Tę książkę czytałam w podróży – na lotnisku, w samolocie, w autobusie. Napisana lekko i przystępnie. Czyta się ją z zapartym tchem. Książka o odżywianiu oraz stylu życia, która tak wciąga? Tak, ponieważ głosi prawdy, które nie dla wszystkich są wygodne. Obala mity, które pokutują od dziesiątek lat. I odmienia sposób postrzegania życia z cukrzycą.

Dlaczego czytam książkę o cukrzycy?

Cukrzyca to przewlekła choroba metaboliczna wynikająca z zaburzonego wydzielania lub działania insuliny – hormonu produkowanego przez trzustkę. Szacuje się, że na cukrzycę choruje ponad 3 miliony Polaków. Niestety, wiele osób nie zdaje sobie sprawy ze swojej choroby, ponieważ często w początkowych stadiach nie daje żadnych wyraźnych objawów. Wiele osób często dowiaduje się o niej dopiero wtedy, gdy cukrzyca zaczyna zagrażać ich życiu.
Ponieważ na cukrzycę choruje tak duży procent naszego społeczeństw, niemal każdy z nas ma w rodzinie osobę, która w mniejszym lub większym stopniu się z nią zmaga. Ja również. Ponieważ jestem z natury bardzo dociekliwa, zastanawiałam się, czy z cukrzycą można sobie poradzić w sposób naturalny, przez zmianę stylu życia lub odżywiania się? Kiedy pojawiła się w sprzedaży ta książka wiedziałam, że muszę ją przeczytać. I dowiedziałam się bardzo wielu niezwykle interesujących rzeczy.

Jakiś czas temu rozmawiałam z parą lekarzy ajurwedy ze Sri Lanki, którzy przez pięć lat mieszkali w Polsce lecząc naszych rodaków. Zapytałam, jakie są ich wrażenie po czasie, który spędzili w naszym kraju. Powiedzieli, że są bardzo zdumieni ilością leków, jaką przyjmują Polacy. Przeogromną. Ich zdaniem zupełnie niepotrzebnie! Dziwili się, dlaczego Polacy przez długie, długie lata przyjmują lekarstwa na choroby tak zwane przewlekłe, których można się pozbyć szybko i skutecznie wyłącznie poprzez zmianę nawyków żywieniowych… I chociaż książka, którą dzisiaj chciałam Wam polecić nie jest książką o ajurwedzie, pokazuje, jak można poradzić sobie z cukrzycą właśnie poprzez zmianę odżywiana i stylu życia. Po raz kolejny przekonujemy się jak ważne jest, aby stan swojego zdrowia wziąć w swoje własne ręce…

Kim są autorzy tej książki?

Autorzy książki to Patrick Olsson i Lars – Erik Litsfeldt – obaj od wielu lat są diabetykami. Patrik z powodu powikłań związanych z cukrzycą stracił wzrok, a jego partnerka nawet życie. Obaj panowie przez wiele długich lat testowali na sobie różne leki, diety i suplementację, aby znaleźć alternatywę dla klasycznego sposobu leczenia, który w przypadku Partica i jego partnerki przyniósł niestety opłakane efekty. Zaczęli robić na sobie eksperymenty, aby przekonać się, co będzie się z nimi działo, gdy skorzystają z metod alternatywnych. Czy uda się powstrzymać rozwój choroby i ograniczyć ilość przyjmowanych leków?
Ich odkrycia były rewolucyjne. Zapragnęli podzielić się nimi ze światem, ale okazało się, że to wcale nie takie proste. Po prostu nie wszystkim zależy na tym, aby ludzie byli zdrowsi i przyjmowali mniej leków…

Na podstawie swoich testów, prób i błędów odkryli, że zaskakujące efekty w walce z tą chorobą przynosi dieta LCHF (Low Crab High Fat, czyli mało węglowodanów, dużo tłuszczy roślinnych), a także (i tu ogromne zaskoczenie!) i skrobia oporna, która znajduje się w fasoli, ciecierzycy oraz mące ziemniaczanej. Okazało się, że produkty te, tak mało popularne w diecie diabetyków, znacząco obniżają poziom glukozy we krwi. Kiedy Patrick zaczął eksperymentować z mąką ziemniaczaną po jakimś czasie okazało się, że osiągnął fantastyczne wyniki. Mógł przyjmować znacznie mniej insuliny niż przed eksperymentem!

