Drodzy moi!

Z całego serca dziękuję Wam za niesamowite wpisy! Wiedziałam, że temat jest świetny, ale nie spodziewałam się, że czytanie listów od Was sprawi mi aż tak wielką radość i wzruszenie, pomoże mi również jeszcze głębiej sobie uświadomić, jak ważne jest bycie mamą i jak wiele aspektów łączy w sobie Dzień Matki. Jaka to odpowiedzialność z jednej strony i wielki przywilej, nie tylko kształtowania drugiego człowieka (swoich dzieci), ale również poprzez codzienność i „zwyczajność” wpisywanie się w ich serca na zawsze. Dziękuję również za wszystkie wspaniałe przepisy i inspiracje!

Wasze listy uświadomiły mi jeszcze głębiej, jak jesteśmy wszyscy ze sobą powiązani, jak każdy z nas w podobny sposób pragnie miłości, bliskości, ciepła, troski i uznania przez najbliższych. Dla każdego z nas najważniejsza jest … miłość. „All you need is love” 🙂 Dawajmy ją sobie, nawet wtedy, jeśli jej nie dostaliśmy… Widzę, że to robicie, a to jest naprawdę wspaniałe, wzruszające i WIELKIE!

Bardzo bym chciałam nagrodzić wszystkie osoby, poważnie! Z wielkim trudem dokonałam wyboru tylko trzech osób i wszystkie inne bardzo proszę o wybaczenie. Przepraszam… Wszyscy bez wyjątku jesteście niesamowici! Tak pięknie widzicie, czujecie, żyjecie. Jakie to budujące. Tyle piękna jest na świecie. Dziękuję, że dzięki Wam jeszcze wyraźniej mogłam je zobaczyć, poczuć, uświadomić sobie….

 

A oto lista nagrodzonych osób:

 

1. KAROLINA SMALEC za wpis:

Jak to mawia mój kochany Tata „genów nie oszukasz” … zawodowo gotuje on, jego mama i mój brat … kuchenna wielopokoleniowa tradycja … zakorzeniona gdzieś głęboko – na dnie serca. Moja Mama i ja mamy więc wysoko podniesioną poprzeczkę jeśli chodzi o przygotowywanie potraw. I dlatego może skupiamy się głównie na prostych daniach. Jednym z nich są moskole – podpłomykowe placki zrobione z ziemniaków – zwanych u nas grulami  Potrzebujemy do nich raptem 3 składniki : 1/2 kg grul, trochę mąki pszennej i jedno jajo. Dokładnie tłuczemy ugotowane, ochłodzone grule. Dodajemy mąkę która powinna zajmować mniej więcej 1/4 objętości grul, jajko i sól z pieprzem. Zagniatamy krótko, formujemy małe placuszki i pieczemy do zrumienienia najlepiej na prawdziwych blachach kaflowego pieca opalanego drewnem. Najsmaczniejsze są z domowym masełkiem czosnkowym. Ot cała tajemnica !!! Przepis banalny ktoś powie. Ale dla mnie i tak wielu góralskich rodzin najbliższy sercom. Kuchnia góralska jest właśnie taka – prosta, wywodząca się z biedy – ale za to prawdziwa i bardzo bardzo smaczna ! I tego właśnie uczy mnie moja Mama – że kuchnia to korzenie ! Że kuchnia to moja tożsamość. Że nieważne co masz na stole, najważniejsze żeby przy nim siedzieli najbliżsi Tobie ludzie. A jeśli ugotujesz nawet najprostszą potrawę z myślą o nich to będzie lepsza on niejednej wykwintnej restauracyjnej kolacji. To samo podejście przekazuję swoim dzieciom … Rośnie kolejne grulane pokolenie :)))) Mój trzylatek doskonale tłucze grule, dodaje wiejskie jajo od babcynej kurki i 3 garstki mąki i razem czekamy na pyszne placuszki.

 

2. BEATA za wpis:

Gotować uwielbiam od dawna…kuchnia,to moje ukochane miejsce w domu,a unoszące się zapachy kuszą domowników, zwłaszcza moja córeczkę.Razem gotujemy,pieczemy,dobrze się przy tym bawiąc…i zajadając smakołykami.
Smak i zapach mojego dzieciństwa,które przywołują piękne wspomnienia,to biały ser(wiejski,prawdziwy,pachnący…,oraz cynamon i wanilia).Mam 40 lat,kiedyś nasze cudowne Babunie i kochane Mamy nie miały takich możliwości i dostępu do tak wielu produktów,a jednak wyczarowywały najwspanialsze potrawy na świecie.Podzielę się zatem przepisem,który nieco zmodyfikowałam,dodając zdrowej,pysznej marchewki.Wraz z córeczką,nazwałyśmy to danie, MARCHEWKOWE KLUSECZKI:
25 dag białego,zmielonego sera
1-2 marchewki
1-2 jajka
1/2 szklanki mleka(ja dodaję jogurt naturalny,lub grecki)
niepełna szklanka mąki(tak na oko,by ciasto nie było zbyt twarde)
łyżka masła
łyżka bułki tartej
cukier brązowy,lub biały
łyżeczka cukru waniliowego
cynamon
sól
Marchewkę ucieramy na tarce o małych oczkach,(trochę odkładamy),resztę mieszamy z serem,jajami,cukrem waniliowym,szczyptą cynamonu i mąką.Konsystencja powinna być taka, jak na kluski kładzione.Doprawiamy solą.Łyżką kładziemy kluseczki na lekko osolony wrzątek i od wypłynięcia gotujemy ok.3 min.Wyjmujemy łyżką cedzakową,podajemy polane zrumienioną na maśle bułką tartą i odłożoną wcześniej marchewką(wyborne połączenie),posypujemy cukrem.
Tak podane kluseczki,wyglądają jak piękne kwiatuszki,pachną cudownie,a smakują?!…Moja córeczka wprost je uwielbia.To danie polecam głównie mamom,które mają problem z małymi niejadkami,dzieciaki je uwielbiają a „przemyconej” marchewki,nawet nie zauważą.Mam nadzieję,że w przyszłości moja córeczka będzie to danie serwować swoim dzieciom,a ja wnukom…
Chciałbym również podkreślić,ze w tym naszym,zabieganym życiu, warto choć jeden posiłek,w ciągu dnia celebrować wspólnie z bliskimi przy stole.pamiętając,że to właśnie stół…jednoczy,cementuje,zespala.

