Nie jestem miłośniczką definicji i szufladkowania, ale czasem takie porządkowanie świata okazje się dla nas niezbędne, aby nie zagubić się w nadmiarze trendów i styli, które fascynują ludzi. Chciałam podzielić się z Wami najnowszym wiodącym trendem, który wyjątkowo przypadł mi do gustu. Jestem przekonana, że podskórnie wiele z Was go kocha, ale nie wiecie jeszcze, że zostało to nazwane i opisane. A to sprawia, że możemy się nim cieszyć jeszcze bardziej świadomie. Tak jak pokochałyśmy przytulne, bliskie sercu skandynawskie hygge, a później shirin yoku (kąpiele leśne, czyli po prostu świadome spacery po lesie, które działają na nas terapeutycznie) tak samo pokochamy wabi sabi. Dlaczego? Bo jest bardzo bliskie ludzkiej duszy.
Niedawno trafiłam na cudownie napisaną i bardzo inspirującą książkę o zagadkowym tytule „Żyj wabi – sabi”.
Wabi – sabi… Co to takiego? Wewnątrz książki zobaczyłam mnóstwo bliskich memu sercu i poczuciu estetyki fotografii, na których prostota, naturalności, ciepło i bezpretensjonalność splotły się ze sobą w unikalne piękno i przytulność.
Książka o której piszę jest inspirującą opowieścią o sztuce przyjmowaniu gości, o prawdziwym cieszeniu się życiem i bliskimi, serdecznymi relacjami. Pokazuje nam jak żyć prawdziwie, a nie na pokaz. Autorka Julie Pointer Adams podróżuje wraz z nami poprzez domy i styl życia mieszkańców Japonii, Danii, Kalifornii, Francji i Włoch. Co ich łączy? Bezpretensjonalność.
Jak to robią, że są mistrzami radości życia i celebracji prostych przyjemności? Jak to się dzieje, że przyjmowanie gości jest dla nich prawdziwą przyjemnością na luzie, a nie męczącą udręką robienia wszystkiego na pokaz? Myślę, że wielu z nas bardzo się przyda taki przewodnik pisany prosto z kobiecego serca.
Tym magicznym kluczem jest wabi – sabi, a więc najprościej mówiąc odnajdywanie piękna w niedoskonałości.
Mam to w sobie od dawna wraz z moim mężem. Gdy kupujemy na przykład jakąś figurkę, zwykle wybierzemy tę, która jest trochę krzywa, może nawet trochę porysowana, albo lekko pęknieta – bo jest inna, wyjątkowa, nie idealna, tak jak każdy z nas. Od czasu, gdy w wieku kilkunastu lat uległam poważnemu wypadkowi samochodowemu, po którym blisko mojego oka na zawsze już pozostała blizna, uczę się dostrzegania piękna w tym, co nie jest idealne, co skrywa w sobie jaką historie, tajemnicę. Dopiero teraz dowiedziałam się, że w Japonii jest to całą filozofia życia. Szukając informacji o wabi sabi odkryłam coś szalenie interesującego.
Okazało się, że w tradycyjnej japońskiej estetyce wabi-sabi to pogląd na świat, który skupia się na akceptacji przemijania i niedoskonałości. Ten rodzaj estetyki określa się jako piękno, które jest „niedoskonałe, nietrwałe i niekompletne”. Jest to tradycyjna koncepcja wywodząca się z nauczania trzech znaków istnienia, którymi są nietrwałość, cierpienie i pustka. Cechy charakterystyczne dla wabi-sabi obejmują asymetrię, szorstkość, prostotę , oszczędność, surowość, skromność, intymność i uznanie dla nienagannej integralności naturalnych obiektów i procesów.
Według Leonarda Korena wabi-sabi można określić jako „najbardziej rzucająca się w oczy i charakterystyczna cecha tradycyjnego japońskiego piękna; zajmuje on w przybliżeniu tę samą pozycję w japońskim panteonie wartości estetycznych, jak greckie ideały piękna i doskonałości na dalekim zachodzie”. Andrew Juniper zauważa, że ”jeśli przedmiot lub ekspresja może wywołać w nas poczucie spokojnej melancholii i duchowej tęsknoty, wówczas obiekt ten można by nazwać wabi-sabi.” Dla Richarda Powella: „Wabi-sabi pielęgnuje wszystko, co autentyczne, uznając trzy proste rzeczywistości: nic nie trwa, nic nie jest skończone i nic nie jest doskonałe”.
