Ciągły pośpiech i brak czasu powodują, że przygotowanie codziennie zdrowego posiłku staje się sporym wyzwaniem. Z biegiem lat udało mi się znaleźć sposoby, dzięki którym ugotowanie pysznego dania w krótkim czasie staje się dużo prostsze. Zdarzało się czasem, że mój głodny Syn po powrocie ze szkoły ze smutkiem patrzył na pustą kuchnię, a ja mu mówiłam:
„Nie martw się, zaraz będzie obiad!”
I faktycznie, w niespełna pół godziny stał na stole, gorący i pachnący domowy posiłek.
„Jesteś czarodziejką!” – krzyczy Michał zawsze, gdy widzi w jakim tempie potrafię wyczarować zdrowy i pyszny obiad.
„Jak ty to robisz?” – pyta.
A ja mu odpowiadam: „Syneczku, najważniejsza jest dobra organizacja!”.
A moim przypadku zaczyna się ona od dobrego zaopatrzenie lodówki i domowej spiżarni w odpowiednie produkty. Różne rodzaje ryżu, makaronów oraz roślin strączkowych to podstawa. Najlepsze i najbardziej wartościowe są świeże produkty, ale jeśli nie mamy czasu na codzienne zakupy (a kto ten czas ma ręka do góry!) i długie gotowanie, to sięgnięcie do zamrażarki (włoszczyzna, warzywa, ryby, wywar z warzyw), a czasem nawet puszki (cieciorka, fasola, krojone pomidory) jest lepszym rozwiązaniem niż jedzenie byle czego „na mieście”. Gdy gotujemy sami, naprawdę wiemy, co spożywamy. A domowe jedzenie nie ma sobie równych!
PRODUKTY, KTÓRE ZAWSZE DOBRZE JEST MIEĆ W DOMU
Na parapecie:
- Świeże zioła, które nieźle sprawdzają się w hodowli doniczkowej. Czasem bywają kapryśne, ale są ostatnio tak popularne, że w razie hodowlanego kryzysu można wymienić je na nowe. Na moim parapecie zawsze obecna jest bazylia, rozmaryn, kolendra, melisa, mięta i majeranek. Odrobina świeżych ziół „podkręci” smak nawet zwykłego pomidora.
W zamrażarce:
- Mrożony koperek, natka pietruszki i lubczyk – w sezonie siekam kilka pęczków koperku, natki pietruszki oraz świeży lubczyk (uwielbiam!) zamrażam. Oczywiście każde osobno. Przechowuję w szczelnie zamykanych plastikowych pojemnikach. Zimą dodaję je do zup i innych potraw. O tej porze roku koperek jest najlepszy do mrożenia!
- Pokrojona mrożona włoszczyzna – jest błyskawiczną bazą do wszelkich zup i wielu innych potraw.
- Mieszanki warzyw – można z nich zrobić „jarzynki”, gotując na parze, lub przyrządzić szybką potrawę na przykład z mrożonymi filetami białej ryby.
- Fasolka szparagowa – w sezonie myję, oczyszczam i kroję na kawałki fasolkę szparagową. Następnie krótko ją gotuję (blanszowanie), odcedzam wodę, przelewam zimną wodą, ochładzam i dzielę na porcje po ok. 300g. Umieszczam w foliowych woreczkach do przechowywania żywności i zmrażam. Po ugotowaniu smakuje jak świeża. Doskonale nadaję się również do zup lub jako szybka potrawa w sosie pomidorowym z cebulą, czosnkiem i ziołami.
- Białe szparagi – świetne na intensywne, gęste zupy.
- Mrożone owoce – w sezonie mrożę zdrowe truskawki, maliny, jeżyny, jagody, czarne porzeczki i wydrylowane wiśnie. Fantastycznie nadają się do ciast, babeczek, tortów i wszelkich deserów dla dzieci. W sytuacjach awaryjnych doskonałe jako szybki deser. Wystarczy zmiksować owoce z odrobiną cukru, by otrzymać pyszny mus.
- Krewetki i różne rodzaje ryb.