 

3. NANDITA – EWA za wpis:

Często zerkam do nadgryzionego zębem czasu zeszytu z przepisami mojej babci. Odciski palców na pożółkłych, kruchych już stronach przywołują ciepłe wspomnienia zapachów i smaków. Receptury bez określonej temperatury pieczenia, wielkości blachy świadczą o niesamowitej kulinarnej intuicji.

Choć moja kuchnia przeobraża się, to sporo przepisów mojej babci i mamy wciąż mi towarzyszy. Syrop z kwiatów czarnego bzu, konfitura z płatków dzikiej róży, maślane ciasteczka, gruszki w syropie, tort orzechowy, ruskie pierogi, botwinka, zupa grzybowa, sos pomidorowy etc., to receptury, do których nieustannie wracam . Wracam również do radosnych spotkań przy kuchennym stole, które niestety są już tylko wspomnieniem.

Mój osiemnastoletni syn nie pała zbytnio sympatią do gotowania, chyba że w grę wchodzi makaron – uwielbia wszystko, co włoskie. A ja uwielbiam nasze włoskie gotowanie. Makaron robimy zawsze sami. Czasami barwimy go sokiem z buraka, szpinaku lub kurkumą. Cieszą mnie te wspólnie spędzone chwile. Zapewne, te właśnie smaki przejdą na kolejne pokolenia.
Synowi, przede wszystkim staram się przekazać, że jedzenie nie tylko ma zaspokajać fizyczny głód, ale również powinno nasycić inne zmysły. Wdzięczność, szacunek do Matki Ziemi, a przede wszystkim nie marnowanie jedzenia, to główne zasady mojej kuchni. A najlepszy polepszacz smaku to nastrój przy gotowaniu i osoby, z którymi dzielimy posiłki.

Przepisem, który przechodzi z pokolenia na pokolenie, jest przepis na rosół. Rosół, był w moim domu traktowany jak lekarstwo nie tylko na choroby ciała, ale i ducha. Kiedy organizm nie domagał, kiedy zimno i plucha, kiedy przychodziły pierwsze miłosne rozczarowania, kiedy wracało się z dalekich podróży, kiedy życie przypominało gruzowisko, to zawsze pachniało rosołem. Ale pachniało również na wiejskich wakacjach, w ośnieżonych górach, wszędzie tam, gdzie byli ukochani. Dla mnie, to zapach miłości, bezpieczeństwa i nadziei. Podaję oryginalną recepturę ze starego zeszytu babci. Często rosół gotuję bez mięsa, zapewniam, że sam warzywny wywar jest również pyszny.

wiejska kura i mięso wołowe – moczone w słonej wodzie godzinę przed gotowaniem
3 cebule*
6 ząbków czosnku*
3 marchewki*
korzeń selera*
korzeń pietruszki*
por*
pół główki włoskiej kapusty*
nać selera i pietruszki
świeży lubczyk
ziarenka pieprzu
ziele angielskie
listki laurowe
gałka muszkatołowa
goździki
dwa – trzy kieliszki koniaku
sól
* Warzywa wkładam do niezbyt gorącego piekarnika. Wyjmuję, kiedy zaczynają puszczać sok.
Mięso wołowe zalewam świeżą wodą, dodaję warzywa z pieca. Gotuję na małym ogniu. Po 1 godzinie dodaję drób. Po 2 godzinach dodaję zieleninę i przyprawy. Wszystko w garnku ma „pyrkać” bez przykrywki. Pod koniec gotowania dolewam koniak. Polecam z lanymi kluseczkami lub domowym makaronem. Rosół na talerzu posypuję świeżą natką pietruszki i dodaję ugotowaną marchewkę.

 

Proszę wyślijcie Wasze imiona i nazwiska oraz adresy zamieszkania na management@agnieszkamaciag.pl. Książki zostaną wysłane jutro by dotarły na Dzień Matki 🙂

Z całego serca bardzo Wam gratuluję i  dziękuję!
Zapraszam do udziału w kolejnych konkursach 🙂

Agnieszka