Kochani!

Bardzo wiele osób, w tym również duża liczba czytelniczek bloga, prosiła mnie o poradę jak schudnąć, zwłaszcza po porodzie. Niemal każda z nas ma wtedy do zrzucenia kilka, kilkanaście, a czasem nawet więcej kilogramów i wiele osób ma z tym problem. Podzielę się dzisiaj z Wami swoimi sposobami, które bardzo mi pomogły szybko, a co najważniejsze zdrowo i na stałe wrócić do wagi, którą chciałam osiągnąć.

Po urodzeniu mojego syna Michała stosowałam dietę niełączenia. Właśnie wtedy ją odkryłam, wypróbowałam i pozostałam z nią na wiele kolejnych lat. W dużym skrócie polega ona na nie łączeniu w posiłkach białek i węglowodanów (szeroko opisałam ją w książce pt.„Smak szczęścia”). Dzięki niej bardzo szybko wróciłam do figury modelki i zaczęłam pracować na wybiegach głównych stolic mody świata. Dieta niełączenia stała się moim sposobem na życie i stosuję ją ze świetnym skutkiem do dzisiaj. Z czasem wprowadziłam do niej pewne modyfikacje w postaci tylko zdrowych, nieprzetworzonych i pełnowartościowych produktów naturalnego pochodzenia. Wykluczyłam mięso zwierząt, choć początkowo jadłam ryby i drób. Później spożywałam już tylko tylko ryby, ale za to więcej roślin strączkowych, ziaren oraz kasz.

Gdy odstępowałam od diety niełączenia (jak każdy człowiek miewam lepsze i gorsze chwile), moja waga lekko szła w górę. Jednak szybko znowu się dyscyplinowałam i wracałam do wagi, która była moją docelową. Podczas mojej drugiej ciąży przytyłam jednak więcej niż tego chciałam. Miałam szalony apetyt i dałam sobie całkowitą dyspensę. Wprawdzie przez całą ciążę nadal nie jadałam mięsa (to niesamowite jak dobre były wyniki moich badań!) i odżywiałam się bardzo zdrowo, jednak łączyłam wszystko ze wszystkim, mieszałam tak jak podpowiadał mi mój organizm, a co najgorsze nie potrafiłam odmówić sobie codziennie dużej ilości pysznych ciast. Z kremami! Jadłam też żelki, galaretki w czekoladzie i inne słodycze. Pozwoliłam sobie na to szaleństwo ponieważ wiedziałam, że to ostatni taki moment w moim życiu, kiedy bezkarnie mogę jadać to, na co mam ochotę. Byłam pewna, że i tak szybko schudnę. W efekcie przytyłam bardziej niż tego chciałam. Gdy Helenka przyszła na świat miałam do zrzucenia 17 kilogramów. Niektórzy mówią, że przy moim wzroście to i tak niewiele, ale mi wcale nie było wtedy do śmiechu…

Karmiłam piersią, więc oczywiste było to, że dziecko „wyciągało” ze mnie mnóstwo kalorii. Ale również apetyt miałam większy niż podczas ciąży! Chudłam, ale nie w takim tempie jak sobie tego życzyłam. Planowałam karmić Helenkę piersią do 2 roku życia, nie wchodziła więc w rachubę żadna restrykcyjna dieta. Kobiety podczas karmienia piersią nie powinny stosować żadnych ograniczających diet i to powinna być nadrzędna zasada. Pożywienie spożywane przez karmiąca matkę powinno być bardzo różnorodne i pełnowartościowe, a także pochodzić z różnych grup pokarmów. Nie można więc niczego ograniczać. Ale można i należy wprowadzić w sposobie odżywiania pewien ład i porządek. I właśnie to postanowiłam zrobić. Jeśli chcemy mądrze, zdrowo i na stałe schudnąć, to z całą pewnością o taki taki porządek w swoim sposobie odżywiania musimy zadbać. W przeciwnym razie będzie bardzo trudno osiągną figurę o jakiej marzymy. To zresztą dotyczy każdego celu, jaki w życiu chcemy osiągnąć. To jeden z nich. Najpierw trzeba zrobić plan, ustalić pewne wytyczne i trzymać się ich w sposób konsekwentny i zdyscyplinowany.

