Tego poranka obudziłam się o 4:08. Po cichu wyszłam z łóżka. Otworzyłam okno na oścież, aby świeże, poranne powietrze wypełniło pokój po gorącym dniu i ciepłej nocy. Rozłożyłam matę. Poczułam w sercu wdzięczność za dzień, który właśnie się budzi, za to, że mogę zacząć ten dzień świadomie, w taki sposób, jak kocham, robiąc dla siebie coś bardzo dobrego. Zaczęłam ćwiczyć poranną jogę wsłuchując się w swój oddech oraz szum miasta, które nigdy nie usypia. Było mi dobrze – tak po prostu. Tak jak poznałam, że może być.

Nagle usłyszałam za oknem krzyki pijanych ludzi, którzy przechodzili ulicą, głośno przeklinając. Ten kontrast czystej energii, którą czułam w sobie oraz energii, którą wyrzucali z siebie imprezowicze niemal mnie poraził. Współczułam im – kończyli swój dzień, kiedy ja właśnie swój zaczynałam.  Chociaż zanosili się od śmiechu, nie byli szczęśliwi – wyrzucali z siebie potoki przekleństw. Niespokojne duchy miotane ulicami miasta.

Mi też, wiele lat temu, w moim „poprzednim wcieleniu” sprzed mojego przebudzenia zdarzyło się wracać do domu nad ranem. Cieszę się, że już jestem od tego wolna, że zamiast szukać namiastek fałszywej radości, substytutów „dobrej” zabawy, doświadczam prawdziwego, głębokiego szczęścia. Tu nie ma drogi na skróty.

Aby podnieść wibracje wokół mnie przestałam ćwiczyć, usiadłam w spokoju i świadomie zaczęłam rozświetlać siebie, moje mieszkanie oraz całą ulicę. Po chwili usłyszałam, że ludzie umilkli. Nadal wypełniałam wszystko energią ogromnego współczucia dla tych pogubionych istot oraz wizją światła, które wypełnia wszystko – bo tylko światło może rozjaśnić ciemność.

Wtedy, kiedy siedziałam tak w ciszy, przyszła do mnie świadomość – to, co robili ci ludzie, przeklinając nad ranem na całą ulicę, uważane jest za coś normalnego. Przywykliśmy do tego. Tak już jest. To jest „normalne”, że ktoś sobie popił, krzyczy i przeklina. Nie ma czemu się dziwić – tak się robi. Natomiast to, co robiłam ja – czyli zaczynałam dzień wcześnie rano, w piękny, zdrowy sposób, uważane jest za totalne dziwactwo. Niektóre kobiety boją się w domu zdrowo gotować, bo mąż lubi tradycyjne jedzenie (to znaczy codziennie dużo mięsa). Wstydzą się zaśpiewać piękną mantrę, która cudownie podnosi wibrację całego otoczenia – a tym czasem mężczyźni nie wstydzą się wykrzykiwać przekleństwa na całą ulicę. Tak długo, jak długo kobiety będą się bały wnoszenia dobra, świadomości i mądrości do tego świata z obawy przed ośmieszeniem czy krytyką, tak długo ludzkość nie będzie miała możliwości, aby się przebudzić. Przecież to kobiety wychowują dzieci – tworzą młode kobiety i młodych mężczyzn, ludzi przyszłości. Co nam przynosi naśladowanie męskiego stylu życia? Narastający alkoholizm wśród kobiet.

Jaką cywilizację stworzyliśmy?

Niepoczytalne zachowania uważane są za normalne, a zdrowe, racjonalne zachowania uważane są za „dziwactwa”. Kto to widział kłaść się spać o 22:00 i budzić się o 4:00 – przecież to chore! Pić na umór, do 4:00 nad ranem – to jest normalne, taki weekendowy reset.

Ja nie chcę być „normalna” w tak skonstruowanym świecie.

Piszą do mnie czasem dziewczyny, że pragną medytować, ale się boją, że to grzech. Tym czasem nikt nie obawia się sięgnąć po alkohol z obawy, że to grzech. Medytacja, czyli wejście w czystą świadomość, dotarcie do swojej prawdy, równowagi, wewnętrznej harmonii – zostało obarczone piętnem „grzechu”. Upijanie się na umór, tracenie świadomości w oparach alkoholu, stawanie się osobą niepoczytalną pod wpływem alkoholowego upojenia, słabą, zatrutą, bezwolną  –  to jest ok.

Wybór. Życie jest sztuką dokonywania wyborów.

Wybory kobiet – czy są w pełni świadome?

Podczas ostatnich wakacji dużo podróżowałam po całej Polsce. Mam mnóstwo spostrzeżeń i przemyśleń, ale szczególnie utkwiły mi w głowie dwa obrazy.

