Dlaczego karmienie piersią jest takie ważne? I czy faktycznie jest takie trudne? Wygląda na to, że tak.
Wystarczy spojrzeć na statystyki:
- przed narodzeniem dziecka ponad 50% kobiet deklaruje chęć karmienia piersią;
- do 6 tygodnia życia karmionych piersią jest tylko 46% dzieci;
- od 2 do 6 miesiąca życia – 42% dzieci;
- w 9 miesiącu życia – 17% dzieci;
- w 12 miesiącu życia – 11,9% dzieci.*
Oczywiście karmienie piersią jest czynnością jak najbardziej naturalną – w przeciwnym razie ludzkość już dawno by wyginęła. Swoje dzieci karmią piersią matki wszystkich ssaków, ale jedynie człowiek rezygnuje z tego, by wesprzeć się sztucznym pokarmem. Dlaczego?
Bo ma wybór.
A tam gdzie jest wybór, tam pojawia się dylemat. A w sytuacji trudności, dyskomfortu lub kryzysu istnieje możliwość sięgnięcie po łatwiejszą metodę. Ale czy lepszą? Czy łatwiej dzisiaj, oznacza również łatwiej w szerszej perspektywie czasu?
Niestety nie.
Chcę tu na wstępie zaznaczyć, że nie będę krytykowała dziewczyn, które karmią swoje dzieci sztucznym pokarmem. Nie mam zamiaru nikogo krytykować i uważam, że każdy ma prawo wyboru swojego sposobu na życie – i ja to szanuję. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na pewne mechanizmy działań i zachowań, na prawo przyczyny i skutku, oraz zachęcić przyszłe i obecne młode mamy do zastanowienia się i wyciągnięcia świadomych wniosków.
Piszę ten tekst, ponieważ moje macierzyństwo jest wyjątkowe – mój syn ma prawie 23 lata, a moja córeczka prawie 3 latka. Mogę więc wyciągnąć wnioski z własnego, życiowego doświadczenia i wykorzystać je w przypadku drugiego macierzyństwa, by ponownie nie popełnić tych samych błędów.
Gdy urodziłam Michała w 1992 roku w polskich szpitalach funkcjonowały zasady postkomunistyczne. Na porodówkach dzieci były zabierane matkom, umieszczane w osobnych pomieszczeniach i podawane mamom jedynie do karmienia. Zwykle były to dzieci wcześniej już mocno nakarmione sztucznym pokarmem, żeby nie płakały. A więc dzieci, których nie dało się przyłożyć do piersi. W ten sposób już w szpitalu skutecznie uniemożliwiano kobietom i ich dzieciom nawiązanie relacji oraz wytworzenie prawidłowej laktacji. A początki laktacji są dość skomplikowane, o czym możecie przeczytać choćby TUTAJ, na portalu Siostra Ania, który Wam serdecznie polecam.
W związku z tym większość kobiet szybko traciła pokarm (tak jak ja) i pozostawało karmienie sztucznym pokarmem. Kobietom mówiono natomiast, że „nie mają pokarmu”, przez co wzbudzano w nich poczucie winy i niekompetencji – czuły się gorsze i jako kobiety i jako matki. Wystarczy nadmienić, że w roku 1977 w Polsce swoje dzieci do 6 miesiąca życia karmiło piersią zaledwie 11% kobiet.** Szok…
Piszę o tym nie bez powodu – młode mamy często szukają wiedzy, mądrości i wsparcia u swoich mam. Nie chce nikogo deprymować, nasze mamy chcą dla nas jak najlepiej. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na fakt, że bardzo niewiele współczesnych Polskich babć może być dzisiaj ekspertami w dziedzinie karmienia piersią. W minionych tysiącleciach kobiety przekazywały sobie widzę min. o karmieniu piersią z pokolenia na pokolenie. Teraz jednak trzeba zdać sobie sprawę z realnej luki jaka się pojawiła w XX wieku. Kobietom zabierano dzieci po porodzie, a później mówiono im, że nie mają pokarmu lub że ich pokarm jest bezwartościowy (a mleko z butelki lepsze). Gdy urodziłam Michała powiedziano mi, że pierwsze mleko czyli tzw. „siara” nie ma żadnych wartości, a dzisiaj naukowo już wiemy, że jest ono dla dziecka najcenniejsze – jest to najlepsza, fenomenalna, naturalna szczepionka i ochrona.
Przez ostatnie lata wykonano mnóstwo badań i obecnie dostępna jest wiedza, o której nasze mamy nie miały pojęcia. Dlatego pomimo najszczerszych chęci zwykle nie możemy od nich otrzymać kompetentnej wiedzy – przeważnie nie mają w tej kwestii własnego doświadczenia, nie znają również najnowszych wyników badań. Musimy uczyć się same.
Dlaczego karmienie piersią jest ważne ?
Na podstawie mojego syna Michała miałam możliwość dokładnego obserwowania, co dzieje się z dzieckiem, które jako niemowlę jest karmione sztucznym pokarmem. Wtedy jego problemów zdrowotnych nie wiązałam właśnie z tym (udało mi się jakimś cudem karmić syna piersią przez około 3 miesiące, ale cały czas wspierałam się sztucznym mlekiem), a gdy zaszłam w ciąże po raz drugi i zaczęłam korzystać z najnowszej, naukowej wiedzy nareszcie zrozumiałam, co było przyczyną problemów zdrowotnych mojego syna. Doskonale pamiętam noce, które przepłakałam w szpitalu z małym Michałem, który bardzo często chorował. Miał alergie i problemy pokarmowe, zmiany skórne, częste infekcje, problemy z trawieniem.
Wiem, że gdybym wtedy karmiła Michała piersią, podarowała bym mu zupełnie inne życie. Poczucie żalu z powodu nieodwracalności sytuacji jest niezwykle bolesne.
Oczywiście obwiniałam samą siebie, że mogłam zrobić więcej, by odzyskać pokarm. Mogłam, ale wtedy nie miałam tej wiedzy, jaka dostępna jest dzisiaj. Nie miałam tych wszystkich książek, które są dostępne dzisiaj. Nie istniał Internet. I nie miałam dojrzałości – wtedy miałam zaledwie 22 lata.
Cóż, to właśnie wiedza i świadomość są bezcenne w dokonywaniu życiowych decyzji. A karmienie dziecka piersią jest jedną z najważniejszych życiowych decyzji, która determinuje przyszłe życie nie tylko dziecka, ale również całej rodziny. Bo gdy cierpi i choruje dziecko, wtedy cierpi i choruje cała rodzina.
Dlatego tak ważne jest… /czytaj dalej na następnej stronie…/
Droga Agnieszko,
ten komentarz nie będzie związany z tematem posta, natomiast bardzo z całym blogiem 🙂
Kilka miesięcy temu zachorowałam na, jak mi się wydawało, zwykłe przeziębienie, Niestety nie miałam czasu go wyleżeć, musiałam wyjechać i dopadło mnie paskudne bakteryjne zapalenie zatok. Chorowałam przez… ponad trzy straszne tygodnie. Nic nie działało. Byłam załamana, miałam w tym okresie mnóstwo planów, z których musiałam zrezygnować, czulam się okropnie nieszczęśliwa, chora i wydawalo mi się, że spotkała mnie straszna „niesprawiedliwość”.
W tym fatalnym okresie poszukiwałam jakichkolwiek metod wspomożenia organizmu w walce z – niekończącą się – chorobą. I tak pewnego dnia trafiłam na ten blog, a że nie miałam sił na nic prócz leżenia w łóżku, przeczytałam cały…
Wtedy wszystko stało się jasne! To nie była niesprawiedliwość ani nieszczęście – to był uśmiech losu! Dzięki temu, co tu przeczytalam, jestem dziś lepszą, zdrowszą i bardziej szczęśliwą osobą. Nie tylko szybko wyzdrowiałam (bańki!), ale i zaczęłam ćwiczyć jogę, zdrowo jem i gotuję (ku radości męża), staram się pracować nad sobą i nie marnować żadnego dnia spędzonego w zdrowiu!
Po prostu – dziękuję 🙂
Czy można przeczytać coś piękniejszego?! 🙂 To co robię ma sens, – dziękuję, że mogę to poczuć i tego doświadczyć. Bezcenne…. ! 🙂
Ogromnie dziękuję i bardzo ciepło pozdrawiam!!! 🙂
Piękny post 🙂 ja karmię synka już 22 mce i nie zanosi się na koniec 🙂
Gratuluję! I Ciepło Was pozdrawiam! 🙂
Jest już długo po tym komenatrzu, ale chciałam napisać, że również mam na imię Justyna i również karmię synka 22 miesiące. Bardzo mądry wpis, wspaniały blog. Pozdrawiam z Krakowa.
Dobry wieczór Pani Agnieszko 🙂 CHcialam Panią serdecznie pozdrowic i podziekowac za bloga i ksiazki.jest Pani bardzo pozytywna osoba! ale to Pani wie :)Miło sie Pani słucha i na Pania patrzy 🙂 jarmuż jest dostepny w sieci biedronka prawie caly czas 🙂
Bardzo serdecznie dziękuję za dobre słowa i pozytywną energię! Na pewno się przyda!
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko.
Uważam, że każda kobieta karmiąca piersią swoje dziecko załuguje na ogromny szacunek ze strony zarówno osób bliskich jak i otoczenia, gdyż jest to najpiękniejszy przejaw miłości macierzyńskiej okupiony wieloma wyrzeczeniami, czasem bólem a nawet degeneracją naszego własnego organizmu.
Ja sama karmiłam mojego starszego synka Leonarda przez dwa lata, będąc jednocześnie już w ciąży z drugim dzieckiem. W związku z tym obcy jest nam stres związany z białym fartuchem, farmaceutyczne suplementy diety wspomagające apetyt, antybiotyki. Mam nadzieję, że podobnie będzie z małym, obecnie 10 tygodniowym Erykiem.
Pozdrawiam Panią serdecznie z malowniczego Zabuża i dziękuję za wszystkie wspólne lata z Panią, gdyż jest Pani niezwykłym połączeniem piękna ciała i światłości umysłu.
Z wyrazami uznania, Dorota Skiermont.
Dziękuję! Jaki piękny mam dzisiaj dzień – tyle pozytywnych słów od cudownych ludzi!
Niech ta energia wzmacnia mnie i daje siłę na przyszłość! 🙂
Bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Przeczytałam uważnie Pani post i postanowiłam podzielić się moją historią.