„Jeśli nie wiesz dokąd zmierzasz, to na pewno tam nie dotrzesz” – tak brzmi stare, mądre chińskie przysłowie. Warto je zapamiętać na całe życie, by precyzyjnie wytyczać kierunek swojego życia, ustalać priorytety. Mechanizm sukcesu wyzwalany jest przez cel i plan działania. Zaczynamy od celu.  Usiadałam więc z notatnikiem, wzięłam do ręki długopis i zaczęłam taki plan robić. Po pierwsze musiałam ustalić sama ze sobą ile chcę ważyć. Konkretnie. Precyzyjnie określoną cyfrą. To pierwsze pytanie jakie musiałam sobie zadać. Nie lekceważ tego, bo to bardzo istotny element całego procesu zrzucania zbędnych kilogramów. Niezależnie od tego, czy chcesz schudnąć po ciąży, czy tak po prostu, na jakimś etapie swojego życia. Zawsze trzeba zacząć od dokładnego określenia celu. I szczerej rozmowy ze sobą.

Napisz sobie wybraną przez ciebie cyfrę. Musi być taka, byś mogła w nią uwierzyć. Musisz wierzyć, że możesz ten cel osiągnąć. Wiara daje nam pewność, a pewność popycha nas do działania i dodaje siły. Ja wybrałam sobie cyfrę niższą, niż przed porodem. Wcześniej ważyłam ok. 59-60kg. Teraz chciałam ważyć 57-58kg. A ważyłam… 77kg! Jestem bardzo wysoka, więc nie było po mnie widać tych kilogramów, ale ja je czułam. I było mi z nimi źle. Miałam do siebie pretensje, że pozwoliłam sobie aż tak dużo przytyć. Nie podobałam się sobie i ganiłam się za to, że chudnę zbyt wolno. Postanowiłam jednak szybko skończyć z tym linczowaniem i samobiczowaniem się. Koniec.

Stanęłam przed lustrem i powiedziałam „Aga, dziewczyno, jesteś wspaniała. Tak dużo przeszłaś. Urodziłaś cudowne dziecko. Dałaś mu życie. To ciało wykonało niesamowitą pracę. Dziękuję ci za to!” Później spojrzałam na siebie oczami renesansowego malarza. Serio. Przecież poczucie piękna i kobiecego ideału to sprawa umowna. Ten ideał zmieniał się przez stulecia, dekady i lata. Dzisiaj nikt inny tylko ja sama wybieram sobie swój ideał. Moje zaokrąglone biodra, brzuch oraz piersi uznałam za piękne. Patrzyłam na siebie z akceptacją i miłością wiedząc jednocześnie, że już niedługo będę wyglądała inaczej. Postanowiłam pokochać ten wizerunek po to, by się miło z nim pożegnać. Chciałam schudnąć nie dlatego, że musiałam zasłużyć na samoakceptację, uznanie lub miłość. Robiłam to dlatego, że będąc lżejszą czuję się nieporównywalnie lepiej. Jestem sprawniejsza, szybsza. Lekka. I właśnie za tym uczuciem tęskniłam. Chciałam ponownie dać je sobie.

Zmieniałam więc sposób myślenia – odeszłam od samokrytyki, samobiczowania, samoponiżania i samooskarżania, które kompletnie blokowało moją możliwość schudnięcia. Przeciwnie, czując się sama ze sobą tak źle, wynagradzałam to sobie jedzeniem. Koniec z tym. Dotarłam do miejsca samoakceptacji. Stałam się swoim przyjacielem. Z miłości do siebie postanowiłam dać sobie uczucie lekkości i zwinności, za którym tęskniłam. Poczucie, że mieszczę się w swoje ulubione ubrania. Że nie muszę niczego chować, maskować, kamuflować, ukrywać.