się ponad wszystko w byciu ze sobą. Z pobudzoną, mocą odśrodkową, z wyłączonymi myślami, pozwolić sobie odczuwać, najdelikatniejsze światy swojego jestestwa… Te istoty ludzkie, mają odpowiedzi na wszelkie nurtujące ich pytania w sobie… Nie potrzebują mądrych ksiąg, sprawdzonych terapii, wyważonych opinii… W sobie noszą cały skarb i potężną moc uzdrawiania… Mają subtelnych nauczycieli, przewodników w postaci swoich małych odbić, dzieci, zwierząt… Mają przywódcę nie ustraszonego, niezlęknionego i tak mocno rezonującego z nimi. Naturę!!!… I znów … W pozornie pustym polu, nie ma nic, i jest wszystko…Wy… macie prawo do wszystkiego, do nie lubienia, do złości, do smutku, do lęku, do strachu… Lecz, nie pozwalajcie na to, by w tym prawie się utopić… Od tego jest Miłość!!… Przede wszystkim, tak po prostu…
…I odleciał…
…List do Siebie, napisany ze wschodem słońca, spalony przy zachodzie słońca… zakopany w ogrodzie… posadzony „na nim”, w tym miejscu, nowy młody rododendron… Odczucie…, Gdy rododendron wypuszcza kwiaty, zawiązuje się… mistyczna nić pozawerbalnych porozumień…
… Z miłością… I szacunkiem…
( jednym słowem, że odebrałaś)
…dziekuje… Anna
Piękne, piękne, piękne. Zapiera dech w piersiach.
Dziękuję…… 🙂
Pani Agnieszko,
Bardzo dziękuje za mądrą i piękną wewnętrznie i zewnętrznie Agnieszkę Maciąg.
Napiszę górnolotnie ale tak dyktuje mi serce ” w sercach takich ludzi jak pani mieszka Bóg”
Ja bardzo potrzebuje ludzi takich jak Pani.
Pozdrawiam ciepło
Grażyna
Bardzo dziękuję! To dla mnie ogromnie ważne. Piszę tak osobiste teksty, wysyłam je w świat i… nie wiem co będzie. Jak będą przyjęte, jak odebrane… Takie słowa są dla mnie ogromnym wsparciem i wzmocnieniem, że warto, że trzeba…
Dziękuję! I ciepło pozdrawiam! 🙂
Piękny, wartościowy, inspirujący tekst. Właśnie tego było mi dziś potrzeba z rana!
Dziękuję 🙂
W komentarzach same kobiety, to odzwierciedla wiedzę mężczyzn na temat samych siebie, swojego istnienia. W dalszym ciągu dominuje styl wszechwiedzących wszystko i na wszystko znających odpowiedz mężczyzn,
( zwłaszcza w Polsce) Pewnie to co napisała Pani Agnieszka jest za słabe dla tej silnej płci.
Pani przemyślenia są nieocenione dla odnowy i zrozumienia egzystencji na tym świecie. Jestem pełen podziwu dla Pani i wiedzy jaką przekazuje nam na tym blogu.
Właśnie taka energia jest nam potrzebna na co dzień, pełna miłości, ciepła i zrozumienia.
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo serdecznie dziękuję Panie Darku! 🙂 Jest Pan dla nas bezcenny – naprawdę niewielu jest mądrych, otwartych i wrażliwych mężczyzn. Głownie to my, kobiety poszukujemy wewnętrznej mądrości i głębokiego, ludzkiego piękna. Jest Pan naszą nadzieją!
Serdecznie pozdrawiam wraz (jestem tego pewna) z innymi dziewczynami z bloga! 🙂
Droga Agnieszko,
z niecierpliwoscia czekam na wpisy na Twoim blogu. Sa takie pouczajace i inspirujace. Tego nam bardzo potrzeba, szczegolnie w tych pierwszych, cieplych wiosennych dniach. Budzmy sie tak samo jak przyroda wokol nas !!!