Pierwszy – na rzece płynie grupa kajaków. Widzę je z wysokości. W każdym kajaku siedzi dziecko, a za nim rodzic – mężczyźni i kobiety. Jest sam środek upalnego dnia, rodzinne wakacje. Każdy z rodziców (i mężczyźni i kobiety) mają ukryte między nogami butelki z piwem. Co chwila biorą łyk i odstawiają butelki między nogami. Pokrzykują, chichoczą, wygadują głupstwa.

Drugi – kończy się dzień. Słońce powoli zbliża się ku zachodowi. Promienie słońca przenikają przez trawy i liście. Słyszę przepiękną muzykę – śpiew kobiety. Idę w tym kierunku. Widzę na łące grupę kobiet. Trzymają się za ręce, tańczą w kole, mają bose stopy. Uśmiechają się. Są promienne. Czuję ich radość i wewnętrzny spokój. Staję jak urzeczona. Zachwyca mnie ich piękno, chociaż to „zwyczajne” kobiety. Emanują swoją autentyczną mocą i harmonią. Tuż obok nich rozłożone koce – szczęśliwe dzieci bawią się skąpane w dźwiękach muzyki, harmonii natury, otoczone energią kobiet. Uroda tej chwili poraziła mnie. Piękni ludzie w pięknej naturze – tacy kiedyś byliśmy, takie są nasze korzenie.

Te kobiety robiły coś niezwykłego. Słuchanie głośnej, agresywnej muzy w miejscach publicznych, przeklinanie, popijanie alkoholu jest ogólnie przyjęte. Taniec w kobiecym kręgu, na uboczu, ale jednak w pobliżu miejskiego kąpieliska – wymaga odwagi. Dziękuję Wam za to wspaniałe kobiety – napełniłyście moje serce!

Takie kobiety mogą pokazać innym, że można spędzać wieczory inaczej, że można tańczyć, śpiewać i cieszyć się życiem oraz wspólnym czasem w inny sposób, niż ogólnie jest to przyjęte. Takiej radości doświadczamy w grupie również podczas moich warsztatów. Nasze szczęście pokazuje innym, że tak można, że się da, i że jest to wspaniałe. Następny dzień witamy bez kaca, bez bólu głowy i bez zatrutego organizmy – w dobrym zdrowiu, witalności i samopoczuciu.

Dzieci uczą się nie tylko w szkole i nie poprzez słowa – dzieci uczą się głownie przez naśladowanie rodziców. Spokojna, zrównoważona, harmonijna, świadoma matka emanuje na swoje dzieci i na całą rodzinę. Od kobiety zaczyna się cały świat. Od naszych wyborów. Ja przestałam pić alkohol jako pierwsza w mojej rodzinie – za mną poszli inni. Nie dlatego, że ich krytykowałam czy krzyczałam. W moich niezależnych wyborach, w odwadze kroczenia inną, świadomą drogą odnalazłam swoją kobiecą moc, która emanuje na innych. Jak kropla, która pada na taflę wody, zatacza coraz szersze kręgi. Bądźmy świadome i odważne. Możemy. Ten świat bardzo nas teraz potrzebuje.

Kogo słucham? Komu wierzę? Jak pragnę żyć?

Ja też musiałam odpowiedzieć sobie na te pytania, kiedy zaczęłam drogę mojego przebudzenia. Pamiętam, kiedy zaczęłam praktykować jogę, moja cudowna nauczycielka Iwona przyniosła pewnego dnia „Przemówienie wodza Indian do swojego ludu”. Jest przepiękną metaforą naszego życia. Zawiera w sobie mądrość i ważny, życiowy przekaz. Jeśli podarujecie sobie chwilę czasu i spokoju – poprowadzi Was do głębin prawdy serca. Płoną lasy Amazonii, płoną lasy Syberii, właśnie zmienia się cały nasz świat. Może powinno spłonąć w naszych sercach i duszach to, co pozbawia nas szczęścia i autentycznej wolności – ograniczające wzorce, przekonania i szkodliwe nawyki?

Przemówienie wodza Indian do swojego ludu.

 Od jakiegoś czasu mówicie swoim ludziom, że zbliża się ta godzina.

Teraz musicie do nich wrócić i powiedzieć, że nastała ta godzina

I że są sprawy, które muszą być wzięte pod uwagę.

Gdzie mieszkasz?

Czym się zajmujesz?

Jakie są twoje związki?

Czy jesteś w odpowiednim związku?

Gdzie jest twoja woda?

Poznaj swój ogród.

 

Nastał czas wypowiedzenia swojej prawdy.

 

Zbierzcie się razem.

Bądźcie dla siebie dobrzy.

Nie poszukujcie mistrza na zewnątrz siebie.

Teraz jest na to dobry czas.

 

Jest taka rzeka, która płynie teraz bardzo szybko.

Jest tak wielka i prędka, że niektórzy będą się jej bać.

Będą trzymać się brzegu.

Będą czuli się wewnętrznie rozdarci i będą bardzo cierpieli.

