Kilka dni temu dostałam taki list:

„Pani Agnieszko! Mam 43 lata i kilkanaście dni temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nigdy wcześniej nie miałam dzieci i prawdę mówiąc już nie przypuszczałam, że pojawią się w moim życiu. Stało się. 

Teraz mam jednak ogromny problem z opanowaniem strachu, który mnie dosłownie powala. Boję się czy donoszę tę ciążę, czy nie jest zbyt późno, czy dziecko będzie zdrowe itp. Piszę do Pani z prośbą o jakieś sugestie dotyczące np sposobów relaksacji, może poleci mi Pani jakąś „budującą” książkę… nie wiem jak opanować mój przerażony umysł i zacząć cieszyć się tym co się wydarzyło.

Ten strach ma podłoże traumy z dzieciństwa, ale zapewne można go jakoś opanować. Może przyjdzie Pani coś do głowy? Jakaś rada dla mnie? 🙂

Pozdrawiam serdecznie. Gośka”

Lęk odbiera nam siłę. Dusi nas. Dławi. Paraliżuje. Boimy się przyszłości. Tego co nieznane.

Ale z drugiej strony lęk jest nam potrzebny i możemy wykorzystać go dla naszego dobra. Będąc w ciąży musimy wykonać OGROMNĄ pracę nad sobą, ponieważ wkrótce nasze życie stanie na głowie. Czy możemy dokonać aż tak wielkiej, wewnętrznej przemiany, bez poczucia lęk? Bardzo w to wątpię… 🙂

Lęk towarzyszy wszystkim ważnym decyzjom i zmianom w naszym życiu, ale właśnie to ten związany z macierzyństwem jest wyjątkowy – bo nie możemy nigdzie uciec. Zmianę pracy można odłożyć w czasie, można nadal tkwić obok tego samego, toksycznego partnera, z którym jesteśmy z obawy przed zmianą. Ale macierzyństwo jest wyjątkowe – STAŁO się i nie ma przed tym ucieczki, trzeba stawić czoło tej sytuacji.

Doskonale znam ten dławiący lęk. Po raz pierwszy zaszłam w ciążę, gdy byłam bardzo młoda, a moja kariera właśnie nabierała tempa. Wszyscy ludzie wokół mnie, w „biznesie” tamtych czasów (nie istniało wtedy zjawisko modelki z dzieckiem) mówili mi, że jestem „skończona”. Że właśnie zmarnowałam swoją wielką szansę i całe swoje życie. Cóż, być może faktycznie straciłam szansę na oszałamiającą karierę, ale zyskałam i wygrałam…. życie! 🙂

Bo nie można postawić znaku równości pomiędzy karierą i szczęściem. Ludzie, którzy zrobili wielka karierę, osiągnęli ogromny sukces, bardzo często są prywatnie, w głębi własnych serc osobami nieszczęśliwymi.

Historia zna zbyt wiele przypadków tragicznych losów samotnych, zagubionych, sfrustrowanych gwiazd, by rozsądna osoba mogła ulec takiemu złudzeniu. 🙂 Dzisiaj to wiem, ale wtedy musiałam pokonać długą drogę oswojenia lęku i zmierzenia się z wielką niewiadomą, która była przed mną…

Gdy zaszłam w ciąże po raz drugi miałam 42 lata i tak jak większość kobiet, usłyszałam w życiu mnóstwo przerażających historii o zagrożeniach późnego macierzyństwa. Oczywiście obawiałam się nie tylko o zdrowie dziecka i swoje, obawiałam się przyszłości (co będzie za 20 lat?), obawiałam się wojen, problemów ekonomicznych i końca świata, którym jestem straszona w zasadzie przez całe moje życie. 🙂

Cóż, w czasie ciąży wszystkie te lęki spadają na człowieka jednocześnie i dosłownie przytłaczają. Powalają. Zatykają dech w piersiach. Pojawia się panika. Czego nauczyłam się dzięki moim, życiowym doświadczeniom i wyzwaniom związanych z ciążą i macierzyństwem? Bardzo wiele. Postaram się opowiedzieć Wam jak pokonać lęk.