Pracujmy nad soba !!!
Pozdrawiam i czekam na wiecej
Dziękuję serdecznie za motywację! Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko,
dziekuje serdecznie za ten piekny tekst ktory otworzyl mi oczy na te niezmiernie wazna kwestie wewnetrznego oczyszczenia sie z wyniszczajacych mnie sama emocji. Otoz – podobnie jak Pani – jestem rowniez fanka zdrowego jedzenia i zdrowego stylu zycia, ale juz wiem ze nie wystarczy tylko super zdrowo sie odzywiac i uprawiac rozne aktywnosci fizyczne. Mam obecnie 43 lata (jestem Mama wspanialego 5 latka) i zamarzylo mi sie drugie dziecko. Przezylam ogromny szok po tym jak lekarz powiedzial mi ze wszystkie moje hormony sa 'postawione na glowe’ i szansa na naturalne macierzynstwo wynosi 4%. Jak to ja, ktora jestem super zdrowa, nosze XS rozmiar i nie moge miec dziecka. Tak, bo moim problemem sa nieprzepracowane emocje, syndrom niezaspokojenia emocjonalnego (opisany doskonale przez Anne Teruwe), brak milosci i akceptacji dla mnie samej. I takie sa tego efekty, ale nie poddaje sie i ogromnie wierze ze moje marzenie bycia Mama po 40stce spelni sie:) Never give up:) PS. Przepraszam za brak polskich czcionek, ale mieszkam za granica i z pracy 'tak na goraco’ musialam napisac ten komentarz. Pani Agnieszko jest Pani dla mnie absolutnie wzorem do nasladowania, a Pani blog jest cudny:)
Pani Joanno, oczywiście proszę się nie poddawać! To genialne, że spotkała Pani lekarza, który wyjaśnił, że to EMOCJE wpływają na pracę hormonów i na stan naszego fizycznego zdrowia. Tak niewiele osób w naszym kraju to jeszcze rozumie, a to jest takie ważne! „Co wewnątrz, to na zewnątrz”. Co w naszej głowie i sercu, to w naszym ciele. Oczywiście jestem pewna, że gdy Pani przepracuje swoje wewnętrzne, emocjonalna zadania, to uzdrowi Pani siebie i będzie znowu mamą. Widocznie to dziecko potrzebuje przyjść na świat u dojrzałej, mądrej , spokojnej kochającej siebie mamy. Moja Helenka też na mnie czekała 🙂
Trzymam kciuki i bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko – nie umiem pisać „górnolotnie” dlatego napisze po prostu jak czuję – DZIĘKUJĘ ! Czekałam na impuls do zmiany, bo od jakiegoś czasu nazbierało się trochę tych „kamieni” w moim życiu i choć podświadomie czułam , że czas się ich pozbyć – trudno mi było się za to zabrać. Pracuje nad sobą – poznaje się coraz lepiej ale wciąż”moje poletko” wymaga troski 🙂 Tym bardziej cieszę się, że „przypadkiem, bo akurat w te nie wierzę – trafiłam na Pani blog. Tyle mądrych słów tak prosto napisanych – a zapadających w pamięć – jak te o żywieniu urazy czy pielęgnowaniu złości 🙂 dziękuję raz jeszcze. Czekam z niecierpliwością na cd 🙂
z pozdrowieniami
Bardzo dziękuję za wzmacniające słowa i ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko
Bardzo dziękuję za ten mądry tekst i podziwiam odwagę. Ja też zawsze się dziwię ,że tyle pracuję nad sobą i ciągle coś wyskakuje.To prawda, że uczymy się i doskonalimy całe życie. Ja mam jeszcze dużo pracy przed sobą, ale myślę że malutkimi kroczkami poprawię jakość swego życia.
To prawda, zawsze pojawia się „coś” 🙂 Ale idziemy dalej, wytrwale krok za krokiem….
