Gdy byłam w dziewiątym miesiącu ciąży, nadal bardzo aktywna robiłam zakupy w sklepie z wyposażeniem wnętrz. Spotkałyśmy się przy półce z pastelowymi garnkami, które wtedy kupiłam, a do dzisiaj uwielbiam. Wysoka, energiczna blondynka w zaawansowanej ciąży od razu wydała mi się „bratnią duszą”. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i do swoich zaokrąglonych brzuchów oraz do swoich marzeń o upiększaniu „gniazda”, które wiłyśmy dla naszych mających wkrótce przyjść na świat maluchów.
Kilka miesięcy później dostałam od niej list z zaproszeniem do udziału w kampanii społecznej „Po prostu położna”, którą później zrealizowałyśmy wspólnie w 10 miastach Polski. Magda po urodzeniu drugiego dziecka nie mogła wrócić do swojej figury. Stale narzekała na swój brzuch i na zbyt obfite kształty. Nie akceptowała siebie i wstydziła się swojego ciała. „Ile ty jesz?!” – patrzyła na mnie z niedowierzaniem podczas wspólnych posiłków. „Ale zobacz CO ja jem” – odpowiadałam pokazując jej talerz pełen… diety niełączenia. Na początku Magda nie wierzyła, że to naprawdę tak działa, ale wreszcie zmobilizowała się i zaczęła stosować ją w swoim życiu. W ciągu kilu miesięcy niesamowicie schudła! „Napisz o tym dla dziewczyn na blogu!” – poprosiłam ją w grudniu, gdy szczęśliwa wysłała mi zdjęcie swojej łazienkowej wagi. Stanęła na niej rano, a tam…. 59kg!
Przeczytajcie list do Was od Magdy…
———
Znałam ją od zawsze. Obserwowałam co robi. Lubiłam jej programy telewizyjne, pokazy mody, wywiady i wypowiedzi. Ale gdy kilka lat temu zobaczyłam w Empiku jej książkę „Smak życia” pomyślałam „co tak szczupła i piękna modelka może wiedzieć o gotowaniu?”. Książkę jednak kupiłam, być może z czystej przekory i… przepadłam.
Bo, jak już pewnie wiecie, to nie jest książka tylko o gotowaniu! Znalazłam tam oczywiście mnóstwo przepisów, na przykład na zupę miso, którą regularnie gotuję do dziś, ale przede wszystkim zaraziłam się energią Agnieszki i doceniłam jej piękne wnętrze. Byłam oczywiście pod wrażeniem jej ogromnej urody i wspaniałej figury, ale największe wrażenie wywarło na mnie jej ciepło, wiedza, życiowa mądrość i ten nieokreślony czynnik, który nie do końca potrafię nazwać. To „coś”, co sprawiło, że zaufałam jej jako kobiecie i stała mi się po prostu bliska. Czułam, że mogłybyśmy się dogadać ☺.
Prawie cztery lata temu robiąc zakupy w sklepie z artykułami do domu zobaczyłam nagle piękną, wysoką dziewczynę w dość zaawansowanej ciąży. Uśmiechnęłam się, sama do siebie i oczywiście do niej, bo mój brzuch wskazywał na podobny „wiek” ciąży, a jak wiecie, ciąża zbliża kobiety – nawet te, które się w ogóle nie znają, „łapią” natychmiast nić porozumienia!
Ta piękna dziewczyna to była Agnieszka. Kupowała jasno turkusowy rondel, który do dziś pozostaje symbolem naszej znajomości. 🙂 Wyglądała tak pięknie, promieniała, była uśmiechnięta i szczęśliwa. Spotkałyśmy się w naszej codzienności, bez otoczki ustawionego spotkania, bez dodatkowych osób, bez niepotrzebnego hałasu. Robert, mąż Agi, pomógł mi zapakować zakupy do samochodu, a Agnieszka … została w głowie, by kiedyś zająć też miejsce w duszy i sercu. Intuicyjnie czułam, że jeszcze się spotkamy…
I tak się stało! Po tamtym spotkaniu nasze drogi ponownie się zeszły i, w związku z
tym, że spotkałyśmy się w ciąży, postanowiłyśmy nieść nasze ciążowe doświadczenia dalej w świat! Stworzyłyśmy i poprowadziłyśmy w całej Polsce Kampanię Po Prostu Położna (o której możecie poczytać tutaj). To właśnie podczas kilkunastu wspólnych wyjazdów, niezliczonych godzin rozmów i podróży „urodził się” pomysł na ten właśnie, autorski blog Agnieszki, a ja zostałam najpierw osobą odpowiedzialną za techniczne aspekty jego działalności, a potem również managerem Agnieszki.
Podczas naszych spotkań i podróży często też razem jadłyśmy. 🙂 Przyznam się – jedzenie zawsze było ważnym punktem na naszej liście „rzeczy do zrobienia” podczas podróży, choć od pierwszego wspólnego posiłku byłam w szoku, ile Agnieszka potrafi zjeść! Do tamtej pory myślałam, że figura Agnieszki, jej piękna, promienna cera, lśniące włosy i bijąca od niej energia to efekt wielu wyrzeczeń i być może zabiegów kosmetycznych, a okazało się, że to głównie zasługa dobrego sposobu odżywiania. Bo ciężko jest nazwać to dietą, choć sposób odżywiania Agnieszki opiera się na diecie niełączenia, o której możecie przeczytać w tych wpisach:
Dieta niełączenia – skąd się wzięła i jakie są jej główne założenia
Dieta niełączenia – podział produktów w praktyce
Dieta niełączenia – dlaczego o niej piszę?
Mój sposób odżywiania po porodzie
A gdzie byłam w tym wszystkim ja? Cóż, ponad dwa lata temu, dokładnie 23 listopada 2013 roku rozpoczynała się kampania Po Prostu Położna. Ważyłam trochę ponad 70 kg, prawdopodobnie 75, choć wolę wierzyć, że jedynie 72. 🙂 Kompletnie nie miałam się w co ubrać i postanowiłam zainwestować w grafitową sukienkę w rozmiarze L, która miała ukryć wszystko to, czego się wstydziłam. Niestety, ani ona, ani inne ubrania nie sprostały temu zadaniu..
