Przepis na kiszone ogórki domowej roboty podałam TUTAJ. Dlaczego warto je zdobić?

Jeszcze niedawno wyśmiewane i ignorowane, teraz w wielkim stylu wracają do łask – kiszonki.  Współcześni naukowcy i specjaliści do spraw żywienia zgodni są co do tego, że są niezbędne dla naszego zdrowia. W Stanach Zjednoczonych prawie każda książka, która ukazuje się ostatnio na temat zdrowia i zdrowego stylu życia podkreśla jak ważne są kiszonki w naszej diecie.  Przez całe lata były zupełnie niedoceniane i niemal całkowicie zanikły z menu współczesnego człowieka. A to wielki błąd. Kiszonki były obecne w kuchni człowieka od wieków. Zawierają naturalne probiotyki i prebiotyki, które są nam bardzo potrzebne. Nowoczesny styl życia nas ich jednak pozbawił. Do tego stopnia, że wiele mam pyta mnie, czy kiszone ogórki można dawać małym dzieciom. Moja odpowiedź jest prosta – nie tylko można, ale TRZEBA!

W naszym domu jada się kiszone ogórki niemal na co dzień, przez cały rok. Jesienią, zimą i wiosną często jadamy kiszoną kapustę (robię z niej przepyszne, zdrowe sałatki, przepis w mojej najnowszej książce), na wzmocnienie pijemy sok z kiszonych buraków (przepis w moich książkach na na blogu). To jest baza, absolutna podstawa. Ale kiszę również imbir oraz czosnek (genialne, silne naturlane lekarstwa!!!!), pomidory, marchewkę, paprykę, wszelkie odmiany kapust, na ostro i łagodnie (z myślą o dzieciach). Zdrowym kiszonkom poświęciłam cały rozdział mojej najnowszej książki pt. „Smak zdrowia”, ponieważ w moim przekonaniu nie może istnieć zdrowa domowa kuchnia właśnie bez kiszonek. A kiszonka domowej roboty to coś zupełnie innego niż ta ze sklepu. Dlaczego?

Ponieważ kiszonki kuponie w sklepie to NIE jest to samo. Przemysłowo zwykle nie kisi się, ale KWASI – a to zasadnicza różnica. Kiszenie to właśnie ten bezcenny, naturalny proces, który powoduje, że pożywienie staje się lekarstwem. Przemysłowe kwaszenie, to dodawanie octu lub pulpy, aby ten proces przyspieszyć. Nie ma to nic wspólnego ze zdrowiem. Dlatego tak ważne jest, aby nasze spiżarnie były wyposażone w domowej roboty kiszonki. Nic tego nie zastąpi. Dlatego polecam Wam zrobienie ogórków kiszonych samodzielnie, są wtedy zdecydowanie najlepsze i najzdrowsze. Szczegółowo o bezcennych właściwościach kiszonych ogórków, oraz przepis na domowe kiszone ogórki podałam w tym wpisie.

Nie należy słuchać osób, które mówią, że nie można pić soku z kiszonych ogórków lub kapusty, ponieważ zawierają sól. To jest jak wylewanie dziecka z kąpielą. Dla zdrowego człowieka sól jest niezbędna do życia. Oczywiście wszystko w odpowiednich ilościach, nie za dużo. Na sól zdecydowanie powinny uważać osoby, które mają nadciśnienie. Ale już dla osób, które mają niskie ciśnienie (tak jak ja) sól jest lekarstwem. Dlatego trzeba uważać na nasze indywidualne potrzeby. Każde lekarstwo w nadmiarze staje się trucizną. Dlatego pod żadnym względem nie należy popadać w przesadę. Ale przecież nie wypijamy litra soku z kiszonych ogórków dziennie, ale powiedzmy około ¼, góra do ½ szklanki dziennie (osoba dorosła). Tyle wystarczy. Ten sok to bogactwo bezcennych składników, które nie tylko niszczą pasożyty, ale również regulują trawienie i florę bakteryjną, która jest NIEZBĘDNA dla mocnego układu immunologicznego. A wkrótce nadejdzie jesień i zima – już teraz musimy zadbać o odporność naszą i naszych dzieci. Jest to dodatkowo ważne, jeśli Wy lub Wasze dzieci przechodziliście kurację antybiotykową – wtedy pamiętajcie o kiszonkach! To prosty, naturalny i bardzo skuteczny sposób, aby wzmocnić organizm. Trzeba zacząć robić to już teraz, zanim nadejdą jesienne słoty.

