Zna ją każdy z nas – to palące, bolesne kłucie w sercu, z którym tak trudno sobie poradzić. Zazdrość. Szekspir nazwał ją „zielonookim potworem”. Dobrze znał meandry ludzkiej natury i celnie dobrał słowo, które ją opisuje – potwór…. Czy można go oswoić?

Zazdrość jest emocją, której doświadczamy w codziennym życiu w kontekście przyjaźni, miłości, partnerstwa lub pracy. Dotyka wszystkich obszarów ludzkiego życia i niemal wszystko może stać się jej przedmiotem. Pod słowem „zazdrość” kryją się różne stany. Dla ułatwienia tej opowieści rozróżnimy je.

Po pierwsze – zazdrość w związku, w relacji z drugim człowiekiem (partnerstwo, małżeństwo, przyjaźń). Wypływa z lęku, że utracisz, lub zostanie ci odebrane coś bardzo cennego. Miłość, partner, przyjaciel.

Druga emocja ma inne podłoże i bardziej pasuje do niej słowo „zawiść”.

Jest to emocja, która domaga się posiadania czegoś dla siebie – czegoś, kto ma ktoś inny.

Rozróżnienie tych dwóch stanów jest istotne – lęk przed utratą tego, co dla nas najcenniejsze oraz zazdrość, jako zawiść o to, co posiada ktoś inny. Oba te uczucie sprawiają podobne reakcje w ciele fizycznym, dlatego mimo tego, że są odmienne i wynikają z różnych pobudek, nazywane są często tym samym słowem.

Ludzka reakcja na te uczucia jest podobna, ale podłoże całkiem odmienne i często zupełnie nieuświadomione – w przypadku związku jest to uczucie „pragnę chronić coś dla mnie bardzo cennego, aby tego nie utracić, aby ktoś inny mi tego nie odebrał”.

Uczucie zawiści to: „ta druga osoba ma coś, co chcesz mieć, ale nie masz”.

Zazdrość (niezależnie czy o partnera, czy też zawiść o to, czego nie masz) jest… bólem.

Jest to silny ból emocjonalny – a ból emocjonalny często przekłada się na ból fizyczny. To bolesne czuć się gorszym od kogoś innego.

Ból, który dosłownie pali lub rozrywa serce.

Ja się pozbyć tego bólu?

Najprostszą, najniższą, najbardziej reaktywną i niestety najczęściej wybieraną reakcją na ból jest agresja. Jest to prymitywna próba zmniejszenia tej luki (on ma – ja nie mam). Jest to ślepa chęć sprowadzenie tej drugiej osoby „w dół” – poniżenie jej, skrzywdzenie, aby samemu poczuć lepiej.

Mimo tego, że z zazdrością w związku chodzi o coś przeciwnego (uchronić się przed zabraniem czegoś od ciebie) – i zawiść i zazdrość powodują podobny rodzaj agresji.

I w zawiści i w zazdrości najprostsza, najbardziej reaktywna reakcja to krzywdzenie drugiego człowieka (czynem lub słowem), aby wypaść od tej osoby lepiej.

Czasem zawiść i zazdrość przeplatają się ze sobą – partner spojrzał na inna kobietę. Tu może pojawiać się lęk przed utratą tego co cenne, a jednocześnie zawiść o wygląd, bogactwo, wykształcenie lub poczucie humoru tej osoby.

Teraz, kiedy już odróżniliśmy od siebie te dwa uczucia możemy przejść dalej.

Skoro wiemy, że każdy człowiek doświadcza zazdrości, jak to się dzieje, że niektóre osoby wydają się być bardziej odporne na uczucie zazdrości i zawiści, podczas gdy inne są nią miotane, pełne niepokoju i nienawiści? Czy zazdrość może być pozytywna?

Nauczyciele duchowi mówią, że nic nie jest ani dobre, ani złe – ważne jest to, co TY z tym zrobisz.