Słowa wabi i sabi nie tłumaczą się łatwo. Wabi początkowo odnosił się do samotności życia w naturze, odległej od społeczeństwa; sabi znaczyło „chłód”, „chude” lub „zwiędłe”. Około XIV wieku znaczenia te zaczęły się zmieniać, przyjmując bardziej pozytywne skojarzenia. Wabi kojarzy się teraz z prostotą, świeżością lub ciszą i może być stosowana zarówno do obiektów naturalnych, jak i stworzonych przez człowieka, lub do subtelnej elegancji. Może również odnosić się do dziwactw i anomalii wynikających z procesu budowy, które dodają obiektowi wyjątkowości i elegancji. Sabi jest pięknem lub pogodą ducha, która przychodzi wraz z wiekiem, kiedy życie obiektu i jego nietrwałość są uwydatnione patyną i noszą ślady używania.
Po wiekach włączania wpływów artystycznych i buddyjskich z Chin, wabi-sabi ewoluował ostatecznie w wyraźnie japoński ideał. Z czasem znaczenia wabi i sabi zmieniły się i stały się bardziej beztroskie i pełne nadziei.
W dzisiejszej Japonii znaczenie wabi-sabi często podsumowane jest jako „mądrość w naturalnej prostocie”. W książkach artystycznych określa się je zazwyczaj jako „niedoskonałe piękno”.
W rozumieniu filozoficznym można je postrzegać jako pozytywne cechy, reprezentujące wyzwolenie z materialnego świata i dążenie do prostszego życia. Chodzi o to, że otoczeni przez proste, naturalne, zmieniające się, unikalne przedmioty stajemy się bardziej podatni na połączenie się z naszym prawdziwym, wewnętrznym światem.
W pewnym sensie wabi-sabi to trening, w którym uczymy się znajdować najbardziej podstawowe, naturalne przedmioty interesującymi, fascynującymi i pięknymi. Przykładem mogą być wyblakłe jesienne liście. Wabi-sabi może zmienić nasze postrzeganie świata w takim stopniu, że pęknięcie w wazonie czyni go bardziej interesującym i nadaje obiektowi większą wartość medytacyjną. Podobnie „nadgryzione zębem czasu” materiały takie jak drewno, papier i tkanina stają się bardziej interesujące, ponieważ wykazują zmiany, które można zaobserwować tylko pod wpływem mijającego czasu.
Jak to się ma do naszego życia i przyjmowania gości?
Otóż wabi – sabi to filozofia życia, która daje nam poczucie… odprężenia. Odpuszczenia. Prostoty.
We wstępie książki autorka pisze:
Zapraszanie gości w tradycyjny sposób może się wydawać przytłaczające – trzeba pamiętać o tylu rzeczach: kogo zaprosić, co przygotować, jakich użyć talerzy, jak przystroić stół… A gdyby tak się okazało, że aby być dobrym gospodarzem, wystarczy wypić z gośćmi herbatę na werandzie lub po prostu stworzyć warunki, w których wszyscy dobrze się czują? W goszczeniu u siebie przyjaciół chodzi przede wszystkim o bycie razem – to, gdzie, kiedy i jak się spotykamy, jest kwestią drugorzędną. Nie musimy starać się nikomu zaimponować ani za wszelką cenę dążyć do perfekcji. I właśnie taki jest cel tej książki: stworzenie bardziej otwartej, mniej sztywnej definicji zapraszania ludzi do siebie. Napisałam tę książkę z myślą o osobach, które chciałyby otworzyć swoje domy i serca dla bliskich w prostszy, mniej stresujący sposób. Niestety doświadczenie wielu z nas pokazuje, że najłatwiej jest podtrzymywać więzi za pośrednictwem rozmaitych mediów społecznościowych – sprawia to jednak, że zapominamy, jak ważne są spotkania z ludźmi, jesteśmy też coraz bardziej onieśmieleni tym, jak idealne wydają nam się cudze domy. Zapomnieliśmy już, jak wspaniale jest zwolnić tempo i swobodnie poprzebywać w towarzystwie innych – w czasie rzeczywistym, prowadząc rozmowy twarzą w twarz. Na stronach tej książki chciałabym wszystkim przypomnieć, że zapraszanie gości wymaga jedynie odrobiny troski – starania o to, by nasze mieszkanie stało się wygodną, bezpieczną przestrzenią, w której inni będą chętnie przebywać. Nie zapominajmy, jak bogate staje się nasze życie, gdy regularnie szeroko otwieramy drzwi i zapraszamy do siebie innych. Japońska estetyka wabi-sabi pozwala nam znaleźć drogę do takiego właśnie sposobu przyjmowania gości. Książka, którą trzymacie w rękach, to próba odkrycia, jak można stosować tę filozofię na co dzień. Przytaczam w niej przykłady, z jakimi zetknęłam się w różnych częściach świata. Czym więc jest wabi-sabi i dlaczego jest takie ważne?
