Podobnie jak większość mieszkańców Europy, mnie również bardzo poruszają ostatnie wydarzenia, których skutków nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Chęć niesienia pomocy poszkodowanym i cierpiącym, miesza się z lękiem o naszą przyszłość. Mamy więc do czynienia z wyjątkowo specyficzną grą uczuć i emocji. Pragniemy pomagać, ale niepokoi nas, że pod maską ofiar mogą ukrywać się złoczyńcy zagrażający nam, naszym rodzinom i spokojowi naszego świata. Nie przypominam sobie, bym miała w życiu do czynienia z podobną sytuacją i podobnym dylematem. Dlatego dzisiaj chciałabym wspólnie z Wami zastanowić się jak przetrwać w tych szalonych czasach niepewności?

Tych wydarzeń nie potrafimy odnieść do żadnych innych z naszej przeszłości, a to dodatkowo budzi w nas lęk i niepokój. Jak w tym normalnie żyć, pracować i spokojnie zasypiać…?

Od wielu już lat z różnych źródeł słyszę, że Era Wodnika będzie wyjątkowym czasem przebudzenia duchowości i wewnętrznej ewolucji ludzkości. To nie musi odbywać się spokojnie. Wielu przewodników i nauczycieli duchowych mówiło o tym i przygotowywało do tych wydarzeń, ucząc przeróżnych systemów jogi, mantr, medytacji i modlitw, aby ludzkość mogła zdobyć narzędzia, które pomogą spokojnie i w równowadze przejść przez ten burzliwy czas. Jednak każda z Oświeconych Istot żyjących na tej Planecie uczyła, że prawdziwa walka odbywa się wewnątrz nas, każdego dnia, a wydarzenia zewnętrzne są jej fizycznym wyrazem. Wszelkie katastrofy są nie tylko zachętą, ale wręcz zmuszaniem nas do rozwoju. Większość z nas już wie, że wszystkie trudne wydarzenia powodują, że ludzie zapominają o podziałach i urazach, które codziennie tak bardzo zaśmiecają umysły, a pojawia się w nich poczucie jedności i chęć współdziałania. A to stymuluje duchowy wzrost, który jest powołaniem każdego z nas. Jak długo jeszcze, jako ludzkość, będziemy potrzebować bólu i cierpienia, aby doświadczyć duchowego przebudzenia i przypomnienia sobie kim w istocie jesteśmy?

Nie możemy zapominać, że „wojna” rozgrywa się każdego dnia w każdym z nas. Wewnętrzna walka między dobrem a złem nie wymaga nawet specjalnych wydarzeń. To małe, codzienne bitwy, które toczymy wewnątrz siebie np. o to, czy wstać z kanapy, sprzed telewizora i pójść na spacer. „Nie idź. Po co? Lepiej odpocznij sobie, wypij piwko, albo winko, zjedz czekoladkę, albo coś słodkiego” – mówi ten wewnętrzny głos. Doskonale wiemy, że zamroczeni alkoholem albo cukrem prostym nie wypoczniemy oglądając niezbyt wysokich lotów programy w telewizji. 🙂 Tak naprawdę szkoda cennego czasu naszego życia na takie „działania”. Jednak większość ludzi ulega tym podszeptom. Nie mają czasu na rozmowę ze swoimi dziećmi, a gdy mówię o potrzebie medytacji, modlitwy, albo ćwiczeniach jogi, które oczyszczają, balansują i wzmacniają nie tylko ciało, ale również umysł, energię i emocje, to wiele osób z oburzeniem pyta „skąd brać na to czas”?!

Skąd? Dokonując w każdej chwili naszego życia świadomych wyborów – co jest dla mnie dobre, a co nie. Co mnie wewnętrznie wzmocni, a co mnie osłabi. Co mi doda energii, a co mi ją odbierze. Należy uczyć się życia, dowiadywać się jak najwięcej o istocie, jaką jest każdy z nas. Zdobywać wiedzę na temat pożywienia, które dodaje energii (Prany) oraz tego, które ją odbiera – powoduje, że jesteśmy ociężali, leniwi, rozdrażnieni, zdekoncentrowani, pełni lęku i niepokoju, potrzebujemy dużo snu, który i tak nie przynosi wypoczynku. Nasze ciała i umysły to niezwykłe, absolutnie fascynujące zjawiska, które swą inteligencją przewyższają najwspanialsze komputery i zdobycze nowoczesnej technologii. Posiadamy coś absolutnie genialnego, ale nie tylko nie potrafimy z tego korzystać, marnujemy swój niezwykły potencjał, ale również niszczymy samych siebie poprzez wybory, których dokonujemy każdego dnia. „Muszę ciężko pracować dla moich dzieci, nie mam czasu na pracę duchową, nie mam czasu na jogę, na medytację, na modlitwę”. Dlatego wiele osób daje swoim dzieciom frustrację, zniecierpliwienie i rozdrażnienie. Dzieci chcą żyć w świecie spokoju, radości, bliskości i miłości – to jest dużo ważniejsze niż każdy inny prezent, który możemy im podarować. Cóż w istocie mogą dać swoim dzieciom rozwaleni wewnętrznie i emocjonalnie rodzice?

Nawet wtedy, gdy przechodzimy najtrudniejsze wydarzenia naszego życia, jesteśmy w stanie nad sobą zapanować – a przynajmniej powinniśmy się uczyć, jak to robić. Tego można i należy się uczyć. Naszym fundamentem, fundamentem naszych rodzin i naszego szczęścia pod każdym względem, jest wewnętrzna równowaga, stabilność, opanowanie (kontrola nad emocjami i reakcjami). Bez tego nic nam się nie uda – ani w miłości, ani w rodzinie, ani w pracy. Większość osób uważa jednak, że odwrotna kolejność jest ważniejsza (ogarnij swój świat zewnętrzny), podczas gdy jego faktycznym fundamentem jest to, co dzieje się wewnątrz nas. Silna, stabilna osobowość i wewnętrzna, duchowa moc to niezachwiane podstawy, które trwale utrzymują piękną Istotę Ludzką, która trwa w równowadze, niezależnie od zewnętrznych burz, huraganów, nawałnic i innych zawirowań losu.