Może powiecie, że trochę ponad 70 kg to nie tragedia, ale moje osobiste fakty wyglądają następująco: zawsze byłam bardzo szczupła, przed urodzeniem dzieci (bo oprócz Leonka, równolatka Helenki, mam jeszcze siedmioletniego syna Wiktora) ważyłam maksymalnie 62 kg. Raz w życiu, zaraz po tym jak skończyłam 20 lat, przytyłam do 70 kg z powodu bardzo złego, „studenckiego” sposobu odżywiania się, ale szybko się tych kilogramów pozbyłam – młode ciało, mnóstwo energii, tylko kilka zmian w diecie – nie było trudno.
Wcześniej bardzo lubiłam swoje szczupłe ciało, nie miałam z nim żadnych problemów. Nie musiałam o nie specjalnie dbać, traktowałam jako dar od losu i cieszyłam się, że pomimo przeciętnej urody i ogromnych problemów z cerą jestem szczupła i lekka. Może dlatego nie wierzyłam w diety – cud, nie odczuwałam kultu ciała, nie traktowałam dbania o nie jako najważniejszego punktu dnia. Ono po prostu było, do czasu…
W momencie, w którym przytyłam, nie miało to dla mnie większego znaczenia. Urodziłam dzieci, miałam 36 lat, od kilkunastu lat tego samego męża, stabilną pracę i ponoć, głowę na karku. 🙂 „Taka karma” – pomyślałam. „Kiedyś szczupła, teraz mniej, jakie to ma znaczenie?” Zaczęłam kupować większe rzeczy i nie zwracać uwagi na to jak wyglądam. Chowałam się za obszerniejszymi ubraniami, omijałam wyśnione wieszaki z numerem 38, nie spotykałam się z koleżankami, unikałam wychodzenia z mężem wieczorem na miasto, nie chodziłam na zakupy i jadłam tony słodyczy. Przecież rezygnacja z nich i tak by niczego nie zmieniła…
I wtedy Pani w sklepie zapytała mnie, czy „znowu” jestem w ciąży…
Wtedy zaczęłam dłużej spać, miewać obniżony nastrój, płakać po kątach…
Wtedy dostałam od przyjaciółki „Smak szczęścia”…
Wtedy kupiłam szarą sukienkę i spotkałam się z Agnieszką na warsztatach „Po prostu położna”.
Trudno pozostać obojętnym na jej urodę i figurę.
Trudno nie odnieść tego do siebie, będąc trochę młodszą, mamą również dwójki dzieci… Trudno nie zapytać „jak Ty to robisz?”
Ale bardzo łatwo było uzyskać od Agnieszki odpowiedź.
Podczas naszych następnych spotkań opowiedziała mi, jak pisałam Wam wyżej, o diecie niełączenia. Mało tego, POKAZAŁA mi ją w praktyce. W restauracji, w domu, na stacji benzynowej. Zamiast kaszy i mięsa zamawiałam mięso i sałatkę (bo wegetarianką bywam tylko przez pół tygodnia) :), zamiast makaronu z mięsem – makaron z warzywami. Zamiast przegryzek w samochodzie piłam sok pomidorowy. A słodycze postanowiłam jeść tylko raz w tygodniu.
Na szczęście już dużo wcześniej poznałam zdrowe produkty i wartość dobrego odżywiania, bo od urodzenia moich dzieci dbam o ich zbilansowaną dietę. Niestety, zapominałam o sobie, jakbym była mniej ważna, mniej wartościowa. Dodatkowe kilogramy sprawiały, że nie chciało mi się o siebie dbać, choć dzieciom piekłam warzywa od lat, sama ich nie jedząc. Może dlatego, że początkowo mi nie smakowały – nie potrafiłam ich być może doprawić, być może miałam zaburzone poczucie smaku lub po prostu nie sądziłam, że mogą być takie pyszne. Agnieszka przekonała mnie do kilkunastu przypraw, podpowiedziała najprostsze rozwiązania, podesłała inspirujące przepisy. Od tamtego czasu nie pamiętam, bym przygotowywała obiad dłużej niż godzinę. 🙂
Okazało się, że na diecie, którą stosuje od lat Agnieszka, można jeść totalnie wszystko! Nie wiem, czy mnie za to nie upomni, ale zdarzają się jej spore odstępstwa. 🙂 Byłam w szoku, kiedy na stacji benzynowej na raz wypiła cała butelkę Coca-coli. 🙂 Innym razem widziałam, jak na deser pochłonęła cały creme brulee. Za każdym razem widząc to, ile je i spoglądając na jej sylwetkę nie mogłam się nadziwić, że Aga tak wygląda i ma takie piękne ciało!
Ale taki jest właśnie skutek diety niełączenia, albo raczej sposobu zdrowego odżywiania opartego na diecie niełączenia. Bilansując w organizmie wszystkie dobre składniki odżywcze możemy sobie pozwolić na różnego rodzaju grzeszki, ponieważ „obronią” się one w towarzystwie witamin i minerałów, które na co dzień będziemy sobie dostarczać.
I post scriptum…
Na kilka lat wyrzekłam się swojego ciała. Postanowiłam siebie nie zauważać. Wydawało mi się, że będąc w stałym, stabilnym związku, będąc mamą – nie jest to już istotne. Przestało mnie na chwilę obchodzić jak ja się z tym czuję. Przestałam ufać sobie, swojej intuicji, która podpowiadała mi, że z takim nastawieniem do siebie podążam złą stroną mocy…
Ktoś mógłby pomyśleć: „przecież to tylko ciało, jest tyle ważniejszych rzeczy na świecie…” Być może jest, ale wiele z nas przechodzi w życiu taki moment, kiedy się czegoś wyrzeka. To mogą być różne rzeczy: ciało, kariera, marzenia. Każda z nas ma w sobie taką część, która pod płaszczykiem codzienności czeka na przebudzenie. Czy faktycznie tak musi być?
Teraz odnajduję znowu dawną siebie kupując ubrania w rozmiarze 36. Z reguły ich nawet już w sklepie nie mierzę. Oszczędzam czas, ponieważ nie muszę się zastanawiać nad tym, jaki fason czy rozmiar ukryje niedoskonałości mojego ciała. Tą energię inwestuję w mój osobisty rozwój, pracę lub po prostu zabawę z dziećmi. Dodaje mi to ZDROWEJ pewności siebie, leczy mnie z kompleksów i sprawia, iż dobrze czuję się sama ze sobą. Mam mnóstwo energii, ponieważ czuję się lekka i zdrowa. ZDROWA, ale nie wychudzona, odmawiająca sobie przyjemności jedzenia czy katująca się dietą 1000 kcal.
