Nie jesteśmy stworzeni przez naturę do nocnego zamartwiania się, ale do regeneracji podczas snu. Nie jesteśmy bezradni. Wzięcie na siebie odpowiedzialności za swoje zdrowie, życie i samopoczucie może przynieść nam wiele dobrego. Według medycyny chińskiej i ajurwedy i doba jest podzielona na strefy energetyczne ze względu na naturalny zegar biologiczny.

Mój nauczyciel ajurwedy uczył mnie, że czas pomiędzy godziną 18:00 a 21:00 powinien być czasem wyłącznie przyjemności i wypoczynku po aktywnym i pracowitym dniu. Rodzina, kolacja, bliskość, wspólne zabawy – to wszystko, co nas odżywia pod każdym względem (fizycznym, emocjonalnym i duchowym), co powoduje, że żyjemy, regenerujemy się, wzrastamy. Natomiast od godziny 22:00 powinniśmy już spać. Jeśli tak się nie stanie, to z pewnością wszystkie negatywne emocje zostaną zintensyfikowane – obawy, lęk i skłonność do kłótni. Dlatego nocne rozmyślanie o tym, jak rozwiązać nasze życiowe problemy jest zupełnie bezproduktywne i pozbawione sensu. Wyczerpujące i wyniszczające.

Mój nauczyciel ostrzegał, że po godzinie 22:00 zaczyna się przegrzanie („night hit”) i wszelkie obawy lub niespełnione pragnienia mogą doprowadzić niekontrolowany umysł wręcz do szaleństwa. Noc to również czas kłótni, awantur i przestępstw – jednym słowem zupełnie irracjonalnego zachowania! Według ajurwedy nie powinniśmy w nocy podejmować żadnych ważnych decyzji, ponieważ jesteśmy wtedy bardzo emocjonalni, w tym negatywnym tego słowa znaczeniu. Energia nocy wszystko intensyfikuje. Ludziom wydaje się, że są wtedy najbardziej kreatywni, ale dzieła, które nocą tworzą zwykle niewiele są warte… Mój nauczyciel ostrzegał, że nocna działalność i twórczość prowadzi do WYPALENIA. Osoby długo siedzące w nocy często jeszcze podkręcają te negatywne emocje alkoholem – chociaż twierdzą, że piją, aby się zrelaksować, w rzeczywistości dzieje się zupełnie odwrotnie.

Mój nauczyciel uczył mnie też, że powinniśmy obudzić się najpóźniej przed godziną 6:00, ponieważ o tej porze zaczyna się czas Kaphy. Gdy prześpimy godzinę 6:00 jest nam trudniej się obudzić, rozbudzić i zacząć aktywność. Generalnie cały dzień może być trudniejszy (uczucie przemęczenia, zaspania, rozdrażnienia). 

Dlaczego źle śpimy?

Główny powód jaki słyszę, gdy moje koleżanki mówią o problemach z zaśnięciem?

„Nie mogę wyłączyć swojego umysłu”.

Spanie to nie jest coś, co możemy włączyć, albo wyłączyć. To jest pewien proces. Możemy poprowadzić go świadomie – od dziennej aktywności, poprzez wieczorne wyciszenie („chill out”) po spokojny i zdrowy sen.

Ja też przez wiele lat cierpiałam z powodu problemów ze snem. Mój niespokojny umysł nie dawał mi zasnąć ze strachu przez chorobami, starością, wojnami, biedą, katastrofami naturalnymi, utratą miłości, troską o dzieci… Każdy dzień przynosi jakieś powody, które spędzają sen z powiek. Jednak z czasem oswoiłam swój umysł i swoje życie. Dzisiaj już wiem, że dobry sen nie spływa na nas tak po prostu – jest to rodzaj wewnętrznej samodyscypliny i higieny. A noc to nie jest czas na rozwiązywanie życiowych problemów, tylko na regenerację, uzdrowienie, odnowę i oczyszczenie.

Naszym najważniejszym zadaniem jest nauka kontrolowania umysłu. Albo on będzie kontrolował nas, albo my umysł. Jeśli umysł przejmuje nad nami kontrolę, to cierpimy z powodu nieustannej, wewnętrznej krytyki, rozmyślania „co by było gdyby…”, lęków i niepokojów. Jeśli my kontrolujemy umysł – umiemy wyciszyć negatywne myśli, zignorować je i nie zasilać ich swoją energią.

Nasz umysł powinien być naszym centrum dowodzenia – to my trzymamy w rękach ster. Nie może być inaczej. Istnieje obecnie mnóstwo technik które mogą nam w tym pomóc. Wiemy już, że również poprzez proste metody (spacer, medytacja, aromaterapia, techniki oddechowe, czytanie budujących treści, gorąca kąpiel, odprężająca muzyka, masaż) możemy wpłynąć na uspokojenie naszego umysłu.