Jak tylko dowiedziałam się, że jestem w ciąży od razu deklarowałam – poród tylko naturalny i karmienie piersią. Jakie było moje rozgoryczenie jak się okazało, że z przyczyn zdrowotnych nie mogę rodzić naturalnie. Pomyślałam wtedy- dobrze za to nadrobimy karmieniem piersią. Synek przyszedł na świat 10 miesięcy temu. Wielka radość, nieposkromione emocje, a wieczorem wielkie bum! Okazało się, że synek musi być operowany – nie będę opisywała szczegółów, nie chce do tego wracać! To było dla mnie straszne przeżycie. Operacja się udała,ale 3 tygodnie synuś był w szpitalu karmiony dożylnie, a potem butelką z mlekiem modyfikowanym. Ja w międzyczasie wykonuję pracę- dzielnie odciągam laktatorem pokarm który się pojawił by czasem go nie stracić. Stres towarzyszy mi każdego dnia, ale nie poddaje się i ciągle pytam w szpitalu kiedy mogę karmić piersią Małego. Mówią, że jeszcze nie czas, może jak wyjdzie ze szpitala. Nadchodzi ten szczęśliwy dzień, wracamy do domu. Przed wyjściem rozmawiam z lekarką i jakież było moje zdziwienie jak usłyszałam, że nie ma szans na karmienie piersią, nie po takim czasie spędzonym przez dziecko w szpitalu, nie po tym jak oswoił się z butelką, to będzie kosztowało tyle wysiłku matkę i dziecko, że nie ma sensu itd… W lęku karmię mlekiem modyfikowanym. Nie zniechęciła mnie jednak ta szpitalna rozmowa. Przychodzi położna (p. Jola-cudowna kobieta!), rozmawiamy szczerze, jest piątek godzina 18.00. Ona mówi by próbować przystawić synka do piersi. Próbujemy i średnio nam wychodzi… Komentuję tylko, że trudno, nieważne czy pierś czy mleko modyfikowane. Ważne, że dzieciątko je i nie jest głodne.Po tym co przeszliśmy to jest dla mnie najważniejsze. W sobotę wstaje zmęczona patrze Małemu (3 i pół tygodniowemu chłopczykowi) w oczy, on patrzy na mnie i mówię próbujemy. To była ostatnia próba:). Udało się! Synek załapał pierś od razu, a ja poczułam szczęście, że się udało, że teraz jesteśmy wreszcie blisko i nadrobimy te 3 tygodnie szpitala. W poniedziałek 9.00 rano przychodzi p. Jola, a synek przyssany do piersi leży w moich ramionach. Stanęła w drzwiach i ze łzami w oczach powiedziała tylko, że nie wierzy w to co widzi, a to co widzi to najpiękniejszy widok na świecie. Od tej pory karmię piersią. I owszem były ciężkie chwile, ale się nie poddałam. Morał z tego taki, że zawsze się da. Nie twierdzę, że rezygnacja z karmienia piersią, z różnych powodów, jest czymś złym. Uważam natomiast, że naturalny pokarm matki jest najlepszy. Najważniejsze jednak by nasze dzieci nie były głodne i jadły. Wierzę, że każda matka chce dla swojego dziecka jak najlepiej podając mu czy to pierś czy to butelkę z mlekiem. Nikogo nie oceniam, nie krytykuje, ale pamiętajmy łatwo się nie poddawajmy. Ja karmię dalej i póki co nie zastanawiam się kiedy odstawię synka od piersi, a p. Jola gdy tylko ją spotykam w przychodni zawsze powtarza – „Ewenement, jak to szybko się Wam udało zgrać” i obie wiemy o cho chodzi:).
Pani Agnieszko dziękuję za ten post i każdy inny.
Oczywiście się popłakałam. Cudowny wpis – DZIEKUJĘ!
Podczas spotkań w ramach warsztatów „Po prostu położna” we Wrocławiu pojawiła się przecudowna mama, która urodziła wcześniaka. Podczas jego pobytu w inkubatorze przez cały czas używała laktatora, żeby jej dziecko mogło dostać chociaż kilka kropli pokarmu mamy. Personale szpitala niestety nie wpierał tych wysiłków, ale mama była uparta. Po wyjściu dziecka ze szpitala kontynuowała karmienie piersią, a później założyła fundację Daj Szansę Wcześniakowi.
Kobiety są NIESAMOWITE. Silne, dzielne, pełne miłości i oddania. Po prostu PIĘKNE. Tak jak Pani.
Przytulam Was do serca! 🙂
Ja karmiłam syna piersią przez 15 miesięcy, nigdy nie miał w ustach sztucznego mleka. Zaczął chorować, w tym pojawiły się problemy astmatyczne. Gdy miał 4 latka był hospitalizowany czterokrotnie w ciągu jednego roku:-/ Trafił do alergologa, który ustawił mi m.in. sterydy. Kiedy zapytałam lekarkę do kiedy syn ma to przyjmować, odpowiedziała że możliwe iż nawet do końca życia. Gdy miał 7 lat poznałam na wegetariańskich wakacjach cudowną osobę, którą fascynuje medycyna naturalna. „Kazała” mi ona odstawić synowi wszelkie leki, ale też zmienić dietę: zero nabiału, unikać słodyczy, dużo strączkowych itd. itp. W zasadzie przeszliśmy w miarę mojego czasu na kuchnię wg 5 przemian. Stopniowo jego odporność zaczęła wzrastać, dziś nie chorujemy! Ani on, ani ja. Korzystam też z różnych fajnych rad i przepisów z Pani książki i bloga, pani Agnieszko:-) Dziękuję. Teraz widzę, że mimo tego, iż karmiłam go piersią, popełniałam dużo nieświadomych błędów, np. nie widziałam nic złego w tym, że dziadkowie, również w swojej niewiedzy, przywozili nam zapasy produktów mlecznych znanej firmy, po które syn tak chętnie sięgał.Dzień w dzień.
Pani Aniu i Pani Agnieszko, życzyłabym sobie, by karmienie piersią było rozwiązaniem problemów. Starszy synek ma duże dolegliwości astmatyczne, mimo że karmiłam go 12 miesięcy.
Młodszy, choć w ciąży zaczęłam eliminować z diety złe składniki i po porodzie z wielką determinacją wykluczyłam wszelkie możliwe alergizujące pokarmy (jajka, nabiał, pomidory, orzechy, ryby, niektóre mięsa itp), już w 3 miesiącu dostał zapalenia oskrzeli i wylądowaliśmy w szpitalu.
Teraz ma pół roku i na koncie trzy zapalenia i silne obturacje. (W rodzinie mojej i męża nie ma nikogo z astmą czy alergią).
Synek jest duży, dużo je, ja znikam w oczach i czuję się jak zombie, zwłaszcza że w nocy najbardziej mu smakuje mleczko, a stałe pokarmy dopiero baardzo ostrożnie wprowadzam.
Pal sześć to zmęczenie, ale smutno mi, że mój wysiłek nie przynosi żadnych efektów i stale siedzimy zamknięci w domu bo byle katarek oznacza poważne problemy…
Droga Chan, może się okazać, że Twój pokarm ratuje Twojego synka.
Mogą być różne przyczyny chorób, ale warto zastanowić się nad wpływem szczepionek itd….
Nie poddawaj się, myśl pozytywnie i módl się! Wysyłam Wam bardzo dużo pozytywnej energii!!! 🙂
Drogie Panie,
Wlasnie odkrylam dzisiaj bloga Agnieszki i pragne podzielic sie paroma przemysleniami na temat karmienia piersia:
1. Bywa bardzo ciezko- moja mala potrzebowala ok 3 tygodni zeby sprawnie zaczac chwytac sutek ale najgorsze byly 2 krotne stany zapalne i pekajace sutki- wylam z bolu.
2. Na owe pekajace brodawki sutkowe przykladalam jalowe gaziki nasaczone moim mlekiem, przykrywalam folia spozywcza(taka bezbarwna) i nosilam kilka dni zmieniajac te kompresy po kazdym karmieniu-zapalenie zniknelo po 3 dniach. Odstawilam wszystkie kremy ochronne na sutki, lanoline.
3 Mialam 3 krotnie przeziebienie z temperatura , ale moja mala byla nadal w swietnej formie. Zachowywalam wzmozona higiene i czesto przystawialam do piersi.
4 Starszego syna karmilam 6 msc (dostalam pekajace brodawki ale wtedy nie znalam leczniczego dzialania mojego mleka a dermatolodzy polecali mi tylko kolejne kremiki. Maly zaczal zlobek i chorowal na grype zoladkowa (wymioty, temperatura, biegunka) co miesiac pomimo duzej higieny w zlobku. Moja coreczka ( ciagle jeszcze karmie piersia) od 3 miesiecy w zlobku miala raz 3 dniowke 🙂
Alergie, czeste stany zapalne u dzieci? Jestem przerazona jakoscia zywnosci – chemiczne wedliny, jogurciki i deserki z syropem fruktozowym, soki bez sokow….
Rzuccie okiem na jakosc powietrza w Polsce-wystarczy wyguglowac air quality map – wlasnie sprawdzilam – wiecie gdzie jest najgorsze powietrze w Polsce dzisiaj w sobote 16 stycznia?
Nie , nie w Krakowie , ale w Kosciezynie. Sprawdzcie Kalisz i Siedlce- to nie Paryz ani Londyn a syfu w powietrzu wiecej.
Dlaczego?
Gdy odwiedzam rodzicow w mojej rodzinnej miejscowosci nie moge wyjsc na spacer. Nasze osiedle to calodobowa spalarnia smieci – nasi sasiedzi maja w d…e swoje zdrowie i swoich dzieci i sasiadow. Amen.
Pani Aniu, to prawda, karmienie piersią to fundament, ale później idzie za tym odpowiednia dieta (mam tu na myśli sposób żywienia na całe życie), leki, szczepionki. To wszystko jak puzzle układa się w nasz organizm, nasze zdrowie.
Genialnie, że poszła Pani za mądrością i wiedzą osoby, która Pani spotkała. Ale to Pani zasługa – dokonanie zmian w żywieniu, to duży wysiłek. Brawo!
Mogę tylko powiedzieć – a co by było, gdyby Pani NIE karmiła piersią tak długo… Lepiej sobie tego nie wyobrażać…
Dziękuję za inspirujący wpis i bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko!
Ja również bardzo chętnie czytam tego bloga i chlone wszystkie rady. Dziękuję za nie. A co do karmienia piersią. Mam 2 skarby i oba karmiłam długo ( synka Leonarda 9 m-cy i córeczkę Lili 18m- cy, przy okazki pozdrawiam p.Dorote). Był to okres piękny i wygodny, choć poczatki karmienia cory byly bolesne. Jestem dumna, że tak długo i w ogóle karmiłam. Jest jedno ale… niestety moje dzieci duzo cchorują, cczęsto maja infekcje i nie wiem, na ile karmienie zwiększa odporność. ..
Karmienie piersią bardzo zwiększa odporność, co do tego nie ma cienia wątpliwości. Niestety inne czynniki mogą ją zaburzyć. No niestety tak jest.
Brawo za karmienie piersią! To na pewno najlepszy dar dla dzieci!
Bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko!
Dziękuję za tego posta! Ja też planuję karmić dwa lata, ale właśnie moja córcia skończyła 16 miesięcy, a ja zaczynam „pękać”- Tosia traktuje pierś jak inne dzieci smoczek, i wyjątkowo trudno czasem jest ją oderwać- mimo, że tak na prawdę nie pije… Nie dalej jak dwa dni temu mówiłam do męża, że gdy wiosna zawita na stałe, zacznę odstawiać dziecko od piersi. A tu nagle Pani post na ten temat! Zobaczymy, co przyniesie wiosna, może maluszek będzie trochę bardziej zainteresowany światem zewnętrznym, i „zejdzie” ze mnie trochę 😉 tak czy siak- dzięki za podniesienie na duchu, jakoś tak bardziej elastycznie myślę o odstawieniu, tzn nie kategorycznie, po przeczytaniu tego wpisu. Tyle niby się wie, człowiek się ciągle dokształca, uczy, ale czasem potrzebne jest po prostu przeczytanie czegoś, co podniesie na duchu. Pozdrawiam serdecznie, i dziękuję!
Bardzo wierzę, że znajdzie się rozwiązanie dobre dla Was obu!
U nas Helenka musiała znaleźć sobie coś innego zamiast piersi – kochanego i do possania. Miękki, szmatkowy króliczek stał się ulubioną przytulanką Helenki, która stopniowo zaczęła zastępować pierś – bo w tym wieku chodzi bardziej o poczucie ciepła, bezpieczeństwa itd., niż o samo mleczko.
jestem pewna, że będzie dobrze! Brawo za wytrwałość, mądrość i miłość! 🙂
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Przepytałam wszystkie koleżanki, które mają dzieci i nie znalazłam ani jednej, dla której początki karmienia nie byłyby bardzo trudne. Dla mnie karmienie nie bylo męczace i bolesne przez pierwsze sześć tygodni, było takie przez pierwsze cztery miesiące. Nie mogłam się doczekać kiedy to całe karmienie wreszcie się skończy. Jakoś jednak wytrzymałam, teraz mam za sobą pięć miesięcy karmienia (i oczywiście zamierzam kontynuować) i wreszcie jest ok. Nie ma bólu, a sama czynność jest naprawdę przyjemna. Warto przetrwać te trudne początki, szukać rozwiązań problemów by dojść do tego etapu, kiedy karmienie robi się naprawdę fajne.