Ponieważ każdy z nas ma wolną wolę oraz prawo wyboru darowane nam przez Stwórcę, w stanie zazdrości również jest wybór – wybór reakcji. Możesz wykorzystać zazdrość dla swojego dobra i rozwoju, ale też możesz wykorzystać ją przeciwko innym i… sobie.

Za każdym razem, kiedy krzywdzimy drugą osobę (czynem lub słowem) – tak naprawdę niszczymy samych siebie.

Celem zazdrosnej osoby jest zmniejszenie bólu. Osoby nieświadome, które nie chcą się rozwijać, nie znają metod, aby rozładować swój ból konstruktywnie dla siebie, aby wzrastać. Takie osoby zrobią wszystko, co pomoże im zmniejszyć swój ból nawet, jeśli wiąże się to z robieniem czegoś tak paskudnego, jak rozpowszechnianie plotek lub dźganie kogoś nożem. Mówienie o drugiej osobie oszczerstw jest jak emocjonalne dźganie nożem.

Kto na tym cierpi? Nie tylko osoba, która jest ofiarą takiego ataku, ale również jego sprawca. Dlaczego?

Ponieważ:

ZAWSZE TO CO DAJESZ, TO DO CIEBIE WRACA.

Zawsze. Taka jest uniwersalna zasada działania wszechświata. Nie oznacza to, że jeśli na kogoś nagadasz, to ta osoba nagada na ciebie – i to jest „kara”. A jeśli nagadasz potajemnie lub anonimowo, to ukryjesz się przed „karą”. Nie. Nie ma takiej możliwości.

Uniwersalne prawo jest takie, że to co dajesz, to do ciebie wróci. Zawsze. Koniec kropka. Nikt nigdzie się przed tym nie ukryje. Jeśli wysyłasz w świat negatywną energię agresji, plotki, oszczerstw, poniżenia, lekceważenia, cynizmu, obelg – to w taki czy innym sposób to wszystko do ciebie wróci. Jeśli decydujesz się na generowanie niskich energii i wysyłanie ich w świat, to w taki czy inny sposób to samo do Ciebie powróci. Utrata pracy, mieszkania, zdrowia, przyjaźni, partnera, wypadek, pechowe zbiegi okoliczności. A przede wszystkim fatalne, wewnętrzne samopoczucie, niepokój, depresja, brak spokoju i równowagi. To jest cena.

Jeśli rzucisz piłeczką pingpongową o ścianę, to co do ciebie powróci?

Piłeczka pingpongowa.

Nie spodziewaj się, że wróci do ciebie mały, biały, puchaty króliczek.

To co dajesz, to co wysyłasz w świat – dokładnie to do ciebie wróci.

Jeśli decydujesz się wejść w niskie energie, aby dostać trochę złudnego poczucia „mocy” – ta sama siła, którą walczysz z innymi, wcześniej czy później zniszczy, dosłownie zje żywcem ciebie. Czym to się będzie objawiało? Poczuciem beznadziei, brudu, fatalnych zbiegów okoliczności,  a zawiść będzie wchłaniała jeszcze głębiej, zataczając coraz szersze i szersze kręgi. A skoro mówimy o tym, że zazdrość i zawiść to ból – to pytanie jest proste: PO CO CIERPIEĆ? Po co generować jeszcze więcej cierpienia?

Czy, zamiast pogłębiać swój ból, nie jest rozsądniej UWOLNIĆ się od tego bólu?

Ponieważ zawsze i na każdym etapie naszego życia mamy wybór – zawsze i na każdym etapie naszego życia możemy się zmienić, naprawić i oczyścić swoje życie. Niezależnie od tego, ile błędów w życiu popełniliśmy – zawsze możemy wybrać inną opcję i się oczyścić, uzdrowić, zacząć produkować w życiu dobro i szczęście. Stwórca zawsze czeka na nas z szeroko otwartymi ramionami. I będzie nas w tym wspierał.

Jak w zdrowy sposób pozbyć się bólu?

