Jak bańki trafiły do mojego życia?

Około 10 lat temu mój mąż uparł się, że koniecznie musi zaszczepić mnie przeciwko grypie. Wtedy nieustannie zapadałam na przeróżne infekcje, a on chciał mi pomóc. Do pomysłu szczepionki nie byłam zbyt dobrze nastawiona, ponieważ na jej temat słyszałam bardzo różne, absolutnie skrajne opinie. Stawiałam bierny opór, więc mój uparty i przekonany o swojej racji mąż pewnego wieczoru po prostu wszedł do łazienki gdy brałam kąpiel i zrobił mi szczepionkę w ramię. Powiedział „to dla twojego dobra kochanie”.

Niestety był w błędzie.

Chorowałam nieustannie przez następne trzy miesiące. Co prawda nie na grypę, ale na wszystkie inne choroby. Szczepionka tak osłabiła mój układ odpornościowy (i tak niezbyt mocny z powodu częstego stosowania antybiotyków), że miałam po kolei anginę, anginę ropną, zapalenie krtani, zapalenie oskrzeli, a wreszcie zapalenie płuc. Lekarze przypisywali mi przeróżne antybiotyki (sama już nie wiem ile ich przyjęłam), które okazywały się zupełnie nieskuteczne. W końcu byłam tak chora i wycieńczona, że myślałam, że umrę. I wcale nie piszę tego w przenośni…

Moja kochana lekarka stanęła nade mną zupełnie bezradna i wtedy powiedziała „moim zdaniem tu już mogą pomóc tylko bańki. Nie mam żadnych innych antybiotyków, które bym mogła pani przepisać…”.

„B A Ń K I?” – pomyślałam przerażona. Pamiętam ich widok z filmów: ponura wiejska chata, znachor o podejrzanym wyglądzie i bańki podgrzewane zapaloną watą nasączoną spirytusem. Nie wyobrażałam sobie czegoś takiego w swoim domu i na swoich plecach! Oblałam się zimnym potem i wyjęczałam: „A kto mi je postawi…?”

„Pan Robert. Proszę się nie martwić, teraz można kupić świetne bańki bezogniowe, łatwe w użyciu, dziecinne proste do postawienia”. Tu nastąpiła krótka instrukcja co trzeba kupić i jak je postawić.

Robert pobiegł do apteki. Ku mojemu totalnemu zdziwieniu komplet baniek kupił od ręki, w aptece w centrum Warszawy. Byłam pewna, że znalezienie ich będzie graniczyło z cudem. A jednak tak nie było. „Więc ludzie korzystają z takich zabobonnych metod?” – zdziwiłam się.

Nie bardzo wierzyłam, że terapia bańkami jest w stanie mi pomóc. Gdyby nie było poprawy następnego dnia miałam znaleźć się w szpitalu. I szczerze mówiąc w myślach już się pakowałam.

Robert postawił mi bańki późnym popołudniem, po bańkowej sesji natarł mnie maścią rozgrzewającą i dokładnie oklepał plecy i klatkę piersiową. Tak jak zaleciła pani doktor. Przez całą noc się pociłam, kaszlałam, dużo piłam. Nad ranem zasnęłam. A gdy obudziłam się czułam, że… wraca do mnie życie! NAPRAWDĘ! Czułam, że zdrowieję! Spadła mi gorączka. Zaczęłam coś jeść. Cud! Dzień przerwy w bańkach, a następnego dnia znowu krótki bańkowy seans.

Przy okazji baniek moja pani doktor przepisała mi inne naturalne metody leczenia, jak np. inhalacje, częste oklepywania, picie naparu z lipy, ziołowy syrop wykrztuśny. I nagle okazało się, że te wszystkie naturalne metody, w które ja ZUPEŁNIE nie wierzyłam, okazały się niezwykle skuteczne! To wydarzenie dało mi bardzo dużo do myślenia i całkowicie mnie zmieniło. Gdy lekarka przyjechała do mnie na wizytę kontrolną była bardzo zadowolona z efektów. Moje plecy były czarne od śladów baniek (wyglądałam jak biedronka), a na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech. Nareszcie mogłam samodzielnie utrzymać się na nogach i pozytywnie myśleć o przyszłości.