- Pełnoziarnisty chleb pokrojony na kromki– doskonale się mrozi i przechowuje. Idealna opcja do osób, które nie mają czasu na codzienne zakupy. W każdej chwili dowolną ilość kromek można włożyć do tostera lub upiec w piekarniku z odrobina oliwy z oliwek lub masła. Smakuje jak prosto z piekarni J
- Mrożone frytki – tak tak… Pokrojone w słupki, lekko obgotowane i zamrożone ziemniaki są mi potrzebne na kryzysy mojej córeczki J Nie smażę frytek w głębokim tłuszczu, ale piekę w piekarniku. Są relatywnie zdrowe J
- Liście cytrynowe i trawa cytrynowa – do przygotowania potraw kuchni azjatyckiej, doskonale przechowują się w zamrażarce.
W lodówce:
- Polski czosnek
- cebula
- świeży imbir
- włoszczyzna
- cytryny
- masło klarowane
- olej lniany
- kawałek dobrego parmezanu
- jajka
- masło (używam np. do pieczenia)
- Mikstura mojej mamy
Na półce:
- oliwa z oliwek Extra Vergine
- olej z pestek winogron (do smażenia)
- ocet jabłkowy
- sos sojowy
- wiele rodzajów suszonych ziół i przypraw z różnych rejonów świata
- w specjalnym młynku świeży czarny pieprz
- sól z dodatkiem ziół (suszony rozmaryn, tymianek, bazylia, cząber, zioła prowansalskie, pokruszony liść laurowy)
- suszone drożdże instant
- soda oczyszczona (potrzebna np. do pieczenia)
- dobra musztarda
W spiżarni:
- różne rodzaje ryżu (basmati, jaśminowy, brązowy, czerwony, długoziarnisty)
- różne rodzaje makaronu (najbardziej lubię razowe, ale również ryżowe lub sojowe)
- kasza jaglana, pęczak, kasza gryczana, quinoa, amarantus, kuskus, płatki owsiane itd.
- różne rodzaje mąki
- łuskany groch, soczewica, fasola mung i inne rośliny strączkowe
- przeciery pomidorowe i pomidory krojone w słoikach i puszkach
- zielone i czarne oliwki
- suszone pomidory saute oraz marynowane w oliwie
- cieciorka, fasola i zielony groszek w puszkach
- słoiki krojonych pomidorów przygotowanych w sezonie
- duże ilości domowej roboty przetworów
- obowiązkowo duże ilości prażonych jabłek w słoikach – dodaję je do śniadaniowych lub wieczornych porcji kaszy jaglanej, kaszy manny, owsianki mojej córeczki, oraz naszych
- migdały bez skórek, sezam, pestki słonecznika, pestki dyni
- mleko kokosowe oraz mleko sojowe i migdałowe
- mód, melasa, syrop z agawy
- Wywar z warzyw – musi być lekko osolony. Trzymam go w słoikach: wlewam wrzący bilon, zakręcam, stawiam do góry dnem i odwracam gdy wystygnie. Dodaję do zup i sosów. Rewelacja! Bardzo ułatwia gotowanie.
NIEZBĘDNIK:
- Zaopatrz się w doskonałe noże. Ja na tym nie oszczędzam – noże dobrej jakości mogą nam służyć nawet przez całe życie. Gdy podczas gotowania walczymy z tępymi, kiepskimi narzędziami, mija ochota na przygotowanie posiłku.
- Kup dobrej jakości garnki, których wygląd będzie Cię zachwycał i sprawiał Ci radość. To samo dotyczy zastawy stołowej i wszelkich narzędzi. Takie „zabawki” mogą bardzo podnieść radość czerpaną z gotowania.
- Ja używam różnych „wynalazków”, które przyśpieszają krojenie i siekanie. Używam również mikserów, mieszadeł itd. Nie wyobrażam sobie bez nich przygotowywania codziennych posiłków.
- W mojej kuchni bardzo ważny jest „timer” – taki mały przedmiot do odmierzania czasu. Mini budzik. Dzięki niemu nie muszę co chwile zerkać na zegarek. Nastawiam np. ryż i w tym czasie spokojnie przygotowują dalszą część posiłku.
- Elektryczny czajnik do gotowania wody – w mojej kuchni jest niezbędny i niezastąpiony. Niesamowicie oszczędza mój czas. Wracam do domu, nastawiam wodę, w tym czasie się rozbieram, myję ręce i gdy jestem gotowa mogę natychmiast nastawić kaszę lub ryż. W elektrycznym czajniku woda gotuje się zdecydowanie szybciej co jest nieocenione, gdy po powrocie z pracy chcemy szybko przygotować posiłek i mieć jeszcze siłę i czas, aby się nim cieszyć!