Dokładnie tak! Musze dodać, że staje się to również bardzo wygodne. Wiosną i latem można wyruszyć w plener, na majówkę itd., i zawsze jednocześnie mieć przy sobie to, czego dziecko najbardziej potrzebuję.
Uwielbiałam karmić Helenkę latem pod drzewem, albo na trawie. Jakaś mistyczna symbioza z naturą i poezja życia jednocześnie. Fajnie, że to przeżyłam!
Bardzo ciepło pozdrawiam i dziękuję za te ważne słowa! 🙂
Starszą córkę karmiłam 10 m-cy i faktycznie bardzo mało chorowała (do czasu pójścia do przedszkola), młodszą 14 miesięcy i niestety w pierwszym roku bardzo często łapała różne infekcje (przez pewien czas nawet co 2 tygodnie coś ją dopadało)… być może starsza córka przynosiła jej jakieś wirusy z przedszkola (przy czym sama już nie chorowała w tym czasie), ale chyba jednak karmienie piersią nie jest takie niezawodne i nie daje 100% gwarancji na poprawę odporności…. pozdrawiam
Tak jak pisałam poprzednio – karmienie piersią to jest fundament na którym budujemy odporność dziecka. Ale jakość kolejnych działań też jest ważna (pożywienie, szczepionki, leki itd.). Z całą pewnością jednak starsza córeczka przynosi do domu przeróżne wirusy i bakterie z przedszkola. Jestem jednak pewna, że dzięki temu młodsza córeczka ma szansę wcześnie się uodpornić, jeśli oczywiście leczenie infekcji będzie naturalne i ją wzmocni.
Bardzo ciepło pozdrawiam wszystkie dziewczyny! 🙂
Witam wszystkie mamy 🙂 Dla mnie karmienie piersią było naturalne i łatwe. Karmiłam moje córeczki 8 miesięcy. Wszyscy mówili, że mnie podziwiają, że karmię bliźnięta, a dla mnie był to niezrozumiały „podziw” , ponieważ przed i po ich urodzeniu nawet nie rozważałam możliwości, żeby nie karmić piersią. Karmiłabym je chyba do dzisiaj (mają już 4 lata :)) gdyby nie mój pobyt w szpitalu i ciężka choroba przez którą musiałam przestać. Mleka wystarczyło dla obu dziewczynek, nie musiałam ich dokarmiać sztucznym mlekiem – którego one zresztą nie chciały pić. Dlatego zachęcam wszystkie mamy do karmienia piersią jest to bardzo osobliwe przeżycie i pomimo wykończenia (niewyspania) jest to coś cudownego, niesamowita bliskość z dzieckiem 🙂
To prawda, taka bliskość jest jedyna, wyjątkowa, niepowtarzalna – szkoda to sobie odbierać…
Mimo to ja również podziwiam za karmienie bliźniaków – super!
Życzę zdrowia całej rodzinie i ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko
To jest wspaniale napisane! Karmię synka piersią ósmy miesiąc i jestem dumna, że mimo trudnych chwil dałam radę. Kiedy byłam przeziębiona jadłam czosnek, piłam syrop z cebuli, naturalny sok z malin. Taki był mój sposób na pokonanie infekcji. Syn tylko raz był przeziębiony, kiedy w domu już wszyscy kichali i chodzili zakatarzeni.
Dlaczego nie ma kampanii reklamowych promujących karmienie piersią?!
Nikt nie zachęca do tego aby takie karmienie stało się priorytetem każdej mamy.
To co Pani napisała w tym artykule powinno pojawiać się w telewizji na każdej przerwie reklamowej!
Trafienie na dobrą położna graniczy z cudem. Moja była u mnie na 3 przepisowych wizytach a dalej radź sobie człowieku sam. Moje dwie koleżanki, młode mamy od razu przeszły na butelkę i mi próbowały wmówić, że Mały często budzi się w nocy bo moje mleko jest ” za chude” . Na szczęście miałam na ten temat lepszą wiedzę.
Pewnie że było ciężko ale też ile razy humor mi się poprawił, gdy w nocy przystawiając do piersi pomyślałam: ale wygoda, nie muszę teraz iść do kuchni i szykować butelki 🙂
Mojej mamie gdy mnie urodziła w 76r. też wmówili, że nie ma pokarmu. Dlatego teraz jest zdziwiona widząc jak długo karmię swojego syna.
Miałam to szczęście, że pijąc od urodzenia mleko krowie nie miałam żadnych alergii i byłam zdrowa jak ryba 🙂
Zapamiętam i będę wszystkim powtarzać; pokarm z piersi jest inteligentny i nie do podrobienia.
Panią uwielbiam i podziwiam! Aga.
Nie ma reklam karmienia piersią, bo nikt na tym nie zarabia. Proszę tylko pomyśleć – producenci sztucznego mleka (pite codziennie, kilka razy dziennie przez całe miesiące) producenci smoczków, butelek i wszelkich akcesoriów, a później producenci leków również na tym tracą, bo odporni ludzie nie potrzebuję leków itd. itp. Natura nie ma strategii marketingowych, reklam i rzecznika PR. Jest darem Boga, bezcennym, i zupełnie za darmo. Jest wyrazem Bożej miłości. Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności postanowiłam, że ja zostanę rzecznikiem prasowym Natury 🙂 Dlaczego – bo uleczyła mnie, daje mi poczucie szczęścia, zdumiewa i zachwyca mnie jej piękno i mądrość – jednym słowem ją kocham! 🙂
A czytając dzisiaj te wpisy jeszcze bardziej zakochuję się w kobietach 🙂
Jeśli będziemy się wspierać, to uratujemy ten świat 🙂
Przesyłam ciepłe pozdrowienie! 🙂
A u mnie jest całkiem odwrotnie niż u Pani Agnieszki kiedy urodziła swoje pierwsze dziecko. Ja niestety karmiłam swojego synka sztucznym mlekiem, nie to że nie chciałam tylko poprostu go nie miałam, a bardzo chciałam karmić. Chociażby, dlatego że na czytałam się dużo na ten temat i zasięgłam wiedzy u doświadczonych matek. Ponoć dzieci karmione naturalnie nie chorują i mają większą odporność 🙂 Jak widać na naszym i mojej znajomej przykładzie nie do końca tak jest! Moje dziecko przez pierwsze 3 mc było karmione piersią, nazwijmy to może przystawką bo wiele go nie było. Jest teraz praktycznie w ogóle nie chorującym 31 miesięcznym chłopcem, bez żadnych alergii i problemów żywieniowych. Z kolei moja znajoma ma córkę w tym samym wieku, którą karmiłam do 25 miesięcy i niestety Mała cały czas choruje. Kilka razy była z nią w szpitalu do tego ma alergie pokarmową i cały czas jeżdżą od lekarza do lekarza. Na naszym przykładzie każdy się zastanawia co lepsze.
A ja się zastanawiam co zaszkodziło karmionemu piersią dziecku, które tak choruje i mam niestety pewne przypuszczenia…
Bardzo współczuję chorującemu dziecku i jego rodzicom – aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby NIE było tego karmienia piersią…
A Państwo mieli ogromne szczęście – bardzo niewiele osób je ma niestety… Z całego serca życzę wszystkim zdrowia! 🙂
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Kiedy bylam w ciazy, bylam przekonana, ze bede karmic piersią. Kiedy urodzilam synka pojawil sie problem z karnieniem. Prosilam w szpitalu polozne, aby pomogly przystawic mi synka do piersi poniewaz nie potrafulam tego zrobic. Maly nie mógł przyssac sie do piersi. Czulam, ze sobie nie radze. Bylam przekonana, ze w szpitalu polozne pomaga mi, natomiast za każdym razem przychodziły z wielkim wyrzutem.przykladaly dziecko do piersi i szybko szły. Patrząc na mnie za kazdym razem jak na jakas dziwaczke. Czulam sie jakbym byla gorsza matką. Frustrowala mnie moja bezsilnosc i te wszystkie pytania: dlaczego sama nie karmisz…? Mialam ochote wyrzucic cala swoja zlosc na kazdego kto zadal mi takie pytanie, na kazdego kto źle na mnie popatrzyl. Dzis wiem, ze postapilabym inaczej. Wtedy jednak poddalam sie. Na szczescie moj synek jest zdrowy. Ma prawie dwa latka i nie choruje chociaz ja i maz wiele razy chorowalismy. Epidemia naszych chorob zakonczyla sie kiedy zaczelam stosować sie do Pani zalecen. Dziękuję Pani Agnieszko. W trakcie pologu nie bylo ze mną kobiety, ktora pomogla mi przejsc ten cudowny lecz czasami trudny moment. Ale Pani slowa pomogly mi przetrwac wszysko. Dziękuję
To prawda, że personel szpitala nie zawsze niesie pomoc. Nie winię nikogo – ludzie są zmęczeni, przeciążeni… Potrzeba w nas więcej empatii, spokoju, wsparcia – przecież jesteśmy kobietami, jesteśmy z tego samego „plemienia”, naszym obowiązkiem jest wspieranie siebie, pomaganie sobie. Tu nawet nie chodzi o pracę, ale o naszą misję w życiu, o sens naszego życia. Jeśli możemy nieść pomoc i wsparcie, to bądźmy aniołami na ziemi. Nieśmy dobro. To i tylko to da nam poczucie szczęścia i spełnienia.
Bardzo ciepło pozdrawiam i dziękuję za wpis! 🙂
Pani Agnieszko,
trafiłam na Pani bloga przez przypadek kilka dni temu. Ot szukałam w internecie sposobu na wygonienie wirusów i bakterii z domu, po chorobie. Z ogromnym zdumieniem odkryłam, że ten blog jest tak pełen ciepła
i dobrej energii, ze radością oddałam się lekturze kilku…., w sumie wielu postów 🙂
Zajrzałam tu również wczoraj aby kontynuować lekturę i pojawił się ten post,… tego dnia pierwszy raz podałam mojej córce Hani butelkę z modyfikowanym mlekiem. Ma już 7 miesięcy i to była pierwsza próba, bo ciągle karmię ją piersią od miesiąca rozszerzając jej dietę. Właściwie to była próba nauki picia z butelki, bo ona nie umie z niej pić. Pokarmy stałe podaje jej łyżeczką. Ale chciałam powoli podawać jej wodę, aby oswajać ją ze smakiem i innym sposobem gaszenia pragnienia niż mleko. Ponieważ woda przez smoka nie szła jej wcale podałam mleko. W kilka minut gryzienia i memłania smoka zaczęła ssać. Zjadła w kilka chwil pół buteleczki i poszła spać. Spała dłuuuugo i tego dnia pierwszy raz pomyślałam sobie, że może moje mleko to już za mało i że może zacząć ją karmić modyfikowanym, przecież tak pięknie i długo śpi….może nawet będzie spać dłużej w nocy, myślałam dalej…a ja trochę pośpię, ba nawet może będzie można ją zostawić na krótko pod opieką dziadków?
Kwestie, które poruszyła Pani w poście nie są mi obce, ja również w czasie ciąży dużo czytałam na temat tego jak mleko i karmienie są ważne i wiedziałam, że będę karmić i tak też się stało…. ale przyznam, że po tych 7 miesiącach karmienia na żądanie w dzień i w nocy zalety karmienia widziałam już jak przez mgłę…
Ale po przeczytaniu posta nabrałam nowej siły!
Dlatego też bardzo DZIĘKUJĘ za wsparcie, którego potrzebowałam, a które tu znalazłam.
I dzięki Pani moja córka w dalszym ciągu dostaje ode mnie to co najlepsze, a i dom mamy wolny od zarazków 🙂
Ściskam ciepło!
Ola
Bardzo dziękuję za ten wpis. Jestem pewna, że to nie przypadek, że to wszystko tak zbiegło się w czasie. Na świecie nie ma przypadków 🙂
Wspaniale, że jest Pani taka mądra i pełna miłości. To naprawdę tak jest, że czasem musimy wybierać pomiędzy naszym ego (komfort itd.), a miłością, mądrością. Pani intuicja i serce wszystko Pani powiedzą – ja mogę to tylko zainspirować.