To sposób życia, w którym celebruje się „doskonałą niedoskonałość”– piękno odnajdowane w nieoczywistych, nie zawsze popularnych miejscach czy rzeczach, a także w chwilach, które zazwyczaj nam umykają. Można je także dostrzec w miejscach uznawanych za urocze, lecz niekoniecznie tam, gdzie najprędzej byśmy się tego spodziewali. Najważniejsze jest odpowiednie patrzenie. Chodzi o zauważanie i podziwianie małych, ukrytych cudów: opadających płatków peonii czy bicia kościelnych dzwonów podczas obiadu. Liczy się przede wszystkim gotowość do zachwytu i odrzucenie krytycyzmu, sceptycyzmu i lęku. Wabi-sabi polega na uczciwości, szczerości i docenianiu codziennej rutyny. Wyzwala nas z niewoli oczekiwań, ponieważ każe cieszyć się tym, co zaskakujące. Podejmowanie gości w stylu wabi-sabi pozwala nam przewartościować priorytety, zapomnieć o tym, czego naszym zdaniem inni od nas oczekują, i samemu zdecydować, co jest dla nas istotne i wyjątkowe.
Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy stanu wabi-sabi w naszych domach i umysłach, ponieważ zewsząd jesteśmy bombardowani wyidealizowanymi obrazami, wciąż porównujemy się z perfekcyjnymi wizerunkami, jakie widzimy w mediach, i nieustannie wydaje się nam, że robimy za mało. Filozofia wabi-sabi pozwala odrzucić te ideały i docenić inne kanony piękna – skupić się na skromnych, zwyczajnych ludziach, miejscach i rzeczach. Dzięki niej nie musimy się przejmować trendami. Osoby żyjące zgodnie z wabi-sabi prowadzą otwarte domy i spontanicznie zapraszają do siebie znajomych. Przychodzi im to z łatwością, ponieważ traktują przyjmowanie gości jako okazję do spędzania razem czasu, a nie sposobność do imponowania innym. Takich ludzi można bez trudu rozpoznać dzięki temu, że od razu czujemy się u nich jak u siebie w domu. Niezależnie od tego, czy częstują nas grillowanymi owocami morza czy tylko szklanką soku, jest nam dobrze w ich towarzystwie – chodzi o swobodne bycie razem, a nie o realizowanie z góry ustalonych wyobrażeń o tym, czym powinno być zapraszanie gości.
Moja wizja wspólnego domu zmieniła się dramatycznie po tym, jak mój dom rodzinny w Kalifornii spłonął w pożarze. Straciliśmy wówczas niemal cały dobytek. Później kilka razy prawie uwierzyłam, że mój stan posiadania i to, jak korzystam ze swoich rzeczy, może mnie w jakiś sposób definiować. Na progu dorosłości nauczyłam się jednak, jak nietrwałe są rzeczy materialne. Dlatego też zamiast pożądać pięknych, wysmakowanych przedmiotów, skupiłam się na postrzeganiu swojego domu jako miejsca, które można wypełniać głosami przyjaciół i drobiazgami przypominającymi o przemijalności: fragmentami natury, fotografiami czy podarunkami od najbliższych. Oczywiście nadal podziwiam piękne rzeczy i cieszę się nimi, ale traktuję je raczej jako dodatek niż powód do dumy – to rekwizyty, które pomagają mi uczynić mój dom odpowiednio przytulnym. Przedmioty przemijają, podobnie jak czas spędzony w miłym towarzystwie, a dom powinien służyć temu, by jak najlepiej wykorzystywać wspólne chwile.