Uff! Na pewno o czymś zapomniałam, ale mam nadzieję, że taka list choć trochę Was zainspirowała do dokonywania pozytywnych zmian i przemyślanych zakupów. Wszelkie świeże produkty warto jest kupować na bieżąco, ale w rytmie codziennych obowiązków warto mieć w domu taką podstawę, dzięki której w krótkim czasie można wyczarować pyszny posiłek i się nim cieszyć 🙂
Gdy mam czas zanurzam się w „slow gotowanie”. Wszystko robię bardzo świadomie i spokojnie, niemal jak medytację. Cieszę się wyglądem i zapachem wszystkich składników potrawy. Chłonę je wszystkimi zmysłami. Ale gdy nie mam czasu też musze sobie jakoś poradzić i to również może sprawiać frajdę. Szczególnie gdy widzę zdziwione i szczęśliwe twarze domowników 🙂
A jakie są Twoje metody na ułatwienie i przyśpieszenie codziennego gotowania?
Witam, Pani Agnieszko, wpis oczywiscie swietny, bardzo dziekuje za ten i wszystkie inne wpisy, zawieraja mnostwo cennych rad. Mam jednak prosbe, czy moglaby Pani umiescic wpis o oczyszczaniu organizmu? To byloby bardzo przydatne, pozdrawiam:))
Przygotowuję taki tekst, ale jakoś ciągle nie mogę go dokończyć…
Dziękuję za przypomnienie.
Pozdrawiam ciepło! 🙂
My również czekamy na taki wpis, zwłaszcza że przy oczyszczaniu organizmu wspaniale się sprawdzają zielone koktajle czyli tzw. green smoothies, które Pani na pewno zna i pije , a my serdecznie takowe polecamy 🙂 Każdy może sobie sam zmiksować warzywa z owocami i cieszyć się bogactwem witamin na co dzień.
Witam!
Podpisuję się pod wszystkim co Pani napisała. Ja jeszcze mrożę gotowe wywary – buliony warzywne w dwóch postaciach:
1.Tradycyjny czysty wywar – bulion warzywny, odcedzony.
2.Wywar gęsty ze zblenderowanymi warzywami, który po dodaniu np.:musu z dyni (oczywiście własnej roboty) daje pyszną zupę – krem dyniową w 20 min.
Mrożę także świeże drożdże. Świetnie się to sprawdza.
Uwielbiam Pani wpisy bo zawsze odnajduję tam część siebie.
Pozdrawiam ciepło Panią oraz czytelniczki bloga 🙂
PS: Śliczny mruczek
Ten mruczek to nasza Iśka, która jest obecna we wszystkich moim książkach 🙂
Dziękuję bardzo za inspiracje. Ja o mrożonych drożdżach zawsze zapomina, a przecież moja Mama zawsze mi o nich przypomina…. Dziękuję również w Jej imieniu! 🙂
Pozdrawiam ciepło! 🙂
PANI AGNIESZKO :)Mam podobnie, robie zapasy na czarna godzine, jednakze ostatnio odkrylam u siebie w kuchni mole.Problem w tym,ze nie wiem, skad sie wziely I gdzie skladane sa jajeczka.Musze posprawdzac wszystkie opakowania.
Tak sibie pomyslalam, ze moze zrobilaby Pani wpis o diecie dla matek karmiacych I przyklady dan, ktore przygotowuje Pani Helence.Moj prawie dwuletni Synek tez miewa kryzysy, a mnie czasem koncza sie pomysly:)
POZDRAWIAM CIEPLUTKO
ILONA
Pani Ilonko, pracuję już nad przepisami dla dzieci! 🙂 Jeśli chodzi o mole – to niestety trzeba będzie wszystko powyrzucać i bardzo dokładnie wyczyścić meble, szafki, wszystkie zakamarki, kąciki itd.
A produkty spożywcze najlepiej jest trzymać w szklanych pojemnikach. Ja mam bardzo wygodne, duże słoiki szczelnie zamykane, wygodne w użytkowaniu. Bardzo polecam.
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko – cudowny wpis 🙂 Jestem właśnie w trakcie urządzania swojego mieszkania i na pewno skorzystam z Pani porad. Jednak faktycznie…. Problem moli istnieje u mojej mamy od dawna i rzeczywiście jest naprawdę trudno je zwalczyć. W jaki sposób Pani sobie z nimi radzi? Czy może potrafi mi Pani pomóc żebym na przyszłość mogła zapobiec tego typu problemom? Gorąco pozdrawiam!