Bardzo ciepło pozdrawiam i dziękuję! 🙂
Wspaniały post. Fakt kp to trudne i piękne mówi to mama 28 miesięcznej Martynki nadal karmionej piersią 🙂
Brawo! Dziękuję i bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, to co Pani robi jest niesamowite. Mimo świadomości tego,że karmienie piersią ma tak wiele zalet, ja wiele razy zastanawiałam się nad tym, czy mój organizm sobie z tym radzi.Nie bylo łatwo,bo nawet ze strony rodziny często słyszałam glosy,że trzeba to skończyć.Nie wiem co bym zrobila gdyby nie fakt,ze moje dziecko przez trzy lata ani razu nie zachorowało na tyle powaznie,żeby wymagana byla interwencja z zewnątrz,to dalo mi poczucie,że robie dobrze.W pewnym momencie przestalam się przyznawać do tego,że jeszcze karmie.To smutne gdy slysze jak młoda mama mówi,ze jej mama namawia ją do odstawienia dziecka od piersi,bo to juz wstyd. Jest Pani Aniołem,który daje silę i odwagę,uczy nas wiary w siebie
Bardzo dziękuje! Ja bardzo wierzę w kobiety. Jesteśmy niesamowite. Przez całe dziesiątki i setki lat odbierano nam naszą siłę i mądrość. Intuicję. Teraz musimy to odbudować. Kto ma to zrobić. My. Każda z nas.
Nie w całym świecie, ale wewnątrz siebie.
Nasz przykład będzie światłem dla innych.
Możemy uleczyć ten świat poczuciem empatii, miłości i ze spokojem. Z dobrym i czystym sercem.
To wyższy stopień ewolucji ludzkości – my to zaczniemy 🙂
Bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko jestem mama 16 letnej Juli I dopiero po tylu latch ten artykul uswiadomil mi do Konica pewne rzeczy. Karmilam corke piersia prawie do 3 -go roku zycia . Jestem wdzieczna Pani za to ,ze moglam to wszystko przeczytac . Dziekuje. Taida
J również bardzo dziękuję i bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
niestety to nie takie proste równanie: karmienie piersią=dziecko nie chorujące.. i synka i córkę karmiłam piersią przez rok, do 6 miesiąca wyłącznie, syn pierwszy katar złapał mając 3 tygodnie, córka miała zapalenie płuc (też pierwsze i nie ostatnie) w wieku 5 tygodni.. wg mnie na odporność dziecka wpływa wiele czynników, karmienie piersią jest tylko jednym z nich.. niemniej jednak dla mnie to była jedyna (bo najlepsza) opcja i na szczęście żadnych większych trudności nie napotkałam 😉
To prawda, nasze zdrowie i odporność to składowa bardzo wielu czynników. Ale karmienie piersią to budowanie w dziecku tego co najlepsze – pod względem odporności, emocji, intelektu 🙂
Pozdrawiam ciepło! 🙂
A mi jest bardzo przykro po przeczytaniu tego posta. Do tej pory mam wyrzuty sumienia. Moja córka ma 16 miesięcy a ja karmiłam ja tylko 6 tygodni. Do tej pory ciężko mi się z tym pogodzić.
Dobry wieczór,
Też urodziłam mego synka mając 22 lata. Ciąża była nieplanowana, więc na początku nie interesowałam się tym co będzie mnie czekało po porodzie. Miałam rodzić przez cesarskie cięcie ze względu na oczy, jednak coś podpowiedziało mi, że powinnam iść to potwierdzić u jeszcze jednego lekarza i w 8 miesiącu okazało się, że żadnych przeciwwskazań nie ma, więc podjęłam decyzję, że rodzę naturalnie. Nie byłam gotowa, ale jak usłyszałam od ginekologa, że syn( który był przez 8 miesięcy córką) odwrócił się głową w dół, pomyślałam, że to znak. Urodziłam naturalnie, byłam i jestem z siebie dumna. Stałam się matką, dorosłą kobietą i musiałam stać się odpowiedzialna również za niego. W szpitalu miałam problemy z karmieniem, ale postanowiłam dać z siebie wszystko. Karmiłam 16 miesięcy. To był najpiękniejszy czas w moim życiu. Było ciężko: mało snu, brak czasu dla siebie, ale mój syn nie chorował wcale i nadal nie choruje(ma 2,5).
Dałam z siebie wszystko co mogłam i każdej kobiecie życzę pięknego macierzyństwa!
Bardzo dziękuję za ten komentarz. Piękny.
Jestem pewna, że przyda się innym mamom.
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Niestety to „zacofanie laktacyjne” nadal obecne jest wśród personelu medycznego… Do tego jeszcze warunki i atmosfera w jakiej kobiety rodzą, brak informacji, brak wiedzy. Niby mamy książki, internet, ale w nim mnóstwo kłótni pomiędzy „karmiącymi” a „niekarmiącymi”, takie popadanie ze skrajności w skrajność. A wystarczy tylko słuchać swojego ciała… Kiedy zaszłam w drugą ciąże, moja córka miała 11 miesięcy, moje mleko było dla niej podstawowym pokarmem. Stanęliśmy przed problemem co dalej? Szukałam informacji o karmieniu w ciąży- nie radzę pytać lekarzy… internet to samo, strach, panika i groźby. Postanowiłam, że będę karmić dalej, a gdy tylko poczuję, że coś jest nie tak, wtedy przestanę. Córka ma w tej chwili 2,5 roku, karmię ją nadal piersią, karmię również synka 9 miesięcy. Nie było łatwo, był ból, czasami łzy, zrezygnowanie, poczucie bezradności, ale nie żałuję. Niedawno podjęłam trudną decyzję, chciałam wrócić do pracy- dzieci poszły do żłobka, a tam syn dzielnie odmawia butelki, nie potrafi i nie chce jeść za pomocą smoczka, karmią go sztuczną kaszką za pomocą łyżeczki- wymiotuje po tym. Strasznie źle się z tym czuję, chciałabym żeby jadł moje mleko, ale nie ma takiej możliwości. Panie w żłobku tylko kręcą głowami, taki duży chłopak a nie je z butelki i słoiczków, tylko na samym cycu. Czasami brak mi słów, niby cywilizacja, kraj rozwinięty a wciąż zacofanie…
Tak jak pisałam w tekście – mamy za sobą kilkadziesiąt kiepskich lat i nie da się tego wyrównać w ciągu kilku miesięcy. Im bardziej będziemy mądre, współczujące, wspierające się wzajemnie, tym będzie dla nas, kobiet lepiej.
Bardzo gratuluję determinacji i siły!
Pozdrawiam bardzo ciepło całą rodzinę! 🙂
U Ciebie tak się zdarzyło, ale to nie znaczy, że to jakaś reguła. Tak naprawdę nie wiadomo, czy Twój syn chorował przez to, że nie karmiłaś go piersią. Moja mama karmiła mnie piersią ponad rok, mój brat z kolei nie był karmiony wcale. Był i jest okazem zdrowia, ja z kolei bez przerwy chorowałam, bez przerwy byłam w szpitalu, to grypa, to zapalenie płuc, to alergia i nadal tak jest, nadal ciągle chodzę zakatarzona i zakichana.
Oczywiście uważam, że karmienie piersią to wspaniała rzecz i jeśli mama ma taką możliwość i chęć, powinna karmić jak najdłużej. Sama teraz jestem mamą 8-miesięcznej córy. Niestety miesiąc temu skończyłam karmić piersią, a właściwie karmić piersią inaczej – ściągałam pokarm laktatorem. Chciałam karmić o wiele dłużej, ale przyplątała się okropna depresja, z którą nadal walczę. Czy to znaczy, że skazuję moje dziecko na gorsze życie i choroby? Nie sądzę.
Oczywiście, że karmienie piersią nie jest równoznaczne z brakiem chorób.
Podobnie jak karmienie sztucznym pokarmem nie jest skazywaniem dziecka na gorsze życie 🙂
Na nasze zdrowie i szczęście wpływa mnóstwo czynników. Wszystko jest ważne – to co jemy, czym oddychamy, a przede wszystkim co myślimy i co czujemy.
Trzymam mocno kciuki ze powrót do zdrowia, dobrego samopoczucie, poczucie radości i pasji życia.
Wysyłam dużo pozytywnej energii i bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Ale trafil mi sie artykul! Mam 11dniowa coreczke i kryzys w karmieniu przed 2 dniami. Dzis sie wspomoglam sztucznym, niewiele i tylko na chwile. Dalo to sile dziecku zeby efektywniej jesc z piersi, ale i mi sile, zeby sie ogarnac i chciec dalej karmic piersia. Powiedzialam jej dzis – nie oddam Cie butelce tak szybko 🙂 mam jeszcze 4latke, ktora byla karmiona moim mlekiem tylko poltora miesiaca, potem butla. Ona jest wlasnie takim okazem zdrowia, ze az trudno mi uwierzyc, ze te modyfukowane mleko jest takie straszne. Poza tym ja i maz jestesmy z tych czasow, ktore Pani opisuje i tez jestesmy calkiem porzadnego zdrowia.
Bardzo budujący komentarz – dziękuję!
Pozdrawiam ciepło całą rodzinę!!! 🙂
Agnieszko,
inspirujesz! Co roku sprawdzam nominowanych do Bloga Roku w poszukiwaniu nowych, inspirujących umysłów. Jesteś moją tegoroczną faworytką. Czytam od końca wszystkie wpisy i jestem zachwycona Twoją odwagą: piszesz o kontrowersyjnych
Pani Agnieszko,
inspiruje mnie Pani! Co roku sprawdzam nominowanych do Bloga Roku w poszukiwaniu nowych, ciekawych umysłów. Jesteś moją tegoroczną faworytką. Czytam od końca wszystkie wpisy i jestem zachwycona Twoją odwagą: piszesz jak nawiedzona, dzika kobieta! Dzięki CI za to, że Twoje wpisy nie są zachowawcze 🙂
W zeszłym tygodniu urodziłam synka i czytając Twoje poprzednie wpisy myślałam: szkoda, że mało o macierzyństwie. I proszę! A teraz proszę o więcej! Może coś o pielęgnacji, Pani decyzji ws szczepień, Pani odkryciach zabawkowych i innych… 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo dziękuję za te niesamowite słowa!!! 🙂
Pozytywne energia zawsze bezcenna – dziękuję!
Nie byłam pewna, czy tego typy tematyka będzie interesująca dla moich czytelniczek, ale widzę, że bardzo, więc będę dalej pisała. Chociaż są to tematy trudne, wzbudzające silne emocje…
Dlatego pozytywne wsparcie jest tak potrzebne…..
Dziękuję i ciepło pozdrawiam! 🙂
Moja córeczka ma ponad 16 miesięcy i dalej jest karmiona piersią, jestem na urlopie wychowawczym więc jest to dla niej i dla mnie o tyle komfort, że karmienie jest kiedy tylko ona ma na to ochotę. Nigdy nie piła sztucznego mleka. około 6 miesiąca zaczęłam jej podawać mleko krowie. ale pije je w małych ilościach. najlepsze według niej jest mleko mamy. Dla mnie karmienie jest super wygodne zwłaszcza w okresie niemowlęcym. Dla dziewczyn , które chcą karmić zawsze doradzam żeby przede wszystkim dużo piły, dobrze się odżywiały i w miarę możliwości odpoczywały. jest to ważne właśnie w okresie niemowlęcym, gdy dziecko żywi się głównie mlekiem matki. Pierwszego synka karmiłam tylko 6, 5 miesiąca, gdyż planowałam powrót do pracy, i bałam się że nie pogodzę jednego z drugim.
…… chwile spędzone z dzieckiem podczas karmienia to najpiękniejsze momenty macierzyństwa. kiedyś nawet mój mąż stwierdził, że ja też jestem spokojniejsza jak nakarmię córkę …. ona się cieszy i ja też……
Cudownie jest wiedzieć, że są takie sytuacje.