Wspaniała i najmądrzejsza na świecie położna Ewa Janiuk powiedziała mi kiedyś:
„Dzieci masz „wypożyczone” na kilkanaście lat, kiedyś odejdą. Partner może być z Tobą do końca życia, ale nigdy nie wiadomo. Natomiast na pewno do końca życia pozostaniesz sama ze sobą. Musisz być szczęśliwa, kochać siebie. Dbać o siebie i dokładnie poznać co tak naprawdę jest dla Ciebie ważne – choć mogą to być różne sprawy dla różnych kobiet.”
Dziękuję Ci Agnieszko, że ponownie pokochałam siebie :*
———
To znowu ja, Agnieszka 🙂
Chciałam wytłumaczyć, że coca – colę traktuje jako lekarstwo i piję ją SPORADYCZNIE, tylko w długiej podróży autem, gdy nie mam ze sobą mojego imbiru. 🙂 Jem dużo, ale w odpowiedni sposób wszystko ze sobą łączę. Jem mnóstwo warzyw i owoców, tylko naturalne jedzenie, bez chemii, pełne Prany. Bardzo chętnie opowiadam o diecie niełączenia, ponieważ wiem, że działa cuda, a lekka kobieta czuje się świetnie w swoim ciele. Nie musimy być chude, aby mieścić się w standardach urody. Ważne jest, byśmy były lekkie, zdrowe, pełne energii i witalności. Wiem, że niezdrowe jedzenie oraz nadwaga kradną nam to wszystko…
Widziałam mnóstwo osób, które schudły tak cudownie i zdrowo jak Magda, dlatego chcę nieść to dalej w świat. 🙂
To naprawdę działa i jest proste, potrzebna jest tylko decyzja i mobilizacja – zmiana nawyków żywieniowych. A to nie jest AŻ takie trudne!
Czasem pytacie mnie w komentarzach o bardzo szczegółowe sprawy – np. że pieczywo, które zawiera w sobie i mąkę i jajka to już jest niezgodne z dietą niełączenia. To już jest przesada – pieczywo to pieczywo, znajduje się w grupie węglowodanów, niezależnie od tego, że jednym ze jego składników są np. jajka. Chodzi o przewagę – tu przewagą jest mąka, a więc to węglowodany.
W diecie niełączenia możemy jeść wszystko (z tym, że posiłki muszą być w odpowiedni sposób ze sobą skomponowane), ale nie musimy objadać się pieczywem – jest tak wiele innych możliwości na wyczarowanie zdrowego posiłku! Pamiętajcie, że warto zawsze mieć pod ręką pieczone warzywa, w razie potrzeby podgrzać je, np. na kolację, z dodatkiem kawałka lekkiego sera. Czasem, właśnie na kolację, wystarczy talerz pieczonych warzyw, z dodatkiem np. dobrego octu balsamicznego oraz świeżych ziół – to jest jak kulinarna wyprawa do Włoch. 🙂
Jeśli chcecie, mogę zrobić na Instagramie taki cykl – będę fotografowała zestawy moich posiłków zgodne z dietą niełączenia i zrobię hasztag #dietanielaczenia. To może być dla Was inspiracją i wskazówką, jak to robić w praktyce. Co Wy na to? Chcecie?
Całujemy Was mocno – ja, oraz dobry Anioł tego bloga Magda. Bez niej by nas (mnie) tutaj nie było!
Dziękujemy Ci Madziu!!!! 🙂 <3
Ps. Aha, bardzo dokładny opis diety niełączenia jest w mojej książce pt. „Smak szczęścia”! 🙂
Tak, chcemy taki cykl!!! 🙂
Zdjęcia będą pomocne – byłoby miło gdyby wstawiała je Pani rownież na FB ?
Ja też poproszę o umieszczenie zdjęć na FB lub na blogu 🙂
Zdecydowanie jest to super pomysł. Cudownie byłoby mieć obraz tego , czego nie należy łączyć. Dla kogoś, kto trwa w konsekwencji niełączenia jest to zapewne proste- dla mnie jednak to dopiero początki dążenia do ideału. Baaardzo proszę o działanie.
Jestem za #dietanielaczenia 🙂 <3
Chcemy! Agnieszko jesteś dla mnie ogromną inspiracją, z wielu porad skorzystałam i służą mi i mojej rodzinie już jakiś czas. W maju urodzę drugą Córkę, potem chcę nie tyle boskiej figury co tej lekkości, której bardzo mi brakuje. Z przyjemnością podpatrzę Twoje pomysły na posiłki na IG. Serdeczności!
To może jest jeszcze dla mnie nadzieja? Lubię siebie, i taką też kocha mnie mój Mąż, ale jestem dokładnie w punkcie tych 72kg:-) Dwoje dzieci i 38 lat. Apetyt na życie… i właśnie nie tylko:-) Dziękuję za motywujący wpis. I zabieram się za lekturę! Pozdrawiam serdecznie 🙂
Super pomysł!
Chcemy!
Chcemy,chcemy, oczywiście 🙂 ja dopiero zaczynam z dietą nielaczenia więc zdjęcia Pani propozycji bardzo się przydadzą. :-*
Agnieszko!Super pomysł z tymi zdjęciam?Korzystając z okazi dziękuję, że napisałaś Smak szczęścia-to taka biblia inaczej?
Koniecznie chcemy też oglądać to na blogu, nie wszyscy mają instagrama. Trudno tak wyobrazić sobie co można łączyć jednocześnie nie łącząc;)
Podpisue sie pod tym komentarzem i bardzo serdecznie pozdrawiam Pania Agnieszke!
Bardzo ciekawy wpis, słyszałam sporo o diecie niełączenia, ale nigdy nie próbowałam jeść w ten sposób. Chyba najwyższy czas zacząć, przekonałyście mnie 🙂
Jasne że chcemy!!!!
Cudownie 🙂 Czekamy……
Pani Agnieszko, bardzo ciekawy wpis.Nigdy o takim sposobie jedzenia nie słyszałam . Pomysł ze zdjęciami posiłków jest super. Pozdrawiam serdecznie.
Witam serdecznie 🙂
Pani Agnieszko dziękuję za kolejny motywujący wpis 🙂
Kilka dni temu skończyłam czytać Pani książkę „Smak Szczęścia „, którą otrzymałam jako prezent świąteczny od mojej kochanej bratanicy. Wspaniała, inspirująca, pełna pozytywnej energii, miłości… Poprzednie Pani książki oczywiście pochłonęłam duużo wcześniej i często do nich wracam. Wierzę, że Bóg na naszej drodze życiowej stawia nam nieprzypadkowe osoby. I choć nigdy osobiście Pani nie poznałam ( a mam nadzieję, że kiedyś to się spełni;- ) jest mi Pani bardzo bliska. Każdy Pani wpis na blogu czytam z wielką uwagą, chłonąc każde zdanie. Naprawdę odkąd pojawiła się Pani w moim życiu widzę same pozytywne zmiany.