Serdecznie pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, dziekuje bardzo za kolejna inspiracje i motywacje. Pani teks jest odpowiedzia na moje pytanie ,,co sie znowu ze mna dzieje, przeciez juz tak wiele przepracowalam ? skad te negatywne uczucia , zlosc i bol?” Pieknie to Pani wyjasnila i ja tez staram sie byc dla siebie dobra i obserwowac a nie oceniac. Zycie jest przeciez nieustajaca podroza i wciaz nowym doswiadczeniem. Dziekuje za szczerosc i madrosc. Pozdrawiam z miloscia.
A.
Bardzo serdecznie dziękuję. Bardzo! 🙂
Przesyłam moc ciepła! 🙂
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuje. Tak bardzo się cieszę, że mogę czytać Twoje słowa. Wyruszam w „podróż” z Tobą.
Ja również DZIĘKUJĘ 🙂
Pani Agnieszko pisze Pani ja musze, to slowo i slowo powinnam prosze wyrzucic ze slownika. Ono nie daje sily ono zabiera bo narzuca nam co jeszcze nie zrobilysmy. A oprøcz tego my nic nie mozemy kontrolowac, tak nam sie tylko wydaje. Gdy kontrolujemy to blokuje energie, przeplyw. Byc jak w Tao, tu i teraz i nie trzymac sie mysli, niech plynie.jest Pani wspaniala osobe, czas byc dobra dla siebie:) czekam na teksty o oczyszczeniu:)dziekuje
Pracuję nad tym Pani Joanno, pracuję…
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, wiele godzin temu 😉 dodałam komentarz do Pani mądrej i głębokiej wypowiedzi. Napisałam żeby za bardzo nie atakować się za to, że nie zawsze umiemy powstrzymać się przed żywieniem złości, ocenianiem, krytykowaniem, bo przecież jeśli ktoś nas zranił czy źle traktuje, czy choćby denerwuje, to mamy prawo do takich uczuć/postaw. Nie dało mi to jednak spokoju. Czy rzeczywiście mamy prawo i co nam to daje? Nic 🙁 Chorą duszę i chore ciało. Nie miałam racji.
Pani wpis jest bardzo głęboki, szczery, pełen pytań i odpowiedzi. Dał mi dużo do myślenia. Motywuje mnie do pracy.
Bardzo za to dziękuję.
Pani Ewo kochana, to jest właśnie ta trudność, ten „haczyk”, na który dajemy się złapać – nasz umysł znajduje powody dla których nasza złość i uraza może by usprawiedliwiona. Dzięki temu staje się utrzymana, a my ją „żywimy”. Cudownie, że Pani sama to ZOBACZYŁA i zrozumiała, bo w ten sposób to się właśnie stało Pani doświadczeniem i zmieniło Pani świadomość. Bezcenne!
Gratuluję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Wiele racji jest w Pani wpisie. Sama po sobie widzę, jak często (co dzień) się denerwuję. Zaś to, że się denerwuję, rodzi we mnie… złość. No właśnie – błędne koło. Złość, zniecierpliwienie, brak czasu, wszechogarniający pośpiech – to nie są dobrzy doradcy, aczkolwiek bardzo dobrze znani. Codzienni. To okropne i przygnębiające. Wszystkie te negatywne aspekty życia wywołują poczucie bezsilności i beznadziejności. Chciałabym przeżyć prawdziwy „renesans” i „odrodzić” się na nowo. Jednak nie wiem co należy właściwie uczynić żeby tak się stało. De facto te plany pełzną na niczym i w dalszym ciągu pozostają jedynie niespełnionym pragnieniem, ukrytym za brutalną rzeczywistością współczesnego świata.