Nie będę obiecywać, że jest to łatwe i proste. Na początku może być to istna przeprawa przez swój wewnętrzny świat. Czasem trzeba siebie „przeorać”, aby zasiać nowe, pozytywne cechy i wzorce. Ten trud jednak bardzo się opłaci, a później jest już o wiele łatwiej. Życie bez emocjonalnego bólu jest życiem w wolności.

Jedynym sposobem, aby naprawdę pozbyć się bólu to go ZOBACZYĆ, potem go ULECZYĆ.

Ludzie nieustannie koncentrują się na innych (kto co ma, czego nie ma, jaki jest itd…), a całe doświadczenie życia jest o TOBIE.

Nie jest o innych – jest tylko i wyłącznie o Tobie. Dostajesz dokładnie takie doświadczenia, które służą TWOJEMU rozwojowi i wzrostowi.

Nie jest naszym zadaniem ocenianie całego świata, rozkładanie na czynniki pierwsze tego, co kto ma, jaki jest, czy na to zasługuje i czy to jest sprawiedliwe czy też nie. Ocena tego – to nie jest nasze zadanie. Oceny zostawmy Bogu – On wie lepiej. A każdy z nas niech skoncentruje się na sobie i na swoim rozwoju.

Ten wewnętrzny ból jest naszym nauczycielem. Jeśli przyjrzysz się temu bólowi, wtedy zobaczysz coś bardzo ważnego o SOBIE. Dostrzeżesz obszary, w których trzeba zacząć pracę oraz obszary, w których nie podążasz za głosem swojej duszy, nie realizujesz swojego powołania, powodu, dla którego tu jesteś. Jesteśmy tu po to, aby się UCZYĆ i rozwijać.

Nie po to, aby zalewać się żółcią z powodu tego, jaki świat jest niesprawiedliwy, a inni mają lepiej i łatwiej. Nie mają. Każdy ma swoją „orkę” do wykonania. Nie musimy tego widzieć – to jest wewnątrz nas. Tego nie pokazuje się publicznie. To jest nasz wewnętrzny świat. Każdy człowiek na tej planecie ma swoją wewnętrzną pracę do wykonania, swoje trudy i wyzwania.  Nie widzimy tego, bo ludziom zawsze pokazujemy nasz lepszy wizerunek. Jest to normalne – ma to związek z naszą podstawową potrzebą, z potrzebą przetrwania.

Każdy człowiek na tym świecie ma jakieś „powody” do zazdrości. Możesz zazdrościć pewnemu człowiekowi, że jest nieprzytomnie bogaty i jest prezydentem ogromnego mocarstwa. Bogactwo, prestiż, luksusy i władza.  A ten prezydent mocarstwa, który ma w domu złote klamki i toalety, może zazdrościć innej osobie młodości, naturalnie bujnej czupryny, prawdziwej miłości, bliskości rodziny, bezinteresowności szczerych przyjaciół i prawdziwego szacunku. Kiedyś myślał, że gdy będzie bardzo bogaty i będzie sprawował najwyższy urząd świata, to będzie miała WSZYSTKO. Teraz doświadcza, że najcenniejsze są rzeczy, których nie da się kupić za żadne pieniądze świata. To co najcenniejsze jest za darmo.

Jesteśmy tu po to, aby doświadczać. I każdy z nas zbiera swoje własne, niepowtarzalne, bezcenne, osobiste doświadczenia. Nie oceniajmy innych, bo to po prostu nie ma sensu – nie jesteśmy w ich „butach”.

Zamiast wylewać z siebie żółć nienawiści, gdy pojawi się ból zazdrości, lepiej jest zatrzymać się i zastanowić – co ten ból chce mi powiedzieć?

To jest posłaniec z bardzo ważną wiadomością. Warto ją odczytać. Ten ból, to jest nasz bezcenny nauczyciel. W tej wiadomości jest ukryta bardzo ważna informacja o nas i tym co możemy zrobić, aby wzrastać.