Wiedz, że ta rzeka płynie do miejsca swego przeznaczenia.

 

Mędrcy mówią, że powinniśmy puścić się brzegu,

Że powinniśmy płynąć środkiem tej rzeki,

Mieć oczy otwarte i trzymać głowy nad wodą.

 

Popatrz, kto płynie z Tobą i celebruj to.

 

W tym momencie historii nie powinniśmy niczego brać personalnie,

a najmniej samych siebie.

Bo gdy to robimy, nasz rozwój duchowy i podróż wstrzymują się.

 

Czas samotnego wilka się skończył. Więc zbierzcie się razem.

Wygnajcie słowo cierpienie ze swojego słownictwa i swojej postawy.

Wszystko co robimy, powinniśmy robić w duchu celebracji i radości. 

My jesteśmy tymi, na których czekaliśmy.

 

Przebudzenie, świadomość, pozytywne myślenie – to wszystko jest nie tylko dla nas, aby lepiej i przyjemniej się nam żyło. Ten czas potrzebuje, byśmy wyrażali swoją prawdę odważnie. Aby nie bać się odrzucenia, nie obawiać się, że ktoś pomyśli, że „odlecieliśmy”. To nie my odlatujemy dbając o swoje zdrowie, życie i dobre samopoczucie w świadomy sposób. Nasze uzdrowienie i przebudzenie z transu, w którym jest obecnie nasza cywilizacja są bardzo potrzebne temu światu. To, że ktoś przeklina na ulicy nad ranem, po piciu na umór przez całą noc, to nie jest normalne zachowanie – to jest zachowanie niepoczytalne. Tragiczne. To jest upadek człowieka. Dosłownie. I nie ma w tym stwierdzeniu nawet cienia przesady. Człowiek jest istotą wspaniałą, która posiada przeogromny potencjał czynienia dobra – alkohol kompletnie odbiera człowiekowi moc. Na Dzikim Zachodzie biali ludzie nie musieli specjalnie walczyć z Indianami – wystarczyło, że dali im alkohol, aby zniszczyć ich ducha, aby odebrać im całą mądrość i moc. Ale my nie musimy robić tego sami dla siebie – niszcząc siebie.

Wtłacza się młodym ludziom do głów w setkach nieustannie powtarzających się reklam promujących picie piwa, poprzez obrazy, które wnikają w podświadomość, że dobra zabawa to nocne szaleństwa mocno zakrapiane alkoholem, niepoczytalne zachowania, leżenie po pijaku w lodówce, wskakiwanie po pijaku do wody – taki tworzy się obraz wolności. Co z tego wynika? Młodzi ludzie piją, topią się, rozbijają się, kaleczą siebie i innych, niszczą swoją przyszłość. Niepoczytane zachowania są promowane na każdym kroku, podczas gdy niektóre grupy przekonują, że to joga i medytacje są grzechem – a przecież to najzdrowsze i najlepsze, co możemy dla siebie zrobić. W dzisiejszych czasach te techniki to absolutne bhp, niezbędne koła ratunkowe, aby przetrwać w tym świecie – w równowadze i świadomości.

Promuje się piecie alkoholu jako drogę do wolności – picie alkoholu to jest odebranie sobie wolności. Wolność jest w świadomości. Wolność jest tylko i wyłącznie w świadomości. Alkohol odcina nas od świadomości – a przez to pozbawia nas wolności.

Nikomu nie zależy na tym, byśmy byli ludźmi świadomymi i silnymi – takimi osobami nie da się manipulować, rządzić, zarabiać na nich. Ludzkość jest w transie. Trans to wszystkie przekazy, które wnikają w nas poprzez media, Internet, Facebook, Instagram. Trans pogoni za ciuchami, gadżetami, kolorowymi paznokciami, sztucznymi rzęsami, życiem pozbawionym znaczenia i głębi… Nie jesteśmy konsumentami – istota ludzka jest wielkim, wspaniałym, nieskończenie kreatywnym twórcą. Osiąga swój potencjał w świadomości, trzeźwości i przytomności umysłu, w połączeniu ze swoim sercem i duszą. A tego połączenia nie da się osiągnąć po piciu alkoholu – nie jest to możliwe.

Więc zanim ruszysz w dalszą drogę zastanów się:

Jakie są twoje związki?

Czy jesteś w odpowiednim związku?

Gdzie jest twoja woda?

 

Poznaj swój ogród.

 

I nie bój się być sobą – silnym, przytomnym, wspaniałym człowiekiem. Ten świat potrzebuje właśnie CIEBIE.

Z miłością,

Agnieszka

Więcej inspiracji i motywacji znajdziesz w moich książkach „Pełnia życia”, „Miłość. Ścieżki do wolności”, „Rozmaryn i róże”, „Twój dobry rok”.

Zdjęcie Robert Wolański dla magazynu „Uroda życia” – dziękuję! 🙂