Pozdrawiam (nie tracąc nadziei…)
Magda Piechowiak
Pani Agnieszko, serdecznie dziękuję za wszystkie Pani mądre przemyślenia i że dzieli się Pani nimi z innymi. To jak balsam dla duszy. Dziękuję serdecznie i przesyłam mnóstwo pozytywnej energii. Życzę wszystkiego co najpiękniejsze 🙂
Przesyłam również własnoręcznie narysowany Pani portret.
https://www.facebook.com/1454686698106939/photos/pb.1454686698106939.-2207520000.1428605396./1588678814707726/?type=1&theater
Pozdrawiam,
wierna czytelniczka 🙂
Ela
kochana pani Agnieszko
od jakiegoś czasu trafiłam na pani bloog i jestem nim zachwycona,pani przemyślenia i sposob na życie jest mi bardzo bliski ,staram sie preferować zdrowy styl życia,mam juz 60 lat ,ale psychicznie czuję się młoda,żyje bardzo aktywnie,uwielbiam joge i wiem ile ona potrafi nam dac,,chodzę też na inne zajecia fizyczne ze wzgledu na ę kregoslup ,ktory wiadomo ,że w pewnym wieku juz nie jest taki dobry,bardzo interesują mnie rożne nowości dotyczące zdrowego stylu życia i korzystam z pani rad w tym temacie .Przeczytałam ostatni wpis dotyczacy wiosny ,zgadzam się ,bardzo potzrebne nam oczyszczenie się i to nie tylko żeby dobrze poznać siebie ,ale żeby też poznać ludzi wokół siebie ,bo czasami mamy takich ,ktorzy potrafią,nami manipulować a nam trudno jest poiwedzieć nie ,zaczynam sie tego uczyć ,ze takie słowo istnieje i żeby ochronić siebie czasami trzeba go użyć .Ma m sporo ludzi wokoł siebie w ostatnich latach pewnie miłe rzeczy zdarzyły sie ale tu troche zagubiłam siei wiem że teraz właśnie żywie sie negatywnymi uczuciami i trudno mi sie z tym uporać ale staram się i pani wpis mam nadzieje że mi w tym pomoże ,wiem że nie warto ,ale do tego trzeba dojrzeć i przedyskutować to ze soba,bo boli tomnie i ta druga osobę myślę ze wiosna mi w tym pomoże pozdrawiam ,dziekuje za taki wspaniały blog
Jest w Pani ogromna siła i mądrość,jeśli potrafi Pani takimi przemyśleniami podzielić sie z nami. Ciężko znaleźć zloty środek w wyrażaniu emocji, na jednej szali leży moc pozytywnego myslenia, na drugiej prawo do okazywania złości czy choćby niezadowolenia. Wolałabym skłaniać sie w kierunku spokoju, ale biję się z myślami czy na wszystko muszę sie godzić?Czy kiedykolwiek będę w stanie pokochać swego wroga, jeśli ciężko mi nawet przyznać się do tego, że go mam? To mój najcięższy kamień, z każdym kolejnym Pani wpisem myślę jak go udźwignąć,ale na razie nie mam pojęcia jak do niego podejść. Wiem, że najlepsze rozwiązanie znajdę tutaj, bo jest Pani nie tylko mądrym i odważnym, ale również dobrym czlowiekiem 🙂 pozdrawiam serdecznie
Jak blisko jestem Twoich przemyśleń. Poruszyłaś bardzo ważny temat. Mam wrażenie, że często pielęgnuję w sobie negatywne nastawienie niczym kwiatki na rabatce. Coraz częściej uświadamiam sobie, że wcale taka nie jestem, nie chcę taka być. Każdy dzień jest dla mnie walką z samą sobą,by lepiej odbierać świat, a co za tym idzie – stać się lepszym człowiekiem. Tak bardzo nie chciałabym, żeby mój synek miał tego typu dylematy w dorosłym życiu. Staram się jak mogę zakorzenić w nim pozytywne nastawienie do świata, rozbudzić kreatywność, szacunek do ludzi, zdolność pokojowego rozwiązywania konfliktów. A przecież dziecko uczy się obserwując nas. Więc nie mam wyjścia muszę osiągnąć wewnętrzny spokój muszę nauczyć się być lepszym człowiekiem. Dla siebie i syna! I to jest niesamowite, że mamy moc zmiany naszego życia, choć czasem bywa to trudne.