Jeśli nie chcemy świadomie rozwijać się i wzrastać, to dusza na każdym kroku będzie dawała więcej i więcej bólu, aby „kopać nas w tyłek” i zmusić do rozwoju. Aby obudzić. Bo nie mamy już czasu stracenia.

Tu nie chodzi o etykę, o morale, o to co wypada, a czego nie wypada robić. Czy to „ładnie” czy „nie ładnie” czuć zazdrość i na nią brzydko reagować. Pytanie główne to PO CO  brzydko reagować? Po co zwiększać swój ból? Po co generować go jeszcze więcej? Czy to jest inteligentne? No raczej nie. 🙂

ZAWSZE mamy wybór dotyczący tego, jak chcemy się czuć. Nasza nauka na tej ziemi to sztuka zarządzania swoimi emocjami i energią. Jeśli doświadczamy złych, nieprzyjemnych, niefajnych emocji, jeśli emocje kierują nami i naszym życiem, oznacza to, że nie rozwijamy się i nie uczymy.

Zazdrość nie jest ani dobra, ani zła – to jest tylko emocja i zależy co z nią zrobi każdy z nas. Czy użyjemy jej do budowania siebie, czy do niszczenia innych i siebie. Rozsądniej jest budować, rozwijać się i wzrastać. Z tego mamy bardzo wymierne profity, w postaci zadowolenia, spokoju i dobrego samopoczucia wewnątrz nas – tego się nie da kupić za żadne pieniądze. Cudownie opisał te stany Słowacki w „Balladynie”: dziewczyna zabija z zazdrości swoją siostrę. Zdobywa męża, władzę, bogactwo, ale wewnątrz siebie czuje piętno zbrodni. Czuje się brudna, niegodna i obsesyjnie stara się zmyć z siebie znamię popełnionego czynu.  Ja dziękuję za takie bogactwo i władzę, dziękuję za takie życie. Takim kosztem? O nie!  Ja wolę być mnichem, którego imienia nikt nie zna i posiada jedynie miskę i nędzną szatę na grzbiecie. Mając wewnętrzny spokój jesteśmy prawdziwymi bogaczami.

Zazdrość jest ważna i jest potrzebna. Jest jednym z siedmiu grzechów głównych, co oznacza, że nie możemy jej lekceważyć i się jej wypierać – „Ja zazdrosna? O nie, nigdy!”. Nie można wyobrazić sobie rozwóju człowieka, bez zazdrości. Nasz rozwój tak naprawdę wynika z jednego powodu – pragniemy uwolnić się od bólu.

Kiedy mamy totalnie dość bólu – wtedy zaczynamy się rozwijać.

Dokładnie tak samo było ze mną – mój wewnętrzny ból był tak wielki, tak nie do zniesienia, że wiedziałam, że albo „umrę”, albo zacznę się rozwijać. Wybrałam to drugie. „Przeorałam siebie” 12 lat temu i nadal pracuję nad sobą. Bo ta praca nigdy się nie kończy. Ale teraz jest dużo łatwiej. Gdy tylko poczuję w sobie ukłucie zazdrości, to wtedy wiem – „oho, gdzieś tu po drodze zapomniałam o czymś ważnym, coś gdzieś zaniedbałam. Jaka w tym bólu jest dla mnie wiadomość? Co mogę zrobić, aby uzdrowić siebie i swoje życie? Nad czym muszę popracować?”… I rozbieram ten ból, tę zazdrość, to uczucie na czynniki pierwsze. Przyglądam się temu z pokorą i wyciągam wnioski. Używam zazdrości konstruktywnie – do budowania siebie.

I jestem wdzięczna temu uczuciu. Jeśli poddam się myśleniu „o kurcze, tej to wszystko tak łatwo w życiu przychodzi, ma wszystko na tacy, a ja tu muszę tyrać, użerać się z życiem i ciężko pracować”- już po mnie. Nie muszę się tak zachować – tak jak każdy człowiek na świecie, mam WYBÓR.