Autorka z wielką wrażliwości i wyczuciem rzuca światło na rzeczy, których zwykle nie dostrzegamy, czyniąc je wyjątkowymi i wartościowymi. Pokazuje barwy, które możemy wykorzystać w naszej domowej przestrzeni, aby poczuć się w niej bardziej swobodnie i przytulnie. Mnóstwo świetnych pomysłów, tricków i patentów, które umilą naszą codzienność. A także przepisy na proste, ale pyszne potrawy z różnych stron świata, którymi bez problemu możemy nakarmić naszych domowników, gości, a także nasze potrzebujące dobrych emocji serca…
Ta książka do wielka przyjemność dla każdej kobiety, w każdym wieku. Zresztą przekonajcie się same… 🙂
Książka jest do nabycia na przykład TUTAJ
Agnieszka
Dzień dobry Pani Agnieszko. Pozostając przy tematyce książek, które Pani poleca, wszystkie okazują się strzałem w 10. Proszę podpowiedzieć jaką pozycję z przepisami dań ajurwedy polecałaby Pani. Dziękuję
cóż moge napisać…chyba tylko to, ze po raz kolejny dziekuje z całego serca na artykuł i polecenie książki.
Piękne słowa Pani Agnieszko ?
Kultywowanie rodzinnych spotkań bez poczucia sztywności to ciężka sprawa. Z chęcią przeczytam całą ?.
A Pani blog czytam i uwielbiam przepisy i porady.
Duży zdrówka i wabi sabi ?
Ps. Mam wiele blizn po ciężkiej chorobie i z dzieciństwa. Z czasem stały się moją odznaką i wiem że siła jest we mnie!
Cudowny temat. Właśnie kupuje swoje pierwsze mieszkanie w życiu! Będę tworZyć swój dom i tak go sobie wyobrażam jak tu jest napisane. Nie wiedziałam tylko, że to ma nazwę ?
P.s. link nie działa Pani Agnieszko ?
Jest godzina 23.30, powinnam spać…. Czytam Pani blog, urzeczona, oczarowana… Dziękuję, że go znalazłam. Dziękuję za wszystko co w nim znalazłam:) w nim zawarta jestem ja, Pani to wszystko nazwała Pani Agnieszko! Długo siebie szukałam, mam 40 lat i tyle rzeczy do nadrobienia. Dziękuję, jest Pani Cudowna, Wspaniała, Piekna…
Podjęty przez Panią temat od razu przywiódł mi na myśl książkę Joanny Bator „Purezento”. Ona jest właśnie w duchu Wabi- sabi… Spokój, cisza, piękno, detale… Serdecznie polecam.
Dzień dobry Pani Agnieszko,
Dziękuję za kolejny wspaniały artykuł:)
Bardzo proszę o poradę.
Mam koleżankę która leczy się na depresję, ma przy tym kilka rożnych przypadłości, staram się jej pomóc jak mogę proponuje książki, ciekawe artykuły ale mówi że to nie dla niej. Staram się też swoim przykładem pokazać, że można żyć bez leków, że ważna jest dieta i dobre nastawnie ale też nic to nie daje, nic się nie zmienia od lat a nawet jest gorzej. Bardzo mi jej szkoda bo wiem, że cierpi. Mój mąż natomiast boi się, że ona może mieć na mnie zły wpływ i może mieć trochę racji bo spotkania z nią bardzo mnie obciążają ona tylko narzeka na wszystko i wszystkich męża, dziecko, wszystko jest źle.
Jak Pani uważa, czy powinnam urwać ten kontakt i czy mam przestać tak usilnie jej „pomagać”
Z góry dziękuję za każdą podpowiedź.
Z miłością,
Joanna
Polecam powieść Joanny Bator „Purezento”. Tutaj głównym wątek stanowi wabi sabi. Piękna książka.
Droga Agnieszko,
Dziękuję za kolejny, cudowny wpis… Poruszasz takie tematy, które czynią moje życie i życie wielu innych kobiet ( oby jak najwięcej dla dobra ludzkości ?) pełniejszym, bardziej świadomym, obfitszym, a jednocześnie tak prostym i dobrym… Za każdym razem, gdy czytam Twojego Bloga wzruszam się, oczyszczam z naleciałości dzisiejszego, pędzącego świata, niemal dosłownie czuję, jak po raz kolejny całe moje ciało i dusza napełnia się subtelnym światłem – i to dzięki Tobie! Dziękuję, że się z nami TYM dzielisz..
P.S. Na parapecie w salonie mojego domu stoi stara, obtłuczona, nosząca wiele śladów figurka Matki Boskiej – dla mnie najpiękniejsza! Uwielbiam jeść śniadanie czy rozmawiając przy stole z bliskimi zerkać sobie na Nią… To chyba takie moje „wabi- sabi” ? Wszystkiego dobrego! I czekam na kolejny wpis!