Każdy z nas może decydować jak będzie postępował i jakie uczucia będzie miał w sobie. Nasza reakcja na otoczenie to jeden z najważniejszych czynników jakie wpływają na nas samych 🙂 Pozwala to albo na rozwój, albo wręcz przeciwnie na stagnację, oraz zastój naszego życia.
Pozdrawiam serdecznie
Pani Agnieszko dziękuję za wszystko 🙂 Jeszcze dużo muszę nad sobą pracować, żeby osiągnąć spokój i harmonię ale z Panią to będzie łatwiejsze 🙂
Dzękuję Pani Agnieszko za ten tekst z całego serca.W pewnym sensie ratuje Pani moje małżeństwo,które chyliło się ku upadkowi przez to własnie żywienie urazy. Dzięki Pani zrozumiałam,że to we mnie lezy przyczyna wszystkiego co złe.Mam cudownego męża i powiedzmy hmmm mniej cudowną teściową.To co czuję czy żywię do mamy mojego męża przekłada się na całe nasze życie…Od trzech dni czytam codziennie rano ten tekst i walczę z tym wszystkim co jest we mnie.Mam nadzieję,że wygram :)Jest Pani niezwykle mądrą kobietą.Dziękuję jeszcze raz ,życzę wszystkiego dobrego Pani i całej Pani rodzinie i pozdrawiam…
Marta
Dzień dobry:)
Nie mogę się powstrzymać żeby podzielić się z Panią tym, że bardzo utożsamiam się z Pani podejściem do świata, przemyśleniami, zainteresowaniami związanymi z naturalnymi metodami pielęgnacji i leczenia siebie i odżywiania, również uwielbiam robić zdjęcia, a mindfulness zupełnie nie jest mi obce. Do tego dochodzi mój lęk, wewnętrzny krytyk i ogrom, ogrom złości, który przybrał w rozmiarze w przeciągu ostatniego miesiąca lub dwóch. I również pracuję nad sobą, żeby zaakceptować i pokochać siebie i móc akceptować te wszystkie emocje i myśli lepsze lub gorsze, które do mnie przychodzą. I dokładnie znam to absurdalne kółko myślowe: on/ona mnie irytuje zachowaniem x –> przecież to oznacza, że to ze mną coś nie tak –> nie mogłabym wreszcie zaakceptować siebie i przestać się złościć na innych?!??!? NIE MOGŁABYM?? –> nie mogłabym przestać złościć się na siebie, za to że złoszczę się na innych i że nie mogę się w pełni zaakceptować i pokochać?!??
Bardzo dziękuję za ten tekst, za to że się Pani dzieli, jest mi teraz dużo raźniej! 🙂 Odkryłam Pani bloga niedawno i cudownie mi się tu przebywa.
Powoli powoli widzę efekty swojej pracy w trakcie tego przesilenia, ale myślę że jestem jeszcze w takim punkcie, w którym Pani nie napisałaby tego wpisu, bo byłoby troszkę za wcześnie:)
Mam 23 lata i czasem myślę że dość wcześnie jak na takie poważne przemyślenia, ale potem myślę, że mam szczęście, że jestem trochę do przodu w tej kwestii w porównaniu do rówieśników, bo chyba troszkę mi lżej i łatwiej pewne rzeczy w życiu zrozumieć lub podjąć właściwą decyzję.
Już koniec tej noweli, pozdrawiam Panią serdecznie:)
Witam Pani Agnieszko:)
Poprzez czytanie Pani wpisów jest mi Pani tak bliska…
Dziękuję ,że przekazuje nam Pani tyle mądrości życiowych.