Zazdrość a poczucie własnej wartości

W dobie szalonej kreacji rzeczywistości w mediach społecznościowych, możemy czuć się kiepsko, widząc inne osoby, które budzą się rano takie piękne, wymuskane, wystylizowane. Wystylizować się można nawet w dres i make up „no make up” 🙂

Ludzie kreują swój wyidealizowany wizerunek, a całe setki tysięcy obserwatorów zazdrości, bo czują się gorsi. W świecie mody często słyszałam takie zdanie „Załóż to – a co, niech ci zazdroszczą!”. Bardzo kiepska afirmacja. Mądry człowiek nie chce, aby ktokolwiek, czegokolwiek mu zazdrościł…

Dotykamy tu ważnego zagadnienia – zazdrość jest mocno zakorzeniona właśnie w poczuciu własnej wartości.

Pragniemy, aby inni nam zazdrościli wtedy, kiedy mamy coś ważnego do przepracowania we własnym poczuciu wartości. Podobnie jest wtedy, gdy sami zazdrościmy innym lub jesteśmy zazdrośni o kogoś.

Głównym czynnikiem tego, czy ktoś będzie odczuwał zazdrość, są uczucia dotyczące nas samych, w głębi naszych serc.

Poczucie własnej wartości, bez względu na to, czy jest wysokie, czy niskie, w dużej mierze wynika z jakości i siły naszych relacji. Ale relacji nie tylko z rodzicami, partnerami – ale również z samym sobą.

Osoby, które praktykują jogę, osoby, które medytują, uwalniają się od uczucia zazdrości i zawiści, ponieważ nawiązują głęboką i wartościową relację ze sobą, ze swoim wnętrzem. I z tego miejsca czerpią siłę, inspirację i moc. Nie z ziemskich uwarunkowań, która zawsze są ulotne i złudne, budowane na ruchomych piskach materii. Osoby w pełni świadome, dostrzegają swoją zazdrość na bardzo początkowym etapie, gdy tylko się pojawi. Obserwują ją, wyciągają wnioski i przepracowują.  Zazdrość jest dla nich narzędziem rozwoju.

Zwykle tak jest, że gdy jakieś uczycie obrócimy, przyjrzymy mu się z innej perspektywy, zobaczymy je w innym świetle – wtedy to uczucie zupełnie się zmienia. Wtedy poszerza się nasza świadomość. I to właśnie jest nasz rozwój.

Dlatego ważne jest, aby nie uciekać od naszych uczuć w środki znieczulająco – otępiające, jak alkohol, narkotyki, leki. Ważne jest, aby przyjąć nasze życie dokładnie takim, jakie jest, włącznie z bólem – na trzeźwo. W przepracowaniu tego bólu jest nasze uzdrowienie.

Niezbędny dystans

Jeszcze jedna wspaniała rzecz płynie z jogi i medytacji – dystans. Uczymy się dystansowania do naszych myśli i emocji, a to jest bezcenne. Medytacja jest tu nieoceniona, ponieważ daje nam przestrzeń, spokój, świadomość i ten bezcenny dar – dystans… Dzięki temu wiem, kim jestem i wiem, że zazdrość to nie jestem prawdziwa ja. To jest jakaś emocja „brudu”, która nie jest mną i trzeba ją oczyścić.

Każdy z nas jest inny, niepowtarzalny, ale każdy na tej ziemi ma swoje wyzwania – każdy. Inaczej by nas tutaj nie było. Nie ma więc sensu zazdroszczenia innym – nie mamy pojęcia, jakie ta osoba miała dzieciństwo, relacje w rodzinie i co czuje we własnym sercu. Konkurowanie z innym? Życie to nie są zawody do wygrania – życie, to nasze doświadczenia do przeżycia.

Czy zazdrość może być pozytywna?

Owszem, jeśli podejdziemy do niej w sposób zdrowy i zrównoważony, to może być dla nas świetnym motywatorem do osiągania naszych celów.

Czasami mówimy „Och, tego ci zazdroszczę, ale tak wiesz, pozytywnie, bo też chcę być taka”. Na przykład bardziej spokojna, radosna, zdrowsza, podążająca za swoją pasją, też chcę pisać, podróżować itd.