Po pierwsze jestem przekonana, że w sprawach tak fundamentalnych jak życie i śmierć istnieje Wyższy Plan. Nic nie jest przypadkiem. Wierzę, że nasze dusze (jeszcze zanim się urodziliśmy) podjęły dobrowolną decyzję o tym kiedy przyjdą na świat i kiedy przyjdą na świat nasze dzieci. Jestem również pewna, że dzieci wybierają sobie rodziców – dokładnie takich, jacy potrzebni są do rozwoju danej duszy. Dzieci pojawiają się dokładnie w IDEALNYM momencie – optymalnym dla rozwoju zarówno duszy matki jaki i duszy dziecka. Oraz wszystkich zaangażowanych w to osób.

Jestem przekonana, że rodzicielstwo jest wielką umową dusz, zawartą przed naszym przyjściem na świat, na którą godzą się obie strony z własnej woli. Istnieje coś takiego jak wolna wola, a ona wykracza poza wymiar tego materialnego świata i istnieje już na poziomie naszych dusz, gdy nie mają one jeszcze fizycznego ciała.

Jestem pewna, że nic nie dzieje się przypadkiem. Jesteśmy tutaj nie po to, by było nam wygodnie, aby zarabiać pieniądze, gromadzić bogactwa, malować paznokcie i nieustannie doskonalić nasze ciała. Oczywiście dbałość o zdrowie naszych ciał jest naszym fundamentalnym obowiązkiem. Jestem jednak przekonana, że jesteśmy duchowymi istotami (wiecznymi duszami), które doświadczają ziemskiego życia, aby się rozwijać. Jesteśmy tutaj po to, aby wejść na wyższy poziom naszego duchowego rozwoju.

I w moim przekonaniu nic nie uczy nas tak wiele, tak mocno i głęboko, jak właśnie doświadczenie macierzyństwa. Jest to doświadczenie kolosalne i niezwykle transformujące. Nie jest łatwe, bywa bardzo trudne i bolesne, ale paradoksalnie jest również najpiękniejsze na świecie. I jeśli dobrze je wykorzystamy, nie zignorujemy go, nie uciekniemy od niego, ale przyjmiemy dokładnie takie, jakie jest – z pewnością stanie się bezcenną trampoliną naszego duchowego rozwoju.

Dlaczego piszę o tym, że trzeba je przyjąć? Ponieważ tu również istnieje wolna wola. Dostajemy dar – ale czy i jak go wykorzystamy, to zależy tylko od nas.

Znam osoby, które tak bardzo nie chciały być w ciąży, tak bardzo się jej bały, że w zasadzie udawały, że jej nie ma. Ignorowały całą ciążę i budziły się z tego letargu dopiero w dziewiątym miesiącu. Nie pracowały nad sobą bagatelizując całą sprawę – dziecko „samo” się urodzi i „jakoś to będzie”. A w życiu nie chodzi o to, że by było JAKOŚ, ale żeby było cudownie. Wspaniale. Niesamowicie. Bosko! 🙂

Może tak być? Może. Ale tak jak ze wszystkim, co w naszym życiu jest ważne i cenne – potrzebny jest wkład własny. Jak on wygląda w przypadku ciąży?

Nasz świat koncentruje się na czynnikach zewnętrznych – ubrankach, pieluszkach, wózeczkach, kosmetykach, pokoikach i wszystkich tych akcesoriach, które związane są z macierzyństwem. Mama powinna być zawsze szczupła, promienna, uśmiechnięta, szczęśliwa i zaraz po porodzie – z płaskim brzuchem 🙂

To kompletne nieporozumienie. Zaburzenie pięknych, naturalnych cyklów i rytmów stworzonych przez mądra naturę. To właśnie jest powodem kobiecych frustracji, poczucia zagubienia, nieszczęścia i depresji.