Oby jak najwięcej… 🙂
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie całą czwórkę! 🙂
Pani Agnieszko dziękuję za te słowa…u mnie początki tez byly trudne ale zawzuelam się i karmie juz 14 miesięcy 🙂 Milo ze sa na świecie kobiety, które myślą podobnie do mnie. Osobiście dla mbie w karmieniu najgorsze sa ciągłe pytania „Ty jeszcze karmisz??” I oczywiście zadawane takin tobem jakbym robila coś glupiego i wstydliwego :/ Ale to nic bo najważniejsze jest moje dziecko aaja wiem ze robię dla niego najlepszą rzecz na świecie 🙂
Świadomość to jest ten klucz do sukcesu 🙂
Mam nadzieję, że będzie coraz więcej osób… świadomych i wspierających.
Gratuluję siły charakteru oraz konsekwencji!
Bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Mam dwóch synów, czteroletniego i dwumiesięcznego. Starszego urodziłam przez cc, z powodu komplikacji poporodowych przystawiłam go pierwszy raz do piersi ok. 12 godzin po porodzie. Mimo tego walczyłam, karmiłam 2 lata. Jestem z tego bardzo dumna. Młodszego synka urodziłam siłami natury, choć nie wszyscy wierzyli, że się uda. Na szczęście miałam wspaniałą ginekolog. Karmiłam synka już w pierwszej godzinie po porodzie. Zamierzam karmić piersią przynajmniej przez okres urlopu macierzyńskiego. Niestety pomimo karmienia piersią, synek już w 3. tygodniu życia trafił do szpitala z zapaleniem oskrzelików wywołanym rsv. Poza tym ma jakieś, chyba alergiczne, zmiany na skórze twarzy. Starszy syn od kilku miesięcy nieustannie choruje, zapalenia ucha, gardła, migdałków, oskrzeli. Także niestety u mnie karmienie piersią nie wpłynęło tak korzystnie na odporność dzieci. Nie zmienia to faktu, że karmię piersią i uważam, że to najwspanialsze, co możemy dać naszym dzieciom na start.
Oczywiście, że karmienie piersią nie jest gwarancją zdrowia – trzeba przyglądać się uważnie innym czynnikom, które mogą negatywnie wpływać na zdrowie maleństwa. Z cała jednak pewnością w takich sytuacjach karmienie piersią jest olbrzymim wsparciem dla dziecka 🙂
Bardzo ciepło pozdrawiam całą rodzinę! 🙂
Trochę mną telepie jak czytam teksty w stylu dziecko nie było karmione piersią i dlatego ciągle chorowało, a gdyby było karmione piersią to miałoby całkiem inne życie. Naprawdę często zdarza się, że dzieci karmione mlekiem modyfikowanym są zdrowsze od dzieci karmionych piersią. Proszę pamiętać, że nasze zdrowie nie zależy tylko od sposobu żywienia, ale również od uwarunkowań osobistych (np genetycznych) jak i od środowiska w którym żyjemy. Sama znam wiele dzieci które mimo bycia karmionych piersią w pierwszym roku życia, wcale nie są okazem zdrowia, będąc często poddanym antybiotykoterapii.
Sama byłam dzieckiem nie karmionym piersią, bo moja mama „nie miała pokarmu” i nie walczyła. Ona sama z tych samych powodów nie była karmiona piersią. I jakoś obie jesteśmy zdrowe, jako dzieci nie chorowałyśmy, i do dziś nic nam nie jest z racji bycia karmionymi mlekiem modyfikowanym.
Wszędzie spotykam się ze straszną nagonką i wręcz publicznym linczem za to, że się nie karmi piersią. Odnoszę wrażenie, że niektóre panie najchętniej by chyba takie mamy zgłosili do opieki społecznej.
Owszem, jestem zwolennikiem karmienia piersią, sama walczyłam o karmienie piersią prawie trzy miesiące, bo synek w szpitalu był dokarmiany i potem w domu też, bo każdy pediatra nam wmawiał, że synek nie przybiera i musi być dokarmiany. I tak, zmieniałam piediatrę, bo obecny kazał dokarmiać, trafiłam do kolejnego, który mówił to sam. I tak w kółko. Co więcej trafiłam do certyfikowanego doradcy laktacyjnego który stwierdził, że słusznie dokarmiałam, bo syn za mało przybierał. Walczyłam długo i na przekór lekarzom, położonym i rodzinie, w końcu się udało. Ale wierzę, że nie wszystkie by dały rady, bo jednak człowiek jest stadny i potrzebuje wsparcia w tym co robi i nie każdy jest w stanie walczyć o swoje gdy cała rodzina jest przeciwna.
I proszę popatrzeć na to z innej strony. W naszym kraju, całe szczęście, autorytetem są lekarze. Niestety to im możemy zawdzięczać tak słabe wyniki w karmieniu piersią. Lekarze i położne są niedouczeni i taką wiedzę przekazują. Proszę pamiętać, że większość społeczeństwa nie podważa opinii lekarza. To od nich powinno się zacząć. A że młode matki słuchają lekarzy zamiast szukać tej wiedzy gdzie indziej, no cóż. Wracamy do roli autorytetu i do tego, że nie wszystkie mamy mają gdzie same zdobyć wiedzę.
Uważam, że nagonkę powinno się skierować w stronę służby zdrowia, to oni powinni mieć wiedzę i ją przekazywać.
Pani Marto, tematy dotyczące rodzicielstwa są niezwykle trudne, ponieważ dotykają głębi naszej kobiecości, naszych emocji, najczulszych uczuć i wszystkiego, co ze sobą niesiemy. Bardzo trudno jest poruszać te tematy, aby kogoś nie dotknąć i nie urazić. Wygodniej by mi było wcale o tym nie pisać, proszę mi wierzyć 🙂
Każda z nas robi wszystko co w naszej mocy, aby być jak najlepszą mamą i wspaniałym człowiekiem. Każda z nas ma inne wyzwania i coś innego do przepracowania. Jako ludzie i jako kobiety powinnyśmy się w tym spierać, bo każdej z nas jest trudno. Każda z nas przechodzi ciężkie chwile.
Nie ma jednej recepty na szczęście, ani na zdrowie. Każdy z nas jest indywidualną istotą i ma wyjątkową historię życia – a ja mogę jedynie podzielić się swoim doświadczeniem. Nie uważam, że mam rację – pragnę jedynie wzmocnić osoby w kryzysie, powiedzieć im, że bywa ciężko, mi również.
Pozdrawiam Panią bardzo ciepło i życzę wszystkiego, co najlepsze! 🙂
Witam, ten post to czysta prawda 😉 ja miałam ogromny problem ze względu na wklęsłe brodawki, a w szpitalu położne doradzały mi podać butle bo po co mi się maluszek męczyć. Ja po wykładzie z Panią od laktacji powiedziałam że zrobię wszystko co w mojej mocy żeby karmić. I w szpitalu również olalam zdanie położnych (moim zdaniem nie powinny pracować w takim miejscu z takim nastawieniem) na szczęście po 4 tygodniach bólu, płynącej krwi i łez moich i synka udało się 🙂 dzisiaj jest troszkę ponad 5 mscy jak karmię Stasia i jest Cudownie. Nie zamienię tego na noc w świecie. Jednakże co to chorochoroby. Na sylwestra tego roku synek miał około 3 miesiace a ja się rozchorowalam jak nigdy. Nie mogłam mówić, jesc pić ani przełknąć śliny a do tego również mówić i ku moim obawom wszyscy mówili że nic mu nie bedzie. niestety synek się zaraził i ponad tydzień chorował. Trudno tako przypadek ale karmie nadal i nie wyobrażam sobie butli i mm w naszym życiu. Ta bliskość, to ciepło, to spojrzenie prosto w oczy gdy pije, zabawa rączką. Kocham to i wiem ze robie dla niego to co najlepsze 🙂 super post
To wspaniale, że pomimo trudów (licznych) udało się! Brawo!
Jestem pewna, że dla wieli mam będzie to wspaniała inspiracja – że można! 🙂
Dziękuję za komentarz i bardzo ciepło pozdrawiam dzielną mamę i maleństwo! 🙂
Pani Agnieszko,
dziękuję za wspaniały wpis. Poczułam, że robię coś niezwykłego karmiąc córkę już rok i 1 dzień :).
Końca u nas nie widać…ale niedługo wracam do pracy, nie będzie mnie od 7 do ok. 15.30 w domu. Miałam plan podawać pierś przed samym wyjściem i od razu po powrocie, jednak to chyba nie zda egzaminu. Dzisiaj malutka została z babcią na 5h i w porze spania szukała cycusia, w końcu zasnęła, ale jak się obudziła to bardzo płakała.
Córka nigdy nie jadła z butelki, ani nie piła mm. Pomyślałam żeby odciągać pokarm dla Niuni, mogłaby się napić z niekapka lub diody, ale czy to wystarczy? Czy nie będzie rozgoryczona? Czy się przyzwyczai?
Teraz ma pierś na żadanie, są dni, że pije co godzinę. Jak ją przygotować do rozłąki?
Pozdrawiam serdecznie,
Na pewno się uda. Kluczowe jest pozytywne nastawianie – nasze dzieci w niezwykły sposób wyczuwają nasze emocje. Ja wiem, że to głupio zabrzmi, ale ja za każdym razem w takich modliłam się o pomoc, wsparcie, prowadzanie, dobre pomysły. I je dostawałam.
A od strony praktycznej – mnóstwo cennych rad znajduje się na portalu http://www.siostraania.pl, który serdecznie polecam!
Ja ze swojej strony mogę dodać, że bardzo nam pomogła przytulanka – mały szmaciany króliczek, którego można przytulić, uszko possać 🙂 Po prostu musi być coś zamiast piersi. To bardzo pomaga w chwilach przejścia i w rozłąkach.
Trzymam kciuki i bardzo ciepło pozdrawiam! 🙂
Mam trójkę dzieci, łącznie karmiłam je 5 lat. Jeśli chodzi o ich zdrowie – jest różnie, ale zdaję sobie sprawę z innych błędów żywieniowych, jakie popełniałam. Z najmłodszą córeczką, bogatsza o doświadczenie, postępowałam inaczej i efekty naprawdę widać! Chorować zaczęła w przedszkolu, ale bardzo dzielnie i szybko zwalcza choroby – myślę, że ma też na to wpływ fakt, że nie podaję jej antybiotyków, mimo wielokrotnych zaleceń lekarzy (od września miała zapalenie krtani i oskrzeli oraz całkiem niedawno zapalenie oskrzeli – za każdym razem miała zapisane antybiotyki, których nie podałam. Innymi sposobami dałyśmy radę, z czego jestem bardzo dumna!) Żałuję bardzo, że nie miałam tej wiedzy i siły psychicznej wcześniej, wierzyłam lekarzom, dzieci wpadły w pętlę antybiotyków, niskiej odporności, przechodzenia z choroby w chorobę… Długo trwało, zanim udało się je z tego wyciągnąć.
Wracając do tematu – nie wyobrażałam sobie, że mogłabym moich dzieci nie karmić, nie było to zawsze łatwe, ale zawsze cudowne. I to przytulanie, ciepłe rączki dotykające mojej skóry… Niezapomniane.