Odkąd zaczęłam czytać Pani artykuły czuję, że mogę być lepsza, dodaje mi Pani tyle siły…
Dziękuję to za mało…
w moim już doroslłym życiu myślałam że jestem doświadczona życiowo osoba ale jak bardzo się myliłam teraz dopiero widzę .O Pani blogu słyszałam troszkę wcześniej ale jakoś nie było mi po drodze wpaść i poczytać o czym jest ten blog już od dzisiaj jestem pewna że nic się nie dzieje bez przypadku ,tutaj dopiero dowiedziałam się jak ja byłam daleko od siebie emocjonalnie.Zawsze wszystko co się działo utożsamiałam z soba,oceniałam wg „jak ja bym to zrobiła” nigdy nie mogłam przejść obojętnie żeby nie zaistnieć w danej sprawie albo problemie.Po przeczytaniu Pani tekstu zrozumiałam że to ja decyduję jak ocenię dana sytuację i na jakiej pozycji się znajdę i że emocje zabijaja muszę nauczyć się kochać Siebie aby nierozważnymi i pochopnymi decyzjami nie zniszczyć to co zbudowałam dobrego wokół siebie. bo niszczę i Siebie.Takiej sytuacji doświadczyłam 3 dni temu i wiem ,że długa droga jest przedemna.Pozdrawiam sredecznie i
Pani Agnieszko,
jest Pani cudowną, niebywale inteligentną kobietą. Jestem bardzo wdzięczna, że natrafiłam na Pani bloga.
Z radością czekam na każdy wpis, dziękuję i proszę nie przestawać;)
Pozdrawiam!:)
Miałam tą przyjemność, że na ostatnim spotkaniu w Warszawie poznałam panią osobiście. Jest pani dla mnie wzorem kobiecości, siły, mądrości. Jak to Pani czyni w tak delikatnym ciele? emanuje od pani niesamowite ciepło i życzliwość.
Tekst daje dużo do myślenia, ma pani rację, trzeba czasami zatrzymać się, by się zastanowić nad sobą, ja wierzę w efekt motyla, wiem, że spotkane na mojej drodze życia osoby, coś do mojego życia wniosą i spotkałam je po coś.
Mając 50 lat zmieniłam swoje wewnętrzne życie i nauczyłam się kochać siebie, zawsze kochałam innych; dzieci, męża, rodziców, rodzeństwo – dla siebie nie miałam czasu. Zmieniłam to i uczę się każdego dnia. Serdecznie pozdrawiam, Marzenna Walczak
D Z I Ę K U J Ę !
Pani Agnieszko,
Ależ to bardzo dobrze, że Pani czuje czasem złość na innych. Złość bywa też potrzebna, chroni nas przed niesprawiedliwością, głupotą i złem innych ludzi. Podam taki skrajny przykład, proszę sobie wyobrazić co by Pani czuła, gdyby Pani widziała, że ktoś bije dziecko albo atakuje kobietę w ciemnej ulicy. Złość byłaby tu jak najbardziej na miejscu. Trudno obłaskawić agresora miłością w minutę, najpierw trzeba ostro zareagować. Może Pani miała rację, gdy się Pani ostatnio na kogoś zezłościła? Oczywiście, zupełnie co innego poczuć chwilowy przypływ złości, a co innego żywić złość, urazę.
Nie jesteśmy nieprzemakalni, przyjmujemy emocje od innych ludzi, te dobre i te złe. Nie mam dobrego sposobu na to być być niewzruszonym niczym mistrz jogi, jedyne co pomaga – choć pewnie nie jest idealne – to zwyczajnie unikać osób, które mają na nas zły wpływ.