„Pani doktor, a dlaczego te bańki poleciła mi pani tak późno, po tylu dawkach antybiotyków?!” – zapytałam zdziwiona i trochę rozgoryczona. „Dlaczego męczyłam się tak długo, skoro mogłam znacznie szybciej wyzdrowieć?!”

„Nie polecam takich metod, ponieważ moi pacjenci sobie tego nie życzą! Chcą dostać nowoczesną tabletkę, która w kilka dni postawi ich na nogi. Gdy kiedyś proponowałam naturalne metody byłam wyśmiewana, więc przestałam. Natomiast cała moja rodzina jest leczona właśnie w ten sposób”.

O rety! Byłam zdziwiona i zawstydzona. Ja również byłam jedną z tych osób, która święcie wierzyła w antybiotyki i chciała jak najszybciej być zdrowa. Naturalne metody leczenia wymagają czasu i samodyscypliny. Dużo łatwiej jest zażyć tabletkę, niż przygotować sobie napar z ziół lub zrobić inhalację….

Od tego czasu komplet baniek bezogniowych stał się przyjacielem naszej rodziny. Podarowaliśmy je również naszym przyjaciołom i znajomym. Mnóstwo osób z naszego otoczenia korzysta z nich do leczenia przeziębień i infekcji – i niezwykle sobie je cenią! Dlatego jeśli ktoś mi mówi „bańki bezogniowe to głupota, robią tylko siniaki” odpowiadam „dobrze, przecież każdy ma prawo do swojej opinii”. Doświadczenie życiowe naszej rodziny i naszych znajomych jest właśnie takie, i ja się nim dzielę. A jeśli ktoś ma inne zdanie – absolutnie to szanuję. Każdy ma prawo wyboru. Ja również :).

W tym miejscu chcę wyjaśnić: nigdy nie stosowałam baniek ogniowych i nie wyobrażam sobie samodzielnego ich stawiania w domu. Ja generalnie boję się ich i nie czuję potrzeby, by je sobie stawiać. Jestem jednak pewna, że są świetni specjaliści, którzy stawiają bańki ogniowe – ale ja takich osób nie polecę, ponieważ nie znam ich ze swojego doświadczenia. A mogę pisać tylko o swoim życiowym doświadczeniu.

Ale w tym miejscu przyjrzyjmy się czym w ogóle jest terapia bańkami.

Stawianie baniek jest prastarą metodą, mającą swoje korzenie w tradycyjnej medycynie chińskiej oraz arabskiej. Oprócz wykorzystania ich w walce z infekcją, medycyna Dalekiego Wschodu stosuje bańki do akupunktury oraz masażu próżniowego. W Polsce ta alternatywna metoda leczenia została rozpowszechniona w XVI w. i stosowana była przez wiele następnych lat w formie ogniowej. Dzisiaj łatwo dostępne są bańki bezogniowe, wyposażone w specjalną pompkę do odsysania powietrza.

Chiny są jednocześnie kolebką i kontynuatorem tradycji stawiania baniek. Jest to jeden z niewielu krajów, w którym bańki są powszechną kuracją, stosowaną nie tylko na choroby dróg oddechowych, ale także na przeziębienia, powracające anginy, astmę oskrzelową, nerwobóle, rwę kulszową, zapalenie stawów, bóle mięśni, czy kręgosłupa. Metoda ta potrafi zdziałać cuda również w walce z migreną, chorobami uszu, zaburzeniami ciśnienia tętniczego oraz cyklu menstruacyjnego, a także zapaleniem nerek i pęcherza moczowego. Ta lista jest naprawdę imponująca. Bańki stawia się również profilaktycznie, w celu podniesienia odporności organizmu (np. przez nadejściem zimy), nawet u dzieci.

Bańki możemy podzielić na dwie kategorie: gorące i zimne. Te pierwsze stosowane były przez nasze babcie, dziś raczej nielubiane ze względu na ryzyko poparzenia, zwłaszcza przez osoby, które nie mają w tej dziedzinie doświadczenia. Bańki zimne są natomiast bezpieczne i bardzo proste do stawiania. Różnią się od tych ogniowych procesem wytwarzania podciśnienia. W tradycyjnej metodzie powstaje ono w wyniku wypalenia powietrza, a w bezogniowej wersji poprzez wypompowanie powietrza z bańki.