Jestem w 9 miesiącu ciąży już na końcówce, odliczam dni kiedy zobaczę nasze z mężem wymarzone i wymodlone dzieciątko. Pomimo tego, że bardzo się staram, boje się porodu..ale mam wielką wiarę i nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Podczas tych wszystkich tygodni, w których dane mi było się przygotowywać do roli mamy, każdego dnia w jakiś sposób mi Pani towarzyszyła …a to w kuchni przygotowując potrawy, ciasta….a to podczas jogi czy śpiewania mantr.. Dzięki Pani naturalnym sposobom radzenia sobie z infekcjami przez całą ciąże nie zażywałam chemicznych lekarstw.
Któregoś dnia pomyślałam sobie „Ale by było fajnie gdyby Pani Agnieszka wydała płytę z Jogą” a tu co? za kilka dni czytam, że się ukaże..pierwsze co zrobiłam to oczywiście ją zamówiłam 🙂 Pomyślałam no nie…czyta w moich myślach. Od razu zaczęłam ćwiczyć. Nie zawsze udaje mi się całą godzinę, ale nawet 20 minut to zastrzyk dobrej energii.
Bardzo zależy mi, aby w 100% realizować nowy sposób odżywiania poprzez dietę niełączenia. Jestem bardzo ZA cyklem fotografowania i dołączania na Instagramie potraw przygotowanych przez Panią.
Pozdrawiam i ściskam Panią bardzo ciepło 🙂 i Panią Magdę również 🙂
Skacze góry krzycząc TAKK! ?ja chcę, proszę ☺
Chcemy z całego serca <3
Witam Pani Agneszko , SUPER pomysl ze zdieciami na insta , od niedawna czytam Pani bloga… dziekuje z calego serca za cieplo, szczerosc , dobroc, zyciowa madrosc , i chec dzielenia sie ty z nami , jest Pani jak cieply promyczek slonca i nadzieji dla wielu zblakanych duszyczek ….. wruszam sie czesto czytajac wpisy na blogu.. DZIEKUJE
Bardzo dobry pomysł zdjęciowo- instagramowy 🙂 czekam z niecierpliwością 🙂 „nie łączę” od 2 lat i uważam, że taki sposób odżywiania to rewelacyjna sprawa, nawet dla mocno usportowionych wegetarian 😉 a Pani Agnieszce bardzo dziękuję za wiele cennych inspiracji 🙂
Proszę o taki cykl również na Facebooku.
jak to zastosować w codziennym życiu z trzema facetami w domu? mi już chyba nic nie pomoże , od lat walczę że sobą, z jednej strony uważam na to co jem ,chcę odżywiać się zdrowo a z drugiej ciężko mi odmówić sobie kilku przyjemności typu swojskie ciasto, lampka wina, czy kolację w dobrej restauracji… też ważę 72 kg i jestem w podobnym wieku i też od kilku lat nie czuję się ze sobą dobrze ale moje starania nie przynoszą efektu, wciąż oglądam spektakularne metamorfozy wokół… a u mnie waga idzie do góry:( ja już straciłam nadzieję że mi się uda schudnąć…
Koniecznie! Bardzo, bardzo chcemy. Może dzięki temu wreszcie się zmobilizuję. W moim przypadku odchudzanie to niełatwa sprawa. Podejść było dużo, ale większość nieudanych. Może to właśnie ten czas. 🙂
Jesteście obie cudowne!
A cykl instagramowy zrób Agnieszko jak najbardziej.
ps. pozdrawiam znad blachy z pasztetem marchwiowym:)
Gratuluję nowego pomysłu, myślę że wiele z nas już nie może się doczekać nowego cyklu wraz z powiewem świeżości nadchodzącej wiosny.
prosimy o cykl, na instagramie byloby super 🙂
Chcemy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prosimy także na facebooku! 😀
chcemy bardzo chcemy, kiedyś próbowałam diety niełączenia niestety bez efektu,( widocznie źle łączyłam produkty).Myślę że bardzo by taki cykl pomógł !!!
Tak. Bardzo bym chciała. Jestem w podobnej sytuacji wagowej a tak bardzo chcialabym zalozyc kiedys rozmiar 36. Prosze pomóżcie kochane dziewczyny!
Tak poprosimy 🙂
Jestem za, wpisy na ig na pewno by mi pomogły. Od około 3 tyg jestem na tej diecie, przede wszystkim żeby schudnąć, bo nigdy tak dużo nie ważylam ( nie licząc ciąż). Mam 40 lat i w chwili rozpoczynania diety 72,5kg. Chciałabym bardzo, żeby ta dieta stała się moim sposobem odżywiania na stałe, nie tylko do czasu zrzucenia zbędnych kg. Pani Agnieszko odkąd trafiłam na Pani bloga i kupiłam Smak Szczęścia moje życie zaczęło się zmieniać. Zdrowo się odżywiam, ćwiczę jogę, myślę więcej o sobie i swoich potrzebach. Pani jest lepsza niż psycholog☺ Dziękuję!
Tak. ? świetny pomysł! Czekam x niecierpliwością na zdjęcia posiłków na Insta.
Mam też nadzieję Pani Agnieszko, że nie skończy się tak błyskawicznie jak po 10 najlepszych produktach, które obiecała Pani zamieszczać co tydzień, a pojawiły się tylko raz i ślad po akcji zaginął ?
Dziękuję i pozdrawiam z miłością?
To wspaniały pomysł, który na pewno wielu z nas pomoże 🙂 Ogromnie się cieszę ze Pani blog i książki pojawiły się w moim życiu. Serdecznie dziękuję! 🙂 i życzę niesłabnącego zapału w inspirowaniu innych 🙂
Och jak ja mogłam zapomnieć o diecie niełączenia. Kiedyś ją stosowałam i tak dobrze się czułam. Teraz 3 dzieci, w tym bliźniaki, figura… hohoho i waga fiufiu… No i moja córka lat 9 też przecież może taką dietę stosować, także waży za dużo. Super pomysł. Jutro zamówię sobie Smak szczęścia 🙂
Tak, bardzo poproszę o taki cykl!!!
