Odpowiedź pojawiła się kilka dni później, gdy byłam na nagraniu programu telewizyjnego. W przerwie pomiędzy odcinkami przechodziłam korytarzem obok koleżanek, która rozmawiały ze sobą. Nie mam w zwyczaju podsłuchiwania cudzych rozmów,  ale mijając dziewczyny usłyszałam bardzo wyraźnie słowa:

„…i wiesz, niemal każda osoba, która przeczytała tę książkę natychmiast rzuca palenie!”.

Stanęłam jak porażona.

„Przepraszam, że wam przerywam, o jakiej książce mówicie?”– zapytałam niemal machinalnie.

„Nie pamiętam tytułu ani autora, ale jest podobno książka, która działa cuda. „Jak skutecznie rzucić palenie” czy coś w tym stylu… Jest skuteczna wcale nie dlatego, że autor opisuje choroby lub inne brzydkie konsekwencje palenia. Nie straszy, ale tłumaczy…”

Musiałyśmy wracać na nagranie, a ja postanowiłam, że znajdę tę książkę. I to jak najszybciej! Nie wiedziałam jak tego dokonam – nie znałam przecież ani tytułu, ani autora. Wiedziałam jednak, że była to wskazówka dla mnie. Odpowiedź na moje prośby i pytania.

We wszystkim istnieje pewien porządek, który możemy dostrzec dopiero z perspektywy czasu. Kilka dni później weszłam do księgarni „Nieznany świat” po zupełnie inna książkę. Jak prowadzona za rękę od samych drzwi podeszłam prosto do półki z książkami, a mój wzrok zatrzymał się na tytule „Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie” Allen Carr. Stanęłam nieruchomo, a serce mocniej mi zabiło.

„Dziękuję” – powiedziałam uśmiechając się wzruszona.

Uwielbiam takie chwile synchroniczności. W jednym momencie pojawia się przeszywające, głębokie poczucie, że nie jesteśmy tu bez powodu. Jeśli otworzymy się i pozwolimy na to, jesteśmy nieustannie prowadzeni. Takie chwile są jak jaskrawy znak i wielki napis „słyszę twoje wołanie, jestem z tobą”. Pojawia się poczucie uniesienia i wdzięczność. Poczucie sensu.

Zapomniałam po co przyszłam. Chwyciłam wszystkie trzy egzemplarze książki jakie stały na półce. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że zostały postawione w dziale „Psychologia” i że nigdy bym nie wpadła na pomysł, by szukać tej pozycji właśnie tam. Dlaczego trzy? Bo wiedziałam, że jeden egzemplarz chcę mieć dla siebie, jeden dla mojego syna Michała, który pomimo młodego wieku i deklaracji, że nigdy nie będzie palił, w wieku 18 lat wypalał prawie paczkę papierosów dziennie… A trzecią dla mojego brata Andrzeja. Następnego dnia mieliśmy pojechać do Białegostoku na święta Wielkanocy i uznałam, że książka ta będzie idealnym prezentem dla mojego barta, który od wielu lat nałogowo pali. Czasem papierosy, innym razem znów fajkę.

Ja wiedziałam doskonale, że chcę rzucić palenie i byłam na to gotowa, jednak mój syn, którego za miesiąc czekała matura wcale nie miał takich planów. Twierdził, że pali bo lubi i jest to wyrazem jego wolności. Dlatego spojrzał na mnie jak na osobę szaloną, gdy stanęłam przed nim z egzemplarzem książki w dłoni.

„Kupiłam niesamowitą książkę!” – powiedziałam. „Po jej przeczytaniu ludzie rzucają palenie!”

„Ale ja wcale nie chcę rzucić palenia! Ja bardzo lubię palić! Papierosy mi smakują!” – odpowiedział zaskoczony Michał.

„To nie rzucaj palenia. Przeczytaj ją tylko po to, żeby zapoznać się z interesującą koncepcją. Nie jesteś ciekawy co powoduje, że po przeczytaniu tej książki ludzie tkwiący przez całe lata w nałogu nagle z nim zrywają? Z dnia na dzień? Nawet jeśli palili dwie paczki papierosów dziennie, od wielu lat?” – zapytałam.

No jestem ciekawy… To zostaw mi tę książkę”. – odpowiedział Michał.

jak rzucić palenie

 

Położyłam ją na biurku i wyszłam modląc się w duchu, żeby z własnej woli po nią sięgnął. Wiedziałam, że nie mogę go zmusić, a mówiąc o tym więcej tylko go zniechęcę. Jestem taka sama – nie znoszę przymusu. To musiała być jego decyzja, jego praca, jego wysiłek i jego akt woli. Sama poszłam do sypialni i od razu zaczęłam czytać. Miałam w sobie przekonanie, że jeśli ja rzucę palenie, wzmocnię tym samym mojego syna. Miałam w sobie przekonanie, że każda pozytywna rzecz, jaką ja sama przepracuję w sobie, będzie działała pozytywnie, wzmacniająco i uzdrawiająco na moją rodzinę.