Zarówno jedne, jak i drugie działają na tej samej zasadzie: wytwarzają podciśnienie, które zasysa skórę do wnętrza bańki, tworząc coś w rodzaju dużego bąbla. Powoduje to pęknięcia podskórnych naczyń krwionośnych i wydostanie się poza nie niewielkiej ilości krwi. Organizm traktuje ją jako ciało obce i automatycznie włącza mechanizm obronny, pobudzając produkcję dużej ilości ciał odpornościowych do zwalczania „intruza”. Napotykając jednak własną krew, całą siłę kieruje przeciwko powstającej lub już rozwiniętej infekcji. Tym sposobem, nasz organizm sam dla siebie wytwarza coś w rodzaju szczepionki.

Zanim przystąpimy do stawiania baniek, warto pamiętać o kilku zasadach przygotowujących do tej kuracji.

Po pierwsze: przed zabiegiem skórę dobrze jest umyć ciepłą wodą z mydłem, a następnie osuszyć. Jeśli skóra jest zbyt owłosiona (np. u mężczyzn), trzeba ją ogolić, żeby bańka mogła się dobrze przyssać.

Po drugie: niektórzy uważają, że należy lekko posmarować skórę oliwką lub tłustym kremem. My tego nie robimy.

Po trzecie: baniek nie wolno stawiać na kręgosłupie. Wybieramy najbardziej umięśnione partie ciała: plecy, kark, klatka piersiowa (omijając okolice serca), tylna lub odśrodkowa część uda oraz okolice krzyża lub lędźwi. Należy omijać pieprzyki i brodawki.

Po czwarte: należy uważać, aby baniek nie przeziębić, a więc najlepiej jest postawić je na przykład wieczorem, aby później pozostać już w łóżku, w cieple. UWAGA NA PRZECIĄGI – są niedozwolone!

Ja stawiam bańki tylko na plecach, barkach (bóle barku lub ramion) i na karku. Nigdy nie stawiałam ich na innych częściach ciała. Można to robić, ale trzeba dokładnie dowiedzieć się gdzie je można postawić. Do każdego kompletu baniek bezogniowych powinna być dołączona specjalna broszurka/książeczka/instrukcja obsługi/przewodnik, która dokładnie tłumaczy co i jak należy robić. Warto się z nią zapoznać przez rozpoczęciem korzystania z baniek. Ja nie jestem w stanie tu wszystkiego dokładnie opisać, ponieważ musiałabym napisać na ten temat całą książkę :).

 

Jak stawiać bańki?

Ile baniek postawić? To zależy na jakie schorzenie. Podczas leczenia np. bólu barku, można postawić tylko 2 bańki w precyzyjnie określonych miejscach (meridianach). Do leczenia przeziębień i infekcji jednorazowo stawia się od 4 nawet do 30 baniek, w zależności od wieku i stanu zdrowia osoby. W naszym domu mamy dwa komplety baniek po 12 sztuk i w razie infekcji zwykle stawiamy od 12, w trudniejszych przypadkach do 18 baniek (gdy mój syn zaszaleje i się porządnie przeziębi).

W trakcie ostrej choroby bańki wykonuje się co drugi dzień, można nawet przez cały tydzień. W stanach przewlekłych raz lub dwa razy w tygodniu przez kilka miesięcy.

Czynność rozpoczynamy poprzez połączenie pompki ssącej z bańką. Następnie przykładamy bańkę w konkretne miejsce na ciele. Wypompowujemy powietrze dopóki nie powstanie pod bańką bąbel (u nas jest to 1,5 lub 2 pełne zassania pompką, a dla dziecka 1 zassanie).