Tak ,bardzo chce. Diete zaczelam 10 dni temu,i juz zeszlo mi 2 kilo. Jestem pelna checi i energi i wiem ze ta droga tzn.Cud diety nielaczenia i milosc do samej siebie -osiagne wyzsze cele.O blogu dowiedzialam sie od corki ,wymienila nazwisko a ja od razu wiedzialam o kogo chodzi.Od dluzszego czasu mieszkam w Norwegi ,gdzie wiekszosc ludzi nie wie jak wyglada prawdziwy ogorek .Za kazdym razem jak przynosze moje wlasne wyroby do pracy to slysze pytanie: A co to takiego? Jeddym razem byl to wspomniany ogoreczek z mojej szklarni,innym razem sok z marchewki i jablka,albo twarozek wlasnej roboty. Norwedzy kupuja gotowe produkty,w wiekszosci jest to zywnosc przetwozona Gdy pierwszego razu odwiedzil mnie syn ,stwierdzil :tutaj to jak w Ameryce ,pelno grubasow:).Zawsze interesowalo mnie zdrowe odzywianie ale ostatnio troche zagubilam sie.Wiec jestem szczesliwa ze odkrylam Twoj blog Agnieszko! Tego wlasnie potrzebowalam. Intuicyjnie czulam ze jest blisko i tylko trzeba umiec go znalezc .
Szczesliwa Anna
Bardzo, bardzo, chcemy taki cykl!
Byłoby super;-)
Pani Agnieszko, Pani Magdo!
Dziękuje za wyciagnięcie ręki w tym temacie, nie wiem jak sie zabrać i jak zacząć? Gdzieś w głowie mam wyobrażenie ze to trudne, zdjęcia pomoga bardzo i na pewno dodadza motywacji i wyobrażenia jak można jeść.
Proszę o zdjęcia i dziękuje za ten list i foty bo można uwierzyć ze taka dieta na prawdę działa:)
Ściskam Panie Was obie:)
Tego mi było dzisiaj trzeba, trafione w punkt. Mam 45 lat i jestem mamą 2 latka, mam też córki 21,18 lat. Wagowo i mentalnie przeczytałam historie o mnie, dałaś mi kopa do działania. Dziękuje i zabieram się do pracy.
Alez oczywiscie chcemy:):) poplakalam sie czytajac wpis, ta ciepla energia i ta wiez ktøra laczy kobiety. Wspanialy wpis!!!!:):)
Ja tez przylaczam się do prośby jako kolejna 70-kg mama;). Tez pamiętam czasy 50 kg mojej wagi które wspominam z westchnieniem smutku. Teraz jestem mama trojki dzieciaczkow. Oczywscie ten 'zawod,’ pochlania mnie w ogromnym stopniu, ponieważ jedno dziecko ma roczek, drugie dziecko 6-letnie w pierwszej klasie a drugie w drugiej;). Jak wiele mam nie mam pomocy w domu( babcia wiecznie w pracy, maz tez). Nie zmienia to faktu ze dla mnie stan mojego ciala ma ogromne znaczenie. Jest to moje narzedzie pracy na co dzień, ważne jest dla mnie by było w pełni sprawne. Uwielbiam sprawność, sama do 7go miesiąca ciąży chodziłam na joge, zresztą cwicze ja od kilku lat. Nie zmienia to faktu ze mieso ciężko mi odstawić, mam stan przedcukrzycowy a teraz wyszlo z badan ze także poważne problemy z tarczyca. Stety – niestety jedzienie sluzy mi często jako relaks i pocieszenie. Wszystko jest ok poki jest w tym jakas rownowaga ale ja ja raczej dawno strocilam. Jem dużo, uwielbiam jesc i wszystko jest ok jeśli robi się to z glowa. Nie wyobrażam sobie siebie głodnej, dzialajacej z energia na pelnych obrotach. Agnieszko dziekuje Ci za wszystko. Jestes dla mnie taka madra, dobra trochę Mama, której mi w zyciu brakowało. Piszesz z wielka troska, cieplem i miloscia do innych. Zyzce Ci dobrego dnia i dolaczam do grona zainspirowanych.
Pani Agnieszko,
Bardzo dziękuję za Pani wpisy. Moje życie powoli się zmienia, olej kokosowy i słonecznikowy używam do płukania/ssania, zakwas buraczany od jesienie piję wraz z rodziną i nastawiam kolejne, moje dzieci zasypiają przy Ramadasa, a ja ćwiczę z Panią jogę (bardzo brakuje mi jeszcze jogi na wieczór :)) Teraz kolejny ciekawy wpis o diecie niełączenia – myślę, że podołam, w końcu połączenie kaszy jaglanej z warzywami to mój ulubiony obiad. Rano rozpoczynam dzień z płatkami jaglanymi na wodzie, z płatkami migdałów. Czy do tego można dodać odrobinę masła?
Mam też problem z drugim śniadaniem do pracy – czy chleb i hummus z cieciorki to dobre połączenie? Brakuje mi pomysłu na zamiennik tradycyjnej kanapki do pracy 😉
Bardzo gorąco pozdrawiam i dziękuję za wspaniałe wpisy.
Ania
Tak tak tak! Poza tym- dziękuję za podzielenie się historią przyjaźni z panią Magdą i zrodzonej z niej dobrej kobiecej energii, która przysłużyła się Wam obu. Uwielbiam takie opowieści!
Taaak, pani Agnieszko baardzo chcemy !!!!!! 🙂
Chcemy!!! 🙂
Chcemy! chcemy! bardzo!!:)
Cudny pomysł , Pani Agnieszko.Czekam z niecierpliwością. Najwięcej problemu sprawia mi komponowanie jedzenia do pracy (8 godzin w biurze), wymyślanie kolacji i to , że bardzo lubię chlebek. Jem kanapki w pracy i na kolację.Czekam z niecierpliwością na ten wspaniały cykl zdjęć. Może już dzisiaj na kolację? Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo zdrówka.
Chcemy chcemy 🙂
Pani Ago,
Bardzo proszę o zdjęcia na instagrsmue 😉 jestem w ciąży. Staram sie jeść zdrowo, ale garść inspiracji bedzie pomocą w planowaniu menu;))
Dziękuje za wpis i za wszystko co Pani robi.
Tak, tak, tak, bardzo tak dla zjęć z #dietanielaczenia !