W książce możemy poznać historię choroby Patryka, od dzieciństwa przez dorosłość. Wiele lat zmagań, które zostały zakończone tak niezwykłymi odkryciami. Można by powiedzieć, że szkoda, że tak późno. Ale z drugiej strony – lepiej późno niż wcale. Ponieważ autorzy oszołomieni sukcesami swojej diety spotkali się z dużym oporem przed publikacją ich odkryć, zdecydowali się napisać tę książkę, aby pomóc osobom, które bezskutecznie z nią walczą, tak jak oni sami przez długie lata.

Skąd wiemy, że to wszystko jest prawdą?

Wstęp do książki napisał ceniony docent Ralf Sundberg, przewodniczący Związku Lekarzy Medycyny Integracyjnej. Nie mogę się oprzeć, aby nie przytoczyć tego, co napisał w przedmowie:

„Lars-Erik Litsfeldt po raz kolejny napisał niezwykle ciekawą i dającą do myślenia książkę, tym razem wspólnie z debiutującym w roli autora Patrikiem Olssonem. Można powiedzieć, że obaj znają od podszewki zagadnienie, jak powinni odżywiać się diabetycy, żeby poprawić swoje samopoczucie i ograniczyć ryzyko powikłań w przyszłości. Jest to zresztą istotna kwestia dla tych wszystkich, którzy mają – indywidualną lub rodzinną – skłonność do nadwagi lub otyłości ponieważ wiąże się z nią prawdopodobieństwo wystąpienia chorób cywilizacyjnych.