Kiszonki w diecie człowieka są ważne. Są niezbędne. Moja koleżanka, która jest właśnie w ciąży (z bliźniakami!) jest zdumiona, że odkąd pije polecony przeze mnie zakwas z buraków (przepis jest tutaj), wyniki jej krwi stały się rewelacyjne. Zdumiona tym jest również jej lekarka! 🙂 Super! :)))

Jeśli chodzi o kiszone ogórki i małe dzieci – gdy Helenka przyszła na świat, nie miałam wiedzy, kiedy można zacząć podawać kiszone ogórki małemu dziecku. Niewiele się mówi na ten temat. Miałam jednak w pamięci widok mojej chrześnicy Karolinki (równolatka mojego syna Michała), która będąc małym brzdącem stale biegała z kiszonym ogórkiem w ręku. Nieustannie gryzła je lub ssała. Wprost je uwielbiała!  Śmiałam się z niej i nie przypuszczałam, że niemal to samo stanie się… z moja córeczką. Helenka po raz pierwszy sięgnęła po kiszonego ogórka sama i stało się to zupełnie naturalnie. Usiłowaliśmy niedawno ustalić z moim mężem, kiedy dokładnie to było i wydaje mi się nam, że Helenka miała wtedy zaledwie 9 czy 10 miesięcy. Wcale nie planowałam podawania jej kiszonych ogórków (kwaśne i słone), gdy była tak maleńka. Po prostu podczas śniadania wyrwała ogórka z mojej ręki i zaczęła go smakować. Z każdym kolejnym dniem wyrywała mi je coraz bardziej stanowczo. Dosłownie trzęsła się do tych ogórków! Ponieważ wierzę w mądrość małych dzieci, które są wychowywane w zgodzie z naturą, nie sprzeciwiałam się tej wyraźnej potrzebie. Po prostu je dostawała. Zdecydowanie lepszy jest widok małego dziecka z kiszonym ogórkiem w rączce, niż z paczką chipsów lub chemicznych słodyczy! Nasi przodkowie tak jadali, a mieszkali niemal w jednej izbie nie tylko z małym kotkiem lub pieskiem, ale również z całym inwentarzem domowym! I jakoś przetrwali, nie zniszczyły ich pasożyty. Dzisiaj ludzie moją pasożyty, gdy w ich domu jest piesek lub kotek. Dlaczego? Ponieważ nie jadają regularnie kiszonek. A przecież kiszonki to podstawa kuchni nie tylko dawnych Słowian, ale również mieszkańców starożytnych Chin czy Japończyków –  a wiec najbardziej długowiecznej nacji świata.   W tym prosty pożywieniu jest mądrość – warto jej słuchać.

Najbardziej zdumiała mnie pewna sytuacja. Otóż pewnej zimy Helenka złapała wirusa. Wydaje mi się, że miała wtedy 2 latka. Zaczęła gorączkować, a ja, jak każda mama, byłam przerażona. Nie podawałam Helence żadnych leków chemicznych, ale byłam w stałym kontakcie z lekarką. Mała miała gorączkę, ale jej nie zbijałam. Oczywiście stale ją kontrolowałam – to ważne. Współczesna medycyna nakazuje zbijać gorączkę sztucznymi preparatami, ale medycyna naturalna jest zdania, że gorączka jest oznaką, że organizm walczy z chorobą. W sposób uważny i kontrolowany dałam szansę, by organizm sobie z tą chorobą radził. Oczywiście nieustannie kontrolowałam temperaturę, aby nie była zbyt wysoka!

Podawałam córeczce nasze naturalne syropki (mniszek lekarski, czarny bez, syrop z malin) oraz pyłek pszczeli, odrobinę propolisu i miód. Wszystkie moje naturalne mikstury opisałam szczegółowo w mojej najnowszej książce pt. „Smak zdrowia”, w specjalnym, osobnym dziele o naturalnych metodach leczenia. Około godziny 16:00 Helenka zasnęła z gorączką. Spała dwie godziny. Obudziła się bez gorączki, powiedziała, że chce zjeść kiszonego ogórka i wypić soczek z kiszonych ogórków. Zdumiała mnie ta zachcianka, ale przecież wiem, że są tam bezcenne probiotyki i prebiotyki, a w soku znajduje się bezcenny wyciąg z czosnku i chrzanu –  najlepsze antybiotyki na naszej planecie. Dałam to więc dziecku, chociaż byłam szczerze zdziwiona, że właśnie na to ma ochotę. Cóż, następnego dnia po chorobie nie było śladu. Ludzki organizm jest mądry, jeśli tę mądrość uszanujemy i  pozwolimy się jej rozwijać…

Dlatego o tym piszę dzisiaj – kochani, zróbcie sobie i swoim dzieciom kiszone ogórki!!! Nie czekajcie na to, co w tym nadchodzącym sezonie pojawi się w aptekach. Nie czekajmy na nową odmianę zimowego wirusa. Działajmy już dzisiaj! 🙂 To już niemal ostatni moment, aby zabrać się za kiszenie ogórków. Bardzo Was do tego namawiam! Nie dla zaspokojenia potrzeb naszego podniebienia (chociaż kiszone ogórki są przepyszne), ale dla zdrowia naszego i naszych dzieci!

Powodzenia i na zdrowie!!! 🙂

Więcej moich pysznych, prostych i zdrowych przepisów znajdziesz w książkach „Smak wiecznej młodości”, „Smak ZDROWIA”, „Smak miłości”, „Smak szczęścia” i „Smak życia”. Moja seria „smaków” została nagrodzona statuetką „Herbapol Esencja Natury” 2019.