O, właśnie odpowiedziałam powyżej 🙂 Jedyna rada to pozbycie się wszystkiego, gdzie mole mogły złożyć larwy, a później szczelne zamykanie produktów spożywczych.
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Ja 3 lata temu walczyłam z molami i udało się, ale tak jak pisze Pani Agnieszka, jednego wieczoru powiedziałam: dosyć tego i wyrzuciłam wszystkie przyprawy, mąki, kasze ryże, bakalie, makarony… poprostu wszystko, co miałam w zainfekowanych szafkach i szufladach, już nawet nie sprawdzałam, tylko do wora i od razu na śmietnik! Potem dokładnie umyłam szafki i szuflady, poprzyklejalam w środku na taśmie klejącej liście laurowe i w kieliszkach goździki (podobno mole nie lubią tych zapachów). Sprawdziłam jeszcze dokładnie kąty, gdzie ściany łączą się z sufitem i tam też znalazłam kilka larw. A następnego dnia rano spryskałam całe mieszkanie muchozolem i wyeksmitowałam rodzinę do moich rodziców. W ten sposób pozbyłam się nieproszonych gości;-)
Ja dodatkowo wekuję zupy. Jak gotuję zupę to robię jej więcej, zamykam w słoiku na ciepło i jak mam dzień, gdy nie mam czasu albo jestem przed zakupami i w lodówce pustki to gotuję komosę/ ryż/ kaszę otwieram słoik i mam szybki obiad, kolacje a nawet śniadanie:)
Świetny pomysł! Ja czasem, jak mam za dużo zupy również mrożę. Również nieźle się sprawdza, tylko teraz mam problemy z miejscem w zamrażalniku, więc wekowanie to super pomysł!
Dziękuję i ciepło pozdrawiam 🙂
Dzień dobry Pani Agnieszko,
Od kilku miesięcy inspirują mnie Pani pomysły na życie, w tym gotowanie. Mam pytanie, może będzie Pani, lub ktoś znał odpowiedź – bo nie mogę znaleźć w internecie informacji. Po przeczytaniu Pani listy uświadomiłam sobie, że mam w domu bardzo dużo cytrynowych liści. Mam piękne, duże drzewko cytrynowe. Niestety nigdy nie rodziło cytryn, ale aromatycznych liści ma co niemiara – stare gubi, młode odrastają. Czy mogę je jakoś wykorzystywać w kuchni? Bo te o których Pani pisze to zapewne jakiś specjalny gatunek, albo specom od marketingu tak się wydaje. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odpowiedź.
Pani Agnieszko, takie liście (ten gatunek) oczywiście świetnie się nadają, ale jest zasadnicze pytanie – czy roślina nie jest zasilana sztucznymi nawozami do roślin? jeśli nie, to takie liście można spożywać, ale jeśli jest podlewana chemicznymi nawozami, to zdecydowanie nie! Ja mam w domu drzewka cytryn, które nie są sztucznie nawożone i ich liście dodaję np. do takiej zupy https://agnieszkamaciag.pl/zupa-tajska-z-mlekiem-kokosowym/
Ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, wpis jak zwykle super, uwielbiam zagladac na Pani blog:) ja z mezem robimy plan posilkøw na tydzien ( na kazdy dzien) co bedziemy jedli i wybieramy zawsze to co lubimy i co nasza cørcia Sofie(1,5 roku) tez lubi. Mam prawie to samo w lodøwce i spizarni co Pani 🙂 wiec po zrobieniu planu kupujemy tego co brakuje i bez stresu. Pozdrawiam!!!!
Wspólne robienie planów posiłków to jest super pomysł i wielka przyjemność! 🙂 Ja również to polecam.
Bardzo dziękuję i ciepło pozdrawiam całą Rodzinę! 🙂
Dobry wieczór Pani Agnieszko,
bardzo dobry wpis, skorzystam z paru porad. Od siebie dodam, że moja Babcia ostatnio „sprzedała” mi swój sposób na szybkie zrobienie gulaszu czy zupy – wystarczy zamrozić 🙂 oczywiście nie są to na pewno dania, które mogą być mrożone długo, ale na czarna godzinę, gdy nie mam czasu na zrobienie obiadu jest jak znalazł :)))
pozdrawiam ciepło,
K.
O tak, to świetny pomysł – polecamy wszystkim zapracowanym i zabieganym 🙂
Bardzo ciepło pozdrawiam Panię i Babcię! 🙂
Słoneczne Dzień Dobry Pani Agnieszko!