W miejscu stawiania bańki osoba powinna czuć lekkie naciągnięcie skóry, a nie ból. Trzeba robić to z wyczuciem, nie należy zassać powietrza ani zbyt lekko (bo bańka odpadnie), ani zbyt mocno. U osób dorosłych zabieg powinien trwać 15-20 minut, u dzieci wieku 7-14 lat: 8- 10 minut, natomiast u dzieci poniżej 7 lat ok. 5 min – 8 minut. Specjaliści twierdzą, że bańki można stawiać dzieciom już od 1 roku życia. Ja pierwszy raz postawiłam bańki mojej Helence gdy miała 2 latka. Postawiałam jej wtedy tylko 2 bańki, bardzo leciutko, gdy siedziała na kolanach u taty (w ciepłej łazience, dziecko było owinięte). Stawianie baniek małym dzieciom nie jest generalnie łatwą sprawą, ponieważ dzieci się ich boją i nie są w stanie spokojnie leżeć (lub siedzieć). My jednak oswajamy Helenkę z bańkami zawsze wtedy, gdy pojawi się u nas potrzeba ich postawiania. Wtedy Helenka jest asystentką mamy lub taty (w zależności kto jest pacjentem), podaje bańki i je zdejmuje, a w czasie, kiedy osoba chora leży z bańkami, mała asystentka na głos „czyta” książeczkę. Wszyscy to uwielbiamy! 🙂

Jeżeli bańka odpadnie pod wpływem zbyt niskiego ciśnienia, należy postawić ją w tym miejscu jeszcze raz.

Osobę leżącą z bańkami trzeba przykryć lekkim, ale ciepłym kocem.

Kurację kończymy uciskając palcem skórę w miejscu obok krawędzi bańki, aby dostało się tam powietrze i bańka bezboleśnie odpadła. Po ściągnięciu baniek, muszą pozostać mocno zaczerwienione ślady, a nawet sińce – oznacza to prawidłowe wykonanie zabiegu. Istnieje taka prawidłowość – jeśli infekcja dopiero się rozwija (stawiamy bańki bo czujemy, że „coś nas łapie”), to ślad po bańkach będzie prawdopodobnie blady. Jeśli choroba jest już zaawansowana, to ślad może być nawet czarny. Wyraźnie widzę tę prawidłowość, ponieważ od wielu lat stawiam te same bańki i zasysam je dokładnie tak samo. A więc im ciemniejsze ślady po bańkach, tym bardziej poważna infekcja.

I tu uwaga! Niedawno moje przyjaciółka, której kilka lat temu podarowałam komplet baniek (używa ich systematycznie do leczenia siebie i dzieci) zaniepokojona powiedziała mi, że poprzedniego dnia jej córka miała bardzo wysoką gorączkę. Oczywiście wieczorem natychmiast postawiła jej bańki (na plecach, w miejscu infekcji górnych i dolnych dróg oddechowych). Po zdjęciu ślady po bańkach były niemal niewidoczne (dziwny objaw przy tak wysokiej gorączce), a temperatura jej nie spadła do następnego ranka. Dla mnie to jest wyraźny znak, że natychmiast trzeba udać się do lekarza, bo to z pewnością NIE jest infekcja górnych lub dolnych dróg oddechowych. Miałam rację – okazało się, że córka miała silne zapalenie nerek! Wydaje mi się, że gdyby nie nasza „bańkowa diagnoza”, dziewczynka przez następne dni byłaby leczona pod kątem przeziębienia. Tu już widziałyśmy z całą pewnością, że potrzebna jest inna diagnoza, dokładne badanie i inne leczenie.

Wróćmy do naszego stawiania baniek.

Jeśli bańki stawiamy z powodu przeziębieniu lub infekcji, to po ich zdjęciu dobrze jest natrzeć kark, plecy oraz klatkę piersiową rozgrzewającym tonikiem (typu Amol) lub maścią rozgrzewającą. Oklepać. Pacjent musi być później dokładnie okryty. Bezwzględnie trzeba unikać przeciągów lub wychłodzenia! Terapia bańkami to wbrew pozorom bardzo intensywna kuracja, bezwzględnie należy zachować ostrożność i nie doprowadzić do przewiania i przeziębienia!

Twierdzi się, że po skończonej sesji bańkami należy odpocząć przez przynajmniej 20 min. Ponieważ my praktykujemy stawianie baniek na przeziębienia i infekcje, w naszym domu przyjęliśmy taką zasadę, że bańki stawiamy wieczorem i pacjent aż do rana nie opuszcza łóżka. Wypoczywa, wygrzewa się i dużo pije. Następnego dnia w zależności od samopoczucia – pozostaje w łóżku lub zupełnie już zdrowy wyrusza w świat :). Po prostu – im wcześniej postawimy bańki tym lepiej. Dobrze jest zareagować na czas i nie czekać, aż infekcja się rozwinie.