Ufam, że się zmobilizuję, bo czytając opowieść p. Magdy czułam się jakbym czytała o sobie – też Magda, fanka słodyczy i obszernych szarych sukienek, też zawsze szczupła, też zawsze problemy z cerą, wiek 35, jedno dziecko karmione zdrowo, od lat stały związek, ważę 70 kg… i także chcę zmienić swoje życie na zdrowsze i lżejsze 🙂
Dzień dobry
Jestem tutaj debiutantką…
W listopadzie 2015 r postanowiłam zawalczyć o siebie, ważąc 102 kg wybrałam się do dietetyczki, dziś ważę 10 kg mniej, regularnie czytuję tego bloga i …jestem zakochana w tym co w nim znajduję.
W tamtym tygodniu, w ramach prezentu dla siebie, kupiłam „Smak szczęścia”- pochłonęłam tę książkę w dwa wieczory.
Bardzo się cieszę, że stałam się częścią wspaniałej społeczności cudownych osób, kobiet niesamowitych, z Agnieszką na czele….
Dziękuję.
P.s Tak, chcemy zdjęcia.
Uwielbiam Was Panie oby dwie? Szczery przekaz i ta mi się bardzo podoba!! Pięknie dziękuję i pozdrawiam!
Oczywiście, że chcemy!!! 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Ja także popieram pomysł ze zdjęciami posiłków!? Właśnie jestem w trakcie czytania „Smaku szczęścia” i zastanawiałam się jak z dietą niełączenia funkcjonuje się na codzień. A tu taki pomysł! ? To teraz już nie będę mieć argumentu by nie spróbować wdrożyć jej w życie! ?
Serdecznie pozdrawiam!
Kinga
Na blogu i na fb, proszę 🙂
Witam,
Pani Agnieszko super pomysl? zabierał am się do tej diety kilka razy ale mam pewien problem- jestem weganką, jem białko roślinne – dużo strączkowych no i tofu. Robię z tych produktów przeróżne pasty do chleba i jak to traktować? ? Bardzo proszę o odpowiedź i ewentualnie pomysły z czym takie pasty jeść jeśli nie z chlebem??
Pozdrawiam,
Karolina
W związku z problemami zdrowotnymi (gdy miałam 6-7 lat zatrułam się, nikt nie wiedział co mi jest, podejrzewano związek z katastrofą w Czernobylu, ale teorii było mnóstwo) przez pewien czas byłam na diecie. Pamiętam jak płakałam gdy moja rodzina jadła parówki a ja kleiki ryżowe, wywary rybne, kisiel. Same gotowane, lekkostrawne rzeczy. Później, w wieku 14 lat przeszłam na wegetarianizm, ale ogólnie zaczęłam się interesować zdrowym odżywianiem. I tak przeczytałam masę książek na temat przeróżnych diet. odrzucałam te które skupiały się na utracie wagi, mnie bardziej chodziło o holistyczne podejście do tematu, moją intencją było zdrowie. do dzisiaj korzystam z wielu przepisów np. kuchni makrobiotycznej czy pięciu przemian, ajurwedyjskiej. ale wiem że absolutnie nigdy tak dobrze się nie czułam jak będąc na surowej diecie (raw food) i właśnie na rozdzielnej (którą głównie stosuję). To naprawdę działa 🙂
Chcemy!!! Krzyczymy wspólnym chórem 🙂 . Agnieszko jesteś niezastąpiona wiesz to??? 🙂
I ja tez BARDZO CHCE!!!!!!!!???
CZEKAM Z UTESKNIENIEM!???
Droga Agnieszko:-) Twoje wszystkie książki są cudowne i niosą ze sobą przede wszystkim wspaniałą mądrość życiową.
To wielki dar, że się tym wszystkim dzielisz z czytelnikami. Twoją pierwszą książkę „Smak życia” dostałam zaraz, jak tylko się ukazała, czyli prawie 10 lat temu (do dziś mam przed oczami rysunki Twojego, dorosłego już dziś, syna Michała, z podpisem, że „najpiękniejszą istotą na świecie jest mama”:-). Jednak dopiero od ok. 2 lat czytam Twojego bloga, praktykuję jogę, lepiej oddycham, myślę o tym, co wkładam do ust, mam większą refleksję nad życiem, nie choruję i mam w sobie radość życia. Dieta niełączenia to PRZEŁOM; wszystkie posiłki, które przygotowuję są smaczne i czuję się po nich na długo syta i niesamowicie lekka. Tak, ta lekkość towarzyszy mi od paru miesięcy; brzuch zmalał, na wadze -3 kg i to bez żadnych wyrzeczeń. Nigdy nie byłam fanką słodyczy, również w dzieciństwie, ale zauważyłam, że teraz nie mam na nie po prostu ochoty, również na alkohol. Świadome życie i dobry kontakt ze swoim ciałem i duszą to najważniejsze, co sobie same możemy dać. Reszta się zawsze ułoży.
Pozdrawiam Cię serdecznie i panią Magdę również. Dziękuję Wam za stworzenie Tego niesamowitego miejsca spotkań, Twojego bloga!
Marta:-)
Dzień dobry Pani Agnieszko,
Pozwoliłam sobie ostatnio na napisanie do Pani wiadomości e-mail.
Jeżeli znajdzie Pani chwilę, to będę niezwykle wdzięczna.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
PS Dzisiaj na śniadanie miałam to samo. co na zdjęciu. Dziękuję za inspirację i rozwinięcie cyklu 🙂
Czekamy na dalsze inspiracje!!! Nie samym śniadaniem człowiek żyje 🙂
Bardzo chcemy!!!!☺️?
Witam, chciałabym się zapytać odnośnie diety niełączenia. A mianowicie na śniadanie jem płatki owsiane na mleku. Czy takie połączenie jest zgodne z dietą niełączenia, czy nie? Jeśli nie to czym mam zastąpić mleko?