Ależ mnie Pani zainspirowała tym pysznym wpisem! Zaraz po pracy lecę na zakupy zrobić zapasy 😉
Ponieważ jestem singlem, codzienne gotowanie nie zawsze mi wychodzi, przeważnie są to właśnie szybsze potrawy, częściej bezmięsne i odgrzewane drugiego dnia, lecz największym moim małym sukcesem jest to, że w dobie „gotowców” królujących na talerzach moich kolegów z pracy ja dumnie konsumuje posiłek własnoręcznie przygotowany 🙂 Często wracam do Pani drugiej książki, w której opisuje Pani zasady diety niełączenia i w moim pichceniu królują właśnie te zasady, dziękuję i pozdrawiam ze słonecznych Niemiec! (Zabrzmiało egzotycznie, lecz jeśli w październiku termometr wskazuje 24 stopnie, to nawet Niemcy stają się egzotyczne 🙂 )
Ha ha ha! To tylko pozazdrościć takiej pogody! 🙂
Cudownie, że Pani sobie gotuje do pracy! Super! To się nazywa samoświadomość i piękna dyscyplina.
Dziękuję bardzo za wpis i ciepło pozdrawiam!!!! 🙂
Artykuł idealny i bardzo odzwierciedlający jak to wygląda u mnie. Dodatkowo przygotowuję domowe masło orzechowe (bez konserwantów, które są w sklepowych gotowcach), domowe pesto czy nasiona chia przydatne do owsianek, musli czy naturalnego izotoniku.
Jest Pani niezwykle świadoma! Brawo i gratuluję!!!! 🙂
Ja ostatnio nałogowo robię pesto z natki pietruszki do mojej porannej owsianki.
Zjadam tego ogromne ilości, a później nie jestem głodna aż do obiadu.
Ciepło pozdrawiam!!!! 🙂
Pani Agnieszko, rady cudowne, jednak warto zaznaczyć, że gotowanie w elektycznym plastikowym czajniku jest szkodliwe. Plastik sam w sobie nie jest dobry pomysłem, a podgrzany do temperatury 100 stopni – koszmarem. Wybierajmy mądrze. Pozdrawiam ciepło.
Ale ja mam zdrowy, metalowy 🙂
Dziękuję za ostrzeżenie i ciepło pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko, Kobietki!
czy możecie podzielić się radą, jakie patelnie są najlepsze?
Miałam te droższe i tańsze ale niestety nie trafiłam jeszcze na tę, która posłuży dłużej niż dwa lata.
Proszę o poradę.
Pozdrawiam serdecznie:)
Od wielu już lat (chyba od… 19..) mamy patelnie z grubym, podwójnym dniem, które chyba będą nam służyły jeszcze przez długie lata 🙂 Nie były tanie, ale również nie były jakoś wybitnie drogie. W każdym razie ich koszt z pewnością już wielokrotnie się zwrócił 🙂
Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Pani Agnieszko, jestem zachwycona tym blogiem. Od jutra testuje przepisy, a Pani dobre rady wrpowadzam z życie. Czytałam kiedys z Panią wywiad, gdzie opowiadała Pani o swoich mistrzowskich sniadaniach, między innymi z kaszy jaglanej. Czy możemy liczyć na jakis przepis własnie z kaszą w roli głównej? Kaszy jaglanej nigdy dosć 😉
Pozdrawiam ciepło!
Witam,
świetny wpis, który uczy mnie jak poruszać się w kuchni 🙂 dziękuję!
nierzadko kładę się spać o północy, wstawiając do lodówki obiad na następny
dzień dla mojego prawie 2 letniego synka. Do tego muszę gotować tak, żeby niania nie miała
problemu z jego odgrzaniem i podaniem :/ dlatego również czekam na szybkie i
zdrowe przepisy dla najmłodszych 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Timer po polsku to minutnik 🙂
Ja ze względu na to, że jestem singielką i niestety dużo czasu spędzam w pracy, staram się gotować raczej dania jednogarnkowe, takie które można mrozić i odgrzewać. Wiem, że najlepsze i pełne witamin są takie, które sporządza się na bieżąco, ale nie zawsze mam na nie czas. Wtedy te, które zamroziłam i tylko podgrzewam idealnie się przydadzą. Ale staram się nie gotować na więcej niż na 2 dni. Owszem można na więcej dni, ale jakie to ma potem wartości odżywcze? Poza tym, jak się je to samo przez ileś dni z rzędu to potem już na to patrzeć nie mogę:) Nie lubię monotonii w posiłkach.