Przez ostatnie 10 lat przekonałam się, że stawianie baniek jest metodą, która w wielu przypadkach bywa ostatnią deską ratunku (tak jak u mnie). Zwłaszcza, gdy wszystkie inne, takie jak antybiotykoterapia przestają być skuteczne. A co najważniejsze jest to leczenie bezpieczne, ponieważ nie powoduje efektów ubocznych. Od chwili, gdy zaczęłam stawiać bańki w naszym domu nikt nie przyjmował antybiotyków – to już ponad 10 lat.

Oczywiście bardzo ważne jest, aby podczas choroby być z kontakcie z lekarzem. Niektórzy z nich wyśmiewają leczenie bańkami, ale poznałam wielu fantastycznych lekarzy, którzy cudownie łączą tradycję z nowoczesnością. Właśnie takich lekarzy poszukujmy! 🙂

A jeśli ktoś Wam powie, że leczenia bańkami to zabobony i średniowiecze, to powiedzcie ok, jest przecież mnóstwo innych metod leczenia, a dzięki Bogu dożyliśmy czasów, gdy mamy możliwość wyboru.

Jakiś czas temu natknęłam się na zdjęcie Gwyneth Paltrow, która na premierę filmu przybyła z odsłoniętymi ramionami, na których bardzo wyraźnie było widać ślady po bańkach. Zupełnie nie usiłowała ich zatuszować czy ukryć. Odsłoniła ramiona, a cały świat zobaczył, że miała stawiane bańki. I co w tym złego? Nic! 🙂 Z kolei Jennifer Aniston na premierze filmu (innego) ślady po bańkach usiłowała ukryć pod warstwą makijażu. Bezskutecznie – na szczęście! Moda na naturalne metody leczenia jest dobrą modą i warto ją propagować.

Gwyneth Paltrow w jednym z wywiadów powiedziała kiedyś: „Jestem wielką fanką Medycyny Chińskiej. Dlaczego? Ponieważ to działa!”. Nic dodać nic ująć. Warto przekonać się na własnej skórze…

Z całą pewnością nie wyczerpałam całego tematu stawiania baniek, ale naprawdę nie jestem w stanie tego uczynić. Niech ten tekst będzie dla Was nie tyle nawet przewodnikiem, ale zachętą, by zacząć swoje poszukiwania i doświadczenia. Naprawdę warto!

Życzę Wam zdrowia i bardzo ciepło pozdrawiam!!!! 🙂

 

Uwaga*:
Przed każdym zastosowaniem baniek należy zasięgnąć porady lekarza, ponieważ istnieje szereg przeciwwskazań do ich stawiania, np: duszności, reumatoidalne zapalenie stawów, bardzo wysoka gorączka (zabieg ten nie ma działania przeciwgorączkowego, może wręcz wywołać gorączkę). Pacjenci z chorobami układu krążenia (nadciśnienie, wady serca, zaburzenia rytmu serca itd.) powinni przed postawieniem baniek zmierzyć ciśnienie (powinno wynosić < 140/90 i być stabilne) i wykonać EKG. Przy powyższych schorzeniach stosuje się leki przeciwzakrzepowe (aspirynę, acenokumarol, warfarynę), które wymagają dużej ostrożności przy stawianiu baniek (wskazane mniejsze podciśnienie i krótszy czas zabiegu). Wszelkie istotne zaburzenia krzepnięcia krwi są przeciwwskazaniem do stawiania baniek.
Inne ogóle przeciwwskazania do stawiania baniek to: czynna choroba nowotworowa, skazy krwotoczne (np. hemofilia), anemia i stany ogólnego wyniszczenia organizmu, gruźlica, stwardnienie rozsiane w okresie nowego rzutu, toczeń układowy, zespół Siogrena lub inne choroby z autoagresji.
Przeciwwskazania miejscowe: zmiany skórne w miejscu stawiania baniek: pęcherze, blizny, oparzenia, owrzodzenia, zmiany ropne (przeciwwskazanie względne), rany, obrzęk tkanek miękkich, łuszczyca skóry grzbietu, choroby wysypkowe, ze zmianami usytuowanymi w typowych miejscach stawiania baniek.
*źródło: poradnikzdrowie.pl/medplus.pl