Gdy zaczęłam czytać zrozumiałam, że ta książka jest uzupełnieniem i rozwinięciem wiedzy, jaką już zdobyłam. Teraz dostałam praktyczne narzędzie jak tę teorię wprowadzić w życie. Gdy czytałam, z każdym kolejnym zdaniem pojawiała się we mnie złość. Mówi się, że złość jest zła. Buddyzm twierdzi, że nic nie jest ani dobre, ani złe. To tylko nasze umysły oceniają i wartościują, a rzeczy po prostu są. W Hinduizmie istnieje bogini zniszczenia. „Jakie to okropne!” – pomyślałam, gdy pierwszy raz usłyszałam o takiej koncepcji. Jak można wpaść na taki pomysł!

Gdy się jednak dłużej nad tym zastanowiłam to odkryłam, że dobrze jest, jeśli niektóre rzeczy zostają zniszczone, np. nasze słabości, negatywizm, uzależnienia, przywiązanie do toksycznego partnera itd… Siła zniszczenia może nas uwolnić od tego, co negatywne i destrukcyjne w naszym życiu. Postanowiłam to wykorzystać. Zwykle staram się być spokojna, ale tym razem zaakceptowałam w sobie to uczucie złości.

Byłam zła, że tak długo pozwoliłam samą siebie oszukiwać. Dałam się omamić, wciągną w stereotypowy sposób myślenia i głupie mody. Wiedziałam, że nie mogę kierować tej złości na samą siebie (bo to jest bardzo szkodliwe), więc skierowałam ją na winowajcę, a mianowicie na papierosy. Po prostu się na nie wściekłam! 🙂

Powiedziałam sobie K O N I E C. Zrywam ten związek. I od tamtej chwili, od tego dnia nigdy więcej nie sięgnęłam po papierosa. Nie musiałam nawet zapalić ostatniego papierosa po przeczytaniu książki, jak radzi to autor. Po prostu przestałam palić.

Ta książka została napisana przez człowieka, który przez wiele lat zmagał się z problemem palenia. Przez dziesiątki lat palił kilkadziesiąt papierosów dziennie i bezskutecznie próbował wielu metod. Aż pewnego dnia doznał olśnienia – zrozumiał czym jest palenie i przestał palić. Z dnia na dzień. To wszystko co zrozumiał opisał w swojej książce. I ona działa cuda. Wiem, że powstały inne wersje tej książki, ale ja ich nie znam. Z czystym sumieniem mogę polecić tylko oryginał napisany przez samego Carra.

Chemiczne uzależnienie od nikotyny trwa tylko trzy tygodnie. Rytuały, które towarzyszą paleniu przekształca się trochę dłużej. Ale to my sami je tworzymy, więc mamy w sobie moc, by na ich miejsce wybrać inne, które będą dobrze nam służyły. Czas przejąć kontrolę nad swoim życiem! 🙂

Gdy w pierwszych trzech tygodniach pojawiała się we mnie ochota na papierosa przyglądałam się sobie, swoim emocjom, brałam za nie odpowiedzialność i przekształcałam je. Zaczęłam lepiej rozumieć siebie i swoją drogę. Nareszcie poczułam się naprawdę uwolniona i uzdrowiona. Pociągnęło to za sobą bardzo szerokie konsekwencje – przestałam chodzić w niektóre miejsca, spotykać się  z niektórymi osobami. Zupełnie zmieniało się całe moje życie. Na lepsze. Nigdy bym tego nie cofnęła.

Często opowiadam o moim doświadczeniu innym osobom. Niektóre z tego korzystają, inne nie. Każdy ma wybór. Niektóre palące koleżanki patrzą na mnie z niedowierzaniem: „ale długo udało ci się wytrzymać bez palenia! Na pewno czasem ciągnie cię do papierosa?!”.

Wytrzymać? Ja niczego nie muszę wytrzymywać. Po prostu nie palę. Za każdym razem, gdy mijam osobę, która pali, dziękuje z myślach Bogu, że jestem od tego już wolna!

Od tamtego dnia nigdy nie miałam ochoty na papierosa, ale wyłącznie na związane z paleniem rytuały. Ale to trwało tylko przez 21 pierwszych dni. Tyle czasu potrzebujemy, by zmienić nawyki. Znalazłam więc sobie dużo lepsze rytuały, na które paląc zupełnie nie miałam czasu, siły i ochoty. Medytacja, modlitwa, oczyszczający oddech lub długa kąpiel…

A co z Michałem? Mój syn również przestał palić! Najpierw powiedział, że przestanie palić po maturze. A ja odparłam, że jeśli rzuci przed, a nawet w trakcie matury, to będzie coś! Nie należy czekać na dobry, spokojny moment w życiu, bo on NIGDY nie nadejdzie. TA chwila jest dobra. Dokładnie taka, jaka jest. Michał był niesamowity. Po przeczytaniu tej książki naprawdę natychmiast przestał palić. Przed egzaminami maturalnymi uczniowie stali przed szkołą wspólnie paląc papierosy, a Michał nic. Później miał krótki moment powrotu do palenia, ale natychmiast skończył z tym na dobre. Teraz, gdy mijamy na ulicy osobę z papierosem w ustach cieszymy się, że my jesteśmy wolni.