I nie czynić sobie wyrzutów, gdy się czuje złość, irytację, agresję. Jak to kiedyś powiedział mi pewien bardzo mądry człowiek – któremu tłumaczyłam, że zawsze istnieją pozytywne sposoby wyrażania złości – o zwykłym skur…. nie da się powiedzieć, że jest po prostu niemiły (przepraszam za wulgaryzm!). Niektórzy lubią być źli, nie wiadomo ile by nie otrzymali miłości i ciepła, nie mamy na to wpływu. I zawsze, choćbyśmy nie chcieli, będą wzbudzać w nas złe uczucia. To że je poczujemy, to jeszcze nic nie znaczy, grunt, żebyśmy w nich nie utkwili.
Pozdrawiam Panią serdecznie
Pięknie Pani pisze, proszę nie przestawać!
Pani Agnieszko,
jestem zauroczona tematyką tekstów na Pani blogu. Przeczytałam już niemal wszystkie. Bardzo dziękuję za to, że natchnęła mnie Pani do zmian, które chcę poczynić w swoim życiu – od jakiegoś czasu z osoby która często i dużo narzekała zmieniam się w taką, która chce być lepsza dla siebie i dla innych, doceniać każdą chwilę w życiu a każdy dzień traktować jak ten ostatni…Chciałabym zanurzyć się w wiedzy na temat Ajurwedy. Od czego zacząć? Jakie książki Pani poleca?
Życzę wszystkiego dobrego
Paulina
Pani Agnieszko!
Stworzyla Pani cudna przestrzen tym swoim blogiem. Dziekuje.
Z wyrazami szczerego uznania
Marta B.
Pani Agnieszko,
wybrałam ten post do przeczytania w dniu swoich urodzin.
By wszystkie aspekty w nim zawarte odnieść do swej postawy, życia.
By dać sobie pozytywną dawkę energii, którą będę przeznaczała na oczyszczanie swojego charakteru z kamieni i dalszej pracy nad sobą i swoim życiem. Uczenie się, także od innych to sens mojego życia; tak jakbym miała żyć wiecznie w światłości.
trzecio majowa 🙂
Witam Pani Agnieszko,
na początek przyznam się: blog wygląda mega atrakcyjnie, spójny, harmonijny, wszystko jest tam gdzie trzeba (a przynajmniej gdzie chciałbym, żeby było), ale choć od dziewczyny słyszałem, że wartościowe artykuły można u Pani znaleźć jakość tak (bez urazy;>) „babska” strona nie trafiała do mnie a tyle, żeby mnie wciągnąć.
Dzięki pewnej osobie trafiłem na link do 9 oczyszczających oddechów, których lata już nie robiłem. Pani tekst trafił do mnie i dziś, skończę pisać i zaczynam;>, wracam do tej praktyki.
Ale skoro już „coś” do mnie przemówiło z blog, to zacząłem się zagłębiać, skupiając na treści i przesłaniu, wyłączając ocenę babskie, czy nie. Teraz po fakcie przyznaje, że już całkowicie nie dziwi mnie popularność Pani bloga, wpisów. Jest jakościowo, harmonijnie, z serca i praktyki – tak przynajmniej to odbieram. Szczerze gratuluje i podziwiam. Piękno przebija:)
Do tego odnajduje ciekaw podobieństwo „badania” produktów, podejść, technik. Czasem od ręki, czasem potrzeba czasu, by wgłębić się w coś do końca.
Podobnie też ostatnio złapałem się dokładnie na tym samym, o czym jest artykuł powyżej. Wiele tematów już w życiu przerobionych, a zaniedbałem relację z samym sobą. Dostawałem informacje zwrotne od świata, że jestem spięty, zbytnio się przejmuje, więcej luzu. Na co reagowałem nieco z niedowierzaniem, no jak to? Ja, medytujący, afirmujący i generalnie z pozytywnymi myślami w głowie? Ale jednak zbyt wiele od siebie wymagam, zbyt ostro i teraz uczę się na nowo luzu w stosunku do siebie i miłości.