Kiedy w latach siedemdziesiątych studiowałem medycynę, odbyłem letnią praktykę w charakterze młodszego pielęgniarza w ośrodku medycznym w Nässjö. Gdy tylko pozwalały mi na to obowiązki, towarzyszyłem lekarzowi prowadzącemu podczas badań i rozmów z pacjentami, co w Szwecji nazywamy przysłuchiwaniem się. W każdy wtorek przyjmowaliśmy pacjentów z cukrzycą. Najpierw szli oni na czczo do laboratorium, gdzie oddawali do badania próbkę krwi i moczu. Wracali do nas około godziny jedenastej, już po śniadaniu. Po wstępnym ważeniu odbywało się badanie lekarskie.
Niemal połowa z nich była napominana za nieodpowiednie odżywianie.
„I znów przesadził pan z węglowodanami. To ile było tych kromek chleba dziennie? Cztery. Rozumiem. Za dużo, stanowczo za dużo. A ziemniaki? Zapomniał pan już, że wolno panu najwyżej jednego? Powinien pan jeść również inne warzywa. A mleko? Pięć szklanek. Przecież pan wie, że wolno panu pić najwyżej jedną. Nic dziwnego, że ma pan tak fatalny poziom cukru. Teraz wróci pan do domu i weźmie się za siebie. Widzimy się znów za cztery tygodnie”.
Z tamtego czasu zapamiętałem przede wszystkim to, że pacjenci z tak zwaną cukrzycą starczą, nazywaną dziś cukrzycą typu 2, nigdy nie dostawali insuliny. Podawanie jej w ich wypadku uznawane było za błąd w sztuce, ponieważ pacjenci z tej grupy i tak mają już za wysoki poziom wydzielania insuliny, co jest zresztą częścią mechanizmu powstawania choroby. U pacjentów z cukrzycą wieku dziecięcego (typu 1) starano się utrzymać możliwie jak najniższe dawki insuliny z uwagi na poziom glukozy we krwi, ponieważ wysokie dawki insuliny często prowadzą do znacznych wahań poziomu glukozy. Może to być niebezpieczne, gdyż naprawdę niski jej poziom może doprowadzić do śpiączki, a nawet uszkodzenia mózgu lub innych powikłań, jeśli sytuacja często się powtarza. Zatem również w tym wypadku najważniejsza była odpowiednia dieta, a cel miał zostać osiągnięty poprzez ograniczenie ilości węglowodanów prostych. Wyraźnie było widać, że dzieci i młodzi ludzie ze środowisk gorzej sytuowanych słabiej kontrolowali poziom cukru we krwi.
Gdy pod koniec lat siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych pracowałem jako lekarz rezydent w Kalmarze, nierzadko spotykałem pacjentów, którzy mieli zaplanowaną operację i na pytanie o przebyte wcześniej choroby odpowiadali, że „mieli epizod cukrzycowy”, ale że wszystko wróciło do normy po tym, jak zalecono im zmianę diety i aktywność fizyczną.
Na początku lat dziewięćdziesiątych wróciłem do Szpitala Uniwersyteckiego Karolinska w Huddinge ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przez kilka lat pracowałem na stanowisku chirurga transplantologa i prowadziłem badania naukowe. Poza przeszczepami wątroby znacznie częściej przeprowadzano tu transplantacje nerek. Około 25 procent dializowanych pacjentów oczekujących na nerkę choruje na cukrzycę, a niewydolność nerek jest jednym z powikłań tej choroby. Dodatkowo od czasu do czasu przeprowadzano tu transplantacje trzustki u pacjentów z cukrzycą typu 1 z nadzieją, że dzięki temu nie będą musieli przyjmować insuliny.
Któregoś popołudnia zobaczyłem, jak jeden z pacjentów tuż po przeszczepie zjada bułeczkę cynamonową do kawy. Zapytałem pielęgniarkę, czy podając mu ją, przypadkiem się nie pomyliła. Zapewniła, że w żadnym wypadku, że wszystko odbyło się zgodnie z zaleceniami. Zdziwiłem się, jak to możliwe, że zalecenia aż tak bardzo się zmieniły. Przecież cukier i biała mąka podnoszą poziom cukru we krwi i pogarszają stan zdrowia pacjentów z cukrzycą, zwiększając ryzyko uszkodzenia nowej nerki. Zapytałem o to lekarza prowadzącego, diabetologa. Odpowiedział, że wprowadzono nowe wytyczne, ponieważ pojawiło się tak wiele udogodnień dla diabetyków, że pacjenci mogą używać własnych glukometrów, a nowe rodzaje insuliny zapewniają skuteczniejsze leczenie. „Dzięki postępowi w diabetologii potrafimy coraz lepiej dawkować insulinę i dobierać leki, których na rynku jest coraz więcej. Dlaczego więc diabetyk nie miałby sobie pozwolić na kawę z bułeczką, jak wszyscy inni?”
Z czasem jednak okazało się, że to nie działa. Badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii i USA pokazują, że dieta wysokowęglowodanowa, zalecana przez większość lekarzy i dietetyków, nie jest odpowiednia dla diabetyków typu 2.
Najdziwniejsze jest to, że najwyraźniej wszyscy zapomnieli, co było dawniej, i mało kto podaje w wątpliwość zalecenia żywieniowe, których udzielają „grupy eksperckie”.
Lars-Erik Litsfeldt był jednym z pomysłodawców oddolnej inicjatywy, która doprowadziła do powstania tak zwanego ruchu diety niskowęglowodanowej. Będąc diabetykiem typu 2, wiedział, jak źle można się czuć podczas standardowej kuracji i jak wiele można zmienić, jeżeli weźmie się sprawy w swoje ręce i zacznie robić to, co jako jedyne wydaje się logiczne w przypadku cukrzycy. Należy wyeliminować jedzenie, które przyczynia się do powstania choroby i sprawia, że choroba się pogłębia. Odrzuca się produkty podwyższające poziom cukru i zastępuje je takimi, które tego nie powodują. LCHF (Low Carb High Fat), krótko mówiąc.
Badania potwierdzają, że to słuszna droga, ale lekarze nadal przepisują lekarstwa, nie wspominając o diecie, a zalecenia dietetyków sprawiają, że potrzeba jeszcze więcej lekarstw. Podziały między tymi dwoma grupami wydają się nie do przeskoczenia. Miejmy jednak nadzieję, że to się zmieni. Praca u podstaw i badania naukowe na dłuższą metę przynoszą efekty.
Dieta LCHF jest skuteczna, lecz – jak pokazują najnowsze badania – może być jeszcze skuteczniejsza. Dlatego właśnie powstała ta książka. Przez ostatnie lata znacznie wzrosła świadomość znaczenia flory jelitowej dla naszego zdrowia. (…)
Flora jelitowa zmienia się pod wpływem tego, co jemy. Co więcej, aktywność bakterii jelitowych wpływa nie tylko na stan naszego brzucha, ale również na nasz apetyt, samopoczucie i prawdopodobieństwo wystąpienia nadwagi oraz cukrzycy. Przeszczep bakterii jelitowych osób szczupłych do jelit osób otyłych spowodował u nich spadek wagi (i na odwrót).
W sanatoriach, bardzo popularnych w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, stosowano tak zwaną wodę ziemniaczaną, która miała pomagać w problemach z jelitami. Surowe ziemniaki krojono w cienkie plastry, wkładano do zimnej wody, a powstały w ten sposób ekstrakt podawano do picia pacjentom. Wielu z nich twierdziło, że lepiej się po nim czuje, chociaż lekarze im nie wierzyli, łącznie z niżej podpisanym. „Zwykły efekt placebo”, powtarzaliśmy. Najwyższy czas zrewidować ten pogląd, chodzi tu bowiem o skrobię oporną, o której co prawda już wcześniej czytałem, ale nie wierzyłem, że może mieć pozytywny wpływ na zdrowie, ponieważ w tamtym czasie wyniki nie były tak jednoznaczne. Myślałem, że powoduje ona jedynie zwiększenie ilości gazów w żołądku. Myliłem się jednak. Skrobia, której nasze enzymy trawienne nie potrafią rozłożyć, staje się pożywieniem dla przyjaznych bakterii jelitowych i hamuje rozwój tych złośliwych – w odróżnieniu od cukru, który ma działanie odwrotne, przykładowo w jamie ustnej. Oznacza to, że określone źródła węglowodanów przyjmowane w odpowiedniej ilości i odpowiednio przyrządzone nie podnoszą poziomu cukru we krwi, a nawet potrafią zahamować zapotrzebowanie na insulinę u diabetyków, pomóc w pozbyciu się nadwagi czy wyeliminowaniu stanów zapalnych, nie tylko w obrębie jelit.
Jednym z tematów tej książki są fasole – rośliny strączkowe z Nowego Świata – zawierające sporo skrobi opornej. Od tysięcy lat stanowiły one podstawę diety wielu plemion. Powinny być jednak odpowiednio przygotowane, jeśli kupujemy je w postaci suchej. Zawierają bowiem lektyny, rodzaj trucizny, który może powodować ból brzucha, ponieważ zaburza krążenie krwi w jelicie. Powinno się więc je przepłukać, namoczyć i ugotować w odpowiedni sposób, by pozbyć się lektyn (podobnie jak parzy się niektóre grzyby, żeby pozbyć się trucizn).
Podsumowując: uważam, że książka ta odpowiada aktualnemu stanowi badań naukowych, a zachowuje przy tym osobisty charakter”.