Pięknie napisane. Czytam blog Agnieszki od paru lat i czuję to samo : spokój i właśnie to oczyszczenie z 'brudów” współczesnego świata : nadmiernego pośpiechu, ciągłego napięcia, stresu, nerwów. Cieszę się , że jest nas tu więcej 🙂
Agnieszko, bardzo mi ostatnio dodaje sił czytanie Twojego bloga! Dziękuję Skarbusiu:):)
Witam,
Droga Pani Agnieszko od kilku lat czytam Pani bloga i książki. Znajduję w nich słowa otuchy, wsparcia, jednym słowem wszystko czego w danej chwili potrzebuje. Jednakże wciąż czuje jakby czegoś brakowało mi abym mogła zacząć układać swoje życie i żyć zgodnie ze samą sobą. Wiele razy przyszło mi na myśl żeby udać się do bioenergoterapeuty…wiem, że Pani na początku swoich zmian korzystała z pomocy bioenergoterapeuty. Szukałam w swojej okolicy takiej osoby, ale zastanawiam się nad ich wiarygodnością. Czy mogłaby mi Pani coś podpowiedzieć, czym kierować się w wyborze terapeuty? Serdecznie pozdrawiam
Agnieszko, kocham Cię ?.
Na prawdę.
Jak to się dzieje, że zawsze piszesz o tym czego akurat potrzebuję i nad czym chcę w sobie pracować? Podajesz odpowiedzi na pytania i rozterki, które aktualnie zajmują moją głowę. Nawet jeśli czasami nie robisz tego bezpośrednio, to wskazujesz źródła, których właśnie w danym momencie mi potrzebuję. To jest niesamowite. Dziękuję Ci za to ??.
Też właśnie czytam i też jestem wprost urzeczona tym wszystkim. Ta ksiązka bardzo przyjemnie cofa mnie do czasów mieszkania z babcią na wsi 🙂
Agnieszko, pomyślałam o Tobie:
https://palladium.pl/events/simrit-kaur-z-zespolem/
Nie wiem czy przeczytasz, ale nie umiem przesłać Ci tego inną drogą;) A może i skorzysta ktoś inny.
Niezależnie od nazwy i definicji, do tego każdy z nas powinien dążyć – cieszenia się z małych rzeczy i akceptowania tego, że nie wszystko ma nieskazitelny kształt. Oczywiście nie znaczy to, że nie mamy próbować dążyć do bycia lepszymi… Ale nie :idealnymi”…
Piękno tkwi w braku ideału piękna 🙂
W miniony weekend podróżowałam pociągiem do i z domu rodzinnego. A wraz ze mną książka „Żyj Wabi-Sabi…”. Pociąg sunął w swoim rytmie po torach, widok kolorowej i słonecznej jesieni za oknem cieszył oczy i karmił duszę, przyjemny spokój wśród współpasażerów dawał wytchnienie, moje poranne postanowienie cieszenia się dniem trwało przy mnie 🙂 Otworzyłam tę książkę i weszłam w piękny, dobry, miękki i ciepły świat, świat opisany ładnym, plastycznym, językiem, do którego można było wejść przez okna bijących naturalnym spokojem fotografii. I wszystko mi podczas tej podróży pasowało… W duchu wabi-sabi spędziłam również cały weekend: wraz z Mamą spacerowałyśmy po lesie, zbierałyśmy kolorowe liście, kasztany, żołędzie, jarzębinę itp. na stroiki i gałązki drzew na bukiety jesienne, robiłyśmy sobie razem (i osobno 🙂 oraz lasowi zdjęcia, nieśpiesznie rozmawiałyśmy, sporo milczałyśmy, by wsłuchać się w życie lasu. I ten zapach igliwia… Byłam w jakimś szczególnym nastroju… myślę, że za przyczyną polecanej przez Pani książki. Dziękuję. Dziękuję. Dziękuję…
Kochana Agnieszko,
dzisiaj natrafiłam, kierowana chyba jakąś Cudowną Mocą dla Osób Potrzebujących, na Twoją wspaniałą stronę. Dziękujmy Najwyższemu za takich ludzi. JESTEŚ WIELKA. Uratowałaś, i pewnie nie tylko moją, rozklekotaną duszę.
Pozdrawiam Serdecznie
Dziękuję kochana! 🙂