Aby przetrwać w tych trudnych, pełnych wyzwań i niepokoju czasach, potrzebujemy bardzo silnej wewnętrznej struktury. Ona nie jest nam dana. Musimy ją w sobie wypracować.

Niedawno usłyszeliśmy w wiadomościach przekaz z bliskiego Wschodu: „Wyślemy do Europy 500.000 uchodźców a wśród nich terrorystów ukrytych pod maskami ofiar”.

„Po co zdradzają swoje zamiary?” – dziwi się mój Mąż. „Przecież to nielogiczne”. A ja się nie dziwię, ponieważ doskonale wiem, że ten przedziwny „bóg” który niesie ból, cierpienie, chaos i śmierć żywi się naszym strachem. STRACHEM. To jest jego główne źródło energii. Ktoś chce, abyśmy się bali. A my ulegamy temu tak łatwo, jak dzieci we mgle. Osoby słabe duchowo, niestabilne wewnętrzne bardzo łatwo jest przestraszyć. Wystarczy jedno słowo, a pojawiają się problemy ze snem i lęk o przyszłość. Ta sytuacja jest idealnym dla nas nauczycielem, aby głębiej i na innym poziomie niż dotychczas przyjrzeć się sobie. Nie mamy już czasu. Teraz jest czas, aby nareszcie się przebudzić, obudzić i odnowić. Nie mamy już ani chwili do stracenia. Walka już się odbywa – wewnątrz nas. W każdej naszej myśli, uczuciu i słowie, które wypowiadamy.

W naszej historii wiele jest dowodów na to, że na świecie naprawdę dzieją się cuda – a więc rzeczy, które wykraczają poza ludzką logikę. Nie trzeba daleko szukać – niedawno obchodziliśmy kolejną rocznicę „Cudu nad Wisłą”. Wiara, niezachwiana wiara i modlitwa okazały się potężniejsze niż siły wroga. Nie miałaś takich doświadczeń w życiu? Ja miałam wielokrotnie – „obce siły” (po prostu nieżyczliwe mi osoby :)), chciały zniszczyć moją pracę, mnie i to co robię. Nie walczyłam z tymi osobami, nie oskarżałam ich, nie wchodziłam w wewnętrzną polemikę „jak tak można?”, „dlaczego to mnie spotyka?”, „Boże, jak możesz mi coś takiego zrobić?”, „jak na świecie może istnieć tak okropna osoba, która robi mi takie straszne rzeczy?”, „jak dalej będę żyła, gdy te wszystkie okropne rzeczy naprawdę się wydarzą?” Nie robiłam tego, bo doskonale już wiem, że takie myślenie działa jak wewnętrzna toksyna, silna emocjonalna i duchowa trucizna, która siejąc we mnie niepokój, poczucie żalu, złości i strach, całkowicie odbiera mi siłę. Zamiast tego robiłam wszystko co w mojej mocy, aby w tym trudnym czasie zachować wewnętrzny spokój, równowagę, optymizm i moc. Modliłam się, medytowałam, oczyszczałam, śpiewałam mantry – ponieważ wszystko to w sposób bardzo wyraźny, wręcz namacalny, wzmacnia mnie. Zaprosiłam do swojego życia wszystkie Siły Dobra, wraz z Aniołami (jaka to jest potężna armia dobra!) i szłam przez te trudne wydarzenia z podniesioną głową oraz niezachwianą wiarą. To właśnie TA siła jest ponad wszystkim. Jest siłą najwyższą. Ostateczną.

Gdybym była niewyspana z przerażenia, lęku i obaw, gdybym każdego dnia żywiła się strachem i nienawiścią do moich „złoczyńców” poszłabym na dno, razem z tą energią. Zostałabym zniszczona. Jednak ja niestrudzenie modliłam się, medytowałam, pozytywnie działałam z niezachwianą wiarą, z pewnością, która wykraczała po za logikę, wyobrażając sobie szczęśliwe zakończenie. I ono się zrealizowało w świecie fizycznym. Dokładnie tak się stało. Wyciągnęłam lekcję z tych trudnych wydarzeń i wyszłam z tego doświadczenia bardzo wzmocniona.

Nasze myśli mają moc, nasze słowa mają moc, nasze pozytywne działanie ma moc. Możemy zmieniać świat na lepsze lub iść na dno w każdej chwili, gdy pojawią się przeciwności. Wybór należy do nas. Jeśli chcemy iść przez życie z siłą i wysoko podniesioną głową, to niezbędna jest codzienna, wewnętrzna praca. Naprawdę codzienna. Wystarczy rano wstać przynajmniej 15 minut wcześniej, aby podłączyć się do tego wiecznie obecnego i czekającego na nas Źródła.

Obecne wydarzenia to jest nasza historia. To jest nasza legenda, która dzieję się naprawdę tu i teraz. Zasilajmy swoje wewnętrzne zasoby mocą i tym, co pozytywne, bo z pewnością w najbliższych miesiącach, a może nawet latach, będziemy potrzebować dużo siły, równowagi i spokoju. W każdej, nawet najdrobniejszej i najbardziej kruchej ludzkiej istocie drzemie wielka, ogromna moc.

To jest czas, aby ją odkryć! 🙂

Z miłością,

Agnieszka