Pozdrawiam, Weronika
Super 🙂 niech bedzie nie kumam instagramu :/ ale zakumam
Pozdrawiam cię kochana nasza 🙂
Ania P
Chceeee-myyyy! Pewnie, że chcemy! 😉
Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Bardzo prosimy 🙂
Bardzo, bardzo ! chcemy! i proszę tak jak p Aga ,żeby wpisy były na blogu ,bo nie każdy korzysta z Instagrama , to jest suuuuper pomysł! 🙂 zabieram się do diety niełączenia już ponad rok i wstyd się przyznać ale jakoś nie mogę się zebrać , a wiem na pewno ,że chudnie się się na tej diecie na 100 % ponieważ moja koleżanka ja właśnie stosowała i schudła ok 14 kg , a nadmienię ,że jest zdrowa, ma dobre wyniki badań i czuje się w swojej nowej „chudszej skórce” wspaniale! Dlatego raz jeszcze Pani Agnieszko bardzo proszę o wpisy 🙂
Super historia. Życie często samo pisze scenariusze. Mam pytanie Pani Agnieszko w sprawie mrożonek. Czytam dużo artykułów w temacie ayurwedy i często specjaliści przestrzegają przed jedzeniem mrożonek. nie wyobrażam sobie zimą nie korzystać z zamrożonych truskawek czy jagód, które dodaję choćby do owsianki,warzyw czy koperku. Co Pani na to? Wydawało mi się, że Pani proponowała mrożenie włoszczyzny. Myślę, że to zalecenie może dotyczyć joginów w Indiach gdyż tam nie mają zimy ale mogę się mylić. Mój wujek przywozi z połowów w Norwegii dużo ryb zdrowych, smacznych i je sobie mrozi wtedy ma na cały rok zdrowe jedzonko.
Ściskam gorąco
Agnieszka
Dokładnie! Trzeba zauważyć w jakim klimacie żyjemy 🙂 Jeśli nie mrożone w pełni sezonu owoce i warzywa, to co nam pozostaje?…
Kocham ajurwedę i jej mądrość, stosuję, ale wszystko adoptuję to realiów środowiska, klimatu w jakim żyję.
Mam więc zamrażarkę pełną przysmaków lata! 🙂
TAK TAK TAK CHCĘ I BARDZO PROSZĘ
Jestem bardzo za!
Jestem na diecie niełączenia od przeczytania Pani pierwszej książki 🙂 Kupiłam, przeczytałam i z miejsca zastosowałam, było to już pewnie około 6-7 lat temu, może nawet dawniej, byłam w połowie studiów. Przy okazji cudownie zniknęło kilka niepotrzebnych kilogramów :)) Z trudem przychodzi mi napisanie słowa 'dieta’ bo zupełnie tego już w ten sposób nie odbieram. Dziękuję za tę pierwszą, dla mnie najważniejszą książkę i wszystkie kolejne 😀 <3 <3 <3
Pani Agnieszko a jak zachować dietę niełączenia przy posiłku potreningowym? Z tego co wiem od dietetyków i trenerów najlepiej zawrzeć i białko i węglowodany w takim posiłku…czy ma Pani może jakiś pomysł? 🙂
Pozdrawiam
Można łączyć wszystko – to zależy od naszego wyboru 🙂 Mój jest taki, a nie inny i tym się kieruję 🙂 Ciepło pozdrawiam! 🙂
Tak, tak…to wiem 🙂 Liczyłam raczej na radę co Pani zjadłaby po intensywnym treningu według diety niełączenia.
Wielu trenerów poleca po treningach właśnie białka (budulec mięśni), inni polecają węglowodany. Naprawdę trudno jest ocenić kto ma rację. Ja jadam to, na co akurat mam ochotę- słucham swojego organizmu. I chyba tak jest najlepiej 🙂 Ciepło pozdrawiam! 🙂
Od kilku dni jestem na diecie niełączenia i cały czas czuje się głodna. Czy to normalne? Może to tylko stan przejściowy:) Bardzo lubię tu Panią odwiedzać:)
Pani Agnieszko a co z połączeniem płatki owsiane lub granola z jogurtem, nie jest to chyba zgodne z dietą niełączenia?
Dobry wieczór Pani Agnieszko,
Mam pytanie dotyczące owoców w diecie niełączenia. Część z nich (co bardzo mnie zdziwiło :)) jest w grupie białkowej…właściwie całkiem sporo. Czy to oznacza, że przykładowo truskawki możemy jeść z jogurtem, bo oba te produkty są w grupie białek?
Będę wdzięczna za podpowiedź.
Pozdrawiam
Marta
Istnieje teraz niesamowita ilość modyfikacji i odmian diety niełączenia. Przyznam, że nie sposób się w tym połapać… Naukowcy z laboratoryjna precyzją badają skład poszczególnych produktów, rozkładają je na czynniki pierwsze, i komplikują to, co z zasady miało być bardzo proste. Dieta niełączenia miała właśnie opierać się NA PROSTOCIE.
Jej genezą jest właśnie prosty, pierwotny sposób odżywiania się Hunza.
Dr. Hay chodziło o powrót do tej prostoty, naturlaności, żeby za bardzo nie komplikować, nie mieszać.
Owoce uznał w zasadzie za oddzelną grupę i zalecał, aby spozywac je między innymi posiłkami, najlepiej samodzielnie.
Oczywiście owoce można jadać z jogurtem – ale nawet nie dlatego, że to owoce sa w grupie białek (ja w ten sposób ich nie klasyfikuję, opieram się na oryginalnej diecie dr. Hay, a nie na jej modyfikacjach), ale dlatego, że sam jogurt oraz inne zakwaszone przetwory mlecze ( kefir, jogurt, śmietana) sa w grupie neutralnej.
Najzdrowiej jest jednak jadać świeże owoce bez żadnych dodatków – im prościej tym lepiej.
Dieta nie łączenia to prostota, a nie doszukiwanie się z laboratoryjną precyzją w czym jest więcej białaka, a w czy węglodowanów.
Człowiek potrafi wszystko skomplikować…
Serdecznie pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko,
bardzo dziękuję za motywację. Stosuję dietę niełączenia od dwóch tygodni. Efekt jest w postaci prawie 2 kg mniej. Robię pasty, pasztety warzywne już od dawna, więc wystarczyło tylko odpowienie komponowanie posiłków. Mam nadzieję, że będzie to mój sposób już na stałe. Dzięki Pani. Pozdrawiam i ściskam
Pani Agnieszko ,bardo chcialam kupic garnki ale nie wiem jakie sa zdrowe moze napisala by Pani cos na ten temat pozdrawiam serdecznie Ewa
tak proszę bardzo o taki cykl, kupiłam od „mikołaja” dostałam książki i jestem prze-szczęśliwa że udaje mi się powoli przyzwyczajać do tej dziety
Taaaaaaak, bardzo chcemy! I świetny artykuł! 🙂
Pani Agnieszko, od tygodnia stosuję proponowaną przez Panią dietę. Mam pytanie- czy owsiankę można zagęścić lekko jogurtem naturalnym? Przygotowana na wodzie nie bardzo mi smakuje i nie syci. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za porady.