W moim głębokim przekonaniu fundamentem udanego macierzyństwa i mądrej ciąży jest zrozumienie istoty i głębi tego, czego właśnie doświadczamy – największego CUDU na tej ziemi. Dajemy nowe życie. Nosimy w sobie nową istotę za którą jesteśmy odpowiedzialne. To wielki przywilej, a dla nas szansa na rozwój.

Wnosimy na ten świat nową duszę, za którą stałyśmy się odpowiedzialne – na planie duchowym z własnej woli. Taką decyzję podjęła nasza dusza zanim przyszliśmy na ten świat. I jest to dla nas, kobiet, WIELKA okazja do ROZWOJU. Ale JAK i CZY ją wykorzystamy – to zależy tylko od nas. Nadal mamy przecież wolną wolę. 🙂

Cóż, macierzyństwo jednym wielkim kopniakiem wypycha nas ze strefy komfortu. Totalnie i w zasadzie na zawsze. I jeśli nie będziemy na to narzekać i użalać się nad sobą – będzie to dla nas wielka szansą do rozwoju, wzrostu.

Pierwsze nasze wyzwanie to lęk. Macierzyństwo daje nam bowiem bardzo dogłębnie odczuć, jak jesteśmy małe i zupełnie bezradne w obliczu wielkości życia. Daje nam wyraźnie odczuć, jak nad niczym, ale to dosłownie nad niczym na tej ziemi nie mamy kontroli.

Możemy (i musimy!) do macierzyństwa się przygotowywać, ale tak naprawdę nigdy żadna z nas nie wie, jak będzie wyglądał poród, jakie będzie dziecko, jak będziemy się czuły itd. Możemy (i musimy!) jak najlepiej przygotować się do ciąży, porodu i macierzyństwa, jednak nic nie możemy zaplanować na 100%, bo wszystko może się wydarzyć. Stajemy w obliczu wielkiej niewiadomej i to nas przeraża. Dusi i dławi.

Jakie jest na to lekarstwo? Jest w tym dla nas ukryty wielki dar – ta sytuacja jest dla nas ogromną szansą, aby całkowicie i totalnie zawierzyć… Bogu. To jest Źródło wszelkiego życia. Oczywiście zaufanie nie przychodzi z dnia na dzień – to jest proces.

Jego początkiem może być nauka prawdziwego kontaktowania się ze sobą i ze Stwórcą. Ja przez całą ciążę, każdego dnia bez wyjątku modliłam się rano i wieczorem, codziennie śpiewałam mantry, medytowałam i pisałam listy do Pana Boga. 🙂 Każdego ranka i wieczora robiłam również „dziewięć oddechów oczyszczających”, które bardzo Wam polecam. Napisałam o nich więcej w tym wpisie. 

Płakałam. Oczyszczałam się. Z larwy którą byłam, wykluwał się piękny motyl świadomego, dojrzałego i pięknego człowieczeństwa.

Cały okres  ciąży to idealny moment, aby zaufać Życiu i oddać się Boskiej opiece. Sprawić, by Bóg naprawdę stał się naszym Ojcem (i Matką w jednym) – dobrym, bezwarunkowo kochającym, troskliwym, rozumiejącym, współczującym Rodzicem, który dba o wszystkie nasze potrzeby.

Tak jak pisałam wcześniej – to zaufanie i zawierzenie nie dzieje się samo i bywa bardzo trudne. To jest PROCES, przez który możemy i powinnyśmy przejść będąc w ciąży. To jest nasze największe i najważniejsze przygotowanie jakiego powinnyśmy dokonać. W tym tkwi Źródło naszego spokoju i naszej siły– na zawsze, na nasze dalsze życie. To właśnie w tym tkwi głębokie, wewnętrzne zrozumienie, że WSZYSTKO, co nas w życiu spotyka, jest dla nas IDEALNE. Każde doświadczenie w naszym życiu jest potrzebne dla naszego rozwoju. Nawet to trudne i bolesne. Gdy to naprawdę zrozumiemy, wtedy przestajemy się bać, a w naszym życiu pojawi się radość.

Ponieważ wszystko jest … /czytaj dalej na następnej stronie/