Nie wiem, czy mogę mówić za wszystkich, ale to chyba część naszej natury (choć wolałbym, żeby było inaczej), że często korzystamy z czegoś, dostajemy po jakimś czasie upragniony efekt, a potem porzucamy praktyki, które do niego doprowadziły, licząc że efekt pozostanie bez ich wykonywania. Jak to sobie uzmysławiam/pisze – to kompletnie nie ma sensu, a jednak w codziennym życiu/zgiełku, trochę jakby się oszukując w to wierzymy.
Tak więc dołączam do „akcji” odświeżenia relacji z samym sobą, skutecznie, już na zawsze i regularnie:)
Może się przyda, więc podzielę się tym, co mi dało kiedyś dobre efekty, naprawdę głęboko budząc miłość do siebie i świata. Szkoda, że praktyki porzuciłem tak jak wyżej wspomniałem, eh;>
Z pewnością dużo dała mi Louise Hay i choćby Jej nagrania na youtubie, oraz medytacja dwóch serc. Niezwykle otwierająca serce.
Ponieważ zgłębiam temat na nowo od jakiegoś czasu, „szukajcie a znajdziecie”, trafiłem też na http://skuteczneafirmacje.com Podsyłam pod rozwagę, sam na razie próbną wersję testuje;)
Kończąc „odszczekuje” własne myśli i przekonania na temat bloga,
a teraz jedynie pozytywnie podziwiam, propsy!:)
Pani Agnieszko CUDOWNY blog. Jest Pani cudowną,cieplą osoba o otwartym sercu dla innych. Pisze Pani takie madre szczere artykuły. Chciała bym sie zapytac Pania godna polecenia ksiązke o ajurwedzie. Dziekuje,ze Pani JEST i serdecznie pozdrawiam
Witam Pani Agnieszko,
w bardzo dobrym momencie trafiłam na Pani bloga. Przechodzę trudny okres; kryzys w związku, ale także czuję, że zaniedbałam siebie wewnętrznie (zarówno ciało jak i psychikę). Wszystkie rady spisane przez Panią chciałabym zastosować w życiu (zaczynając od wyjścia ze strefy komfortu, a to łatwe nie jest), także oczyszczenie (mimo tego, że do wiosny daleko) – zarówno myśli, jak i ciała. Jednak obawiam się, że samej będzie mi trudno zacząć. Może wyjadę na jakiś turnus oczyszczający… Dobrym pomysłem byłby wyjazd w gronie kobiet, na którym prowadzone byłyby warsztaty związane w oczyszczaniem…. Takie luźne pomysły się rodzą… Nawet nie wiem czy coś takiego jest organizowane…
Pozdrawiam serdecznie życząc dobrego weekendu!
Dominiko jak coś znajdziesz – to dołączę do Ciebie!!!
mieszkam w Norwegii ( kolo Oslo) i tu niestety wiosna przyjdzie najwczesniej chyba w maju ( teraz wciaz za oknem snieg) .. jestem przez to sfrustrowana, zwlaszcza ze do tego dochodzi obcy język , który na codzien potrafi przysporzyc troche stresu , tęsknota .. tęsknota która przestaje byc nawet ścisle oreslona, bo kiedy bardz dlugo nie mieszkasz juz w swoim kraju to czlowiek sam juz nie wie kim jest , kim chcialby byc i za czym tak na prawde teskni,,, to nie jest latwe mieszkac za granicą , zwlaszcza kiedy zima nie chce odejsc 😉 … bylo wiec duzo zlosci i frustracji ,, wdziecznosc zostala przyslonieta ,,, bede probowala ponownie znalezc wewnetrzny spokoj ( raz sie dzięki Tobie udalo <3) , i choc okruchy sensu .. wiem ze najwaznijesza jest wdziecznosc i karmienie sie pozytywnym myslami .. pieknego wieczoru zycze wszytskim i nie poddajmy się 🙂 <3
Przytulam Cię…. 🙂