Fascynujące, prawda?!

Autorzy książki opisują też przypadki osób, którym radykalnie pomogła zmiana diety. Dzięki diecie nastąpił szybki i spektakularny spadek nadwagi oraz złego samopoczucia. W książce autorzy wyjaśniają bardzo dokładnie zasady opracowanego przez siebie sposobu odżywiania, obalają też wiele mitów dotyczących diety LCHF. Oprócz tego publikują  przykładowe treningi, ćwiczenia, wiele porad i podpowiedzi, a także przepisy – na przykład na spód pizzy z czarnej fasoli, sałatkę „ziemniaczaną” bez ziemniaków, własnej roboty jogurt kokosowy czy zdrowe kiszonki.

Książka jest przeznaczona dla osób chorujących na cukrzycę, dla osób, które zmagają się z insulinoopornością, ale również dla tych, które bezskutecznie walczą z nadwagą oraz znajdują się w grupie ryzyka zachorowania na cukrzycę. Napisana prostym, wciągającym językiem sprawiła, że przeczytałam ją niemal jednym tchem. I dowiedziałam się wielu nowych faktów, i to nie tylko o cukrzycy.
Bardzo Wam polecam! 🙂

Z życzeniami zdrowia,
Agnieszka

Książkę „Wygraj z cukrem! Rewolucyjna metoda na zachowanie zdrowia, utrzymanie prawidłowej wagi ciała i odpowiedniego poziomu cukru we krwi” można zamówić na przykład tutaj