Zgodnie z zasadami kwaśny nabiał (jogurt, kefir, śmietana) są w grupie neutralnej, więc można 🙂 Tak jada mój mąż, ja akurat nie.
Ale zgodnie z zasadami można 🙂
Ciepło pozdrawiam!
Jest Pani przesympatyczną osobą o wielkiej życzliwości dla ludzi. Przeczytałam „Smak szczęścia” i jestem zauroczona. Jest mi bardzo miło,że można nawiązać z Panią kontakt. Bardzo gorąco pozdrawiam i też życzę Pani wszystkiego, co najlepsze, czyli tego co dostajemy od Pani:)
Pani Agnieszko, jestem zafascynowana Pani stroną. Dzięki Pani zaczęłam zdrowo jeść (stosuję zasady niełączenia). Ale martwi mnie jedna rzecz, a mianowicie brak zrzucenia zbędnych kilogramów. W ciągu dwóch miesięcy należytego odżywiania zrzuciłam 1.5 kg. Trochę biegam, trochę ćwiczę a efekty wydają się takie słabe. Czy to normalne? Czy powinnam ograniczać jeszcze ilość (mniejsze porcje) tych dań? Pozdrawiam i mam nadzieję na odpowiedź.
Czy można przyrządzać potrawy łącząc składniki z jednej grupy, czyli np. jajko, kurczak, ser żółty i warzywa-pomidor, cebula. Czy łączy się tylko jeden składnik np. kurczak z warzywami?
Najlepiej jeden składnik, czyli kurczak i bardzo dużo różnorodnych, pysznych, kolorowych warzyw 🙂
Pani Agnieszko, od 5 miesięcy stosuję dietę niełączenia. Przez pierwsze 3 miesiące schudłam 4,5 kg. Niestety od 2 miesięcy waga ani drgnie. Diety nie traktuję jako wyrzeczenia, raczej przyjęłam ją jako mój sposób odżywiania. Dlaczego waga stoi w miejscu i co mogę zrobić aby jeszcze trochę schudnąć? Pozdrawiam 🙂
Witam Agnieszko,
rok temu zainspirowałaś mnie na „nie łączenie” i to było najlepsze co mogło mnie spotkać po kilkunastu latach walczenia z dodatkowymi kilogramami. Pomimo zdrowej wegetariańskiej diety moje kg rosły, wystarczyło że wprowadziłam kilka zmian wg Twoch rad i wszystko co pozytywnego oferuje to dieta odczułem w swoim organiźmie.
Jestem w 4 miesiącu ciąży i zgodnie z tym co wyczytałam w Twojej odpowiedzi na pytanie na Twoim blogu piszesz, że nie powinno się stosować tej diety w ciąży, żadnej się nie powinno stosować.
Po przeczytaniu tej informacji zaczęłam łączyć 2 miesiące temu ( mięsa dalej nie jem) ale czuje się o wiele gorzej, jestem ociężała, mam problemy z wyproznianiem itd.
Proszę napisz więcej dlaczego nie można jej stosować w tym stanie. Traktowałam ja jako sposób odżywiania a nie dietę odchudzająca bo nie o ten aspekt mi w ciąży chodzi.
Z góry dziękuję za Twój blog książki i cała wiedzę z ktorak Tora się z nami dzielisz 😉
Agata stała czytelniczka ?
Kochana, oczywiście, że możesz stosować zasady niełączenia w ciąży. Należy jedynie uważać, aby każdego dnia dostarczyć organizmowi cały komplet wartości odżywczych, które są niezbędne dla prawidłowego rozwoju dziecka i Twojego zdrowia 🙂 Jeśli zasady niełączenia stosujesz od dawno i dobrze Ci służą, oczywiście stosuj je w ciąży, jak najbardziej! 🙂 Mi chodziło o to, żeby dziewczyny w ciąży nie zaczynały diet odchudzających, bo to nie jest bezpieczne. Należy słuchać potrzeb swojego organizmu, a w ciąży czasem nie są one zgodne z dietą niełączenia.
Jeśli Twoje ciało tęskni za niełączeniem, to jak najbardziej stosuj je w ciąży. Oczywiście jedz jak najbardziej zróżnicowane, pełnowartościowe, naturalne produkty.
Pozdrawiam ciepło i życzę dużo zdrowia!!!! 🙂
Na początek serdecznie pozdrawiam, to dzięki Pani książkom nareszcie nie boje sie eksperymentowac w kuchni 🙂 Mój mąż jest zachwycony jedzonkiem a ciasta znikają bardzo szybko 🙂 Jestem od wielu lat wegetarianką, niestety od pewnego czasu mam problemy z brzuchem. Jem zdrowo, unikam słodyczy, przegryzek itp. Od paru dni zaczęłam przygode z dietą niełączenia. Nadal męczą mnie wzdęcia. Juz sama nie wiem co źle robie. Nie zależy mi na chudnięciu, jestem szczupła, ćwicze, uprawiam joge ale ten brzuch… Ciagle z nim problemu. CZy jest na to jakis sposób?
Pozdrawima serdecznie :***
Jestem pełna wdzięczności za podzielenie się wiedzą, rozsądkiem i ciekawymi przepisami. Po ciąży nie mogłam przez pół roku zrzucić niepotrzebnych 9 kg, które bardzo wpływały na moje ciało (ból nóg, złe samopoczucie, nie mówiąc o ubiorze). Nie lubię odmawiać sobie jedzenia i cieszę się życiem, więc wpisałam w internet ” jak jeść, żeby schudnąć”. I tak wyskoczył w wynikach ten przewspaniały i duchowo wspierający blog 🙂 Dziękuję, bo zainspirowałam się, odważyłam, wyszłam poza złe nawyki, i z miesiąca na miesiąc powoli waga się zniżyła. Po 9 kg nie ma śladu, jest za to dużo warzyw na stole, więcej produktów bezglutenowych, mniej mleka..no i zawsze jest miejsce w czasie wycieczek na ciasto czy loda, bo przede wszystkim.. trzeba się cieszyć życiem i doświadczać 🙂
Dla początkujących: najpierw ma się tysiąc pytań o każdą najmniejszą rzecz, ale grunt to słuchać swego ciała i ufać, że jeżeli się tę rozdzielność przez 80% posiłków stosuje to będzie efekt 🙂 Nie dramatyczny, spokojny, ale za to bez efektu jojo. P.S. Po paru miesiącach mąż się dołączył i w 2 miesiące zrzucił 5 kg! U mnie było 1kg na miesiąc 🙂