Droga Pani Agnieszko, pisze Pani, ze uzywa w kuchni roznych udogodnien, siekaczy, mixerow… Bardzo ucieszylabym sie z wpisu na ten temat… Sama probuje wlasnie dokonac (zdrowych) zmian w sbosobie odzywiania swojej rodziny i w zwiazku z tym zastanawiam sie nad zaopatrzeniem naszej kuchni w urzadzenia majace mi w tym pomoc (oraz ulatwic po prostu gotowania podczas zabieganego dnia). Myslalam juz o dobrym mikserze (do przyrzadzania smoothies i radzacego sobie z mieleniem zboz i kasz na make), robocie kuchennym (ciasta, chleb), urzadzeniu gotujacym na parze… szystkie te urzadzenia, w na prawde dobrej jakosci, kosztowalyby nie tylko mnostwo pieniedzy, ale zabralyby duzo miejsca w naszej kuchni, ktora do wielkich nie nalezy… Dlatego zastanawiam sie obecnie nad ewentualnym zakupie dosyc popularnego ostatnio urzadzenia Thermomix, ktory ma podobno laczyc wszystkie te funkcje. Zaznaczym, ze nie probuje robic tutaj reklamy, sama nie mam jeszcze doswiadczenia z tym urzadzeniam i jestem w stosunku do niego sceptyczna (podobno jak cos jest do wszystkiego, to jest do niczego 😉 , nie wiem rowniez, czy uzywalabym go na tyle czesto, zeby jego koszt sie zwrocil. Dlatego bardzo ucieszylabym sie z drobnej podpowiedzi lub mozliwosci przeczytania o Pani doswiadczeniach z, wg Pani niezastapionymi, pomocnikami kuchennymi.
Pozdrawiam serdecznie i zycze blogoslawionego tygodnia!
Witam serdecznie! Świetny post tylko zwróciłam uwagę na dwie rzeczy o których inaczej mówią. Otóź niektórzy twierdzą, że nie powinno się przechowywać czosnku w lodówce. To samo dotyczy cytrusów, których zimno nie jest naturalnym klimatem. Ja w miarę na bieżąco spożywam te produkty i widzę, że dobrze się przechowują w temperaturze pokojowej. Polecam;) i Pozdrawiam!
Zdaje się, że właśnie mnie pani kupiła tym wpisem, totalnie! 🙂 Zdrowe podejście do codziennego życia. Nikt nie jest superbohaterem, każdy potrzebuje „wsparcia”, ale nie każdy się do tego przyznaje! 🙂 Pozdrawiam ciepło 🙂
Pani Agnieszko,
może jakiś artykuł nt najpopularniejszego problemu wielu ludzi jakim jest łupież?
Przez wiele lat farbowałam włosy, ale nadszedł moment w życiu, że poczułam, że to nie jestem ja. Że zakrywam pod farbą swoją prawdziwą naturę. Od roku nie farbuję włosów, ale mam od zawsze długie, więc powracanie do naturalnego koloru trwa i trwa 🙂
Niemniej odkąd nie farbuję , mam łupież. Mam kilka takich punktów, z których „sypie” się. Stosuję już przeróżne szampony, i te z apteki-lecznicze, ale także naturalne do mycia włosów i nic mi nie pomaga.
oże zna Pani jakąś skuteczną metodę?
„Ja używam różnych „wynalazków”, które przyśpieszają krojenie i siekanie. Używam również mikserów, mieszadeł itd. Nie wyobrażam sobie bez nich przygotowywania codziennych posiłków.” – to bardzo ułatwia gotowanie i sprawia że staje się przyjemniejsze. Też kiedyś zamęczałam się tarkowaniem marchweki czy siekaniem cebuli. Aż się czasami odechciało gotować i zaszantażowałam chłopa że jak mi nie kupi pomocnika to jemy zupki chińskie na obiad. Długo wybieraliśmy, bo nie chcieliśmy takiego zwykłego, ale już zwiększa ilością funkcji, bo jak szlaeć to szaleć. Teściowa polecała tm i stąd padł wybór na Kohersena Mycook. Skaraca i uprzyjemnia czas spedzony w kuchni.
Pani Agnieszko ! Czy uzywa Pani do gotowania parowaru?