I to jest dobre, budujące, ponieważ poprzez to uczucie „też chcę taka być, też tak chcę” widzimy prawdę o nas samych i dostrzegamy ukryty w nas NASZ POTENCJAŁ, który możemy w sobie rozwijać. Warto szukać wokół siebie osób, które inspirują nas do rozwoju i pokazują nam, prawdę o naszych możliwościach, poprzez swoje istnienie i doświadczenie, wskazują nam naszą własną drogę.

Ja w pewnym momencie mojego życia wybrałam sobie kilka takich kobiet, których droga w jakimś stopniu minie inspiruje. Powiesiłam je sobie na mojej Mapie Marzeń. Jedną z tych osób była Irena Szewińska. Nie chcę być biegaczem, sportowcem, wygrywać na olimpiadach. Zachwyciło mnie to, że Irena Szewińska osiągnęła swój cel, pomimo tego, że stała się mamą, i wszyscy wokół niej mówili, że nie uda się jej wygrać. Że je słabsza od swoich rywalek, starsza, a jej ciało osłabione macierzyństwem. Pani Irena tego nie słuchała – zrealizowała swój cel. Wygrała! Nie wygrała jedynie medalu, przede wszystkim wygrała SIEBIE. Swoją siłę.

Nie zazdroszczę jej medali, ale podziwiam wewnętrzną mądrość i hart ducha. To mi pokazało moją własną siłę w chwili, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Dlatego uwielbiam czytać o wspaniałych, wielkich kobietach i ich osiągnięciach. Nie zazdroszczę innym tego, że mają lepiej i łatwiej, ponieważ wiem, że za każdym prawdziwym sukcesem stoi bardzo ciężka praca. Nie narzekam, że ktoś ma łatwiej i lepiej – sama biorę się do roboty, pracuję nad sobą, codziennie.

Mamy określoną ilość energii – jeśli wykorzystamy ją na niszczenie innych, to nie będziemy jej mieć na tworzenie siebie.  

Z tego powszechnego, ludzkiego, wiecznie, od tysięcy lat powielanego schematu niszczenia, nigdy jeszcze nic dobrego nie wynikło – nigdy. Więc po co ten przerobiony już wielokrotnie schemat powielać? To jest po prostu nie inteligentne 🙂

Wdzięczność

Genialnym antidotum na zazdrość jest WDZIĘCZNOŚĆ. Zazdrość / zawiść to skupianie się na tym, co ma ktoś inny, a czego my nie mamy. To jest skupienie się na braku. Co takie myślenie przyciąga do naszego życia? Jeszcze więcej braku. To równanie jest proste. Przyciągamy do swojego życia to, na czym koncentrujemy swoją uwagą. Myślenie „ludzie są podli i źli”- przyciąga dokładnie takie doświadczanie i takich ludzi. Myślenie „życie jest ciężkie i nieuczciwe, jestem ofiarą tej niesprawiedliwości” – przyciąga doświadczenia, które w sposób precyzyjny i idealny spełni to zamówienie wysłane do wszechświata.

Skupianie się na braku daje nam fałszywy obraz sytuacji – przestajemy widzieć prawdę, przestajemy dostrzegać to, co dobre oraz cenić to, co mamy.

Wdzięczność, to koncentrowanie się na tym, co mamy i docenianie tego. To nam daje poczucie pełni, bogactwa, obfitości i szczęścia.  A to przyciąga do naszego życia więcej tego, co dobre. W tym przypadku równanie również jest bardzo proste. Właśnie tak to działa.

Możemy być świadomymi twórcami swojej energii i swojego życia, aby wybierać to, co nas buduje, rozwija i daje nam zdrowie – emocjonalne, fizyczne i duchowe. A to wszystko leczy nas i cały świat 🙂

I tego z głębi serca wszystkim nam życzę!!!! 🙂

Z miłością,

Agnieszka