To genialnie, że udaj się bez antybiotyków. Naturalne metody są naprawdę bardzo skuteczne, wymagają oczywiście więcej starań niż podanie antybiotyków, ale efekty są niesamowite.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam bardzo ciepło! 🙂
Pani Agnieszko,
Dziekuje za Pani bloga 🙂 Staram sie zdrowo jesc, karmic swoja rodzine. Przy pierwszej coreczce noe udalo sie nam karmienie tylko piersia, przy drugiej po drugiej walce na szczescie juz ponad 9 mcy pijemy tylko mleczko mamy 🙂 Staram sie mimo tego, ze utrzymaniw „standardow” zywieniowych jest czasami ciezkie przy dwojce malych dzieci. Wiem co jest dla nas najlepsze ale przykre jest to, ze traktowana jestem jak rodzinne dziwadlo, ktore ma za duzo wolnego czasu i zamiast obejrzec jakis serial kombinuje co by tu fajnego i zdrowego ugotowac 😉 Pozdrawim bardzo serdecznie i mam nadzieje, ze coraz wieksza liczba osob bedzie zyc/jesc swiadomie 🙂
Witam serdecznie,
Pani Agnieszki na wstępie gratuluje bloga. Dziękuję za tyle przydatnych wiadomości i niepowtarzalny klimat. Trafilam tu w bardzo szczegolnym dla mnie czasie, bo w połowie mojej drugiej ciąży. Chyba nie mogło być lepszego momentu. Jestem pod wrażeniem, jak bardzo przypadł mi do gustu. 🙂
Chcialabym jeszcze zapytac o sposoby na przeziebienie w trakcie karmienia piersia. Moja córeczka we środę skończy 6 tygodni a mnie bolo gardło, glowa, jest mi zimno, mam katar. Synka karmilam bardzo krotko z powodu nietolerancji laktozy i bardzo to przezylam. Teraz nie chcę popełnić żadnego bledu.
Zaczelam plukac gardło polecona przez Pani plukanka z propolisem, czy może mi Pani polecić inne sposoby pomocne przy karmieniu? To dopiero 6 tygodni i nie chce przesadzac z ostrymi rzeczami typu chrzan. Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź. Pozdrawiam i niech Pani nie przestaje pisać. 🙂
Pani Agnieszko, ten post powinien byc czytany w szkolach rodzenia. Kobiety albo nie wiedzą, albo zapominają jak ważne jest karmienie piersią. Syna urodziłam w 36 tyg ciąży, leżał w inkubatorku, a ja z piersi wyciskalam po 5 ml mleka i bieglam do położnych by mu je podały. Potem byly 3 straszne miesiace walki z piersiami, mialam takie nawały pokarmu z ktorymi nie moglam sobie poradzic. Nie poddalam sie. Antoni mial straszne kolki, moje jedzenie bardzo na niego wplywalo, ale nie poddalam sie. Rodzina przychodzila i doradzala, placze bo sie nie najada, placze bo masz slaby pokarm, daj mu sztuczny i nie mecz sie tak. A ja zaciskalam zeby, oczy stawialam na zapalki i karmilam. To byla i jest najlepsza decyzja jaka moglam poddjac. To jest obok mojej milosci, najlepsze co moge ofiarowac mojemu Synowi. A wiez, ktora wytwarza sie podczas karmienia, a te male rączki oblapiajace piers, czy moze byc cos piekniejszego?!!! Dziekuje za ten post.
Pani Agnieszko!
Dziękuję za ten wspaniały tekst. Karmię piersią drugi miesiąc i choć przeciwności jest wiele i wymaga to ode mnie sporo wysiłku i wyrzeczeń, nie poddaję się. Ciągle martwię się o ilość mleka, bo karmienia w ciągu dnia są częste, tylko w nocy rzadziej, co 3h. To moje pierwsze dziecko. Cieszę się, że czasy się zmieniły i nikt nie dokarmiał małej w szpitalu butelką (ani razu mi jej nawet nigdzie nie „zabrali”), a ja od razu po urodzeniu mogłam zacząć ją karmić.
Dała mi Pani trochę nadziei i teraz wiem, jakie to ważne – karmić piersią. Mam nadzieję, że moja malutka będzie dzięki temu bardzo odporna. 🙂
Pani Agnieszko dziekuję, za wspaniały tekst… był dla mnie niesamowitą motywacją w pierwszych tygodniach karmienia…
Mam do Pani pytanie – mój miesieczny snek dostał katarek, czy są jakieś naturalne metody by mu pomóc?
Pani Agnieszko! Trafiłam na Pani tekst jak zaszłam w ciążę, przed chwilą przypomniałam go sobie i daje on mi motywację żeby trwać przy swoim i karmić mojego tygodniowego synka mimo że boli i czasami trudno wstać z fotela przez pół dnia bo maluszek wisi na piersi:) Niestety w moim wypadku sprawdza się to co Pani napisała o pokoleniu naszych mam – przez to w jakich okolicznościach nas rodziły i zaczynały karmić – nie wspierają nas teraz często w karmieniu piersią. Po prostu zostało im wmówione ze co innego jest dla dzieci najlepsze. Dlatego mam wielką prośbę – może zechciałaby Pani napisać tekst z przemyśleniami na temat wychowania i budowania więzi z noworodkiem i niemowlakiem? Zauważyłam że w pokoleniu naszym mam i babć częste jest też przekonanie że można dziecko „przyzwyczaić” do złych zachowań takich jak noszenie, przutulanie, spanie z rodzicami. Nawet od mojej Mamy, która życzy mi i wnukowi na pewno jak najlepiej, usłyszałam teksty takie jak : „zrobi sobie z ciebie smoczek”, „nauczysz nosić to będziesz miała problem”. Wiem że nie ma w tym złej woli, ale myślę ze takie twierdzenia brzmią z tyłu głowy nie jednej współczesnej mamy, i powodują że nie robimy czegoś co podpowiada nam instynkt. Pozdrawiam serdecznie i ślę dobrą energię w Pani stronę 🙂
Droga Agnieszko!
Trafiłam na ten artykuł dzięki udostępnieniu na FB przez „Kwartalnik Laktacyjny”. Myślę, że był to znak od Boga. I nie jest to patetyzm.
Jestem młodą mamą HELENKI (tak tak!), która jutro kończy 7 tygodni. Karmienie piersią to dla nas prawdziwa przeprawa. Wiele razy chciałam się poddać, szczególnie że początki w szpitalu zaczęły się od butelki…
Pojawia się wiele kryzysów i trudnych chwil, o których piszesz. Ale czytając ten artyuł jeszcze bardziej ugruntowuję się w tym, że nie jestem kosmitką-wariatką, która ma problemy z karmieniem i czasem ma dość. Że to co robię ma ogromy sens i każda „krwawica” jest warta zdrowia dziecka.
Dzięki wielkie! Cieszę się ogromnie, że przeczytałam to dziś, kiedy wczoraj miałam już prawie butelkę w ręce… To są prawdziwe znaki 🙂
Pozdrowienia!
Każdy taki tekst wspierający kobiety w karmieniu piersią jest bezcenny. Gratuluję! Przy okazji- pozdrowienia dla Pauli ( wypowiedź mamy karmiącej jakiś metr wyżej) 😉
Wspomniała Pani o położnej Ewie Janiuk. Chodzi o tą z Opola, czy jakąś inną? Bo położna Ewa z Opola jest faktycznie wspaniała. Super wpis. Ja karmię dopiero 3 miesiące, początki były straszne ale jestem uparta. Będę karmić dalej.
Dziękuję za ten wpis pani Agnieszko, to wspaniałe, że osoby publiczne dają świadectwo, ze nie tylko zwykłym ludziom jest ciężko:) ja miałam bardzo trudne początki, tak bardzo chciałam karmić synka wyłącznie piersię, ale niestety nie przybierał na wadze i musieliśmy go dokarmiać, miałam mało pokarmu chyba z tego powodu, że za bardzo chciałam, stresowałam się i nie wiedziałam co się dzieje, bardzo często myślałam, że się poddam, ale zawsze pojawiał się ktoś lub coś co dawał mi siłę, karmiłam synka na przemian piersią o butelką do 9 miesiąca, to moje pierwsze dziecko i może dlatego było tak trudno, ale wiem, że wtedy więcej już nie mogłam dla niego zrobić. To było najtrudniejsze ale i najpiękniejsze doświadczenie w moim życiu. Dziś mówię wszystkim mamom, że „tylko” trzeba w siebie wierzyć, dać szansę naturze, wszystko się rozbuja, ułoży, jeśli tylko mama i dziecko są zdrowi, mnie wszyscy nakłaniali, żebym szybko wyszła z domu, a ja radzę innym, żeby przynajmniej na te pierwsze tygodnie być tylko z dzieckiem, oddać się regulacji karmienia i po prostu poświęcić, nie ma co się śpieszyć, przy drugim dziecku mam nadzieję, że ta świadomość, że to wszystko minie, że kiedyś się wyśpię;) mi pomoże przetrwać i nie dokarmiać. Dziś ma 2 latka, zmagamy się z alergią na białko mleka krowiego, dlatego tez interesuję się zdrowym odżywianiem i tak bardzo wspieram mamy w karmieniu, nawet z sukcesami:) mam nadzieję, ze moje doświadczenie pomoże mi przezwyciężyć trudności z drugim dzieckiem, ale jednocześnie też bardzo się boje powtórki z rozrywki, mam nadzieje, ze dzięki m.in. Pani będę silniejszą kobietą i dam radę:)
Droga Pani Agnieszko!
Kilka dni temu dzieliłam się moją historią na temat dobrodziejstw płynących ze ssania oleju, a teraz przeczytawszy Pani wpis o pięknie oraz trudach karmienia piersią znów poczułam w Pani bratnią duszę i… po prostu nie mogę nie napisać tu o moich zmaganiach.
Mam 36 lat, jestem mamą trzech dziewczynek: 8l, 7l i niecałe 2 latka. Jak łatwo obliczyć dwie pierwsze córki urodziłam mając 28 i 29 lat – wiec ani wcześnie, ani chyba bardzo późno jak na obecne czasy. Miałam już „trochę poukładane w głowie”, dzieci były zaplanowane, a macierzyństwo świadome. Jednak mimo przygotowania merytorycznego do tego ważnego etapu w życiu, mimo przeczytania wielu mądrych książek, przewertowaniu setek stron w internecie, zajęć w szkole rodzenia (tak, tak wydawało mi się wtedy, ze już wszystko wiem, przynajmniej teoretycznie, na temat opieki nad noworodkiem, niemowlęciem, karmienia, itp.) to jednak życie szybko zweryfikowało moją wiedzę.
Pierwszą córkę chciałam karmić piersią jak najdłużej. Oczywiście! Mimo, że nasłuchałam się historii mamy i teściowej, jak to one „nie miały pokarmu”, chciałam pokazać (mając w głowie słowa położnej ze szkoły rodzenia, że „Każda kobieta jest w stanie wykarmić naturalnie swoje dziecko” i że „Karmienie jest w głowie, a nie w piersi”) ze ja potrafię. Mimo że od razu po cięciu z wielkim trudem wyciskałam kilka kropel pomarańczowej siary, a mała musiała być przez dwie doby dokarmiana sztucznym mlekiem, po kilku dniach walczyłam już z nawałem pokarmu. Później, po ok. miesiącu, gdy wszystko się ustabilizowało NIESTETY dałam się przekonać mamie oraz teściowej, że „Zosia się nie najada”. Nie wiem, jak to tego doszło, ponieważ o karmieniu wiedziałam chyba WSZYSTKO!!?? I wtedy się zaczęło. Wpadłam w błędne koło: im więcej córkę dokarmiałam butelką, tym mniej mleka wytwarzał mój organizm i w końcu rzeczywiście laktacja zaczęła wygasać. A mnie w sumie było już tak coraz wygodniej – dzieckiem mogła się zając babcia jedna czy druga, mógł nakarmić mąż, ja nie czułam się uwiązana. I wtedy też nie wiązałam jeszcze zaparć, ulewań oraz alergii, zmian skórnych córki ani z karmieniem ani z powszechnymi zabiegami medycznymi, które dzieci w Polsce mają fundowane od urodzenia (o czym nie chcę się rozpisywać, bo to temat-rzeka). Karmienie piersią (a raczej dokarmianie) zakończyłam po 3 miesiącach.
