Kochani,

dostaję coraz więcej listów oraz pytań na temat diety niełączenia, również od dietetyków. Z jednej strony jestem chwalona za propagowanie zdrowego stylu życia i zdrowego odżywiania, z drugiej jednak strony trafiają do mnie bardzo szczegółowe pytania. Pragnę w tym miejscu wyjaśnić, że ja nie jestem dietetykiem, naukowcem, lekarzem czy biochemikiem. Jestem zwyczajną dziewczyną, która poświęciła wiele lat na naukę o zdrowym odżywianiu po to, aby sobie pomóc. Żyjemy w zupełnie zwariowanym świecie. Z jednej strony mamy nieograniczony dostęp do informacji, a z drugiej strony cierpimy na informacyjny chaos. Dietetycy sami między sobą nieustannie się spierają. Co chwilę powstają nowe diety, mody i systemy żywieniowe, które mają nam pomóc żyć zdrowo, a w istocie jeszcze bardziej wszystko komplikują. Już ponad połowa Polaków cierpi na nadwagę, otyłość i związane z tym choroby. Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie…

Ja pochodzę z normalnej polskiej rodziny, w której tendencje do tycia są takie same jak w większości innych polskich rodzin. W mojej rodzinie występuje i nadwaga, i otyłość. Z drugiej strony przez długie lata byłam w świecie, gdzie panuje totalna obsesja na punkcie szczupłej sylwetki. Ba, wychudzonej sylwetki! W tym świecie wszelkie zaburzenia żywieniowe są normą. Bulimia, anoreksja, objadanie się i głodzenie. Wiele razy widziałam dziewczyny, które mdlały z powodu wycieńczenia.

Przerażają mnie te skrajności.

Ja nie chciałam tak żyć. Nie chciałam wyrzekać się jedzenia. Pragnęłam cieszyć się życiem, zdrowiem, jedzeniem, energią. Czy jest to możliwe? Wszystko wokół jest zakazane. Na zwykłego banana patrzy się jak na wroga… Dowiadujemy się, że dziewczyny są w stanie połknąć larwę tasiemca, żeby tylko schudnąć…. Totalne szaleństwo.

Ja nie chcę tak. Powiedziałam sobie dość. Sama dla siebie postanowiłam żyć zdrowo. Nie chcę mieć nadwagi, ale nie chcę również przez całe życie liczyć kalorii i traktować żywność jak wroga. Chcę być zdrowa, pełna energii i szczupła. Nie chcę siebie katować i głodzić. Ale nie chcę też rzucać się kompulsywnie na jedzenie. Nie chcę drakońskich diet i wyczerpujących, obsesyjnych ćwiczeń na siłowni, żeby móc pozwolić sobie w ogóle coś zjeść. Pragnę w moim życiu stabilności, równowagi i harmonii. Zdrowego ruchu (wybrałam jogę). Chcę być dla siebie dobra. Troskliwa. Chcę żyć dobrze. Spokojnie i mądrze. Dlatego zafundowałam sobie swoje prywatne studia z odżywiania. Moje własne dochodzenie do prawdy. Kiedy tylko mogłam korzystałam ze spotkań z dietetykami na całym świecie. Spotykałam się ze specjalistami Ajurwedy i Medycyny Chińskiej. Z joginami i lekarzami.  Wszędzie i zawsze dużo czytałam. Po polsku i po angielsku. Jestem totalnie zafascynowana najnowszymi odkryciami naukowymi, ale również  starożytnymi systemami życia, zdrowia i żywienia. Podczas moich poszukiwań spotkałam bardzo wiele osób i wiele koncepcji spożywania posiłków. Wiele z nich testowałam na sobie. Dopiero dieta niełączenia (inaczej zwana dietą rozdzielną) dała mi to, czego szukałam – jedzenie do syta, zdrowie, świetne samopoczucie i szczupłą sylwetkę. O tym sposobie odżywiania czytałam w wielu przeróżnych źródłach. min. dieta dr. Hay, czy dieta Diamondów (której nie stosuję). Fascynują mnie odkrycia słynnego  biochemika dr. T. Colin Campbella, który przez 40 lat przeprowadził badania sposobu odżywiania ponad 6.5 tys osób. Wyciągnął naukowe wnioski. Opublikował kilka świetnych książek.

