Jak pokochać siebie?

Moim zdaniem poczucie własnej wartości i pewności siebie zbudowane wyłącznie na czynnikach zewnętrznych (wygląd, strój, stan posiadania, status społeczny, stanowisko, wykształcenie) nie jest zbyt wiele warte. Wszystkie rzeczy materiale są ulotne. Ciała starzeją się, chorują, zdarzają się nagłe wypadki. Ludzie tracą fortuny, stanowiska, pozycje. W świecie materialnym absolutnie nic nie jest pewne. Prawdziwe, trwałe poczucie własnej wartości może wynikać tylko i wyłącznie z naszego wnętrza, z głębokiego poczucia i uszanowania istoty, którą naprawdę jesteśmy.

Nasz świat kształtują nasze wewnętrzne przekonania. Bardzo ważnym czynnikiem jest w tym nasza wiara. Nie dawno, w jednym z komentarzy na moim blogu zadano mi pytanie na temat Osho, który twierdził, że jeśli chcemy osiągnąć w naszym życiu szczęście, to na początek musimy oczyścić się z chrześcijaństwa. Zamiast krytykować go za te sława, warto zastanowić się, co miał na myśli. Dwa tysiące lat chrześcijaństwa obfituje w mnóstwo wydarzeń, wcale nie najpiękniejszych i najbardziej chwalebnych. Zwierzchnikami kościoła nie zawsze były osoby dobre i szlachetne. Religia to wielka władza, a władzę nad ludźmi osiąga się najłatwiej poprzez strach. Dlatego niestety niesiemy ze sobą pokłosie strachu i poniżenia, które zasiewano w ludzkich sercach przez setki lat. Wierny miał być osobą, która nie ma prawa do samodzielnego myślenia, nieustannie musi się bać i przez cały czas bić w piersi w akcie niekończącej się skruchy. Wizja ukrzyżowanego, cierpiącego Jezusa przesłoniła całe przesłanie Jego życia. Wielkie, piękne przesłanie miłości i braterstwa wszystkich ludzi.

Dlatego nasze oczyszczenie powinno na początek być oczyszczeniem ze strachu – z wizji okrutnego, surowego, odległego, karzącego Boga, który nie ma nic wspólnego z miłością. W naszej kulturze bardzo silnie zakorzeniły się powiedzenia „bój się Boga!”, „Bóg cię pokarze!”, „Boga się nie wstydzisz?” czy „skaranie boskie”. Czy może istnieć jednocześnie miłość i strach? Teraz wyobraź sobie osobę, którą kochasz, ale jednocześnie się jej boisz. Można to nazwać jedynie toksyczną miłością, albo patologią.

Prawdziwa miłość to totalne zaufanie, dobro, troska, absolutna akceptacja, niezależnie od wszystkiego. Właśnie tak kocha nas Bóg. Absolutnie i całkowicie. Bezwarunkowo. Mówią o tym pierwsze słowa najważniejszej modlitwy chrześcijan „Ojcze nasz”. Wszyscy jesteśmy ukochanymi dziećmi Boga. Idealni tacy, jacy jesteśmy. Z naszym wyglądem, stanem posiadania, zdolnościami i talentami. Nie jesteśmy nic nieznaczącymi, nieważnymi, brudnymi istotami – jesteśmy bezcenni i najważniejsi. Właśnie dlatego Jezus oddał życie za każdego z nas – bo jesteśmy ważni i wspaniali. Mieszka w nas Boska Iskra, Boskie Światło – dlatego musimy dbać o czystość i zdrowie naszych ciał, musimy je szanować, cenić i pielęgnować, karmić dobrym pokarmem – ponieważ mieszka w nich to co Boskie, czyste, dobre i piękne – Wieczne Światło. Gdy prawdziwie odnajdziemy je w sobie, poczujemy i nawiążemy z nim łączność, to nasza wiara w siebie stanie się zdrowa, silna i niezachwiana, ponieważ nie będzie wypływała z naszego małego, śmiesznego ego, ale jej źródłem będzie to co dobre, czyste, trwałe, mocne, wielkie i wieczne. Na wieki. Nasze poczucie własnej wartości zbudowane na sprawach materialnych i zewnętrznych przypomina wznoszenie zamków na piasku. Mocnym i trwałym fundamentem jest odkrycie, poczucie i uszanowanie w sobie tej Boskiej cząstki dziecka Bożego, o której nauczał nas Jezus.