Gdy zaszłam w drugą ciążę, byłam przekonana, że tym razem nie dam się omamić i będę karmić dziecko piersią co najmniej rok. Byłam głęboko zmotywowana i pełna entuzjazmu na samą myśl o tym, że tak!, tym razem mi się uda. Jednak okazało się, że wyszłam z kliniki z gronkowcem MRSA w ranie po cięciu i… karmienie piersią zakończyłam po miesiącu. Może i mogłam się zaprzeć i utrzymać laktację, ale wtedy było to już ponad moje siły. Miałam w domu noworodka i małe 1,5-roczne dziecko, miałam ropiejącą dziurę w brzuchu, codzienne oczyszczanie rany u chirurga, chwile później wielki ropień pod pachą z tą samą bakterią, niesprawną rękę przez kilka dni po usunięciu ropnia i 3 lub 4 kolejne antybiotyki, by poskromić w końcu to zjadliwe paskudztwo. Wszystko to połączone z burzą hormonów po porodzie oraz brakiem snu dawało wówczas mieszankę wybuchową. Przez ponad tydzień opróżniałam piersi laktatorem co 3 godziny i płacząc wylewałam mleko do zlewu, a dziecku podawaliśmy butelkę ze sztucznym pokarmem. Po pierwszym antybiotyku, gdy myślałam, ze sytuacja już opanowana i powróciłam do karmienia piersią, okazało się, ze moja radość trwała tylko kilka dni, ponieważ rana znów napuchła i zaczęła podchodzić ropą. Wtedy się załamałam. Nie miałam już siły znów ściągać mleka, wylewać, bo samo to marnotrawstwo wpędzało mnie w jeszcze większą depresję. A ja musiałam mieć siłę, by pozbierać się fizycznie i zaszachować gronka! Moja druga córka ssała pierś (z przerwami) przez JEDEN miesiąc 🙁
Problemy zdrowotne drugiej córki, bardzo podobnie do pierwszej – ulewania, zmiany skórne, alergia na mleko (była na nutramigenie do ok. 1r.ż.), zapalenie płuc i szpital w wieku zaledwie 6 tygodni. Drugie dziecko również, jak pierwsze, odwiedzało przychodnie zgodnie z kalendarzem.
Trzecie dzieciątko to była już niespodzianka 🙂 Urodziłam mając 35lat. Za miesiac moja córeczka skończy 2 latka i … jeszcze do niedawna była karmiona piersią 🙂 Zakończyliśmy ten piękny czas, gdy Iza miała 21 miesięcy. To był wspaniały okres, aczkolwiek równie trudny. Po cc uaktywnił się gronkowiec i powtórka z rozrywki – codzienne wyprawy do chirurga, czyszczenie rany, ból potworny, antybiotyk. Tym razem zaprałam się i DAŁAM RADĘ! Dwa tygodnie, równo co 3 godziny, w dzień i w nocy, odciagałam pokarm laktatorem, wylewałam (z wielkim żalem, ze łzami, ale miałam w sobie głebokie przekonanie, ze to tylko chwilowe, ze to minie i wynagrodzę dziecku po stokroć te 2 tygodnie na sztucznym mleku), a malutką tuliłam do piersi i dawałam butelkę. I… udało nam się. Izunia tak samo łatwo jak zaakceptowała butlę i sztuczny pokarm (choć już po kilku dniach pojawiały się problemy z kupkami i skórą), równie bezproblemowo wróciła do cycusia. Jejku, jaka to była cudna chwila, gdy po 2 tygodniach mogłam znów dać jej pierś, a ona chwyciła, wtuliła się we mnie i tak słodko ssała. Łzy płynęły mi po policzkach. Czułam się silna i jeszcze bardziej związana z moim dzieckiem. Teraz mogłam powiedzieć już z pełnym przekonaniem „Tak, karmienie jest w głowie.”
Moje najmłodsze dziecko nie wie co to alergie, refluks, zmiany skórne, problemy z brzuszkiem, zaparcia, kolki. Nigdy nie ulała, a ja od początku karmienia jadałam wszystko (oczywiscie w granicach zdrowego rozsądku, ale naprawdę moja dieta byłą baaaardzo bogata). Inna sprawa, że w końcu posłuchałam męża i sama świadomie, po kilku latach analizowania za i przeciw podjęłam decyzję o nie budowaniu odporności mojego dziecka w sztuczny sposób (wiadomo o co chodzi). To, co przeszłam z dwiema starszymi dziewczynkami (czyli alergie, ulewania, refluksy, kolki, nieutulony płacz, itd., itp.), a jak wyglądały te 2 lata z najmłodszą to po prostu dwa różne światy.
A ja wiem, ze to nie przypadek 🙂
NATURA ma niezwykłą moc!
I niech tą mocą obdarza nas wszystkich 🙂
Pozdrawiam,
Asia
Bardzo, bardzo dziękuję za podzielenie się z nami tym wszystkim! Brawo! Z pewnością pomoże to innym dziewczynom!
Bardzo dziękuję i życzę wiele szczęścia, zdrowia i radości.Podążanie za głosem swojego serca i kobiecej mądrości jest niezawodne.
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Witam,
Ja mimo wszystko czytając Pani bloga poczułam się jak wyrodna matka. Nie wiem,mimo iz podkreśla Pani,ze nie chce nikogo krytykować, czytając powróciły wspomnienia ze szpitala. Lekarki,tzw. Terrorystki laktacyjne,które wywołują w kobiecie poczucie winy,że karmią sztucznie. Ja byłam na piersi długo i do 3 roku życia80% czasu spędziłam u lekarzy. Mój brat od początku na modyfikowanym. Dzisiaj ma 38 lat a ja na palcach jednej ręki mogę wyliczyć ile razy chorował. ja karmiłam synka tylko tydzień i juz od samego początku wspomagałam się mlekiem modyfikowanym. Nie miałam pokarmu,Maly nie chciał ssać piersi. Dzisiaj ma prawie 5mcy, jest duży i zdrowy. Nie czuje się gorszą matką, ale mam koleżanki które dopiero zaczynają swoją przygodę z macierzyństwem i maja problemy z karmieniem,ale za wszelką cenę robią wszystko żeby karmić. Jakim kosztem??? Takim że są sfrustrowane ze mają malo mleka, ciągle są zdenerwowane,podirytowane. Nie są w stanie skupić się na dziecku , ofiarować miłość i ciepło bo walczą o mleko. Nie wspomnę o tym ze przez całą tą sytuację nie maja czasu dla siebie i wpadają w depresję. przy kazdej próbie podania mleka modyfikowanego sa krytykowane przez położne. Ja uważam że trzeba mierzyć siły na zamiary i pozwolić kobiecie samej decydować.
Witam:)
A ja Wam powiem tak…dokładnie sześć lat temu urodziłam pierwsze dziecko. Ciąża była dla mnie czasem wielkich, szalonych przygotowań teoretycznych. wiedziałam, że będę karmić, i było to coś absolutnie naturalnego. Karmiłam pół roku, przez które przeszłam 8 zapaleń piersi, kilka zastojów pokarmu, a mój biust szalał na wszelkie możliwe sposoby zmieniając rozmiar każdej z piersi kilka razy w miesiącu. po 6 miesiącach mały sam się odstawił a nastąpiło to w chwili przejścia na stałe posiłki. z jednej strony trochę mi było przykro, z innej była to ulga, bo decyzję podjął mój maluch a nie ja.
Cztery miesiące temu urodziłam córeczkę, a przez pół ciąży mówiłam, że nie będę karmić, booooo po poprzedniej ciąży moje piersi wyglądały jak uszy jamnika, do tego ciągłe zapalenia etc… nikt mnie nie piętnował ponieważ mało która kobieta w mojej rodzinie karmiła dłużej niż dwa miesiące, do tego mój syn będąc na piersi miał dwa zapalenia płuc i astmę, a miało być tak zdrowo…
A teraz do brzegu…hehe… Pola urodziła się we wrześniu tego roku…od tego czasu przeszłam 5 zapaleń piersi, zastoje, nawały pokarmu i ,,cyckowe tsunami” przeryczałam kilka nocy nie mogąc dobudzić dziecka, które najedzone nie miało ochoty ulżyć swojej matce:) w pierwszym miesiącu zamroziłam 40 worków mleka, – identycznie jak przy pierwszym dziecku.moja córka jest okazem zdrowia, pięknie rośnie, wspaniale się rozwija.
Gdy przyszłam ze szpitala z małą, mój syn wrócił od dziadków u których był na czas mojej nieobecności absolutnie, całkowicie chory, kaszlący i ze śpikiem do pasa, a ja na jego widok rozryczałam się, bo byłam pewna, że zaraz sprzeda siostrze choróbsko. Tak się jednak nie stało, o czym wcześniej zapewniła mnie położna, która poradziła by usmażyć dwie pieczenie przy jednym ogniu… Mała jadła jak szalona, a brat popijał mleko z kieliszka, i o dziwo, możecie mi wierzyć albo nie, ale kaszel gigant zniknął po trzech dniach. A jako , że mały chodzi do przedszkola to przez cztery miesiące co rusz wracał z kaszlem lub katarem a ja ,,podleczałam,, go mlekiem ( nie, nieee…nie dostawał z piersi, tylko ze …szkła:))mimo, iż moja mama, siostra i szwagierka dziwnie na mnie patrzyły a teściowa uskuteczniała milczenie jak tylko podejmowałąm temat, uważając iż to mocno dziwne.
Planuję karmić do pierwszych urodzin, i modlić się do cyckowego bożka by cokolwiek mi w staniku zostało:)może posłucha:)
Witam:)
Dziś szukalam informacji dotyczących jedzenia imbiru podczas karmienia piersią i spotkałam się ze skrajnie różnymi opiniami. Pominę fakt dotarcia do artykułu w którym autorka twierdzi iż do czwartego miesiąca życia dziecka należy jeść owoce i warzywa wyłącznie w formie gotowanej, nie używać przypraw, i jako główny posiłek spożywać owsiankę. kompletnie jest to dla mnie niezrozumiałe, zwłaszcza, że ja od drugiego tygodnia życia mojej córki jadłam kompletnie wszystko, do tego używam imbir i czosnek w sporych ilościach a moja mała nie miała ani bólu brzucha, ani problemów z jedzeniem ani kosmicznych, fluorescencyjnych kup które by do mnie przemawiały w dziwny sposób (poniosło mnie).
Z jednej strony czytałam by w ciąży pić imbir, innym razem, że podczas karmienia jest zakazany ale nikt nie wyjaśnił dlaczego? a jeśli chodzi o smak, to czy jeśli moje dziecko nie wnosi sprzeciwu to nie działa to na nasze organizmy dobroczynnie? zgłupiałam. zwłaszcza , że kazdego dnia katuję syna, męża i samą siebie ,,napojem mocy” składającym się z soku wyciśniętego z imbiru, cytryny, wody mineralnej i miodu lub lipy.Czy mogłaby Pani jako moja prywatna inspiratorka oraz kopalnia wiedzy oświecić mnie w temacie tego korzenia?
Nasze podejście do spraw odżywiania karmiących mam jest BARDZO dziwne, chyba rodem z PRL-u 🙂 Wystarczy przyjrzeć się co jedzą mieszkanki Meksyku lub Indii – aż bucha od czosnku, imbiry i innych ostrych, wyrazistych przypraw! Badania jednoznacznie pokazują, że dobrze przyprawione pokarmy (w naturalny sposób – nie mówię o occie spirytusowym z marynowanych grzybów!) zjadane przez karmiącą mamę powodują, że dziecko je lepiej, chętniej i jest zdrowsze – zarówno mama jak i dziecko.
Oczywiście podczas połogu (pierwsze 6 tygodni) jemy łagodnie, spokojnie – potrzebuje tego i maluszek (aby się przyzwyczaić) i mama. Ale z czasem wprowadzamy stopniowo nowe produkty, słuchając potrzeb swojego organizmu.
Imbir zabroniony dla karmiących mam? Nie bardzo wiem dlaczego?… Zwłaszcza, jeśli po wprowadzaniu go (oczywiście najlepiej stopniowo) dziecko nie ma pretensji 🙂
Imbir jest tak zdrowy, że nie można z niego rezygnować 🙂
Ciepło pozdrawiam i życzę zdrowia! 🙂
Witam.