Fascynują mnie też odkrycia wybitnego kardiologa dr. Ornish. Bez stosowania leków i skomplikowanych operacji, jedynie za sprawą odżywiania leczy ludzi chorych na miażdżycę i inne choroby układu krążenia. Swoją metodę żywienia stworzył w latach 70 i przez kilkanaście kolejnych lat ją ulepszał. Nie tylko powoduje ona spadek wagi, ale również przeciwdziała chorobom serca. Założenia swojego programu żywieniowego opisał min. w książce „Jedz więcej, waż mniej”, która w Polsce została wydana na początku lat 90tych. Dr. Ornish do dzisiaj leczy ludzi i prowadzi organizacje nonprofit, które propagują zdrowe nawyki żywieniowe i pomagają wielu ludziom wrócić do zdrowia i optymalnej wagi.

W 2005 roku została opublikowana w Polsce kolejna książka spójna z zasadami, które ja stosuję od wielu już lat.  Tym razem specjalistka holistycznego żywienia Gillian McKeith na podstawie wieloletnich wniosków zdobytych podczas leczenia swoich pacjentów uczy czytelników, jak mądrze się odżywiać, w książce pt. „Jesteś tym co jesz”. Została w niej opisana „moja dieta” 🙂 Książka stała się bestsellerem. Tak się z tego cieszyłam! Polacy mają nareszcie mądry sposób na odżywianie. Niemal każdy Polak do dzisiaj zna powiedzenie „jesteś tym co jesz”… Ale cóż, po za tytułem niewiele z tej książki pozostało… Nic się nie zmieniło: dietetycy nadal się spierają, a przeciętny Polak coraz bardziej tyje. Przeciętna nastolatka coraz bardziej się głodzi. Miliony Polek aby schudnąć zażywa suplementy diety, tyje jeszcze bardziej i wierzy reklamom, że po ukończeniu 40 roku życia spadnie im metabolizm, zaczną się problemy z trawieniem i nietrzymaniem moczu. Że rodzenie dzieci po 35. roku życia jest ryzykowne… Nic tylko usiąść i płakać…

Tymczasem ja stosuję mój zdrowy sposób odżywiania. Mam 45 lat. Jestem szczupła i zdrowa. W wieku 43 lat urodziłam dziecko. W domu. Aby w ogóle myśleć o urodzeniu dziecka w domu trzeba mieć IDEALNE wyniki wszystkich badań. Morfologia nie może być słabsza nawet o ułamek procenta. To nie jest placebo, to są fakty. Moje wybory żywieniowe sprawdziły się. Piszę o nich po to, aby zainspirować inne osoby do zdrowego życia,  wnieść trochę normalności do tego zwariowanego świata. Ja doskonale wiem jak bardzo cierpią kobiety i dziewczyny z powodu braku samoakceptacji, która jest spowodowana tym, że nie podobają się sobie, za dużo ważą, nie wiedzą co i jak jeść. Mi się udało znaleźć złoty środek. Moje życie stało się pełniejsze i prostsze. Pragnę się tym podzielić.

Pragnę w tym miejscu wyjaśnić, że nie chcę zajmować się opisywaniem składu białek i węglowodanów w produktach żywnościowych oraz tego, co gdzie jest trawione. Nie jestem biochemikiem i nie planuję nim zostać. Nie wiem dlaczego dieta niełączenia działa, ale wiem, że działa. Moje życie jest na to dowodem. Dowodem na to jest cała masa podobnych do mojego przypadków. Te osoby piszą do mnie dzieląc się swoją historią. Dziękuję za to.

Nie muszę wiedzieć jak działa prąd, żeby codziennie wieczorem włączyć przycisk i zapalić światło. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, że istnieje taki fenomen jak komputer. Jak to działa? Nie wiem. Jednak korzystam z niego każdego dnia.  Są specjaliści, którzy poświęcili badaniom na temat odżywiania ponad 40 lat swojego życia. Ja mogę teraz z tego korzystać i właśnie to robię.

Bardzo serdecznie polecam wszystkim otwartość i uczenie się. Nie zatrzymujmy się na diecie „paleo”, ponieważ jest ona wygodna dla wszystkich osób, które chcą usprawiedliwić jedzenie mięsa. Szukajmy prawdy. Istnieją wyniki badań, które prowadzono przez kilkadziesiąt lat. Warto z tego dobrodziejstwa korzystać. Polecam wszystkie publikacje T. Colin Campbella, dr. Dean Ornish, Gillian McKeith, Paula Pitchforda i polskie np: Wiesławy Stopińskiej („Medycyna między Wschodem a Zachodem”), Bożeny Żak Cyran, czy prace dr. Małgorzaty Desmond.

Zobacz film

A tutaj możesz poczytać o tym, skąd się wzięła dieta niełączenia i jakie są jej główne założenia oraz o jej stosowaniu w praktyce.

Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i życzę zdrowia, radości i spełnienia 🙂

Agnieszka