Mocna wiara w siebie może więc wypływać z niezachwianej wiary w Stwórcę, który jest ponad wszystkim, a jednocześnie mieszka w głębi naszych serc. Stwórcę, który jest miłością, dobrocią i miłosierdziem. Który stworzył nas na swój obraz i podobieństwo. Dlatego każdy z nas ma obowiązek cenić i rozwijać swoje niepowtarzalne, indywidualne dary i talenty, które są nam dane, by niosły dobro dla innych ludzi.

iam
W ten sposób zbudowana wiara w siebie, paradoksalnie zawiera też w sobie pokorę. Piękną i zdrową pokorę, która wyraża się min. w zdaniach:

nie mam nad wszystkim w życiu kontroli;

nieustannie się uczę;

każde zdarzenie w życiu jest dla mnie lekcją.

Zawiera w sobie również piękną i zdrową skromność, która wyraża się w zdaniu:

jestem dzieckiem Stwórcy, tak jak każdy innych człowiek, dlatego doceniam Wieczne Światło w sobie i we wszystkich innych ludziach.

Tą piękną sentencję, którą widzicie powyżej, znalazłam niedawno na Pintereście. Nie wiem skąd pochodzi i kto jest jej autorem, ale warta jest udostępnienia dalej…

Jak dotrzeć do wewnętrznego Źródła Mocy?

Potrzeba jest codzienna praktyka. Może to być modlitwa, prowadzenie dziennika, medytacja, koncentracja na tym, co jest. Zawsze mnóstwo siły czeka na nas w kontakcie na naturą, w chwilach wyciszenia i samotności.

Dla mnie kluczowa okazała się praktyka Jogi. Dzięki zbalansowaniu ciała, emocji/psychiki i ducha, mogłam dotrzeć do głębokiego poczucia tego, kim naprawdę jestem. To mi daje siłę, poczucie sensu oraz klarowne podążanie za wewnętrznym głosem intuicji i prawdy – dzięki którym piszę do Was teraz te słowa.

W wolnych chwilach, zwłaszcza o tej porze roku, odwiedzam Sanktuaria – miejsca wielkiej mocy. Uwielbiam min. Różanystok, Świętą Lipkę czy Wambierzyce. Modlę się w nich (oczywiście nie tylko za siebie), czasem płaczę, zawsze dziękuję i piszę długie listy modlitewne. To działa – dzieją się cuda.

Jednak połączenie z tym Źródłem musi odbywać się codziennie, ponieważ energia świata w którym żyjemy jest tak niska i zanieczyszczona, że podświadomie ją chłoniemy. Wyższe energie, czystość i Światło musimy celowo, świadomie i konsekwentnie wybierać, musimy do nich dążyć i je w sobie pielęgnować. Posiadamy wielką moc, ale potrzebna jest nam niezachwiana wiara i pozytywne myślenie. Niezależnie od tego, co przynosi nam życie.

Wiara i pozytywne myślenie.

Gdy do umysłu wkradają się negatywne myśli, nie możemy ich wypierać, ale zastępować. Metoda ta nazywa się prawem substytucji i jest niezwykle skuteczna: każdą negatywną myśl natychmiast wyłapujemy, nie walczymy z nią, ale zastępujemy myślą pozytywną. Mogą nam w tym pomóc nasze ulubione modlitwy lub afirmację. Dla przykładu podam Wam kilka. 😉

AFIRMACJE podnoszące poczucie własnej wartości:

Jestem bezwarunkowo kochana przez Boga i Anioły.

Otaczają mnie Anioły, które kochają mnie za to, kim jestem.

W każdej chwili mogę wezwać moje Anioły na pomoc, ponieważ one są przy mnie, żeby mi pomagać.

Mam wiele do zaoferowania światu.

Moje Anioły widzą moje ukryte talenty i mnie wspierają.

Mam moc zmiany świata na lepsze, w wielu ważnych kwestiach.

Mój umysł jest jasny i zdolny do doskonałej koncentracji.

Ufam swojej intuicji.

Wyrażam swoją prawdę z miłością i współczuciem.

Pracuję teraz nad swoim Celem Życiowym i czuję się spełniona.

To, kim jestem, jest potrzebne i bardzo ważne dla świata.

Potrzebuje mnie i kocha wielu ludzi.

Jestem świętym dzieckiem bożym.

Skoro Bóg jest czystą miłością, to ja również.  

 

 

Życzę Wam dużo siły i pięknej wiary w siebie, która sprawi, że rozwiniecie i wykorzystacie cały swój potencjał. Zakwitnijcie najpiękniej!

Z miłością 🙂

Agnieszka