Marzyłam o tym, żeby mój syn nie palił, ale zrozumiałam, że to ja sama byłam odpowiedzialna za jego palenie. Za każdym razem, gdy sięgałam po papierosa wzmacniałam w nim potencjał palenia. Podobnie jak mój Tato wzmacniał go we mnie i w moich braciach. Nie piszę tego z pretensją lub poczuciem żalu, ale z miłością, współczuciem i zrozumieniem. Z perspektywy czasu zrozumiałam, że przerwać dziedziczne obciążenia mogę ja sama, przyjmując całkowitą odpowiedzialność za siebie, za swoje życie i za swoje dzieci.

Mój Tato żył w innych czasach. Nie miał takiej możliwości na naukę i rozwijanie świadomości, jak my posiadamy obecnie. Ale nawet teraz, mając takie możliwości nie każdy z tego korzysta… Ale to jest właśnie ten dany nam przez Stwórcę dar wolnej woli. Możemy wybierać.

Dzięki drodze jaką przeszłam zrozumiałam, że jeśli chcę zmienić coś w moich dzieciach, to nie powinnam na nie narzekać czy też widzieć w nich wady, ale muszę zacząć od samej siebie – najpierw ja sama muszę uleczyć to w sobie. Moja wewnętrzna przemiana promieniuje na całą rodzinę, zmienia jej aurę i czyni cuda.

Moi bracia nadal palą. Obaj mają książki Carra, ale nie chcą czytać ich do końca. Cały czas zostawiają sobie tego ostatniego papierosa na potem. Trwa to już wiele lat… Jednak dzięki temu, że podzieliłam się swoim doświadczeniem z innymi osobami, wiele z nich przestało palić. Rozmawiałam przed chwilę z panią Kasią, która nie pali już od roku. Ten rok okazał się dla nie niezwykle trudny emocjonalnie, miała chwile wielkich stresów, złości, bezradności i umysł wiele razy podpowiadał jej, by sięgnęła po papierosa. Zatrzymywała się wtedy, patrzyła na siebie i mówiła sobie:

„To, że zapalisz nie zmieni tej sytuacji. Ona będzie dokładnie taka sama, jak była.
A ty będziesz śmierdziała i rozboli cię głowa”.

Kasia paliła prze 25 lat. Jej mama też paliła. Zaczęły palić również jaj córki. Każdego ranka dusił ją kaszel. Brakowało jej pieniędzy na wszystko, ale papierosy zawsze były w kieszeni. Tak jak większość z nas pozwoliła sobie wmówić, że rzucenie palenia jest trudne. Dlatego jej się to nie udawało. Mówiłam jej, że to JEST łatwe. Po prostu pewnego dnia trzeba się obudzić i powiedzieć sobie „Dosyć tego! Od teraz nie palę.” I od tej chwili myśleć o sobie jako o osobie niepalącej.

„Jakie papierosy? Przecież ja nie palę!” – tak po prostu.

Taki dzień nastał u Kasi dokładnie rok temu. Pamiętam to. I jestem z niej dumna! Kasia już  nie kaszle z rana. Bez zadyszki jeździ na rowerze, a za zaoszczędzone pieniądze zrobiła w domu remont.

Tobie również uda się rzucić palenie tak po prostu. Tak jak mi, Kasi, Michałowi i milionom innych osób. Wystarczy tylko tego chcieć i w to uwierzyć. Naprawdę warto! 🙂 A egzemplarz książki, która jest na zdjęciu zaniosę dzisiaj innej Kasi. Ona jeszcze o tym nie wie. Jestem pewna, że od rzucenia palenia zacznie się zupełnie nowy, lepszy etap w jej życiu. Bardzo w to wierzę. Jest wspaniałą osobą i zasługuje na szczęśliwe, radosne i dobre życie.

Ty również! Trzymam kciuki i życzę powodzenia! 🙂

 

Ps. Palenie nie okazało się dobrą metodą na odchudzanie. Prosta metoda jak skutecznie schudnąć to moja dieta niełączenia. O jej założeniach możesz przeczytać tutaj, a o konkretnym podziale produktów tutaj.

Po rzuceniu palenia wcale nie przytyłam (jak się powszechnie uważa), ale bardzo schudłam. Szczęśliwa, że udało mi się uwolnić od nałogu zafundowałam sobie oczyszczanie i detoks całego organizmu, ale przyśpieszyć pozytywne przemiany. Schudłam i odmłodniałam. Tobie również tego życzę!

Moje zdjęcie autorstwa Roberta Wolańskiego pochodzi z najnowszego wydania dwutygodnika Viva, w którym opublikowana jest moja rozmowa z Krysią Pytlakowską.

Polecam i zapraszam! 🙂