Pani Agnieszko, bardzo mnie interesuje Pani zdanie na temat pierwszych posiłków dla dzieci. Niestety ciężko dotrzeć do konkretnych informacji, więc piszę pod ,,karmieniem”:) Z całą pewnością jest Pani bardziej zorientowana niż ja, jako, że ma Pani małą córkę , która przeszła już przez tą drogę:) Więc jak…słoiczki czy gotować samemu?zdania są mocno różne.
pozdrawiam.
A co Pani mówi matczyna intuicja? Ja gotowałam sama. Oczywiście korzystałam z takich produktów, które w moim przekonaniu były bezpieczne. Np. dynia – nie ma sensu jej sztucznie zasilać, spryskiwać chemią itd. Idealne pierwsze jedzenie dla maluszka. Warzywa i inne produkty kupowałam ekologiczne, w sklepach ze zdrową żywnością. Ludzie, którzy przekonują młode mamy do odżywiania dzieci słoiczkami, powinni najpierw sami karmić się jedzenie ze słoiczków i przekonać się jak się czują, jak wyglądają. Proszę sobie wyobrazić, że Pani odżywia się wyłącznie słoiczkami. Brrr…. To jest przecież „stare” jedzenie. Nie może być bogate w cenne składniki odżywcze i pranę, czyli energię życia. Dzieci karmione w sposób naturalny i te ze słoiczków zupełnie inaczej wyglądają, mają inną skórę, inną odporność, a w przyszłości inne nawyki i upodobania żywieniowe. To z ich zwykle wyrastają niejadki, którym nic naturalnego nie smakuje, wzdrygają się na widok marchewki, nie mówiąc już o świeżych ziołach. Tak logicznie, trzeźwo myśląc- jest to absolutnie oczywiste, prawda?
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Witam Pani Agnieszko.
Nigdy nie komentowałam ale moja córa właśnie leży na cycusiu a ja mam chwile. Monika ma 6 miesięcy i od początku karmimy się piersią. Było trudno na początku ale nie ze względu na bolące sutki, piersi itd bo noc takiego mnie nie dotknęło. Najtrudniejsze było uwierzenie, że moje piersi dadzą radę. I dają radę. Sześć cudownych miesięcy na piersi. Córka rośnie w oczach, wiele osób jest zdziwionych że jest na samym mleku mamy i tak się rozwija. Duma mnie rozpiera.
Pozdrawiam serdecznie
Czy jest pani przeciwniczka szczepien u dzieci? Czy moglaby pani napisalas cos wiecej na temat szczepien.
Pani Agnieszko z całego serca dziękuję za ten post !
Mam 23 lata i z mężem spodziewamy się dzidziusia. Wiemy jak chcielibyśmy, żeby wyglądała dieta naszego synka (własnoręcznie robione zdrowe obiadki, zupki, ograniczanie soków na rzecz wody itd), ale co do karmienia wahałam się, aż do dzisiaj. Większość koleżanek karmi sztucznym mlekiem i całkiem racjonalnie to tłumaczą, poza tym mam duże piersi i skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie boję się konsekwencji estetycznych. Co jednak byłaby ze mnie za matka, gdybym stawiała swój wygląd na pierwszym miejscu kosztem zdrowia dziecka. Nie sądziłam, że jest tak wielka moc w mleku matki, argument związany ze zdrowiem całkowicie mnie przekonał. Bardzo Pani dziękuję, bo to między innymi będzie Pani zasługa, że moje dziecko będzie zdrowsze, a ja będę lepszą matką. 🙂 Pozdrawiam serdecznie
Bardzo się cieszę! Moja Helenka ma dzisiaj 4 latka, nie wiec co to antybiotyki, leki z apteki. Miewa czasem katarki – to wszystko! Ma tak silny układ odpornościowy, że sobie z tym radzi. W dzisiejszych czasach to rzadkość.
Włożyłam swój czas, miłość, oddanie, a to teraz tak genialnie procentuje w moich zdrowym dziecku.
Jestem wdzięczna innym kobietom, które mnie tego nauczyły i przekazały wiedzę o fenomenie mleka matki.
Trzymam kciuki i ciepło pozdrawiam całą Rodzinę! 🙂
Pani Agnieszko,
trafiłam tu przez przypadek szukając przydatnych informacji na temat karmienia piersią. W sieci jest rzeczywiście multum stron na ten temat, jednak zawartość merytoryczna pozostawia często wiele do życzenia. Informacje są albo powierzchowne albo przesłodzone, w wielu przypadkach jeden artykuł przeczy drugiemu. Jako świeżo upieczona mama, 4 tygodniowej dziewczynki, w obliczu jakichś wątpliwości nie wiem czemu/komu wierzyć, jakiej opinii zaufać. Często też personel medyczny potrafi prezentować odmienne stanowiska, więc jak w tym wszystkim ma się odnaleźć ktoś tak bardzo zielony w temacie?:) Tyle wątpliwości, tyle niepewności i potworne poczucie bezradności towarzyszyły mi w pierwszych tygodniach. Bardzo pomogła mi nieoceniona porada pani Magdy, eksperta od laktacji, o której wspomina Pani we wpisie (tyle, że jak spotkałam p. Magdę nie wiedziałam, że to ekspert takiego kalibru). Ona uratowała moje karmienie piersią, teraz wychodzimy na prostą. To co Pani napisała w swoim wpisie, po pierwsze utwierdziło mnie w tym, że pomoc, osoby kompetentnej na początku, zaraz po urodzeniu jest nieoceniona. Nie wiem, czy tak jest wszędzie, ale ja ze szpitala wyszłam z nikłą wiedzą o tym co dalej, jak karmić, żeby było ok. Personel niby miły, ale mało zaangażowany. Jedyne co otrzymałam na zadawane pytania to zdanie: „Proszę po prostu przystawiać dziecko do piersi, unormuje się”. Osobiście uważam, że konsultacja laktacyjna powinna być tak samo dostępna jak wizyta położnej środowiskowej dla każdej kobiety, która będzie tego potrzebować. Wtedy może więcej kobiet nie porzucało by karmienia piersią, nie zrażało się na wstępie niepowodzeniem i bolącymi brodawkami (ja płakałam z bólu). Po drugie, Pani historia i mądre przemyślenia dały mi siłę i wewnętrzne przeświadczenie, że to może się udać, mimo, że nie koniecznie będzie lekko. Bardzo dziękuję i z zainteresowaniem będę śledzić Pani stronkę. Pozdrawiam ciepło, Kasia
Dzień dobry Pani Agnieszko,
codziennie wracam na Pani bloga w poszukiwaniu inspiracji, motywacji i takiego wewnętrznego spokoju. Większość wpisów czytam kilkakrotnie 🙂 Ten również. Ale dziś go czytam jako przyszła mama. W lipcu pojawi się Nasze Szczęście i chciałabym się na ten moment jak najlepiej przygotować. Czy mogłaby Pani podpowiedzieć jak się przygotowywała na tą chwilę?
Jakie zioła i herbaty najlepiej pić w tym czasie i podczas karmienia?
Może są jakieś książki, które może Pani polecić?
Po ostatnim Pani wpisie zainteresowałam się homeopatią, czy poleca Pani jakieś leki, które warto mieć w apteczce przy takim Maluchu? Wspominała Pani o 'kulkach’ na ukąszenia owadów…
Będę ogromne wdzięczna za taką pomoc i Pani odpowiedź. Z góry serdecznie dziękuję 🙂
I jeszcze taka cicha prośba, niech Pani pisze dalej! jak najwięcej! Bo Pani słowa mają niezwykłą moc
Ciepło pozdrawiam Panią i Pani Najbliższych 🙂
Dla mnie był to wspaniały okres w życiu, chociaż miałam problemy z piersiami, bardziej z sutkami. Nawet zamawiałam specjalne biustonosze i wkładki na to ze strony http://e-amazonka.pl. Dlatego mimo przeszkód polecam każdej kobiecie karmienie swojego dziecka piersią.
dla mnie trudne były problemy z obolałymi brodawkami, poratował balsam z apteki bo były już takie pękające, ( maternea )
Witam. Coraz bardziej lubię ten Blog 🙂 Chciałam się tylko pochwalić, że karmię dokładnie 2 lata i 5 mcy , to moje czwarte dziecko. Uważam, że dzięki temu moje dzieci są bardzo odporne. Trzymam kciuki za wszystkie karmicielki, nie poddawajcie się!!! 🙂
Pierwsze dziecko karmiłam 8 miesięcy, z drugim leci drugi rok. Mam większą wiedzę, świetną położną, która zawsze chętnie podpowiadała co i jak. No i dzięki temu udało mi sie przetrwać najwieksze kryzysy. Najwieksze problemy miałam z małą ilością mleka, moje dzieci to ogromne łakomczuchy 😉 Jak czułam w piersiach suszę to sięgałam po prolaktan i piłam dużo więcej wody, dosłownie czułam jak to działa.
Moja mama w wieku 20 lat urodziła mnie w czasach „komuny” – późne lata 70-te i karmiła mnie piersią z powodzeniem. Na sali z mamą było jeszcze osiem innych Pań i one również karmiły piersią. Kobiety i dzieci przez tydzień były w szpitalu pod opieką lekarzy i położnych. Zrzucanie winy na szpital i zasady poskomunistyczne jest najwyraźniej wygodne. A to czy syn był chorowity nie do końca jest związane tylko z formą karmienia w czasie niemowlęcym, mogły się na to złożyć różne inne aspekty, od tego jak później był chowany, od genów, itd.
Pani Agnieszko,
Wzruszył mnie niesamowicie ten post sprzed 4 lat. Akurat w 2015 roku w lipcu urodziłam swoje pierwsze dziecko, córeczkę. Byłam zdeterminowana karmić piersią, wiedziałam że dam rade. Miałam sporą wiedzę na ten temat. Udalo nam się, choć początki nie były latwe. Byłam bardzo dumna z siebie! Niestety gdy córka skończyła 4 m-ce rodzina męża stanęła przeciw mojemu wyborowi karmienia jej piersią. Zawsze byłam bardzo szczupła, jestem też niewysoka. Szybko wróciłam do swojej figury po porodzie, jednak wiedziałam że to nie jest przeszkoda w karmieniu. Od rodziny nasłuchałam się, że kiedy ja się opamiętam z tym karmieniem piersią, że dziecko jest niedozywione (nie pomagały argumenty że lekarze są zachwyceni jak córka się rozwija i rośnie), że ja głodze, że mam chude mleko i mnóstwo innych bzdur. Nie będę pisać ile lez przez to wypłakałam w okresie kiedy matka potrzebuje wsparcia… Nie mogłam zrozumieć, że ktoś tak agresywnie reaguje na coś tak ważnego i wartościowego.. Na szczęście mąż cały czas mnie wspieral, powiedział że zerwie kontakt z rodziną jeśli nie zrozumieją że mają się nie wtrącać w nasze decyzje. Popsuło to nasze relacje z jego rodzina na wiele miesięcy. Mimo tych przeciwności karmiłam córkę 14 m-cy – dopóki obie tego potrzebowalysmy. Teraz mój syn skończył 14 m-cy, karmię go nadal i planuje jeszcze kilka miesięcy. Początki też mieliśmy trudne, zagryzalam zęby z bolu w trakcie karmienia. W pierwszych miesiącach byłam tym zmęczona, wręcz tego nie lubiłam, choć znałam tak dobrze… ale uparłam się i nawet nie wiem kiedy zaczęło mi to na nowo sprawiać przyjemność. Miałam z synem kilka podejść do mm, ale on nie wypije ani nie zje mm pod żadną postacią!
Dziewczyny, młode mamy – nie poddawajcie się! Bywa trudno, ale warto przetrwac rozne przeciwności ?
Przez przypadek natknęłam się na Pani piękny post i nie mogę powstrzymać łez – sama nie wiem, dlaczego. Jest w nim coś niesamowicie prawdziwego i pięknego. Jestem mamą trójki dzieci – wszystkie karmione piersią. Najmłodszy 20 miesięczny nadal 🙂
Bardzo Pani dziękuję za tego bloga i Pani książki. Niosą dobro…