Dobry i zły sen

Mój nauczyciel ajurwedy uczył mnie, że życie potrzebuje balansu, a jego brak prowadzi do choroby. Choroba to właśnie brak balansu. Dlatego należy świadomie szukać równowagi pomiędzy dzienną aktywnością i wieczornym/nocnym wypoczynkiem. Wieczorem należy oczyścić umysł z wirusów – dokładnie tak, jak robimy to z komputerem. To świetna metafora: nasz zanieczyszczony komputer przegrzeje się i przestanie działać, jeśli nie będzie systematycznie czyszczony. A co z naszym umysłem? Nie powinien być przepełnionym śmietnikiem…

Różnica między snem dobrym i złym jest jak dzień i noc. Z jednym poczujemy się odnowieni, odświeżeni, pełni energii i szczęśliwi. Ten drugi sprawi, że będziemy czuli się zmęczeni, rozdrażnieni, przeciążeni i w złym humorze. Wszystko będzie nas irytowało, a wyzwania dnia codziennego będą doprowadzały do furii lub do frustracji. Jeśli tak wygląda każdy dzień naszego życia, to jego jakość jest bardzo niska :).

Recepta na zły sen? Zna ją chyba każdy i wiele osób ją stosuje każdego wieczora: oglądanie telewizji (programy informacyjne, pełne niepokoju lub przemocy filmy, programy krytykujące, wyśmiewające, obrażające, poniżające…), czytanie negatywnych, pobudzających, irytujących lub złośliwych treści. A później zamartwianie się o przyszłość. Rozmyślania…

Taki zabrudzony i zanieczyszczony umysł przed snem nie ma szansy wypocząć i się zregenerować. Jeśli do tego dołączymy alkohol lub niezdrowe jedzenie – recepta na fatalne samopoczucie jest gotowa. Umysł zaniepokojony lub wzburzony przed snem pozostaje podłączony do zmysłów, utrzymując je w stanie aktywności, stresu i pobudzenia. Sen będzie niespokojny i z pewnością nie przyniesie wypoczynku.

Z kolei wyciszony, spokojny, pozytywny umysł to dobry, zdrowy, głęboki sen, a rano energia, by stawiać czoło wyzwaniom dnia codziennego :). Właśnie jakość snu ma tu znaczenie kluczowe. Jest nawet ważniejsza niż jego długość. Im głębiej i spokojnie będziemy spać, tym więcej odpoczynku zyska nasz umysł i ciało. Lepsza jakość snu pozwala na dotarcie do jego zdolności uzdrawiających, regenerujących i odmładzających. Dobry sen sprawia, że czujemy się zdrowsi, szczęśliwi, pełni życia i energii. Gotowi na nowe wyzwania! O dobry sen można zadbać nawet wtedy, gdy w życiu są zawirowania…. 

Jak to się stało, że z „sowy” stałam się „skowronkiem”? 

Gdy zaczęłam moją przygodę z medycyną chińską i ajurwedą (gdzie zaleca się pobudkę między godziną 4:30 a 5:00) byłam pewna, że w moim przypadku tak wczesne wstawanie jest totalną abstrakcją. Wykluczone! Oczywiście pracując jako modelka oraz prowadząc programy telewizyjne tysiące razy musiałam wstawać o świcie, czasem nawet przed 4:00 rano, żeby podczas sesji zdjęciowej złapać najlepsze, poranne słońce. Ale to poranne wstawanie było dla mnie prawdziwym horrorem. Byłam przekonana, że nigdy nie będę wstawała tak wcześnie z własnej woli!

Gdy wyjechałam po raz pierwszy na warsztaty jogi okazało się, że zajęcia zaczynają się o godzinie 4:30 (wszystko to opisałam w książce „Pełnia życia”). Myślałam, że to jakiś żart! Przecież miałam tu wypocząć i naładować akumulatory, a nie wstawać o świcie! Rozgoryczona zapytałam moją nauczycielkę jogi Iwonę, dlaczego zaczynamy zajęcia tak wcześnie (miałam nadzieję na jakieś negocjacje…) :). Wytłumaczyła nam, że właśnie o tej porze, gdy wstaje dzień, energia jest najlepsza. Czysta. Gdy wstajemy tak wcześnie, ćwiczymy, medytujemy lub po prostu jesteśmy obecni, możemy skorzystać z tego daru i naładować się nim na cały dzień. To nas wzmocni.

„Ale ja o tej porze jestem nieprzytomna…” – nie dawałam za wygraną.
„Ja jestem typem „sowy”!”
Iwona szczerze się roześmiała – dzisiaj już rozumiem dlaczego. Wmówiłam sobie ten typ „sowy”, bo tak jest wygodnie. To wszystko tłumaczy! Świetna wymówka, żeby nad sobą nie pracować. Siła wyższa i już.
Czytaj dalej na następnej stronie…